-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-01-24
2019-09-11
Byatt, Hetty i Reese są uwięzione w objętej kwarantanną szkołą, która znajduje się na wyspie. Minęło 18 miesięcy odkąd Tox zaraził wszystko, co na niej żyje i zabrał większość nauczycieli i uczniów ze sobą. Nieznana choroba deformuje ciała jej nosicieli, aż do chwili, gdy ci nie są już w stanie znieść ciężaru choroby i rozpadają się w pył. Osoby, które przetrwały, żyją w pewnym porządku, w oczekiwaniu na lek. Pewnego dnia najlepsza przyjaciółka Hetty - Byat znika, po jednym z wielu napadów toxu. Dziewczyna przysięga odnaleźć przyjaciółkę, nawet jeżeli miałoby to oznaczać, że musi złamać kwarantanne.
To, czego nie można odmówić tej książce, to to, że pochłania czytelnika od pierwszych stron. Akcja biegnie, nigdy nie stoi w miejscu, ciągle coś się dzieje. Dodatkowo książka ta posiada niesamowity, osobliwy klimat. Mroczne widmo toxu roztacza się nad całą książką - aura mroku po prostu emanuje od tej powieści. Jeżeli jednak chodzi o zalety tej książki, to by było na tyle.
Dawno nie spotkałam się z tak nijakimi, irytującymi i irracjonalnymi bohaterkami. Te potrafiły obrazić się jedna na drugą za rzeczy, na jakie nie miały wpływu lub za czyny konieczne. Jedna ratuje życie drugiej, ta zaś w zamian jest obrażona. Dodatkowo odniosłam wrażenie, że główne bohaterki dbają tylko i wyłącznie o dobro własne. Nie przejmują się tym, że łamiąc kwarantanne, mogą kogoś zarazić, lub mogą nawet skreślić szansę na odnalezienie leku przez marynarkę wojenną. Nie zważają na to, że odbierają komuś szansę na szczęście, mimo tego, że same go pragną.
Nie mniej beznadziejny niż główne bohaterki był wątek romantyczny, który uważam, że był całkowicie niepotrzebny. Nie został rozwinięty, rozbudowany, po prostu raz była jakaś scenka, następnie kilka odwołań i to by było na tyle.
"Toksyczne Dziewczyny" to książka wciągająca, ciekawa i klimatyczna. Niestety sporo odejmują tej powieści główne bohaterki, które racjonalne myślenie postawiły gdzieś daleko za sobą (może Tox całkowicie im zjadł mózgi - nie wiem).
Byatt, Hetty i Reese są uwięzione w objętej kwarantanną szkołą, która znajduje się na wyspie. Minęło 18 miesięcy odkąd Tox zaraził wszystko, co na niej żyje i zabrał większość nauczycieli i uczniów ze sobą. Nieznana choroba deformuje ciała jej nosicieli, aż do chwili, gdy ci nie są już w stanie znieść ciężaru choroby i rozpadają się w pył. Osoby, które przetrwały, żyją w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-08
Theo Decker i jego mama, zmierzają właśnie do szkoły, gdy z nieba zaczynają lać się strumienie wody. Zmuszeni, do wejścia do muzeum, postanawiają obejrzeć wystawę. Nieświadomi zbliżającej się katastrofy, podziwiają urzekający obraz szczygła. Niedługo potem jest tylko wybuch, ogień i ciemność. Gdy Theo przytomnieje, jest zdezorientowany. Siada obok starszego, rannego pana, który rozkazuje mu wyjść, zabrać Szczygła i wziąć od niego pierścień. Theo, który nadal nie myśli jasno, zgodnie z poleceniami starszego pana, wraca do domu z obrazem, w nadziei, że mama będzie tam na niego czekać.
To, co zachwyciło mnie najbardziej w tej książce to sposób, w jaki autorka przedstawiła rzeczywistość. Główny bohater - Theodore - nie jest czarny ani biały. To postać, która popełnia błędy, wpada w nałogi, dokonuje złych decyzji, za co możemy się czasem złościć. Z drugiej strony ta jego normalność mnie rozczulała. Tutaj życie zostało pokazane, tak jak wygląda. Trudne, z wieloma przeszkodami i wypadkami. Nieidealne.
Dawno nie spotkałam się z tak pięknym stylem literackim, jakim posługuje się Donna Tartt. Początkowo było mi ciężko się do niego przyzwyczaić, gdyż autorka dużą uwagę zwracała na opisy i na myśli bohatera. Z czasem to doceniłam, gdyż dało mi to szanse lepiej poznać Theodora.
Czytając tę książkę, czytelnik nie tylko poznaje historię Theo, ale również ją doświadcza. To powieść o życiu, wzlotach i upadkach, problemach, złych wyborach. Ta książka bez wątpienia zasługuje na miano dobrej i choć nie porwała mnie tak jak wielu, to wiem, że zachwyty nad nią są w pełni uzasadnione.
Theo Decker i jego mama, zmierzają właśnie do szkoły, gdy z nieba zaczynają lać się strumienie wody. Zmuszeni, do wejścia do muzeum, postanawiają obejrzeć wystawę. Nieświadomi zbliżającej się katastrofy, podziwiają urzekający obraz szczygła. Niedługo potem jest tylko wybuch, ogień i ciemność. Gdy Theo przytomnieje, jest zdezorientowany. Siada obok starszego, rannego pana,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-21
Dwudziesty pierwszy wiek, Salem i ukrywający się sabat czarownic - oto rzeczywistość młodej Hannah, która to jest czarownicą żywiołów. Jej codzienność polegająca na unikaniu swojej byłej dziewczyny, Veroniki oraz pracowaniu w małym sklepiku z magicznymi przedmiotami zostaje naruszona, gdy w mieście pojawia się ktoś, kto używa ciemnej magii, ktoś, kto zagraża jej sabatowi.
Sięgając po tę powieść spodziewalam się, że będzie w niej pełno magii i czarów. Zaskoczyłam się niemile, gdy odkryłam, że właściwie jest to zwykła młodzieżówka z drobnymi elementami magii. Z drugiej strony tej nie mogło być zbyt wiele, ze względu na przymus jej ukrywania przez sabat.
Cechą tej książki, która rzuca się najbardziej w oczy, jest duża ilość postaci LGBTQ+, co osobiście uważam za plus, choć przyznam szczerze, początkowo mnie to trochę zaskoczyło. Pojawiają się tu, dla odmiany, nie tylko postacie homoseksualne, ale i osoby biseksualne i transseksualne. Żałuję jedynie, że te ostatnie były jedynie postaciami drugoplanowymi. Niemniej bardzo doceniam to, że autorka otworzyła się również na inne orientacje i tożsamości. Spodobało mi się również to, że tematyka LGBTQ+ nie była na pierwszym planie, że ci ludzie byli ukazani jako normalni, niewiele różniący się od reszty społeczeństwa. Tej pozycji często zarzucane jest, że takowych postaci jest zbyt wiele, jednak pragnę zauważyć, że osoby LGBTQ+ wcale nie są takim rarytasem. Tak na prawdę otaczają nas, a my nawet nie jesteśmy tego świadomi, ponieważ nie każdy się z tym otwarcie obchodzi. Dla ciekawskich, takowych postaci było około 6, włączając w to główną bohaterkę.
Styl autorki jest bardzo prosty, co dla jednych może być plusem, dla innych minusem. Występowała duża ilość dialogów, dzięki której książkę czyta się bardzo szybko. Z jednej strony, można to uznać za zaletę, z drugiej w trakcie lektury czasem brakowało mi bardziej rozwiniętego słownictwa, zdań, opisów.
Prosta, lekka, przyjemna - te trzy słowa wyrażają istotę tej książki. Jeśli szukacie czegoś, co oderwie Was na chwilę od smutnej szarej rzeczywistości, z wątkami #lgbt w tle, ta książka powinna Wam się spodobać.
Dwudziesty pierwszy wiek, Salem i ukrywający się sabat czarownic - oto rzeczywistość młodej Hannah, która to jest czarownicą żywiołów. Jej codzienność polegająca na unikaniu swojej byłej dziewczyny, Veroniki oraz pracowaniu w małym sklepiku z magicznymi przedmiotami zostaje naruszona, gdy w mieście pojawia się ktoś, kto używa ciemnej magii, ktoś, kto zagraża jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-20
2020-07-03
Opis: Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje w galerii z antykami, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością, jaką Lunathion, znane również jako Księżycowe Miasto, ma do zaoferowania. Gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa, wszystko zaczyna się rozpadać – również jej świat. Mimo że oskarżony ląduje za kratami, zbrodnie zaczynają się na nowo, a Bryce trafia w centrum dochodzenia. Zrobi wszystko, aby pomścić śmierć przyjaciół.
Wyjątkowo dziś pozwoliłam sobie na wrzucenie tu opisu z okładki zamiast napisania własnego, jednak uwierzcie mi powód był jak najbardziej słuszny. Uważam, że ten zdradza dokładnie tyle ile trzeba wiedzieć, by już od pierwszego rozdziału móc się wciągnąć w fabułę.
Książka ta jest promowana jako pierwsza powieść Maas dla dorosłych, jednak jeśli mam być szczera nie odczułam żadnej różnicy między nią a poprzednim książkami autorki, nie licząc większej ilości wulgaryzmów i myśli bohaterów z seksem związanych.
Główna bohaterka ma być tą "wyzwoloną" kobietą, która pieprzy się (bynajmniej nie chodzi o przyprawę) kiedy chce i z kim chce, gdy tylko zapragnie oraz potrafi zadbać o swoje potrzeby seksualne. Z drugiej jednak strony często zachowywała się jak zwykła głupiutka nastolatka, czym zaprzeczała tej swojej pierwszej kobiecej, silnej osobowości.
Sama historia jest całkiem ciekawa i wbiła mnie w fotel już od pierwszych stron, więc nie uważam bym zmarnowała przy niej czas, mam jedynie żal do tego zbędnego seksualizowania i wulgaryzowania postaci, bo było to po prostu zbędne. Mogła to być świetna młodzieżówka a wyszło jakieś dziwadło łączące cechy taniego erotyka i ciekawego fantasy.
Poruszę też kwestie tłumaczenia, o którym było blisko premiery głośno. To nie jest tak, że nie da się go czytać. Jak najbardziej można, jest tylko kwestia tego czy macie wybór. Gdybym mogła wybrałabym oryginał bo te różnice jednak są, ale prawda jest taka, że w ostatecznym rozrachunku zawsze lepiej jest sięgnąć po oryginał niż tłumaczenie.
Opis: Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje w galerii z antykami, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością, jaką Lunathion, znane również jako Księżycowe Miasto, ma do zaoferowania. Gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa, wszystko zaczyna się rozpadać – również jej świat. Mimo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-27
By uwolnić Tristana i Adriana od wiążącej ich ciężkiej klątwy grupa Circus Lumos musi odnaleźć wszystkie potrzebne składniki do magicznej mikstury. Jeśli nie znajdą ich na czas, bracia będą musieli przed sobą stanąć, by walczyć na śmierć i życie, jeżeli zaś tego nie zrobią obu czeka śmierć.
Popszednie tomy wywołały we mnie mieszane uczucia, pierwszy drażnił swoją schematycznością, drugi wciągnął mimo przewidywalności, trzeci zaś... No właśnie, jakie wrażenie wywarł na mnie "Książe Cieni"? Powiedziałabym, że przeciętne.
Najbardziej w trakcie lektury drażniły mnie ciągłe powtórzenia imion. Zdarzało się, że jedno było powtórzone na jednej stronie osiem razy, co było strzałem w kolano dla stylu autorki, który w gruncie rzeczy nie byłby zły gdyby nie kolejne małe potknięcia, które niestety rzuciły cień na jej pióro. Nie brakowało bowiem błędów, powtórzeń lub takich kwiatków, jak "pośród bilionów ludzi" - z tego co wiem to ludzi na ten moment jest blisko osiem miliardów, a do bilionów nam jeszcze daleko.
Alicja w tym tomie szczególnie mnie drażniła. Nic do historii nie wnosiła, bowiem gdy tylko działo się coś, co można było uznać za niebezpieczne kryła się za kimś, zamiast pomóc. Oczywiście, że nie jest ona odpowiednio wyszkolona by walczyć, ale w takim razie, po co ona szła z nimi na te niebezpieczne akcje? Sprawiło to wrażenie, jakby ona była jedynie obserwatorką całego widowiska, nie zaś jego uczestniczką, którą teoretycznie powinna być.
Zaskoczyło mnie za to zakończenie, które szczególnie mi się podobało i wywołało we mnie burze emocji. Nie spodziewałam się, że autorka sięgnie po inne rozwiązanie, pozostawiające w czytelniku gorzkie uczucia, zamiast radości.
"Książe Cieni" to przeciętne, aczkolwiek nie złe podsumowanie trylogii "Circus Lumos". Liczyłam, że ten tom utrzyma poziom poprzedniego, a nawet przewyższy, lecz niestety nie podołał zadaniu, mimo to zdołał mnie chwilami zaskoczyć i wydobyć ze mnie jakieś emocje.
By uwolnić Tristana i Adriana od wiążącej ich ciężkiej klątwy grupa Circus Lumos musi odnaleźć wszystkie potrzebne składniki do magicznej mikstury. Jeśli nie znajdą ich na czas, bracia będą musieli przed sobą stanąć, by walczyć na śmierć i życie, jeżeli zaś tego nie zrobią obu czeka śmierć.
Popszednie tomy wywołały we mnie mieszane uczucia, pierwszy drażnił swoją...
2020-07-15
PODSUMOWANIE CAŁEJ TRYLOGII (ocena tyczy się tylko tomu trzeciego)
Szukacie lekkiej serii młodzieżowej na zbliżający się rok szkolny? Dzisiaj przychodzę do Was z podsumowaniem trylogii Maxton Hall, która to może być dobrą pozycją na zbliżające się jesienne miesiące.
Książki opowiadają o losach Ruby – pochodzącej z średnich warstw ambitnej dziewczyny marzącej o studiach na Oxfordzie oraz o Jamesie – bogatym, arognackim chłopaku, którego największym koszmarem jest skrupulatnie zaplanowana przez jego ojca przyszłość.
Oboje kończą elitarne liceum Maxton Hall a ich drogi splatają się przez dziwny zbieg okoliczności, kiedy to przypadkiem Ruby nakrywa romansującą siostrę Jamesa z nauczycielem. Jest to również powieść należąca do wielu pobocznych postaci, które żyją w ich środowisku, których to poznanie pozostawiam wam.
Historia bez wątpienia nie należy do oryginalnych, a mimo to książki te miejscami zaskakują, mrożą krew w żyłach budzą masę emocji, gdyż nie brak w nich akcji.
Nie jest to ambitna literatura, mimo to autorka próbuje przekazać czytelnikom pewien morał, który poucza, że zawsze warto walczyć o swoje i się nie poddawać – klasycznie, powiedziałabym nawet, że banalnie. Ta trylogia najbardziej się sprawdza gdy potrzebujemy się odprężyć, oderwać myśli od żmudnych codziennych spraw, aniżeli do wpajania nam cennych mądrości i choć wiele młodzieżówek niesie ze sobą głębsze wartości, to ta akurat do nich nie należy.
Najbardziej emocjonujące wydały mi się pierwsze dwa tomy, które nie szczędziły mi nerwów. Niestety trzeci tom najmniej przypadł mi do gustu, czasami bowiem mialam wrażenie, że za chwilę zacznę wymiotować tęczą, takie to wszystko było słodkie i urocze.
Jak podsumowałabym tę trylogię w trzech słowach? Emocjonująca, porywająca i urocza – myślę, że one najbardziej do niej pasują.
PODSUMOWANIE CAŁEJ TRYLOGII (ocena tyczy się tylko tomu trzeciego)
Szukacie lekkiej serii młodzieżowej na zbliżający się rok szkolny? Dzisiaj przychodzę do Was z podsumowaniem trylogii Maxton Hall, która to może być dobrą pozycją na zbliżające się jesienne miesiące.
Książki opowiadają o losach Ruby – pochodzącej z średnich warstw ambitnej dziewczyny marzącej o studiach na...
2020-06-18
Odbywając prace społeczne w ramach kary na cmentarzu, Declan Murphy przypadkiem odnajduje na czyimś grobie list. Gdy czyta go, uświadamia sobie, że rozumie jego autora i postanawia mu odpowiedzieć. W ten sposób rodzi się tajemnicza relacja dwóch nieznajomych: Juliet, która straciła swój życiowy autorytet - matkę, oraz Declana - ocenianego negatywnie przez wszystkich młodzieńca, któremu również odszedł ktoś bliski.
Nie wiem czemu tak długo zabierałam się za przeczytanie tej książki. Myślę, że podświadomie wiedziałam, że będzie to bardzo dobra młodzieżówka i że wywoła we mnie masę emocji. Tak też było. Smiałam się, cieszyłam, wzruszałam, a nawet wściekałam w reakcji na wszelkie wydarzenia.
Zarówno Juliet, jak i Declan to postacie sympatyczne, takie które się lubi mniej lub bardziej, jednak nie pozostaną oni z nami w pamięci na dłużej. Odnoszę wrażenie, że oni byli jedynie narzędziem do przekazania nam pewnych morałów.
A za te morały warto doprawdy tę książkę przeczytać. Ta powieść pokazuje nam, że nikt ani nic nie jest czarnobiałe, że wszelkie ideały to jedynie złudzenie naszego umysłu.
Jak podsumowałabym tę lekturę? Z pewnością jest to wciągająca, wartościowa i pełna emocji młodzieżówka o stracie, o ocenianiu innych przez pryzmat tego, co tylko widzimy i o zagubieniu młodych, poznających życie ludzi.
Odbywając prace społeczne w ramach kary na cmentarzu, Declan Murphy przypadkiem odnajduje na czyimś grobie list. Gdy czyta go, uświadamia sobie, że rozumie jego autora i postanawia mu odpowiedzieć. W ten sposób rodzi się tajemnicza relacja dwóch nieznajomych: Juliet, która straciła swój życiowy autorytet - matkę, oraz Declana - ocenianego negatywnie przez wszystkich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-10
2020-02-02
Cade Carter został wrobiony w kradzież laptopów, przez co trafia do szkoły dla młodocianych przestępców. Jego plany na życie rozpadają się na jego oczach, gdy nagle budzi się na innej planecie razem z innymi uczniami, gdzie musi toczyć walkę o śmierć i życie w jakiejś nieokreślonej rozgrywce.
Pierwsza myśl jaka przyszła mi do glowy, gdy zaczęłam myśleć o cechach tej książki, jest "rozwleczona". Istotnie, gdy ją skończyłam, odniosłam wrażenie, że autor podał nam zbyt wiele szczegółów na temat tego co się aktualnie dzieje, przez co sama rozgrywka ma miejsce dopiero na ostatnich stronach i wydaje się wyjątkowo krótka. Uważam, że znacznie lepiej by było, gdyby autor zrezygnował z kilku scen, na rzecz rozwinięcia bardziej samych bohaterów i relacji między nimi. Właściwie to wszystko co się działo przed rozgrywką, jest tak bardzo istotne, jak to czy dzisiaj założę różowe, czy fioletowe skarpetki - czyli wcale.
Bardzo spodobało mi sie zakończenie, jednak właściwie nie otrzymałam w jego trakcie zbyt wiele odpowiedzi na własne pytania. Prawdopodobnie by je dostać musialabym sięgnąć po kolejne tomy, czego nie mam zamiaru robić.
Jakie wrażenia wywarł na mnie "Contender. Wybrany"? Głównie znudzenie, z odrobiną zainteresowania. Świat był w jakiś sposób urzekający, a styl pisania przyjemny, jednak dobra książka składa się również z dobrze poukładanej fabuły.
Cade Carter został wrobiony w kradzież laptopów, przez co trafia do szkoły dla młodocianych przestępców. Jego plany na życie rozpadają się na jego oczach, gdy nagle budzi się na innej planecie razem z innymi uczniami, gdzie musi toczyć walkę o śmierć i życie w jakiejś nieokreślonej rozgrywce.
Pierwsza myśl jaka przyszła mi do glowy, gdy zaczęłam myśleć o cechach tej...
2020-04-27
Kate i Corwin zawsze czuli coś do siebie, jednak morderstwo jakie dokonał jej ojciec na jego ojcu, na królu, radykalnie oddzielił ich ścieżki. Po latach, ich drogi ponownie się pokrywają, by mogli wspólnie zwalczyć lęgnące się zło - dzienne gadźce. Smoki stadne, bez skrzydeł, które początkowo polowały tylko nocą, sprawiając, że nic nie może żyć poza murami miast, teraz wychodzą na promienie słońca, zagrażając królestwu.
Początkowo z niejakim entuzjazmem podchodziłam do tej powieści, jednak im dłużej ją czytalam, tym bardziej miałam ochotę odłożyć tę lekturę. Przez całą książkę odnosiłam wrażenie, że nic się nie dzieje. Dopiero ostatnie 100 stron, czyli około 1/5 książki, wciągnęły mnie na tyle, bym nie myślała: "za ile się skończy ten rozdział".
Najsłabszym ogniwem tej historii nie jest główna bohaterka, a jej kochanek. Zakompleksiony książę, który zaskoczony jest złością swej wybranki, gdy oferuje jej, by ta została jego metresą. Nieświadomy tego, że to on może być przyszłym następcą i to on kieruje zasadami, żali się na swoją bezsilność. Gdy następowały rozdziały z jego perspektywy pragnęłam tylko, by sie one skończyły.
"Onyx & Ivory" to kolejna w tym roku powieść przeciętna, nudna i nieciekawa. Pomysł - jak zawsze - świetny, lecz wykonanie słabe.
Kate i Corwin zawsze czuli coś do siebie, jednak morderstwo jakie dokonał jej ojciec na jego ojcu, na królu, radykalnie oddzielił ich ścieżki. Po latach, ich drogi ponownie się pokrywają, by mogli wspólnie zwalczyć lęgnące się zło - dzienne gadźce. Smoki stadne, bez skrzydeł, które początkowo polowały tylko nocą, sprawiając, że nic nie może żyć poza murami miast, teraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-01
Wyobraźcie sobie, że nową walutą jest czas Waszego życia. W takiej sytuacji słowa "czas to pieniądz" nabierają nowego znaczenia. Jules Ember nie musi sobie tego wyobrażać, bo żyje w świecie, gdzie długość życia zależy właśnie od tego, czy jesteś bogaty, czy biedny. Dziewczyna niestety należy do tej drugiej grupy dlatego, chcąc uchronić siebie i ojca od śmierci z braku "czasu" idzie w paszcze samego lwa - do pałacu w Everless. Miejsce jej dzieciństwa skąd musiała uciec przed okrucieństwem jednego z młodych książąt. Teraz po latach wraca tam z zamiarem szybkiego zarobku i ponownej ucieczki.
Już na wstępie powiem, że ta książka była przeciętna. Nie twierdzę, że była nudna, wręcz przeciwnie - książkę się pożera, nie czyta, dlatego przyznać muszę, że akcji tu nie brakuje. Jednak tym co jej odbiera tak wiele jest przewidywalność. Jest niewiele wątków, które w jakiś sposób były innowacyjne, czy rzadkie w literaturze młodzieżowej. Niestety większość książki, to zlepek najpopularniejszych motywów jakie spotyka się w tego typu książkach: zły bohater, który okazuje się dobry, dobry, który okazuje się zły, szara myszka odkrywająca, że jest kimś więcej niż szarą myszką i można by tak dalej wymieniać i wymieniać.
Czy jest ktoś, komu ta książka może się spodobać? Tak, ponieważ ta powieść nie jest zła, a zwyczajnie przeciętna. Myślę, że może ona przypaść do gustu młodym czytelnikom lub osobom, które dopiero od niedawna czytają mlodziezowki i nie znają tych wszystkich literackich "toposów" związanych z tym gatunkiem. Dla mnie, osoby która przeczytała setki młodzieżowych książek, tego typu motywy stają się irytujące i nudne.
Czy mimo wszystko mam zamiar sięgnąć po drugi tom? Nie. Uważam, że mam tyle zaległych książek na półce, które chciałabym przeczytać, że myślę, iż nie warto poświęcać czas na coś, czego nie muszę czytać, by przewidzieć jak się to skończy.
Wyobraźcie sobie, że nową walutą jest czas Waszego życia. W takiej sytuacji słowa "czas to pieniądz" nabierają nowego znaczenia. Jules Ember nie musi sobie tego wyobrażać, bo żyje w świecie, gdzie długość życia zależy właśnie od tego, czy jesteś bogaty, czy biedny. Dziewczyna niestety należy do tej drugiej grupy dlatego, chcąc uchronić siebie i ojca od śmierci z braku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10
2019-10-11
Bycie strażnikiem biblioteki to trudny, niebezpieczny zawód o czym Elisabeth wie, mimo to nie straszne są jej grymuary - magiczne książki o własnym charakterze i duszy, wśród których się wychowała, a jej życiowym celem i marzeniem jest zostać strażnikiem w którejś z Wielkich Bibliotek. Niestety jej plany krzyżuje atak na bibliotekę w Summershall. Dziewczyna znajduje się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie i zostaje oskarżona o sabotaż.
Elisabeth należy do tych bohaterek, które są irytujące, ale mimo to się im kibicuje. Przyznać muszę, że denerwowała mnie ciągłymi napadami podejrzliwosci wobec jednego czarodzieja (czarodzieje uznawani są w tym świecie, zwłaszcza przez bibliotekarzy za największe zło, przez konszachty z diabłami). Gdyby chciał ją zabić dawno by to zrobił. Dodatkowo jej spostrzegawczość nie była błyskotliwa i to czego czytelnik się już dawno mógł domyślać, ona długo nie dostrzegała.
Postacią godną uwagi jest Nathaniel Thorne oraz jego diabeł i zarazem sługa - Silas. To oni powodują, że ta książka nabiera "koloru" i że uśmiech czytelnikowi zakwita na twarzy, lub po policzkach spływają łzy.
Wątek romantyczny niestety był przewidywalny i cukierkowy, dość typowy dla tego gatunku, dlatego nie będę się nad nim rozwodzić. Uważam, że można to było poprowadzić lepiej.
Pomysł na tę książkę jest niesamowicie dobry, i po każdej kolejnej stronie uświadamiałam sobie genialność tej historii. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z podobnym światem magicznych grymuarow, o różnej skali niebezpieczeństwa. Dodatkowo zachwyciło mnie zakończenie, które pozostawiło trochę gorzkich emocji, ale również i nutkę nadziei na inny, nowy obrót spraw. Kto wie, może będzie drugi tom? Bardzo na to liczę.
Ostrzegam, że w książce czasem pojawiają się błędy gramatyczne lub ortograficzne. Spotkałam się m.in. z "tutaj pisze" zamiast "tutaj jest napisane".
"Magia Cierni" to dobra młodzieżówka fantastyczna. Podąża ona pewnymi schematami, jednak pojawiają się tu również elementy nowatorskie i wyjątkowe. Ta książka mnie sobą oczarowała i jeżeli mogę Wam coś obiecać, to to, że czytając tę książkę nie będziecie mogli być spokojni, gdyż emocje i akcja szaleją tu w najlepsze.
Bycie strażnikiem biblioteki to trudny, niebezpieczny zawód o czym Elisabeth wie, mimo to nie straszne są jej grymuary - magiczne książki o własnym charakterze i duszy, wśród których się wychowała, a jej życiowym celem i marzeniem jest zostać strażnikiem w którejś z Wielkich Bibliotek. Niestety jej plany krzyżuje atak na bibliotekę w Summershall. Dziewczyna znajduje się w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-20
Elle Wittimer jest prawdziwą fanką starej, acz kultowej serii science fiction Starfiled, na której temat prowadzi bloga. Gdy dowiaduje się, że w reprodukcji filmu wystąpi aktor cieszący się sławą wśród filmów dla nastolatek - Darien, jest załamana i uważa to za nieśmieszny żart. Pewnego dnia dowiaduje się również, o konkursie na najlepszy cosplay do ukochanego filmu. Wygrana umożliwiłaby jej ucieczkę z domu, który zmuszona jest dzielić z macochą oraz nieznośnymi przybranymi siostrami.
Darien pęka z radości na myśl o tym, że będzie występował jako główny bohater reprodukcji swojego ulubionego filmu, jednak nękają go również obawy, że nie sprosta zadaniu i zawiedzie nie tylko fanów Starfiled, ale również samego siebie. Owiany sławą aktora dla rozchichotanych nastolatek, krytycy blogów nie zostawiają na nim suchej nitki.
"Geekerella" to reteling znanej dobrze wszystkim historii Kopciuszka. Z tego też względu trop historii jest dosyć przewidywalny, mimo to ja jako czytelnik nie mogłam się oderwać od tej książki. Styl autorki jest lekki, mimo to nie był prosty i infantylny, dzięki czemu książkę, czytało się szybko i przyjemnie.
Bohaterów nie sposób nie polubić. Każdy geek bez wątpienia odnajdzie trochę siebie w tej historii, nie jednego, lecz dwóch prawdziwych fanów, których historia jest zupełnie inna. Od Elle, Dariena i drugoplanowej postaci - Sage, emanuje taka pozytywna energia, że nie byłam w stanie im nic zarzucić.
"Geekerella" to lekka, prosta historia idealna na długie zimowe wieczory. Ta książka wciąga i człowiek prawie nie zauważa, że książka powoli dobiega końca. Angażuje emocjonalnie, zachwyca - podsumowując - świetna młodzieżówka.
Elle Wittimer jest prawdziwą fanką starej, acz kultowej serii science fiction Starfiled, na której temat prowadzi bloga. Gdy dowiaduje się, że w reprodukcji filmu wystąpi aktor cieszący się sławą wśród filmów dla nastolatek - Darien, jest załamana i uważa to za nieśmieszny żart. Pewnego dnia dowiaduje się również, o konkursie na najlepszy cosplay do ukochanego filmu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-07
Leora żyje w świecie, w którym ludzie najważniejsze wydarzenia swojego życia upamiętniają na własnej skórze. Po śmierci skóra wraz z tatuażami zostaje przekształcona w księgę, która ma na celu upamiętnić przodka. Jednak taka droga czeka tylko tych, którzy wiedli dobre i godne zapamiętania życie. Leora, po śmierci ojca, oczekuję, że zostanie on godnie upamietniony. Niestety w trakcie przygotowania ceremonii mającej ocenić życie jej ojca zaczynają pojawiać się komplikacje, a pewność Leory wobec tego, czy dobrze znała własnego ojca, zaczyna przeradzać się w strach i niepokój. Do tego zaczynają nią targać wątpliwości wobec tego, czy w to, co wierzyła i wierzą wszyscy wokół, jest słuszne.
Po tę książkę sięgnęłam głównie dlatego, że zaintrygował mnie pomysł autorki. Choć trochę dziwny, to bez watpienia zasłużył na miano oryginalnego. W książkę mamy do czynienia ze światem o zupełnie innej kulturze. Istnieje w nim kult tatuażu, który mógłby nawet przybrać miano religii. Ludzie i państwo mają obsesje na punkcie tatuaży. Osoby, które postanawiają obrać inną ścieżkę, niż naznaczanie swojej skóry tuszem, są piętnowane i skazywane na gorszy żywot. Pomysł naprawdę brzmiał interesująco, lecz jeżeli chodzi o plusy, to według mnie to by było na tyle.
Najbardziej zawiodło mnie zachowanie głównej bohaterki, które to było męczące i często strasznie dziecinne, jak na nastolatkę wchodząca w "dojrzalszą" cześć swojego życia. Najbardziej rozbarwił mnie moment, w którym to z opresji Leore ratuje jakiś chłopak, wtedy ona chcąc się wymigać mówi "czuje się już lepiej, więc muszę iść do mamy". I nie zrozumcie mnie źle, dzieckiem się jest zawsze, ale w moim odczuciu zabrzmiało to, jakby mówiła to 12-latka, a nie młoda dziewczyna, rozpoczynającą staż w wymarzonej pracy. Zamiast tego autorka mogła napisać, "muszę już wracać do domu, mama pewnie się martwi". Tymczasem Alice Broadwey zastosowała prostsze rozwiązanie, które niestety brzmi nieadekwatnie do wieku głównej bohaterki. Jest to oczywiście jedna z wielu sytuacji, na które natrafiłam w tej książce.
Jako że dialogi nie zawsze brzmią adekwatnie do wieku głównej bohaterki to i też styl autorki nie jest jakiś szczególny. Jest on prosty, lekki. O ile czasem miło jest przeczytać coś lekko napisanego, to tutaj mam wrażenie, że autorka z tym trochę przesadziła.
Do tego zdziwił mnie fakt, że prawie każda postać w tej historii, jest powiązana z "kultem tatuażu". W książce natrafiłam tylko na jednego bohatera, który w pracy nie jest powiązany z tatuażami - piekarza. Reszta to urzędnicy zajmujący się ważeniem dusz, tatuażyści, skórownicy (ludzie oprawiający księgi), ludzie czytający i oceniający tatuaże jeszcze za życia człowieka. Gdy już myślałam, że trafiłam na lekarza - ważny zawód w społeczeństwie - okazało się, że nadzoruje on by dzieci po porodzie były oznakowane we właściwy sposób. Zaczęłam się wówczas, zastanawiać jak takie społeczeństwo funkcjonuje, gdzie są nauczyciele, sprzedawcy, prawnicy, ogrodnicy, pisarze etc. jeżeli prawie każdy robi coś związanego z tatuażami. Oczywiście mogłabym sobie dopowiedzieć, że gdzieś tam ci ludzie istnieją i dopełniają swoją mniejszą lub większą rolę w społeczeństwie, jednak czy o to chodzi w czytaniu? W dopowiadaniu sobie? Jako czytelnik odniosłam wrażenie, że to społeczeństwo jest sztuczne i nienaturalne.
Niestety "Tusz" mnie zawiódł. Oczekiwałam od tej historii czegoś nowego i innowacyjnego. Otrzymałam to, ale ceną była irytująca bohaterka, zbyt prosty jak na mój gust styl autorki, oraz dziwne, jak dla mnie nielogiczne funkcjonowanie społeczeństwa.
Leora żyje w świecie, w którym ludzie najważniejsze wydarzenia swojego życia upamiętniają na własnej skórze. Po śmierci skóra wraz z tatuażami zostaje przekształcona w księgę, która ma na celu upamiętnić przodka. Jednak taka droga czeka tylko tych, którzy wiedli dobre i godne zapamiętania życie. Leora, po śmierci ojca, oczekuję, że zostanie on godnie upamietniony. Niestety...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-27
"Kociarz" to zbiór dwunastu opowiadań, napisanych przez amerykańską autorkę - Kristen Roupenian. Znajdują się w nim najczęściej czytane teksty autorki opublikowane na stronach New York Timesa. Ja styczność z jednym z nich miałam niedawno, kiedy to od wydawnictwa otrzymałam tytułowe opowiadanie. Po jego przeczytaniu postanowiłam sięgnąć po cały zbiór, a dzisiaj wam trochę o nim opowiem.
To, co łączy każde z opowiadań, to uczucie niepokoju, jakie wzbudzają w czytelniku (w tym również we mnie). Autorka nie oszczędza nam makabry i czarnego humoru, co dodaje historiom osobliwego klimatu.
Jednak jeżeli chodzi o podobieństwa między opowiadaniami, to by było na tyle. Każde z nich ma własną odmienną historię mniej lub bardziej niepokojącą. Narracja oraz styl pisania Kristen Roupenian również, zmieniały się z każdą kolejną historią. Oczywiście, każde z opowiadań podobało mi się mniej lub bardziej.
Szczególnie zapamiętałam "Niedobrego chłopca" i "Pudełko od zapałek" które to momentami podchodziły pod horror albo thriller psychologiczny. "Kociarza" i "Miłego chłopca" również zapamiętałam, głównie za to, że wydały mi się brutalnie szczere. Mniej natomiast do gustu przypadły mi "Sardynki", czy "Nocny Biegacz", gdyż nie do końca zrozumiałam celu tych opowiadań.
Ten zbiór jest jedną z osobliwszych lektur przeczytanych przeze mnie w ostatnim czasie. Niestety znalazło się tu kilka opowiadań, które mnie zawiodły. Mimo to uważam, że "Kociarz" to dobry zbiór ze względu na to, że opowiadania te nie są błahe, przesłodzone i kolorowe, lecz brutalne, przygnębiające, często też szczere do bólu.
"Kociarz" to zbiór dwunastu opowiadań, napisanych przez amerykańską autorkę - Kristen Roupenian. Znajdują się w nim najczęściej czytane teksty autorki opublikowane na stronach New York Timesa. Ja styczność z jednym z nich miałam niedawno, kiedy to od wydawnictwa otrzymałam tytułowe opowiadanie. Po jego przeczytaniu postanowiłam sięgnąć po cały zbiór, a dzisiaj wam trochę o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-09
Wojna się skończyła, nie oznacza to jednak, że wszystko się ustatkowało. W iliryjskich obozach panuje chaos i przygnębienie po utracie wojowników. Zaczynają się w nich pojawiać głosy sprzeciwu i buntu wobec rządów Rhysanda. Niepokoje wzbudza również granica między dworem wiosny, a światem ludzi. Jakby tego było mało - niegdyś piękne miasta, teraz leżą w gruzach, a ich odbudowa bez wątpienia zajmie wiele czasu. Zbliża się jednak zimowe przesilenie, podczas którego można naprawić zepsute relacje i umocnić zawarte więzi.
Podczas lektury odniosłam wrażenie, że ta książka niczego nowego do poprzednich trzech książek nie wnosi. Ot co, chwile z życia Feyry. Brakowało mi jakiegokolwiek, ciekawego zwrotu akcji. Zasmucił mnie również fakt, że wątek tyczący się wzrastającego niezadowolenia w obozie Ilyrów nie został rozwinięty. Wielka szkoda, myślę, że mogło z tego być coś naprawdę dobrego, tymczasem dostałam do rąk zmarnowany potencjał.
Nie ukrywam jednak, że mam nadzieję na to, ze Maas w kolejnych tomach (które podobno mają się pojawić) powróci do tego wątku i rozwinie go, nadając mu barwy i charakteru. Myślę, że to zrobi i nie chcę myśleć Inaczej.
Wraz z krótką historią opowiadającą o życiu Feyry i Rhysa po wojnie, znajdziemy dodatek od autorki. Tym dodatkiem jest fragment kolejnej książki, rozgrywającej się w uniwersum fae. Tym razem głównymi bohaterami będą Nesta i Kasjan co bardzo mnie ucieszyło, gdyż zawsze miałam słabość do tej dwójki. Niestety po wojnie relacje między tymi postaciami nie uległy poprawie, a wręcz przeciwnie. Liczę na to, że zmieni się to w nadchodzących tomach.
„Dwór Szronu i Blasku Gwiazd” to książka dla tych, którzy czują niedosyt, po wydarzeniach „Dworu Skrzydeł i Zguby” i pragną więcej chwil z Rhysandem i Feyrą. Nie jest to powieść, która wniesie coś nowego do serii, ale bez wątpienia jest to miły dodatek, w świątecznym klimacie, po który można - ale nie trzeba - sięgnąć.
Wojna się skończyła, nie oznacza to jednak, że wszystko się ustatkowało. W iliryjskich obozach panuje chaos i przygnębienie po utracie wojowników. Zaczynają się w nich pojawiać głosy sprzeciwu i buntu wobec rządów Rhysanda. Niepokoje wzbudza również granica między dworem wiosny, a światem ludzi. Jakby tego było mało - niegdyś piękne miasta, teraz leżą w gruzach, a ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-03
Josie po rodzinnej tragedii poukładała sobie życie i teraz chce tylko zapomnieć o przeszłości. Niestety zabójstwo ojca, wstąpienie matki do sekty oraz jej porywcza i buntownicza siostra tak łatwo nie pójdą w zapomnienie. Pewna dziennikarka - Poppy Parnel, za sprawą podcastu postanawia zrobić z przeszłości bohaterki wielkie kryminalne show.
Po tej książce spodziewałam się mocnej dawki emocji i niespodziewanych obrotów akcji. Tych drugich niestety mi zabrakło, a do tego nietrudno było mi wpaść na właściwy trop. Natomiast emocji tutaj na pewno nie brakowało. Zwłaszcza w drugiej połowie, w której trakcie zaczęłam lubić główną bohaterkę, oraz przeżywać wraz z nią różnej kategorii emocje, od złości aż po smutek.
Jak przed chwilą wspomniałam, na początku niezbyt polubiłam Josie. Nie podobało mi się to, że to była kolejna bohaterka, która miała trudność z wyjawieniem chłopakowi swojej trudnej przeszłości, przez co chłopak dowiadywać musiał się sam, przez jakieś dziwne zbiegi okoliczności. Do tego irracjonalny sposób jej myślenia, często przyprawiał mnie o białą gorączkę. Jednak po tym, jak prawda wyszła na jaw (bo wierzcie, że prawda zawsze wychodzi na jaw), powoli moja irytacja zaczęła mijać, a zastąpiona została zrozumieniem dla bohaterki.
Postacią, która mnie zawiodła była postać Caleba - chłopaka Josie. Jego osobowość jest płytka i mam wrażenie, że autorka zapomniała go rozbudować. Jego rola w tej książce sprowadza się jedynie do tego, że jest chłopakiem Josie. Bohaterka twierdzi, że jest on nadwyraz dobry i kochający, bez wad ale dowody pojawiają się zaledwie kilka razy, przez co nawet jego skromna osobowość nie odnajduje potwierdzenia w rzeczywistości, przez co wydał mi się jeszcze bardziej nijaki.
"Czy już zasnęłaś" to emocjonująca powieść, z kilkoma mankamentami. Urzekla mnie pomysłem i wciągającą akcją, choć trochę przewidywalną. Nie jest to może najlepsza powieść przeczytana przeze mnie w ostatnim czasie, ale mogę was zapewnić, że do złych również nie należy.
Josie po rodzinnej tragedii poukładała sobie życie i teraz chce tylko zapomnieć o przeszłości. Niestety zabójstwo ojca, wstąpienie matki do sekty oraz jej porywcza i buntownicza siostra tak łatwo nie pójdą w zapomnienie. Pewna dziennikarka - Poppy Parnel, za sprawą podcastu postanawia zrobić z przeszłości bohaterki wielkie kryminalne show.
Po tej książce spodziewałam się...
Kiedyś Red, Leo, Rose i Naomi byli zagubionymi nastolatkami. Gdy przez pewien zbieg okoliczności poznali się i odkryli swoje umiejętności, postanowili założyć zespół – Mirror, Mirror. Po stworzeniu zespołu nagle wszystko zaczęło się układać, wreszcie odnaleźli cząstkę siebie, a razem mogli zapomnieć o swoich problemach. Wszystko było idealne. Do czasu.
Gdy ich przyjaciółka Naomi, ginie w nieznanych okolicznościach, wszyscy zaczynają jej szukać. Parę tygodni po zaginięciu dziewczyny, zostaje ona odnaleziona nieprzytomna w rzece. Policja podejrzewa, że to była nieudana próba samobójcza. Zaczynają chodzić przeróżne pogłoski, jednak przyjaciele dziewczyny nie dają im wiary. Znali Naomi, wiedzieliby, gdyby coś było nie tak. Postanawiają ją odwiedzić w szpitalu, gdzie Red odkrywa na nadgarstku dziewczyny podejrzany tatuaż.
Dlatego też Red wraz z uzdolnioną komputerowo siostrą Naomi – Ash, zaczynają węszyć wokół sprawy, odkrywając coraz to dziwniejsze i przerażające fakty. Tymczasem Mirror, Mirror zaczyna się rozpadać. Rose coraz bardziej odsuwa się od przyjaciół, a Leo zaczyna mieć kłopoty w domu.
Kim jest sprawcą całego zamieszania?
Czy zespół się rozpadnie?
Ciekawe w tej pozycji jest pokazanie „nastoletniego świata”. Każdy bohater w tej książce ma jakiś problem, Red ma w rodzinie matkę alkoholiczkę i ojca, którego nigdy nie ma w domu, Leo jest manipulowany przez brata, Rose zmaga się z trudną przeszłością, a Naomi cóż, leży nieprzytomna w szpitalu. W tej książce mowa o braku akceptacji, chęci zwrócenia na siebie uwagi, wykorzystaniu itd.
Nie będę wiele się rozwodzić nad bohaterami, bo jest ich całkiem sporo. Warto jednak wspomnieć o Red, najbardziej uroczej postaci w tej książce oraz Rose - całkowitym przeciwieństwie Red'a. Red jest to wzór prawdziwego przyjaciela. Jest troskliwy, zawsze chętnie wysłucha drugą osobę i pomimo własnych problemów bardzo często pomaga innym. Za to nie mogłam znieść Rose, ciągle miała jakieś humorki i huśtawki nastrojów, przez co odbijało się to na innych. Kojarzyła mi się z rozkapryszoną, bogatą nastolatką.
Mirror, Mirror jak już mogliście wywnioskować, posiada dwa główne wątki – jeden skupia się na zaginięciu Naomi, a drugi na życiu głównych bohaterów. O ile ten pierwszy był ciekawy, aczkolwiek na pewno mało oryginalny i bardzo przewidywalny, to ten drugi był świetny! W samym środku powieści znalazł się taki plot twist, że musiałam więcej niż raz przeczytać jedno zdanie.
Tytuł ten, był również w stanie mnie rozśmieszyć, a styl autorek był całkiem przyjemny. Inaczej mówiąc, powieść ta została napisana jak na młodzieżówkę przystało. Książkę bardzo szybko mi się czytało i skończyłam ją w ciągu dwóch dni, co u mnie jest naprawdę rzadkością :D
Mirror,Mirror jest to książka, która mile mnie zaskoczyła. Postacie miały swój charakter, a rzeczywistość jaką chciały pokazać autorki została według mnie właściwie ujęta. Chciałabym jednak podkreślić, że nie każdemu ta pozycja się spodoba.
Kiedyś Red, Leo, Rose i Naomi byli zagubionymi nastolatkami. Gdy przez pewien zbieg okoliczności poznali się i odkryli swoje umiejętności, postanowili założyć zespół – Mirror, Mirror. Po stworzeniu zespołu nagle wszystko zaczęło się układać, wreszcie odnaleźli cząstkę siebie, a razem mogli zapomnieć o swoich problemach. Wszystko było idealne. Do czasu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toGdy ich przyjaciółka...