-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
Rok 2017 zsyła w moje ręce coraz więcej znakomitych pozycji literackich. To już kolejny debiut, który jest rewelacyjny i gdyby nie wzmianka o tym, byłabym pewna, że australijska autorka ma na swoim koncie znacznie więcej wydanych powieści. Naprawdę momentami coraz ciężej mi uwierzyć, że debiut może być aż tak dobry! Ale jak się okazuje, może. Oj może.
Bardzo ciekawym zabiegiem było poprowadzenie narracji. Historię poznajemy z perspektywy prawdziwej Rebeki oraz dziewczyny, która się za nią podszyła. Dzięki temu poznajemy znacznie więcej szczegółów, a napięcie z każdą kolejną stroną staje się większe. Taki zabieg pozwala również na lepszą kreację bohaterów, która tutaj jest rewelacyjna. Autorka postarała się o zadbanie o szczegóły w książce, która nie jest zbyt obszerna. Objętość widać nie gra roli, gdy autor zna się na tym, co robi.
Książkę czyta się szalenie szybko i bardzo przyjemnie. Anna Snoekstra ma bardzo lekkie pióro i plastyczny język. Potrafi nadać swojej historii bardzo dobre tempo, które stale rośnie. Wartka akcja pozytywnie wpływa na odbiór treści. Autorka umiejętnie wplata coraz to nowsze, zaskakujące i podnoszące ciśnienie sytuacje bawiąc się z czytelnikami w kotka i myszkę. Kiedy już dochodzimy do momentu, w którym jesteśmy w stanie stwierdzić "to będzie tak!" okazuje, się, że wcale tak nie będzie, a pisarka po raz kolejny wbija czytelnika w fotel prezentując swoją wizję.
Problemem wielu kryminałów jest powielenie schematu, brak oryginalnego pomysłu lub po prostu mdła fabuła, która ani nie interesuje, ani nie wprowadza niczego nowego. Anna Snoekstra debiutując udowodniła, że jeszcze wiele w dziedzinie kryminałów nie zostało powiedziane.Co ciekawsze, momentami nachodziły mnie myśli, że nie jest to wymyślna historia spisana na karty powieści i już. Odnosiłam wrażenie, że historia Rebeki i jej następczyni oraz całej rodziny jest bardzo prawdziwa i pomimo jej nierealności, jest bardzo realna.
Córeczka to jedna z tych historii, których się nie zapomina. Jest to książka, która utrzymuje napięcie, podnosi ciśnienie i dostarcza dreszczyku fanom kryminałów i thrillerów. To również opowieść, którą szczerze mogę polecić osobom, które w tym gatunku się nie lubują, jednak mają ochotę sięgnąć po coś nowego i dobrego. Córeczka z całą pewnością wszystkim dostarczy niezapomnianych emocji. Polecam!
Rok 2017 zsyła w moje ręce coraz więcej znakomitych pozycji literackich. To już kolejny debiut, który jest rewelacyjny i gdyby nie wzmianka o tym, byłabym pewna, że australijska autorka ma na swoim koncie znacznie więcej wydanych powieści. Naprawdę momentami coraz ciężej mi uwierzyć, że debiut może być aż tak dobry! Ale jak się okazuje, może. Oj może.
Bardzo ciekawym...
Tak bardzo czekałam na ostatni tom przygód Salli i Jacka i tak bardzo nie wiem, co mam Wam przekazać. I jak najlepiej to uczynić? Naprawdę nie wiem...
Fioletowa część jest ostatnią książką, zamykającą kolorowy cykl, jednak dla mnie nie jest to koniec. Zdecydowanie nie! Tak ta historia zakończyć się po prostu nie może! Nie i już! Nie wiem jak i kiedy Magdalena Kozioł to zrobi, ale ja czekam na kolejną część. I nie ważne, czy okładka będzie różowa, miętowa, brązowa, czarna, czy nawet kolorowa niczym tęcza. Ja żądam tomu ósmego! Dlaczego? Musicie przeczytać tę część, wtedy będziecie wiedzieć. Tak zakończyć tej powieści po prostu nie można.
52 kolory życia opisywałam już sześć razy. Każda kolejna część jest doskonalsza. Autorka fantastycznie poradziła sobie ze wszystkim. Zaczynając od pomysłu, przez stworzenie fabuły, stronę językową, stylistyczną, po okładkę i "nieszczęsne" zakończenie. Czytając powieść widzimy, jak pisarka z każdą kolejną się rozwija. Cieszę się, że przyjmowała konstruktywną krytykę i korzystała ze wszelkich wskazanych rad. Porównując tom pierwszy i ostatni widać olbrzymią różnicę! To coś niesamowitego, uczestniczyć w rozwoju pisarza, który wkłada w swoje dzieło całe serce i duszę. To tak, jakby dzielił się z nami całym sobą.
Cóż Wam mogę więcej powiedzieć o samej książce? Tym razem pojawia się znacznie więcej opisów. Odniosłam wrażenie, że tym tomem autorka próbuje wskazać swoim czytelnikom pewne prawdy życiowe, porady i wskazówki, jakie można usłyszeć od najlepszej przyjaciółki.
Pierwszy raz tak zżyłam się z całą serią książek. Jest ona dla mnie bardzo ważna i choć nie jest perfekcyjna w 100%, to wiem, że będę do niej wracać. Magdalena Kozioł za pomocą 52 kolorów życia pokazała, że warto walczyć o swoje, spełniać marzenia i dążyć do tego, by osiągnąć zamierzony cel.
Tym razem nie mogę za dużo napisać o treści. Bohaterów już poznaliście, gdyż wszyscy pojawiali się w poprzednich częściach. Gdybym chciała cokolwiek napisać o losie któregokolwiek z nich - zdradziłabym zakończenie, a tego zrobić nie mogę. Jedno jest pewne: zakończenie zaskakuje i jestem pewna, że większość z Was nie uwierzy w to, że nastał koniec...
52 kolory życia to niesamowicie barwna i uczuciowa seria, która wyszła spod pióra Magdaleny Kozioł. Momentami bawi, ale i wzrusza. Skłania do refleksji i zadumy. Sprawia, że ma się ochotę wziąć od razu życie w swoje ręce, by mogły ziścić się marzenia. Lekka, przyjemna, ciepła, słodka, lecz doprawiona nutką goryczy powieść o sile miłości, która musi zmierzyć się z zakrętami życia. Polecam!
http://www.kraina-ksiazka-zwana.pl/2017/03/52-kolory-zycia-tom-vii-magdalena-kozio.html
Tak bardzo czekałam na ostatni tom przygód Salli i Jacka i tak bardzo nie wiem, co mam Wam przekazać. I jak najlepiej to uczynić? Naprawdę nie wiem...
Fioletowa część jest ostatnią książką, zamykającą kolorowy cykl, jednak dla mnie nie jest to koniec. Zdecydowanie nie! Tak ta historia zakończyć się po prostu nie może! Nie i już! Nie wiem jak i kiedy Magdalena Kozioł...
Są takie książki, obok których nie można przejść obojętnie. Carpe diem zdecydowanie jest jedną z nich! To opowieść o wielkiej przyjaźni, miłości, trosce, chorobie, walce o życie i o docenianiu go. To szalenie emocjonalna powieść, która poruszyła wszelkie możliwe uczucia, fundując emocjonalny rollercoaster! O tej historii nie da się pisać. Trzeba ją przeżyć razem z fantastycznymi bohaterami, którzy sprawiają, że powieść ożywa. Przygotujcie chusteczki, z całą pewnością z nich skorzystacie! Polecam gorąco!!!
Pełna recenzja tutaj: http://www.kraina-ksiazka-zwana.pl/2017/03/carpe-diem-diane-rose-recenzja.html
Są takie książki, obok których nie można przejść obojętnie. Carpe diem zdecydowanie jest jedną z nich! To opowieść o wielkiej przyjaźni, miłości, trosce, chorobie, walce o życie i o docenianiu go. To szalenie emocjonalna powieść, która poruszyła wszelkie możliwe uczucia, fundując emocjonalny rollercoaster! O tej historii nie da się pisać. Trzeba ją przeżyć razem z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Siedem spódnic Alicji to lekka, przyjemna, ciepła i przepełniona uczuciami powieść o pięknej miłości i malowniczych krainach. To książka, która może być skierowana zarówno do starszego, jak i młodszego odbiorcy. Słodko - gorzka opowieść, która wzrusza, ale i bawi. Polecam!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/siedem-spodnic-alicji-joanna-jurgaa.html
Siedem spódnic Alicji to lekka, przyjemna, ciepła i przepełniona uczuciami powieść o pięknej miłości i malowniczych krainach. To książka, która może być skierowana zarówno do starszego, jak i młodszego odbiorcy. Słodko - gorzka opowieść, która wzrusza, ale i bawi. Polecam!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/siedem-spodnic-alicji-joanna-jurgaa.html
Dwór mgieł i furii to jedna z najlepszych kontynuacji, jakie miałam okazję czytać! Porywa czytelnika do fantastycznego świata, w którym czai się niemal wszystko! Autorka funduje ogrom emocji, po których bardzo ciężko się pozbierać. Seria Dwór cierni i róż to jedna z najwspanialszych serii, jakie miałam okazję poznać. Mistrzostwo! Polecam gorąco, bardzo gorąco!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/dwor-mgie-i-furii-sarah-j-maas-recenzja.html
Dwór mgieł i furii to jedna z najlepszych kontynuacji, jakie miałam okazję czytać! Porywa czytelnika do fantastycznego świata, w którym czai się niemal wszystko! Autorka funduje ogrom emocji, po których bardzo ciężko się pozbierać. Seria Dwór cierni i róż to jedna z najwspanialszych serii, jakie miałam okazję poznać. Mistrzostwo! Polecam gorąco, bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Twórczość Alka Rogozińskiego zaczęłam poznawać od jego przedostatniej książki, Jak Cię zabić, kochanie? Po jej lekturze wiedziałam, że z niecierpliwością będę wyczekiwać premiery kolejnej, tym razem rozpoczynającej serię RóżaKrull na tropie. Muszę też wrócić do poprzednich dzieł autora, jednak najpierw słów kilka o najnowszej, najświeższej, najcieplejszej...
Autorka powieści kryminalnych, Róża Krull, otrzymuje zaproszenie na zjazd pisarzy, odbywający się we dworku pod Krakowem. Już pierwszego dnia jej koleżanka po piórze zostaje otruta. Wszystko wskazuje na to, że morderca, który zostawił na miejscu zbrodni czarną różę, wciela w życie fabułę jednej z powieści Krull. A inni zaproszeni pisarze wcale nie są tak niewinni, jak się wydaje...
Na tę książkę czekałam z wielką niecierpliwością, ale i... obawą! Tak, obawą. Wiecie jak to jest, kiedy czasami fascynacja nad powieściami jakiegoś autora sięga zenitu, po czym okazuje się, że nowe dzieło, to gniot totalny, którego nie powinno się wydawać. Nie żebym wątpiła w umiejętności Alka Rogozińskiego. Co to, to nie, ale jednak obawa jakaś była.
W końcu książka po wielkich trudach dotarła do mnie na wyspy, a mi nie pozostało nic innego, jak sprawdzić co nasz drogi autor znów nawymyślał.
Na samym początku Alek Rogoziński zapoznaje czytelników ze swoimi bohaterami. Uprzedza, że będzie ich dużo i... nie kłamie. Chyba po cichu liczyłam na to, że będzie ich mniej, żeby czasem o kimś nie zapomnieć i po prostu się w nich połapać. Okazuje się jednak, że część z nich jest naprawdę mało ważna i gdyby nie to, że sam autor zwrócił uwagę na ilość bohaterów, przymknęłabym na to oko. Tych najważniejszych pamiętam doskonale i to jest najważniejsze. Co ciekawsze - obawiałam się, czy i tym razem styl autora wpasuje się w mój gust, a tu śmiałam się przy samym wspomnianym opisie bohaterów. Czy to już mistrzostwo?
Zatrzymując się jeszcze chwilkę na samym początku książki warto zwrócić uwagę na "oświadczenie", jakie zamieścił autor:
Uroczyście oświadczam, że wszystkie postaci - poza kilkoma moimi ukochanymi gwiazdami, które mam nadzieję nie obrażą się, że je wymieniłem z nazwiska - oraz wydarzenia opisane w tej książce są wytworem mojej wybujałej fantazji. (...) A już na pewno nikt nikogo w świecie literackim nie prześladuje i nie morduje, bo wszyscy się kochamy i nikt z nas nie jest zazdrosny o sukcesy kogoś innego. Uwierzyliście...?
No własnie, uwierzyliście? Bo ja nie! Po przeczytaniu książki odniosłam wrażenie, że w kilku bohaterach odnajduję cechy znanych mi literatów, a niektóre wydarzenia (afery) właściwie mogły mieć miejsce w rzeczywistości. I te niektóre imiona!
Autor opisuje literacki światek z dużym dystansem. W końcu pisze o własnym otoczeniu, w którym czuje się jak ryba w wodzie. Lekko przerysowany, karykaturalny, ale pomimo tego wszystkiego w pewnym stopniu prawdziwy. Jestem pewna, że inaczej mogą tę powieść odebrać czytelnicy, inaczej recenzenci, czy autorzy. Rozmawiałam ostatnio z koleżanką, która szybciej przeczytała niż ja Do trzech razy śmierć. Na pytanie: "jak wrażenia?", odpowiedziała: "naprawdę dobra, ale ta poprzednia bardziej mi się podobała". W moim odczuciu obie są równie dobre. Dlaczego? Ponieważ każda z nich mówi o czymś innym. O zupełnie różnych środowiskach, z czego to drugie nie każdemu jest znane od wewnątrz.
Bardzo ciekawym zabiegiem okazało się umieszczenie na kartach książki trzech (chyba wszystkim znanych) blogerek książkowych: Ruda, Dama Karo i Wiola. Myślę, że to niezła frajda dla dziewczyn, czytać o sobie, szczególnie, że w dużym stopniu przyczyniają się do rozwiązania zagadki. W każdym bądź razie autor przedstawił blogerki w bardzo dobrym świetle. Ciekawe jak wyglądałaby jego kryminalna komedia osadzona bezpośrednio w blogosferze? Myślę, że zabójstw mogłoby być więcej niż samych bohaterów!
Alek Rogoziński pisze o literackim światku w sposób prześmiewczy, lecz z umiarem. Nikogo nie obraża, a raczej na każdej twarzy wywołuje uśmiech. Zbrodnie nie są perfekcyjnie opisane? Nie leje się krew strumieniami? A no nie! Właściwie nie widzę takiej potrzeby. Nie jest to kryminał, lecz komedia kryminalna. Ja się przy niej bawiłam świetnie i mając nauczkę po poprzedniej książce autora - tej nie czytałam karmiąc córeczkę. Wolałam uniknąć powtórnego pogryzienia...
Na co liczyłam sięgając po tę książkę? Na dużą dawkę rozrywki, bawiących wstawek i ciekawej intrygi. Dostałam to wszystko, a nawet i więcej, bowiem na wspomnienie kilku ulubionych scen w dalszym ciągu uśmiecham się sama do siebie. I jeszcze to zakończenie... Już nie mogę się doczekać, kiedy kolejna część ujrzy światło dzienne, a ona dopiero się pisze. Nienawidzę! Nienawidzę tego oczekiwania, zacierania rączek, wertowania posiadanej już książki od przodu do tyłu, od tyłu do przodu i długiego, zbyt długiego czekania. Dobre serie powinny być wydawane hurtowo, a ta zapowiada się fenomenalnie!
Do trzech razy śmierć to wspaniała lektura na chłodne wieczory, która niejednego rozbawi do łez. U innych wywoła tylko lekki uśmieszek, za to zdecydowanie na bardzo długo. Autor wprowadza czytelników do literackiego światka, w którym tak do końca nie wiadomo, co jest czystą fikcją, a co nutką najprawdziwszej prawdy! Oceńcie sami. Mi nie pozostaje nic innego, jak szczerze polecić!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/do-trzech-razy-smierc-alek-rogozinski.html
Twórczość Alka Rogozińskiego zaczęłam poznawać od jego przedostatniej książki, Jak Cię zabić, kochanie? Po jej lekturze wiedziałam, że z niecierpliwością będę wyczekiwać premiery kolejnej, tym razem rozpoczynającej serię RóżaKrull na tropie. Muszę też wrócić do poprzednich dzieł autora, jednak najpierw słów kilka o najnowszej, najświeższej, najcieplejszej...
Autorka...
Książeczki z serii Opowieści z Arendelle to idealne publikacje dla fanów Krainy Lodu. Zachwycą one zarówno dziewczynki, jak i chłopców. Piękne ilustracje przeniosą nasze małe pociechy do magicznego Arendelle, a bohaterowie sprawia, że czytanie stanie się czystą przyjemnością. Zdecydowanie polecam!
Pełna recenzja na: http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/kryszta-buldy-i-wynalazek-oakena.html
Książeczki z serii Opowieści z Arendelle to idealne publikacje dla fanów Krainy Lodu. Zachwycą one zarówno dziewczynki, jak i chłopców. Piękne ilustracje przeniosą nasze małe pociechy do magicznego Arendelle, a bohaterowie sprawia, że czytanie stanie się czystą przyjemnością. Zdecydowanie polecam!
Pełna recenzja na:...
Książeczki z serii Opowieści z Arendelle to idealne publikacje dla fanów Krainy Lodu. Zachwycą one zarówno dziewczynki, jak i chłopców. Piękne ilustracje przeniosą nasze małe pociechy do magicznego Arendelle, a bohaterowie sprawia, że czytanie stanie się czystą przyjemnością. Zdecydowanie polecam!
Pełna recenzja na: http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/kryszta-buldy-i-wynalazek-oakena.html
Książeczki z serii Opowieści z Arendelle to idealne publikacje dla fanów Krainy Lodu. Zachwycą one zarówno dziewczynki, jak i chłopców. Piękne ilustracje przeniosą nasze małe pociechy do magicznego Arendelle, a bohaterowie sprawia, że czytanie stanie się czystą przyjemnością. Zdecydowanie polecam!
Pełna recenzja na:...
Do dnia dzisiejszego pamiętam moje pierwsze spotkanie z Januszem Leonem Wiśniewskim. Jego debiutancka powieść Samotność w sieci zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie spodziewałam się wtedy tak dobrej, mocnej i emocjonalnej historii napisanej przez mężczyznę. Autor ma na swoim koncie wiele znanych publikacji, między innymi: Bikini, Na fejsie z moim synem, Miłość i inne dysonanse oraz Grand. Niestety z żadną z nich nie było dane mi się poznać.
Eksplozje to zbiór szesnastu opowiadań, z których osiem napisał Wiśniewski, a pozostałe są odpowiedzią zaproszonych do dialogu autorów. Eksplozje to bliźniacza siostra Kulminacji, które zostały wydane kilka lat temu. W tej pierwszej odpowiedzi udzieliły panie, a tym razem panowie: Tomasz Jasturn, Daniel Odija, A J Garyel, Alek Rogoziński, Igor Brejdygant, Jacek Melchior, Paweł Paliński, Ahsan Ridha Hassa. Zapraszając innych autorów do wydania jednej wspólnej książki Janusz Leon Wiśniewski musiał liczyć się z tym, że nie będą one na równym poziomie. Autorzy odpowiadają na teksty Wiśniewskiego lub niejednokrotnie je kontynuują. Jest w tym coś magicznego, bowiem dzięki takiemu zabiegowi każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie.
Nie miałam okazji poznać Kulminacji, dlatego nie mogę stwierdzić, która z książek jest lepsza. Z jednej strony żałuję, z drugiej jednak się cieszę. Dlaczego? O ile opowiadania zaproszonych autorów są czymś nowym, świeżym i nieznanym, to teksty Pana Janusza są te same, które były już zebrane w Kumulacjach. Identyczne. Fakt, nie znałam ich wcześniej i muszę przyznać, że czytałam je z wielkim zaciekawieniem. Gdybym jednak najpierw poznała wspomniane Kulminacje, byłabym po prostu zła. Nigdzie nie znalazłam choćby małej wzmianki o tym, że to te same opowiadania. Fani autora mogą poczuć się zniesmaczeni i w pewien sposób oszukani. Ja bym się tak poczuła. Żałuję, że w obu książkach nie ma odrębnych opowiadań, ponieważ teraz nie mam ochoty sięgnąć po poprzednią książkę.
Z pośród opowiadań Wiśniewskiego, najbardziej poruszyło mnie Syndrom przekleństwa Undine, w którym strach, ból i choroba wiodą pierwsze skrzypce. Jestem pewna, że to opowiadanie zostanie w mojej pamięci na długo. Kolejny tekst, który tym razem wzbudził we mnie smutek, to Anoreksia nervosa, która opowiada o tęsknocie i bardzo niesprawiedliwym życiu. Najbardziej jednak moje serce poruszyła inna historia. Jestem też pewna, że tak samo jak ja zareaguje na nie każda matka. Mam tutaj na myśli Krew, która opowiada o krzywdzie wyrządzonej dziecku. Bezbronnej i niwinnej istocie.
Omawiana dziś książka to też opowieści zaproszonych gości. Bezapelacyjnie moja ulubiona należy do Alka Rogozińskiego - Jeden dzień w Sarajewie. Autora miałam już okazję poznać podczas lektury komedii kryminalnej Jak cię zabić, kochanie? i aktualnie czytam Do trzech razy śmierć. Opowiadanie jednak jest zupełnie inne, choć równie dobre, a jego zakończenie zdecydowanie zaskakujące. Na drugim miejscu uplasował się według mnie Ahsan Ridha Hassan z Drugim samobójstwem Magdaleny. Najsłabiej wypadła opowieść Zmarszczki wszechświata należąca do Jacka Melchiora, która w moim odczuciu była po prostu nudna.
Eksplozje to zbiór niezmiernie ciekawych i różnych opowiadań, w których głównymi bohaterkami są kobiety. Jest to książka poruszająca bardzo różne tematy. Od miłości, tęsknoty, samotności, po ból chorobę i krzywdę. Osobiście spędziłam z nią bardzo miłe chwile i chętnie wrócę jeszcze do niektórych opowiadań. Należy jednak pamiętać, że teksty Janusza Leona Wiśniewskiego już były, więc jeśli ktoś liczy na coś nowego, to się rozczaruje. Wszystkim pozostałym polecam.
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/eksplozje-janusz-leon-wisniewski-i-inni_7.html
Do dnia dzisiejszego pamiętam moje pierwsze spotkanie z Januszem Leonem Wiśniewskim. Jego debiutancka powieść Samotność w sieci zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie spodziewałam się wtedy tak dobrej, mocnej i emocjonalnej historii napisanej przez mężczyznę. Autor ma na swoim koncie wiele znanych publikacji, między innymi: Bikini, Na fejsie z moim synem, Miłość i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dobrawa Przemyślidka jest utkana niczym patchwork. Z kawałków rozmaitych tkanin - delikatnych, miękkich, bogatych i zwyczajnych, prostych, nawet szorstkich... Rozmaite desenie i faktury tworzą portret kobiety niepospolitej i tajemniczej, więc autorka ma nadzieję, że jej kolejna bohaterka zasłuży na zainteresowanie i sympatię czytelników.
Po lekturze tej powieści mam bardzo mieszane uczucia. Bardzo. Z jednej strony naprawdę bardzo mi się podobała, ale z drugiej... O tym może za chwilę. Zacznijmy od początku.
Dobrawa pisze cv to już trzecia książka, która wyszła spod pióra Janiny Lesiak. Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej było najsłabszym dziełem. Z kolei w Miłosnej karecie Anny J. widać było znaczną poprawę języka, stylu i wczucia się w językową część dzieła. I tu w akcję wkracza Dobrawa...
Najnowsza powieść autorki pod względem językowym, stylistycznym i fabularnym jest najlepsza ze wszystkich dotychczasowych. Czyta się ją bardzo przyjemnie i szybko. Treść pochłania bez opamiętania i nie wiadomo kiedy czytamy ostatnie zdanie. Fakt, że książka jest cieniutka, jednak czytałam już cieńsze, które zajmowały mi znacznie więcej czasu. Dlatego też pod tym względem biję autorce brawa.
Bardzo plastyczny język, wartka akcja i piękne obrazy to jednak nie wszystko. Tym razem mocno zwróciłam uwagę na ramy gatunkowe. Dobrawa pisze cv nie jest powieścią obyczajową, a historyczną. To biografia historyczna jednej z ważniejszych kobiecych postaci w dziejach Polski. Od takiej książki wymagam przede wszystkim zgodności faktów historycznych, a tutaj było z nimi niestety różnie. W powieści, kiedy Dobrawa poślubia Mieszka, jest już matką. Właściwie jest to możliwe, jednak nie w tym największy problem. Na kartach książki jest już matką Guncelina-Ekkeharda, kiedy to dwie zupełnie różne osoby. Są to bracia, nie jedna osoba. Pominę drobne potknięcia, które w tej powieści powinny być sprawdzone i dokładnie opisane. Zwrócę uwagę na coś, co nie daje mi spokoju. Autorka podczas rozmów z małym jeszcze Bolesławem opowiada mu o jego siostrze, Adelajdzie. Z historycznego punktu widzenia, teoria o jej istnieniu została już obalona. Jeśli jednak nawet taka postać była naprawdę, to jakim cudem Dobrawa w 970 roku może mówić Młodemu Bolesławowi, że "dała Węgrom pierwszego świętego i króla"? Stefan mniej więcej w tym momencie przecież się dopiero rodził... Koronowany został w 1000/1001 roku, a kanonizowany w 1083... Drobne niedociągnięcia potrafią razić w oczy. Mam jednak świadomość, że wielu ludzi nie zwróci na to uwagi, ponieważ nie znają dat, naszych wierzeń, czy historii. Sama nie jestem w tej dziedzinie znawcą. Właściwie bardzo mało wiem. Tutaj jednak coś mi nie pasowało i postanowiłam to sprawdzić. Szkoda, wielka szkoda. Uważam, że autorka mogłaby dokładniej zagłębić się w naszą historię, wierzenia i mitologię Słowian i stworzyć na jej podstawie naprawdę fantastyczną powieść historyczną. Dobrawa jest ku temu świetnym materiałem.
Dobrawa pisze cv to kolejna powieść, która wyszła spod pióra Janiny Lesiak. Pod względem językowym i stylistycznym jest bardzo dobra! Fabuła wciąga czytelnika i zachwyca plastycznymi obrazami. Fani powieści historycznych i znawcy naszej przeszłości mogą się w niej jednak doszukać niejasności i kontrowersji. Nie polecam, nie odradzam. Wiem jednak, że tematyka jest bardzo ciekawa i chętnie będę zgłębiać jej zakamarki.
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/dobrawa-pisze-cv-janina-lesiak-recenzja.html
Dobrawa Przemyślidka jest utkana niczym patchwork. Z kawałków rozmaitych tkanin - delikatnych, miękkich, bogatych i zwyczajnych, prostych, nawet szorstkich... Rozmaite desenie i faktury tworzą portret kobiety niepospolitej i tajemniczej, więc autorka ma nadzieję, że jej kolejna bohaterka zasłuży na zainteresowanie i sympatię czytelników.
Po lekturze tej powieści mam...
Masz 21 lat i zaczynasz wszystko od początku w obcym miejscu, z nowym imieniem i nowym życiem. Aż nadchodzi dzień, w którym nieznajomy mówi ci, że jesteś potomkinią Krwawej Hrabiny Elżbiety Batory, największej morderczyni wszech czasów. I jesteś ścigana. Nie wierzysz mu, dopóki zabójca naprawdę się nie pojawia. Uciekasz. Wszystkie odpowiedzi leżą w przeszłości, którą postanowiłaś pogrzebać. Tylko jedno wiesz na pewno: twoi bliscy zginą, jeśli nie odzyskasz utraconych wspomnień. Jednak by ocalić innych, musisz najpierw sama nie dać się zabić...
Do sięgnięcia po tę książkę najbardziej skłonił mnie motyw Elżbiety Batory, który już niejednokrotnie był wykorzystywany w literaturze i sztuce, jednak jeszcze nie trafiłam na ten motyw w literaturze młodzieżowej. Hrabina jest postacią, która od zawsze intrygowała. Była piękną, bogatą i władczą kobietą. Z czasem jednak zaczęła się starzeć, a uroda przemijać. Elżbieta zaczęła wierzyć, że krew z młodych dziewic wpłynie na poprawę jej wyglądu. Zaczęły się mordy. Najpierw na służących, później już nawet na szlachciankach. Hrabina Elżbieta ma na swoim koncie sześćset pięćdziesiąt ofiar. Za karę została zamurowana żywcem i prawdopodobnie miesiąc później zmarła. Ta historia pełna jest niedopowiedzeń i luk, które fascynują artystów.
Emily na własne życzenie dokonała zabiegu wymazania pamięci. Zrobiła to aby chronić zarówno siebie, jak i bliskich. Dowiaduje się tego z listu, który sama sobie zostawiła. Okazuje się, że Emily jest potomkinią Krwawej Hrabiny, Elżbiety Batory. Właśnie poprzez więzy rodzinne dziewczyna narażona jest na niebezpieczeństwo. Od lat kolejne pokolenia Elżbiety są likwidowane przez Dziedziców.
Jak to zwykle bywa przy fantastyce, obawiałam się tej pozycji, jednak chęć poznania kolejnej intrygi z postacią Elżbiety Batory była silniejsza i zabrałam się za lekturę. Przepadłam niemalże od pierwszej strony. Autorka niezwykle umiejętnie prowadzi akcję, przenosząc czytelnika do zupełnie innego świata. Tosca Lee nie odkrywa wszystkich kart na raz. Robi to stopniowo, ciągle podsycając napięcie i zaciekawienie. Język, jakim posługuje się pisarka jest prosty i łatwy w odbiorze, a wszelkie prawa i zasady panujące w świecie Potomków są dokładnie wytłumaczone. Z całą pewnością mocną stroną powieści są jej bohaterowie, którzy są znakomicie wykreowani. Autorka zadbała o najdrobniejsze detale, które sprawiają, że postacie są żywe i dynamiczne. Tosca Lee wielokrotnie bawi się z czytelnikami w kotka i myszkę, wodząc ich za nos i wyprowadzając w ślepe zaułki.
Potomkowie to znakomicie zapowiadająca się seria młodzieżowa, która wciąga od pierwszej strony i nie pozwala odłożyć książki choćby na moment. Fantastyczne połączenie wątków historycznych, legend i współczesnego świata w jednej powieści! Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę każdemu, kto ma ochotę na chwilę oderwać się od codzienności i poznać zaskakujący świat Emily.
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/potomkowie-tosca-lee-recenzja.html
Masz 21 lat i zaczynasz wszystko od początku w obcym miejscu, z nowym imieniem i nowym życiem. Aż nadchodzi dzień, w którym nieznajomy mówi ci, że jesteś potomkinią Krwawej Hrabiny Elżbiety Batory, największej morderczyni wszech czasów. I jesteś ścigana. Nie wierzysz mu, dopóki zabójca naprawdę się nie pojawia. Uciekasz. Wszystkie odpowiedzi leżą w przeszłości, którą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Młode wiedźmy Safiya i Iseult mają zwyczaj często wpadać w tarapaty. I przez to teraz muszą opuścić swój dom. Safi jest bardzo rzadką wiedźmą prawdy, która jest zdolna zdemaskować każde kłamstwo. Wielu zabiłoby dla jej umiejętności. Dlatego Safi musi pozostać w ukryciu. Inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej. I lepiej, żeby tak zostało.
Po fantastykę nie sięgam zbyt często. Zazwyczaj obawiam się oklepanego schematu, okropnie trudnego języka i totalnie niezrozumiałych nazw. Prawdodziejka kilka razy mignęła mi przed oczami, aż w końcu sama postanowiłam dać jej szansę. Czy się opłacało?
Pierwszy tom cyklu Czaroziemi może i nie jest książką z "wyższej półki". Nie jest to literacki majstersztyk, ale zdecydowanie jest to powieść, którą warto poznać i spędzić z nią czas.
Dlaczego? Przede wszystkim Susan Dennard zafundowała swoim czytelnikom dużą dawkę dobrego humoru. Jej bohaterki, Safiya i Iseult jak nikt inny potrafią pakować się w tarapaty. Naprawdę mają ku temu ogromne zdolności. Jednak prócz tych zdolności, mają jeszcze inne, magiczne. Safi nie sposób okłamać. Przejrzy każdego na wskroś. Ideult również posiada moce, jednak jakie? Tego nie wie chyba nawet ona sama. Dziewczynom przyszło żyć w bardzo trudnych czasach, a one same stają się cennym łupem dla wielu ludzi.
Książka napisana jest w prosty i łatwy w odbiorze sposób, co dla laików takich jak ja jest niezmiernie ważne. Może historia nie jest nadzwyczaj oryginalna, ale napisana jest w przyjemny sposób. Czyta się ją naprawdę błyskawicznie i chce się więcej! To dobrze, bo na horyzoncie widać już kolejną część, którą jest Wiatrodziej. Jestem szalenie ciekawa kontynuacji, bowiem jeśli utrzymana jest w takim stylu jak poprzedniczka, to przyjmuję ją z zamkniętymi oczami.
W Prawdodziejce bardzo dużo się dzieje. Dużo i szybko. Nie ma nawet chwili, w której można by się ponudzić. Autorka sprawnie wprowadza swoich bohaterów w kolejne akcje. Robi to na tyle umiejętnie, że czytelnicy nie gubią się w tym wszystkim.
Prawdodziejka to lekka i przyjemna powieść fantasy, która znajdzie swoich popleczników zarówno wśród fanów gatunku, jak i wśród laików. Napisana przyjemnym językiem, prosta w odbiorze i umilająca czas każdemu, kto po nią sięgnie. Choć nie jest to literackie arcydzieło, to polecam każdemu. Nie zawiedziecie się!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/prawdodziejka-susan-dennard-recenzja.html
Młode wiedźmy Safiya i Iseult mają zwyczaj często wpadać w tarapaty. I przez to teraz muszą opuścić swój dom. Safi jest bardzo rzadką wiedźmą prawdy, która jest zdolna zdemaskować każde kłamstwo. Wielu zabiłoby dla jej umiejętności. Dlatego Safi musi pozostać w ukryciu. Inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Są takie książki, które już samym opisem sprawiają, że czytelnik przenosi się do zupełnie innego miejsca. Tak też było w przypadku Kobiety znikądI, która sprawiła, że musiałam ją zdobyć jak najprędzej. Liczyłam na dobrą literaturę, a to co dostałam... Z resztą przeczytajcie sami!
Pewnego dnia Ester Vaughan znika bez śladu. Współlokatorka odnajduje w jej rzeczach niepokojące listy, pełne miłosnych wyznań i jawnych pogróżek. Jeżeli napisała je Esther, to cierpi na poważne zaburzenia i może być niebezpieczna.
Tego samego dnia w pewnym miasteczku pojawia się tajemnicza kobieta. Nikt nie wie, jak naprawdę się nazywa ani skąd pochodzi. Gdy zamieszkała w ponurym, zrujnowanym domu, stało się jasne, że szuka kryjówki. Kogo się boi? Przed kim ucieka? A może to nie ona jest ofiarą, tylko cierpliwie czeka, aż ktoś wpadnie w zastawioną przez nią pułapkę?
Takie książki jak ta po prostu kocham! Nie jest za krótka, a wręcz idealna (choć właściwie nawet gdyby miała 800 stron, pochłonęłabym ją tak samo!). Co w niej takiego jest? Zacznijmy może od tego, że spodziewałam się kryminału. Całkiem dobrego, ale jednak typowego kryminału. Wiecie jakie było moje zaskoczenie i uciecha, kiedy się okazało, że to thriller psychologiczny? Jestem szczęściarą jakich mało.
Bohaterowie, jakich stworzyła Mary Kubica są niezwykle realistyczni. Przypadła mi do gustu Quinn, którą polubiłam po kilku pierwszych stronach. Miała coś w sobie, co mnie do niej szalenie przyciągało. Lubię zatapiać się w lektury, w których bohaterowie nie są zbyt wyidealizowani, a tacy, jacy my wszyscy, przez co książki zdają się być wyjęte z ludzkiego życia. To, co najważniejsze to zagłębienie się autorki w psychikę bohaterów. Nie jest to prosta sztuka, a Mary Kubicy udało się to perfekcyjnie. Nie czytałam jej poprzednich książek, ale jeśli są tak dobre jak ta, to biorę w ciemno. Lubię snuć domysły, zastanawiać się co kieruje bohaterami, a dzięki ich portretom psychologicznym mam okazję przekonać się, czy moje przypuszczenia są słuszne, czy błądzę gdzieś po ciemnych zaułkach.
Do gustu bardzo przypadł mi styl autorki. Pomimo trudnego tematu i wątków pobocznych jakimi są chociażby alkoholizm, posługuje się ona lekkim i przyjemnym językiem, który pochłania się błyskawicznie. Lekturę poznałam w jeden wieczór i bardzo żałowałam, że nie zostało mi nic na kolejny dzień. Książka jest jednak tak dobrze napisana, że nie wiadomo kiedy się kończy. Bardzo dobrze poprowadzona i przemyślana fabuła. Napięcie, które towarzyszy niemal od pierwszej do ostatniej strony, tajemnica, zagadka. Dostałam wszystko to, czego potrzebowałam!
Kobieta znikąd to perfekcyjny thriller psychologiczny, który wciągnie laików, ale i szalenie zainteresuje fanów gatunku. Trzyma w napięciu od początku do końca, a perfekcyjnie poprowadzona fabuła i znakomicie skonstruowany portret psychologiczny nie pozwoli się oderwać od książki choćby na moment. Polecam gorąco!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/03/kobieta-znikad-mary-kubica-recenzja.html
Są takie książki, które już samym opisem sprawiają, że czytelnik przenosi się do zupełnie innego miejsca. Tak też było w przypadku Kobiety znikądI, która sprawiła, że musiałam ją zdobyć jak najprędzej. Liczyłam na dobrą literaturę, a to co dostałam... Z resztą przeczytajcie sami!
Pewnego dnia Ester Vaughan znika bez śladu. Współlokatorka odnajduje w jej rzeczach...
Są listy, których nie można zostawić bez odpowiedzi.
Zachęcana bardzo licznymi i niezwykle pozytywnymi opiniami na temat tej książki, postanowiłam sama sprawdzić co na jej kartach piszczy. Pierwsza książka autorki, którą udało mi się przeczytać bardzo mi się spodobała i choć Dziecko last minute to środkowy tom serii, to byłam zachwycona. Dlatego też postanowiłam poznać kolejną książkę, która wyszła spod pióra autorki.
Do Biura Przesyłek Niedoręczonych trafiają listy i paczki, które nigdy nie dotarły do adresatów. Zuzanna zaczyna tam pracować, bo ją samą też prześladuje pewien niewysłany w porę list. Z czasem coraz bardziej intrygują ją tajemnice innych ludzi. Kiedy trafia na listy, których nadawcy od trzydziestu ośmiu lat nie mogą się spotkać, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Ma czas do Wigilii, potem będzie za późno...
Jeszcze całkiem niedawno pisanie listów było czynnością tak oczywistą, jak dziś pisanie maili lub smsów. Niestety młodsze pokolenia coraz rzadziej piszą te pierwsze, pachnące atramentem listy. Osobiście bardzo się cieszę, że sama wysyłam ich coraz więcej i mam szczerą nadzieję, że jednak wszystkie zawsze trafią do wskazanych adresatów.
Pierwsze co od razu rzuca się w oczy, to wspaniali bohaterowie. Już dawno nie przeczytała książki, w której z uśmiechem na ustach poznawałam każdego z nich, a szczerze polubiłam nawet pana Stanisława, który z pozoru zdawał się być niezwykle niemiły i gburowaty. Pod płachtą codzienności skrywa on bowiem dobre serce i wspaniałą duszę, jak pozostali.
Książka Nataszy Sochy idealnie wpasowuje się w świąteczny klimat dlatego bardzo żałuję, że nie udało mi się jej przeczytać w grudniu, kiedy w domu pachniało choinką i goździkami, a za oknem... Cóż, tutaj chciałabym napisać, że leżał śnieg, ale nie będę kłamać. Za oknem niestety było zielono! Fakt faktem powieść fantastycznie dopełniłaby świąteczny klimat. Niemniej jednak w innym czasie czyta się ją równie miło i magicznie. Wydarzenia dość nierealne sprawiają, że nabiera ona magicznego, bajkowego zawirowania!
Historia zawarta na kartach powieści opowiada o wielkiej i pięknej młodzieńczej miłości, która przetrwała wiele, wiele lat. Piękna i wzruszająca, a przy okazji dająca do myślenia. Pokazuje, że warto walczyć o marzenia i nigdy, ale to nigdy się nie poddawać. Piękna i ciepła powieść, której nie chce się kończyć czytać. Wspaniała i ujmująca! I taka magiczna... Naprawdę piękna i porywająca.
Biuro przesyłek niedoręczonych to wspaniała powieść dająca nadzieję, której tak często brakuje nam w codziennym życiu. Napisana lekkim piórem, przyjemna w odbiorze i na długo pozostająca w pamięci. Gorąco polecam!
Są listy, których nie można zostawić bez odpowiedzi.
Zachęcana bardzo licznymi i niezwykle pozytywnymi opiniami na temat tej książki, postanowiłam sama sprawdzić co na jej kartach piszczy. Pierwsza książka autorki, którą udało mi się przeczytać bardzo mi się spodobała i choć Dziecko last minute to środkowy tom serii, to byłam zachwycona. Dlatego też postanowiłam...
Drugi tom opowieści o losach czwórki bohaterów Narodzin gniewu. Apogeum II wojny światowej.Ludzie próbują odnaleźć się w świecie, w którym rządzi nazistowski terror, a życie ludzkie wydaje się kruche i niepewne. Czy w czasach zagłady uda się ocalić miłość i przyjaźń? Jak wiele można poświęcić i jak daleko trzeba przesunąć granice moralności, by walczyć z wrogiem? Akcje sabotażu, operacje wywiadowcze, brutalna działalność Gestapo, zdrajcy i szmalcownicy, brawurowe ucieczki, a w tym wszystkim pojedynczy człowiek ze swoimi namiętnościami, wątpliwościami i słabościami, gdzie nic nie jest czarno-białe i oczywiste. [materiały wydawnictwa]
Pióro Joanny Jax poznałam przy pierwszym tomie cyklu, czyli podczas lektury Narodzin gniewu. Wtedy też narodziło się coś jeszcze - moje uwielbienie do powieści autorki. Tamta część pochłonęła mnie totalnie, przez co obawiałam się kolejnych części. Bardzo ciężko jest utrzymać tak dobry poziom w kolejnych częściach serii, nie mówiąc już o podniesieniu poprzeczki jeszcze wyżej.
Nie wiem jak to jest możliwe. Przecież wiedziałam czego mogę się spodziewać. Mogłam się domyślać, czego będzie dotyczyć dalsza fabuła. Mogłam. A autorka, choć dała mi to czego oczekiwałam, to ponownie mną wstrząsnęła, zabawiła się moimi emocjami i porządnie poruszyła wszelkie uczucia. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, ale bardzo za to Joannie Jax dziękuję. Nie każdy potrafi w tak perfekcyjny sposób poprowadzić fabułę kolejnej części cyklu! Aż nie mogę się doczekać dalszych losów bohaterów, z którymi szalenie się zżyłam.
Towarzyszy mi dziwne uczucie. Zazwyczaj, kiedy książka wywarła na mnie spore wrażenie, napisanie recenzji zajmuje mi maksymalnie kilka dni. Muszę poukładać sobie w głowie wszystko to, co dzięki danej opowieści zyskałam. Uciszyć emocje, by przelać słowa na klawiaturę komputera. Tym razem minęły trzy tygodnie, od kiedy przeczytałam książkę i nadal nie wiem, jakich najlepiej użyć słów, by przekazać Wam chociaż to, co najważniejsze. Zaczęłam pisać w południe. Jest niemalże północ a ja tkwię w martwym punkcie. Weno przybądź!
Pisarka ponownie funduje nam opowieść o głównych bohaterach, jakimi są: Julian Chełmicki, Emil Lewin, Alicja Rosińska i Hania Lewinówna. Ich dalsze losy przeplatają się ze sobą. Wciągają w coraz to nowsze wątki kolejnych znajomych, a cała plątanina tajemnic, intryg i rozterek perfekcyjnie łącznie się w jedną całość. To istna sieć emocjonalna, z której nie ma wyjścia, a na pewno nie jedną prostą drogą. Historia utkana nitka po nitce niezauważalnie wciąga czytelnika i nie puszcza do ostatniej strony.
Żołnierzem nie przestaje się być tylko dlatego, że wróg jest silniejszy.
Nie oszukując się, jednym z głównych wątków sagi jest wojna. Obawiałam się tego, jak ów wątek zostanie przez autorkę potraktowany.Miałam szczerą nadzieję, że nie po macoszemu, ledwie liźnięty i pozostawiający zbyt duży niedosyt. Nie. Joanna Jax dokładnie zbadała temat, dzięki czemu zaprezentowała niezwykle realne czasy II wojny światowej. Pokazała, że wojna to nie tylko walka z karabinem w ręce. To cały szereg intryg, tajemnic, niewypowiedzianych słów, układów, poświęceń. W to wszystko bardzo mocno wplątana i zakorzeniona jest miłość. Jak wiele bohaterowie są w stanie poświęcić? Jak wiele potrafią znieść?
Miłość jest prosta. Jeśli kogoś kochasz, pragniesz jego szczęścia, mimo własnego bólu i tęsknoty.
Najnowsza saga Joanny Jax wyśmienicie łączy literacką fikcję z faktami historycznymi, a opleciona dodatkowo dużą dawką emocji tworzy istny majstersztyk! Tego nie da się opisać, trzeba to poznać i poczuć!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/02/zemsta-i-przebaczenie-otchan-nienawisci_22.html
Drugi tom opowieści o losach czwórki bohaterów Narodzin gniewu. Apogeum II wojny światowej.Ludzie próbują odnaleźć się w świecie, w którym rządzi nazistowski terror, a życie ludzkie wydaje się kruche i niepewne. Czy w czasach zagłady uda się ocalić miłość i przyjaźń? Jak wiele można poświęcić i jak daleko trzeba przesunąć granice moralności, by walczyć z wrogiem? Akcje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Niecodzienne książki przeważnie przez przypadek trafiają w moje ręce. Podejrzewam, że gdybym była świadoma ich oryginalności, miałabym pewne obawy czy się w nią zagłębić. Tym razem również otrzymałam książkę, po której właściwie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. I chyba dobrze, ponieważ odkładałabym jej lekturę w czasie zdecydowanie dłużej.
Glorenda Waciak, "przedsiębiorczyni, krytyczka i ofiara kapitalizmu, konsultantka strategii lizbońskiej, grupy wyszehradzkiej i kuchni wadowickiej", walczy z urzędowymi absurdami i z najazdem mediów, jej córka Blandii ćwiczy się w fantomatycznym prowadzeniu działu promocji wirtualnego i fikcyjnego banku i w trudnych romansach, przebywająca na misji charytatywnej w Dżamijabadzie, stolicy Strychu Świata siostra Perfekta bierze udział w śledztwie w sprawie nocnego incydentu prowadzonym przez generała Zakrupę, przy okazji konfrontując się z propozycją matrymonialną złożoną przez "dowódcę tego wszystkiego" i kolekcjonera żon, Harszida Ben Alego, po tatrzańskich szlakach biega prezydent w asyście swych sobowtórów , a reżyser Rafał Skorecki próbuje zrealizować swój wymarzony film, w czym przeszkadzają mu rozmaite ideologiczne frakcje... [opis wydawniczy].
Piotr Wojciechowski, polski prozaik, reżyser i krytyk filmowy oraz publicysta. Jako pisarz zadebiutował w roku 1967 książką Kamienne pszczoły.
Po raz kolejny nie wiem, co mam napisać. Nie dlatego, że książka porwała mnie emocjonalnie, wycisnęła morze łez i porządnie wstrząsnęła. Nie. To nie tego typu literatura. Ta książka jest dość niecodzienna. ABSURD. Tak, absurd to słowo, które idealnie oddaje jej treść, ale i pewne przesłanie.
Autor posługuje się niezwykle prostym i lekkim językiem, obrazowo przedstawiając swoją wizję. Dziwną wizję. Początek książki funduje czytelnikowi dawkę bardzo dziwnych i niecodziennych sytuacji, których miałam wrażenie, że nie rozumiem. Nie mogłam pojąć o co w tym wszystkim chodzi i co autor miał na myśli. Dopiero po zagłębieniu się w dalszą treść zaczynałam powoli rozumieć znaczenie opisanych wcześniej scen. Zdawały się być coraz bardziej realne, choć w dalszym ciągu bardzo absurdalne. Dziwne połączenie, prawda?
Dzięki doświadczeniu autora i wprawnemu pióru przez książkę bardzo szybko się mknie, a dodatkowa dawka dobrego humoru, która częściowo wywodzi się ze wspomnianego już absurdu sprawia, że wielokrotnie można się szczerze zaśmiać.
Piotr Wojciechowski w swojej historii wrzuca chyba wszystkich możliwych bohaterów. Spotkamy tutaj żołnierzy, generałów, islamistów, ale i celebrytów, czy siostry zakonne. Choć ciężko było mi się odnaleźć w treści na początku, to z każdą kolejną stroną coraz bardziej się w nią zagłębiałam i zaczynałam rozumieć (chyba). Odniosłam wrażenie, że autor pragnie pokazać za pomocą swojego dzieła podziały między ludźmi, jakie zafundowała światu religia. Różne wyzwania potrafią zdominować wyznawców i kierować nimi nakłaniając do sprzecznych czynów. Wiele się mówi o konfliktach wyznaniowych, ale czy ktoś jest w stanie zjednoczyć ludzi? Obalić mury i zlikwidować nieporozumienie, które zrodziło się przy budowie Wieży Babel?
Strych świata jest lekturą niecodzienną i inną od wszystkich. Lekka i całkiem przyjemna w czytaniu, cięższa w odbiorze. W każdym zdaniu przejawia się doświadczenie i wiedza autora. Jeżeli ktokolwiek ma ochotę na książkę inną od wszystkich, zdecydowanie powinien sięgnąć właśnie po tą. Będzie zachwycony!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/02/strych-swiata-piotr-wojciechowski.html
Niecodzienne książki przeważnie przez przypadek trafiają w moje ręce. Podejrzewam, że gdybym była świadoma ich oryginalności, miałabym pewne obawy czy się w nią zagłębić. Tym razem również otrzymałam książkę, po której właściwie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. I chyba dobrze, ponieważ odkładałabym jej lekturę w czasie zdecydowanie dłużej.
Glorenda Waciak,...
Drodzy rodzice, jeżeli szukacie książeczki, która pomoże Wam i Waszemu dziecku rozwijać się i spędzać miło czas, to ta książeczka jest właśnie dla Was! Ja jestem szalenie zadowolona :)
Recenzja dostępna na portalu polacyniegesi.org
Drodzy rodzice, jeżeli szukacie książeczki, która pomoże Wam i Waszemu dziecku rozwijać się i spędzać miło czas, to ta książeczka jest właśnie dla Was! Ja jestem szalenie zadowolona :)
Recenzja dostępna na portalu polacyniegesi.org
Od czego dziś powinnam zacząć? Może od tego, że z samego rana napisałam to zdanie, chcąc przelać wszelkie emocje, jakie towarzyszyły mi podczas lektury i do teraz nie ruszyłam z miejsca. Cały czas mam przed oczami obraz rodziny, którą pokochałam jak swoją własną ze wszelkimi jej niedoskonałościami, jak i zaletami. Po Karuzeli spodziewałam się podobnej powieści do Pozytywki. Jednak to co dostałam jest... Po prostu przeczytajcie dalej.
Renata wiedzie zwykłe, aktywne życie gospodyni domowej. Mateusz, jej mąż zarabia na życie, a ona zajmuje się domem i trójką dzieci. Jest tak zarzucona domowymi obowiązkami, że na dalszy plan schodzi troska o siebie samą. O zdrowie, które przecież jest najważniejsze. Renata nie dopuszcza do myśli, że może dziać się z nią coś złego. Nie ma na to czasu, a coraz częstsze i intensywniejsze siniaki, które biorą się praktycznie z niczego, to nic groźnego. Niestety diagnoza lekarska jest nieodwołalna - białaczka. Od tego momentu życie całej rodziny, jak i najbliższych znajomych obraca się o sto osiemdziesiąt stopni...
Zdecydowanie nie tego się spodziewałam. Nie takiej historii, nie takich bohaterów, nie takiego zakończenia. Wszystko na nie! Dlaczego? Jak tak można? Ach, zacznijmy może od początku...
Odniosę się ponownie do wspomnianej Pozytywki. Polubiłam tamtą historię, jednak miałam wrażenie, że składa się ona z dwóch części: pierwszej - bardzo dobrej i drugiej - słabszej. Była dość cienka i szybko ją odłożyłam na półkę, choć w pamięci pozostała do dziś. I nagle dostałam Karuzelę. Znacznie obszerniejszą. Początek bardzo dobry, wciągający, a nawet i porywający. I tu pojawiła się iskierka obawy. A co jeśli dalsza część będzie słabsza? Jeśli mi się nie spodoba i ciężko będzie mi pokonać sporych rozmiarów dalszą część historii? Niesamowicie cieszę się z tego, że Agnieszka Lis z każdym kolejnym zdaniem budowała coraz większe napięcie. Do ostatniego wyrazu, do ostatniej kropki. Z tej książki emocje i uczucia wprost wylewają się, zatapiając czytelnika. Wczorajszej nocy to ja wylewałam, ale hektolitry łez. Płakałam jak dziecko, któremu bardzo na czymś zależało i nagle to straciło. Bez możliwości zapoznania się z sytuacją, bez jakiegokolwiek przygotowania się. Tak nagle, po prostu. Strzał i już. Do teraz na myśl o tym co przeczytałam pojawia mi się gęsia skórka, a oczy robią się dziwnie szklane.
Zastanawiałam się czego może dotyczyć sam tytuł. Pierwsze skojarzenie odsyłało mnie do wesołego miasteczka lub chociaż małej karuzeli dla dzieci, jakie często można zastać w centrach handlowych. Kilka kolorowych koników poruszających się w rytm wygrywanej melodii. Niestety (a może i stety?) takiej tutaj nie znajdziecie. Tytułowa "karuzela" odnosi się raczej do uczuć i emocji, jakie targają bohaterami, ale i czytelnikami. Do przewrotności losu i tempa życia, w jakim przyszło egzystować każdemu z nas. Życiowa karuzela nabiera tempa, wpada w szaleńczy wir, by nagle ni stąd, ni zowąd zacząć kręcić się w drugą stronę.
Zdecydowanie bardzo mocną stroną powieści są jej bohaterowie. Prawdziwi, pełnokrwiści, bardzo realni. Można by rzec, że historia Renaty i jej rodziny została wycięta z prawdziwego życia. Tak bardzo wczułam się w losy tych ludzi, że czuję się, jakbym była siostrą Renaty, Anią. Albo chociaż jej przyjaciółką (czy to zbieg okoliczności, że ma na imię Daria?). Każdy z tych bohaterów ma swoje mocne i słabe strony. Bagaż doświadczeń, z którym musi się zmagać. W końcu trafiłam na powieść, w której postacie nie są wyidealizowane, podkolorowane, czy ulepszone. Naprawdę codziennie spotykamy takich ludzi na ulicy, w sklepie, szkole, czy pracy. W końcu jak już wspomniałam mogła to być historia każdego z nas (choć nikomu nie życzę choroby!). Pokochałam dzieci Renaty: Eryka, Krysię i Krzysia. Ta trójka jest wspaniała!
W Karuzeli bardzo dobrym zabiegiem jest pokazanie zmagania się z rakiem z różnych punktów widzenia. Dostajemy myśli Renaty, która jest chora, ale nie tylko. Widzimy przez co przechodzi jej mąż Mateusz, dzieci, rodzice, siostra, przyjaciółka, uczniowie ze szkoły i przedszkola, nauczyciele, lekarze. Każdy z nich inaczej patrzy na chorobę. Jedni od razu spieszą z pomocą, by być jak najdłużej przy chorym, inni odsuwają się, jakby się bali, że się zarażą. W bardzo ujmujący sposób autorka przedstawiła sposób uświadamiania ludziom czym jest rak chociażby za pomocą wyjaśnień na temat wypadania włosów.
Kolejnym naprawdę ogromnym plusem jest strona techniczna książki. Gołym okiem widać, że autorka zadała sobie trud i dowiadywała się od fachowców niuansów dotyczących choroby, leczenia, przebywania chorego w szpitalu. Za sprawą przemiłej Pani Henryki (której historia również do najbardziej kolorowych nie należy) zafundowała nam (powojenną?) gwarę, która moim zdaniem jest szalenie trudna! Trud włożonej pracy owocuje fantastyczną powieścią, której nie chce się odłożyć na półkę, nie chce się o niej zapomnieć. Pragnie się ją czytać od nowa i znów od nowa. Mną wstrząsnęła bardzo mocno. Wrócę do niej, ale dopiero jak choć trochę się po niej pozbieram. Dawno książka nie rozłożyła mnie tak emocjonalnie, jak właśnie ta. Mam nadzieję, że autorka jeszcze nie raz zafunduje mi taki emocjonalny rollercoaster, bo zwykłą "karuzelą" tego nazwać po prostu nie można.
Karuzela to szalenie emocjonująca powieść, która wyciśnie łzy z najbardziej zatwardziałego serca. Wzrusza, uczy, a momentami bawi uroczymi dialogami. To historia, obok której nie można przejść obojętnie. Zostanie w naszych sercach na długi czas i mam nadzieję, że niektórym uświadomi, jak ważne jest dbanie o siebie i zwracanie uwagi na własne zdrowie. Nie bagatelizujmy niepokojących symptomów, zawsze jest szansa, na pokonanie choroby. Polecam gorąco!
http://krainaksiazkazwana.blogspot.ie/2017/02/karuzela-agnieszka-lis.html
Od czego dziś powinnam zacząć? Może od tego, że z samego rana napisałam to zdanie, chcąc przelać wszelkie emocje, jakie towarzyszyły mi podczas lektury i do teraz nie ruszyłam z miejsca. Cały czas mam przed oczami obraz rodziny, którą pokochałam jak swoją własną ze wszelkimi jej niedoskonałościami, jak i zaletami. Po Karuzeli spodziewałam się podobnej powieści do Pozytywki....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jeżeli śledzicie moje wpisy już jakiś czas, to powinniście wiedzieć, że Katy Evans jest jedną z moich ulubionych autorek książek erotycznych. Nie raz i nie dwa nazwałam ją mistrzynią, dlatego też kiedy tylko zobaczyłam zapowiedzi kolejnej części Manwhore, wiedziałam, że prędko muszę ją poznać. I poznałam... Czy było warto?
"Ponownie zakochasz się w historii wpływowego i bogatego playboya bez skrupułów, który zdecydowanie jest przepełniony grzechem, a jego nazwisko Saint nie jest ani trochę adekwatne... Jeszcze raz zobaczysz, że bezwzględność i silny charakter w interesach przekłada się na brak kompromisów w łóżku i nieustępliwość w dążeniu do spełnienia w erotycznej strefie... A co u naszej "niewinnej" Rachel? Cóż, Malcolm Saint miał być wyłącznie zadaniem. Misją dziennikarską. Interesem. Artykułem."
Tak bardzo byłam ciekawa dalszych losów Malcolma i Rachel. Tak bardzo ich wyczekiwałam. Siedziałam i zastanawiałam się, jak akcja rozwinie się dalej. Czy Malcolm będzie w stanie jej wybaczyć? Tę odpowiedź znajdujemy w kontynuacji serii Manwhore.
Rachel jest nieugięta. Mając świadomość jak bardzo zraniła swą miłość, stara się wszystkimi siłami ją odzyskać. Jest w stanie zrobić wszystko, by jej wybaczył. Tylko czy jej się uda? Czy mężczyzna jej serca, jest w stanie wybaczyć?
Uwielbiam pióro Kate Evans za jej lekkość naładowaną ogromem emocji. Z niebywałą łatwością pisarka wrzuca nas w wir namiętności i pragnień, które towarzyszą jej perfekcyjnie wykreowanym bohaterom. Malcolm Saint, marzenie każdej kobiety jest zimny niczym lód, nieugięty i twardy jak skała. Pomimo tego zawzięta Rachel starannie próbuje odbudować jego zaufanie. Czym byłaby praca przy nim, bez jego miłości? To tortura dla każdego.
Szczerze przyznaję, że mocno trzymałam kciuki za naszą bohaterkę, choć gwoli ścisłości sama miałam ochotę powalczyć o względy pana Sainta. Chyba muszę podpowiedzieć autorce, żeby osadziła moją osobę w którejś książce. To byłoby dopiero coś! <Ach Malcolmie...!>
Manwhore +1 pokazuje, jak ludzie próbują dać sobie drugą szansę. Pokazuje, jak powierzamy własne życie w ręce innej osoby, zwierzając się z tajemnic skrywanych wgłębi serca. Malcolm zwierza się dziennikarce, opowiadając o własnym dzieciństwie. I kiedy wszystko zdaje się być na odpowiedniej drodze do szczęśliwego pojednania, na drodze pojawia się on - Noel Saint...
Tym razem nie będę zagłębiać się w styl, czy język Katy Evans. Pisałam o nim praktycznie za każdym razem, kiedy omawiałam jej książki, zarówno przy Manwhore, jak i serii Real. Właściwie nic się nie zmieniło. Katy jest dla mnie mistrzynią pióra i jedną z najlepszych autorek powieści erotycznych!
Manwhore +1 to powieść, która uzależnia od pierwszej strony. Jest to historia pełna namiętności, pragnień i miłosnych uniesień, które są idealnie dawkowane. Katy Evans po raz kolejny udowodniła, że jest znakomitą autorką i mistrzynią w swoim gatunku. Zdecydowanie polecam!
Jeżeli śledzicie moje wpisy już jakiś czas, to powinniście wiedzieć, że Katy Evans jest jedną z moich ulubionych autorek książek erotycznych. Nie raz i nie dwa nazwałam ją mistrzynią, dlatego też kiedy tylko zobaczyłam zapowiedzi kolejnej części Manwhore, wiedziałam, że prędko muszę ją poznać. I poznałam... Czy było warto?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Ponownie zakochasz się w historii...