-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel14
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2017-12-07
2016-04-28
2016-12-03
Jak chyba większość czytelników, po "Lolitę" sięgnęłam ze względu na kontrowersyjną tematykę. I spodziewałam się, że właśnie ta kontrowersyjna, obrzydliwa, niemoralna, wstrętna tematyka, jaką jest pedofilia, nastręczy mi największych trudności w czytaniu, i że być może przez to jej nie dokończę i nie będę miała ochoty tego zrobić do końca życia.
Tak się nie stało - tym, co najbardziej utrudniało, wydłużało mi czas czytania lektury i zniechęcało do niej, nie był wcale w takim stopniu temat, a język, styl, jakim książka została napisana. Język, jakiego używa Nabokov, jest bardzo kunsztowny, kwiecisty; autor nieustannie bawi się językiem, często stosuje gry słów czy też wyrazy, które brzmią podobnie do siebie. W bardzo interesujący sposób opisuje też zupełnie błahe zjawiska, jak np. biegnącego za samochodem psa czy czyjeś zachowania, gesty, wygląd itd.
Jak chyba większość czytelników, po "Lolitę" sięgnęłam ze względu na kontrowersyjną tematykę. I spodziewałam się, że właśnie ta kontrowersyjna, obrzydliwa, niemoralna, wstrętna tematyka, jaką jest pedofilia, nastręczy mi największych trudności w czytaniu, i że być może przez to jej nie dokończę i nie będę miała ochoty tego zrobić do końca życia.
Tak się nie stało - tym, co...
2016-02-20
Pierwsza powieść Jodi Picoult, jaką miałam okazję przeczytać. Zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie (choć jeśli chodzi o taką tematykę, może to zabrzmieć trochę dziwnie), więc jak najbardziej polecam!
Muszę jednak przyznać, że przez niemal całą książkę, a nawet i pod koniec, odczuwałam głęboką antypatię w stosunku do siostry Anny, Kate, chorej na białaczkę, i ich matki. Tak, wiem - brzmi to, jakbym miała serce z kamienia i była pozbawiona uczuć, ale tak niestety było, a zakończenie jest niesprawiedliwe. Nie chcę tu jednak robić żadnych spoilerów.
Powiem więc, że od początku kibicowałam Annie. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak czuje się ktoś, kto wie, że narodził się głównie po to, by służyć w razie potrzeby choremu rodzeństwu tkankami i narządami, przy kogo genach manipulowano, by stał się idealnym dawcą. Ktoś, kto najprawdopodobniej nigdy by się nie narodził, gdyby tylko ktoś inny mógł być dawcą i nie wiązało się to z ryzykiem - bo spójrzmy prawdzie w oczy: gdyby nie potrzeba idealnego dawcy, Fitzgeraldowie nigdy nie pomyśleliby o trzecim dziecku. Anna jest właśnie takim "pojemnikiem na cztery litery", jak się sama wyraziła, pojemnikiem z częściami zapasowymi dla Kate. Trzynastolatka z jednej strony nie chce, by zmarła jej siostra, z którą jest bardzo zżyta, ale z drugiej wie, że częste zabiegi chirurgiczne nie służą jej zdrowiu i mogą za sobą pociągać poważne konsekwencje, a ona nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia, bo decyzję podejmują za nią rodzice, którzy jeszcze przed narodzinami wybrali dla niej taką "misję"...
Staram się też zrozumieć rodziców, choć mimo wszystko po przeczytaniu książki ich postawa jest dla mnie nadal nieco egoistyczna. Jestem świadoma, że rodzice śmiertelnie chorego dziecka są zdolni poruszyć niebo i ziemię, zrobić wszystko, nawet coś nie do końca moralnego, byle tylko ich dziecko przeżyło i wyzdrowiało. Niestety gdzieś po drodze zdają się zapominać, że kolejne przetoczenia krwi, przeszczepy szpiku czy narządów (a przy chorobie Kate na nerce mogłoby się nie skończyć) mogą być też niszczące dla drugiej córki, dawcy - w rezultacie Fitzgeraldowie ryzykują posiadaniem dwóch ciężko chorych córek, a nawet utratą ich obu.
Pochłonięcie rodziców chorobą Kate, robienie z niej - przepraszam za wyrażenie - pępka świata, ma fatalne skutki nie tylko dla Anny, która czuje się "niewidzialna", ale także dla ich syna, Jessego. Odsuwany na boczny tor chłopak ucieka w alkohol, narkotyki i odosobnienie, czerpie złudną przyjemność z kradzieży samochodów i podpalania budynków.
Moim zdaniem powieść powinien przeczytać KAŻDY i wyrobić zdanie na temat poruszanego w niej problemu, choć sądzę, że nie da się go jednoznacznie określić, tzn. co tak naprawdę powinno się zrobić w takiej sytuacji.
Kolejna powieść, po której miałam moralniaka, która nie da mi spać, a jednocześnie pozostawiła uczucie niesprawiedliwości.
Pierwsza powieść Jodi Picoult, jaką miałam okazję przeczytać. Zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie (choć jeśli chodzi o taką tematykę, może to zabrzmieć trochę dziwnie), więc jak najbardziej polecam!
Muszę jednak przyznać, że przez niemal całą książkę, a nawet i pod koniec, odczuwałam głęboką antypatię w stosunku do siostry Anny, Kate, chorej na białaczkę, i ich matki....
"Kolor purpury" to opowieść niewykształconej czarnoskórej kobiety imieniem Celia. Już od dawna chciałam ją przeczytać, zachęcona obejrzaną wiele lat temu ekranizacją.
Celia od wczesnych lat jest krzywdzona przez ojca, któremu rodzi dwójkę dzieci, potem przez męża. Jest poniewierana, cierpi, nie wie, jak powinna wyglądać normalna, zdrowa relacja między kochającymi się małżonkami dopóki nie spotyka Cuksy Avery (w oryginale: Shug Avery). Na domiar złego, na wiele lat traci kontakt ze swoją siostrą Nettie, jedyną osobą, która ją kochała i którą ona kocha.
Jest to powieść o seksizmie, rasizmie, prawach kobiet, przełamywaniu tradycyjnych ról związanych z płcią, solidarności kobiet, ale też o miłości, przyjaźni czy wierze i religii.
Celia może i jest niewykształcona - myśli i wypowiada się w bardzo prosty sposób, ale właśnie przez to zarówno ona sama, jak i jej wiara czy to, co przeżywa, jest tak prawdziwe.
Na początku uderza osobliwość języka typowego dla niewykształconej osoby. Potrzeba trochę czasu, by się z nim oswoić. Tłumacz wykonał kawał dobrej roboty - język jest autentyczny; wszystkie te błędy ortograficzne, niepoprawne formy gramatyczne, literówki czy specyficzne słownictwo.
Wspaniała i poruszająca powieść, naprawdę godna polecenia. Jedna z tych, które powinno się przeczytać, więc przyznanie "Kolorowi purpury" prestiżowych nagród nie powinno dziwić. Polecam! :)
"Kolor purpury" to opowieść niewykształconej czarnoskórej kobiety imieniem Celia. Już od dawna chciałam ją przeczytać, zachęcona obejrzaną wiele lat temu ekranizacją.
więcej Pokaż mimo toCelia od wczesnych lat jest krzywdzona przez ojca, któremu rodzi dwójkę dzieci, potem przez męża. Jest poniewierana, cierpi, nie wie, jak powinna wyglądać normalna, zdrowa relacja między kochającymi się...