Fotografia Penelope Lively 5,5
ocenił(a) na 612 lata temu Raz na jakiś czas lubię dla odmiany sięgnąć po książkę "leniwą". Tak właśnie nazwałabym "Fotografię" autorstwa Penelope Lively. Nie jest to bowiem powieść, po której można spodziewać się wartkiej akcji, zaskakującej intrygi czy natłoku bohaterów. Wręcz przeciwnie - "Fotografia" jest typowo angielska, nie tylko ze względu na narodowość autorki, lecz także z powodu nieśpiesznego biegu wydarzeń oraz refleksyjnego charakteru. Niektórzy lubią opisowe książki, zawierające całą masę przemyśleń bohaterów, jak i samego narratora, nakreślające nic nieznaczące na pierwszy rzut oka szczegóły, a inni przeciwnie - tak jak moja mama - odkładają takie powieści już po kilku niezachęcających rzekomo stronach. Jak to jest ze mną?
Właściwie początek "Fotografii" nie przypadł mi szczególnie do gustu. Glyn Peters, starszy już mężczyzna, przegląda stosy starych papierów w rzadko otwieranej szafie. Z tej okazji wspomina najrozmaitsze wydarzenia i drobiazgi ze swojego życia, nawiązując niejednokrotnie do zawodu, jakim się para - badania historii pejzażu. Ta dziedzina nie jest jakoś wyjątkowo porywająca dla zwykłego zjadacza chleba (czyli także mnie),co z początku może trochę zrażać czytelnika. Jednak muszę przyznać, że po raz kolejny doświadczyłam trafności powiedzenia, że pochopne oceny zazwyczaj bywają krzywdzące i zupełnie niesłuszne, bo już kilka stron dalej było o wiele lepiej.
Kiedy Glyn znalazł fotografię Kath, swojej zmarłej żony, trzymającej czule rękę jakiegoś mężczyzny, życie nie tylko tego bohatera wywróciło się do góry nogami. Podobno nie mówi się źle o tych, którzy już odeszli, ale jeśli chodzi o zdradę, cały światopogląd człowieka może ulec zmianie. Glyn czuje się całkowicie zbity z tropu. Choć jego kontakty z żoną nie były idealne, nigdy nie posądziłby Kath o niewierność... A jednak. Cała ta sytuacja jest problematyczna o tyle, że okazuje się, iż Kath miała romans z własnym szwagrem. W takiej sytuacji "przedawnienie zbrodni" nie wchodzi w grę.
W swojej powieści Penelope Lively dość interesująco ujęła oklepany już temat zdrady małżeńskiej, tym bardziej, że w tym przypadku problematyka rozszerza się na analizę więzi rodzinnych i kontaktów między ludźmi, którym zdaje się, że łączy ich miłość. To tak naprawdę historia dotycząca nie niewierności, a braku odpowiedniego porozumienia, mówiąca o przegapianiu kluczowych momentów w życiu bliskich nam osób, a także o niesprawiedliwej niechęci do drugiego człowieka. Choć faktycznie akcji tej powieści nie można nazwać "wciągającą", czasem warto zrobić sobie chwilę na oddech i poczytać o takich drobiazgach, jakimi nie przejmujemy się na co dzień.
Mimo wszystkich plusów, które wymieniłam, nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polecam Wam tę książkę. Nie, ponieważ zdaję sobie sprawę, że pewnie niewielu by zainteresowała, ale... nie znaczy to, że nie można spróbować. Kto wie, może ktoś z Was też znajdzie w "Fotografii" coś ujmującego?