-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
W wielu aspektach życia jestem pełna sprzeczności. Tak właśnie jest w przypadku piłki nożnej. Zazwyczaj jestem okropnym ignorantem i nie tylko nie oglądam meczów, ale nawet nie interesują mnie wyniki. Jednak sytuacja całkiem się zmienia, jeśli mówimy o FC Barcelonie.
Tej drużyny nie muszę chyba nikomu przedstawiać. FC Barcelona jest najlepszych zespołem na świecie, którego ja ukochałam sobie najbardziej.
Graham Hunter, który z hiszpańską piłką nożną związany jest od 1982 roku, stworzył naprawdę świetne źródło informacji o niezastąpionej FC Barcelonie. Dołączył sporo zdjęć i zaserwował wiele interesujących ciekawostek.
Książka porusza chyba każdy aspekt życia Barcy. Jest dużo historii, czyli tego co naprawdę lubię - Graham Hunter pisze o drodze tej drużyny na sam szczyt. I to tak, że nie sposób się oderwać! Możemy też wniknąć w umysł trenera i poznać tajemnice szatni Barcelony.
Na koniec mogę powiedzieć tylko, że jeśli jesteście fanami Barcelony to koniecznie musicie zapoznać się z tą pozycją. Nie pożałujecie!
W wielu aspektach życia jestem pełna sprzeczności. Tak właśnie jest w przypadku piłki nożnej. Zazwyczaj jestem okropnym ignorantem i nie tylko nie oglądam meczów, ale nawet nie interesują mnie wyniki. Jednak sytuacja całkiem się zmienia, jeśli mówimy o FC Barcelonie.
Tej drużyny nie muszę chyba nikomu przedstawiać. FC Barcelona jest najlepszych zespołem na świecie, którego...
Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.
Sky została adoptowana w wieku pięciu lat. Dziewczyna uczy się w domu, gdzie nie ma komputera ani telewizora, nie korzysta z komórki. Wreszcie udaje jej się namówić mamę, żeby zacząć naukę w ostatniej klasie liceum. Jednak wcale jej się tam nie podoba. Nie najlepsza reputacja, nieśmiałość oraz… przystojny, tajemniczy chłopak o nieciekawej opinii, który w dziwny sposób ją przyciąga…
Tak. Opis może nie zachęcać. Podobnie jak początek, który nie był zły, ale też nie był dobry. Taki zwyczajny. Na szczęście początek szybko się kończy. I wtedy „Hopeless” Cię zaskakuje. Druga część nie tylko mnie zaskoczyła, ale przede wszystkim zniszczyła. Takich emocji jeszcze nie przeżyłam…
Nie oszukujmy się, Hopeless była czasami tanim, przesłodzonym romansikiem, który drażni i irytuje. Z pozoru może wydawać się głupią książką dla nastolatek, lecz momentami dojrzałość uczucia Sky i Holdera zaskakuje, a pięknie przedstawiona wartość miłości zachwyca.
Tak książka tak tak cudowna, tak głęboka, tak życiowa i prawdziwa, że nie mogłam się w niej nie zakochać. Dawno nie przeżyłam książki aż tak emocjonalnie. A inne plusy? Nieprzewidywalność, sympatyczni bohaterowie, brak nieścisłości, genialna i bardzo dobrze zaplanowana konstrukcja fabuły, przyjemny język…
Hopeless doprowadzi cię do łez. Hopeless tobą wstrząśnie. Hopeless zmusi cię do głębszych refleksji. Hopeless wzbudzi w tobie emocje, których nie przeżyłeś jeszcze nigdy. Hopeless sprawdzi, że poczujesz się bezsilny. Hopeless cię zmieni.
Przemyśl to.
Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.
Sky została...
Charlotte Brontë nie muszę przedstawiać, prawda? Jest skarbem literatury światowej. Teraz już nikt nie pisze takich romansów jak ona - kojarzących się naprawdę dobrze, ubogacających w mądrość i doświadczenia...
Elizabeth Gaskell była bliską przyjaciółką Charlotte. Napisała też jej pierwszą biografię(powstała ona krótko po śmierci najstarszej siostry Brontë), gdzie chciała nam pomóc odkryć prawdziwą Charlotte. Dzięki temu, że Gaskell znała ją osobiście, była jej bardzo bliska, rozmawiała z nią i przypatrywała się jej życiu mogła ukazać nam również jej duszę.
Znaczną część biografii stanowi prywatna korespondencja Charlotte, dzięki której jeszcze bardziej możemy poznać jej duszę, która wcale nie jest taka krucha, jaka się z początku wydaje.
Książka wymaga niekiedy czytania między wierszami oraz bardzo dużo cierpliwości. Czyta się wolno i monotonnie. Mnie się momentami tak strasznie wlokła, że miała ochotę już rzucić i już nie wracać. Jednak jest w niej coś takiego, co przywiązuje do siebie czytelnika.
Mimo że książkę czytało mi się trudno i niełatwo było mi przebrnąć przez niektóre fragmenty, to nie uważam, że czas spędzony z Życiem Charlotte Brontë był czasem straconym. Dowiedziałam się wiele interesujących rzeczy o autorce Jane Eyre, poznałam bliżej jej rodzinę, a przede wszystkim poznałam bliżej niezwykłą Charlotte Brontë.
Książkę polecam serdecznie wszystkim wielbicielom Charlotte Brontë. Mnie tak biografia tylko utwierdziła w przekonaniu, że Charlotte była niezmiernie utalentowaną i niezwykłą kobietą.
Charlotte Brontë nie muszę przedstawiać, prawda? Jest skarbem literatury światowej. Teraz już nikt nie pisze takich romansów jak ona - kojarzących się naprawdę dobrze, ubogacających w mądrość i doświadczenia...
Elizabeth Gaskell była bliską przyjaciółką Charlotte. Napisała też jej pierwszą biografię(powstała ona krótko po śmierci najstarszej siostry Brontë), gdzie chciała...
Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.
Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy Hatcher wychowuje się samotnie w Blacknowle, wsi na wybrzeżu Dorset. Dla nieokrzesanej, odrzuconej przez lokalną społeczność dziewczyny przyjazd słynnego artysty Charlesa Aubreya, jego egzotycznej kochanki i ich córek na letnie wakacje jest niczym powiew świeżego powietrza. Jako muza Charlesa, Mitzy wchodzi w głęboką, trwałą relację z rodziną Aubreyów na trzy kolejne lata. Mitzy stopniowo zaczyna widzieć przed sobą przyszłość, o jakiej nawet nie marzyła. Rodzi się w niej potężna miłość, która ewoluuje razem z nią – niewinne uczucie przeradza się w obsesję, dziecinne zauroczenie ustępuje znacznie bardziej skomplikowanym emocjom. Upłynie blisko siedemdziesiąt pięć lat, zanim konsekwencje tej wielkiej namiętności ujawnią się w pełni dzięki młodemu właścicielowi galerii sztuki, zapatrzonemu w pośpiesznie naszkicowany portret i zdumionemu jego intensywnością. Próby rozwikłania tajemnicy obrazu zawiodą go do Blacknowle, gdzie odkryje prawdę o tamtych gorączkowych, letnich miesiącach sprzed kilkudziesięciu lat.*
Echa pamięci sprawiły, że jestem w emocjonalnej rozsypce. Takich emocji nie przeżyłam już dawno. Naprawdę, nie mogę się po tej książce pozbierać...
Jest to jedna z najpiękniejszych książek o miłości, jakie dane mi było przeczytać. To historia o naprawdę pięknej miłości. A właściwie o najpiękniejszej, przede wszystkim dlatego, że miłość została przedstawiona nie tylko jako uczucie, lecz także jako postawa.
Książka tak mnie dotknęła i tak mnie zachwyciła, że nie jestem w stanie napisać o niej więcej. Chciałabym napisać jeszcze kilka akapitów - o cudownym klimacie, poetyckimi przepięknym języku, o bohaterach, których pokochałam, o wszystkim, co mnie oczarowało. Ale nie potrafię napisać ani słowa.
Po prostu polecam. Tak zwyczajnie i tak z serduszka.
*opis pochodzi z okładki
Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.
Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy...
Próbujemy uciec od wielu rzeczy - od minionych wydarzeń, złych doświadczeń, stresowych sytuacji, finansowych zobowiązań, a także od miłości. Ale na szczęście - od miłości nie da się uciec. On zawsze cię znajdzie!
Don to osoba, która całkowicie poświęciła się nauce. Ten profesor genetyki żyje według żelaznych, niezmiennych zasad, każdy jego dzień jest idealnie zaplanowany. Posiada jedynie dwójkę przyjaciół - Gene'a i Claudię. Z tego powodu czyje się samotnie, więc postanawia opracować projekt "Żona". Stwarza kilkunastostronicowy kwestionariusz, który zawiera pytania o wszystkie dziedziny życia potencjalnych kandydatek na partnerkę Dona. Profesor genetyki spotyka się z wieloma kobieta, jednak żadna nie spełnia wymogów. I nagle pojawia się Rosie, która chcąc znaleźć swojego biologicznego ojca, prosi o pomoc Dona. Szalona, niepunktualna, niezorganizowana i hałaśliwa barmanka nie nadaje się na żonę, ale czy to sprawi, że profesor genetyki odmówi jej pomocy?
Projekt "Rosie" czyta się po prostu błyskawicznie, z zapałem i niegasnącym uśmiechem na twarzy oraz z częstymi wybuchami histerycznego śmiechu. Naprawdę, książka jest bardzo zabawna; napisana tak cudownie ironicznie i z przymrużeniem oka.
Postacie są naprawdę świetne - jedyne w swoim rodzaju, nieszablonowe i niezwykle ciekawe. Wspaniały duet, jaki tworzą Don i Rose porywa od samego początku. Dzięki ich skrajnie różnym charakterom książka jest niezwykle dobrą komedią romantyczną(tak jak obiecuje nam opis z okładki!). A właściwie nie tylko dobrą - także bardzo inteligentną i zupełnie oryginalną.
Nie sposób nie płakać ze śmiechu podczas czytania Projektu "Rosie", nie sposób nie pokochać głównego bohatera - niezdarnego i dziwacznego Dona, nie sposób tej książki nie polubić oraz nie sposób jej nie polecić. Więc polecam!
Próbujemy uciec od wielu rzeczy - od minionych wydarzeń, złych doświadczeń, stresowych sytuacji, finansowych zobowiązań, a także od miłości. Ale na szczęście - od miłości nie da się uciec. On zawsze cię znajdzie!
Don to osoba, która całkowicie poświęciła się nauce. Ten profesor genetyki żyje według żelaznych, niezmiennych zasad, każdy jego dzień jest idealnie zaplanowany....
Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka przewyższyła moje największe oczekiwania...
Ale od początku. Autorka Moich pór roku, Pani Laura, urodziła się z czterokończynowym niedowładem, który nastąpił w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego. Każdemu etapowi jej życia towarzyszyła, towarzyszy i towarzyszyć będzie rehabilitacja. Mimo tego Pani Laura dzięki spełniania swoich marzeń i walce o siebie, osiągnęła bardzo dużo.
Po skończeniu czytania Moich pór roku nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Gdy wreszcie chciałam zacząć czytać następną książkę, nie wiedziałam, którą wybrać. Mam na półkach kilkadziesiąt książek, które czekają na przeczytanie, ale po Moich porach roku żadna nie wydawała się odpowiednia. Zaczęłam czytać cztery książki, ale żadna nie była dość dobra...
To była jedna z najpiękniejszych książek, jakie przeczytałam. I najmądrzejszych, i dających najwięcej nadziei, i najbardziej wzruszających. I najbardziej dotykających duszy, i zmieniających serduszko.
Pani Laura to wielki cud. Jej serce jest proste, kochane i otwarte - najpiękniejsze, jakie można mieć. Ma w sobie tyle miłości, nadziei, wiary i dobroci, że aż trudno to opisać. Dzięki jej książce Bóg dokonał wielkiego cudu w moim serduszku - rozmnożenia tej miłości, nadziei, wiary i dobroci. Dzięki Pani Laurze poczułam, jak Bóg się do mnie uśmiecha. Bardzo szeroko się uśmiecha.
Słowo polecam jest zbyt małe, wręcz puste. Dlatego nie będę tym razem polecać. Po prostu podziękuję. Podziękuję Bogu, za tę książkę, bo bez Niego by jej nie było, bo On przychodzi ze swoimi pomysłami, bez Niego nie da się czegokolwiek zrobić. Na jednych z rekolekcji usłyszałam, że Bóg robi wszystko za pośrednictwem człowieka. I za to dziękuję. Dziękuję za potęgę nadziei i piękne serce Pani Laury. Dziękuję za to, że mogłam przeczytać tę książkę. Dziękuję Temu, Który Mnie Stworzył za Jego najszerszy, najbardziej urzekający i najpiękniejszy uśmiech.
A jednak ją polecę. Ale nie tak zwyczajnie, tylko tak z serca.
Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie. Trudne życie niepoprawnego romantyka... Gdy niebo jest wyjątkowo piękne szukam byle pretekstu, żeby wieczorem wyjść z domu. Chodzę wtedy środkiem ulicy z zadartą głową. Kilka razy, gdy szłam chodnikiem, zdarzyło mi się zaliczyć bardzo bliskie spotkanie ze słupem, ale to też się wytnie. Gdy któregoś dnia nie ma ich na niebie czuję wielką pustkę i tęsknotę. Te piękne, małe kryształki rozsypane na granatowej przestrzeni są niesamowite, najcudowniejsze na całym świecie, pełne mocy i nadziei. Jeśli też kochacie czasem spojrzeć w głąb nieba to koniecznie sięgnijcie po Niezbędnik obserwatorów gwiazd.
Finley, nazywany przez szkolnym kolegów Białym Królikiem, nie ma matki, a jego dziadek nie ma nóg. Mieszka w nieciekawej okolicy, w której nie można czuć się bezpiecznie. Tak więc, idealnego życia to on nie ma. Żyje tylko dla koszykówki i Erin, z którą, notabene, tworzą naprawdę cudowną parę. Marzy, żeby jak najszybciej opuścić swoje miasto. Pewnego dnia trener prosi chłopaka o nietypową przysługę, która będzie wymagać od niego wielkiej odpowiedzialności i milczenia. Czy dzięki temu Finley otrzyma swój bilet do Hogwartu - lepszego życia?
Przeczytałam kilka recenzji tej książki i w jednej było napisane, że "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" definiuje życie. Nie pamiętam, gdzie to przeczytałam. Zapamiętałam jedynie te słowa i długo zastanawiałam się, co to może znaczyć. Gdy wreszcie otworzyłam tę książkę nie musiałam długo szukać odpowiedzi. Niezbędnik obserwatorów gwiazd zdecydowanie jest wspaniałą opowieścią o życiu, która całkowicie wypełnia czytelnika nadzieją i optymizmem. Opowiada o radości i smutku, miłości i tęsknocie, prawdziwej pasji, sile przyjaźni o tym, że trzeba mieć cele i nigdy, przenigdy się nie poddawać. Tak, ta książka zdecydowanie definiuje życie...
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" jest kosmosem emocji. Dosłownie. Emocjami przeładowany jest każdy rozdział, każda strona, każda linijka, słowo, przecinek i kropka. Mnóstwo miłości i strachu. I szaleństwa. W tej książce znajdziemy odpowiedź na pytanie, czym są emocje. Niezbędnik obserwatorów gwiazd nie definiuje tylko życia. Ta powieść definiuje także emocje.
Bohaterowie są genialni. Tacy niezwyczajnie zwyczajnie. Numer 21 niejednokrotnie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Kocham w nim to, że miał nierówno pod sufitem - to było tak niesamowicie urocze. Zresztą każda postać Niezbędnika... jest na swój sposób urocza - Dziadek z różańcem babci, Erin oraz milczący Finley i ich piękne uczucie. Oni są tacy realistyczni i zwyczajni. I to wcale nie jest złe, bo zwykli ludzie są najlepsi na świecie!
Wisienką na torcie "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" są liczne porównania do "Harry'ego Pottera". To było świetne. Ogólnie cała powieść została napisana z genialnym dystansem do świata oraz z wielkim poczuciem humoru. Oby więcej takich książek!
Dzięki książce dostałam swój bilet do Hogwartu. W tej podróży będę musiała zmierzyć się z życiem i pokazać ludziom na ile mnie stać, aż wreszcie wyjdę z pociągu na peron szczęścia. Zanim mi się to uda będę musiała kilka razy zamilknąć, ale zawsze będę mogła wtedy spojrzeć w gwiazdy, żeby odnaleźć nadzieję...
Polecam, polecam, polecam!
Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to