Bestsellerowy pisarz amerykański, którego wszystkie jedenaście powieści gościło na listach hitów „The New York Timesa”. Ich nakład sięgnął już jedenastu milionów, przetłumaczone zostały na dwadzieścia dwa języki, bijąc w wielu krajach rekordy sprzedaży. W Polsce nakładem Wydawnictwa Sonia Draga ukazały się: Słonecznik (2006) oraz Doskonały dzień (2006). Evans jest laureatem wielu literackich nagród, m.in. „1998 American Mothers Book Award”, „Storytelling World Award” i „2005 Romantic Times Best Women’s Novel of the Year”. Jest też założycielem organizacji charytatywnej „The Christmas Box House International” na rzecz zaniedbanych i wykorzystywanych dzieci, za pracę w której uhonorowany został „Washington Times Humanitarian of the Century Award” oraz „Volunteers of America National Empathy Award”. Evans mieszka w Salt Lake City, w stanie Utah z żoną Keri i piątką dzieci.http://www.richardpaulevans.com/
Niestety, książka "Podróż tysiąca mil" nijak do mnie nie przemówiła. Zdanie z okładki obiecuje, że "Najważniejsza podróż zaczyna się w sercu", a ja w ogóle tego nie doświadczyłam. Albo czytałam nieuważnie, albo Richard Evans w kilku ledwie miejscach wspomniał o rozterkach głównego bohatera. Ale za to opisów zabytków i muzeów na drodze Route 66 oraz tego, co nasz podróżnik jadł każdego dnia na każdy posiłek było od groma. Każda następna strona niewiele różniła się od poprzedniej, każdy dzień podróży był niemal kopiuj-wklej z poprzedniego - pomijając dania, jakimi raczył się Charles. Czytając, nie miałam poczucia jakiejkolwiek przemiany głównego bohatera, a wydaje mi się, że taki był zamysł tej wędrówki. (Chyba że jednak wyruszył, by poznać Route 66, a nie siebie, wtedy to zmienia postać rzeczy.)
Podsumowując. Czytałam każdy kolejny rozdział z nadzieją, że teraz to już na pewno zacznie się akcja. Ale... zanim się zaczęła, książka się skończyła.
Zastanawiam się, czy fakt, iż spodobała mi się ta książka wynika z bycia, odwołując się do lektury, baranem niż lwem? Utwór naprawdę solidnie napisany. Czyta się wartko i przyjemnie. Mogę uznać, że pan Evans sprzedał mi ,,złoty pakiet książkowy”. Historia pobudza do refleksji i inspiruje, chociaż fabuła momentami wydaje się tendencyjna i co gorsza - jej kierunek nie zaskakuje. Zdarzenia można przewidzieć, jednak wciąż emocjonują. Pisarz nie posłużył się narzędziami do pisania powieści, których zadaniem byłoby zaszokowanie czytelnika, ale wykreował narrację, która wystarczająco wciąga czytelnika w historię Charlesa Jamesa.