-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie. Trudne życie niepoprawnego romantyka... Gdy niebo jest wyjątkowo piękne szukam byle pretekstu, żeby wieczorem wyjść z domu. Chodzę wtedy środkiem ulicy z zadartą głową. Kilka razy, gdy szłam chodnikiem, zdarzyło mi się zaliczyć bardzo bliskie spotkanie ze słupem, ale to też się wytnie. Gdy któregoś dnia nie ma ich na niebie czuję wielką pustkę i tęsknotę. Te piękne, małe kryształki rozsypane na granatowej przestrzeni są niesamowite, najcudowniejsze na całym świecie, pełne mocy i nadziei. Jeśli też kochacie czasem spojrzeć w głąb nieba to koniecznie sięgnijcie po Niezbędnik obserwatorów gwiazd.
Finley, nazywany przez szkolnym kolegów Białym Królikiem, nie ma matki, a jego dziadek nie ma nóg. Mieszka w nieciekawej okolicy, w której nie można czuć się bezpiecznie. Tak więc, idealnego życia to on nie ma. Żyje tylko dla koszykówki i Erin, z którą, notabene, tworzą naprawdę cudowną parę. Marzy, żeby jak najszybciej opuścić swoje miasto. Pewnego dnia trener prosi chłopaka o nietypową przysługę, która będzie wymagać od niego wielkiej odpowiedzialności i milczenia. Czy dzięki temu Finley otrzyma swój bilet do Hogwartu - lepszego życia?
Przeczytałam kilka recenzji tej książki i w jednej było napisane, że "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" definiuje życie. Nie pamiętam, gdzie to przeczytałam. Zapamiętałam jedynie te słowa i długo zastanawiałam się, co to może znaczyć. Gdy wreszcie otworzyłam tę książkę nie musiałam długo szukać odpowiedzi. Niezbędnik obserwatorów gwiazd zdecydowanie jest wspaniałą opowieścią o życiu, która całkowicie wypełnia czytelnika nadzieją i optymizmem. Opowiada o radości i smutku, miłości i tęsknocie, prawdziwej pasji, sile przyjaźni o tym, że trzeba mieć cele i nigdy, przenigdy się nie poddawać. Tak, ta książka zdecydowanie definiuje życie...
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" jest kosmosem emocji. Dosłownie. Emocjami przeładowany jest każdy rozdział, każda strona, każda linijka, słowo, przecinek i kropka. Mnóstwo miłości i strachu. I szaleństwa. W tej książce znajdziemy odpowiedź na pytanie, czym są emocje. Niezbędnik obserwatorów gwiazd nie definiuje tylko życia. Ta powieść definiuje także emocje.
Bohaterowie są genialni. Tacy niezwyczajnie zwyczajnie. Numer 21 niejednokrotnie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Kocham w nim to, że miał nierówno pod sufitem - to było tak niesamowicie urocze. Zresztą każda postać Niezbędnika... jest na swój sposób urocza - Dziadek z różańcem babci, Erin oraz milczący Finley i ich piękne uczucie. Oni są tacy realistyczni i zwyczajni. I to wcale nie jest złe, bo zwykli ludzie są najlepsi na świecie!
Wisienką na torcie "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" są liczne porównania do "Harry'ego Pottera". To było świetne. Ogólnie cała powieść została napisana z genialnym dystansem do świata oraz z wielkim poczuciem humoru. Oby więcej takich książek!
Dzięki książce dostałam swój bilet do Hogwartu. W tej podróży będę musiała zmierzyć się z życiem i pokazać ludziom na ile mnie stać, aż wreszcie wyjdę z pociągu na peron szczęścia. Zanim mi się to uda będę musiała kilka razy zamilknąć, ale zawsze będę mogła wtedy spojrzeć w gwiazdy, żeby odnaleźć nadzieję...
Polecam, polecam, polecam!
Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.
Sky została adoptowana w wieku pięciu lat. Dziewczyna uczy się w domu, gdzie nie ma komputera ani telewizora, nie korzysta z komórki. Wreszcie udaje jej się namówić mamę, żeby zacząć naukę w ostatniej klasie liceum. Jednak wcale jej się tam nie podoba. Nie najlepsza reputacja, nieśmiałość oraz… przystojny, tajemniczy chłopak o nieciekawej opinii, który w dziwny sposób ją przyciąga…
Tak. Opis może nie zachęcać. Podobnie jak początek, który nie był zły, ale też nie był dobry. Taki zwyczajny. Na szczęście początek szybko się kończy. I wtedy „Hopeless” Cię zaskakuje. Druga część nie tylko mnie zaskoczyła, ale przede wszystkim zniszczyła. Takich emocji jeszcze nie przeżyłam…
Nie oszukujmy się, Hopeless była czasami tanim, przesłodzonym romansikiem, który drażni i irytuje. Z pozoru może wydawać się głupią książką dla nastolatek, lecz momentami dojrzałość uczucia Sky i Holdera zaskakuje, a pięknie przedstawiona wartość miłości zachwyca.
Tak książka tak tak cudowna, tak głęboka, tak życiowa i prawdziwa, że nie mogłam się w niej nie zakochać. Dawno nie przeżyłam książki aż tak emocjonalnie. A inne plusy? Nieprzewidywalność, sympatyczni bohaterowie, brak nieścisłości, genialna i bardzo dobrze zaplanowana konstrukcja fabuły, przyjemny język…
Hopeless doprowadzi cię do łez. Hopeless tobą wstrząśnie. Hopeless zmusi cię do głębszych refleksji. Hopeless wzbudzi w tobie emocje, których nie przeżyłeś jeszcze nigdy. Hopeless sprawdzi, że poczujesz się bezsilny. Hopeless cię zmieni.
Przemyśl to.
Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.
Sky została...
Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.
Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy Hatcher wychowuje się samotnie w Blacknowle, wsi na wybrzeżu Dorset. Dla nieokrzesanej, odrzuconej przez lokalną społeczność dziewczyny przyjazd słynnego artysty Charlesa Aubreya, jego egzotycznej kochanki i ich córek na letnie wakacje jest niczym powiew świeżego powietrza. Jako muza Charlesa, Mitzy wchodzi w głęboką, trwałą relację z rodziną Aubreyów na trzy kolejne lata. Mitzy stopniowo zaczyna widzieć przed sobą przyszłość, o jakiej nawet nie marzyła. Rodzi się w niej potężna miłość, która ewoluuje razem z nią – niewinne uczucie przeradza się w obsesję, dziecinne zauroczenie ustępuje znacznie bardziej skomplikowanym emocjom. Upłynie blisko siedemdziesiąt pięć lat, zanim konsekwencje tej wielkiej namiętności ujawnią się w pełni dzięki młodemu właścicielowi galerii sztuki, zapatrzonemu w pośpiesznie naszkicowany portret i zdumionemu jego intensywnością. Próby rozwikłania tajemnicy obrazu zawiodą go do Blacknowle, gdzie odkryje prawdę o tamtych gorączkowych, letnich miesiącach sprzed kilkudziesięciu lat.*
Echa pamięci sprawiły, że jestem w emocjonalnej rozsypce. Takich emocji nie przeżyłam już dawno. Naprawdę, nie mogę się po tej książce pozbierać...
Jest to jedna z najpiękniejszych książek o miłości, jakie dane mi było przeczytać. To historia o naprawdę pięknej miłości. A właściwie o najpiękniejszej, przede wszystkim dlatego, że miłość została przedstawiona nie tylko jako uczucie, lecz także jako postawa.
Książka tak mnie dotknęła i tak mnie zachwyciła, że nie jestem w stanie napisać o niej więcej. Chciałabym napisać jeszcze kilka akapitów - o cudownym klimacie, poetyckimi przepięknym języku, o bohaterach, których pokochałam, o wszystkim, co mnie oczarowało. Ale nie potrafię napisać ani słowa.
Po prostu polecam. Tak zwyczajnie i tak z serduszka.
*opis pochodzi z okładki
Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.
Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy...
Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka przewyższyła moje największe oczekiwania...
Ale od początku. Autorka Moich pór roku, Pani Laura, urodziła się z czterokończynowym niedowładem, który nastąpił w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego. Każdemu etapowi jej życia towarzyszyła, towarzyszy i towarzyszyć będzie rehabilitacja. Mimo tego Pani Laura dzięki spełniania swoich marzeń i walce o siebie, osiągnęła bardzo dużo.
Po skończeniu czytania Moich pór roku nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Gdy wreszcie chciałam zacząć czytać następną książkę, nie wiedziałam, którą wybrać. Mam na półkach kilkadziesiąt książek, które czekają na przeczytanie, ale po Moich porach roku żadna nie wydawała się odpowiednia. Zaczęłam czytać cztery książki, ale żadna nie była dość dobra...
To była jedna z najpiękniejszych książek, jakie przeczytałam. I najmądrzejszych, i dających najwięcej nadziei, i najbardziej wzruszających. I najbardziej dotykających duszy, i zmieniających serduszko.
Pani Laura to wielki cud. Jej serce jest proste, kochane i otwarte - najpiękniejsze, jakie można mieć. Ma w sobie tyle miłości, nadziei, wiary i dobroci, że aż trudno to opisać. Dzięki jej książce Bóg dokonał wielkiego cudu w moim serduszku - rozmnożenia tej miłości, nadziei, wiary i dobroci. Dzięki Pani Laurze poczułam, jak Bóg się do mnie uśmiecha. Bardzo szeroko się uśmiecha.
Słowo polecam jest zbyt małe, wręcz puste. Dlatego nie będę tym razem polecać. Po prostu podziękuję. Podziękuję Bogu, za tę książkę, bo bez Niego by jej nie było, bo On przychodzi ze swoimi pomysłami, bez Niego nie da się czegokolwiek zrobić. Na jednych z rekolekcji usłyszałam, że Bóg robi wszystko za pośrednictwem człowieka. I za to dziękuję. Dziękuję za potęgę nadziei i piękne serce Pani Laury. Dziękuję za to, że mogłam przeczytać tę książkę. Dziękuję Temu, Który Mnie Stworzył za Jego najszerszy, najbardziej urzekający i najpiękniejszy uśmiech.
A jednak ją polecę. Ale nie tak zwyczajnie, tylko tak z serca.
Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zorkownia.
Zapiski wolontariuszki hospicjum.
Zapiski matki, która straciła maleńką córeczkę.
Wstępnych podsumowań tych zapisków czas zacząć:
- moje serce jest jakieś takie inne,
- moja dusza jest jakaś taka inna,
- nigdy nie czytałam czegoś napisanego z taką prostotą,
- i chyba zrozumiałam, że wielkość ubrana jest w prostotę to nie tylko słowa,
- życie w hospicjum pokazało mi jak bardzo nie zwracam uwagi na czas, że tak często traktuję go, jakby go nie było. A przecież każda chwila jest taka ważna.
- była to dla mnie lekcja pokory, odwagi i miłości.
Zorkownia jest pełna miłości, prostoty, mądrości, ciepła, uśmiechu.
Mimo to czytanie tej książki boli.
Szalenie boli.
Bo ból, bo cierpienie, bo umieranie.
A ja po prostu jestem pełna podziwu dla Pani Agnieszki.
Za jej mądrość, miłość, odwagę.
I za to, że o najtrudniejszym pisze z taką prostotą. Tak jak być powinno.
Czytając zadawałam sobie tylko jedno pytanie:
Pani Agnieszko, co też Pani najlepszego robi z moim sercem?
Zorkownia.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZapiski wolontariuszki hospicjum.
Zapiski matki, która straciła maleńką córeczkę.
Wstępnych podsumowań tych zapisków czas zacząć:
- moje serce jest jakieś takie inne,
- moja dusza jest jakaś taka inna,
- nigdy nie czytałam czegoś napisanego z taką prostotą,
- i chyba zrozumiałam, że wielkość ubrana jest w prostotę to nie tylko słowa,
- życie w hospicjum...