-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.
Sky została adoptowana w wieku pięciu lat. Dziewczyna uczy się w domu, gdzie nie ma komputera ani telewizora, nie korzysta z komórki. Wreszcie udaje jej się namówić mamę, żeby zacząć naukę w ostatniej klasie liceum. Jednak wcale jej się tam nie podoba. Nie najlepsza reputacja, nieśmiałość oraz… przystojny, tajemniczy chłopak o nieciekawej opinii, który w dziwny sposób ją przyciąga…
Tak. Opis może nie zachęcać. Podobnie jak początek, który nie był zły, ale też nie był dobry. Taki zwyczajny. Na szczęście początek szybko się kończy. I wtedy „Hopeless” Cię zaskakuje. Druga część nie tylko mnie zaskoczyła, ale przede wszystkim zniszczyła. Takich emocji jeszcze nie przeżyłam…
Nie oszukujmy się, Hopeless była czasami tanim, przesłodzonym romansikiem, który drażni i irytuje. Z pozoru może wydawać się głupią książką dla nastolatek, lecz momentami dojrzałość uczucia Sky i Holdera zaskakuje, a pięknie przedstawiona wartość miłości zachwyca.
Tak książka tak tak cudowna, tak głęboka, tak życiowa i prawdziwa, że nie mogłam się w niej nie zakochać. Dawno nie przeżyłam książki aż tak emocjonalnie. A inne plusy? Nieprzewidywalność, sympatyczni bohaterowie, brak nieścisłości, genialna i bardzo dobrze zaplanowana konstrukcja fabuły, przyjemny język…
Hopeless doprowadzi cię do łez. Hopeless tobą wstrząśnie. Hopeless zmusi cię do głębszych refleksji. Hopeless wzbudzi w tobie emocje, których nie przeżyłeś jeszcze nigdy. Hopeless sprawdzi, że poczujesz się bezsilny. Hopeless cię zmieni.
Przemyśl to.
Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.
Sky została...
Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.
Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy Hatcher wychowuje się samotnie w Blacknowle, wsi na wybrzeżu Dorset. Dla nieokrzesanej, odrzuconej przez lokalną społeczność dziewczyny przyjazd słynnego artysty Charlesa Aubreya, jego egzotycznej kochanki i ich córek na letnie wakacje jest niczym powiew świeżego powietrza. Jako muza Charlesa, Mitzy wchodzi w głęboką, trwałą relację z rodziną Aubreyów na trzy kolejne lata. Mitzy stopniowo zaczyna widzieć przed sobą przyszłość, o jakiej nawet nie marzyła. Rodzi się w niej potężna miłość, która ewoluuje razem z nią – niewinne uczucie przeradza się w obsesję, dziecinne zauroczenie ustępuje znacznie bardziej skomplikowanym emocjom. Upłynie blisko siedemdziesiąt pięć lat, zanim konsekwencje tej wielkiej namiętności ujawnią się w pełni dzięki młodemu właścicielowi galerii sztuki, zapatrzonemu w pośpiesznie naszkicowany portret i zdumionemu jego intensywnością. Próby rozwikłania tajemnicy obrazu zawiodą go do Blacknowle, gdzie odkryje prawdę o tamtych gorączkowych, letnich miesiącach sprzed kilkudziesięciu lat.*
Echa pamięci sprawiły, że jestem w emocjonalnej rozsypce. Takich emocji nie przeżyłam już dawno. Naprawdę, nie mogę się po tej książce pozbierać...
Jest to jedna z najpiękniejszych książek o miłości, jakie dane mi było przeczytać. To historia o naprawdę pięknej miłości. A właściwie o najpiękniejszej, przede wszystkim dlatego, że miłość została przedstawiona nie tylko jako uczucie, lecz także jako postawa.
Książka tak mnie dotknęła i tak mnie zachwyciła, że nie jestem w stanie napisać o niej więcej. Chciałabym napisać jeszcze kilka akapitów - o cudownym klimacie, poetyckimi przepięknym języku, o bohaterach, których pokochałam, o wszystkim, co mnie oczarowało. Ale nie potrafię napisać ani słowa.
Po prostu polecam. Tak zwyczajnie i tak z serduszka.
*opis pochodzi z okładki
Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.
Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy...
Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka przewyższyła moje największe oczekiwania...
Ale od początku. Autorka Moich pór roku, Pani Laura, urodziła się z czterokończynowym niedowładem, który nastąpił w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego. Każdemu etapowi jej życia towarzyszyła, towarzyszy i towarzyszyć będzie rehabilitacja. Mimo tego Pani Laura dzięki spełniania swoich marzeń i walce o siebie, osiągnęła bardzo dużo.
Po skończeniu czytania Moich pór roku nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Gdy wreszcie chciałam zacząć czytać następną książkę, nie wiedziałam, którą wybrać. Mam na półkach kilkadziesiąt książek, które czekają na przeczytanie, ale po Moich porach roku żadna nie wydawała się odpowiednia. Zaczęłam czytać cztery książki, ale żadna nie była dość dobra...
To była jedna z najpiękniejszych książek, jakie przeczytałam. I najmądrzejszych, i dających najwięcej nadziei, i najbardziej wzruszających. I najbardziej dotykających duszy, i zmieniających serduszko.
Pani Laura to wielki cud. Jej serce jest proste, kochane i otwarte - najpiękniejsze, jakie można mieć. Ma w sobie tyle miłości, nadziei, wiary i dobroci, że aż trudno to opisać. Dzięki jej książce Bóg dokonał wielkiego cudu w moim serduszku - rozmnożenia tej miłości, nadziei, wiary i dobroci. Dzięki Pani Laurze poczułam, jak Bóg się do mnie uśmiecha. Bardzo szeroko się uśmiecha.
Słowo polecam jest zbyt małe, wręcz puste. Dlatego nie będę tym razem polecać. Po prostu podziękuję. Podziękuję Bogu, za tę książkę, bo bez Niego by jej nie było, bo On przychodzi ze swoimi pomysłami, bez Niego nie da się czegokolwiek zrobić. Na jednych z rekolekcji usłyszałam, że Bóg robi wszystko za pośrednictwem człowieka. I za to dziękuję. Dziękuję za potęgę nadziei i piękne serce Pani Laury. Dziękuję za to, że mogłam przeczytać tę książkę. Dziękuję Temu, Który Mnie Stworzył za Jego najszerszy, najbardziej urzekający i najpiękniejszy uśmiech.
A jednak ją polecę. Ale nie tak zwyczajnie, tylko tak z serca.
Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Jeśli będziesz nadal kochać Jezusa, nic naprawdę złego nie może cię spotkać - i mam nadzieję, że zawsze tak będzie.|
Kocham mądre książki. Takie, podczas których czytania nie rozstaję się z ołówkiem, bo jest tam tyle mądrości, że trzeba je podkreślić, narysować serduszko czy wykrzyknik(a czasami znajdzie się coś aż tak mądrego, że aż ma się ochotę zaznaczyć fragment kolorowym zakreślaczem). Takie, które skrywają w sobie magię. Ale nie tę z kart tarota czy magicznej kuli, ani nie tę z tańczącą nad kotłem czarownicą. Tę piękną magię szepczącą do nas ze stron książki. Takie, które pisane są z sercem. Takie, które dotykają mojej duszy...
"Przebudzony umysł" to zbiór najważniejszych myśli C.S.Lewisa. Książka podzielona jest tematycznie na kilka rozdziałów. Lewis przygląda się każdej wewnętrznej części człowieka, każdemu aspektowi życia, pisząc o Bogu, miłości, niebie, przyrodzie, naturze człowieka, o świecie moralnym, grzechu, zbawieniu, sztuce...
"Bóg jest nie tylko dobry, On jest dobrocią.
Dobroć jest nie tylko boska, ona jest Bogiem."
Już niejednokrotnie pisałam, że C.S. Lewis należy do grona moich ulubionych autorów. Kocham jego twórczość. Do jego "Opowieści z Narnii "często wracam, "Dopóki mamy twarze" znajduję się na najwyższej półce w mojej biblioteczce i moje zachwyty nad tą książką szybko się nie skończą, a w "Zaskoczonym radością" zostałam zaskoczona szczerością autora. "Przebudzony umysł" okazał się prawdziwym arcydziełem...
Nigdy nie miałam w rękach tak mądrej książki jak "Przebudzony umysł". Nigdy jeszcze tak bardzo nie popisałam książki, właściwie na każdej stronie coś się zaznaczone, podkreślone czy narysowane. Nigdy jeszcze nie przerywałam czytania tyle razy, żeby wyrazić na głos mój zachwyt. Nigdy nie czytałam czegoś, co TAK bardzo tchnie przesłaniem...
"Człowiekowi dana jest siła, by nieść to, co mu się przytrafia,
lecz nie tysiąc i jeden różnych rzeczy, które mogą się zdarzyć."
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że "Przebudzony umysł" to prawdziwe arcydzieło. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. "Przebudzony umysł" to prawdziwy dar z nieba... Moje serce tańczy oberka po jej przeczytaniu tego arcydzieła.
Ta książka, odkąd wzięłam ją do ręki, przyćmiła sobą wszystko, co dotychczas czytałam.
"Jeśli będziesz nadal kochać Jezusa, nic naprawdę złego nie może cię spotkać - i mam nadzieję, że zawsze tak będzie.|
Kocham mądre książki. Takie, podczas których czytania nie rozstaję się z ołówkiem, bo jest tam tyle mądrości, że trzeba je podkreślić, narysować serduszko czy wykrzyknik(a czasami znajdzie się coś aż tak mądrego, że aż ma się ochotę zaznaczyć fragment...
[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/05/076-bransoletka.html]
"Każdy z nas jest aktorem w teatrze życia."
Sport, śpiew, fotografia, teatr, majsterkowanie, taniec, książki, jeździectwo, podróżowanie, moda, gra na instrumencie… Każdy interesuje się czymś innym. Zainteresowania pomagają nam dojść w nowe miejsca, a żeby do nich dotrzeć, trzeba najpierw uczyć się nowych rzeczy. Codziennie, bo jeśli każdego dnia robisz tylko to, co wczoraj, twoje życie nie zmieni się nigdy.
Szesnastoletnia Weronika ma masę problemów na głowie – złośliwa przyjaciółka, która nią pomiata, ojciec, który ciągle się z niej naśmiewa, okropny brat, mama, która nigdy jej nie słucha… Ma nadzieję, że nowo poznany Łukasz zmieni jej życie na lepsze. Ta znajomość nie zakończy się miłością wszech czasów, lecz wyjazdem na zimowe warsztaty teatralne. Skoro nie Łukasz, to może warsztaty zmienią coś w życiu Werki?
"Znasz motyw, rozumiesz wszystko."
Po przeczytaniu takich książek jak „Bransoletka” cieszę się, że urodziłam się Polką. Jestem niezmiernie dumna, że autorka tej książki pochodzi z mojego kraju. Mimo że na rynku pojawia się coraz mniej dobrych polskich powieści, są tacy rodzimi autorzy, których naprawdę uwielbiam i wiem, że mnie nie zawiodą. Do polskich perełek należy właśnie Ewa Nowak. Uwielbiam jej twórczość, odkąd przeczytałam pierwszą książkę jej autorstwa – i z każdą powieścią kocham ją coraz bardziej.
Postacie Bransoletki są różnorodni, wszyscy zostali wspaniale wykreowani. Żaden bohater nie jest przypadkowy i każdy odgrywa jakąś rolę w historii – nie tylko Weronika, opiekunka Salomea czy Łukasz, ale także koleżanki i koledzy Werki, a nawet pies dziewczyny, który nie słucha jej poleceń. Do tego świetny i lekki styl autorki oraz wiele emocji. Prawdziwa perełka.
"Gdy ktoś cię denerwuje, to najczęściej oznacza, że jest obsadzony z złej roli i w tej roli nie pasuje do twojego scenariusza. Zmień mu rolę."
Książka jest niezwykle mądra, niesie ze sobą wiele cennych przekazów. Myślę, że najważniejszym jest to, że zbyt łatwo oceniamy ludzi, kierując się tylko pozorami. Ewa Nowak szepce nam, że nie wolno sądzić nam kogoś według pierwszego wrażenia. Przecież nie wszystko jest tym, czym się wydaje. Bransoletka pokazuje również, że nie warto się poddawać, bo często dopiero kilkunasta próba się uda. Ważne, by się nie zadręczać i dać z siebie wszystko.
I jeszcze wisienka na torcie! Panie i panowie, chciałabym Wam przedstawić głównego bohatera tej książki - teatr! Bo było o sztuce teatralnej, o tym, że każdy z nas jest aktorem w teatrze życia, gdzie nie chodzi o to, jaką gra się rolę, tylko o to, żeby zagrać ją jak najlepiej. Podczas czytania naprawdę wyczuwa się magię teatru.
"Przestań odkładać życie na półkę."
Słowem, jest cudownie, pomysłowo i zabawnie. Wspaniała pozycja, której długo nie zapomnę. Pochłonęła mnie bez reszty i niezmiernie cieszę się, że ją przeczytałam. Z całego serca polecam każdemu Bransoletkę, która spodoba się nie tylko nastolatkom, ale i troszkę starszym.
[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/05/076-bransoletka.html]
"Każdy z nas jest aktorem w teatrze życia."
Sport, śpiew, fotografia, teatr, majsterkowanie, taniec, książki, jeździectwo, podróżowanie, moda, gra na instrumencie… Każdy interesuje się czymś innym. Zainteresowania pomagają nam dojść w nowe miejsca, a żeby do nich dotrzeć, trzeba najpierw uczyć się...
"Jak ma się dwa lata, to się wie.
Dwa lata to początek końca."
"Chłopiec, który zawsze chce mieć cztery lata, bo wie, że kiedy dorośnie, straci zdolność latania" - o kim mowa? Oczywiście o Piotrusiu Panu. Jako zjadacze disneyowskiego chleba przyzwyczailiśmy się do zawsze uśmiechniętego chłopca w zielonym ubranku, z odstającymi uszami, który zazwyczaj bywa w towarzystwie wróżek. Przyzwyczailiśmy się do Piotrusia Pana, którego tak często mijamy w kolorowych książeczkach, kolorowankach, bajeczkach... A gdyby tak powrócić do źródła, do Barriego, i odkryć go na nowo?
Fabuły książki nie muszę streszczać, prawda? To tak jakbym teraz opisała o czym jest Kopciuszek, czy Śpiąca Królewna. Jest to historia chłopczyka, który nie chciał dorosnąć. Chciał jedynie na zawsze pozostać małym dzieckiem i przeżywać niesamowite przygody. I historia dziewczynki z pocałunkiem, którą zbudził jego płacz, która później przyszyła mu cień. Później zostaje ona matką Zagubionych Chłopców i razem ze swoimi młodszymi braćmi wyrusza za Wiecznym Chłopcem do Krainy Wiecznego Dzieciństwa, Marzeń i Wyobraźni...
"Trzeba sobie po prostu pomyśleć o czymś przyjemnym i cudownym - wyjaśnił Piotruś - i takie myśli uniosą Was w powietrze."
Nibylandia - chyba tylko w Narnii i w Hogwarcie pragnę znaleźć się bardziej niż tam. Kraina pełna wiecznych chłopców, wróżek, piratów, syren i przede wszystkim magii. Żadna ekranizacja nie odda klimatu i uroku tego miejsca, tak jak Barrie...
Wróżki, właśnie, wróżki! Im trzeba poświęcić chociaż jeden akapit. Jaki był ich początek? Prosty i piękny! Gdy pierwsze dziecko roześmiało się po raz pierwszy, jego śmiech rozpadł się na milion okruszków i wszystkie one rozbiegły się w podskokach. Tak właśnie powstały. Tak powstał Dzwoneczek. Dzwoneczek, który mówi Piotrusiowi: ty ośle, irytuje i wkurza, a i tak się go uwielbia.
"Gwiazdy są piękne, ale nie mogą w niczym uczestniczyć. Wiecznie muszą się tylko przyglądać. To jest kara nałożona na nie za coś, co zrobiły tak dawno, że żadna z gwiazd nie wie już, co to było."
A dlaczego jaskółki budują gniazda pod strzechami? Żeby posłuchać bajek. Bo czasami warto. Bo dowiesz się, jak powstały wróżki, co Dzwoneczek mówi do Piotrusia i co znajduje się, gdy udasz się w drogę do drugiej gwiazdy na prawo, a potem aż do rana. Dowiesz się, że linie na mapie ludzkiego umysłu, to ścieżki Nibylandii albo, że każdy ma swoją własną Nibylandię...
I dziwię się, że Wendy i jej bracia obawiali się pofrunięcia z Piotrusiem. Ja nie wahałabym się ani sekundy...
"I będzie to trwało dopóty, dopóki dzieci będą wesołe, niewinne i bezduszne."
"Jak ma się dwa lata, to się wie.
Dwa lata to początek końca."
"Chłopiec, który zawsze chce mieć cztery lata, bo wie, że kiedy dorośnie, straci zdolność latania" - o kim mowa? Oczywiście o Piotrusiu Panu. Jako zjadacze disneyowskiego chleba przyzwyczailiśmy się do zawsze uśmiechniętego chłopca w zielonym ubranku, z odstającymi uszami, który zazwyczaj bywa w towarzystwie...
Zaskoczony radością to autobiografia autora Opowieści z Narnii - C.S.Lewisa. To historia utraty jego wiary i późniejsze nawrócenie. Lewis opowiada o swoim dzieciństwie i młodości, o szkole, o relacjach z najbliższymi, o miłości do książek, ale przede wszystkim o swojej drodze do wiary.
Wystarczyło, ze na tę książkę spojrzałam i już ją polubiłam. Uśmiechnięty Lewis patrzący się tak dobrotliwie od razu budzi nadzieję i zaufanie. Od pierwszych stron jest niesamowicie szczery, a także zachwyca niebywałą otwartością.
Zaskoczony radością, tak jak każda książka Lewisa, jest wręcz przesiąknięta mądrością. Gdybym miała zapisać jakieś cytaty z książki na mojej ścianie mądrości w pokoju, musiałabym po prostu przykleić na niej całą książkę. Lewis jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. I niesamowicie mądrym, co widać choćby przez to, że nie nawet nie próbuje nam tego pokazać.
Myślę, że książkę każdy czytelnik zrozumie w inaczej. Dlaczego? Ponieważ mi Zaskoczony radością pomógł w pewien sposób zrozumieć siebie.
W książkach szukam przede wszystkim uczuć, a w Zaskoczonym radością ich nie brakowało. Lewis, który jest moim Mistrzem Słowa opisuje wszystko w piękny, subtelny i delikatny sposób. Czytać, to co pisze to sama radość. Czasami jego opisy przyrody są zbyt rozwlekłe, ale Lewisowi mogę wybaczyć wszystko.
Uwielbiam Lewisa. Tak, wiem, już to pisałam. I pewnie powtórzę się jeszcze nieraz, ponieważ kolejne książki tego Autora już czekają na półce. Uwielbiam go za jego szczerość. Zaskakuje czytelnika bezpośredniością i otwartością. A właściwie zaskakuje nas sama Radość. Najpiękniejsza i najprawdziwsza Radość, którą jest sam Bóg. Przeczytaj, a Ciebie również ta Radość zaskoczy.
Zaskoczony radością to autobiografia autora Opowieści z Narnii - C.S.Lewisa. To historia utraty jego wiary i późniejsze nawrócenie. Lewis opowiada o swoim dzieciństwie i młodości, o szkole, o relacjach z najbliższymi, o miłości do książek, ale przede wszystkim o swojej drodze do wiary.
Wystarczyło, ze na tę książkę spojrzałam i już ją polubiłam. Uśmiechnięty Lewis patrzący...
"Odwagi. Idźcie z tym, co macie."
Jest to historia dwóch polskich dominikanów - Krzysztofa i Macieja - którzy postanowili autostopem dotrzeć do Macedonii, gdzie urodziła się jedna z największych świętych XX wieku - Matka Teresa. Całkowicie zaufali Bogu, zdali się na Niego i ludzi, których postawi im na drodze. A zasady podróżowania autostopem są trzy: primo - jeśli jest droga, to coś musi po niej jechać, secondo - wcześniej czy później, jakiś pojazd się zatrzyma i cię podwiezie, terzo - czekasz zbyt długo? nikt się nie zatrzymuje? spokojnie, czekasz na odpowiednią osobę. Cała podróż została udokumentowana w dzienniku, gdzie wspomniany jest każdy dzień, każde wspomnienie, każda osoba...
Ta książka to prawdziwa skarbnica mądrości! Może nie jest arcydziełem, ale znajdziemy w niej wiele wspaniałych i mądrych myśli. Podczas czytania nie rozstawałam się z ołówkiem i właściwie na co drugiej stronie coś podkreśliłam czy narysowałam serduszko(ewentualnie trzy).
"W życiu przecież nie o sukces chodzi, ale o przeżycie go do końca. Bóg wie, co robi, i kiedyś ukaże sens wszystkiego. Matka Teresa z Kalkuty lubiła mówić, że narzekanie jest brakiem wiary w to, że Bóg jest obecny i działa w naszym życiu. Z takim zaufaniem nawet trudności można potraktować jako dar. "
I było wiele cudów! Mam po prostu bzika na tym puncie. A one były tutaj od wręcz namacalne na każdej stronie. Cudowność tej książki utuliła moją duszyczkę i dotknęła serduszka. Wiecie, że od Jego cudów można się uzależnić? Wciągają jak heroina.
I nikt nikogo nie osądzą, autorzy wyrażają swoje opinie, ale nikogo nie moralizują. Wielu kierowców okazało się ateistami lub muzułmanami, z którymi krakowscy dominikanie prowadzili bardzo ciekawe i refleksyjne rozmowy. Zachęcam każdego do przeczytania tej książki, nawet osoby, które do Kościoła przekonane nie są.
A Matka Teresa to prawdziwa kobieta z nieba. Zresztą tak inne święte Tereski. Dlatego nie przypadkowo podczas bierzmowania przyjęłam imię Teresa. Po przeczytaniu Ludzi ósmego dnia postanowiłam wyruszyć autostopem nie tylko do serca Macedonii - Skopje - ale także do Lisieux i Avila(miasta związane z historią św. Teresy Benedykty - Wrocław i Lubliniec - odwiedziłam już nieraz).
"W życiu nie o sukces chodzi. Wiele rzeczy zwyczajnie może, a nawet powinno nam nie wyjść, ważne, aby z ostatecznym szczęściem się udało. Bóg ukaże sens wszystkiego."
Historia dominikanów ma wiele przekazów. Pokazuje, że warto czekać. Nie dostajemy wszystkiego od razu, Bóg daje nam drobne rzeczy, abyśmy później potrafili zaufać Mu w wielkich. Pokazuje, że każdą chwilą należy się cieszyć, każdy dzień jest darem, że nie trzeba się martwić dniem jutrzejszym. Że gdy coś się wali, Bóg posyła swoich przyjaciół. Że nie ma na świecie ludzi, którzy nie mają nic, czy mogliby się podzielić. Jeśli nie masz wiele, to daj tyle, ile możesz. Jeśli zrobisz to z miłością, będzie to gest najcenniejszy. Pokazuje, że Bóg opiekuje się każdym człowiekiem. I nie daje przecież człowiekowi pragnień, których nie mógłby wypełnić. Z całego serduszka polecam Wam tę wspaniałą książkę.
"Bóg jest niewidzialny, można Go poznać jedynie poprzez miłość. Jeśli ktoś kocha, będzie Go widział."
"Odwagi. Idźcie z tym, co macie."
Jest to historia dwóch polskich dominikanów - Krzysztofa i Macieja - którzy postanowili autostopem dotrzeć do Macedonii, gdzie urodziła się jedna z największych świętych XX wieku - Matka Teresa. Całkowicie zaufali Bogu, zdali się na Niego i ludzi, których postawi im na drodze. A zasady podróżowania autostopem są trzy: primo - jeśli jest...
„Zewnętrzne piękno byłoby puste, gdyby nie piękno serca.”
Pisząc recenzję zazwyczaj największy problem mam z napisaniem o treści książki. Nie chcę napisać za dużo ani też za mało. Napisanie tego pierwszego akapitu zawsze zajmuje mi najwięcej czasu. I dzisiaj wcale nie jest lepiej. Naprawdę, nie wiem, co mogę napisać. Urzekająca jest książką. która odkrywa zakamarki kobiecej duszy, których istnienia często same kobiety nie są świadome. Jest balsamem dla kobiecej duszy.
„Ta książka nie jest o tym, co powinnaś robić albo kim powinnaś być. Ona mówi o odkrywaniu tego, kim już jesteś jako kobieta. Kobieta, która w swojej istocie została stworzona do romansu, do odegrania niezastąpionej roli we wspólnej przygodzie i która naprawdę ma własne piękno do odkrycia. Kobieta, o jakiej myślał Bóg, gdy stwarzał Ewę... i kiedy stworzył ciebie. Wspaniałą, silną i urzekającą.”
Na początku chciałam napisać, że książka wcale nie jest idealna. Nie podobały mi wszystkie przemyślenia Stasi, przez niektóre wręcz nie umiałam przebrnąć, były rzeczy, które w kółko się powtarzały. Ale myślę, że autorom nie chodziło o to, żeby była idealna. A ja wcale tego od niej nie oczekiwałam. Myślę, że książka miała wzbudzać czytelniczki do refleksji - i pod tym względem udała się aż za dobrze. Nie przeczytałam Urzekającej jednym tchem, bo musiałam nad nią pomyśleć. Ta książka jest lekturą trudną, ale piękną. Mimo wszystko.
Mogę być urzekająca. Ja jestem urzekająca. Jestem piękna. I Ty również. W każdej kobiecie jest piękno do odkrycia. Książka zmusiła mnie do wyruszenia w poszukiwaniu tej piękności w sobie. Podczas czytania Urzekającej niejednokrotnie patrzałam w lustro i mówiłam na głos: "Julka jesteś piękna i urzekająca". I mimo że nie jest to proste, to za każdym razem staram się uwierzyć w to jeszcze bardziej. Początkowo było trudno. Gdy powiedziałam pierwszy raz swojemu odbiciu w lustrze, że jestem piękna, to po prostu wybuchnęłam płaczem. Następnym razem było lepiej. Im dłużej czytałam Urzekającą tym bardziej to do mnie docierało. Przecież mam sobie obraz Boga, zostałam stworzona na jego obraz. Jestem piękna, muszę w to tylko uwierzyć. I zachęcam każdą z Was to uwierzenia w swoją piękność...
„Nie chcemy przygody dla niej samej, ale dlatego, że wymaga czegoś od nas dla innych. Nie chcemy uczestniczyć w niej samotnie, chcemy mieć w niej udział z innymi.”
Urzekająca uświadomiła mi istnienie pewnych zranień - skrywanych tak głęboko, że nawet nie byłam ich świadoma. Jedną z rzeczy, którą sobie uświadomiłam, jest moja zraniona dusza. Dotarło do mnie, że każda rana w moim sercu i duszy ma ogromny wpływ na moje życiowe wybory. Zrozumiałam, że to nic złego, że chcę być piękna, bo jest to pragnienie każdej kobiety... Jestem księżniczką i mam prawo być tak
traktowana. Cokolwiek o sobie myślę. Zostałam stworzona przez Boga, a On jest Źródłem najprawdziwszego Piękna. Jestem odbiciem Jego piękna, Jego chwały, Jego delikatności. To czyni mnie piękną tym rodzajem piękna, które nie jest uzależnione od makijażu, stroju czy fryzury. I Ty również!
Z całego serduszka polecam Wam Urzekającą! Niezależnie od tego czy jesteś Chrześcijanką, Muzułmanką, czy Ateistką. Niezależnie od tego czy masz chłopaka, męża, czy zdradził Cię facet. Niezależnie od tego, co myślisz o sobie. Jest to książka o każdej z nas. Pomaga zajrzeć wgłąb siebie i leczyć rany. Przeczytaj i uwierz w swoje piękno - to wewnętrzne, a także zewnętrze. Uwierz, że jesteś urzekająca!
„I On zrobi wszystko, co trzeba, by cię ocalić i uwolnić twoje serce.”
„Zewnętrzne piękno byłoby puste, gdyby nie piękno serca.”
Pisząc recenzję zazwyczaj największy problem mam z napisaniem o treści książki. Nie chcę napisać za dużo ani też za mało. Napisanie tego pierwszego akapitu zawsze zajmuje mi najwięcej czasu. I dzisiaj wcale nie jest lepiej. Naprawdę, nie wiem, co mogę napisać. Urzekająca jest książką. która odkrywa zakamarki...
Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie. Trudne życie niepoprawnego romantyka... Gdy niebo jest wyjątkowo piękne szukam byle pretekstu, żeby wieczorem wyjść z domu. Chodzę wtedy środkiem ulicy z zadartą głową. Kilka razy, gdy szłam chodnikiem, zdarzyło mi się zaliczyć bardzo bliskie spotkanie ze słupem, ale to też się wytnie. Gdy któregoś dnia nie ma ich na niebie czuję wielką pustkę i tęsknotę. Te piękne, małe kryształki rozsypane na granatowej przestrzeni są niesamowite, najcudowniejsze na całym świecie, pełne mocy i nadziei. Jeśli też kochacie czasem spojrzeć w głąb nieba to koniecznie sięgnijcie po Niezbędnik obserwatorów gwiazd.
Finley, nazywany przez szkolnym kolegów Białym Królikiem, nie ma matki, a jego dziadek nie ma nóg. Mieszka w nieciekawej okolicy, w której nie można czuć się bezpiecznie. Tak więc, idealnego życia to on nie ma. Żyje tylko dla koszykówki i Erin, z którą, notabene, tworzą naprawdę cudowną parę. Marzy, żeby jak najszybciej opuścić swoje miasto. Pewnego dnia trener prosi chłopaka o nietypową przysługę, która będzie wymagać od niego wielkiej odpowiedzialności i milczenia. Czy dzięki temu Finley otrzyma swój bilet do Hogwartu - lepszego życia?
Przeczytałam kilka recenzji tej książki i w jednej było napisane, że "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" definiuje życie. Nie pamiętam, gdzie to przeczytałam. Zapamiętałam jedynie te słowa i długo zastanawiałam się, co to może znaczyć. Gdy wreszcie otworzyłam tę książkę nie musiałam długo szukać odpowiedzi. Niezbędnik obserwatorów gwiazd zdecydowanie jest wspaniałą opowieścią o życiu, która całkowicie wypełnia czytelnika nadzieją i optymizmem. Opowiada o radości i smutku, miłości i tęsknocie, prawdziwej pasji, sile przyjaźni o tym, że trzeba mieć cele i nigdy, przenigdy się nie poddawać. Tak, ta książka zdecydowanie definiuje życie...
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" jest kosmosem emocji. Dosłownie. Emocjami przeładowany jest każdy rozdział, każda strona, każda linijka, słowo, przecinek i kropka. Mnóstwo miłości i strachu. I szaleństwa. W tej książce znajdziemy odpowiedź na pytanie, czym są emocje. Niezbędnik obserwatorów gwiazd nie definiuje tylko życia. Ta powieść definiuje także emocje.
Bohaterowie są genialni. Tacy niezwyczajnie zwyczajnie. Numer 21 niejednokrotnie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Kocham w nim to, że miał nierówno pod sufitem - to było tak niesamowicie urocze. Zresztą każda postać Niezbędnika... jest na swój sposób urocza - Dziadek z różańcem babci, Erin oraz milczący Finley i ich piękne uczucie. Oni są tacy realistyczni i zwyczajni. I to wcale nie jest złe, bo zwykli ludzie są najlepsi na świecie!
Wisienką na torcie "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" są liczne porównania do "Harry'ego Pottera". To było świetne. Ogólnie cała powieść została napisana z genialnym dystansem do świata oraz z wielkim poczuciem humoru. Oby więcej takich książek!
Dzięki książce dostałam swój bilet do Hogwartu. W tej podróży będę musiała zmierzyć się z życiem i pokazać ludziom na ile mnie stać, aż wreszcie wyjdę z pociągu na peron szczęścia. Zanim mi się to uda będę musiała kilka razy zamilknąć, ale zawsze będę mogła wtedy spojrzeć w gwiazdy, żeby odnaleźć nadzieję...
Polecam, polecam, polecam!
Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to