-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-04-27
2022-09-05
2019-09-16
2021-12-25
Nawet znośne opowiadania ze świata najlepszej opowieści wszechczasów z gier wideo, czyli Final Fantasy VII, napisane przez scenarzystę gier/filmów z tego świata. Uzupełniają lore z kompilacji, czyli wszystkich gier/filmów/książek, które pojawiły się po premierze legendarnej siódemki.
Jest to prequel do filmu Advent Children, ale jest także niezbędny do próby zrozumienia o co chodzi w fabule najnowszego Final Fantasy 7 Remake. Jak ktoś jest zainteresowany odszyfrowywaniem fabuły Remaku, a nie chce mu się przekopywać i spróbować ogarnąć to samemu, to najlepszą teorią jak ten moment jest ta dostępna na kanale YT Sleepezi (THE NEW REUNION: FINAL FANTASY 7 REMAKE SOLVED).
Nawet znośne opowiadania ze świata najlepszej opowieści wszechczasów z gier wideo, czyli Final Fantasy VII, napisane przez scenarzystę gier/filmów z tego świata. Uzupełniają lore z kompilacji, czyli wszystkich gier/filmów/książek, które pojawiły się po premierze legendarnej siódemki.
Jest to prequel do filmu Advent Children, ale jest także niezbędny do próby zrozumienia o...
2021-11-12
Naczytałem się jakie to książki pary BH&KJA są beznadziejne, także podszedłem do tej książki z marszu po przeczytaniu cyklu Herberta w zerowymi oczekiwaniami, szykując się na totalne badziewie. I...
Tak, jest to żerowanie na spuściźnie Franka.
Tak, jest to przeciętny fanfik.
Tak, jest to czytadło.
Tak, jest to napisane w stylu "i Ty możesz pisać książki", że niejeden czytelnik pomyśli, że "sam napisałbym to lepiej" i co gorsza, może mieć rację.
Tak, książki napisane są tak, jakby autor uważał czytelników za debili.
Tak, goście wkładają elementy lore ze swoich prequeli, mimo, że czytelnik nie powinien ich znać po przeczytaniu książek Franka i na dodatek, o zgrozo, zmieniają lore Franka.
Tak, niektóre fragmenty powieści są żenujące, nawet przy nisko postawionych standardach (wspominanie otyłości bohaterki co akapit i utożsamianie jej postaci z jej wagą cielesną).
Mimo wszystko, po sześciu tomach Franka byłem tak zmęczony jego ciężkim stylem pisarskich, a jednocześnie tak uzależniony od tego świata i spragniony więcej, że lektura tej książki nie była aż tak nieprzyjemnym doświadczeniem. Stąd taka a nie inna ocena, zważywszy że krótkimi fragmentami gdzieś tam były przebłyski z oryginału i parę mądrych zdań można było znaleźć. Ale to wszystko za mało, o wiele za mało. Szkoda, że tego wyzwania nie podjął się ktoś bardziej do tego kompetentny, ale nawet jeśli byli chętni, to syn trzymał pieczę na prawach.
Do ósmego tomu podchodziłem z nastawieniem "cóż, mogło być gorzej...". I było, oj było. Ale o tym w recenzji ósmego tomu.
Naczytałem się jakie to książki pary BH&KJA są beznadziejne, także podszedłem do tej książki z marszu po przeczytaniu cyklu Herberta w zerowymi oczekiwaniami, szykując się na totalne badziewie. I...
Tak, jest to żerowanie na spuściźnie Franka.
Tak, jest to przeciętny fanfik.
Tak, jest to czytadło.
Tak, jest to napisane w stylu "i Ty możesz pisać książki", że niejeden...
2021-11-05
Gaiman musi mieć bardzo oddaną grupę psychofanów, że sprawili, aby tak przeciętna książka wygrała nagrodę Hugo. Przeznaczona dla młodego czytelnika i prawie w całości osadzona w tradycji chrześcijańskiej z elementami różnych mitologii wrzuconymi do miksu. Ostatecznie książka głównie dla dzieci, ale swoim dzieciom tego do czytania nie dam. Dość powiedzieć, że całość opiera się na smutnej koncepcji, że ludzie po śmierci pochowani na cmentarzu... zostają duchami mieszkającymi na cmentarzu mającymi tam chyba mieszkać po wsze czasy. Serio, w książce dla dzieci coś takiego...
Gaiman musi mieć bardzo oddaną grupę psychofanów, że sprawili, aby tak przeciętna książka wygrała nagrodę Hugo. Przeznaczona dla młodego czytelnika i prawie w całości osadzona w tradycji chrześcijańskiej z elementami różnych mitologii wrzuconymi do miksu. Ostatecznie książka głównie dla dzieci, ale swoim dzieciom tego do czytania nie dam. Dość powiedzieć, że całość opiera...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-28
2021-10-31
2021-09-13
2021-04-25
Tytułowa nowela okazuje się dość surowym, przeciętnym sci-fi z mocną końcówką. Autor porusza problematykę stosunku ludzi do nauki po upadku cywilizacji, nową hierarchię społeczną czy reinterpretację niektórych dzieł kulturowych pod kątem nowego światopoglądu. Jednakże większą cześć noweli stanowią surowe opisy czynności bohatera, przepełnione technicznych żargonem. Widoczny jest tu typowy problem niektórych utworów sci-fi, gdzie świat wykreowany i bohaterowie są tylko sceną dla jakichś głębszych rozważań. Relacje między bohaterami są mało przekonujące i mało realistyczne, płaskie jak ostatni etap Tour de France. Większość utworu jest po prostu nudna i stanowi podbudowę po mocną końcówkę, w trakcie której autor porusza poważny dylemat moralny. Końcówka jest tak dobra, że podwyższyłem ocenę o 1 lub 2 oczka.
Tytułowa nowela okazuje się dość surowym, przeciętnym sci-fi z mocną końcówką. Autor porusza problematykę stosunku ludzi do nauki po upadku cywilizacji, nową hierarchię społeczną czy reinterpretację niektórych dzieł kulturowych pod kątem nowego światopoglądu. Jednakże większą cześć noweli stanowią surowe opisy czynności bohatera, przepełnione technicznych żargonem. Widoczny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-17
Dawkinsa chyba nikomu nie trzeba przestawiać. Biolog z ogromnymi zasługami dla popularyzowania teorii ewolucji i krytycznego myślenia w pewnym momencie obrał za cel słuszną i potrzebną krytykę religii w obecnym kształcie (choć w jego opinii religii w ogóle), czego podsumowaniem jest właśnie ta książka.
Autor przekonująco wykłada, że ewolucja może być prostym i pięknym wyjaśnieniem powstania życia. Przedstawia argumentację od strony filozoficznej i logicznej na temat hipotezy Boga i kwestii jego istnienia. Przytacza wiele interesujących faktów. Oczywiście mocno atakuje obecne systemy religijne, ze szczególnym uwzględnieniem monoteistycznych. Bardzo interesujące jest krytyczne spojrzenie na Biblię i inne "pisma święte", zresztą moje wrażenia z jej lektury były identyczne jak Dawkinsa. Na koniec przekonuje, że moralność jest w nas samych i religia nie jest do niej potrzebna, analizuje troszkę po łebkach psychologiczne i psychiczne aspekty wiary (zdecydowanie najsłabsza część książki), dodatkowo mocno krytykuje pranie mózgu dzieciom i młodym przez wychowanie religijne od najmłodszych lat.
Książka ma mało minusów, ale parę rzeczy mi się nie podobało i też nie we wszystkim się zgadzałem. Dawkins, jako jeden z największych popularyzatorów teorii ewolucji, próbuje nią wyjaśnić troszkę zbyt wiele rzeczy. Czasami odnosiłem wrażenie, że chciałby wyjaśniać teorią ewolucji nawet rozwój przemysłu piekarskiego (co gorsza, mógłby mieć nawet część racji.) Struktura niektórych jego wywodów często wydaje się też lekko chaotyczna. Największym minusem była przytoczona argumentacja w sprawie obrony aborcji i porównanie, że aborcja tak samo wstrzymuje powstawanie nowego życia jak choćby zaniechanie seksu. Argumentacja iście absurdalna i idiotyczna i aż dziw, że znalazła się w książce takiego myśliciela. Dawkins wychodzi w temacie aborcji trochę na hipokrytę zajmując tak stanowczą pozycję, bo przez całą książkę słusznie opowiada się za obroną życia wszelakiego, rozwodząc się nad jego wielkim pięknem. Cóż, temat aborcji i używania płodów do rozwoju medycyny chyba już zawsze będzie wywoływał kontrowersje i spory niezależnie od wierzeń czy ich braku, gdyż jest to temat skomplikowany moralnie.
Krytykowałem płytkie podejście z psychologicznego punktu widzenia, bo jak słusznie napisał jeden z użytkowników poniżej w swojej mocno krytycznej recenzji książki, Dawkins jawi się jako zapalony scjentysta, dla którego nauka i piękno świata łagodzą wszelkie egzystencjonalne lęki. Nie wszyscy jednak tacy są, powiedziałbym nawet że Dawkins jest w mniejszości. Temat jest rozległy i ludzka śmiertelność a także istota stworzenia, bytu i nieskończoności od wieku zajmują filozofów i intelektualistów. I raczej wśród intelektualistów więcej jest ludzi, dla których śmiertelność jest wielkim problemem napawającym ogromnym lękiem, czego nauka i piękno świata nie potrafi nijak załagodzić, a wręcz przeciwnie, spotęgować problem.
W wielu innych kwestiach z chęcią z chęcią włączyłbym się w polemikę z Dawkinsem, niekoniecznie aby przekonywać go do innych racji, ale aby rozszerzyć temat. Dla ateisty czy agnostyka (swoją drogą trochę zabawne z jakim zapaleniem i negatywizmem Dawkins podchodzi do agnostyków, do których mi osobiście bliżej niż do ateistów) książka może wydawać się mało odkrywcza i z pewnością będzie bardziej intrygującą i ciekawszą lekturą dla kogoś wierzącego.
"Bóg Urojony" to bardzo ważnym głos przeciwko powszechności religii i jej roli w życiu współczesnych ludzi. Uważam, że tytuł ten powinien być w kanonie lektur szkoły średniej. Niech młody człowiek pozna wszystkie punkty widzenia i sam zdecyduje co myśleć.
Dawkinsa chyba nikomu nie trzeba przestawiać. Biolog z ogromnymi zasługami dla popularyzowania teorii ewolucji i krytycznego myślenia w pewnym momencie obrał za cel słuszną i potrzebną krytykę religii w obecnym kształcie (choć w jego opinii religii w ogóle), czego podsumowaniem jest właśnie ta książka.
Autor przekonująco wykłada, że ewolucja może być prostym i pięknym...
2021-02-20
Po wejściu w sensacyjną konwencję pod koniec 1 tomu, Watts, troszkę niestety, utrzymuję ją w kontynuacji. Wciąż jest to jednak solidna lektura w niepodrabialnym stylu Wattsa, mocno cynicznego i zahaczającego o nihilizm.. Jedną z poważniejszych wad książki jest nadmiar używania terminologii naukowej i technologicznej, która w pewnym momencie zamienia się już tylko w techno-naukowy bełkot nie wnoszący żadnej wartości dodanej. Nad poprowadzeniem wydarzeń w obraną stronę czuwa technologiczna deus ex machina w postaci ciągle wyskakującej jak grzyby po deszczu nowych technologii. Te dwie wady występują w znikomym aspekcie w innych jego dziełach, albo po prostu tak nie rażą, jak w tym. Jest to najsłabsza książka Wattsa, którą czytałem, ale wciąż warto się z nią zapoznać bo to kawał mocnego i oryginalnego sci-fi.
Osobny akapit muszę poświęcić tytułowego Wirowi, który był powodem dla którego podniosłem ocenę o jedno oczko. Sam koncept internetu przyszłości dziś, w roku 2021 może nie robić aż takiego wrażenia, ale przecież tę książkę wydano 20 lat temu, w 2001. Były to czasy kiedy Polacy dopiero poznawali czym jest internet, pojawiały się pierwsze stałe łącza o śmiesznie niskiej częstotliwości (sam miałem dostęp do łącza o oszałamiającej prędkości 64 kilobity na sekundę, czy 8 kilobajtów/s), a większość robiła pierwsze kroki używając modemów i zbrodniczo wysokich stawek ówczesnej TePsy. Jak na tamte czasy, wizja wiru przedstawiona przez Wattsa po prostu musiała oszałamiać i pewnie gdybym to wtedy przeczytał to zaliczyłbym slangowy "opad szczęki". Co najlepsze, to dziś jest spójna z obecnymi postępami i nie do wykluczenia w przyszłości. Ogólnie czytając te powieść nie ma się wrażenia, że pod względem prezentowanej tam technologii i nauki czytamy jakąś ramotkę, a książkę, która równie dobrze mogła ukazać się wczoraj. Watts wychodzi więc na niezłego futurystę.
Po wejściu w sensacyjną konwencję pod koniec 1 tomu, Watts, troszkę niestety, utrzymuję ją w kontynuacji. Wciąż jest to jednak solidna lektura w niepodrabialnym stylu Wattsa, mocno cynicznego i zahaczającego o nihilizm.. Jedną z poważniejszych wad książki jest nadmiar używania terminologii naukowej i technologicznej, która w pewnym momencie zamienia się już tylko w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-04
2020-01-19
Drugi tom w trylogii z reguły okazuje się najtrudniejszy do napisania i tak też było w tej powieści. Akcja wyraźnie zwolniła tempa, mamy dużo potyczek (ilość sieczki i juchy mnie już zaczęła w tym tomie irytować), autor skupia się na rozwoju postaci, aby w następnym tomie zaprowadzić je do trochę zaskakującego miejsca. Bierze też na warsztat pewną bardzo znaną powieść fantasy i bawi się jej motywami. Niektórzy mogą zarzucić brak oryginalności i będą mieli trochę racji. Jest to z pewnością najłabszy tom trylogii, co nie znaczy, że jest to słaba książka. Bynajmniej, wciąż mamy do czynienia z bardzo dobrą pozycją fantasy, którą czyta się przyjemnie. Trzeba przyznać, że pisarki styl Abercrombiego jest świetny. Po skończeniu tomu autentycznie chciałem szybko sięgnąć po kolejny, aby zobaczyć dokąd dokładnie zmierza ta historia. Czyli, mimo pewnych problemów, autor osiągnął zamierzony cel.
Drugi tom w trylogii z reguły okazuje się najtrudniejszy do napisania i tak też było w tej powieści. Akcja wyraźnie zwolniła tempa, mamy dużo potyczek (ilość sieczki i juchy mnie już zaczęła w tym tomie irytować), autor skupia się na rozwoju postaci, aby w następnym tomie zaprowadzić je do trochę zaskakującego miejsca. Bierze też na warsztat pewną bardzo znaną powieść...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-02
Po lekturze nijak nie wiem dlaczego tak książka ma tak wysoką ocenę, ani dlaczego ten autor ma tak wielu fanów.
Ot, zwykłe czytadło fantasy. O ile pomysł na wydarzenia był ciekawy, o tyle całą książkę zabiły sztampowe postacie (jedynie Hrathen się wyłamywał) i niezbyt udane dialogi. Oczywiście standardowo jasny podział na dobro i zło. Kompletny brak umiejętności stworzenia ciekawych postaci pobocznych. Sposób w jaki przedstawiał kobiety (wszystkie głupie i puste, poza główną bohaterką i partnerkami bohaterów oczywiście) wręcz karygodny i zasługujący na potępienie. Autor wolno buduje dość prosty świat ze skomplikowanym system magicznym (jakby to było najważniejsze!), akcja toczy się w miarę powoli, aby na końcu zakończyć się absurdalnie szybkim tempem. Magią jest oczywiście bardzo ważna, tak ważna, że staje się praktycznie sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów bohaterów. Fascynujące! Plus post scriptum, w którym autor robi sam sobie małe fellatio. Szkoda zmarnowanego potencjału. Na plus: autor ślizga się po dość poważnych tematach, a jego rozważania na temat wiary jak i mocna krytyka religii w świetle działań politycznych są nawet interesujące. Widać, że autor jest mormonem i w tej tematyce czuje się pewnie, choć rozdziały zawierające tę tematykę zostały w drugiej części książki skróconego do niezbędnego minimum.
Poza tym, książka jest rozwleczona, spokojnie powinna być o połowę krótsza. Wprost wypełniona jest nic albo niewiele wnoszącymi monologami wewnętrznymi. Postacie mają chyba mózgi działające na gigantycznie szybkich obrotach, bo potrafią odbyć monolog wewnętrzny na pół strony w środku rozmowy z kimś innym.
Nie rozumiem zachwytów i z pewnością prędko po kolejne dzieła tego pisarza nie sięgnę, jeśli w ogóle. Mam wrażenie, że właśnie tacy autorzy jak Sanderson nie robią dobrej reklamy fantasy, a to właśnie po Sandersona mogą sięgnąć najpierw ludzie chcący się zaznajomić z tym gatunkiem, opierając się na ocenach w takich portalach jak tutaj, czy zalewie rekomendacji psychofanów na forach. Nie dziwi potem opinia, że jest to literatura niewarta inwestowania w nią czasu i stawiana na równi (albo nawet uważana za gorszą) niż inne sztampy w kategorii literatury gatunkowej. Bo tym właśnie ta książka jest, sztampową pozycją.
Po lekturze nijak nie wiem dlaczego tak książka ma tak wysoką ocenę, ani dlaczego ten autor ma tak wielu fanów.
Ot, zwykłe czytadło fantasy. O ile pomysł na wydarzenia był ciekawy, o tyle całą książkę zabiły sztampowe postacie (jedynie Hrathen się wyłamywał) i niezbyt udane dialogi. Oczywiście standardowo jasny podział na dobro i zło. Kompletny brak umiejętności stworzenia...
2019-11-15
Pozycja pokazująca ogromny potencjał w gatunku fantastyki, otwierający ogromne pole do tworzenia oryginalnych historii o dużej wartości literackiej.
Autor zabiera czytelnika w podróż po Ameryce, próbując odpowiedzieć co to znaczy tak naprawdę być Amerykaninem i zbadać genezę, a także wczesne i późne uwarunkowania kulturowe. Amerykańskość zostaje przedstawiona jako subiektywny koncept. Autor zadaje pytania, dając czytelnikowi możliwość odpowiedzenia na nich samemu. Punktuje dobre i złe strony amerykańskiej kultury. Czytałem wersję autorską, w której autor wręcz jedzie po bandzie w niektórych krytycznych fragmentach. Standardowa wersja jej ich pozbawiona, dbając o bardziej przychylne przyjęcie powieści w Ameryce. Oczywiście polecam czytanie tylko wersji autorskiej.
Neil zarzuca czytelnika masą smaczków i nawiązań min. do popkultury, muzyki, a także innych literackich dzieł. Sporo z nich pewnie niestety zatraca się w tłumaczeniu. Gaiman popisuje się też szeroką wiedzą na temat wszelakich bóstw wyznawanych w różnych częściach świata na przekroju dziejów.
[Interpretacja/małe spoilery]
Historia o konflikcie nowych i starych bogów staje się alegorią do obecnego w 2001 wieku starcia nowych technologii nabierających coraz większego znaczenia w życiu Amerykanów (i nie tylko), zabierając miejsce w umysłach zarezerwowane dotychczas dla religii. Gaiman negatywnie ocenia obie strony konfliktu. Zauważając brutalne, zwierzęce i płytkie genezy niektórych wierzeń, przyjmuje ogólne stanowisko antyreligijne, stawiając na samoświadomość duchową jednostki i uniwersalne wartości (miłość, empatia, życzliwość, ogólnie pojęta dobroć). Nie wróży dawnym religiom przyszłości, dominuje ton, że są skazane na wymarcie lub odejście w niszę. Dostaje się też nowym technologiom i środkom przekazu, coraz bardziej dominujących i definiujących ludzkie żywoty. Autor z niesamowitą precyzją przewiduje (powieść powstała w 2001 roku) jak negatywny wpływ będzie miał rozwój technologii mobilnej i internetu na społeczeństwo.
Trudno mi też nie przenieść alegorii o wojnie bóstw na współczesny grunt, gdzie trwa konflikt kulturowo-polityczny, także w Polsce, pomiędzy postępowym myśleniem, a konserwantyzmem z zachowaniem tradycji religijnej. W tym kontekście łatwo się domyślić, jakie jest stanowisko autora.
Pod przykrywką powieści fantasty, dostajemy więc głęboką analizę kulturową. Wartkiej akcji tu nie uświadczymy, ale też nie jest ona tu najważniejsza. Mnie najbardziej spodobały się właśnie przerywniki fabularne, w których autor badał genezy powstania Ameryki i konkretnych migracji. Szokujący jest fragment o niewolnictwie, w którym Neil akcentuje ogrom cierpienia, uzmysławiając, że czarnoskórych niewolników traktowano równie okrutnie, jak Żydów w obozach koncentracyjnych. Spodobało mi się też bardzo wyznanie, po co tak naprawdę czytamy ksiązki.
[Koniec Interpretacji/małych spoilerów]
Pod wieloma względami, zwłaszcza jako powieść fantasy, jest to powieść wybitna. Z pewnością nie jest to łatwa i przyjemna lektura, ale otwiera pole do przemyśleń, dyskusji i interpretacji. Udowadnia jak duży potencjał literacki tkwi w gatunku powieści fantastycznych. Powieść nieprzypadkowo zgarnęła największe nagrody w gatunku (Hugo, Nebula, Locus), ale została też doceniona przez wielu krytyków zafiksowanych na podziale powieści literackich i gatunkowych. Podziale, który co chwila powtarzam, nie ma żadnego sensu, czego ta powieść jest świetnym przykładem.
Pozycja pokazująca ogromny potencjał w gatunku fantastyki, otwierający ogromne pole do tworzenia oryginalnych historii o dużej wartości literackiej.
Autor zabiera czytelnika w podróż po Ameryce, próbując odpowiedzieć co to znaczy tak naprawdę być Amerykaninem i zbadać genezę, a także wczesne i późne uwarunkowania kulturowe. Amerykańskość zostaje przedstawiona jako...
2019-12-31
2020-01-30
2019-03-20
[Opinia zbiorcza dla dwóch książek stanowiących jeden Tom "", w Polsce podzielony na 2 części w celach zarobkowych]
Nie wiem czy jest sens oceniać pojedyncze tomy tej serii. Oczywiście ten wydaje się najsłabszy, ale jest częścią cyklu, który jest wprost fantastyczny.
Ciężko to nazwać pełnoprawnym tomem, to raczej tom niepełny, 3.5. Autor zdecydował się podzielić 1 tom na 2 i wrzucić część postaci tu i część postaci tam. Dzięki temu łatwiej czytelnikowi śledzić losy postaci, gdyż w przypadku złączenia niekiedy minęło by 300-400 stron pomiędzy kolejnymi rozdziałami danej postaci. Można dyskutować czy to było dobre rozwiązanie, moim zdaniem broni się.
Tom cierpi na tym, że większość kluczowych postaci jest w nim pominięta. Widzimy powolną ewolucję niektórych mocno rozwiniętych postaci w poprzednich tomach, niektóre dostają znacznie więcej miejsca niż byśmy się spodziewali, aczkolwiek nie ma poczucia, że zostało ono w pełni wykorzystane. Między wieloma wydarzeniami i dialogami czasami trafiają się ważne dla fabuły momenty, często nie do końca oczywiste i łatwo je przeoczyć. Szkoda, że jest ich troszkę za mało.
Martin rozszerza i buduje dalej swój świat dodając tutaj nowe wątki. Wiadomo, że postaci wprowadzone dopiero teraz nie będą miały takiej głębi, jak te, które znamy z poprzednich tomów. Mimo wszystko nowe wątki poprowadzone są bardzo sprawnie.
Pojawiły się opinie, że czyta się to wolno. Rzeczywiście, nie wciąga jak poprzednie, min. dlatego, że autor skupił się bardziej na rozwoju charakterów, a nie na posuwaniu akcji szybko do przodu i szokowania czytelnika. Pierwszy raz w cyklu spotkałem się z myślą "mam ochotę poczytać coś innego". Mimo wszystko, jak na tak dużą księgę, czytałem ją tylko w nieco mniejszym tempie niż poprzednie i skończyłem dosyć szybko, co znaczy, że wcale nie tak łatwo było mi się oderwać od lektury.
Podsumowując: poprawny tom stawiający na rozwój charakterów. Czytać, nie marudzić i szykować się na Taniec ze Smokami, który jest już pełnoprawnym tomem serii.
[Opinia zbiorcza dla dwóch książek stanowiących jeden Tom "", w Polsce podzielony na 2 części w celach zarobkowych]
Nie wiem czy jest sens oceniać pojedyncze tomy tej serii. Oczywiście ten wydaje się najsłabszy, ale jest częścią cyklu, który jest wprost fantastyczny.
Ciężko to nazwać pełnoprawnym tomem, to raczej tom niepełny, 3.5. Autor zdecydował się podzielić 1 tom na 2...
2019-03-15
[Opinia zbiorcza dla dwóch książek stanowiących jeden Tom "", w Polsce podzielony na 2 części w celach zarobkowych]
Nie wiem czy jest sens oceniać pojedyncze tomy tej serii. Oczywiście ten wydaje się najsłabszy, ale jest częścią cyklu, który jest wprost fantastyczny.
Ciężko to nazwać pełnoprawnym tomem, to raczej tom niepełny, 3.5. Autor zdecydował się podzielić 1 tom na 2 i wrzucić część postaci tu i część postaci tam. Dzięki temu łatwiej czytelnikowi śledzić losy postaci, gdyż w przypadku złączenia niekiedy minęło by 300-400 stron pomiędzy kolejnymi rozdziałami danej postaci. Można dyskutować czy to było dobre rozwiązanie, moim zdaniem broni się.
Tom cierpi na tym, że większość kluczowych postaci jest w nim pominięta. Widzimy powolną ewolucję niektórych mocno rozwiniętych postaci w poprzednich tomach, niektóre dostają znacznie więcej miejsca niż byśmy się spodziewali, aczkolwiek nie ma poczucia, że zostało ono w pełni wykorzystane. Między wieloma wydarzeniami i dialogami czasami trafiają się ważne dla fabuły momenty, często nie do końca oczywiste i łatwo je przeoczyć. Szkoda, że jest ich troszkę za mało.
Martin rozszerza i buduje dalej swój świat dodając tutaj nowe wątki. Wiadomo, że postaci wprowadzone dopiero teraz nie będą miały takiej głębi, jak te, które znamy z poprzednich tomów. Mimo wszystko nowe wątki poprowadzone są bardzo sprawnie.
Pojawiły się opinie, że czyta się to wolno. Rzeczywiście, nie wciąga jak poprzednie, min. dlatego, że autor skupił się bardziej na rozwoju charakterów, a nie na posuwaniu akcji szybko do przodu i szokowania czytelnika. Pierwszy raz w cyklu spotkałem się z myślą "mam ochotę poczytać coś innego". Mimo wszystko, jak na tak dużą księgę, czytałem ją tylko w nieco mniejszym tempie niż poprzednie i skończyłem dosyć szybko, co znaczy, że wcale nie tak łatwo było mi się oderwać od lektury.
Podsumowując: poprawny tom stawiający na rozwój charakterów. Czytać, nie marudzić i szykować się na Taniec ze Smokami, który jest już pełnoprawnym tomem serii.
[Opinia zbiorcza dla dwóch książek stanowiących jeden Tom "", w Polsce podzielony na 2 części w celach zarobkowych]
Nie wiem czy jest sens oceniać pojedyncze tomy tej serii. Oczywiście ten wydaje się najsłabszy, ale jest częścią cyklu, który jest wprost fantastyczny.
Ciężko to nazwać pełnoprawnym tomem, to raczej tom niepełny, 3.5. Autor zdecydował się podzielić 1 tom na 2...
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
Przyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących teorii. Użyte pomysły mają naukowe podstawy, a sam autor imponuje wiedzą naukową z wielu dziedzin. Pod koniec miałem wrażenie że przeczytałem rocznik Scientific American podany w fabularnej formie.
Słowo "hard" nie pada tu jednak na wyrost. Próg wejścia w tę książkę jest wysoki i lektura jest wyznaniem intelektualnym (czyli tym, co tygryski lubią najbardziej). Autor pisze dość mocno specyficznym, trudnym językiem, pełnym wyrażeń naukowych, cynizmu i bardzo dziwnych, często mocno wyszukanych porównań. Kogoś, kto nie jest za bardzo zaznajomiony z tematyką podejmowaną w książce, ze stanem nauki w dziedzinie fizyki i badań/eksperymentów neurologicznych, może czuć się zagubiony. Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić, a język poniekąd wynika z faktu, że całość jest opowiadana przez głównego bohatera mającego problemy z empatią. Muszę przyznać, że z początku uważałem ten sposób pisania za nadmiernie pretensjonalny i mglisty, ale po pewnym czasie mi się spodobał, choć niewątpliwe jest to, że ta książka mogła być napisana przystępniej.
Sama fabuła trzyma w napięciu, książke czytałem szybko, wciąga. Czytelnik chce poznać co się wydarzy dalej i co to będzie oznaczało, chce poznać przesłanie autora i jego komentarze. Wizja przyszłości przedstawiona przez autora jest smiała, mocno intrygująca, nieszablonowa i w jakimś stopniu prawdopodobna. Jeśli chodzi o sam motyw pierwszego kontaktu mamy do czynienia z oryginalnym pomysłem. To nie jedyne podobieństwo z Solaris. Autor tak jak Lem komentuje stan obecnej nauki, a także kierunek do którego zmierza ludzkość, czy wyzwania przed jakimi stoimy w kwestii choćby pierwszego kontaktu. Toczy (neuro)filozoficzne rozważania na temat ludzkiej natury i świadomości. Całość podlana cynizmem i ponurym sosem. Istnieje jednak zasadnicza różnica z Solaris - ta książka nie jest interpretowalna na wiele sposóbów, tak jak na wielkie dzieło literatury przystało. Przedstawia konkretną neurofilozofię autora, nie pozostawia wiele do interpretacji, choć autor uświadamia czytelnika, że istnieją alternatywne punkty widzenia.
Głównym motywem w książce jest pojęcie świadomości. Wizje i opinie roztarzane przez autora mogą szokować, ale są oparte na rzeczywistych doświadczeniach, albo raczej, doświadczeniu. Wcześniej jednak pisałem, że byłem zachwycony "po części". Doświadczenie na które się powołuje jest w książce i na którym praktycznie oparto całą książke jest przedstawiane jak prawda objawiona, podczas gdy w rzeczywistym świecie jest przedmiotem głębokich dyskusji i interpretacji i z pewnością nie zamyka tematu. Stąd może zaskakiwać aż tak wyraźne i utwierdzone stanowisko autora, zaczerpnięte od wielu neurofilozofów przedstawiających podobne poglądy.
Sama książka ma ogromny walor edukacyjny i to chyba jej największy plus. To fantastyczny wstęp do tematyki neurofilozofii i samej neurologii. Każdy pomysł czy wizja jest zaczerpnięta z obecnej nauki, a na końcu autor komentuje pomysły przedstawione w książce i przedstawia obszerną bibliografię na której ją oparł. Tym byłem zachwycony. Od razu zamówiłem parę wymienionych pozycji w temacie świadomości, a także te niewymienione, a szanowane - warto w końcu poznać wiele innych opinii w temacie.
Przy okazji tej książki, jak i bardzo dużej liczby pozycji fantastycznych wraca dyskusja nad bezsensownym podziałem literackim na literature piękną i gatunkową. W społeczeństwie, które już przesiąkneło wynalazkami naukowymi i się od nich uzależniło, i gdzie nauka wpływa tak mocno na światopogląd i cały świat, żaden inny gatunek tak jak sci-fi nie nadaje się lepiej do rozważań humanistycznych, co z reguły było konikiem literatury pięknej.
Ambitne sci-fi to nie tylko rozrywka, mamy tu sporo wiedzy naukowej zawartej w zwięzłej formie a także humanistyczne, głebokie rozważania i komentarze filozoficzne o naturze człowieka i świadomości nawet z odnośnikiem, gdzie kontynuować dalej podróż w tej tematyce. Czyli to, po co sięga się min. po literaturę piękną, a nawet znacznie więcej...
Polecam, jako książkę fabularną jako tako, a także jako punkt startu z tematyką w niej zawartą. Bo podejrzewam, że większości z Was treść książki zaskoczy, może nawet przerazi, a chyba z pewnością zaintryguje, w tym stopniu, że będziecie chcieli zgłębiać tematyke neurofilozoficzną dalej.
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących...