-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2021-11-30
2021-07-16
2021-06-09
2021-05-16
Nie mam ostatnio szczęścia do polskiej grozy. I co prawda kilku godzin spędzonych z „Mrocznym dziedzictwem” nie mogę uznać za czas całkowicie zmarnowany, to jednak stwierdzenie, że to zbiór udany byłoby sporym wyolbrzymieniem. Jak to zazwyczaj z antologiami bywa - są teksty lepsze i gorsze. Tylko, że w przypadku tego zbioru niestety znacznie przeważają opowiadania co najwyżej przeciętne.
Zbiór otwiera Jacek Piekiełko ze swoim „Taksydermistą” i nie ukrywam, że z tym tekstem wiązałam spore nadzieje, bo powieściowy debiut autora wspominam bardzo dobrze. A tu niespodziewanie - niemałe rozczarowanie, bo „Taksydermista” to nic innego jak przeniesiony w polskie realia Kingowski „Cmętarz zwieżąt”. I co prawda do językowej warstwy przyczepić się nie mogę, bo Piekiełko talentem pisarskim jak najbardziej może się pochwalić - to jednak jeśli chodzi o fabułę to dla czytelnika znającego klasyk Kinga będzie przewidywalnie, a przez to i nieciekawie. Według mnie autor poszedł tu o krok za daleko - inspiracja to jedno i jest jak najbardziej ok w literaturze, ale kopia niemal 1:1 nie mogła zakończyć się sukcesem. Reszta autorów, pomimo tak znamienitych nazwisk z naszego grozowego poletka jak Anna Musiałowicz czy Dawid Kain w większości też rozczarowuje. „Mroczne Dziedzictwo” zawiera takie teksty, które czyta się bez żadnych większych emocji i których fabuły już 5 minut po przeczytaniu nie jest się w stanie sobie przypomnieć. W tym gąszczu przeciętności pod sam koniec trafiają się opowiadania, które wprowadzają dawkę świeżości i co nieco ratują całą książkę. Świetny jest militarny horror Marka Ścieszka, standardowo nie zawodzi Marek Zychla (ale to już sprawdzona marka!). Jak zawsze u tego autora - jest oryginalnie, lekko zwariowanie i z humorem i jak na opowiadanie w zbiorze grozy przystało i tej nie zabrakło. Sporym pozytywnym zaskoczeniem jest, lekko mówiąc kontrowersyjne, i najbardziej osobliwe w tym zbiorze opowiadanie „Prezydłoń”. Tak, dobrze myślicie - tytuł nie jest przypadkowy. To momentami prześmieszna (chociaż dla niektórych zapewne bardziej obrazoburcza) opowieść osadzona w Smoleńsku z ofiarami katastrofy jako morderczymi zombiakami. Oczywiście pojawia się i Prezes i Beata, a i winy Tusk też zabraknąć nie mogło! A i jak mogłabym nie wspomnieć o wrakowisku zamienionym w kino plenerowe z seansami filmu o zwierzętach z najdłużej wyświetlaną - jakżeby inaczej - kaczką! Cudo! Na wyróżnienie zasługuje również mój kolejny autor-pewniak czyli Marek Świerczek. Jego „Przebudzenie” to bardzo solidnie napisana nawiązująca do klasycznych demonicznych motywów groza z paroma niesztampowymi rozwiązaniami.
Nie do końca potrafię zrozumieć jakimi kryteriami kierowali się redaktorzy przy wyborze tekstów do tej książki biorąc pod uwagę że jej podtytuł brzmi „Antologia w hołdzie Jamesowi Herbertowi”, bo ducha prozy Herberta na próżno szukać w tych opowiadaniach. Z 13 autorów jedynie Marek Zychla nawiązuje do dzieł brytyjskiego pisarza. Srogo zawiodą się Ci co liczyli na nasze rodzime wariacje na temat „Szczurów”, „Mgły” (chociaż tu mamy Smoleńską „Prezydłoń, he he) czy „Nawiedzonego”.
Dla mnie „Mroczne Dziedzictwo” to zbiór zero jedynkowy - opowiadania są albo do bólu przeciętne, albo jest ta nieliczna garstka, która zdecydowanie wyróżnia się poziomem.
https://www.instagram.com/romyczyta
Nie mam ostatnio szczęścia do polskiej grozy. I co prawda kilku godzin spędzonych z „Mrocznym dziedzictwem” nie mogę uznać za czas całkowicie zmarnowany, to jednak stwierdzenie, że to zbiór udany byłoby sporym wyolbrzymieniem. Jak to zazwyczaj z antologiami bywa - są teksty lepsze i gorsze. Tylko, że w przypadku tego zbioru niestety znacznie przeważają opowiadania co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-23
2021-01-26
Bardzo się cieszę, że jakimś cudem ominęło mnie czytanie Iwaszkewicza w szkole. To proza do której trzeba dorosnąć. Proza, którą w pełni docenić potrafi tylko dojrzały czytelnik. Nie twierdzę, że w liceum takie jednostki się nie zdarzają, jednak są to wyjątki - większość uczniów w tym wieku (w tym ja!) zdecydowanie preferuję książki z dynamiczną akcją i dużą ilością dialogów, a obszerne opisy przyrody czy przeżyć wewnętrznych bohaterów to istna męczarnia. I właśnie gdybym czytała „Panny” jako lekturę w czasach nastoletnich to to, co teraz mnie tak uwiodło w jego prozie - wtedy uznałabym za wady całkowicie skreślające książkę. Te spokojne, powolne, nieco senne tempo, ta refleksyjność i nostalgiczność, w końcu i pełne żalu, poczucia niespełnienia i tęsknoty za młodością przemyślenia Wiktora, a wszystko to spowite melancholią - coś wspaniałego! Jednak to nie „Panny”, a „Brzezina” kompletnie powaliła mnie na kolana. To jedna z najpiękniejszych, a jednocześnie najsmutniejszych historii z jakimi zetknęłam się w literaturze. Z niepokojąca, duszną atmosferą wyczuwalną już od pierwszych zdań, z przepięknymi i poetyckimi działającymi na wyobraźnię opisami przyrody - w czasie lektury czułam się jakbym przeniosła się do lasu i współuczestniczyła w opisywanych wydarzeniach. Naprawdę mistrzowskie opowiadanie! Przejmujące, pozostające w głowie na długo. Ostatnia z tego zbioru „Róża” była dla mnie sporym zaskoczeniem - jakże inne był to utwór! Pozbawiony refleksyjności tak kluczowej w „Pannach” i „Brzezinie”, zdecydowanie lżejszy, ale również bardzo dobry! Po dwóch spokojnych, melancholijnych tekstach dostałam opowieść ironiczną i żwawą, może nie szalenie dynamiczną, ale zdecydowanie kontrastującą z powolnym tempem poprzednich historii. Dodatkowo dużo odważniejszą - zarówno w sferze języka jak i obyczajów. Pokusiłabym się o nazwanie „Róży” satyrą na ówczesne społeczeństwo. Iwaszkiewicz zręcznie wyśmiewa ślepą pogoń za pieniądzem i dobrami materialnymi oraz trafnie obnaża hipokryzję i degrengoladę - zarówno ludności wiejskiej jak i tej „lepszej” miejskiej.
Zauroczył mnie totalnie Iwaszkiewicz tymi opowiadaniami. Niespieszne, ukazujące tęsknotę za minionym i przepełnione poczuciem smutku i pustki - paradoksalnie działają kojąco i pozwalają się wyciszyć i na parę chwil przenieść się z dala od całego zgiełku, huku i szaleńczego tempa wielkiego miasta. Zachwycająca literatura.
https://romy-czyta.blogspot.com
https://www.instagram.com/romyczyta
https://www.facebook.com/romyczyta
Bardzo się cieszę, że jakimś cudem ominęło mnie czytanie Iwaszkewicza w szkole. To proza do której trzeba dorosnąć. Proza, którą w pełni docenić potrafi tylko dojrzały czytelnik. Nie twierdzę, że w liceum takie jednostki się nie zdarzają, jednak są to wyjątki - większość uczniów w tym wieku (w tym ja!) zdecydowanie preferuję książki z dynamiczną akcją i dużą ilością...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
“Grobowiec” to zupełnie nowy i jak całkiem inny od poprzednich pozycji od wydawnictwa Vesper projekt. Wielkopolska oficyna znana dotychczas głównie z wydawania powieści z gatunku literackiego horroru - zarówno klasyki, zagranicznych docenianych przez krytyków i czytelników tytułów, jak i od niedawna stawiających swoje pierwsze kroki w literackim świecie naszych rodzimych autorów, tym razem postawiła na coś zupełnie innego - i tak oto zaserwowała czytelnikom zbiór opowiadań grozy. I w tym miejscu przerwa na małą prywatę - albowiem muszę wspomnieć, że moja przygoda i miłość do rodzimej grozy rozpoczęła się właśnie od opowiadań. Antologie to była moja pierwsza styczność z polskim horrorem i od razu zaiskrzyło i nie powiem - jak to w związkach były lepsze i gorsze momenty, jednak suma summarum - sięgniecie po te teraz już kultowe zbiory jak “13 ran” czy „15 blizn” było jedną z najlepszych czytelniczych decyzji w moim życiu. Wracając do już do “Grobowca”, który to planowany jest jako cyklicznie wydawana antologia zawierająca utwory najciekawszych polskich pisarzy grozy skupiające się wokół jednego konkretnego zagadnienia, motywu. Na pierwszy ogień wybrany został temat szalenie aktualny - opowiadania zawarte w „Zarazie” w większym lub mniejszym stopniu inspirowane są i nawiązują do pandemii. I Vesper znów jest nudny, bo pierwsza antologia w ich katalogu to książka prześwietna! Wydawnictwo przyzwyczaiło nas do doboru tytułów na naprawdę wysokim poziomie, nawet jeśli fabularnie nie każdy czytelnik się odnajdzie to jednak językowo i stylistycznie to zawsze górna półka (ok, znajdzie się pare wyjątków potwierdzających regule, ale to dosłownie parę!). “Zaraza” składa się z 3 części - “Przeszłość”, “Teraźniejszość” i “Przyszłość”. Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadł segment przeszłość - ale to bardzo subiektywne odczucie i ja po prostu od jakiegoś czasu wyjątkowo lubuję się w tekstach osadzonych w średniowieczu i stylistyce retro. Po cichu miałam nadzieję, że ostatnia część będzie zawierać opowiadania w konwencji horroru sf i tym samym wyprzedzi w moim rankingu segment o dawnych czasach, jednak “Przyszłość” to czysta groza - nic w stylu Wattsa czy sajfajowego Simmonsa. Rozaczarowana czy zawiedziona nie jestem - skądże! - jednak pozycja “Przeszłości” w moim prywatnym rankingu okazała się niezagrożona. Vesper w „Zarazie” postawił i na znane i sprawdzone w świecie grozy nazwiska jak i debiutantów. Misz masz zaiste udany - bo i pewniaki i świeżynki mają sporo do zaoferowania. Dla mnie absolutnym topem były dwa opowiadania - “Nomen nominandum” wychwalanego pod niebiosa już przeze mnie przy okazji debiutanckiej powieści Kamila Możdżenia i czego kompletnie, ale to kompletnie się nie spodziewałam “Wielka Noc” autorstwa Tomasza Sablika, którego kiedyś - za co teraz biję się w pierś i przyznaję do ogromnego błędu - nazwałam grafomanem. Obydwa teksty to horrory czystą gębą, z mistrzowsko wykreowanym niepokojącym i dusznym klimatem, z tajemniczą i wbijającą w fotel historią. Że i stylistycznie jest pierwszorzędnie chyba nie muszę wspominać. Światowa klasa! Obydwa utwory są tak znakomite, że śmiało mogłyby się znaleźć w antologii Valancourtu. Podium zamykają ex aequo Jakub Bielawski i Bartłomiej Grubich. Pierwszy to sprawdzona marka, więc wiedziałam, że czeka mnie opowiadanie z najwyższej półki, ale i tak "Schlesierthalem” autorowi udało się mnie zaskoczyć. Ukazuje się tu całkiem inny Bielawski niż ten którego znamy z “Ćmy” i wprawdzie obecny jest ten jego charakterystyczny gawędziarski styl, z licznymi nawiązaniami do popkultury i okraszony weirdem, z tajemniczymi i niepokojącymi górskimi krajobrazami i Dolnym Śląskiem - jednak tym razem jest bardziej nowocześnie i dosłownie. Czytelnicy, którzy narzekali, że proza Bielawskiego jest zbyt rozwleczona, bełkotliwa i niezrozumiała tym razem nie będą się mieli do czego przyczepić. "Schlesierthalem” to najbardziej przystępny utwór w bibliografii autora, jednak nadal literacko jest to absolutnie górna półka. Nie powiem - jestem pod ogromnym wrażeniem wszechstronności pisarza! Natomiast opowiadanie Grubicha z całego zbioru chyba najbardziej nawiązuje do tematu pandemii, jest najbardziej dosłowne. Wciągająca historia, świetne pióro, przez nawiązania do aktualnej sytuacji czyta się trochę jak zbeletryzowaną literaturę faktu. Dla mnie rewelacja!
Wymieniłam kilka tekstów, które najbardziej przypadły mi do gustu i standardowo powinnam teraz wspomnieć i o najsłabszych. Ale nie tym razem - nie mogę wyszczególnić w “Zarazie” ani jednego opowiadania, które zasługuje na miano słabej literatury, grafomanii czy paździerza. “Zaraza” jest szalenie różnorodnym podgatunkowo zbiorem - każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie - i fani grozy spod znaku Lovecrafta czy klasycznych ghost story, jak i miłośnicy onirycznych opowieści, horrorów psychologicznych, niejasnych, pozostawiających czytelnika z mind fuckiem, a także - tak dobrze czytacie - wielbiciele stylistyki gore. Po tylu peanach pisać, że polecam chyba już nie muszę, bo to oczywiste!
https://www.instagram.com/romyczyta
“Grobowiec” to zupełnie nowy i jak całkiem inny od poprzednich pozycji od wydawnictwa Vesper projekt. Wielkopolska oficyna znana dotychczas głównie z wydawania powieści z gatunku literackiego horroru - zarówno klasyki, zagranicznych docenianych przez krytyków i czytelników tytułów, jak i od niedawna stawiających swoje pierwsze kroki w literackim świecie naszych rodzimych...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to