-
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23 -
Artykuły
„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1 -
Artykuły
Wakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2023-12-31
2023-02-14
Ostatnio mam fiksację na temat podróży na Arktykę, dlatego też zdejmuję ten filtr z książki bo to by zakłamywało jej obraz.
Krwiście brutalna. Czy przesadnie? Wojna jest brutalna. Życie jest brutalne. Czasy były brutalne. Nie czepiałbym się.
Nierówna. No jest kontrast pomiędzy połówkami. Zamierzony, chyba. Zdecydowanie inny sposób prowadzenia narracji, bardziej męczący, opisowy, w drugiej części. Jednego znuży, drugiego zafascynuje. Mi pół na pół podeszło. Pierwszą część lepiej się czytało.
Zabawy językiem. W drugiej części to momentami wkurza, jest za dużo, potem można się przyzwyczaić.
Jest to też dowcipna powieść wbrew pozorom. Ma zabawne momenty, ironiczny humor, wisielczy humor. Jak kto lubi to się pośmieje.
Książka na 7.5, lepiej niż BD ale jeszcze nie Rewelacja. Dam 8 bo jednak lubię te mroźne klimaty.
Ostatnio mam fiksację na temat podróży na Arktykę, dlatego też zdejmuję ten filtr z książki bo to by zakłamywało jej obraz.
Krwiście brutalna. Czy przesadnie? Wojna jest brutalna. Życie jest brutalne. Czasy były brutalne. Nie czepiałbym się.
Nierówna. No jest kontrast pomiędzy połówkami. Zamierzony, chyba. Zdecydowanie inny sposób prowadzenia narracji, bardziej męczący,...
2023-08-09
2023-02-26
Pięknie się płynie przez kolejne strony, a łatwość czytania, przyswajania tekstu, zdolność autora do przyciągania uwagi, są istotne dla finalnej oceny. Bo książka ma być też przyjemnością.
Jestem Warszawiakiem. Osadzenie akcji w mieście które znam znów podświadomie lub świadomie podniesie ilość gwiazdek. Znam ulice, znam miejsca. Łatwiej jest się tam przenieść, i nie trzeba zbytnio fantazjować.
Historia ciekawa, choć już gdzieś można by coś podobnego przeczytać. Brutalna, bo Twardoch lubi napinać strunę emocji. Sporo seksu, bo sex dobrze jest pokazać. Gangsterka, przemoc, narkotyki, alkohol. Lata przedwojenne. Klimat. Bohater ani dobry ani zły, z rozterkami natury egoistycznej.
Można się przyczepić do kilku chwytów stylistyczno-narracyjnych które bawią za pierwszym czy drugim razem, ale za 10 już nudzą.
Pięknie się płynie przez kolejne strony, a łatwość czytania, przyswajania tekstu, zdolność autora do przyciągania uwagi, są istotne dla finalnej oceny. Bo książka ma być też przyjemnością.
Jestem Warszawiakiem. Osadzenie akcji w mieście które znam znów podświadomie lub świadomie podniesie ilość gwiazdek. Znam ulice, znam miejsca. Łatwiej jest się tam przenieść, i nie...
2017-01-01
2018-07-27
2017-10-06
Miałem kiedyś pomysł aby napisać autobiografię. Taki tam głupawy pomysł, każdy przecież marzy o pomniku trwalszym niż ze spiżu. Niech dzieciaki poczytają jakie ciekawe życie miał ich tatuś, dziadek, pradziadek. Byłaby to zaiste fascynująca lektura. Chciałem ją wydać i postawić na półce pomiędzy biografiami Zlatana i Ronaldo.
Pomysł miałem podobny to tego znanego Katalończyka. Też mieszała mi się narracja pierwszoosobowa z trzecioosobową. Też jak szalony żonglowałem wątkami, a wydarzenia z różnych okresów życia dziwnym trafem nakładały mi się na siebie.
W przedszkolu kochałem się w Amelce, w podstawówce w Marcie, w liceum w koszykówce, na studiach w Monice, potem 5 lat w związku z kimś tam. Podobieństwo do tego bardziej znanego Katalończyka było więc uderzające. Politycznie się nie udzielałem, to jedna z różnic pomiędzy nami, natomiast obaj mieliśmy duży dom, wujka Maurycego (on) stryja Wacka (ja) - obaj prawdopodobnie byli nie do końca normalni i chodzili po przeciwnej stronie ulicy jeśli wiecie co mam na myśli.
Więc pisałem sobie tą książeczkę, wyszło ostatecznie około półtorej strony szokującego arcydzieła. Znany Katalończyk pociągnął trochę mocniej, dał więcej dialogów i opisów, liznął trochę historii, przesłuchał kilka płyt z muzyką klasyczną, ja akurat słabej czułem się w tych elementach.
Grunt jednak, że historia którą znany Katalończyk opisał jest w zasadzie o niczym wielkim. Ot zwykła opowieść o pewnym rodzie, perypetiach jego członków, tajemnicach ukrywanych przez lata. Przeciętny nastoletni Dresik czytając bryka Eunucha na 5 minut przed klasówką, na pytanie o czym jest książka odpowiedziałby niczym ja 20 lat temu na temat Lalki Prusa: "... co podarował Wokulski swojej ukochanej Izabeli? Oczywiście podarował lalkę..." Bo kto by czytał takie nudy jak Lalka.
Podobnie pomyślałby nasz Dresik i o tej książce, skończywszy się borykać z brykiem. Sam jestem zdania, że jest ona o niczym. I za to właśnie duży szacunek do autora, bo tak bajecznie napisać o niczym to duża sztuka. Tylko najlepsi to potrafią. Coś jest w tych Katalończykach, płyną piórem po kartkach, a kleksów nie uświadczysz. Moja miłość Barcelona, może to znów o to chodzi.
Miałem kiedyś pomysł aby napisać autobiografię. Taki tam głupawy pomysł, każdy przecież marzy o pomniku trwalszym niż ze spiżu. Niech dzieciaki poczytają jakie ciekawe życie miał ich tatuś, dziadek, pradziadek. Byłaby to zaiste fascynująca lektura. Chciałem ją wydać i postawić na półce pomiędzy biografiami Zlatana i Ronaldo.
Pomysł miałem podobny to tego znanego...
2016-03-08
Kolejna trafiona pozycja z półki "Barcelonistów". Obszerna, ale nie przynudzająca, bardzo zgrabnie napisana powieść osadzona w średniowiecznej Katalonii. Mimo pewnych drobnych manipulacji faktami robionymi przez autora na potrzeby wprowadzanych wątków, twierdzę, że gdyby w takim stylu pisane były podręczniki to z lekcji historii wyniósłbym więcej niż tylko datę 1410 :)
Główny bohater z początku trochę irytująco pewny siebie i irytująco zbyt idealny, z czasem da się lubić. Są spiski, intrygi, polityka, walka o władzę. Wątek miłosny dla spragnionych miłości też jest. To naprawdę dobra powieść, a ma jeszcze drugą część której grzechem jest nie przeczytać.
Kolejna trafiona pozycja z półki "Barcelonistów". Obszerna, ale nie przynudzająca, bardzo zgrabnie napisana powieść osadzona w średniowiecznej Katalonii. Mimo pewnych drobnych manipulacji faktami robionymi przez autora na potrzeby wprowadzanych wątków, twierdzę, że gdyby w takim stylu pisane były podręczniki to z lekcji historii wyniósłbym więcej niż tylko datę 1410...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-15
Z góry dostała kilka gwiazdek już za samo osadzenie akcji w moim ukochanym mieście. Kupiłem ją za 9,99 w Carrefour'e, cena jak za wypociny Krzysia Ibisza o trzymaniu formy po 40-stce, tymczasem książka formę trzyma, bez wspomagania i operacji plastycznych.
Barcelona w czasach powojennych, generał Franco w tle (maniera autorów hiszpańskich), tajemnica i klimat trochę jak w Cieniu Wiatru, choć bohaterem jest czarnoskóry muzyk jazzowy, a nie młody bibliotekarz. Jest mocno rozbudowany wątek kryminalny, jest oczywiście miłość, jest dużo muzyki która jest wręcz słyszalna.
Bardzo fajnym językiem pisana, dużo zabawnych wtrąceń, zaprawionych ironią i dużym dystansem autora do bohatera. Miejscami trochę denerwujące powtarzanie tych samych słów, zwrotów, zdań, zabieg mający być w zamyśle dowcipny, wychodzi akurat średnio.
Widać, że autor jest melomanem, widać, że ma sprecyzowane przekonania polityczne, których nie wstydzi się ujawniać na łamach.
Książkę bardzo przyjemnie i szybko się czyta.
Z góry dostała kilka gwiazdek już za samo osadzenie akcji w moim ukochanym mieście. Kupiłem ją za 9,99 w Carrefour'e, cena jak za wypociny Krzysia Ibisza o trzymaniu formy po 40-stce, tymczasem książka formę trzyma, bez wspomagania i operacji plastycznych.
Barcelona w czasach powojennych, generał Franco w tle (maniera autorów hiszpańskich), tajemnica i klimat trochę jak w...
2022-05-13
Zachwyty, peany, bestsellery. Sprawdziłem. To zwykła powieść. Bardzo dobrze stylistycznie napisana/tłumaczona. Rozbudowana. Osadzona w ciekawych i dobrze opisanych czasach. Dobrze się czyta ale nie jest to dzieło sztuki, bez szaleństwa.
Przeszkadzało mi np. to, że autor natarczywie skupia się na niuansach architektury, które same w sobie są interesujące, ale w książce pisanej w pewym określonym stylu pojęcia typowo branżowe zbyt mocno kontrastują z pozostają treścią.
Nie lubię powieści w których nie jestem w stanie utożsamić się z żadnym z bohaterów. Gdy mam kogoś kogo lubię, łatwiej mi poczuć klimat, dać się wciągnąć. Tutaj ich los jest mi obojętny.
Przeczytam pewnie kolejne tomy mimo że odstraszają mnie objętością.
Zachwyty, peany, bestsellery. Sprawdziłem. To zwykła powieść. Bardzo dobrze stylistycznie napisana/tłumaczona. Rozbudowana. Osadzona w ciekawych i dobrze opisanych czasach. Dobrze się czyta ale nie jest to dzieło sztuki, bez szaleństwa.
Przeszkadzało mi np. to, że autor natarczywie skupia się na niuansach architektury, które same w sobie są interesujące, ale w książce...
2022-09-07
2020-12-18
2020-11-01
2020-03-25
Nie jest to Damski Fryzjer. Nie nabierajcie się. To zupełnie inna konwencja. Bardziej reportaż niż powieść. Nie ma się z czego pośmiać. Nie posiada też żadnego interesującego wątku, a sprytni marketingowcy zasugerowali jego bytność w opisie na okładce. Okładka sztos, jedna z ładniejszych jakie widziałem.
To książka w 90% opisująca transformację obyczajową, kulturalną, polityczną w Barcelonie i w Nowym Yorku w latach 60-70. Zamysł rozumiem, ukrytą symbolikę także, ale trudno mi się było zachłysnąć.
Nie jest to Damski Fryzjer. Nie nabierajcie się. To zupełnie inna konwencja. Bardziej reportaż niż powieść. Nie ma się z czego pośmiać. Nie posiada też żadnego interesującego wątku, a sprytni marketingowcy zasugerowali jego bytność w opisie na okładce. Okładka sztos, jedna z ładniejszych jakie widziałem.
To książka w 90% opisująca transformację obyczajową, kulturalną,...
2020-02-27
2019-09-01
Urocza Clara Lago (piękna jest, serio mówię) i komedia "Hiszpański temperament". "Bombowi sąsiedzi", czarna komedia o terrorystach ETA. Filmy fajnie oddające klimat Baskonii, regionu którego jeszcze nie zwiedziłem bo wiecznie tam pada, jest drogo i Wizzair lata najwyżej do Santander. Cydr piłem, Lubelski, z gwinta, nie był lany do szklanki przez całą długość sali. Tapas (przekąski), te same co w Barcelonie można spotkać, tylko Baskowie nazywają je "pintxos". Kurde, oni mieszają tam wino z Colą, i taki drink nazywa się "kalimotxo". Wow. Generalnie dużo słówek w tym języku ma "X" w sobie. "Kaixo" - to cześć, dobrze znać na początek. Język ciężki do nauczenia, ponoć gorszy od naszego.
Te kilka pierwszych zdań to takie pierdoły patopodróżnika (nie wiem czy funkcjonuje takie słowo, więc je wymyśliłem) pisane po lampce wina, ale jak ktoś chce trochę poznać ten kraj i kulturę to może mu coś naświetliłem.
O bojownikach ETA i niepodległości Kraju Basków wiele nie wiedziałem. Nie obchodziło mnie to nigdy. Głupia walka o sprawę przegraną i zupełnie nieopłacalną. Katalonia tak samo chce niepodległości ale guzik z tego wyjdzie bo jedni są zależni od drugich, a Hiszpania powinna być jednością. Chyba, że Messi (taki piłkarz, może ktoś nie znać :)) chce na stare lata golić frajerów z ligi francuskiej, lub co gorsze bić się w lidze Katalonii z jakimiś potęgami IV ligi typu Badalona (ładne miasto, polecam).
Wracając do książki :) Jest zajebista. Dawno nie czytałem powieści tak napisanej. Niebanalnie. Klimatycznie. Pięknie skonstruowane zdania. Dialogi. Bohaterowie. Gdybym miał być pisarzem to chciałbym kiedyś napisać coś takiego, taką formę bym obrał.
Urocza Clara Lago (piękna jest, serio mówię) i komedia "Hiszpański temperament". "Bombowi sąsiedzi", czarna komedia o terrorystach ETA. Filmy fajnie oddające klimat Baskonii, regionu którego jeszcze nie zwiedziłem bo wiecznie tam pada, jest drogo i Wizzair lata najwyżej do Santander. Cydr piłem, Lubelski, z gwinta, nie był lany do szklanki przez całą długość sali. Tapas...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-21
Paręnaście lat temu w jednym czasopiśmie znalazłem taką recenzję albumu Q-Tipa - (taki raper):
..."Q-Tip jest artystą nietuzinkowym, zachwyca się nim cały hiphopowy światek. Jego melodyjny głos i sposób składania słów obroniłyby nawet album na którym bity powstały z uderzania fiutem o parapet".
Bardzo trafne sformułowanie, podobnie odbieram książki Murakamiego. Nie dzieje się w nich za wiele a mimo to przyciągają, wprowadzają nostalgiczny nastrój, relaksują, dają do myślenia, dają natchnienie, inspirują. Po przeczytaniu takiej książki chce się malować obrazy, nawet gdy na co dzień jesteśmy przekonani że sztaluga to gatunek ryby. Chce się komponować symfonie, podczas gdy jedyny Beethoven jakiego znamy jest psem z filmu.
Pachnie Japonią jak cholera.
Paręnaście lat temu w jednym czasopiśmie znalazłem taką recenzję albumu Q-Tipa - (taki raper):
..."Q-Tip jest artystą nietuzinkowym, zachwyca się nim cały hiphopowy światek. Jego melodyjny głos i sposób składania słów obroniłyby nawet album na którym bity powstały z uderzania fiutem o parapet".
Bardzo trafne sformułowanie, podobnie odbieram książki Murakamiego. Nie dzieje...
2018-09-09
Kilka razy zdarzyło mi się być na takiej imprezie. Najlepsi kumple, fajna muzyczka w tle, meczyk w TV, dobre żarcie, piwko, wódeczka, kto co lubi. Gadka się jednak nie klei, wszyscy męczą kolejny raz tematy o pracy albo pracują nad zmęczeniem szeroko ziewając. W powietrzu coś czuć, to pewnie perspektywa dalszego baletu na mieście, oddalająca się, mocno obudowana murem naszych pragnień na który najwyraźniej nikt nie ma ochoty się wspinać, zaraz powiemy sobie że za starzy jesteśmy na takie zabawy i rozejdziemy się do żon.
Ale w sumie nie jest źle, są kumple, fajna muzyczka w tle, meczyk w TV, dobre żarcie, piwko, wódeczka, kto co lubi. Młodzież mówi na to chillout.
I nagle rusza, kulka wskakuje we właściwe miejsce, akcja wchodzi w szybsze tempo, a muzyczka nie leci już w tle tępo. Rozmawia każdy z każdym, WSZYSTKIE żarty są śmieszne i każdy wygrałby Taniec z Gwiazdami.
Rano oglądam zdjęcia na telefonie, czytam smsy wysłane, odebrane, sprawdzam konto. O co tam chodziło? Czemu wyszedł Kołobrzeg a nie Konstancin? Cofam się o kilkadziesiąt stron.
Tę książkę odbieram podobnie. Jest w niej wszystko co lubię, choć pewne schematy się powtarzają a akcja lekko ciągnie - raczej celowy zabieg patrząc na to co dzieje się później. Ta gra wstępna jest subtelna, autor drażni i pobudza wyobraźnię czytelnika, by w połowie opowieści wrzucić nagle piąty bieg, a następnie zawrócić na ręcznym wykręcając mózg na drugą stronę.
Kilka razy zdarzyło mi się być na takiej imprezie. Najlepsi kumple, fajna muzyczka w tle, meczyk w TV, dobre żarcie, piwko, wódeczka, kto co lubi. Gadka się jednak nie klei, wszyscy męczą kolejny raz tematy o pracy albo pracują nad zmęczeniem szeroko ziewając. W powietrzu coś czuć, to pewnie perspektywa dalszego baletu na mieście, oddalająca się, mocno obudowana murem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2006-01-01
Niemieccy żołnierze też byli ludźmi jak się okazuje. Ciekawa książka ukazująca wojnę od drugiej strony barykady. Polecam.
Niemieccy żołnierze też byli ludźmi jak się okazuje. Ciekawa książka ukazująca wojnę od drugiej strony barykady. Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Piękna książka, choć zwięzła i konkretna. Jeden uzna to za wadę a drugi za zaletę. Dużo dialogów, krótkich, powtarzających się, surowych. Dużo też filozoficznych wstawek które tworzą kontrast do stosunkowo prostego podkładu. Sposób narracji trochę podobny do tego co pisze Chuck Palahniuk.
Temat taki jakiego szukałem. Mężczyzna 50 lat, rozbity na kawałki, wypalony życiem, bez celu, bez nadziei, żegnający się z "Afryką". W nowym świecie wciska przycisk reset mając nadzieję że lampka nie zaświeci się na zielono.
Piękna książka, choć zwięzła i konkretna. Jeden uzna to za wadę a drugi za zaletę. Dużo dialogów, krótkich, powtarzających się, surowych. Dużo też filozoficznych wstawek które tworzą kontrast do stosunkowo prostego podkładu. Sposób narracji trochę podobny do tego co pisze Chuck Palahniuk.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTemat taki jakiego szukałem. Mężczyzna 50 lat, rozbity na kawałki, wypalony życiem,...