W stronę architektury

- Kategoria:
- sztuka
- Seria:
- Fundamenty
- Tytuł oryginału:
- Vers une architecture
- Wydawnictwo:
- Centrum Architektury
- Data wydania:
- 2012-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-01-01
- Data 1. wydania:
- 2007-01-01
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788393457496
- Tłumacz:
- Tomasz Swoboda
- Tagi:
- architektura le corbusier teoria architektury
Vers une architecture Le Corbusiera, opublikowana po raz pierwszy we Francji w 1923 roku, jest jedną z najważniejszych książek z teorii architektury, kluczową dla zrozumienia współczesnej urbanistyki i wielu zjawisk kultury XX wieku. Radykalne postulaty sformułowane prostym i dobitnym stylem do dziś nie straciły na aktualności. Opatrzone zestawieniami klasycznych greckich czy renesansowych budowli ze zdjęciami samolotów i transatlantyków, zrewolucjonizowały postrzeganie relacji architektury, tradycji i techniki, niemal natychmiast zapewniły książce miejsce w historii i zainspirowały całe pokolenia architektów i urbanistów. Mimo to “Vers une architecture” nigdy nie zostało opublikowane po polsku. Książka ukaże się w serii wydawniczej Fundamenty, w której będziemy publikować najważniejsze teksty dotyczące architektury, nie tłumaczone dotychczas na język polski.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Architektura i rewolucja
Czasami mam wrażenie, że przy wydawaniu książek najważniejsza jest umiejętność pisania wniosków o dofinansowanie. Strach pomyśleć, ile dobrych a niszowych pozycji mogłoby się w ogóle nie ukazać, gdyby nie hojne dotacje lub choćby patronaty honorowe! Osiemdziesiąt dziewięć lat czekaliśmy na polski przekład „Vers une architecture”; ukazał się w końcu, całkiem niedawno, dzięki Centrum Architektury, a ponadto przy wsparciu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Francuskiego, „The Swiss Art Council Pro Helvetia” oraz dwóch stowarzyszeń: Producentów Cementu (wspaniałe!) i Architektów Polskich. Wedle moich obliczeń, bardzo zresztą prostych, po sześćdziesiąt cztery strony z każdego egzemplarza na dobroczyńcę. Nie wiem wprawdzie, za które dokładnie miałabym podziękować Producentom Cementu, niemniej bardzo chciałabym to zrobić.
Zanim przejdę do relacjonowania wrażeń z lektury, czas na chwilę bezwstydnego oceniania książki po okładce. Jedenastego grudnia, siedząc w autobusie przy oknie, zauważyłam z zaskoczeniem dwie rzeczy. Po pierwsze: że ktoś postawił znicz na samym szczycie jednego z powązkowskich nagrobków, tak, że nawet zza wysokiego muru widać kawałek sterczącego krzyża, zakończonego szklanym pojemniczkiem, co jest bardzo zabawne. Po drugie: to, co znajduje się na froncie „W stronę architektury” nie jest montażem, tylko fotografią i że autor oraz tytuł zostały nadrukowane na kartce, którą następnie zmięto, pozostawiając na środku nietknięty, gładki kwadrat. Tego samego dnia zrozumiałam również, że nie wszystkie pomysłowe i piękne oprawy książek zdają egzamin, a dotarło to do mnie w momencie w którym jedyny pasek kleju, trzymający mój egzemplarz Corbusiera w jednym kawałku, zaczął kapitulować. Przy okazji pierwszego otwarcia tomu próżno oczekiwać jakiegokolwiek oporu materii: oprawę rozłożyć można zupełnie na płasko. Oczom zaskoczonego (i to jak!) obserwatora ukazuje się wówczas półmatowy, wzmocniony czarną tasiemką grzbiet, schematyczny rysunek pierwszej strony (wyobraża, jak sądzę, przekrój przez makietę okładki) oraz powtórzone dane z frontu, umieszczone tam, gdzie spodziewalibyśmy się widzieć w podobnej sytuacji wyłącznie plamy zaschniętego spoiwa, które zawiodło. Ryzyko, że pewnego słonecznego ranka okładka i zawartość tak przygotowanego Vers une architecture rozejdą się na dobre, jest wielka. Kontrast pomiędzy dopracowanym projektem, a pozostawiającą trochę do życzenia realizacją staje się przez to spory i warto by było uniknąć przy następnych publikacjach podobnych niespodzianek. Dzieło wydano na kredowym papierze – całość jest przez to dość ciężka – zaś kroje pisma nawiązują do estetyki pierwszych wydań. Co ciekawe, wstęp wygląda już zupełnie współcześnie, a i w spisie treści gołym okiem widać różnicę. Recenzję „W stronę architektury” rozpoczynam w taki właśnie sposób, bo CA należy najwidoczniej do tych wydawnictw, które przywracają okładce i typografii książki autonomię. Mówiąc prościej: mają one coś znaczyć lub do czegoś nawiązywać, w związku z tym uważam, że warto się nad nimi zatrzymać. Poza tym są piękne; szkoda tylko, że zaniedbano względy praktyczne.
No dobrze, wiemy już, gdzie byłam jedenastego grudnia i do jakich wniosków doszłam, znamy również historyjkę ze zniczem. Czas najwyższy zająć się rzeczami mniej istotnymi, treścią dzieła na przykład. O czym pisze autor? Uwaga, niespodzianka: o architekturze. Za to w jaki sposób! Mechaniczny styl, będący nieodrodnym dzieckiem epoki w której tekst powstawał, styl 'miasta' i 'maszyny' ('masy' już niekoniecznie),suchy i pozbawiony ornamentów jak modernistyczny budynek, nie jest w stanie przykryć potężnej indywidualności, która przelewa się przez niego bez przerwy. Corbusier uparcie stara się dotrzeć do jakiejś prawdy obiektywnej, tworzy Modulora – w dużym uproszczeniu jest to system zależności pomiędzy uśrednionymi wymiarami człowieka a zasadą złotego podziału, wykorzystywany przez architekta w praktyce projektowej, „schemat ergonomiczny”, jak określono go w jednym z artykułów – ma również obsesję na punkcie planowania i geometrii. Pojęcie 'architektury' w rozumieniu Jeannereta-Grisa otrzymuje znaczenie na poły religijne – najogólniej rzecz ujmując, to rzemieślnicza sprawność budownictwa plus poezja doskonałej harmonii brył, zdolna do poruszenia obserwatora. Mając to na uwadze, dużo łatwiej jest zrozumieć, skąd bierze się dojmująca rozpacz nad stanem współczesnej architektury, reprezentowanej przez zagracony, mieszczański salonik, porcelanowe figurynki, akanty, a wszystko to przeładowane i bez smaku. Z drugiej strony zaś pojawia się skrajny funkcjonalizm. Tymczasem Corbusier funkcjonalistą nie jest. Jego wymagania są dużo większe:
Architektura ma inny sens i inne cele, niż podkreślanie konstrukcji i odpowiadanie potrzebom (potrzebom rozumianym tu jako użyteczność, wygoda, funkcjonalność). ARCHITEKTURA to sztuka w pełnym tego słowa znaczeniu, która osiąga stan platońskiej wzniosłości, to matematyczny porządek, abstrakcja, dostrzeganie harmonii w poruszających relacjach. To CEL architektury.
„Architektura albo rewolucja. Rewolucji można uniknąć” – stwierdza na samym końcu książki, podsumowując w ten sposób swoje wcześniejsze tezy. Domy robotników nie nadają się do mieszkania, tak samo zresztą, jak posiadłości bogaczy. I jedni, i drudzy gromadzą w nich majątki całego życia, ciężkie meble, niewygodne szezlongi, zamieniając swoje jedyne schronienie w sejf z kosztownościami. W ramach reakcji na tak złą koncepcję domu, Corbusier tworzy maszynę do mieszkania. I w samym środku swojego zestandaryzowanego lokum umieszcza element niezbędny człowiekowi, lordowi, palaczowi, dziennikarzowi – miejsce na obraz, na malarstwo, które po pracy można by kontemplować. Nazywa obrazy produktami niezbędnymi, odpowiadającymi na potrzeby estetyczne każdej osoby. Fantastyczne z jednej strony, trochę straszne – z drugiej. Taki zwrot akcji jest niespodziewany, tym bardziej, że kilka stron wcześniej czytelnik dowiedzieć się może, iż sztuka jest domeną elit i nigdy nie będzie towarem masowym.
Autorowi sporo się zarzuca. Obarcza się go pośrednio odpowiedzialnością za socrealistyczne budownictwo blokowe; pisze się wówczas o „wypaczeniu” jego idei. Problem w tym, że z corbusierowskiej myśli w blokach pozostał jedynie standardowy metraż na osobę oraz beton, usunięto zaś całą poezję proporcji. Tymczasem ideałem architekta były nie betonowe bunkry, a Akropol, Hagia Sophia i Willa Hadriana. Na ile można mówić o zejściu z jakiejkolwiek ścieżki, jeżeli już założenia wyjściowe były tak odległe od pierwotnych? Z drugiej strony, to, co opisano w Vers une architecture wyjątkowo dobrze i łatwo daje się spaczyć: „Standard to niezbędny porządek w ludzkiej pracy. Standard powstaje według pewnych podstaw, nie arbitralnie, lecz w sposób umotywowany i według logiki popartej analizą i doświadczeniem. Wszyscy ludzie mają takie same organizmy, takie same funkcje. Wszyscy ludzie mają takie same potrzeby. Umowa społeczna, ewoluująca na przestrzeni wieków określa standardowe klasy, funkcje i potrzeby, którym odpowiadają standardowe produkty użytkowe.” Nic, tylko pakować ludzi, jak sardynki, w ciasne kubiki i zasłaniać się wielkim Le Corbusierem. A gdzie piękno, o którym mówił prawie bez przerwy? Gdzie wzruszenie?
W czterdziestym czwartym numerze kwartalnika 2+3D pojawił się niezwykle interesujący wywiad; Małgorzata Mozolewska, pracująca razem z Marcelem Wandersem, wypytała go o poglądy na projektowanie. Wanders, który uważa, że „opowieści modernistów były za szczere, za poważne, a przez to straszliwie nudne”, zauważa kilka linijek dalej: „Przedmiot musi być funkcjonalny, ale też piękny, aby mógł »żyć« w relacji do wyższych idei, które budują naszą rzeczywistość”. Wychodzą więc z Corbusierem z tego samego punktu, lecz miejsca, do których dochodzą, różnią się diametralnie. Udowadnia to krzesło. „Nasze ciało, jego wymiary nie zmieniły się tak bardzo, a mimo to ciągle chcemy nowych krzeseł. Nie dlatego, że siedzimy inaczej, ale dlatego, że chcemy być innymi ludźmi. To o »tym« jest dizajn i o tym powinniśmy rozmawiać. Techniczna funkcjonalność bardzo ogranicza sposób patrzenia na produkt. Jest spojrzeniem technokratycznym, a nie humanistycznym. […] Zmieniamy się wewnętrznie, a razem z nami zmieniają się nasze krzesła” – pisze Wanders. „A wszystkie niedorzeczności o wyjątkowych przedmiotach i artystycznych meblach brzmią fałszywie i dowodzą przykrego niezrozumienia aktualnych potrzeb: krzesło nie jest dziełem sztuki; krzesło nie ma duszy; to narzędzie do siedzenia – odpowiada mu Le Corbusier. Prawda natomiast, jak to zwykle bywa, siedzi sobie spokojnie gdzieś pośrodku.
Ola Lubińska
Oceny
Książka na półkach
- 460
- 214
- 82
- 34
- 25
- 20
- 12
- 6
- 6
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Homilia papieża modernizmu
Mija 99 lat, od kiedy po raz pierwszy W stronę architektury zostało opublikowane. I choć teraz trzymam w ręku trzecie polskie wydanie oparte na n-tym wydaniu francuskim z 1995 roku, opatrzone przedmowami i uzupełnieniami samego Le Corbusiera oraz wstępem profesor Marty Leśniakowskiej, znaczenie tej pozycji pozostaje w gruncie takie samo. To prawdopodobnie najważniejsza książka XX wieku z zakresu architektury, swoisty społeczny manifest Janneret-Grisa, jednocześnie zapatrzonego w grecki Akropol i będącego naocznym świadkiem gwałtownego rozwoju techniki, podziwiającego projekty samochodów, samolotów czy chociażby silosów zbożowych. Le Corbusier wytyka współczesnym sobie architektom z jednej strony odejście od klasycznych form z nieposzanowaniem bryły, powierzchni czy planu a z drugiej ich nienadążanie za inżynierami i tworzenie architektury, która nie odpowiada potrzebom człowieka nowoczesnego.
Dzieło składa się z siedmiu części-esejów. W moim odczuciu są na tyle hermetyczne, że czytelnik nie poczuje się nadto zagubiony zaczynając lekturę na przykład od rozdziału „Domy seryjne”, porządkowo będącego przedostatnim. Warto jednak zastosować się do podziału zastosowanego przez autora. Dojrzymy wtedy eklektyzm Vers une architecture, stanie się wtedy dla nas logiczny związek między liniami kompozycyjnymi fasady rzymskiego kapitolu a pokładem transatlantyku Aquitania. O przeczytanie od deski do deski nie będzie zresztą trudno, styl Le Corbusiera w tłumaczeniu Tomasza Swobody jest atrakcyjny i powinien być przystępny nawet dla osób niezaznajomionych do tej pory z terminologią fachową, gdyż jeśli już występuje, zostaje ona należycie wytłumaczona. Czytelnika nie będzie opuszczać jednak wrażenie, że czyta on dzieło przełomowe, będące początkiem rewolucji projektowo-poglądowej.
Książka ta nie jest bowiem podręcznikiem dla studentów politechniki, przygotowującym do wykonywania zawodu architekta. Owszem, Le Corbusier dzieli się projektami will, wieżowców, małych budynków mieszkalnych. Ale to tylko środek przekazu swojej wizji, część planu. A ten w moim odczuciu był dość jasny: dokonać rewolucji w architekturze i planowaniu przestrzennym a także w sposobie postrzegania człowieka otoczonego architekturą. Le Corbusier wiedział, że XIX-wieczne miasto nie jest przystosowane do XX-wiecznych realiów. Ciasna zabudowa pierzejowa w centrach miast, niedoświetlone mieszkania w kamienicach, długa i droga budowa domu, nieosiągalna dla większości obywateli. W to miejsce proponuje zmianę poglądu na dom: z luksusowej inwestycji, zapchanej niepotrzebnym wyposażeniem i zdobnictwem na, zgodnie z duchem postępu techniki, maszynę do mieszkania-tanią i dostępną dla wszystkich. Zamiast ciasnych centrów miast – rozciągnięcie zabudowy na wyższe wieżowce, oddzielane pasami zieleni i miejscami do aktywności i integracji. Miasto miało się stać miejscem zaprojektowanym dla człowieka i jego potrzeb.
W stronę… wydane przez Centrum Architektury stanowi wierne odwzorowanie pierwszych wersji z lat dwudziestych XX wieku. Zachowana została oryginalna struktura rozdziałów, utrzymano pierwotne umiejscowienie fotografii, szkiców i notatek Le Corbusiera oraz innych twórców. A tych są naprawdę setki. Nie mamy w końcu do czynienia z dziełem teoretyka a czynnego architekta i urbanisty. Janneret-Gris rozpościera przed naszymi oczami wizję miast wieżowców, tanich domów seryjnych z prefabrykatów, chce, byśmy razem z nim wytykali błędy w założeniach ówczesnych profesorów francuskiej Akademii Sztuk Pięknych i ich niefunkcjonalne Boulevard Raspail a podziwiali kokpity samolotów, nadwozia samochodów czy perfekcyjne w swoim pragmatyzmie i użyteczności fabryki oraz porty wodne. Dochodzę tu jednak do pewnego zarzutu, który stawiam Le Corbusierowi podczas lektury. W niektórych miejscach tekst rozdzielony jest znaczną liczbą fotografii i szkiców, które, zgodnie z ich przeznaczeniem, należy dość dokładnie przestudiować, by zrozumieć, co Le Corbusier chciał przekazać zamieszczając je. Większość posiada także notatki. Sprawia to, że zaburzony jest czasem odbiór tekstu rozdziału. Nieraz musiałem wracać i powtórnie przeczytać fragment przed sekcją graficzną, by odnaleźć się w dalszej lekturze. Miałem też kilka razy wrażenie, że ilustracje nie dotyczą bezpośrednio konkretnego zagadnienia a są jedynie dodatkiem, chociażby w rozdziale „Architektura albo rewolucja”, choć są to moim zdaniem problemy marginalne.
Dziś idee Le Corbusiera może nie wzbudzają już takich emocji, nie wszystkie założenia urbanistyczne okazały się też trafne. Jednak chociażby wizja, dla niektórych w momencie wydania skrajnie socjalistyczna, zapewnienia mieszkańcom godnych warunków do życia, bezpiecznego miejsca na ziemi z dostępem do światła i bieżącej wody w tanich mieszkaniach z prefabrykatów, ukształtowała obraz przestrzenny wielu miast, zwłaszcza po II Wojnie Światowej. Le Corbusier był wizjonerem a tę książkę polecam każdemu, kto chce zapoznać się przemyśleniami geniusza.
Piotr Lis
Homilia papieża modernizmu
więcej Pokaż mimo toMija 99 lat, od kiedy po raz pierwszy W stronę architektury zostało opublikowane. I choć teraz trzymam w ręku trzecie polskie wydanie oparte na n-tym wydaniu francuskim z 1995 roku, opatrzone przedmowami i uzupełnieniami samego Le Corbusiera oraz wstępem profesor Marty Leśniakowskiej, znaczenie tej pozycji pozostaje w gruncie takie samo. To...
Ksiazka-manifest, ktora pozostawia duzo do myslenia.
Ksiazka-manifest, ktora pozostawia duzo do myslenia.
Pokaż mimo toNiesamowite pomysły geniusza architektury.
Muszę przyznać, że wizje idealnego miasta Le Corbusiera z jednej strony bardzo poruszają harmonią architektury, wizją nowoczesności (nawet dzisiaj),z drugiej strony - trochę przerażają koncepcją "uregulowania" społeczeństwa - ewidentny symptom myśli dominujących w jego czasach.
Niesamowite pomysły geniusza architektury.
Pokaż mimo toMuszę przyznać, że wizje idealnego miasta Le Corbusiera z jednej strony bardzo poruszają harmonią architektury, wizją nowoczesności (nawet dzisiaj),z drugiej strony - trochę przerażają koncepcją "uregulowania" społeczeństwa - ewidentny symptom myśli dominujących w jego czasach.
Przyznam, że nie umiałem do tej książki podejść na chłodno. Od lat podziwiałem ojca brutalizmu, wiele o nim wiedziałem, miałem za sobą zachwyt nad jego śmiałymi projektami. Tylko brakowało mi przeczytania jego najbardziej kultowej książki, tej na której wychowały się pokolenia architektów i która zmieniła sposób postrzegania budownictwa.
Tym większe mogło być moje rozczarowanie. Nie od dziś wiadomo, że wygórowane oczekiwania rzadko bywają w stu procentach spełnione.
Na szczęście po lekturze odetchnąłem ulgą. Być może dlatego, że "W stronę architektury" to książka niepodobna do czegokolwiek innego, a więc nie dająca się porównać z jakimkolwiek wyobrażeniem. To wielki manifest o ogromnej sile rażenia, podobny do tez, przybitych przez pewnego duchownego, do pewnych drzwi kościelnych w Niemczech.
Le Corbusier nie przejmuje się zbytnio formą książki, ani konsekwencją kolejnych rozdziałów. Równie dobrze można by to czytać wspak. Za to przykłada ogromną wagę do wzniosłości oraz wyrazistości stawianych przez siebie tez. Każdy kolejny akapit otwiera oczy, uderzając swoją prawdziwością. Można sobie tylko wyobrazić jak ogromne wrażenie musiała robić ta książka w 1923 roku, kiedy królowały ciemne, ciasne, zatęchłe czynszówki, zaś Le Corbusier pisał o świetle, przestrzeni, czy otaczaniu się zielenią.
Co jeszcze bardziej podkreśla moc książki, autor nie bierze jeńców, potrafiąc zniszczyć swoją krytyką takie budowle jak Kaplica Sykstyńska. Zawsze jednak podaje argumenty, logiczne argumenty.
Charles postawił sprawę jasno: Architektura ma służyć człowiekowi. Do dziś mam wrażenie, że postulowana przez niego rewolucja jeszcze nie w pełni się dokonała.
Przyznam, że nie umiałem do tej książki podejść na chłodno. Od lat podziwiałem ojca brutalizmu, wiele o nim wiedziałem, miałem za sobą zachwyt nad jego śmiałymi projektami. Tylko brakowało mi przeczytania jego najbardziej kultowej książki, tej na której wychowały się pokolenia architektów i która zmieniła sposób postrzegania budownictwa.
więcej Pokaż mimo toTym większe mogło być moje...
Minęło 100 lat, a książka jest wciąż aktualna.
Minęło 100 lat, a książka jest wciąż aktualna.
Pokaż mimo toLekkość tego dzieła połączona z niesamowitą siłą wyrazu to dopiero przedsmak tego czego można się spodziewać. Z każdą stroną czuje się wręcz jak autor wraz ze swoim otoczeniem przełamywali schematy myślenia i odkrywali nieznane. Le Corbusier może już dzisiaj być porównywany jako geniusz z Leonardem da Vinci. To jest książka dla tych, którzy chcą poczuć zapał szalonej idei i bunt wobec skostniałych reguł.
Lekkość tego dzieła połączona z niesamowitą siłą wyrazu to dopiero przedsmak tego czego można się spodziewać. Z każdą stroną czuje się wręcz jak autor wraz ze swoim otoczeniem przełamywali schematy myślenia i odkrywali nieznane. Le Corbusier może już dzisiaj być porównywany jako geniusz z Leonardem da Vinci. To jest książka dla tych, którzy chcą poczuć zapał szalonej idei i...
więcej Pokaż mimo toPolecam wszystkim, którzy interesują się architekturą i projektowaniem. Książki tej nie możemy nazwać biblią jak Markiewicza czy Neuferta. Jest ona jedynie zbiorem przydatnych informacji. Corbusier zwraca nam uwagę na rzeczy oczywiste, które wcześniej takimi nie były. Czyta się szybko i przyjemnie. Choć nie raz musiałam to samo zdanie czytać po 3 razy, aby zrozumieć przekaz.
Już wiem że będę do tej pozycji wracała jeszcze nie raz. Najlepiej wydane 50zł!
Polecam wszystkim, którzy interesują się architekturą i projektowaniem. Książki tej nie możemy nazwać biblią jak Markiewicza czy Neuferta. Jest ona jedynie zbiorem przydatnych informacji. Corbusier zwraca nam uwagę na rzeczy oczywiste, które wcześniej takimi nie były. Czyta się szybko i przyjemnie. Choć nie raz musiałam to samo zdanie czytać po 3 razy, aby zrozumieć...
więcej Pokaż mimo to