-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-07-27
2018-06-10
2018-02-14
2017-07-02
2014-03-23
Niczym nie zaskoczył mnie autor, jego książka to kolejna rewelacja, trudno do czegokolwiek się przyczepić. Za szybko się kończy, i to chyba jej jedyny minus.
W "Więźniu nieba" splatają się losy bohaterów poprzednich dwóch powieści. No i zakończenie.... czyli czekamy na kontynuację.
Wcześniej czy później ktoś się podejmie ekranizacji. Oby tego nie spieprzył.
Niczym nie zaskoczył mnie autor, jego książka to kolejna rewelacja, trudno do czegokolwiek się przyczepić. Za szybko się kończy, i to chyba jej jedyny minus.
W "Więźniu nieba" splatają się losy bohaterów poprzednich dwóch powieści. No i zakończenie.... czyli czekamy na kontynuację.
Wcześniej czy później ktoś się podejmie ekranizacji. Oby tego nie spieprzył.
2017-10-06
Miałem kiedyś pomysł aby napisać autobiografię. Taki tam głupawy pomysł, każdy przecież marzy o pomniku trwalszym niż ze spiżu. Niech dzieciaki poczytają jakie ciekawe życie miał ich tatuś, dziadek, pradziadek. Byłaby to zaiste fascynująca lektura. Chciałem ją wydać i postawić na półce pomiędzy biografiami Zlatana i Ronaldo.
Pomysł miałem podobny to tego znanego Katalończyka. Też mieszała mi się narracja pierwszoosobowa z trzecioosobową. Też jak szalony żonglowałem wątkami, a wydarzenia z różnych okresów życia dziwnym trafem nakładały mi się na siebie.
W przedszkolu kochałem się w Amelce, w podstawówce w Marcie, w liceum w koszykówce, na studiach w Monice, potem 5 lat w związku z kimś tam. Podobieństwo do tego bardziej znanego Katalończyka było więc uderzające. Politycznie się nie udzielałem, to jedna z różnic pomiędzy nami, natomiast obaj mieliśmy duży dom, wujka Maurycego (on) stryja Wacka (ja) - obaj prawdopodobnie byli nie do końca normalni i chodzili po przeciwnej stronie ulicy jeśli wiecie co mam na myśli.
Więc pisałem sobie tą książeczkę, wyszło ostatecznie około półtorej strony szokującego arcydzieła. Znany Katalończyk pociągnął trochę mocniej, dał więcej dialogów i opisów, liznął trochę historii, przesłuchał kilka płyt z muzyką klasyczną, ja akurat słabej czułem się w tych elementach.
Grunt jednak, że historia którą znany Katalończyk opisał jest w zasadzie o niczym wielkim. Ot zwykła opowieść o pewnym rodzie, perypetiach jego członków, tajemnicach ukrywanych przez lata. Przeciętny nastoletni Dresik czytając bryka Eunucha na 5 minut przed klasówką, na pytanie o czym jest książka odpowiedziałby niczym ja 20 lat temu na temat Lalki Prusa: "... co podarował Wokulski swojej ukochanej Izabeli? Oczywiście podarował lalkę..." Bo kto by czytał takie nudy jak Lalka.
Podobnie pomyślałby nasz Dresik i o tej książce, skończywszy się borykać z brykiem. Sam jestem zdania, że jest ona o niczym. I za to właśnie duży szacunek do autora, bo tak bajecznie napisać o niczym to duża sztuka. Tylko najlepsi to potrafią. Coś jest w tych Katalończykach, płyną piórem po kartkach, a kleksów nie uświadczysz. Moja miłość Barcelona, może to znów o to chodzi.
Miałem kiedyś pomysł aby napisać autobiografię. Taki tam głupawy pomysł, każdy przecież marzy o pomniku trwalszym niż ze spiżu. Niech dzieciaki poczytają jakie ciekawe życie miał ich tatuś, dziadek, pradziadek. Byłaby to zaiste fascynująca lektura. Chciałem ją wydać i postawić na półce pomiędzy biografiami Zlatana i Ronaldo.
Pomysł miałem podobny to tego znanego...
2017-06-24
Rękę można mieć lekką, rękę można mieć też ciężką. O ile pierwsza opcja błogosławieństwem dla pisarza na pewno będzie i w większości przypadków przyniesie mu sukces, o tyle będąc w posiadaniu jej alternatywy, karierę da się zrobić w boksie, tenisie, ewentualnie w kuluarach patologicznego życia rodzinnego - co akurat finalnie powodem do świętowania sukcesu raczej nie będzie.
Pisarz i jego żona, jeśli ją posiada bo Wikipedia pisze tylko o dwóch synach, mogą spać spokojnie. Mimo dwuznacznie brzmiącego nazwiska, Mendoza do mend nie należy, bo żony zapewne nie leje, a lekkość jego pióra może konkurować z lekkością głowy posłów połowy.
Książka nie jest obszerna, nie ma w niej zbędnego lania wody i usypiających opisów. Pojedyncze zdania niekiedy na pół strony lub lepiej, nie męczą jak w przypadku Lema, przy całym dla niego szacunku. Jest dużo, nawet bardzo dużo komicznych sytuacji, dużo zwrotów akcji, ciężko jest przewidzieć zakończenie. Ktoś napisał fajnie na Lubimy Czytać, że książka to twór stworzony przez Agathe Christie po kilku głębszych, taka radosna dłubanina do szuflady z której wyszedł majstersztyk.
Z pewnością nie pomyślicie po przeczytaniu, że fajnie byłoby być głównym bohaterem, bo choć sympatyczna i zabawna, nie jest to postać-wzorzec. Raczej nie nadejdzie dzień w którym powiem: kurde, ale bym pobiegał w damskich ciuchach po Barcelonie.
Rękę można mieć lekką, rękę można mieć też ciężką. O ile pierwsza opcja błogosławieństwem dla pisarza na pewno będzie i w większości przypadków przyniesie mu sukces, o tyle będąc w posiadaniu jej alternatywy, karierę da się zrobić w boksie, tenisie, ewentualnie w kuluarach patologicznego życia rodzinnego - co akurat finalnie powodem do świętowania sukcesu raczej nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-08
Kolejna trafiona pozycja z półki "Barcelonistów". Obszerna, ale nie przynudzająca, bardzo zgrabnie napisana powieść osadzona w średniowiecznej Katalonii. Mimo pewnych drobnych manipulacji faktami robionymi przez autora na potrzeby wprowadzanych wątków, twierdzę, że gdyby w takim stylu pisane były podręczniki to z lekcji historii wyniósłbym więcej niż tylko datę 1410 :)
Główny bohater z początku trochę irytująco pewny siebie i irytująco zbyt idealny, z czasem da się lubić. Są spiski, intrygi, polityka, walka o władzę. Wątek miłosny dla spragnionych miłości też jest. To naprawdę dobra powieść, a ma jeszcze drugą część której grzechem jest nie przeczytać.
Kolejna trafiona pozycja z półki "Barcelonistów". Obszerna, ale nie przynudzająca, bardzo zgrabnie napisana powieść osadzona w średniowiecznej Katalonii. Mimo pewnych drobnych manipulacji faktami robionymi przez autora na potrzeby wprowadzanych wątków, twierdzę, że gdyby w takim stylu pisane były podręczniki to z lekcji historii wyniósłbym więcej niż tylko datę 1410...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-15
Z góry dostała kilka gwiazdek już za samo osadzenie akcji w moim ukochanym mieście. Kupiłem ją za 9,99 w Carrefour'e, cena jak za wypociny Krzysia Ibisza o trzymaniu formy po 40-stce, tymczasem książka formę trzyma, bez wspomagania i operacji plastycznych.
Barcelona w czasach powojennych, generał Franco w tle (maniera autorów hiszpańskich), tajemnica i klimat trochę jak w Cieniu Wiatru, choć bohaterem jest czarnoskóry muzyk jazzowy, a nie młody bibliotekarz. Jest mocno rozbudowany wątek kryminalny, jest oczywiście miłość, jest dużo muzyki która jest wręcz słyszalna.
Bardzo fajnym językiem pisana, dużo zabawnych wtrąceń, zaprawionych ironią i dużym dystansem autora do bohatera. Miejscami trochę denerwujące powtarzanie tych samych słów, zwrotów, zdań, zabieg mający być w zamyśle dowcipny, wychodzi akurat średnio.
Widać, że autor jest melomanem, widać, że ma sprecyzowane przekonania polityczne, których nie wstydzi się ujawniać na łamach.
Książkę bardzo przyjemnie i szybko się czyta.
Z góry dostała kilka gwiazdek już za samo osadzenie akcji w moim ukochanym mieście. Kupiłem ją za 9,99 w Carrefour'e, cena jak za wypociny Krzysia Ibisza o trzymaniu formy po 40-stce, tymczasem książka formę trzyma, bez wspomagania i operacji plastycznych.
Barcelona w czasach powojennych, generał Franco w tle (maniera autorów hiszpańskich), tajemnica i klimat trochę jak w...
2015-02-20
Mam obsesję na punkcie Barcelony. Z góry dam 10/10 każdej książce z Barceloną w tytule. Nawet nie czytając.
Tutaj dam marne 9/10 bo jakby nie patrzeć tytuł składa się z jednego słowa i nie jest nim Barcelona... a więc nie każdy bywalec Empiku który świadomie lub nieświadomie kocha to miasto, załapie, że to tam się dzieje cała akcja. Raval, Barrio Gotico, La Rambla, kto był, ten wie i czuje atmosferę tych miejsc. Ten będzie smakował każdą stronę książki, a stron nie jest dużo bo zaledwie 300. I za to jedyny minus.
Mam obsesję na punkcie Barcelony. Z góry dam 10/10 każdej książce z Barceloną w tytule. Nawet nie czytając.
Tutaj dam marne 9/10 bo jakby nie patrzeć tytuł składa się z jednego słowa i nie jest nim Barcelona... a więc nie każdy bywalec Empiku który świadomie lub nieświadomie kocha to miasto, załapie, że to tam się dzieje cała akcja. Raval, Barrio Gotico, La Rambla, kto...
2014-04-20
Powieść grozy dla nastolatków, tak bym ją krótko streścił. Trochę romansu, trochę przygody, trochę strachu, tajemniczych istot z zaświatów, a wszystko to gdzieś na zadupiu Francji w okresie przedwojennym. Nie jest jakoś źle, ale czegoś brak.
Mając świadomość, że autorowi ciężko będzie napisać coś co wyniesie go ponad genialny Cień Wiatru, czytając Światła Września wcale nie oczekiwałem fajerwerków.
Jest to książka dobra i zgrabnie napisana. Można w niej szukać nawiązań do wątków z Gry Anioła, choć w porównaniu do niej jest dużo mniej skomplikowana.
Podsumowując, mimo iż to inna liga niż kultowa trylogia "made in Barcelona", i mimo iż nie żałuję czasu który jej poświęciłem, to raczej za 10 lat nie będę piał z zachwytu na jej wspomnienie.
Powieść grozy dla nastolatków, tak bym ją krótko streścił. Trochę romansu, trochę przygody, trochę strachu, tajemniczych istot z zaświatów, a wszystko to gdzieś na zadupiu Francji w okresie przedwojennym. Nie jest jakoś źle, ale czegoś brak.
Mając świadomość, że autorowi ciężko będzie napisać coś co wyniesie go ponad genialny Cień Wiatru, czytając Światła Września...
2013-12-05
Dużo mroczniejsza, bardziej pogmatwana, balansująca na granicy mistycyzmu i rzeczywistości. Postacie odpowiedzialne za ZŁO, kojarzą mi się z filmami Lyncha i jego wizją Diabła.
Książka ani gorsza ani lepsza od Cienia Wiatru, do którego jest preludium. Urzeka tak samo i czyta się jednym, zapartym tchem. Ach ta Barcelona...
Dużo mroczniejsza, bardziej pogmatwana, balansująca na granicy mistycyzmu i rzeczywistości. Postacie odpowiedzialne za ZŁO, kojarzą mi się z filmami Lyncha i jego wizją Diabła.
Książka ani gorsza ani lepsza od Cienia Wiatru, do którego jest preludium. Urzeka tak samo i czyta się jednym, zapartym tchem. Ach ta Barcelona...
2013-09-20
Bardzo lubię podróże. Bardzo też lubię powieści które oddają duszę miast, w których toczy się akcja.
Cień wiatru to piękny obraz namalowany na płótnie tajemniczej, trochę mrocznej Barcelony z okresu przed i po wojnie.
Książkę tą czytałem nawet wracając piechotą w nocy po imprezie, za światło mając jedynie uliczne latarnie. Zagadka obyczajowa będąca jej głównym wątkiem może nie jest wybitnie skomplikowana, mimo to trzyma w napięciu do końca.
Zastrzeżenia mam do tłumaczenia, a zwłaszcza do powtarzania tych samych wyrazów zdanie po zdaniu. Polecam.
Bardzo lubię podróże. Bardzo też lubię powieści które oddają duszę miast, w których toczy się akcja.
Cień wiatru to piękny obraz namalowany na płótnie tajemniczej, trochę mrocznej Barcelony z okresu przed i po wojnie.
Książkę tą czytałem nawet wracając piechotą w nocy po imprezie, za światło mając jedynie uliczne latarnie. Zagadka obyczajowa będąca jej głównym wątkiem może...
2018-08-13
2020-11-17
2021-08-12
2018-08-08
2020-08-10
2020-03-25
Nie jest to Damski Fryzjer. Nie nabierajcie się. To zupełnie inna konwencja. Bardziej reportaż niż powieść. Nie ma się z czego pośmiać. Nie posiada też żadnego interesującego wątku, a sprytni marketingowcy zasugerowali jego bytność w opisie na okładce. Okładka sztos, jedna z ładniejszych jakie widziałem.
To książka w 90% opisująca transformację obyczajową, kulturalną, polityczną w Barcelonie i w Nowym Yorku w latach 60-70. Zamysł rozumiem, ukrytą symbolikę także, ale trudno mi się było zachłysnąć.
Nie jest to Damski Fryzjer. Nie nabierajcie się. To zupełnie inna konwencja. Bardziej reportaż niż powieść. Nie ma się z czego pośmiać. Nie posiada też żadnego interesującego wątku, a sprytni marketingowcy zasugerowali jego bytność w opisie na okładce. Okładka sztos, jedna z ładniejszych jakie widziałem.
To książka w 90% opisująca transformację obyczajową, kulturalną,...
2019-09-01
Urocza Clara Lago (piękna jest, serio mówię) i komedia "Hiszpański temperament". "Bombowi sąsiedzi", czarna komedia o terrorystach ETA. Filmy fajnie oddające klimat Baskonii, regionu którego jeszcze nie zwiedziłem bo wiecznie tam pada, jest drogo i Wizzair lata najwyżej do Santander. Cydr piłem, Lubelski, z gwinta, nie był lany do szklanki przez całą długość sali. Tapas (przekąski), te same co w Barcelonie można spotkać, tylko Baskowie nazywają je "pintxos". Kurde, oni mieszają tam wino z Colą, i taki drink nazywa się "kalimotxo". Wow. Generalnie dużo słówek w tym języku ma "X" w sobie. "Kaixo" - to cześć, dobrze znać na początek. Język ciężki do nauczenia, ponoć gorszy od naszego.
Te kilka pierwszych zdań to takie pierdoły patopodróżnika (nie wiem czy funkcjonuje takie słowo, więc je wymyśliłem) pisane po lampce wina, ale jak ktoś chce trochę poznać ten kraj i kulturę to może mu coś naświetliłem.
O bojownikach ETA i niepodległości Kraju Basków wiele nie wiedziałem. Nie obchodziło mnie to nigdy. Głupia walka o sprawę przegraną i zupełnie nieopłacalną. Katalonia tak samo chce niepodległości ale guzik z tego wyjdzie bo jedni są zależni od drugich, a Hiszpania powinna być jednością. Chyba, że Messi (taki piłkarz, może ktoś nie znać :)) chce na stare lata golić frajerów z ligi francuskiej, lub co gorsze bić się w lidze Katalonii z jakimiś potęgami IV ligi typu Badalona (ładne miasto, polecam).
Wracając do książki :) Jest zajebista. Dawno nie czytałem powieści tak napisanej. Niebanalnie. Klimatycznie. Pięknie skonstruowane zdania. Dialogi. Bohaterowie. Gdybym miał być pisarzem to chciałbym kiedyś napisać coś takiego, taką formę bym obrał.
Urocza Clara Lago (piękna jest, serio mówię) i komedia "Hiszpański temperament". "Bombowi sąsiedzi", czarna komedia o terrorystach ETA. Filmy fajnie oddające klimat Baskonii, regionu którego jeszcze nie zwiedziłem bo wiecznie tam pada, jest drogo i Wizzair lata najwyżej do Santander. Cydr piłem, Lubelski, z gwinta, nie był lany do szklanki przez całą długość sali. Tapas...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Mam przeczucie graniczące z pewnością, przy całej mojej sympatii do bohatera, że w dłuższej formie, powieści powiedzmy na 800 stron, nie dotrwałbym do połowy. To jak Jakub Wędrowycz Pilipiuka, też śmieszy, ale od przybytku bywa że jednak głowa boli. I chyba tak samo myślał autor.
Powód jest prosty, czytając książkę, chcąc nie chcąc wchodzimy w postać bohatera, zaczynamy żyć jego życiem, w jakimś stopniu obsadzamy się w jego roli. Trudno abym utożsamiał się z wariatem, choćby nie wiem jak zabawnym, tak samo jak nie pomyślę jak to cudownie byłoby być taką Anią z Zielonego Wzgórza.
Bardzo fajna jako przerywnik od poważniejszej literatury.
Mam przeczucie graniczące z pewnością, przy całej mojej sympatii do bohatera, że w dłuższej formie, powieści powiedzmy na 800 stron, nie dotrwałbym do połowy. To jak Jakub Wędrowycz Pilipiuka, też śmieszy, ale od przybytku bywa że jednak głowa boli. I chyba tak samo myślał autor.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowód jest prosty, czytając książkę, chcąc nie chcąc wchodzimy w postać bohatera, zaczynamy...