-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński28
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Biblioteczka
2024-02-20
2023-10-28
2023-10-09
Jako, że po pierwszym tomie byłam ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów zaraz sięgnęłam po tom II.
Drugi tom Jaśminowej sagi zaczyna się od wybuchu II wojny światowej. Polacy i Żydzi mieszkający w Gdańsku, a więc i rodzina Jaśmińskich przeżywają trudne chwile. Większość z nich zostaje wysłana na przymusowe prace lub do obozu Stutthof. Stasia korzysta z niemieckiego nazwiska po pierwszym mężu i przez dłuższy czas udaje jej się pozostać wraz z rodziną w Gdańsku.
Koniec wojny i wejście Armii Czerwonej to kolejne okropne czasy dla wymęczonej wojną ludności. Gdańsk stał się niby wolnym miastem, ale tylko pozornie, ponieważ rozpanoszyli się w nim Sowieci. Jaśmińscy, którzy widzieli już niejedno w swoim życiu i często zastanawiali się czy są Polakami, czy Niemcami ( choć w duszy zawsze Polakami) teraz musieli nauczyć się żyć w mieście z oprawcami a nie jak w książce autorka pisze wyzwolicielami ze Wschodu.
Płonący Gdańsk, zniszczenia, mordy, gwałty, wszystko to pokrótce autorka opisuje wplatając bohaterów w tło historyczne miasta.
W 1945 roku Gdańsk powoli wstaje z kolan. Powstają nowe sklepy, fabryki, ruszają pierwsze tramwaje. Życie nabiera tempa, bo przecież trzeba żyć. Człowiek przystosuje się do nowych realiów.
Fakty dotyczące działań stosowanych przez Niemców podczas wojny wychodzą powoli na jaw; produkcja mydła z ludzkiego tłuszczu, zbrodnie hitlerowskie, obozy koncentracyjne, eksperymenty wykonywane na więźniach.
Autorka ukazując losy rodu Jaśmińskich porusza kolejne problemy z którymi borykają się mieszkańcy Gdańska/Polski. Kobiety walczą o swoje prawa. Chcą mieć możliwość nauki na różnych kierunkach wcześniej zarezerwowanych tylko dla mężczyzn. Podobnie z pracą. Chcą pracować na etatach zarezerwowanych tylko dla płci przeciwnej.
Rozdzielone w czasach wojny rodziny mają problem, żeby z powrotem połączyć swoje drogi życiowe, albo jeśli już udaje im się, to piętno wojny nie pozwalało im na zapomnienie wszystkich wydarzeń, co często wywołuje rysę na ich związkach. Okrutne, przemilczane wspomnienia brak dialogu, tłamszone w sobie przeżycia doprowadzają do rozpadu małżeństw.
Autorka w powieści również podejmuje trudne tematy takie jak napiętnowanie homoseksualistów, oraz niechęć do rodzin żydowskich, które nadal mieszkają na terenie Gdańska.
Powieść kończy się w roku 1968, podczas strajku na Uniwersytecie Warszawskim. Oczywiście w takim momencie, że znów nie sposób chwycić za kolejną ostatnią już część sagi tym bardziej ciekawą dla mnie bo opowiadającą już o współczesnych czasach.
Jako, że po pierwszym tomie byłam ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów zaraz sięgnęłam po tom II.
Drugi tom Jaśminowej sagi zaczyna się od wybuchu II wojny światowej. Polacy i Żydzi mieszkający w Gdańsku, a więc i rodzina Jaśmińskich przeżywają trudne chwile. Większość z nich zostaje wysłana na przymusowe prace lub do obozu Stutthof. Stasia korzysta z...
2023-10-01
Danzig 1916 rok.
Dla ówczesnych gdańszczan I wojna światowa była w pewnym sensie rzeczą odległą i nierzeczywistą, ponieważ działania wojenne trwały daleko od Gdańska i miasto nie było bezpośrednio narażone na zniszczenia i straty ludzkie. Gdańsk znajdował się jednak w granicach Niemiec, państwa zaangażowanego w trwający konflikt, tym samym będąc narażonym na pośrednie ich skutki. Jednym z nich były warunki gospodarki wojennej, przejawiające się między innymi ograniczeniami w handlu, w tym, co było szczególnie uciążliwe, handlu artykułami spożywczymi.
Wprawdzie życie w mieście nie wyglądało aż tak źle, jak w okupowanej przez Niemców w Warszawie, jednak rodzinie Jaśmińskich prowadzących warsztat introligatorski nie wiedzie się zbyt dobrze. Ela i Antoni rodzice w sile wieku wychowują Piotra, przyszłego księdza, roztrzepaną, uwielbiająca tańczyć, mającą kompleksy na punkcie swojego wyglądu Julkę, piękną, uległą, mającą talent introligatorski Stasię, oraz najstarszą, zbuntowaną, walczącą o prawa kobiet Kasię. Kiedy ich poznajemy są w stanie żałoby po najstarszym synu, Pawle, który zginął w wypadku.
Jak to w sagach bywa, życie płynie, dzieci dorastają, a my towarzyszymy im w różnych życiowych chwilach. Tych radosnych, ale często i w tych bardziej smutnych. Autorka swych bohaterów umiejscawia w Wojennym Danzigu, później w Wolnym Mieście Gdańsku, aby I tom zakończyć wybuchem II wojny światowej.
Autorka w powieści ukazuje głównie życie Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku, które nie należało do łatwych ponieważ władze niemieckie robiły wszystko, by nie doszło do polonizacji Wolnego Miasta. Kościoły, organizacje społeczne i szkoły były miejscami krzewienia polskości. Tu mówiło się po polsku, tu uczono kultury, tradycji i historii polskiej. Tutaj Polacy czuli się bezpiecznie, bo niestety często w codziennym życiu odczuwali na własnej skórze wrogi stosunek Niemców.
Pani Anna ciekawie i dość szczegółowo przedstawiła w swej powieści rys historyczny tamtejszego Gdańska. Bardzo dużo pracy włożyła, żeby tak realnie umiejscowić swoich bohaterów w ówczesnych czasach. Losy sióstr przeplatają się z losami innych bohaterów tworząc ciekawą, emocjonującą fabułę.
Mimo, że nie ma tu wielkich intryg i tajemnic, bo rodzina Jaśmińskich jest ot zwykłą rodziną, jak wiele innych rodzin, to historia ich życia wciąga powoli i nie daje o sobie zapomnieć. Przyciąga jak magnes i oczywiście sprawia, że nie sposób nie sięgnąć po II tom.
Danzig 1916 rok.
Dla ówczesnych gdańszczan I wojna światowa była w pewnym sensie rzeczą odległą i nierzeczywistą, ponieważ działania wojenne trwały daleko od Gdańska i miasto nie było bezpośrednio narażone na zniszczenia i straty ludzkie. Gdańsk znajdował się jednak w granicach Niemiec, państwa zaangażowanego w trwający konflikt, tym samym będąc narażonym na pośrednie ich...
2023-08-02
Kanada niezaprzeczalnie kojarzy się nam jako kraina z charakterystycznym czerwonym liściem klonu na narodowej fladze oraz ze smakiem bursztynowego, słodkiego syropu klonowego.
To drugi co do wielkości zajmowanej powierzchni kraj na świecie, prawie w połowie (45%) pokryty jest lasami.
Kanadyjskie lasy przez wieki stanowiły dla indiańskich plemion dom, pełniąc ważną rolę kulturową, duchową, a także materialną. Dostarczały bowiem drewna, ryb, zwierzyny leśnej, ziół oraz roślin wykorzystywanych w medycynie. Indianie doskonale potrafili żyć w harmonii ze swoim otoczeniem i rozumieli, jak bardzo ekosystem leśny jest połączony z życiem człowieka oraz środowiskiem naturalnym.
To właśnie tutaj w 1693 roku, na miejsce zamieszkiwane przez Mikmaków wprost z Francji przybywa Rene Sel i Charles Dugueta. Dwóch młodych chłopaków, którzy odegrają główne role w powieści dociera do Trepagny ( Nowa Francja), gdzie zapach lodu miesza się z zapachem sierści, płonących lasów i krwi upolowanych zwierząt. Tu służą u Claude Trepagnego zajmującego się handlem skórami. Zatrudnieni zostają do ścinania drzew w zamian mając otrzymać z czasem skrawek własnej ziemi.
To losy ich potomków śledzimy przez kolejne 860 stron powieści.
Tak oto zaczyna się historia, która swój koniec osiąga w 2013 roku. To 320 lat ogromnych zmian na ziemiach obecnej Kanady.
Pani Annie Proulx leci przez kolejne lata i pokolenia niczym burza. Bohaterów jest ogrom i żałuję, że od początku nie stworzyłam sobie na jakiejś większej kartce papieru drzewa genealogicznego, bo bardzo szybko pogubiłam się w tym, kto jest kim i z kim spowinowacony. Dodatkowo przeskakiwanie po kilku rozdziałach między kolejnymi pokoleniami, rodzinami i skupianie się na kolejnej nowej historii strasznie mnie umęczyło i odebrało radość z czytania.
Po drugie historia mknie równie szybko jak zmieniają się bohaterowie, więc jeśli chcecie czegoś więcej dowiedzieć się od podbojach Kanady przez Francuzów, wypieranych stopniowo przez Brytyjczyków, o masowym wyzysku rdzennych mieszkańców, tworzeniu kolonii, zabijaniu Indian, to musicie dokształcić się w tym temacie z innych książek/źródeł historycznych.
W takim razie na czym autorka głównie się skupiła pisząc powieść ?
Drwale i ich świat wysuwają się na pierwszy plan jak sam tytuł powieści zapowiada. Chaotyczny świat jęczących drzew, wyrywających dziury w piętrze koron, przewracających inne drzewa, łamiących się w pół.
Drzewa, przyroda i ich powolne unicestwianie. Ludzki pęd do zarabiania coraz większych pieniędzy kosztem przepięknej przyrody. Chciwość i jeszcze raz chciwość ludzi przybywających z Europy, która aż wypływa ze stron książki. Zazdrość, zawiść, głupota ludzka, chęć rządzenia wszystkim i wszystkimi dookoła, oślepiający blask pieniądza, który przesłania oczy na potrzeby i biedę drugiego człowieka, w tym wypadku najczęściej chodzi o rdzennych mieszkańców ówczesnej Kanady.
Lata mijają, świat się rozwija o czym również autorka wspomina między wierszami. Siekiery zastąpione zostają piłami tarczowymi, wynalezienie i zastosowanie w przemyśle maszyny parowej ułatwia i przyspiesza pracę, wynalezienie telegrafu umożliwia częstszy i szybszy kontakt międzyludzki, podróże zamorskie dokształcają, ale również pozwalają na rozwój innych gałęzi gospodarki nie tylko związanych z przemysłem drzewnym. Człowiek odkrywa, rozwija się i staje się coraz bardziej pazerny. Pazerny na wiedzę, władzę, pieniądze.
I choć czytając powieść martwimy się głównie o losy Kanady, gdzie drzewa pod siekierami i piłami znikają w tempie przyspieszonym, to jak się okazuje współcześnie Kanada ma prawie zerowy współczynnik wylesiania, a to dlatego, że tak jest tam skonstruowane prawo. Przepisy we wszystkich prowincjach wymagają, aby wszystkie obszary, na których odbywa się wycinka drewna, były niezwłocznie zalesiane. Kanadyjskie firmy leśne są więc prawnie zobowiązane do regeneracji wykarczowanych terenów.
"Drwale" dla mnie to chaotyczna, dziwnie napisana, dość mozolna powieść, która mimo wszystko niesie ze sobą ważne przesłanie i odkrywa całą istotę człowieka pędzącego przed siebie, który nie to, że nie widzi, ale raczej nie chce widzieć skutków niszczenia otaczającej nas przyrody.
Kanada niezaprzeczalnie kojarzy się nam jako kraina z charakterystycznym czerwonym liściem klonu na narodowej fladze oraz ze smakiem bursztynowego, słodkiego syropu klonowego.
To drugi co do wielkości zajmowanej powierzchni kraj na świecie, prawie w połowie (45%) pokryty jest lasami.
Kanadyjskie lasy przez wieki stanowiły dla indiańskich plemion dom, pełniąc ważną rolę...
2023-06-25
Położony na granicy Chin i Pakistanu jest dwunastą pod względem wielkości górą na świecie. Ma 8051 m n.p.m. Od K2 dzielą go jedynie 9 km (licząc od wierzchołków). To Broad Peak, to o nim mowa.
W 1988 r. wyprawa Andrzeja Zawady bezskutecznie atakowała K2, gdy Maciej Berbeka i Aleksander Lwow zaproponowali, by zdobyć leżący po sąsiedzku Broad Peak. Szczyt zdobył Berbeka, przynajmniej tak mu się wydawało. 6 marca 1988 r. ogłoszono wielki sukces. Kilka tygodni po powrocie do Polski nasz bohater przeczytał na łamach "Taternika" w artykule Lwowa, że był jedynie w okolicach Rocky Summit. Berbeka obraził się wówczas na całe środowisko i długo nie jeździł na wyprawy narodowe.
Ćwierć wieku później Berbeka dostał szansę rewanżu. Na wciąż niezdobytym zimą Broad Peak stanęli: 27-letni Tomasz Kowalski, 29-letni Adam Bielecki, 33-letni Artur Małek i 58-letni Berbeka. Kierownikiem wyprawy był 63-letni Krzysztof Wielicki. Ogromny sukces polskiego himalaizmu!
Jego cena była jednak wysoka. Berbeka i Kowalski na zawsze zostali w Karakorum.
Jacek Berbeka również himalaista, brat Wojciecha postanowił wyruszyć, aby znaleźć i pochować godnie brata oraz Tomka Kowalskiego. Autor książki usłyszawszy o planowanej eskapadzie wysłał wiadomość do Berbeki. Nie wierzył, ale udało się. Mógł ruszać do Karakorum, robić zdjęcia, nakręcać sceny. Będzie książka, być może też film, takie myśli kotłowały się w głowie autorowi.
Krótkie rozmowy, trudne, o życiu, o tragedii, która miała miejsce zaledwie kilka miesięcy wcześniej, o wspinaczce. Nie każdy chce mówić co myśli, co mu w duszy gra, po co się wspina, czemu ciągle chce się tu wracać, kiedy tak niebezpiecznie.
Autor nagrywa, notuje, robi liczne zdjęcia, które robią wrażenie. Opisuje jak wyglądają kolejne dni w bazie pod górą, zmagania rodziny z bólem po utracie syna/ chłopaka, a wreszcie i finał wyprawy po ciała zaginionych.
Do tego nakreśla dokładnie całość wyprawy z marca 2013 roku, kiedy doszło do tragedii, dołącza dokładny opis każdego z himalaistów, którzy brali udział w wyprawie, wszystkie wydarzenia, które miały miejsce bezpośrednio przed i po tragedii.
Książka zawiera wiele ciekawostek, które autor wtrąca od czasu do czasu w główny tekst.
Jestem laikiem, choć zachłyśniętym prozą/ filmem traktującymi o potędze gór i wspinaczce wysokogórskiej.
Z wielką chęcią pochłaniam kolejne książki o podobnej treści. Uważam, że powyższa pozycja jest rzetelnie napisana i dopracowana. Może nie jest stricte fachową literaturą, którą napisałby himalaista z bezpośrednimi przeżyciami, ale uważam, ze Pan Jacek poradził sobie bardzo dobrze.
Broad Peak jest górą, na której rozgrywały się sukcesy i tragedie polskiego himalaizmu. Piękna, majestatyczna, pociągająca, przyciągająca wiele osób, w tym też Polaków. Spektakularne dokonania mieszały się z tragediami. Pamięć o tych drugich wydarzeniach najlepiej czuje się na niedalekim Kopcu Gilkeya pod K2, gdzie upamiętniono tych, którzy nie wrócili do bazy, zostawiając upamiętniające tabliczki przykute do skały. Jest tam również tabliczka dedykowana Maćkowi i Tomkowi.
Położony na granicy Chin i Pakistanu jest dwunastą pod względem wielkości górą na świecie. Ma 8051 m n.p.m. Od K2 dzielą go jedynie 9 km (licząc od wierzchołków). To Broad Peak, to o nim mowa.
W 1988 r. wyprawa Andrzeja Zawady bezskutecznie atakowała K2, gdy Maciej Berbeka i Aleksander Lwow zaproponowali, by zdobyć leżący po sąsiedzku Broad Peak. Szczyt zdobył Berbeka,...
2023-04-29
Półwysep Bałkański jest od XIX wieku miejscem licznych
konfliktów, a zróżnicowanie etniczne i kulturowe ludności zamieszkującej tę część Europy powoduje, że sytuacja geopolityczna nie została ustabilizowana do dnia dzisiejszego. Wojna w Bośni i Hercegowinie, w
latach 1992–1995, ukazała, że stary kontynent po dwóch wojnach światowych nie jest miejscem wolnym od konfliktów, a okrucieństwa, jakich dopuszczali się żołnierze wszystkich stron uczestniczących w wojnie, wprawiły w zdumienie i przerażenie cały świat.
Mubina Smaylovic ma 36 lat. Straciła męża i ojca. Została sama z synami. Przeżyła bo w porę uciekła z Bratunacy do Belgradu przed oprawcami.
Zineta również ocalała. Jej mąż i syn Kemal także. Uciekli w porę w góry, gdzie się rozdzielili i wiele dni spędzili ukrywając się. Młodszy syn Kiram zginął.
Jasna skończyła studia prawnicze. Obecnie jest zastępcą oddziału Bośniackiej Komisji do spraw Poszukiwania Zaginionych. Do 4 kwietnia 1992 roku żyła szczęśliwie, potem już nie umiała. Rozdzielono ich rodzinę, męża, dzieci. Męża szuka wśród zabitych, wśród odkopywanych z masowych grobów ciał.
Wojciech Tochman w niewielkiej objętościowo książce przedstawia kilka tragicznych historii ludzkich z czasów wojny na Bałkanach. Towarzyszy rodzinom, które poszukują ciał swoich bliskich. Rozmawia, słucha i zapisuje koszmarne, przerażające, makabryczne historie. Krótko, zwięźle, oszczędnie w słowach. I tak można się domyśleć co Ci ludzie przeszli w swoim życiu. Ile bólu, strachu, ile łez wylali. Tu nie trzeba więcej słów. Tu z bólu, strachu, męczących snów można zgrzytać zębami, jakby się kamień jadło...
Brakuje troszkę oprawy historycznej samego konfliktu, który mógłby być lekko nakreślony na wstępie reportażu, ale oczywiście wszystko można doczytać w internecie.
Smutne i przerażające wydarzenia opisane w reportażu wstrząsnęły mną. Bijące po głowie myśli wciąż krążą i szukają odpowiedzi na pytanie jak człowiek może drugiemu zrobić takie rzeczy, jak można być tak bezwzględnym i okrutnym, skąd tyle zła i przemocy ?!!
Półwysep Bałkański jest od XIX wieku miejscem licznych
konfliktów, a zróżnicowanie etniczne i kulturowe ludności zamieszkującej tę część Europy powoduje, że sytuacja geopolityczna nie została ustabilizowana do dnia dzisiejszego. Wojna w Bośni i Hercegowinie, w
latach 1992–1995, ukazała, że stary kontynent po dwóch wojnach światowych nie jest miejscem wolnym od konfliktów, a...
2023-04-14
Bjornstad-to dziura leżąca w Norewgii. "Leży koło niczego i nawet na mapie wygląda nienaturalnie"
W okolicy nie ma niczego godnego uwagi, ale wszyscy wiedzą, ze to miasto hokeja.
Hokej sprawia ból wymaga nieludzkich poświęceń fizycznych, psychicznych i duchowych. Pożera cały czas, wysysa wszystkie siły, a jednak wszyscy jak nie grają to kibicują zawodnikom grającym w tej miejscowości. A jest ich naprawdę wielu. To Niedźwiedzie z Bjornstad- zwycięzcy, nieśmiertelni.
Akcja powieści toczy się niespiesznie, także pierwsze kilkadziesiąt stron troszkę mnie wymęczyło. Duża ilość bohaterów zarówno tych młodszych, jak i tych ze starszego pokolenia sprawiło, że musiałam zapisywać imiona na kartce, żeby się nie pogubić. Z czasem łapałam już kto jest kim i z kim jest powiązany.
Po kilkudziesięciu stronach czuć, że coś wisi w powietrzu. Zaczyna być bardziej interesująco i frapująco. Każdy rozdział autor kończy zdaniem, które sygnalizuje, że niedługo coś złego się wydarzy. To dodaje smaczku powieści i zachęca do dalszego czytania.
W końcu następuje to, na co tyle czekaliśmy, dochodzi do tragedii, która niesie za sobą nieodwracalne skutki.
Nie opuszczam ostatnio w swej podróży czytelniczej rejonów skandynawskich. Bardzo urzekły mnie te tereny i ich mieszkańcy. Autor w kolejnej swej powieści, tym razem bardziej wylewnie opisuje społeczeństwo niewielkiej miejscowości. Robi to z wielką dokładnością i precyzją, po mistrzowsku. Ukazuje charakter przeciętnego, chłodnego w obyciu, zamkniętego w sobie, czujnego Norwega. Pokazuje jego postępowanie nie tylko w życiu codziennym, ale również w obliczu tragedii.
Mimo, że hokej to jedna z niewielu dyscyplin sportowych, która w ogóle mnie nie interesuje to z chęcią czytałam, żeby powiększyć sobie wiedze na ten temat. Mimo, że książkę uważam za najsłabszą powieść pana Backmana, to sięgnę po kontynuację Miasta Niedźwiedzia.
Bjornstad-to dziura leżąca w Norewgii. "Leży koło niczego i nawet na mapie wygląda nienaturalnie"
W okolicy nie ma niczego godnego uwagi, ale wszyscy wiedzą, ze to miasto hokeja.
Hokej sprawia ból wymaga nieludzkich poświęceń fizycznych, psychicznych i duchowych. Pożera cały czas, wysysa wszystkie siły, a jednak wszyscy jak nie grają to kibicują zawodnikom grającym w tej...
2023-02-15
2023-02-01
2023-01-15
2022-12-07
2022-10-17
2022-10-07
2022-04-21
2018-04-01
Magdalena mieszka w Kalifornii. Jest kobietą po pięćdziesiątce, ma wspaniałego męża Grzegorza, odchowaną trójkę dzieci, i pracę w pobliskim szpitalu. Magda pochodzi z Kresów, z okolic Wilna, ale zanim przyleciała do Kalifornii, mieszkała w Polsce. W Europie mieszka jej mama, Kaszmira. Mama, z którą ma trudny kontakt. Każdego dnia obiecuje sobie, że do niej zadzwoni, pogodzi się z nią, porozmawia... Niestety wiadomość o śmierci rodzicielki wyprzedza realizację jej zamierzeń. Pozostaje jej udać się do Francji na pogrzeb mamy. Tu ku swojemu zdumieniu otrzymuje duże, żółte pudło, skrywające tajemnic z przeszłości Kaszmiry i Maruszki Góreckich i list, z którego wynika, ze jej mama tak naprawdę nie była jej mamą... To pobudza w niej chęć napisania książki, zawierającej wspomnienia swoich bliskich.
„ Żniwo gniewu” to powieść rzeka. Płynie i płynie i niesie ze sobą piękną, trudną historię życia począwszy od Pauliny, mamy Kaszmiry, która miała ciężkie życie z mężem alkoholikiem i kobieciarzem, poprzez życie jej córek Kaszmiry i jej męża komunisty Szury, oraz Maruszki i Zygmunta. Życie ,które nie rozpieszczało żadnej z nich. Niosło więcej trudnych i smutnych chwil, niż tych , o których warto byłoby pamiętać. Powieść toczy się wielotorowo, w dodatku przeplatana jest listami, które siostry piszą do siebie.
Autorka pisząc nie skupiała uwagi na faktach historycznych. Oczywiście one przewijają się przez karty książki, dają o sobie znać, ale w bardzo umiarkowanym stopniu. „Żniwo gniewu” to bardziej obyczajowa powieść, w której zaznaczone jest zło i okrucieństwo jakie sieje i pozostawia po sobie wojna. To książka opowiadająca o miłości i sile kobiet. O tym, jak zawsze potrafią znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, jak potrafią cierpieć zaciskając zęby z bólu, jak są odważne i zdeterminowane.
Ciekawym wątkiem jest ukazanie wojny z perspektywy wroga. Nie każdy Niemiec pochwalał poczynania Hitlera i jego współbraci. Wielu Niemców cierpiało, oddając swych synów na wojnę, twierdząc, że chore idee omamiły dusze, zabrały serca i oczy porządnym żołnierzom.
"Żniwo gniewu" wzruszyło mnie , poruszyło serce i umysł, i na pewno zostanie ze swą treścią i przesłaniem na długo w mojej pamięci ...
Magdalena mieszka w Kalifornii. Jest kobietą po pięćdziesiątce, ma wspaniałego męża Grzegorza, odchowaną trójkę dzieci, i pracę w pobliskim szpitalu. Magda pochodzi z Kresów, z okolic Wilna, ale zanim przyleciała do Kalifornii, mieszkała w Polsce. W Europie mieszka jej mama, Kaszmira. Mama, z którą ma trudny kontakt. Każdego dnia obiecuje sobie, że do niej zadzwoni, pogodzi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Stan Waszyngton, a w nim małe miasteczko Roslyn. Na jego obrzeżach 60 metrów od jeziora Murdo Pond piękny dom zamieszkiwany przez Johna i Carol Henderson. Państwo Henderson mają dwóch synów 9- miesięcznego Tylora i 4-letniego Scotta.
Pewnego dnia spokój rodzinny przerywa nagłe zniknięcie Scotta. Zrozpaczeni rodzice znajdują go na pomoście nad jeziorem. Jednak ich radość z tego powodu trwa krótko, bo Scott nagle umiera.
Historia rodziny Hendersonów jest zagmatwana. Autor lawiruje między rzeczywistym światem wplatając w niego wątki nadprzyrodzone. Miałam wrażenie, że próbuje troszkę naśladować Kinga. Niestety marnie mu to wyszło. Wtrąca również wątki poboczne, które pewnie miały urozmaicić historię życia pana Hendersona, a w sumie są tak nudne, że szkoda czasu na ich czytanie. Lista postaci rośnie wraz z rozwojem akcji, co wzmaga jeszcze chaos podczas czytania.
Zmęczyłam, zamknęłam ostatnią stronę, odetchnęłam i stwierdziłam, że dawno nie czytałam tak kiepskiego thrillera.
Stan Waszyngton, a w nim małe miasteczko Roslyn. Na jego obrzeżach 60 metrów od jeziora Murdo Pond piękny dom zamieszkiwany przez Johna i Carol Henderson. Państwo Henderson mają dwóch synów 9- miesięcznego Tylora i 4-letniego Scotta.
więcej Pokaż mimo toPewnego dnia spokój rodzinny przerywa nagłe zniknięcie Scotta. Zrozpaczeni rodzice znajdują go na pomoście nad jeziorem. Jednak ich radość z...