-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel12
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Chęć posiadania tego, co się kocha, kontra utrata. Jestem pomiędzy. Pomiędzy Evą a Dorką z "Całego piękna świata".
Chciałabym jak Dorota obejmować wzrokiem nowy świat i myśleć to moje, ale tak naprawdę chciałabym być Evą, która ucieka na wieczorne spacery nad wieś, by zebrać myśli. I nie wierzy, że może stracić swój bezpieczny, ukochany azyl.
Zawieszona w czarnej dziurze, wsiąkam pomiędzy literami w inną czasoprzestrzeń. Tak często już chyba nie wierząc, że znajdę do niej drogę.
Ta książka płynie w moim krwiobiegu tak samo jak Dolny Śląsk. Moja nieuchwytna, niespełniona wciąż ziemia obiecana, z której unoszą się szepty przeszłości, tak wyraźne, jak szum górskich potoków.
Łzy, które popłynęły przy tej opowieści, są tęsknotą. Za tym co minęło, ale i za każdą chwilą, byle nie w oddaleniu od łagodnych gór i starych kapliczek. Za ludźmi, którym historia wyrwała korzenie i serca rzuciła na wiatr.
To wiatr który szepcze.. Idź za głosem serca, nigdy nie zacznij wierzyć, że to niemożliwe.
Całe dekady nie czytałam książki, która dotknęłaby mnie tak głęboko.
Niech mi się przyśni Poręba, z której widać całe piękno świata.
Chęć posiadania tego, co się kocha, kontra utrata. Jestem pomiędzy. Pomiędzy Evą a Dorką z "Całego piękna świata".
Chciałabym jak Dorota obejmować wzrokiem nowy świat i myśleć to moje, ale tak naprawdę chciałabym być Evą, która ucieka na wieczorne spacery nad wieś, by zebrać myśli. I nie wierzy, że może stracić swój bezpieczny, ukochany azyl.
Zawieszona w czarnej dziurze,...
Absolutnie wciągająca książka! Porywająca rzeka słów splatająca ze sobą historie pozornie nieznanych sobie osób. Rzecz o poszukiwaniu samego siebie, o dojrzewaniu do sztuki wyborów. Zabawna, wzruszająca, nie pozostawiająca miejsca na oddech. Piękna! Tyle miałam w sobie słów na jej temat, a tak się złożyło, że po jej skończeniu nie miałam dostępu do internetu. Słowa uciekły, zachwyt pozostał. Polecam!
Absolutnie wciągająca książka! Porywająca rzeka słów splatająca ze sobą historie pozornie nieznanych sobie osób. Rzecz o poszukiwaniu samego siebie, o dojrzewaniu do sztuki wyborów. Zabawna, wzruszająca, nie pozostawiająca miejsca na oddech. Piękna! Tyle miałam w sobie słów na jej temat, a tak się złożyło, że po jej skończeniu nie miałam dostępu do internetu. Słowa uciekły,...
więcej mniej Pokaż mimo toKalejdoskop pór roku i namiętności ludzkich pod polskim, ojczystym niebem. Ileż razy sięgałam po te księgi i nawet gwarą mi się śniło. Wielka rzecz!
Kalejdoskop pór roku i namiętności ludzkich pod polskim, ojczystym niebem. Ileż razy sięgałam po te księgi i nawet gwarą mi się śniło. Wielka rzecz!
Pokaż mimo to2021-08-04
"Człowiek, proszę państwa, moi drodzy, ma duszę ciało i narratora."
Cykl esejów Olgi Tokarczuk to niełatwa lektura. Należy się przygotować na sprawdzenie znaczeń co najmniej kilkunastu pojęć (ja włożyłam do książki ściągę- karteczkę, którą przygotowałam podczas czytania); Noblistka jest bowiem erudytką, która swobodnie i bez napuszenia, posługuje się naukową terminologią. Potrafi jednak cierpliwie i w całkiem przystępny dla mnie sposób objaśniać czytelnikowi świat.
Ta książka to Jej credo, wyznanie wiary, pisarski dekalog.
Zawarła tu wszystko- od inspiracji i przebłysków zachwytu, poprzez wyjaśnienie istotnych dla siebie płaszczyzn wiedzy i życia (m.in. stosunku do zwierząt, szeroko rozumianej inności, historii filmografii (przyznaję, dla mnie najmniej czytelny rozdział), po konsekwentne zmierzanie w stronę Jej najbliższą- czytania i pisania.
Od Hermesa, patrona tłumaczy (w którym to rozdziale uświadomiłam sobie, że dzięki tłumaczom arabskim i późniejszym ocalało dziedzictwo ludności dziejów zamierzchłych); potem Autorka pochyla się nad historią czytania i swoimi czytelniczymi inspiracjami, jak również nad barwnym wachlarzem pisarskich motywacji, gdzie w przejmujących słowach stwierdza:
"Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, iż źródłem twórczości literackiej może być to, że coś chce być napisane? Że niejako poza nami istnieją tematy, obrazy, przeczucia, które domagają się od nas nazwania i wyartykułowania? Że podejmując takie tematy, zostajemy przez nie otoczeni specyficzną opieką [...]
Kiedy w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku kupiłam dom w Kotlinie Kłodzkiej, wszystko wokół mnie zaczęło nagle szeptać. Kamienne, wiecznie wilgotne schody do piwnicy, strumień, nad którym wciąż jeszcze tkwiły resztki młyna wodnego, kamienie ułożone na miedzach, nawy kościoła w Nowej Rudzie... Dziwny to był stan, jakby- użyję tego słowa- nawiedzenia. Każde z miejsc, które wtedy poznawałam, wydawało mi się wielopoziomowe, pełne mniej lub bardziej oczywistych znaczeń. Ze wspomnianych szeptów oraz całej masy niedookreślonych informacji, przeczuć i domysłów zaczęły powoli wyłaniać się wątki różnych opowieści, które domagały się spisania i podzielenia nimi z innymi."
Przecież i ja mam zawsze wrażenie, że tam na tej niezwykłej, kłodzkiej ziemi, spomiędzy niewidocznych dziur w czasoprzestrzeni, wolno, niczym mgła, sączy się prawie niesłyszalny szept! Nie umiem (w tym pośpiechu, w jakim zawsze przebiegam te miejsca, by jak najwięcej z nich zobaczyć i poczuć w jak najkrótszym czasie) go usłyszeć dokładnie, ale czuję to! Do mokrych oczu, do gęsiej skórki, do przeczucia jeżącego włosy... Pani Olga jest mi tożsama w tym uczuciu, a czasem mam wrażenie, że to i Ona mnie prowadzi...
W połowie książki Autorka płynnie przechodzi do sedna- do clou swojej opowieści- narracji i narratora.
Podbite rzetelną wiedzą o aspekcie psychologii w kreowaniu narracji rozważania niespiesznie wiodą nas po antypodach Jej nadzwyczajnego umysłu. Z czego i czy w ogóle pisarz stwarza narratora czy też może on wyłania się sam z jakiegoś innego, nieokreślonego wymiaru, który nie ma ani miejsca, ani czasu. Narrator pierwszoosobowy lub obserwator trzecioosobowy, wielogłos narracyjny czy wreszcie narrator wszechogarniający, czwartoosobowy, pradawny głos, do którego (tak myślę) dostęp mają tylko najwięksi myśliciele. Tacy, jak Ona- Olga Tokarczuk (przejmujący fragment o Jencie obserwującej przez chwilę piszącą Olgę Tokarczuk, to metafizyka, która głęboko przejmuje i wzrusza czytelnika).
Następnie spotykamy rozważania na temat powstawania niektórych książek Noblistki; tropy i motywy, które Nią kierowały, żmudny, ale i zachwycający proces twórczy, obejmujący całe lata życia człowieka- autora (Księgi Jakubowe, Przypadek Duszejko (Prowadź swój pług przez kości umarłych)- Duszejko to nota bene dla mnie najbliższa sercu postać z książek Tokarczuk, kocham ją, dla mnie jest żywą postacią, inspiracją, przyjaciółką, uosobieniem wizji i marzeń o przyszłości, oczywiście bez kryminalnych skłonności...).
Pod koniec rozważań poświęca cały rozdział wyobraźni, zwąc ją Krainą Metaksy, z której przybywa do nas poznanie świata, zarysowuje się ciągłość opowieści, łączącej nas z prawiekami i praludźmi, czyniąc z nas wspólnotę zdolną porozumieć się ponad podziałami, językami, zwyczajami- na płaszczyźnie mitologicznej, międzykulturalnej i międzyludzkiej. ("To coś między językiem, a wyobrażeniem, obrazem, a przeczuciem, coś nieuchwytnego, a jednocześnie najbardziej realnego, ponieważ wpływa na świat, na jego historie i pojedyncze ludzkie egzystencje. A jednocześnie Kraina Metaksy to ten obszar doświadczenia, który zawsze pozostaje niejasny i zamazany, trudny do zwerbalizowania, w którym jednak ciągle trwają procesy stawania się, fermentowania, buzowania. To stąd do świadomości przedostają się treści i dziwne, i owocne zarazem. Można powiedzieć, że to miejsce poznawania Nietzscheańskiej "ruchliwej armii metafor, metonimii, antropomorfizmów."
Na sam koniec spotykamy znaną wszystkim, poruszającą, budzącą mój bezbrzeżny zachwyt mowę Noblowską, w której jak w soczewce skupiają się wszystkie założenia światopoglądowo- twórcze Olgi Tokarczuk. Podsumowuje je słowami:
"Piszę fikcję, ale nigdy nie jest to coś wyssanego z palca. Kiedy piszę, muszę wszystko czuć wewnątrz siebie samej. Muszę przepuścić przez siebie wszystkie istoty i przedmioty obecne w książce, wszystko co ludzkie i pozaludzkie, żyjące i nieobdarzone życiem. Każdej rzeczy i osobie muszę przyjrzeć się z bliska, z największą powagą i uosobić je w sobie, spersonalizować. Do tego właśnie służy mi czułość- czułość jest bowiem sztuką uosabiania, współodczuwania, w więc nieustannego odnajdywania podobieństw. Tworzenie opowieści jest niekończącym się ożywianiem, nadawaniem istnienia tym wszystkim okruchom świata, jakimi są ludzkie doświadczenia, przeżyte sytuacje, wspomnienia. Czułość personalizuje to wszystko, do czego się odnosi, pozwala dać temu głos, dać przestrzeń i czas do zaistnienia i ekspresji. To czułość sprawia, że imbryk zaczyna mówić." (Czytelnicy będą wiedzieli, o co chodzi z tym imbrykiem).
W poruszanych tutaj przez Autorkę tematach sporo też krytycznego głosu na temat współczesnego pisarstwa i czytelnictwa, a może raczej wobec rynkowej machiny wydawniczej, która tym wszystkim steruje. Autorka zachowuje staroświeckie umiłowanie dla pisania, które wynika z natchnienia, z podszeptu czasoprzestrzeni, z próby urealnienia niewiadomego, które domaga się głosu i daleka jest od chęci liczenia na tym zysków, choć zauważa też, że pisarz, jak każdy człowiek chce mieć z czego żyć i pomimo wyobrażeniom wielu, naprawdę ciężko pracuje.
Jest też w bardzo przejrzysty sposób wyjaśnione, dlaczego do władzy dochodzą totalitaryzmy, język dogmatów, prosta czarno-biała wizja świata pełnego wrogów, przeciwników. Tak nam współczesnym niestety bliskiej rzeczywistości, która zdaje się zagarniać i zakrywać czarną zasłoną wszystko, czego nie rozumie i co jest dla niej potencjalnym zagrożeniem.
Ocalmy w sobie i dla siebie, a także dla tych co przyjdą po nas ten lepszy świat- świat łączącej nas opowieści, wspólnej płaszczyzny imaginacji, która jest naszym stale ewoluującym kodem genetycznym. W tym strumieniu energii opływającej świat jesteśmy wieczni.
Olga Tokarczuk, jak jeden z mędrców Panteonu, snuje opowieść jak najczulszy z narratorów. Tylko dajmy się prowadzić.
"Człowiek, proszę państwa, moi drodzy, ma duszę ciało i narratora."
Cykl esejów Olgi Tokarczuk to niełatwa lektura. Należy się przygotować na sprawdzenie znaczeń co najmniej kilkunastu pojęć (ja włożyłam do książki ściągę- karteczkę, którą przygotowałam podczas czytania); Noblistka jest bowiem erudytką, która swobodnie i bez napuszenia, posługuje się naukową terminologią....
2017-01-21
Tak wygląda mój egzemplarz książki Frankl'a po przeczytaniu: notatki na marginesach, setki podkreślonych słów. Nawet nie wiem za bardzo co mam teraz napisać, w jaką refleksję zamknąć moje uczucia. Może takie, że moje serce już dawno przeczuwało, że sensem mojego istnienia jest miłość. Że szukanie prawdy, dobra i piękna w ludziach i świecie, przyrodzie i kulturze jest głęboką potrzebą mojego serca. I to, że nawet cierpienie, któremu nada się sens wznosi człowieka ponad jego ludzkie ograniczenia. Jestem bardzo wzruszona po tej lekturze. Gdzie okładka- piękny ptak, który przysiadł na moment na drucie kolczastym obozu koncentracyjnego to symbol i zaledwie przeczucie tego, z jaką opowieścią będziemy mieć do czynienia. Holocaust jest tu tylko najbardziej znamiennym początkiem drogi do samego siebie. A każdy ma inną drogę do przejścia. Nie uciekniemy przed żadnym z kamieni, a i niejedna tęcza może nas ominąć, jeśli sobie na to pozwolimy.
Autor podkreśla wagę własnej odpowiedzialności za życie nasze i bliskich, ogromną rolę poczucia humoru i auto dystansu.
Życie jest nam dane po coś, a nasze myśli są naszą siłą.
Bardzo się cieszę, że mogłam odkryć tę książkę i poznać dokładniej zasady logoterapii, którą przecież, wcale jej nie znając, stosowałam we własnym życiu. Oprócz ogromnej wrażliwości, którą dostałam od losu, mam syna, który zmienił mnie w innego człowieka. Wojownika, który przestał uciekać przed tym, czego się obawiał.
Wszystkim serdecznie polecam, by nie tylko przeczytali, by kupili sobie tę książkę i wracali do niej jak najczęściej, po to, by móc zmienić swój los na lepszy.
Tak wygląda mój egzemplarz książki Frankl'a po przeczytaniu: notatki na marginesach, setki podkreślonych słów. Nawet nie wiem za bardzo co mam teraz napisać, w jaką refleksję zamknąć moje uczucia. Może takie, że moje serce już dawno przeczuwało, że sensem mojego istnienia jest miłość. Że szukanie prawdy, dobra i piękna w ludziach i świecie, przyrodzie i kulturze jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-10
Tę książkę powinien przeczytać każdy! Małecki stworzył historię niebanalną, inną niż wszystkie, choć sposób narracji przypomina trochę "Sońkę" Karpowicza, a kreacja świata i opowiadanie o nim od podszewki "Prawiek i inne czasy" Tokarczuk. Całość tchnie realizmem magicznym Schultz'owskich "Sklepów cynamonowych".
Dzieje rodzin Łabędowiczów i Geldów, ściśle ze sobą splątane i zadzierzgnięte, niosą nas przez historię świata i historię człowieka- od narodzin po śmierć. Fatum ciążące nad rodzinami, będące wynikiem przekleństwa i niechcianej wróżby, splata się z dobrem ludzkiego serca. Bohaterowie niby tacy jak każdy, a jednak inni, widzą i czują więcej. Świat przedstawiony jakże jest daleki od znanej nam przestrzeni z laptopem i smartfonem w zasięgu wzroku. A przecież on trwa, gdzieś na prowincji, którą tak często mijamy, dodając gazu i wrzucając piąty bieg.
Takie historie poruszają mnie do głębi, zachwyca zatrzymany w miejscu czas, przyszpilenie ulotności chwili w kadr słowa, dotknięcie niewidzialnego i nienazwanego, takiego, którego większość z nas nie przeczuje nawet w dreszczu skóry czy w uniesionych przeczuciem włosach.
Brawo Panie Małecki! Dał nam Pan niezwykłą książkę, a o to teraz coraz trudniej! Chciałabym czytać jeszcze i jeszcze.
Tę książkę powinien przeczytać każdy! Małecki stworzył historię niebanalną, inną niż wszystkie, choć sposób narracji przypomina trochę "Sońkę" Karpowicza, a kreacja świata i opowiadanie o nim od podszewki "Prawiek i inne czasy" Tokarczuk. Całość tchnie realizmem magicznym Schultz'owskich "Sklepów cynamonowych".
Dzieje rodzin Łabędowiczów i Geldów, ściśle ze sobą splątane i...
Przeczytałam z dużą ciekawością.
Nawet dysputy dziadersów na temat kobiet inspirowały do refleksji nad kondycją świata i człowieczeństwa. Ta przewrotna prowokacja chyba właśnie temu miała służyć. Byśmy zadali sobie pytanie czy tak bardzo się zmieniliśmy przez te 100 lat. Myślę, że chcielibyśmy wierzyć, że bardziej.
Cudowna narracja wiedzie nas przez klaustrofobiczną, otuloną mgłami dolinę Gorbersdorfu, każąc się tylko domyślać mnogości śledzących nas zielonych spojrzeń. Las, który żyje i kieruje się krwawym instynktem, jest przeciwstawiony życiu ludzi, którzy w sposób iście spartański nauczyli się ratować własną skórę. W tym wszystkim rola indywidualnej, niedopasowanej, wrażliwej jednostki, która musi przejść własną drogę ku wolności.
Piękna i pełna mądrości książka, w której czas płynie w zwolnionym rytmie, a jednocześnie tak bardzo aktualna w świecie, który już dawno pędzi na złamanie karku. Metaforyczna alegoria świata, któremu grozi klimatyczna zagłada, z przyrodą domagającą się ofiary? Antyczne korzenie tytułowych empuz pokazują, że wszyscy mamy wspólny początek i jako ludzkość wciąż obracamy się wokół własnej osi, głęboko wierząc, że jesteśmy lepsi i mądrzejsi niż ci przed nami. Niestety nie jest to prawda, a cała mądrość tkwi, w czasem krwiożerczej, naturze. Choćby nie wiem jak święte oburzenie to wywoływało.
Przeczytałam z dużą ciekawością.
Nawet dysputy dziadersów na temat kobiet inspirowały do refleksji nad kondycją świata i człowieczeństwa. Ta przewrotna prowokacja chyba właśnie temu miała służyć. Byśmy zadali sobie pytanie czy tak bardzo się zmieniliśmy przez te 100 lat. Myślę, że chcielibyśmy wierzyć, że bardziej.
Cudowna narracja wiedzie nas przez klaustrofobiczną,...
Cóż tu napisać. Koniecznie trzeba przeczytać. Obowiązek myślącego człowieka.
Cóż tu napisać. Koniecznie trzeba przeczytać. Obowiązek myślącego człowieka.
Pokaż mimo toWIELKA książka. Prawdziwa, ciepła, mądra. Polecam.
WIELKA książka. Prawdziwa, ciepła, mądra. Polecam.
Pokaż mimo to2021-01-25
Czym jest szczęście? Piwniczne półki pełne przetworów (na szczęście- bezmięsnych!), na które patrzę, myśląc jak Barbara(-"Mamy tego, a mamy"); chwile w górach, płynące w dwóch płaszczyznach- minutnika biegnącego nieubłaganie dookoła tarczy zegara i bezczasu, drgającego w zachwycie pośród traw, skał, wirującego w otchłani powietrza. To także radość zbiorów własnoręcznie wyhodowanych warzyw, przyszpilanie piękna jak motyli na szpilkach, gdy naciskam spust migawki aparatu fotograficznego, wędrowanie przed siebie, a także odkrywanie prawdy o świecie i ludziach na kartach książek, tak często utkanych z miraży słów. Zadaję sobie wtedy pytanie- jak to możliwe, by fikcja literacka tak mocno zakorzeniła się w prawdzie, że może się stać drogowskazem dla czytelnika? Czego potrzeba, by zatracić się w czytaniu, do tego stopnia, by wkradało się w sny?
Joanna Bator ofiarowała nam dar, który jak diament zalśnił spomiędzy przędzy słów. Misternie tkane zdania, tak doskonałe, że miękko wsiąkają pod skórę, budzą całe spektrum emocji, olśniewają swoim pięknem. Jestem wrażliwa na melodię słów, a tutaj po prostu oniemiałam!
I ta opowieść, tkana na cztery głosy, w której jest wszystko, czego potrzeba, by odebrać lekcję życia. Historia Berty, Barbary, Violetty i Kaliny, nad którą posępnie góruje wieża rozsypującego się w proch kościoła w Unisławiu Śląskim, widziana przeze mnie tego lata, gdy aż zabrakło mi tchu, tak uderzył mnie niemy krzyk świata, który na tych ziemiach bezpowrotnie przeminął. Wałbrzych, miasto, które ma dla mnie dwie twarze, jak dwie strony medalu- brzydką i ciemną zrujnowanych dzielnic i jasne, świetliste, zielone piękno otaczających go gór. A przecież znam je tylko zza szyby samochodu, z przelotu w drodze od celu, do celu. Zyskał kontekst, podszewkę, jak odzież, która dzięki niej nie uwiera i ogrzewa.
Jeszcze długo słowa tej książki będą we mnie krążyć i szukać ujścia w refleksji.
Zostaję też z takim zdaniem, które przyczepiło się do mnie podczas czytania, to powiedzenie indiańskie:
"W każdym z nas walczą dwa wilki. Jeden jest zły, to gniew, zazdrość, chciwość, pretensja, kłamstwo, pogarda i ego. Drugi jest dobry, to radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, uprzejmość, empatia i prawda. Który wilk wygra? Ten, którego karmisz."
Miłość, dobro i prawda, tylko one mają moc ocalenia, więc nimi nakarm swego wilka.
Czym jest szczęście? Piwniczne półki pełne przetworów (na szczęście- bezmięsnych!), na które patrzę, myśląc jak Barbara(-"Mamy tego, a mamy"); chwile w górach, płynące w dwóch płaszczyznach- minutnika biegnącego nieubłaganie dookoła tarczy zegara i bezczasu, drgającego w zachwycie pośród traw, skał, wirującego w otchłani powietrza. To także radość zbiorów własnoręcznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-01
Odsłuchane jako audiobook. Mistrzowska realizacja, dreszcze, gęsia skórka i te rzeczy. Ekscytujące doświadczenie.
W Pieśń Lodu i Ognia wpadłam po uszy!
Odsłuchane jako audiobook. Mistrzowska realizacja, dreszcze, gęsia skórka i te rzeczy. Ekscytujące doświadczenie.
W Pieśń Lodu i Ognia wpadłam po uszy!
Jedna z moich ukochanych książek o Halince. Mam na półce.
Jedna z moich ukochanych książek o Halince. Mam na półce.
Pokaż mimo toZe ściśniętym sercem przemierzałam z Wiesławem Adamczykiem jego wojenne szlaki. Pełna wzruszeń, bohaterstwa i mądrości książka o przetrwaniu- we wszystkich odcieniach tego słowa.
Ze ściśniętym sercem przemierzałam z Wiesławem Adamczykiem jego wojenne szlaki. Pełna wzruszeń, bohaterstwa i mądrości książka o przetrwaniu- we wszystkich odcieniach tego słowa.
Pokaż mimo to
Siła miłości, która uskrzydla i która niszczy. Klasyka. Polecam.
Siła miłości, która uskrzydla i która niszczy. Klasyka. Polecam.
Pokaż mimo to