-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2010-10-13
2011-05-22
2011-04-11
2011-03-26
po górach nie chodzę, a jeśli już to z rzadka. nie mam kondycji, jestem za leniwa, wybieram inne rozrywki na świeżym powietrzu, wolę eksplorować hutongi w Pekinie (*niepotrzebne skreślić).
natomiast jeżeli już zdarzy mi się wspiąć gdzieś, to w milczeniu chłonę. chłonę atmosferę, powietrze, widoki i tę nienamacalną magię gór.
Krakauer jest nie tylko królem gór, ma też nieprawdopodobny talent do pióra, co wśród wspinaczy może być pewnego rodzaju ewenementem. Dość porównać styl Krakauera z przedmową napisaną przez naszego wspaniałego himalaistę- Krzysztofa Wielickiego (dosłownie cztery zdania, które napisałby średnio rozgarnięty uczeń podstawówki). No ale. Himalaista nie jest od pisania lecz od zdobywania. Natomiast Krakauer czuje się jak ryba w wodzie nie tylko w czasie ekspedycji ale i z piórem. Kolejne relacje stanowiące zbiór "Eiger wyśniony" czyta się z zapartym tchem. Krakauer czaruje, góry czarują... i tylko książka kończy się zbyt szybko. i czujemy niedosyt. pozycja obowiązkowa!
po górach nie chodzę, a jeśli już to z rzadka. nie mam kondycji, jestem za leniwa, wybieram inne rozrywki na świeżym powietrzu, wolę eksplorować hutongi w Pekinie (*niepotrzebne skreślić).
natomiast jeżeli już zdarzy mi się wspiąć gdzieś, to w milczeniu chłonę. chłonę atmosferę, powietrze, widoki i tę nienamacalną magię gór.
Krakauer jest nie tylko królem gór, ma też...
2010-10-20
czytałam najwolniej jak się da, delektując się każdym słowem tej cudownej rozmowy syna z ojcem. ostatniej rozmowy. pogodzonej już ze śmiercią...
Terzani zafascynował mnie od pierwszej chwili, gdy tylko sięgnęłam po jego "Powiedział mi wróżbita". wspaniały to człowiek. głęboki. mądry. jaśniejący w środku. starzec. mędrzec. uwielbiam go.
recenzja w takiej sytuacji jest nie na miejscu.
czytałam najwolniej jak się da, delektując się każdym słowem tej cudownej rozmowy syna z ojcem. ostatniej rozmowy. pogodzonej już ze śmiercią...
Terzani zafascynował mnie od pierwszej chwili, gdy tylko sięgnęłam po jego "Powiedział mi wróżbita". wspaniały to człowiek. głęboki. mądry. jaśniejący w środku. starzec. mędrzec. uwielbiam go.
recenzja w takiej sytuacji jest...
2011-03-20
2011-02-22
...odgłos jaki wydaje maczeta rozłupująca ludzką czaszkę przypomina odgłos wydawany przez rozłupywaną główkę kapusty...
...
im więcej czytam o masakrze w Rwandzie, tym gorzej sklejam jakiekolwiek słowa by choć w niewielkim stopniu wyraziły ogrom okrucieństw tych stu dni na małym płachetku kieszonkowego państwa.
Tochman ma dar. dar opowiadania bez koloryzowania. dar słowa pisanego oszczędnie ale rozłupującego ci czaszkę. maczetą.
książka liczy 150 stron. czyta się je mozolnie, z trudem, często ocierając krew skapującą z kartek, wachlując się w przerwach by choć na chwilę usunąć unoszący się w powietrzu smród rozkładających się ciał.
o Rwandzie trzeba wiedzieć, nie wolno zamykać oczu, unikać rozbryzgującej się krwi, jęków gwałconych kobiet, stosów ściętych ciał. to jest prawdziwy świat. świat, w którym żyjemy. gdzie człowiek człowiekowi...
książka wybitna. ostrzegam - nie da się jej zapomnieć. i mogą przyjść s n y ...
...odgłos jaki wydaje maczeta rozłupująca ludzką czaszkę przypomina odgłos wydawany przez rozłupywaną główkę kapusty...
...
im więcej czytam o masakrze w Rwandzie, tym gorzej sklejam jakiekolwiek słowa by choć w niewielkim stopniu wyraziły ogrom okrucieństw tych stu dni na małym płachetku kieszonkowego państwa.
Tochman ma dar. dar opowiadania bez koloryzowania. dar słowa...
2011-02-09
no i co?
i co teraz? pozostałam w półkroku, z szeroko rozdziawionymi ustami w wiercącym oczekiwaniu na kolejną część.
wiedząc już więcej o 1Q84, o little people czy o sektach nadal nie wiemy nic. historia się zaplątuje i gmatwa a my wciąż nie znajdujemy jednoznacznej odpowiedzi. uczucie osaczenia czytelnika jest tożsame z osaczeniem Tengo czy Aomame... uczucie osamotnienia pogłębia się...
pozostaje nam cierpliwie czekać na ostatni tom, przeczytać go w mgnieniu oka, a potem powoli przeczytać całość trylogi jeszcze raz. i wtedy być może dostąpimy zaszczytu iluminacji. być może.
czekam Panie Murakami...
no i co?
i co teraz? pozostałam w półkroku, z szeroko rozdziawionymi ustami w wiercącym oczekiwaniu na kolejną część.
wiedząc już więcej o 1Q84, o little people czy o sektach nadal nie wiemy nic. historia się zaplątuje i gmatwa a my wciąż nie znajdujemy jednoznacznej odpowiedzi. uczucie osaczenia czytelnika jest tożsame z osaczeniem Tengo czy Aomame... uczucie osamotnienia...
2011-02-14
po mojej ubiegłorocznej wyprawie do Chin, coraz częściej sięgam po litaraturę z rego rejonu świata. i kusi i miło czyta się o znajomych już teraz miejscach czy zwyczajach. "Pekińska koma" to druga książka Ma Jiana po "czerwonym pyle", którą miałam przyjemność przeczytać. wspaniała historia o wielkim przełomie i tragicznych wydarzeniach w Pekinie w 89 roku. główny bohater leży w śpiączce z dziurą w głowie. to pierwszej warstwie powieści, bo kolejna przenosi nas pod koniec lat 80 gdy główny bohater wraz z innymi studentami dojrzewa do protestów by w końcu namalować transparenty i wyjść na Plac Tienanmen. Dai Wei leży w śpiączce 10 lat i właśnie te lata wspólnie z naszym bohaterem poznajemy.
niech was to jednak nie zrazi bo "Pekińska koma" nie jest książką wyłącznie polityczno-historyczna. dzięki tak mocno zarysowanemu tłu, Jian maluje przed nami niezwykle szczegółowy obraz życia w Państwie Środka. jakby mimochodem, celnie i precyzyjnie. jak tylko Chińczyk i dysydent potrafi.
przeczytałam jednym tchem.
po mojej ubiegłorocznej wyprawie do Chin, coraz częściej sięgam po litaraturę z rego rejonu świata. i kusi i miło czyta się o znajomych już teraz miejscach czy zwyczajach. "Pekińska koma" to druga książka Ma Jiana po "czerwonym pyle", którą miałam przyjemność przeczytać. wspaniała historia o wielkim przełomie i tragicznych wydarzeniach w Pekinie w 89 roku. główny...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-17
uwielbiam literaturę faktu.
i kocham literaturę podróżniczą.
dlatego więc takie książki jak Kamińskiego kocham podwójnie.
bo uczą nas pokory wobec otaczającej natury i pokazują, że nie ma granic, których nie moglibyśmy pokonać.
idziemy sobie z Kamińskiem i jego saniami, noga za nogą, dzień za dniem, przez szczeliny. w śniegu. samotnie. mamy chwile wątpliwości, poranione stopy i odmrożenia. sikamy nocą do butelki i zastanawiamy się w jaki taktyczny sposób zrobić kupę by nie odmrozić sobie tyłka. zakładamy na twarz maseczkę z neoprenu, żeby ochronić skórę przed smagającym nas mrozem. rozkładamy obóz, idziemy spać, wstajemy wczesnym rankiem, zwijamy wszystko i znów idziemy. i tak dzień za dniem, noga za nogą, kilometr za kilometrem...
nie wiem co takiego nieprawdopodobnego jest w tych dziennikach, że tak magnetyzują. podarowują czytelnikowi przestrzeń. i wiarę, że WSZYSTKO jest możliwe, tylko trzeba mocno chcieć.
uwielbiam literaturę faktu.
i kocham literaturę podróżniczą.
dlatego więc takie książki jak Kamińskiego kocham podwójnie.
bo uczą nas pokory wobec otaczającej natury i pokazują, że nie ma granic, których nie moglibyśmy pokonać.
idziemy sobie z Kamińskiem i jego saniami, noga za nogą, dzień za dniem, przez szczeliny. w śniegu. samotnie. mamy chwile wątpliwości, poranione...
2011-01-17
właściwe trochę się wstydzę, że mam na swojej półce książki Harris. to trochę obciach, jej książki ZNACZNIE odbiegają od tego co czytam na co dzień. nie jest to wielka Literatura, o taka mała literaturka do czytania gdy stoimy w kuchni i jedną ręką mieszamy zupę a druga akurat jest wolna i może przewracać kartki. w warstwie literackiej i językowej też nie jest najlepiej, właściwie (geez Louise!*) jest całkiem słabo.
do tego dochodzi przefatalne, tragiczne i beznadziejne drewniane tłumaczenie. niestety wydawnictwo Mag nie zmieniło tłumaczki i obawiam się, że aż do ostatniego (Harris ma kontrakt na 12 tomów) uraczeni będziemy wątpliwej jakości przekładem.
ale mimo wszystko czytam tę Harris. mimo, że prosta i głupia. bo lubię Sookie, i lubię Erica, i mam słabość do Bubby. i kocham Pam. bo pasjami uwielbiam HBO-wski "True Blood". tak mam.
jedna gwiazdka - bo to takiej jakości pisanina. co nie wyklucza jednak, że książka (w oryginale) mieszka sobie w ulubionych :)
*jeśli ktoś polubił perypetie blond kelnerki i zna angielski- zdecydowanie polecam lekturę oryginałów. nie tylko z uwagi na to, że wydanych tomów jest już około 10 ale przede wszystkim szkoląc język oszczędzimy sobie błędów tłumaczenia.
właściwe trochę się wstydzę, że mam na swojej półce książki Harris. to trochę obciach, jej książki ZNACZNIE odbiegają od tego co czytam na co dzień. nie jest to wielka Literatura, o taka mała literaturka do czytania gdy stoimy w kuchni i jedną ręką mieszamy zupę a druga akurat jest wolna i może przewracać kartki. w warstwie literackiej i językowej też nie jest najlepiej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-10
chciałabym kiedyś nauczyć się japońskiego by móc przeczytać Murakamiego w oryginale. podejrzewam, że byłoby to (będzie?) niezapomniane doznanie.
podobnemu celowi przyświeca moja nauka hiszpańskiego. dzień, w którym przeczytam "grę w klasy" w jej pierwotnym brzemieniu będzie dla mnie świętem.
ale dość offtopów, miało być o panu M. i jego zbiorze opowiadań - bo właśnie tym jest "słoń który znikł". a może po prostu "słoń znika"? a może lepiej byłoby użyć słowa "rozpływać się"? jak radość dla tłumacza, ważyć znaczenia i niuanse słów... :) liczę, że kiedyś się go doczekamy w przekładzie i wydaniu Muzy, ale wiem, że teraz wydawnictwo ma ważniejsze sprawy na głowie. jak choćby wydanie w tym roku pozostałych części 1q84. mrr.
niełatwo jest ocenić pana M., mnie tym bardziej bo uwielbiam go ponad wszystko i na pewno jestem stronnicza.
bohaterowie opowiadań, jak wycięci z rzeczywistości i włożeni na płytkę mikroskopu, uwiązani w swoich rutynowych światach (zauważyliście jak często bohaterowie M odmierzają czas? jak precyzyjnie? czyj budzik nastawiony jest na 6:13? właśnie!).
pozornie wszystko jest realne, tak prawdziwe, że aż nieprawdopodobne. ale czyż nie jest tak właśnie w życiu? gdzieś znika kot, gdzieś gwiżdże ptak, gdzieś znika słoń pozostawiając nietknięty łańcuch, gdzieś rozgotowuje się spaghetti. oszczędnie w słowach.
k r y s t a l i c z n i e.
na progu realności.
chciałabym kiedyś nauczyć się japońskiego by móc przeczytać Murakamiego w oryginale. podejrzewam, że byłoby to (będzie?) niezapomniane doznanie.
podobnemu celowi przyświeca moja nauka hiszpańskiego. dzień, w którym przeczytam "grę w klasy" w jej pierwotnym brzemieniu będzie dla mnie świętem.
ale dość offtopów, miało być o panu M. i jego zbiorze opowiadań - bo właśnie tym...
2011-01-03
1Q84 napisana jest w tak charakterystyczny sposób, że nawet gdybyśmy nie mieli żadnych informacji o autorze książki, nie byłoby żadnych wątpliwości co do tego kto jest jej twórcą.mamy więc dwójkę bohaterów, kobietę Aomame i mężczyznę Tengo i naprzemienne historie o nich. kobieta jest płatną morderczynią, mężczyzna pisarzem. w dzieciństwie się poznali, teraz chodzą po tych samych ulicach...jest też włąsnoręcznie zrobiony szpikulec służący do błyskawicznego zabijania i litte people, o których wiemy niewiele. jest szybki seks i zemsta oraz pisanie książki, która nie jest naszą książką. pewnego dnia policjanci zmieniają mundury a na niebie pojawiają się dwa księżyce. nadchodzi równoległy rok 1Q84....Murakamiego przeczytałam wszystko i moim zdaniem to jedno z jego najlepszych dzieł. jak dobrze, że kolejne tomy już w tym roku :)
1Q84 napisana jest w tak charakterystyczny sposób, że nawet gdybyśmy nie mieli żadnych informacji o autorze książki, nie byłoby żadnych wątpliwości co do tego kto jest jej twórcą.mamy więc dwójkę bohaterów, kobietę Aomame i mężczyznę Tengo i naprzemienne historie o nich. kobieta jest płatną morderczynią, mężczyzna pisarzem. w dzieciństwie się poznali, teraz chodzą po tych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12-29
to nie był piękny dzień.
to był prawdziwy dzień
dwadzieścia cztery godziny prawdy.
bólu
rozczarowań
historia losu/przypadku/wyborów
wspaniale napisana książka, niezwykle magnetyzująca.
smutna
piękna
to nie był piękny dzień.
to był prawdziwy dzień
dwadzieścia cztery godziny prawdy.
bólu
rozczarowań
historia losu/przypadku/wyborów
wspaniale napisana książka, niezwykle magnetyzująca.
smutna
piękna
2010-11-09
kocham Czechów
kocham pisanie Szczygła o Czechach
a okładka jest doskonałą puentą.
a ponieważ to moja opinia, nie muszę już niczego dodawać :)
kocham Czechów
kocham pisanie Szczygła o Czechach
a okładka jest doskonałą puentą.
a ponieważ to moja opinia, nie muszę już niczego dodawać :)
2010-11-09
zawsze mam problem z ocenianiem książek, które nie są czystą beletrystyką. jak odnieść się do literatury faktu, jak skomentować obraz świata?
Yoani od kilku już lat pisze swojego bloga Generacion Y. pisze podziemnie, z Hawany. pisze z narażeniem życia, a już na pewnie nie w tak komfortowych warunkach jak ja teraz te słowa. ukradkiem, w hotelach, udając cudzoziemkę bloguje z dziwnego kraju.
na Kubie jest biednie, na Kubie jest nędznie, na Kubie nie ma internetu. są za to dwie waluty (peso lokalne i peso convertible - zastępujące zgniłego dolara ;) i coca cola sprzedawana na lewo przez barmanów. i jest też wiele ludzi takich samych jak my.
Ci na Kubie marzą jednak o wolności.
lekko, bezpretensjonalnie a jednak całkiem na serio. bez zbędnego napinania się. celnie. lektura obowiązkowa.
zawsze mam problem z ocenianiem książek, które nie są czystą beletrystyką. jak odnieść się do literatury faktu, jak skomentować obraz świata?
Yoani od kilku już lat pisze swojego bloga Generacion Y. pisze podziemnie, z Hawany. pisze z narażeniem życia, a już na pewnie nie w tak komfortowych warunkach jak ja teraz te słowa. ukradkiem, w hotelach, udając cudzoziemkę bloguje...
2010-10-13
w skrócie:
historia pewnego pana, który przybrał imię Pol Pot i jednej z najkrwawszych dyktatur na świecie.
opowieść o szwedzkiej fascynacji Czerwonymi Khmerami.
książka o Kambodży i Kampuczy.
ku przestrodze. bo okazuje się, że można patrzeć a nie widzieć.
w skrócie:
historia pewnego pana, który przybrał imię Pol Pot i jednej z najkrwawszych dyktatur na świecie.
opowieść o szwedzkiej fascynacji Czerwonymi Khmerami.
książka o Kambodży i Kampuczy.
ku przestrodze. bo okazuje się, że można patrzeć a nie widzieć.
ocena pięciu gwiazdek jest dla tej książki Hatzfelda całkowicie adekwatna. gorzej już z przymiotnikiem "rewelacyjna", który już słabiej pasuje do tematyki poruszanej przez autora. o masakrze ciężko napisać, że była rewelacyjna.
masakra w Rwandzie. 100 dni naznaczone ścinaniem ludzi, krwią i codziennym polowaniem Hutu na Tutsi. z perspektywy czasu świadectwa Rwandyjczyków pozwalają na dotknięcie tamtych mrocznych dni. mimo,że oni z szacunku nie opowiadają historii zmarłych, mogą opowiadać tylko o tym co sami przeżyli, przecież nie będą mówić o krwotokach, wymiotach, gnijących kobietach z kijami między nogami, obciętych kończynach i agonii... ci co przetrwali do końca życia będą pamiętać nocny odpoczynek w gąszczu papirusów i nieustający bieg po bagnach w ciągu dnia. zwierzęca ucieczka przed zabójcami uzbrojonymi w maczety. nie dadzą im tego zapomnieć ówcześni zabócy, dziś znów ich sąsiedzi...
szesnaście lat temu gdzieś w Afryce człowiek zamordował człowieka, a potem kolejnego i następnego. zginęło ich niewyobrażalnie wielu. 800 000. milion? umiesz to sobie wyobrazić?
...
czy ktoś jeszcze o tym pamięta?
ocena pięciu gwiazdek jest dla tej książki Hatzfelda całkowicie adekwatna. gorzej już z przymiotnikiem "rewelacyjna", który już słabiej pasuje do tematyki poruszanej przez autora. o masakrze ciężko napisać, że była rewelacyjna.
więcej Pokaż mimo tomasakra w Rwandzie. 100 dni naznaczone ścinaniem ludzi, krwią i codziennym polowaniem Hutu na Tutsi. z perspektywy czasu świadectwa Rwandyjczyków...