-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2011-07-14
2010-10-13
2011-06-19
2011-05-22
2011-05-22
2011-05-22
2011-04-11
2010-10-20
czytałam najwolniej jak się da, delektując się każdym słowem tej cudownej rozmowy syna z ojcem. ostatniej rozmowy. pogodzonej już ze śmiercią...
Terzani zafascynował mnie od pierwszej chwili, gdy tylko sięgnęłam po jego "Powiedział mi wróżbita". wspaniały to człowiek. głęboki. mądry. jaśniejący w środku. starzec. mędrzec. uwielbiam go.
recenzja w takiej sytuacji jest nie na miejscu.
czytałam najwolniej jak się da, delektując się każdym słowem tej cudownej rozmowy syna z ojcem. ostatniej rozmowy. pogodzonej już ze śmiercią...
Terzani zafascynował mnie od pierwszej chwili, gdy tylko sięgnęłam po jego "Powiedział mi wróżbita". wspaniały to człowiek. głęboki. mądry. jaśniejący w środku. starzec. mędrzec. uwielbiam go.
recenzja w takiej sytuacji jest...
2011-03-16
2011-03-03
uwielbiam Japonię, fascynują mnie tak odmienne obyczaje, tak inny charakter i wszystkie dziwności (by nie powiedzieć dziwactwa) tego kraju.
o wszystkim tym książka ta nam opowie, poda japońską nazwę, przybliży. będzie opowiastka, mnóstwo dokumentujących faktów, niezaprzeczalna erudycja i wiedza autora-japonisty. wiedza, którą wprost jesteśmy zasypywani... cóż zatem mi się nie podoba?
-a na przykład fatalna okładka, błe błe błe. średniorozgarnięty uczeń gimnazjum zaprojektował by coś znacznie lepszego. kolaż pokoju (z matami tatami na podłodze rzecz jasna) i fotografii gejszy (właściwie jej pleców) jest banalnie beznadziejny i po prostu brzydki. nie zachęca do przeczytania książki.
- mimo gejszy na okładce nie przeczytamy o nich ani słowa
- mam wrażenie, że autor chciał napisać o wszystkim, opisać każdy styl, trend, zjawisko. każdą dziwność i inność. czasem niestety kosztem niepogłębiania ciekawego tematu.
i jeszcze moja ostatnia uwaga - sięgając po książkę Tomańskiego liczyłam na podobny styl jak u Bruczkowskiego i jego "Bezsenności w Tokio" chociażby. zawiodłam się bo "tatami..." to zupełnie inna książka. znacznie konkretniejsza, bardziej informacyjna i niestety lekko drętwa. co nie znaczy, że nie warto przeczytać :)
uwielbiam Japonię, fascynują mnie tak odmienne obyczaje, tak inny charakter i wszystkie dziwności (by nie powiedzieć dziwactwa) tego kraju.
o wszystkim tym książka ta nam opowie, poda japońską nazwę, przybliży. będzie opowiastka, mnóstwo dokumentujących faktów, niezaprzeczalna erudycja i wiedza autora-japonisty. wiedza, którą wprost jesteśmy zasypywani... cóż zatem mi się...
2011-02-09
no i co?
i co teraz? pozostałam w półkroku, z szeroko rozdziawionymi ustami w wiercącym oczekiwaniu na kolejną część.
wiedząc już więcej o 1Q84, o little people czy o sektach nadal nie wiemy nic. historia się zaplątuje i gmatwa a my wciąż nie znajdujemy jednoznacznej odpowiedzi. uczucie osaczenia czytelnika jest tożsame z osaczeniem Tengo czy Aomame... uczucie osamotnienia pogłębia się...
pozostaje nam cierpliwie czekać na ostatni tom, przeczytać go w mgnieniu oka, a potem powoli przeczytać całość trylogi jeszcze raz. i wtedy być może dostąpimy zaszczytu iluminacji. być może.
czekam Panie Murakami...
no i co?
i co teraz? pozostałam w półkroku, z szeroko rozdziawionymi ustami w wiercącym oczekiwaniu na kolejną część.
wiedząc już więcej o 1Q84, o little people czy o sektach nadal nie wiemy nic. historia się zaplątuje i gmatwa a my wciąż nie znajdujemy jednoznacznej odpowiedzi. uczucie osaczenia czytelnika jest tożsame z osaczeniem Tengo czy Aomame... uczucie osamotnienia...
2011-01-17
właściwe trochę się wstydzę, że mam na swojej półce książki Harris. to trochę obciach, jej książki ZNACZNIE odbiegają od tego co czytam na co dzień. nie jest to wielka Literatura, o taka mała literaturka do czytania gdy stoimy w kuchni i jedną ręką mieszamy zupę a druga akurat jest wolna i może przewracać kartki. w warstwie literackiej i językowej też nie jest najlepiej, właściwie (geez Louise!*) jest całkiem słabo.
do tego dochodzi przefatalne, tragiczne i beznadziejne drewniane tłumaczenie. niestety wydawnictwo Mag nie zmieniło tłumaczki i obawiam się, że aż do ostatniego (Harris ma kontrakt na 12 tomów) uraczeni będziemy wątpliwej jakości przekładem.
ale mimo wszystko czytam tę Harris. mimo, że prosta i głupia. bo lubię Sookie, i lubię Erica, i mam słabość do Bubby. i kocham Pam. bo pasjami uwielbiam HBO-wski "True Blood". tak mam.
jedna gwiazdka - bo to takiej jakości pisanina. co nie wyklucza jednak, że książka (w oryginale) mieszka sobie w ulubionych :)
*jeśli ktoś polubił perypetie blond kelnerki i zna angielski- zdecydowanie polecam lekturę oryginałów. nie tylko z uwagi na to, że wydanych tomów jest już około 10 ale przede wszystkim szkoląc język oszczędzimy sobie błędów tłumaczenia.
właściwe trochę się wstydzę, że mam na swojej półce książki Harris. to trochę obciach, jej książki ZNACZNIE odbiegają od tego co czytam na co dzień. nie jest to wielka Literatura, o taka mała literaturka do czytania gdy stoimy w kuchni i jedną ręką mieszamy zupę a druga akurat jest wolna i może przewracać kartki. w warstwie literackiej i językowej też nie jest najlepiej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-10
chciałabym kiedyś nauczyć się japońskiego by móc przeczytać Murakamiego w oryginale. podejrzewam, że byłoby to (będzie?) niezapomniane doznanie.
podobnemu celowi przyświeca moja nauka hiszpańskiego. dzień, w którym przeczytam "grę w klasy" w jej pierwotnym brzemieniu będzie dla mnie świętem.
ale dość offtopów, miało być o panu M. i jego zbiorze opowiadań - bo właśnie tym jest "słoń który znikł". a może po prostu "słoń znika"? a może lepiej byłoby użyć słowa "rozpływać się"? jak radość dla tłumacza, ważyć znaczenia i niuanse słów... :) liczę, że kiedyś się go doczekamy w przekładzie i wydaniu Muzy, ale wiem, że teraz wydawnictwo ma ważniejsze sprawy na głowie. jak choćby wydanie w tym roku pozostałych części 1q84. mrr.
niełatwo jest ocenić pana M., mnie tym bardziej bo uwielbiam go ponad wszystko i na pewno jestem stronnicza.
bohaterowie opowiadań, jak wycięci z rzeczywistości i włożeni na płytkę mikroskopu, uwiązani w swoich rutynowych światach (zauważyliście jak często bohaterowie M odmierzają czas? jak precyzyjnie? czyj budzik nastawiony jest na 6:13? właśnie!).
pozornie wszystko jest realne, tak prawdziwe, że aż nieprawdopodobne. ale czyż nie jest tak właśnie w życiu? gdzieś znika kot, gdzieś gwiżdże ptak, gdzieś znika słoń pozostawiając nietknięty łańcuch, gdzieś rozgotowuje się spaghetti. oszczędnie w słowach.
k r y s t a l i c z n i e.
na progu realności.
chciałabym kiedyś nauczyć się japońskiego by móc przeczytać Murakamiego w oryginale. podejrzewam, że byłoby to (będzie?) niezapomniane doznanie.
podobnemu celowi przyświeca moja nauka hiszpańskiego. dzień, w którym przeczytam "grę w klasy" w jej pierwotnym brzemieniu będzie dla mnie świętem.
ale dość offtopów, miało być o panu M. i jego zbiorze opowiadań - bo właśnie tym...
2011-01-03
1Q84 napisana jest w tak charakterystyczny sposób, że nawet gdybyśmy nie mieli żadnych informacji o autorze książki, nie byłoby żadnych wątpliwości co do tego kto jest jej twórcą.mamy więc dwójkę bohaterów, kobietę Aomame i mężczyznę Tengo i naprzemienne historie o nich. kobieta jest płatną morderczynią, mężczyzna pisarzem. w dzieciństwie się poznali, teraz chodzą po tych samych ulicach...jest też włąsnoręcznie zrobiony szpikulec służący do błyskawicznego zabijania i litte people, o których wiemy niewiele. jest szybki seks i zemsta oraz pisanie książki, która nie jest naszą książką. pewnego dnia policjanci zmieniają mundury a na niebie pojawiają się dwa księżyce. nadchodzi równoległy rok 1Q84....Murakamiego przeczytałam wszystko i moim zdaniem to jedno z jego najlepszych dzieł. jak dobrze, że kolejne tomy już w tym roku :)
1Q84 napisana jest w tak charakterystyczny sposób, że nawet gdybyśmy nie mieli żadnych informacji o autorze książki, nie byłoby żadnych wątpliwości co do tego kto jest jej twórcą.mamy więc dwójkę bohaterów, kobietę Aomame i mężczyznę Tengo i naprzemienne historie o nich. kobieta jest płatną morderczynią, mężczyzna pisarzem. w dzieciństwie się poznali, teraz chodzą po tych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12-19
2010-12-19
2010-12-19
znów, podobnie jak w "drodze" mamy do czynienia z oszczędnymi słowami, precyzyjnymi, celnymi opisami. lakoniczna forma lecz w środku cały ocean treści. McCatyhy obrzyguje nas tym światem, bez znieczulenia, bez zasłony miłosierdzia...
mamy więc głównego bohatera. mężczyznę.
czy Lester jest opóźniony? czy jest psychicznie chory? czy może tylko zboczony? co mówi? co myśli?
jest obleśny. ślini się. spuszcza na samochód. wącha majtki i znosi do kryjówki kobiece trupy by móc je pochędożyć. lub zasnąć obok nich.
dziecię boże.
chciałoby się rzec dziecię ludzkie. nie boże. niebożę
książkę czyta się godzinę, zapamiętuje - do końca życia. ustawia na półce z napisem hardcore.
znów, podobnie jak w "drodze" mamy do czynienia z oszczędnymi słowami, precyzyjnymi, celnymi opisami. lakoniczna forma lecz w środku cały ocean treści. McCatyhy obrzyguje nas tym światem, bez znieczulenia, bez zasłony miłosierdzia...
mamy więc głównego bohatera. mężczyznę.
czy Lester jest opóźniony? czy jest psychicznie chory? czy może tylko zboczony? co mówi? co...
ocena pięciu gwiazdek jest dla tej książki Hatzfelda całkowicie adekwatna. gorzej już z przymiotnikiem "rewelacyjna", który już słabiej pasuje do tematyki poruszanej przez autora. o masakrze ciężko napisać, że była rewelacyjna.
masakra w Rwandzie. 100 dni naznaczone ścinaniem ludzi, krwią i codziennym polowaniem Hutu na Tutsi. z perspektywy czasu świadectwa Rwandyjczyków pozwalają na dotknięcie tamtych mrocznych dni. mimo,że oni z szacunku nie opowiadają historii zmarłych, mogą opowiadać tylko o tym co sami przeżyli, przecież nie będą mówić o krwotokach, wymiotach, gnijących kobietach z kijami między nogami, obciętych kończynach i agonii... ci co przetrwali do końca życia będą pamiętać nocny odpoczynek w gąszczu papirusów i nieustający bieg po bagnach w ciągu dnia. zwierzęca ucieczka przed zabójcami uzbrojonymi w maczety. nie dadzą im tego zapomnieć ówcześni zabócy, dziś znów ich sąsiedzi...
szesnaście lat temu gdzieś w Afryce człowiek zamordował człowieka, a potem kolejnego i następnego. zginęło ich niewyobrażalnie wielu. 800 000. milion? umiesz to sobie wyobrazić?
...
czy ktoś jeszcze o tym pamięta?
ocena pięciu gwiazdek jest dla tej książki Hatzfelda całkowicie adekwatna. gorzej już z przymiotnikiem "rewelacyjna", który już słabiej pasuje do tematyki poruszanej przez autora. o masakrze ciężko napisać, że była rewelacyjna.
więcej Pokaż mimo tomasakra w Rwandzie. 100 dni naznaczone ścinaniem ludzi, krwią i codziennym polowaniem Hutu na Tutsi. z perspektywy czasu świadectwa Rwandyjczyków...