Strategia antylop

Okładka książki Strategia antylop Jean Hatzfeld
Okładka książki Strategia antylop
Jean Hatzfeld Wydawnictwo: Czarne Seria: Reportaż reportaż
248 str. 4 godz. 8 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Reportaż
Tytuł oryginału:
La stratégie des antilopes
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
248
Czas czytania
4 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375360806
Tłumacz:
Jacek Giszczak
Tagi:
Rwanda ludobójstwo literatura francuka
Inne
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
443 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
46
46

Na półkach:

„Strategia antylop” to bardzo trudna i ważna książka o Afryce. Krwawa historia Hutu i Tutsi w Rwandzie po latach wciąż jest niezagojoną raną. Czy Jean Hatzfeld swoim reportażem otwiera ją na nowo?

W 1994 roku w Rwandzie dokonano potwornego ludobójstwa. Hutu zabili maczetami i nożami nawet milion Tutsi. „Strategia antylop” to jednak nie tylko przybliżenie politycznej oraz etnicznej genezy ludobójstwa. To nie tylko opisy okrutnych zbrodni i polowań na ludzi. Reportaż Hatzfelda to przede wszystkim relacje ludzi z Kigali, którzy ocaleli z masakry i muszą żyć obok oprawców swoich bliskich. Hatzfeld porozmawiał także z Hutu, którzy mordowali swoich sąsiadów.

Autor przedstawił historię ludzi, którzy po rzezi musieli stłumić gniew, by razem funkcjonować. Niektóre kobiety, by przetrwać, związały się z mordercami swoich mężów. Hutu najmowali się do pracy u Tutsi. Kaci wieczorami siadają obok ofiar w barze lub w tej samej ławce w kościele.

Hatzfeld opisał jak świat sprowokował, patrzył i w milczeniu zapewniał dostawy maczet. Pokazał jak bardzo świata nie interesuje, że zbrodnie nie zostały rozliczone. Czy „Strategia antylop” to rozdrapywanie starych ran? Jak czytamy w książce, „żeby wyleczyć rany, trzeba je najpierw oczyścić”.

Czy ludobójstwo w Rwandzie może się powtórzyć? Chociaż do masakry doszło w 1994 roku, to jak wynika z reportażu, mieszkańcy Kigali nadal nie śpią spokojnie. Żadne podzielone społeczeństwo nie może spać spokojnie.

„Strategia antylop” to bardzo trudna i ważna książka o Afryce. Krwawa historia Hutu i Tutsi w Rwandzie po latach wciąż jest niezagojoną raną. Czy Jean Hatzfeld swoim reportażem otwiera ją na nowo?

W 1994 roku w Rwandzie dokonano potwornego ludobójstwa. Hutu zabili maczetami i nożami nawet milion Tutsi. „Strategia antylop” to jednak nie tylko przybliżenie politycznej oraz...

więcej Pokaż mimo to

avatar
111
110

Na półkach:

Wiek dwudziesty stał się synonimem ludobójstwa. Holokaust, Hołodomor, Pola Śmierci, Rwanda. Choć dzisiaj skupimy się na Rwandzie, reszta wymienionych to tylko najbardziej znane, najtragiczniejsze w liczbach rzezi. Ale jak głosi mądre porzekadło: jedna śmierć to tragedia, milion to już statystyka. Jak więc objąć rozumem ogrom takiej śmierci, jak zmierzyć się z cierpieniem przekraczającym wyobraźnię? Liczby nic nam nie mówią, powyżej pewnej wartości stają się tylko abstrakcją, mało znaczącym symbolem. W takich chwilach warto zwrócić się do jednostek. Ocaleńców, świadków i… samych oprawców. Tako czyni Jean Hatzfeld, wkraczając w inny wymiar świadomości, gdzie życie po-ludobójstwie wydaje się groteską istnienia, pomieszaną z gorzką wizją lepszego jutra.

Strategia antylop stanowi zwieńczenie tak zwanej Rwandyjskiej trylogii, niestety ze względu na niedostępność dwóch pierwszych części nie byłem w stanie się z nimi zapoznać, dlatego moje spektrum może okazać się nieco zawężone, choć sama historia Rwandyjskiej rzezi nie jest mi całkowicie obca. Między innymi serdecznie polecam reportaż naszego rodaka, Wojciecha Tochmana, Dzisiaj narysujemy śmierć.

Rok 1994, kwiecień. Samolot prezydenta Habyarimany zostaje zestrzelony przez nieznanych sprawców. Atak wykorzystuje się jako okazję do przypisania go plemieniu Tutsi, jednego z dwóch największych zamieszkujących Rwandę. Bezceremonialna segregacja zapoczątkowana przez kolonizatorów belgijskich na początku ubiegłego wieku roznieca rasowe animozje względem obu kast, przypisując Hutu rolę jednocześnie podwładnych i siły gospodarczej kraju. Przez następne dekady podział pogłębia się, a apogeum osiąga właśnie w dniu zamachu na prezydenta, pochodzącego od Hutu. Wybucha masowa, zorganizowana akcja totalnej dehumanizacji Tutsich. Taka rwandyjska „kwestia Tutsich” doprowadza do krwawej rzezi i rasowej czystki w sześciomilionowym państwie. Polowanie na „karaluchy”, bo takim mianem Hutu raczyli nazwać swoich braci i siostry, stało się ponurą codziennością. Dosłowną, bez krzty przesady. Sąsiedzi od poniedziałku do niedzieli donosili na sąsiadów, wymieszane kastowo rodziny mordowały swoich pokrewieńców, biblijny Kain obudził się w Hutu, by zabić swojego Abla. Powodowani zazdrością, osobistą słusznością sprawy i rozgoryczeniem historycznej niesprawiedliwości rzucali się z maczetami na bliźnich, by ścinać ich jak chwasty zatruwające glebę. Ze śpiewem na ustach. Bez skrupułów i żalu. Wyzbyci winy i upojeni ekstazą prawych czynów. Głowa byłego znajomego to tylko siedziba robactwa, którą należy odciąć. Jego dziecko to zalążek zarazy, którą trzeba zdeptać. Jego żona to kawałek mięsa, który wolno sponiewierać i gwałcić do woli, a dopiero potem się pozbyć. Sto bestialskich takich dni, w których szacuje się, że zostało ściętych między osiemset tysięcy a milionem osób.

Jean Hatzfeld wraca po latach do Rwandy, by porozmawiać zarówno z ofiarami jak i mordercami, ukazując jedno z najciekawszych i jednocześnie najbardziej absurdalnych miejsc na Ziemi. Nie znajdziemy tu epopei o zwycięstwie dobra nad złem, ani też ognistej zemsty karmionej przeszłymi lękami. Bo widzicie, w Rwandzie prześladowcy żyją o b o k swoich ofiar. Byli katowie nie są poza nawiasem, wciąż są częścią społeczeństwa. Dlaczego? Ponieważ władze kraju doprowadziły do czegoś, co wydawałoby się niemożliwe. Powodowani niepokojem o gospodarkę włodarze stwierdzili, że wepchanie kilkudziesięciu tysięcy Hutu do więziania, ludzi którzy de facto stanowili fundament gospodarczy kraju, odbije się na przyszłości ludu. A zagrożone państwo, w sąsiedztwie trawionym wojnami i bandyterką, nie posłuży nikomu. Więc czy nie lepiej wieść jakieś życie, niż zostać zmiecionym z powierzchni planety? I tak oto powstała p o l i t y k a przebaczenia i jedności! Przeczytajcie to jeszcze raz i poczujcie implikacje jego znaczenia. Polityka narzuciła „pojednanie i wybaczenie”. Oczywiście sankcjonowane wysokimi karami, jeśli odpowiednio nie zastosowane. I cóż, to… działa. Nie wiem na jak długo, ale faktycznie działa. Większość morderców wyszła na wolność i wróciła do pracy na roli. Obie strony zostały uprzednio przygotowane i poinstruowane jak mają się względem siebie zachowywać. Hutu musieli stać się powściągliwi, nie wspominać o morderstwach, unikać wzroku ofiar, kierować się cierpliwością i najlepiej milczeniem. Z kolei Tutsi nie mogli oddać się w ręce boga zemsty, nie mogli pozwolić sobie na jakikolwiek konflikt z byłymi więźniami. Jedynie na spotkaniach gacacy, tradycyjnej rwandyjskiej formy rozwiązywania sporów, mogli starać się o parodię sprawiedliwości. I żyją tak, w stanie zawieszenia broni, kierowani strachem przed zemstą, przed konsekwencjami ze strony państwa. Uśmiechają się do siebie, mówią nawet „dzień dobry”, ale pod warstwą politycznych dyrektyw skrywają prawdziwe emocje.

Stali rozmówcy Hatzfelda stają się niejako spowiednikami, niekiedy nawet przyjaciółmi, zdradzając sekrety swoich myśli. Dziennikarz stara się nie oceniać, pozwala sobie na jakiś komentarz, ale zazwyczaj pomiędzy monologami, próbując nie zabarwiać wypowiedzi swoimi poglądami. Zadaje trudne pytania i otrzymuje druzgocące odpowiedzi. Losy ukrywających się niczym szczury ludzi potrafią zaboleć na poziomie duchowym. Opisy drastycznej śmierci, strasznej i kompletnie niepojętej, są bardzo naturalistyczne, przekazywane z pieczołowitą dbałością o szczegóły. Ubabrani we własnych ekskrementach, wygłodniali, zaszczuci, zapomnieni przez ich boga, nie wiedząc kiedy maczeta wyznaczy koniec. Proces odczłowieczania Tutsich porusza i boli tym bardziej, iż jest to rana świeża, jeszcze niezagojona i co rusz posypywana solą.

Historie Hutu stanowią dość wyraźny kontrast tragedii Tutsich. Zagłębiając się w ich opowieściach, można odnieść wrażenie, że to oni są protagonistami, a większość dokonała transcendentalnej zmiany duchowości. Zrodzeni na nowo, z drugą szansą na życie, czują się niemal częścią męczenniczej drogi do oświecenia. Zostawiają niechlubną przeszłość za sobą, czują pojednanie z bogiem i chęć oddychania pełną piersią nowego jutra. Żałują grzechów, ale postanawiają poprawę. Ich świadectwa… przerażają i zdumiewają jednocześnie. Zdumiewają lekkością opowieści, niemal pozytywnym przesłaniem o zbawieniu. Przerażają zaś oderwaniem od rzeczywistości, sprowadzaniem ludobójstwa do niegroźnego przestępstwa, minionej (dla nich) przeszłości, która została p r z e b a c z o n a.

Nie znałem Rwandy od tej strony. Ta dystopia polityki pojednania ma w sobie niemal coś z bajki, jakby wszyscy żyli zgodnie zaczarowani urokiem, tańcząc na tafli kruchego lodu. Dla Europejczyków wychowanych na procesach norymberskich chociażby, to sytuacja nie do pomyślenia, a przynajmniej dająca do myślenia bardzo, bardzo dużo (przynajmniej dla pragnących takiej analizy, nie bojących się stanąć w szranki z własnymi uwarunkowaniami kulturowymi). Jakie konsekwencje wyłonią się po latach ujarzmiania chęci zemsty i pielęgnowania poczucia niesprawiedliwości? Czy przeszłość można tak łatwo zepchnąć w odmęty podświadomości i nie pozwolić, by wypłynęła na wierzch ze wzmożoną siłą? Czy koegzystencja Tutsich i Hutu jest nadal możliwa? Tego, być może, dowiemy się przyglądając się najbliższym dekadom Rwandy.

Każdy kraj może mieć swoją Rwandę. Niech nikt nie myśli, że to nie może się wydarzyć ponownie. Rwanda nie wydarzyła się tak dawno temu. A proces odczłowieczania nadal nie ma końca. Trwa codziennie, w NASZYM kraju. Czy nie warto przynajmniej się nad tym zastanowić? Rzucić światłem świadomości na ten rosnący cień pogardy i dehumanizacji?

Wiek dwudziesty stał się synonimem ludobójstwa. Holokaust, Hołodomor, Pola Śmierci, Rwanda. Choć dzisiaj skupimy się na Rwandzie, reszta wymienionych to tylko najbardziej znane, najtragiczniejsze w liczbach rzezi. Ale jak głosi mądre porzekadło: jedna śmierć to tragedia, milion to już statystyka. Jak więc objąć rozumem ogrom takiej śmierci, jak zmierzyć się z cierpieniem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
92
55

Na półkach:

Ciekawe i wstrząsające relacje, przemyślenia ofiar i morderców. Wypieranie tragicznych wspomnień, godzenie się z rolą mordercy. Super książka.

Ciekawe i wstrząsające relacje, przemyślenia ofiar i morderców. Wypieranie tragicznych wspomnień, godzenie się z rolą mordercy. Super książka.

Pokaż mimo to

avatar
1510
472

Na półkach:

Zanim francuski dziennikarz spyta o przebaczenie, pyta o to, czy możliwe i sensowne jest wyznanie prawdy? Przecież „zmarli mieliby swój własny sposób opowiadania, zupełnie odmienny, gdyż mówiąc, trzymaliby śmierć za rękę”.

Cała recenzja tej książki oraz kilku innych nt. Rwandy tu:
http://kawalekafryki.pl/strategia-antylop/

Zanim francuski dziennikarz spyta o przebaczenie, pyta o to, czy możliwe i sensowne jest wyznanie prawdy? Przecież „zmarli mieliby swój własny sposób opowiadania, zupełnie odmienny, gdyż mówiąc, trzymaliby śmierć za rękę”.

Cała recenzja tej książki oraz kilku innych nt. Rwandy tu:
http://kawalekafryki.pl/strategia-antylop/

Pokaż mimo to

avatar
815
804

Na półkach: , , , ,

Pewnie jeszcze tego pożałuję, że rozpocząłem zapoznawanie się z reportażami Hatzfelda od końca, od jego trzeciej książki rwandyjskiej. Być może natłok informacji oraz szok wywołany czytaniem przeżyć ludzi podczas tych miesięcy spędzonych na ucieczce przed oprawcami byłyby nieco mniejsze.

A tak, dostałem obuchem w łeb. „Strategia antylop” opisuje wydarzenia tak szokujące, że mogę je jedynie porównać z holokaustem. Ale najbardziej szokujący był dla mnie fakt, że rząd Rwandy wymagał od ofiar ludobójstwa zaakceptowania powrotu ich oprawców z więzień. Chociaż, nie. Tak naprawdę to najbardziej zaszokowało mnie to, że ci nieliczny ocaleli Tutsi pogodzili się z rządowymi wytycznymi i potrafią dzisiaj powiedzieć „dzień dobry” sąsiadom, którzy pozabijali im rodziny.

Ale nie myślcie, że „Strategia antylop” to jakaś rzewna opowiastka o przebaczeniu, gojeniu ran i powrocie do codzienności. Bohaterzy tej książki, zarówno ofiary jak i oprawcy, spojrzeli w otchłanie, jakich my, Środkowoeuropejczycy XXI-go wieku, nawet sobie nie potrafimy wyobrazić. A otchłanie spojrzały na nich...

Pewnie jeszcze tego pożałuję, że rozpocząłem zapoznawanie się z reportażami Hatzfelda od końca, od jego trzeciej książki rwandyjskiej. Być może natłok informacji oraz szok wywołany czytaniem przeżyć ludzi podczas tych miesięcy spędzonych na ucieczce przed oprawcami byłyby nieco mniejsze.

A tak, dostałem obuchem w łeb. „Strategia antylop” opisuje wydarzenia tak szokujące,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
272
271

Na półkach:

Dość nietypowo trylogię Jean Hatzfelda, poświęconą wojnie domowej i ludobójstwu w Rwandzie, zacząłem od środkowej części, czyli „Sezonu maczet”, w której to autor oddaje głos sprawcom tej makabrycznej zbrodni. Obecnie skończyłem czytać część trzecią pod tytułem „Strategia antylop”. Autor po latach powraca do Rwandy, aby sprawdzić, jak wygląda życie ludzi, o których napisał swoje poprzednie książki. Jest to również okazja do dopowiedzenia niektórych pominiętych wydarzeń z rwandyjskiego dramatu, jak masakra tysięcy Tutsi w lesie Kayumba. Rzadki i położony na wzgórzu las nie zapewniał tak wielu kryjówek, jak bagna opisane w poprzednich książkach, więc szukający tam schronienia ludzie zmuszeni byli od rana do wieczora uciekać przed ścigającymi ich oprawcami. I tak dzień po dniu. Aż ostało się ledwie dwudziestu ocalonych z około pięćdziesięciu tysięcy... To, co działo się w tym lesie, to jakby domknięcie mrocznej historii, dopowiedzenie i jednoczesne wyjaśnienie, dlaczego w rwandyjskim konflikcie zginęło aż tylu ludzi.

Rwanda to mały kraj w środku Afryki, a naród rwandyjski tworzą Hutu i Tutsi. Hutu zabijali Tutsi, a potem Tutsi przepędzili Hutu i przejęli władzę w kraju. Nie zmieniło to jednak faktu, że rolników Hutu nadal jest zdecydowanie więcej niż hodowców Tutsi. Dlatego właśnie Rwanda stała się polem zakrojonej na szeroką skalę inżynierii społecznej, której podstawowym celem jest zapobieżenie powtórzenia się dramatu. Właśnie efekty tych działań ciekawią autora najbardziej. Przyczyną sprawczą powstania „Strategii antylop” jest amnestia dla tysięcy zbrodniarzy z plemienia Hutu, którzy wyszli z więzień i wrócili na swoje parcele. Te same, z których przed laty wyruszyli mordować swoich sąsiadów. Autor rusza do Rwandy, aby zobaczyć, co wyniknie z tego eksperymentu. Wiele fragmentów swojej książki poświęca właśnie problemowi rwandyjskiego pojednania – jak ono wygląda i czy rokuje szanse powodzenia? To bardzo trudny temat, gdyż to, co autor napisał o lesie Kayumba, każe zadać pytanie, czy w ogóle jest możliwe jakiekolwiek pojednanie po tym, co się stało w 1994 roku?

Hatzfeld ponownie oddaje głos Rwandyjczykom – zarówno Tutsi, jak i Hutu. Pozwala im snuć refleksje nad swoim obecnym życiem oraz perspektywami na przyszłość. Trudno tutaj jednak usłyszeć coś nowego – dawni oprawcy ograniczają swoje wypowiedzi do sloganów i formułek wyuczonych podczas więziennej resocjalizacji, a ich ofiary, którym udało się jakoś przeżyć, skupiają się głównie na swoim bólu oraz strachu. Wypowiedzi te zdradzają tendencję do zaklinania rzeczywistości, do fałszywego uśmiechu i wycedzenia „jakoś to będzie”. Ta wymuszona postawa jest wynikiem presji władz, które za wszelką cenę próbują zorganizować życie na nowo. Cały reportaż Hatzfelda dowodzi jednej, banalnej prawdy – niezależnie od tego, jak wielka tragedia dotknęła ludzi, jak wielu zginęło lub odniosło fizyczne lub psychiczne rany, życie MUSI toczyć się dalej. Ten niemożliwy do zakwestionowania dyktat życia sprawia, że nawet wielkie kłamstwo staje się prawdą. Wielkie kłamstwo o tym, że ofiary wybaczają, a zbrodniarze żałują. Tak być musi, choć podskórnie można wyczuć, iż w rzeczywistości jedni wybaczyć nie mogą, a drudzy, jeśli czegokolwiek żałują, to tego że nie udało się doprowadzić „roboty” do końca. Choć pewnie są i wyjątki, pytanie jednak, ile ich jest?

Rwanda stała się przedziwną mieszaniną ludzkiego lęku, tłumionej nienawiści i zakłamania, która jednak zaskakująco dobrze się sprawdza. Książka „Strategia antylop” została napisana w 2006 roku. Mamy rok 2020, a maczety w Rwandzie służą, zgodnie ze swoim przeznaczaniem, do pracy w polu i gospodarstwie. Jaki z tego wniosek? Może prawda o ludobójstwie jest po prostu tak banalna, jak przedstawili ją rozmówcy autora w „Sezonie maczet”? Po prostu człowiek idzie i zabija drugiego człowieka, bo ma w sobie coś, co mu na to pozwala. Może losowa zbieżność okoliczności uwalnia w nas to coś, o czego istnieniu nie wiem? Lub nie chcemy wiedzieć. O czym tu dyskutować? Z czego się rozliczać? Osądzić można liderów, ideologów, największych zbrodniarzy, ale gdy za zbrodnie odpowiadają tysiące ludzi, czy możliwe jest prawdziwe osądzenie zbrodni? Jak słusznie zauważyła jedna z ocalonych – satysfakcjonującą karą za ludobójstwo mogłoby być tylko nowe ludobójstwo, a więc kara śmierci dla oprawców. Logika jednak podpowiada, że jest to rozwiązanie najgorsze z możliwych. A więc pozostaje coś, co poczucie sprawiedliwości rozkazuje nam nazwać „zgniłym kompromisem”, a realizm „jedynym wyjściem”.

„Strategia antylop” to udane domknięcie cyklu reportaży o ludobójstwie w Rwandzie i w taki sposób trzeba tę książkę odczytywać. Jako osobna pozycja, jest zbyt płytka i niedostarczająca pełni wiedzy o dramacie ludobójstwa. Polecam cały cykl, a mnie nie pozostał nic innego, jak poszukać reportażu, od którego wszystko się zaczęło, czyli „Nagość życia”.

Dość nietypowo trylogię Jean Hatzfelda, poświęconą wojnie domowej i ludobójstwu w Rwandzie, zacząłem od środkowej części, czyli „Sezonu maczet”, w której to autor oddaje głos sprawcom tej makabrycznej zbrodni. Obecnie skończyłem czytać część trzecią pod tytułem „Strategia antylop”. Autor po latach powraca do Rwandy, aby sprawdzić, jak wygląda życie ludzi, o których napisał...

więcej Pokaż mimo to

avatar
581
378

Na półkach:

Autor po latach powraca do swoich rozmówców z poprzednich książek po tym jak tysiące osób skazanych za akty mordu, po odbyciu kilku lat wyroku zostają ułaskawieni w imię "wyższego dobra" - opuszczają mury więzienne i wracają do miejscowości, w których mordowali sąsiadów. W Rwandzie dokonano niełatwego wyboru - wiezienie czy "wykarmienie narodu". Rozmowy o tym jak to jest żyć koło mordercy swojej rodziny, o tym, że nie ma sprawiedliwości, o wymuszonym "wybaczeniu", o kruchej koegzystencji Tutsi i Hutu.

Autor po latach powraca do swoich rozmówców z poprzednich książek po tym jak tysiące osób skazanych za akty mordu, po odbyciu kilku lat wyroku zostają ułaskawieni w imię "wyższego dobra" - opuszczają mury więzienne i wracają do miejscowości, w których mordowali sąsiadów. W Rwandzie dokonano niełatwego wyboru - wiezienie czy "wykarmienie narodu". Rozmowy o tym jak to jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
80
57

Na półkach:

Trzecia i ostatnia cześć cyklu reportaży o masakrze w Rwandzie. Strategia antylop to już rozmowy z ocalonymi oraz zabójcami Hutu w momencie gdy wracają po wyjściu z więzień, żeby zamieszkać między Tutsi. To reportaż o krzywdach i próbie pojednania, które osobiście uważam, ze może nastąpić z kolejnymi pokoleniami. To tez lekcja dla ludzkości tak samo zreszta jak zagłada Żydów ile zła może przynieść nienawistne zło i jak ciężko powrócić do normalności o ile w ogóle. Ksiazka ta to tez niestety ukazanie Europy w jej ciemnym obliczu, która zamieszała w Afryce. Pouczająca lektura i bardzo smutna. Cykl warty przeczytania, żeby nie zapominać ile zła możemy sobie wyrządzić nawzajem bez większego sensu.

Trzecia i ostatnia cześć cyklu reportaży o masakrze w Rwandzie. Strategia antylop to już rozmowy z ocalonymi oraz zabójcami Hutu w momencie gdy wracają po wyjściu z więzień, żeby zamieszkać między Tutsi. To reportaż o krzywdach i próbie pojednania, które osobiście uważam, ze może nastąpić z kolejnymi pokoleniami. To tez lekcja dla ludzkości tak samo zreszta jak zagłada...

więcej Pokaż mimo to

avatar
49
49

Na półkach: , ,

To zdecydowanie książka o człowieku, o jego podłej stronie, którą kryje na co dzień i tylko w nietypowych sytuacjach jest w stanie ujawnić chodź o tym nie wie. Bezlitośnie i bardzo prawdziwie ukazane zostaje to co na co dzień jest schowane pod maską, kodeksami, odpowiedzialnością. Afrykanie jakże inni ludzie jak My Europejczycy, a jakże podobne skrywają cechy. Ludobójstwa nie powinny istnieć w dzisiejszym Świecie, a istnieją i istnieć będą, bo podłej strony człowieka nie idzie zmienić. Można ją wyciszyć, wytłumić, ale nigdy wymazać z ludzkiej natury. To co kiedyś dawało nam przetrwanie, dziś kieruje do czynów bestialskich.
Książka mocna, szokująca, ale niestety prawdziwa.

To zdecydowanie książka o człowieku, o jego podłej stronie, którą kryje na co dzień i tylko w nietypowych sytuacjach jest w stanie ujawnić chodź o tym nie wie. Bezlitośnie i bardzo prawdziwie ukazane zostaje to co na co dzień jest schowane pod maską, kodeksami, odpowiedzialnością. Afrykanie jakże inni ludzie jak My Europejczycy, a jakże podobne skrywają cechy. Ludobójstwa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
250
86

Na półkach: , , , ,

Przerażający reportaż. Opisujący masakrę w Rwandzie. Daje naprawdę do myślenia. Czytelnik zadaje sobie pytanie, gdzie jest granica bestialstwa? Jak to mozliwe że, osoba która nigdy nie popełniła przestępstwa nagle zaczyna polować na ludzi z maczetą? Autor zadaje duźo fundamentalnych pytań ofiarom i zbrodniażom, o pojednianie, o wiarę, o pamięć. Nie wiem czy można w tym przypadku liczyć na sensowna odpowiedź?? Nie ogarniam tego świata :)

Przerażający reportaż. Opisujący masakrę w Rwandzie. Daje naprawdę do myślenia. Czytelnik zadaje sobie pytanie, gdzie jest granica bestialstwa? Jak to mozliwe że, osoba która nigdy nie popełniła przestępstwa nagle zaczyna polować na ludzi z maczetą? Autor zadaje duźo fundamentalnych pytań ofiarom i zbrodniażom, o pojednianie, o wiarę, o pamięć. Nie wiem czy można w tym...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    961
  • Przeczytane
    636
  • Posiadam
    161
  • Reportaż
    27
  • Afryka
    19
  • Reportaże
    14
  • Teraz czytam
    14
  • Chcę w prezencie
    11
  • Ulubione
    9
  • 2014
    7

Cytaty

Więcej
Jean Hatzfeld Strategia antylop Zobacz więcej
Jean Hatzfeld Strategia antylop Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także