-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2021-09-06
2021-12-29
W RODZINIE SIŁA
„[…] kruche jest życie. Szkoda czasu na konwenanse i oglądanie na opinię innych. Trzeba robić swoje, żyć zgodnie z samym sobą i być szczęśliwym. Po prostu i zwyczajnie szczęśliwym”.
„W cieniu wierzb” jest ostatnią częścią wspaniałego Cyklu żuławskiego, który mnie zachwycił i skradł moje serce. Piękna seria powieści obyczajowych, których akcja toczy się na żuławskich ziemiach, które są tak mało znane, podobnie jak ich historia. Trylogia napisana emocjami, którą czyta się jednym tchem i chwilami albo ociera łzy wzruszenia, albo uśmiecha. Tak ta historia mi się podobała, że chętnie przeniosłabym się w rejony opisywane przez autorkę. Na stałe, na wakacje, żeby nabrać oddechu i odpocząć od wszelkich kumulacji niedobrych wiadomości, żyć i oddychać pełną piersią.
Pragniecie powieści pełnej optymizmu, mądrości życiowej to jest ona dla Was. Sięgnijcie po tę trylogię i czytajcie, po to, by uwierzyć w drugiego człowieka, że warto walczyć o miłość i swoje szczęście, że na zmiany nigdy nie jest za późno.
Wszystko w życiu da się przezwyciężyć, gdy otaczają nas ludzie, których kochamy i oni nas kochają. Czujemy się bezpiecznie, bo wiemy, że w razie zagrożenia staną po naszej stronie.
Ewa ukrywa prawdę przed Kamilem ze strachu przed odrzuceniem, ale niestety jej tajemnice zostały wykorzystane, przez osoby, dla których nie liczy się jej dobro i obróciły się przeciwko niej. Matka Kamila, nie widzi w Ewie, kandydatki na synową i przeszłość dziewczyny jest jej na rękę, żeby chłopakowi wybić tę miłość z głowy. Młodzi pokłócili się, a Kamil ulega poważnemu wypadkowi. Tak kończy się „Tajemnica z przeszłości”.
Teraz trwa walka o życie chłopaka i Ewa jest przerażona, że może go stracić i nigdy nie będzie miała okazji mu wyjaśnić, jak było naprawdę. Na domiar złego przeszłość nadal nie daje jej spokoju. Znów musi w oko w oko stanąć ze swoim oprawcą, ale tym razem nie jest sama. Dużą rolę odegra tu Matylda, która w swoim życiu również doświadczyła mnóstwa krzywd i wie jak im się przeciwstawić. Ewa musi uporać się z przeszłością i z faktem, że jej mama zaginęła dawno temu bez śladu. Gdy uda jej się to wyjaśnić, będzie mogła w końcu ruszyć do przodu, by zawalczyć o siebie i swoje szczęście.
Ta część pięknie domyka wszystkie wcześniej rozpoczęte wątki. Cała seria jest niezwykła, wielowarstwowa, pełna emocji i niepowtarzalnego klimatu. Porusza wiele aktualnych tematów, ale przede wszystkim autorka chciała zwrócić uwagę na problem przemocy domowej i zaślepienia miłością. Temat bolesny i jak najbardziej aktualny. Historia Ewy to opowieść fikcyjna, ale niestety znajdująca odzwierciedlenie w rzeczywistości. Okazuje się, że sporo osób tkwi w toksycznym związku z różnych powodów. Najbardziej przeraża skala tego problemu, że przemoc domowa ma się dobrze, z powodu cichego przyzwolenia otoczenia. Osoby zastraszane nie zawsze mają wpływ na to co dzieje się w ich życiu, nie zawsze mają odwagę, czy siłę, by zawalczyć o swoje i zmienić swoje życie. Ważne, żeby w swoim otoczeniu znalazły życzliwe osoby, które wyciągną do nich pomocną dłoń. Komuś, kto miał dobre warunki, poczucie bezpieczeństwa i nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji, nie jest łatwo zrozumieć położenie tych osób i ich zachowania. Łatwo jest oceniać innego człowieka i jego postępowanie, bo nie zna się wszystkich powodów, które wpłynęły na podjęcie jego decyzji.
Natomiast zachowanie Małgorzaty i Grzegorza, to doskonałe zobrazowanie syndromu „pustego gniazda”. Przedstawienie rodziców, którym nie jest lekko pogodzić się z tym, że ich dzieci dorosły i są już samodzielne. Trudniej ten fakt jest znieść i zaakceptować Małgorzacie, która do tej pory kontrolowała ich postępowanie i miała na wszystko wpływ. Niełatwo jest jej zrozumieć, że dorosłe dzieci mają prawo same podejmować decyzje, dotyczące ich życia. Długo walczy ze sobą, zanim do niej dotrze, że nie może ich osaczać, bo nadmierna troska i miłość potrafi zmęczyć i przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Musi w końcu pozwolić dzieciom żyć po swojemu i przyjąć do wiadomości, że pewien etap w życiu ich wszystkich się skończył, został nieodwołanie zamknięty. Kiedy to nastąpi, ku zaskoczeniu wszystkich, potrafi stanąć w obronie Ewy i stać się dla niej matką, której dziewczyna nie miała. Małgorzata pogodziła się w końcu z tym, że jej rodzina się powiększy, i że ze sobą są nie dlatego, że muszą, ale chcą.
Powieść „W cieniu wierzb” pozwala spojrzeć na swoje życie inaczej, pokazuje, że wokół siebie mamy ludzi, na których wsparcie zawsze możemy liczyć, że warto marzyć, walczyć o swoje szczęście i miłość, niezależnie od wieku. Wiadomo, że życie proste nie jest i niejednokrotnie przyjdzie zmierzyć się z przeciwnościami losu, ale zawsze lżej pchać wózek, gdy ma się obok siebie kogoś, kto nam w tym pomoże.
Z ogromną przyjemnością wróciłam do Krasnegostawu, zachwycałam się pięknymi krajobrazami, delektowałam regionalną kuchnią Rozalii, z ciekawością słuchałam dobrych i mądrych rad babci Matyldy, ze wzruszeniem przyglądałam się zakochanym parom, by w końcu z wielkim żalem pożegnać się tą historią i jej bohaterami.
"Los jednak lubi sprawiać niespodzianki. Czasami nawet przynosi coś dobrego, coś, na co człowiek już stracił nadzieję."
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwarte
W RODZINIE SIŁA
„[…] kruche jest życie. Szkoda czasu na konwenanse i oglądanie na opinię innych. Trzeba robić swoje, żyć zgodnie z samym sobą i być szczęśliwym. Po prostu i zwyczajnie szczęśliwym”.
„W cieniu wierzb” jest ostatnią częścią wspaniałego Cyklu żuławskiego, który mnie zachwycił i skradł moje serce. Piękna seria powieści obyczajowych, których akcja toczy się...
2021-12-24
NIE SUKNIA ZDOBI CZŁOWIEKA
„Czasami życie zadaje tak mocne ciosy, zbyt często właśnie tym najlepszym ludziom”.
Jeszcze czas okołoświąteczny, nadal można delektować się tzw. świątecznymi książkami.
Dlaczego po nie sięgamy ? Może warto zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle czytamy książki? Każdy, kto czyta, doskonale zna odpowiedź na te pytania. Chyba zwyczajnie chcemy zmniejszyć stres, który ostatnio dominuje nasze myśli i utrudnia życie, przenieść się w świat fikcji i oderwać się od rzeczywistości, by poprawić sobie zdrowie psychiczne i fizyczne. Mogłabym tak bez końca wymieniać korzystne aspekty czytania, ale każdy książkoholik doskonale o tym wszystkim wie. Wracając do książek świątecznych, ich czytanie sprawia chyba podwójną radość, bo zawsze mają szczęśliwe zakończenie. Czytamy, uśmiechamy się i zwyczajnie jest nam dobrze i bezpiecznie. I teraz nam tego trzeba, takich optymistycznych, banalnych, książek z pozytywnym przekazem.
Kiedy ojciec Megan umiera, ona odkłada na bok swoje marzenia o świecie mody, o które tak bardzo walczyła, aby zarządzać odziedziczonym po nim apartamentowcem. Dziewczyna oprócz domu, dziedziczy także jego lokatorów, którzy wydają się być oddani jej ojcu i nie mają ochoty go nikim zastępować. Są to ludzie starsi i ekscentryczni, ale razem tworzą jedną wielką rodzinę, kochają się i wspierają. Od dawna nieremontowany dom, jest w ruinie i pierwszej chwili dziewczyna zamierza wszystko zostawić i wracać do Nowego Jorku. Przed tym krokiem wstrzymuje ją jednak myśl, że gdy ona się podda i sprzeda dom, to ci wszyscy mili ludzie zostaną skazani na tułaczkę, bo oprócz tego miejsca nie mają nic. Dom trzyma się jeszcze w jednym kawałku, bo wciąż reanimuje go Logan, złota rączka, który przybywa na każde zawołanie, gdy tylko zachodzi taka potrzeba.
Trudne początki w zarządzaniu domem, rekompensuje Meg, znajomość z jedną z lokatorek Ellie Wade, sympatyczną starszą panią, która w młodości straciła miłość swego życia i pomimo że miała dobrego męża i dobre życie, wiąż tęskni za tym co zaprzepaściła z powodu niesłusznego oskarżenia i młodzieńczej dumy. Opowiada dziewczynie swoją historię, po tym jak chce wyrzucić elegancką sukienkę, którą Meg się zachwyca. Ellie założyła ją tylko raz w najszczęśliwszym, a zarazem najbardziej tragicznym dniu swojego życia. Okazją było przyjęcie zaręczynowe wiele lat temu, podczas którego doszło do ich zerwania, a małżeństwo z ukochanym, nigdy nie doszło do skutku. Meg zafascynowana klasycznymi liniami i niezwykłym krojem sukienki, prosi Ellie, żeby mogła ją zatrzymać. Ta niezwykła sukienka inspiruje Meg do stworzenia swojej kolekcji, którą zamierza wprowadzić na rynek i uratować dom przed kompletną ruiną a jego lokatorów przed domem starców.
Normalnie nie czytam świątecznych powieści, ale zdecydowanie polecam lekturę „Świątecznej sukienki”. Ta książka pozostawiła mnie z uśmiechem na twarzy. To miła, ciepła, nieschematyczna i typowo świąteczna opowieść z prostym przesłaniem. Piękna historia o ludzkiej życzliwości, miłości, spełnianiu swoich marzeń, która jest dowodem na to, że nie potrzeba magicznych zaklęć, czarodziejskiej różdżki, by odmienić swój los. Wystarczy w odpowiednim momencie komuś coś podarować, tak zwyczajnie prosto z serca, co zmotywuje do działania i pomoże w spełnianiu marzeń.
Wspaniale było czytać o tym, jak Meg przejmuje kontrolę nad swoim życiem i okolicznościami. Podobała mi się koncepcja ponadczasowej, klasycznej, wysokiej jakości mody. Zachwyciły mnie pięknie przedstawione relacje między bohaterami, zarówno tymi młodymi, jak i starszymi, no i uroczy kotek, Winter, którego wszyscy kochają, dzielą się opieką nad nim, który w efekcie staje się zwierzęciem wsparcia emocjonalnego. Może chciałbym, żeby było trochę więcej "świątecznego" klimatu, bo te ciągłe naprawy wydawały się przytłaczać całą historię. Wolałabym też, trochę mniej elementów melodramatycznych, a trochę więcej humoru. Na samym końcu, jednak wszystko zostało zgrabnie połączone i szczęśliwie rozwiązane.
Ta książka, to bardzo przyjemna lektura, rozgrzewająca serce i zapewniająca przyjemną podróż z kilkoma interesującymi postaciami. To miła ciepła opowieść w klimacie świąt, w której wszystko powinno i kończy się dobrze, bo tego oczekuje się od tego typu powieści. Jeżeli nie postawi jej się wygórowanych oczekiwań, do tego dołączy kubek z gorącą czekoladą i ciepły kocyk, można z nią spędzić bardzo miły wieczór. Niezwykła, urocza powieść świąteczna, w której elegancka sukienka łączy dwa pokolenia kobiet. Sukienka, która nie tylko pasuje, ale sprawia, że każda kobieta, wygląda w niej wspaniale niezależnie od okazji.
Na koniec jeden minus i muszę trochę po marudzić, bo można było bardziej popracować nad korektą tekstu. Te kilka błędów w tekście trochę popsuło mi przyjemność czytania, ale nie na tyle, żeby nie móc delektować się lekturą.
„Los ma taki zabawny sposób na dopinanie różnych rzeczy”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości HARDE Wydawnictwo
NIE SUKNIA ZDOBI CZŁOWIEKA
„Czasami życie zadaje tak mocne ciosy, zbyt często właśnie tym najlepszym ludziom”.
Jeszcze czas okołoświąteczny, nadal można delektować się tzw. świątecznymi książkami.
Dlaczego po nie sięgamy ? Może warto zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle czytamy książki? Każdy, kto czyta, doskonale zna odpowiedź na te pytania. Chyba zwyczajnie chcemy...
2021-12-21
Święta Bożego Narodzenia mamy już na wyciągnięcie ręki. Jeśli macie już dość tej przedświątecznej gonitwy i jesteście bardzo zmęczeni, marzycie o odpoczynku, to w ramach relaksu polecam Wam lekturę tej wyjątkowej książki.
Dziś napiszę tylko parę słów o tej ciekawie wydanej książce, może kogoś zachęcę i jeszcze zdąży ją kupić i ofiarować drogiej osobie pod choinkę lub zwyczajnie zrobi prezent sobie.
Nie mogę napisać, że jest to recenzja, bo byłoby to niewłaściwie, ponieważ nie wypada recenzować, tego co zostało napisane dawno temu i uznane za klasyk. Mogę jedynie opowiedzieć o moich osobistych odczuciach, jakie miałam czytając te niezwykłe opowiadania wigilijne.
Pierwsze z nich, to tłumaczony wielokrotnie i wydawany jako „Opowieść wigilijna” (częściej) lub zgodnie z oryginalnym tytułem jako „Kolęda prozą”, utwór literacki Charlesa Dickensa nawiązujący do Wigilii Bożego Narodzenia, który przyniósł mu największą sławę.
Nie przypuszczałam nawet, że czytanie opowiadania „Kolęda prozą, czyli opowieść wigilijna o duchu”, która doczekała się tylu adaptacji filmowych, które sama po wielokroć oglądałam, sprawi mi tyle przyjemności i frajdy. To nic, że znam tę opowieść jak większość z Was prawie na pamięć, to i tak czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem. Nie sądziłam, że historia napisana 1843 roku w stylu wiktoriańskim, tak bardzo mnie oczaruje i wciągnie. Wszyscy wiemy, że opowiadanie pokazuje głębokie doświadczenie i przemianę skąpca Ebenezera Scrooge’a, zachodzącą w czasie nocy wigilijnej, ale co innego zobaczyć to na ekranie, a co innego przeczytać o tym samemu. Pewnie lektura „Wigilijnej opowieści” wywarła na mnie takie wrażenie, bo jej przekaz jest uniwersalny i ponadczasowy. Magia tego opowiadania była doceniana również przez filmowców, o czym wspominałam wcześniej. Nie do wiary, ale opowiadanie było ekranizowane podobno grubo ponad sto razy, co czyni je jedną z najczęściej adaptowanych pozycji literackich na świecie.
Pozostałe dwa opowiadania są autorstwa Anthony’ego Trolope’a, jednego z najbardziej popularnych , płodnych i uznanych angielskich pisarzy XIX wieku. W pierwszym z nich autor z ogromnym poczuciem humoru opisuje perypetie pewnej pary, która wybrała się w podróż do rodzinnej rezydencji w Anglii, ponieważ pani Brown postanowiła spędzić wieczór wigilijny z rodziną. Jednak małżonek nie jest tą perspektywą zachwycony, więc stosuje wszystkie możliwe wybiegi, żeby tę podróż przerwać. Jego wymówki i krętactwa powodują, że muszą przymusowo spędzić noc w hotelu w Paryżu. Dochodzi tu do ciągu zabawnych zdarzeń, które były powodem, że uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Drugie opowiadanie, jest trochę w poważniejszym tonie, ale równie ciekawe. Młody człowiek nieopatrznie wypowiada się niezbyt pochlebnie o świętach przy pannie, na której mu zależy, co staje się powodem nieporozumień. Zamiast zaręczyn i ślubu, parze grozi rozstanie, lecz magia świąt zadziała i można liczyć na szczęśliwy finał.
„Najsłynniejsze opowiadania wigilijne” znajdą w mojej biblioteczce szczególne miejsce. Książka, która słusznie została zaliczona do literatury pięknej, zachwyca okładką i zamieszczonymi w niej historiami, do których chętnie będę wracać. Charles Dickens i Anthony Trollope przenoszą do niesamowitego świata, gdzie można znaleźć humor, refleksje i ponadczasowe przesłanie. Książka wydana w twardej oprawie, uzupełniona o ilustracje grafik z epoki, które pozwalają poczuć ówczesny XIX wieczny klimat. Ta niezwykła okładka ma piękną obwolutę, co wszystko razem tworzy niesamowite wrażenie, cieszy oczy i raduje serce. Warto znaleźć chwilkę przy choince, usiąść wygodnie i przenieść się na zaśnieżone XIX wieczne uliczki i poczuć magiczną atmosferę wiktoriańskiego Bożego Narodzenia. Czy polecam? Oczywiście, że tak. Ta niezwykła książka może stać się idealnym prezentem dla wszystkich, którzy kochają tradycyjne świąteczne opowieści.
Za możliwość przeczytania tej niezwykle pięknie wydanej książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Święta Bożego Narodzenia mamy już na wyciągnięcie ręki. Jeśli macie już dość tej przedświątecznej gonitwy i jesteście bardzo zmęczeni, marzycie o odpoczynku, to w ramach relaksu polecam Wam lekturę tej wyjątkowej książki.
Dziś napiszę tylko parę słów o tej ciekawie wydanej książce, może kogoś zachęcę i jeszcze zdąży ją kupić i ofiarować drogiej osobie pod choinkę lub...
2021-12-14
DAWNO TEMU W LESIE
„Jeśli odbierzesz komuś życie, załamujesz się, rozsypujesz na tyle okruchów, że nikt i nic nie poskłada ich z powrotem”.
Bardzo dobra powieść Karen Dionne, która opowiada historię rodziny w dwóch równoległych czasach, kawałek po kawałku, by w końcu złożyć ją w jedną całość.
Rachel spędziła w zakładzie psychiatrycznym piętnaście lat, bo była przekonana, że w dzieciństwie zabiła swoich rodziców. Wciąż się tym obciąża i obwinia, a pobyt w tym miejscu uważa za karę, na jaką zasłużyła. Z nikim nie rozmawia, jedynie z niepełnosprawnym Scottym i pająkiem w pokoju. Rachel nie jest osobą niespełna rozumu, jak mogłoby się wydawać, ale kimś o wyjątkowej wrażliwości. Od dziecka obdarzona jest wyjątkową zdolnością komunikowania się ze zwierzętami.
Rachel nie potrafi sobie przypomnieć, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy lata temu w ich domu, a jej przeświadczenie o winie nie mija, ani po lekach, ani terapiach wstrząsowych, którym jest poddawana. Być może nadal tkwiłaby w zakładzie, gdyby nie pojawiający się na odwiedzinach u Scottiego jego brat Trevor ,dziennikarz śledczy, który bardzo jest zaintrygowany tym, co spotkało Rachel i postanowił jej historię opisać. Zaczyna zgłębiać tę sprawę i wychodzi na jaw kilka faktów, o których kobieta nie miała pojęcia. Z raportu policyjnego wynika, że ona nie jest winna śmierci rodziców, to nie ona zabiła. W takim razie kto ? Postanawia się wypisać i wrócić do domu rodziców, w którym mieszka teraz siostra Diana z ciotką Charlote, by dowiedzieć się prawdy. Niestety czeka ją nie lada wyzwanie, bo oprócz tego, że przyjdzie jej zmierzyć się z własnymi lękami, będzie zmuszona przeciwstawić się swojej siostrze, która od dziecka ma mordercze zapędy i jest wspierana przez zafascynowaną jej osobą, ciotkę. Obie razem stanowią niebezpieczne połączenie. Kiedy w końcu Rachel Cunningham przypomina sobie, co wydarzyło się wtedy w lesie, gdy miała jedenaście lat, jest zdana tylko na samą siebie i swoje królestwo zwierząt, w którym się wychowywała.
Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest z dwóch punktów widzenia, dzięki czemu można poznać zdarzenia z innej perspektywy oraz ich alternatywny przebieg. Te wątki przeplatają się i uzupełniają. Z jednej strony w czasie teraźniejszym Rachel próbuje przypomnieć sobie, co wtedy zaszło, a z drugiej przeszłość, kiedy Jenny i Peter zmagają się ze śmiercią dziecka z sąsiedztwa, w której ewidentnie miała swój udział Diana. Wtedy to rodzice nie mając innego wyjścia, porzucają swoje dotychczasowe życie i przeprowadzają się na odludzie, gdzie jak sądzą uda się wyprostować psychikę córki. Ma w tym pomóc również pojawienie się na świecie kolejnego dziecka. Rodzice nie zdają sobie jednak sprawy, że pozbawiona emocji córka nie ma szansy na zmianę charakteru i życie z nią pod jednym dachem, będzie dla nich nie lada wyzwaniem.
Autorka świetnie wykreowała bohaterów, zwłaszcza postać pozbawionej uczuć psychopatki, której postępowanie w zasadzie jest łatwe do przewidzenia, lecz sposób, w jaki Dionne tego dokonała, zasługuje na pochwałę i uznanie, ale to Rachel głównie przyciąga uwagę ze swoim prywatnym śledztwem i godną podziwu determinacją, by odkryć prawdę, pomimo przeszkód i zagrożenia.
„Okrutna siostra” jest pełna makabrycznych sytuacji, przyprawiających o ciarki na plecach, a podróż po mrocznych zakamarkach pokręconego umysłu psychopatki przerażająca, bo aż trudno uwierzyć, że człowiek może postępować gorzej od dzikich zwierząt, których w powieści nie brakuje. Karen Dionne stworzyła niesamowicie wciągającą i intrygującą fabułę, która sprawiła, że cały czas czekałam w napięciu na to, co miało się wydarzyć. Umiejscowienie akcji w odciętym od świata domostwie, tworzy niesamowitą i mroczną atmosferę, swój niezaprzeczalny urok mają także opisy przyrody otaczającej rodzinny dom głównych bohaterów.
Fani skomplikowanych i mrocznych thrillerów psychologicznych powinni być usatysfakcjonowani.
„Przecież naukowcy twierdzą, że wszystko, co zobaczyliśmy lub usłyszeliśmy, zostaje w naszym umyśle. […] w związku ze wspomnieniami o traumie z dzieciństwa. Mózg przetwarza je inaczej niż zwykłe wspomnienia, czasem głęboko ukrywa, i dorosły człowiek nawet nie wie, że męczy się z powodu czegoś, co spotkało go w dzieciństwie”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Media Rodzina.
DAWNO TEMU W LESIE
„Jeśli odbierzesz komuś życie, załamujesz się, rozsypujesz na tyle okruchów, że nikt i nic nie poskłada ich z powrotem”.
Bardzo dobra powieść Karen Dionne, która opowiada historię rodziny w dwóch równoległych czasach, kawałek po kawałku, by w końcu złożyć ją w jedną całość.
Rachel spędziła w zakładzie psychiatrycznym piętnaście lat, bo była...
2021-12-12
GRANICA POMIĘDZY SZALEŃSTWEM A ZŁEM
„Tak, to już jest, że większość z nas przeżywa w życiu stratę […] Jakoś sobie z tym radzimy. Choć na początku wydaje się inaczej, da się jednak iść dalej”.
Niegdyś zarzekałam się jak żaba wody, że nie będę czytać skandynawskich kryminałów, bo mi się nie podobają. Już kiedyś o tym wspominałam i zupełnie nie wiem, skąd ta moja awersja do nich się wzięła, widocznie na początek przeczytałam coś, co bardzo mnie zniechęciło. Teraz po lekturze kilku książek skandynawskich autorów, stwierdzam, że nawet mi się podobają, więc albo zmienił mi się gust czytelniczy, albo zwyczajnie do nich „dorosłam”. Zazwyczaj „skandynawski kryminał” jest intensywną lekturą, to mroczna podróż tropami dramatycznych zbrodni, seryjnych morderców, psychopatów oraz mozolne śledztwa prowadzone przez doświadczonych przez życie, schorowanych lub zakompleksionych i pogrążonych w depresji charyzmatycznych śledczych.
Małżeństwo Alexander Ahndoril i Alexandra Coelho Ahndoril, znane pod pseudonimem Lars Kepler napisali znakomity kryminał, wciągający i mroczny, który oprócz świetnej zagadki kryminalnej oferuje zarazem rozważanie o człowieku i współczesności. Autorzy postanowili wyizolować jeden globalny problem, a mianowicie przemoc seksualną wobec kobiet.
„Człowiek w lustrze” jest ósmą częścią z serii Joona Linna, którą jak najbardziej można czytać oddzielnie, bo sprawa kryminalnego śledztwa jest sprawą zamkniętą, ale sądzę, że znajomość poprzednich części ułatwiłoby zrozumienie postępowania komisarza i wgląd jego relacje rodzinne i zawodowe. Chwilami ten brak wiedzy trochę mi przeszkadzał, ale bardziej intrygująca i frapująca była historia zaginionych dziewczyn, ich więzienie, morderstwa i postać człowieka, który za tym stoi, bo prawie do samego końca nie wiadomo, kto to jest.
Niezapomniany początek przygotowuje grunt pod to, co ma nadejść, ale jest dość trudny, jakby pozbawiony emocji. Autorzy prowadzą swoją opowieść w surowym stylu, posługując się krótkimi zdaniami oznajmującymi, co na pierwszy rzut oka, wydaje się niezbyt atrakcyjne, ale im dalej w głąb historii wchodziłam, tym napięcie było coraz większe. Fabuła książki jest skomplikowana, z bardzo wolną narracją, ale mimo to, nie sposób oderwać się od czytania, co jest zapewne zasługą i ogromną wprawą w pisaniu, autorów. Nie udało mi się też, rozszyfrować tożsamości zabójcy, pomimo że miałam swoje podejrzenia, ale miało się wkrótce okazać, jak bardzo się myliłam.
Jenny Lind została porwana w drodze do domu, ze szkoły i wywieziona do miejsca, gdzie będzie musiała dzielić swój los z innymi uwięzionymi dziewczynami. W pewnym momencie śledztwo utknęło w martwym punkcie i zaniechano poszukiwań dziewczyny, ale pięć lat później ciało Jenny zostaje znalezione na placu zabaw w centrum Sztokholmu. Jedyny naoczny świadek morderstwa, zidentyfikowany na nagraniu z monitoringu, który mógłby pomóc, jest dotknięty amnezją i nie jest w stanie powiedzieć, co wówczas zobaczył. W sprawę włącza się detektyw Joona Linna, który odkrywa, że podobnych zaginięć i morderstw w przeszłości było więcej. Zostaje uprowadzona kolejna dziewczyna i wygląda na to, że zabójca czuje się coraz pewniej i staje się bardziej bezwzględny.
Joona jest jak pies gończy, który gdy raz złapie trop, to nie odpuści. Doskonale zdaje sobie sprawę, że musi na czas znaleźć zabójcę, żeby uratować z rąk szaleńca kolejną ofiarę. Jego postępowanie i niekonwencjonalne metody śledztwa nie odpowiadają jego bezpośredniej przełożonej, chociaż i ona musi w końcu przyznać, że tok rozumowania detektywa może być słuszny.
Niepowodzenia, błędne tropy, wpadanie Joona w tarapaty mogły sprawiać wrażenie, że w końcu ta sprawa go przerośnie, ale detektyw to uparty i wytrwały śledczy, którego nic nie jest w stanie powstrzymać. Jego ogromne zaangażowanie i nieszablonowe pomysły w prowadzeniu tej skomplikowanej sprawy wyjątkowo mi imponowały.
To bardzo dobrze napisany kryminał, z genialną fabułą i niezwykłymi postaciami. Kryminał, zawierający drastyczne i emocjonujące sceny, z przerażającym i obłąkanym antagonistą, którego działania zapadają w pamięć. To połączenie niesamowitych bohaterów z niepokojącą akcją, która kończy się zaskakującym finałem, jest moim zdaniem mistrzostwem świata. Autorzy przenieśli mnie do mrocznego i przerażającego świata ofiar, gdzie toczy się walka o przetrwanie, a z drugiej strony uczestniczyłam w mozolnym śledztwie Joony, mające na celu ujawnienie tożsamości mordercy i uwolnienie dziewczyn z rąk oprawcy. Poruszyli przy okazji wiele tematów. Porwania, morderstwa, znęcanie się nad członkami rodzin, ciężkie urazy psychiczne, przemoc fizyczną, ale głównie chcieli pokazać problem globalny dotyczący porwań, znęcania się , więzienia i wykorzystywania seksualnego kobiet, co sprawia, że powieść jest nie tylko rozrywką w czystej postaci, ale również pełni rolę ważnego przekazu. Jego akcja nie toczy się w zawrotnym tempie, ale to jest jego zaleta. Powolne zanurzanie się w tej historii potęgowało tylko grozę, było dla mnie emocjonalnym wyzwaniem. Ogólnie rzecz biorąc, była to intensywna, mroczna i przerażająca historia ze złożonymi postaciami. Historia, która uświadomiła mi, że człowiek jest najbardziej okrutną istotą na ziemi, która potrafi zabijać i wykorzystywać innych, z powodu nienawiści, z zazdrości, z żądzy władzy, z fanatyzmu, a nawet dla przyjemności. Lektura „Człowieka w lustrze”, tak bardzo mnie zafascynowała, że postanowiłam przeczytać poprzednie książki z serii, zwłaszcza że chcę poznać bliżej życie prywatne bohatera. Entuzjastów Keplera myślę, że nie muszę zachęcać do przeczytania tej książki, a wszystkim pozostałym fanom thrillerów i kryminałów, mogę polecić ją z czystym sumieniem.
Miłośnicy mrocznej aury, emocji i lęku powinni być usatysfakcjonowani jego lekturą, podobnie jak ja.
„[…] nauczyła się, że ludzie nie są mili. Wykorzystują tylko siebie nawzajem. Nie ma prawdziwej miłości, prawdziwego współczucia, to tylko fasada i marketingowa gadka”.
Książkę przeczytałam, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dolnośląskie.
GRANICA POMIĘDZY SZALEŃSTWEM A ZŁEM
„Tak, to już jest, że większość z nas przeżywa w życiu stratę […] Jakoś sobie z tym radzimy. Choć na początku wydaje się inaczej, da się jednak iść dalej”.
Niegdyś zarzekałam się jak żaba wody, że nie będę czytać skandynawskich kryminałów, bo mi się nie podobają. Już kiedyś o tym wspominałam i zupełnie nie wiem, skąd ta moja awersja do...
2021-12-06
DWORSKIE INTRYGI
Historia nigdy nie była moją mocną stroną, ani nie była w centrum moich zainteresowań. Dzięki książkom P.K. Adams – Zbrodnie na dworze Jagiellonów zmieniłam zdanie. Okazało się, że historia, zwłaszcza dotycząca naszego kraju jest niezwykle interesująca i intrygująca. Warto o niej czytać, tym bardziej że autorka pisze pięknie i lekko o trudnych dziejach naszego kraju ubarwiając je intrygą kryminalną z nietypowym detektywem. To niesamowita mieszanka kryminału z historią Polski, w której występują autentyczne postaci historyczne.
„Wszyscy jesteśmy zdolni do zła […] niezależnie od naszego statusu i osiągnięć”.
Caterina po dwudziestu pięciu latach wraca do Krakowa, żeby szukać pomocy medycznej dla swego schorowanego synka Giulio, bo ma nadzieję, że jeden z lekarzy królowej będzie mu w stanie pomóc. Dwór, jaki teraz zastała w niczym nie przypomina tego miejsca, jakie opuściła lata temu, kulturalnego i tętniącego życiem. Stary król leży na łożu śmierci, a niegdyś urocza królowa Bona postarzała się i zmieniła w zgorzkniałą, samotną kobietę, odizolowaną od władzy i skłóconą z następcą tronu, Zygmuntem Augustem. Bona nie ukrywa jak bardzo wizyta Cateriny ją ucieszyła i obiecuje pomoc dla Giulia, ale nie za darmo. Kobieta w zamian za oferowaną jej pomoc ma pojechać do Wilna, gdzie aktualnie przebywają medycy królowej i odwieść Zygmunta Augusta od zamiaru poślubienia kochanki, Barbary Radziwiłłówny. Bona miała już okazję przekonać się jakie umiejętności posiada Caterina. Podziwia i docenia bystrość umysłu kobiety, dlatego powierza jej tak delikatną misję. Doskonale wiadomo z historii, że się Caterinie nie powiedzie, i że para w końcu się pobierze, choć w tajemnicy i niedane im będzie długo cieszyć się szczęściem. Małżeństwo trwa tylko cztery lata, a zaledwie pięć miesięcy po koronacji Barbary, Zygmunt traci ukochaną na zawsze.
Caterina, zdaje sobie sprawę z niewykonalności powierzonego jej zadania, ale nie śmie sprzeciwić się królowej, więc potulnie rusza w podróż na Litwę. Przybywa na dwór książęcy w chwili gdy uderza w niego zagadkowa seria morderstw, która ze względu na ich przebieg sugeruje udział królowej Bony. Caterina jest przekonana, że królowa nie działaby w tak oczywisty sposób, by ściągnąć na siebie podejrzenia i żeby oczyścić dobre imię Bony, musi znaleźć prawdziwego sprawcę. Czy jednak kobiecie uda się znaleźć mordercę, zanim zginie kolejna osoba? Czy tym śledztwem, Caterina, nie ściągnie na siebie i swojego syna śmiertelnego niebezpieczeństwa ?
Opowiadana przez P.K. Adams historia jest niezwykle wciągająca z serią osobliwych morderstw związanych z Barbarą Radziwiłłową i z niezwykle skrupulatnym śledztwem Cateriny. W narracji pełnej niedopowiedzeń uwagę przykuwa zbliżająca się tragedia, która nadciąga na młodą parę. Wygląda to tak, jak gdyby los sprzysiągł się, by rozdzielić kochanków. Wszechobecna pogarda i plotki dworskie, atak na życie Radziwiłłówny oraz nieprzychylny, wręcz wrogi stosunek do relacji Augusta i Barbary ze strony różnych partii politycznych, nie tylko Habsburgów, a także królowej Bony, potęguje ponurą atmosferę. Kiedy wydawało się, że nikt i nic nie może rozdzielić tych dwoje, ani niezadowolenie polityków, ani niechęć królowej matki, ostatni cios zadaje fatalna choroba.
PK Adams świetnie pisze, stworzyła niesamowity klimat, pełen niebezpieczeństw i mroku. Podstępny cień śmierci przenika nawet poza sprawy morderstw, które Caterina ma rozwiązać w Wilnie, wyłania się zapowiedź przyszłego morderstwa królowej Bony i jej zdrady dwanaście lat później. Jeśli chodzi o zanurzenie się w historii, to ta powieść ma wiele do zaoferowania. Oprócz intrygującego śledztwa, autorka przedstawiła dzieje Polski i Litwy u zarania renesansu. P.K. Adams, imponuje zręcznym tkaniem szczegółów historycznych w taki sposób, że nie kolidują one z narracją, co stanowi niezwykle interesujący aspekt tej powieści.
„Nocne ognie” zdają się przypominać o zbliżającej się i nieuchronnej śmierci, zarówno duchowej, jak i fizycznej. Autorka posługuje się przy tym niepokojącą metaforą. Królowa Bona otrzymała w prezencie pięć pustynnych wielbłądów, które trzymała w ciasnej zagrodzie i w zimnym środowisku, gdzie takie zwierzęta nie mają szans na przetrwanie. Na początku powieści, można znaleźć informację, że dwa z nich nie przetrzymały warunków, a pozostałe trzy cierpią w niewoli i chorują. Po obejrzeniu zwierząt Caterina robi aluzję do nieugiętej woli królowej Bony i jej zaprzeczania siłom natury: „Nie ma oszukiwania natury, nie ma ujarzmienia jej praw. W końcu natura zawsze zwycięża”. Udowadniając jej rację, pod koniec powieści pozostały już tylko dwa. Także Lukrecja, wygląda bardziej chorowicie niż kiedykolwiek, co wskazuje, że podobnie jak dla wielbłądów, to tylko kwestia czasu, zanim jej serce w końcu pęknie.
Książka z pozoru może się wydawać skomplikowana i zawiła, ale czyta się ją wyjątkowo dobrze i przyjemnie, bo napisana jest lekko i elegancko, ubarwiona opisami życia, jedzenia, zajęć i pasji. Dzięki autorce ponownie mogłam uczestniczyć, w niezwykłym śledztwie, dotyczącym zbrodni na Dworze Jagiellonów. Tym razem podążyłam za nią do Wilna i mogłam zachwycać się wileńskim zamkiem. Podziwiać efektowny wystrój komnat, kunsztowne stroje oraz wykwintne potrawy pojawiające się na książęcym stole. Wizyta Cateriny w pałacu Radziwiłłów, czy w łaźni tureckiej w Wilnie są tak sugestywnie opisane, że miałam wrażenie, że zostałam przeniesiona w świat XVI -wiecznej Litwy i oglądam wszystko własnymi oczami. Po raz kolejny bystra i rozsądna Caterina Konarska zostaje wciągnięta w intrygi fascynującego jagiellońskiego dworu, by stać się kluczowym detektywem. Nie ma ona łatwego zadania, gdyż świadkowie niechętnie odpowiadają na pytania dotyczące syna królowej, a ona sama kroczy niełatwą ścieżką, zarówno przez dwór, jak i poszlaki, a jej życie jest w ciągłym niebezpieczeństwie.
P.K. Adams kolejny raz zapewniła mi wspaniałą ucztę literacką. To utalentowana autorka, która odpowiednio potrafi przedstawić okres, o którym odważyło się pisać niewielu powieściopisarzy historycznych. Posługując się pomysłowymi opisami i wciągającą prozą, bez trudu łączy absorbującą tajemnicę ze swoją wiedzą historyczną o XVI — wiecznej Polsce.
„Czy Bona uniknęłaby tak ponurego losu, gdyby nie wróciła do Bari? Pomimo współczucia dla niej nie potrafię otrząsnąć się z myśli, że przez całe swoje życie kładła podwaliny zarówno na swój sukces, jak i upadek”.
Książkę przeczytałam dzięki Prószyński i S-ka
DWORSKIE INTRYGI
Historia nigdy nie była moją mocną stroną, ani nie była w centrum moich zainteresowań. Dzięki książkom P.K. Adams – Zbrodnie na dworze Jagiellonów zmieniłam zdanie. Okazało się, że historia, zwłaszcza dotycząca naszego kraju jest niezwykle interesująca i intrygująca. Warto o niej czytać, tym bardziej że autorka pisze pięknie i lekko o trudnych dziejach...
2021-11-26
NOC ŚWIĘTOJAŃSKA
„Nie da się człowieka wyrwać z jakiegoś miejsca z korzeniami, bo jeśli to miejsce się kocha, wówczas korzenie zostaną w nim na zawsze”.
Walter Offenberg, oficer pruskiej armii, bardzo kocha swoją żonę, tak bardzo, że skłonny jest wybaczyć jej zdradę i przyjąć na wychowanie nie swoje dziecko. Niestety komplikacje związane z ciążą Heleny, odbierają mu tę możliwość, bo kobieta umiera. Walter widział wcześniej siniaki na ciele żony i jest święcie przekonany, że to właśnie kochanek przyczynił się do jej śmierci. Wyzywa go na pojedynek, w którym tamten ginie. Wybucha skandal, na który armia pruska nie może sobie pozwolić. Zsyła niegodnego oficera do Twierdzy w Toruniu, skąd ma już nigdy nie wrócić do Berlina. Walter kupuje tu posiadłość zubożałego polskiego ziemianina i gdy wydaje mu się, że odtąd jego życie będzie toczyć się już spokojnie, na jego drodze staje panna Luiza Zagórska, której trudno rozstać się z miejscem, w którym dorastała. Na domiar złego w okolicy zostaje zamordowana córka miejscowego kowala, potem wybuchają dwa tajemnicze pożary i znika pokojówka Offenberga. Pasmo tragicznych zdarzeń, ciągnie się za Walterem niczym klątwa. Przypadek, czy ktoś umyślnie go osacza i rzuca podejrzenia?
Kamila Cudnik napisała świetną powieść osadzoną w realiach początku XX wieku. Nie jest to dokument historyczny, jak stwierdza sama autorka w posłowiu, ale tylko opowieść będąca wytworem jej wyobraźni, natomiast część postaci to osoby, które żyły naprawdę. Opisywane miejsca również istnieją, bo Toruń nie został zburzony, ale dziś, co jest zrozumiałe, pełnią one zupełnie inne funkcje. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu autorki i pomocy wielu ludzi powstała powieść historyczno-kryminalna. Cudownie było spacerować ulicami Torunia, uczestniczyć w śledztwie ówczesnej policji, które toczy się powoli i mozolnie, ale takie przecież były czasy. Wiadomo, że śledczy nie dysponowali wtedy techniką, która jest dostępna współczesnym organom ścigania.
Jestem pod ogromnym wrażeniem umiejętności pisarskich Kamili Cudnik oraz jej wiedzy historycznej. Chociaż jak sama autorka przyznaje, jest kilka obiektów, które wymyśliła lub zmieniła im topografię, powieść znakomicie oddaje klimat i realia Torunia oraz okolic z tamtego okresu. Kamili Cudnik, udało się stworzyć niebanalną powieść, którą czyta się z wielkim zainteresowaniem i ogromną przyjemnością. Stworzyła intrygującą zagadkę kryminalną, dodała interesujące wątki obyczajowe i ubarwiła wszystko subtelnym romansem. Nie bała się użyć brutalnych opisów krwawej zbrodni i sekcji zwłok, co dodaje powieści mrocznego charakteru, zaprzeczając sielankowemu opisowi kultury na ziemiach polskich pod zaborem pruskim, z którymi miałam do czynienia na początku powieści. Moją ogromną ciekawość wzbudzała relacja Luizy Zagórskiej, z Walterem von Offenbergiem. Wzajemna fascynacja tej dwójki, rodzące się między nimi zakazane uczucie, są bardzo wciągające i interesujące. Dokąd ich to zaprowadzi, i czy będą mieli szansę na to być razem?
Dwie nieszablonowe postaci. Luiza Zagórska, młoda, inteligentna kobieta, twardo stąpająca po ziemi, która nie zważa na konwenanse i nie boi się konfrontacji nawet z policją. Zagadkowa i nie bojąca się ryzyka, a z drugiej strony lekkomyślna i nieobliczalna. Niesforna, a zarazem sympatyczna, żyje w takich czasach nie innych, więc jej postępowanie prowadzi prostą drogą do niebezpiecznych sytuacji i kłopotów. Autorka tak wspaniale tę postać wykreowała, że trudno było jej nie polubić i nie kibicować.
Drugie z głównych bohaterów Walter von Offenberg, pruski oficer, który na pozór sprawia wrażenie zimnego odpychającego człowieka, jednak nie potrafi poradzić sobie ze stratą żony i ma w sobie ogromne pokłady empatii i zwykłej ludzkiej wrażliwości.
I wreszcie morderca, którego postać cały czas przewija się w tle i, pomimo że jego tożsamość nie jest znana, to dzięki subtelnym wskazówkom autorki, można snuć swoje podejrzenia, do tego kim on jest.
„W cieniu twierdzy” to niezwykły koktajl gatunkowy. Doskonała intryga kryminalna, pełna zagadek i tajemnic połączona ze świetną powieścią obyczajową, w której autorka zwraca uwagę na pozycję i rolę ówczesnych kobiet, podział klasowy społeczeństwa, postawy Polaków żyjących pod zaborem pruskim.
Cóż można chcieć więcej. Nietuzinkowa, wciągająca, pełna emocji, którą chciałoby się czytać i czytać, mimo że historia kończy się niespodziewanie i pozostawia wiele do myślenia.
„[…]cóż, ludzie gadają, nie warto ich słuchać, lepiej samemu przyjrzeć się i osądzić”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka
NOC ŚWIĘTOJAŃSKA
„Nie da się człowieka wyrwać z jakiegoś miejsca z korzeniami, bo jeśli to miejsce się kocha, wówczas korzenie zostaną w nim na zawsze”.
Walter Offenberg, oficer pruskiej armii, bardzo kocha swoją żonę, tak bardzo, że skłonny jest wybaczyć jej zdradę i przyjąć na wychowanie nie swoje dziecko. Niestety komplikacje związane z ciążą Heleny, odbierają mu tę...
2021-11-24
JEDYNY PEWNIK W ŻYCIU TO ŚMIERĆ
„Najniebezpieczniejszymi kobietami nie są te, które masz ochotę przelecieć, lecz te, którymi masz ochotę się zaopiekować”.
Prokurator Seredyńska, to twarda babka z zasadami, która nieomal zginęła podczas rozwiązywania poprzedniej sprawy, rok temu. Czy, to wywołało u niej stres pourazowy i chęć większego działania za biurka ? Wprost przeciwnie, im więcej czasu upływa od owego zdarzenia, tym Seredyńska bardziej tęskni za tamtą dawką adrenaliny, ale niestety kolejne zadanie, jakie otrzymuje od szefowej, jest banalne, z którym poradziłby sobie pierwszy lepszy prokurator tuż po aplikacji. Seredyńska jest tym zawiedziona, trudno zmobilizować się jej do działania i zaangażować w śledztwo, bo jest to typowe zabójstwo z użyciem tępego narzędzia, którego sprawcą prawdopodobnie jest partnerka ofiary. Dużo śladów i mało wątpliwości. No może tylko jeden znaczący szczegół. Mieszkanie, w którym znaleziono zwłoki, należy do wschodzącej gwiazdy sceny muzycznej Julii Gierszewskiej, córki byłego prominenta, znanego profesora. Gabriela Seredyńska bardzo szybko orientuje się, że została wystawiona na odstrzał, więc musi dotrzeć do prawdy za wszelką cenę. Determinacja, z jaką angażuje się w sprawę, znów może zagrozić jej życiu, i nie tylko jej.
Julia, wychowana w toksycznej rodzinie, nieszczęśliwa od dziecka. Ma wreszcie swoje pięć minut, okupione związkiem z mężczyzną, który zupełnie jej nie szanuje, okrada z zysków i wyładowuje na niej swoje frustracje. Pewnego dnia kobietę budzi dzwonek telefonu partnera i dziwi ją, że ten nie odbiera. Julia, która nie pamięta, co wcześniej się wydarzyło, postanawia odnaleźć nieustannie dzwoniący telefon. Gdy w końcu jej się to udaje, już wie, dlaczego jego właściciel nie odbiera, tylko że na jakąkolwiek pomoc jest już za późno. W tym momencie wraca do kobiety cała przeszłość i to, co kiedyś zrobiła. Nie pozostaje jej nic innego jak ucieczka przed siebie, byle dalej od tego miejsca. Siada do taksówki, która na nią czeka pod blokiem i rusza w drogę. Kierowca doskonale wie kim, ona jest, natomiast Julia nie ma zielonego pojęcia, kim jest człowiek, z którym wybrała się w podróż. Kto znajduje się w większym niebezpieczeństwie? Dziewczyna, czy wiozący ją mężczyzna?
W miarę rozwoju fabuły napięcie wzrasta. Z jednej strony mrożące krew w żyłach śledztwo, które nagli czas, a z drugiej powieść drogi, z uciekającą podejrzaną w roli głównej.
Stała się rzecz dziwna, bo bardziej kibicowałam Julii niż Gabrieli. Nie wiem, czy to zasługa przedstawienia historii i kreacji bohaterów, czy moje nastawienie. Przeważnie w kryminałach stoi się po stronie śledczych, tym razem nastąpiło odwrócenie ról. Postać Gabrieli Seredyńskiej jest zaledwie tłem, dla dwójki antagonistów. Bardziej fascynowała mnie nieustająca gra pomiędzy Julią a mężczyzną, który pomaga jej w ucieczce, niż to, czy dopadną ich depczący im po piętach śledczy. Oboje z trudnym dzieciństwem, mrocznymi tajemnicami, bez widoków na lepszą przyszłość, niczym Bonnie i Clyde. Cały czas zastanawiałam się, kto i kiedy pociągnie drugie w dół.
Gdy kończyłam czytać „Rytuał łowcy”, nie sądziłam wtedy, że autor postanowi kontynuować przygody Gabrieli Seredyńskiej. „Śmierć nie ucieknie” i „Rytuał łowcy” owszem łączy postać nieustępliwej pani prokurator, ale to zupełnie inna historia, równie świetnie napisana, lecz moim zdaniem bardzo różni się od swojej poprzedniczki. Brzmi to jak zarzut, ale to naprawdę jest dobra powieść, świetnie napisana, wciągająca z bardzo dobrą intrygą kryminalną. Może tylko zabrakło mi rozwinięcia życia prywatnego Gabrieli i wyjaśnienia jak to się stało, że Serdyńska została nagle prokuratorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie (chyba po sukcesie spektakularnego śledztwa z poprzedniej części). Lekko drażniło mnie też, nieustanne wspominanie o maseczkach i niedwuznaczne odwołania do polityki (dość mam tych tematów w mediach na co dzień, sięgam po książkę, żeby się od tego odizolować), ale można przymknąć na to oko i cieszyć się z lektury bardzo dobrze napisanego kryminału.
Ta część jest mniej krwawa, mniej drastyczna, ale za to bardziej dynamiczna, pełna zaskakujących zwrotów akcji, bez zbędnych wątków pobocznych. Jestem pod ogromnym wrażeniem po mistrzowsku skonstruowanej intrygi, znakomitych scen pościgu, rodem z filmów sensacyjnych i nieoczekiwanego i zaskakującego finału. Ogólnie rzecz ujmując, powieść bardzo mi się podobała i pomimo maleńkich zastrzeżeń, w mojej ocenie klasyfikuje się dość wysoko. Przemysław Borkowski kolejny raz udowadnia, że potrafi tworzyć niebanalne kryminały, które zachwycają dynamiką i świetną kreacją postaci. Sądzę, że na kolejne perypetie Gabrieli Seredyńskiej przyjdzie mi poczekać, ale z wielką ochotą i przyjemnością po nie sięgnę.
„Potwierdzała się po raz kolejny smutna prawda, że trudno utrzymywać kontakty z kimś, z kim nie łączą nas konkretne sprawy do załatwienia”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona Kryminału
JEDYNY PEWNIK W ŻYCIU TO ŚMIERĆ
„Najniebezpieczniejszymi kobietami nie są te, które masz ochotę przelecieć, lecz te, którymi masz ochotę się zaopiekować”.
Prokurator Seredyńska, to twarda babka z zasadami, która nieomal zginęła podczas rozwiązywania poprzedniej sprawy, rok temu. Czy, to wywołało u niej stres pourazowy i chęć większego działania za biurka ? Wprost...
2021-11-19
DAMA,KUCHARKA I DZIWKA
„Małżeństwo wymaga wzajemności i jeśli ma być udane, żona musi przyjmować męża z otwartymi ramionami.”
One trzy, on jeden. Blake Nelson, Rachel, Emily i Tina. Rachel, pierwsza żona jest pobożną i posłuszną mormonką, ale jej historia, jest dość mroczna, dlatego, że dorastała w sekcie. Przeżyła traumę, która śni się jej się po nocach, a cały ten koszmar wyparła ze swojej świadomości, ale czy wyparła także to, że zabiła swojego męża ? Emily – najmłodsza z nich, przestraszona, niezrównoważona psychicznie kłamczucha, sądziła, że odseparowanie się od bezdusznej matki i surowego wychowania w rodzinie katolickiej pozwoli jej po zamążpójściu prowadzić normalne życie, ale jest wstrząśnięta tym małżeństwem, czy jest na tyle zaburzona, że potrafiłaby zabić? I wreszcie Tina sprytna, inteligenta, która wspaniale potrafiła sobie radzić na ulicy, była prostytutka i ćpunka, zgodziła się na to małżeństwo, by utrzymać się na powierzchni i nie wrócić do dawnego życia po odwyku, czy zabiła, bo wydawało jej się, że traci swoją pozycję w tym związku? To nawet nie jest trójkąt, czworo to już tłum. Trudno nam wyobrazić sobie taki układ, który funkcjonowałby bez zgrzytów, bez zazdrości i wzajemnych pretensji. My kobiety z natury jesteśmy zazdrosne o inne panie, nawet o te, które nie krzątają się po naszym domowym terytorium. Nie mamy ochoty dzielić się naszymi mężczyznami z innymi kobietami. Bohaterki powieści zostały w pewnym sensie zmuszone do takiego życia w stadzie, na czele z jednym mężczyzną. Nie lubią się i nienawidzą, a napięcie wzrasta.
Pierwsza z nich, nie miała wyboru, mąż nie zapytał jej nawet o zdanie, czy chciałaby dzielić się nim z innymi żonami, tamte dwie z kolei doskonale wiedziały, że wchodzą w związek poligamiczny. Zgodnie z wiarą czy nie, takie życie stanowi dla kobiet ogromne wyzwanie i jest nieustannym stresem. Przekazywanie części obowiązków domowych innej kobiecie, można by jeszcze zaakceptować, ale dzielenie się z innymi mężczyzną, którego się kocha, grozi katastrofą, do której w końcu dochodzi. Blake nie żyje, tylko, która żona go zabiła. Tę wielką niewiadomą próbuje rozwikłać para doświadczonych detektywów, Brawen i Carlson. Farma znajduje się na odludziu i nikt nie wiedział o jej istnieniu, więc dla nich niewątpliwie winna jest któraś z żon. Tylko która? Być może istnieje inne wyjaśnienie, możliwe, że Blake miał na oku czwartą kandydatkę i to ona pozbawiła go życia. Albo to jednak któraś z nich, w przypływie zazdrości, gdy się dowiedziała, że mąż planuje ponowny ożenek.
Narracja prowadzona jest z perspektywy całej trójki. Każda miała motyw, by zabić, wzajemnie się o to podejrzewają, podejrzewa je także policja. Im bardziej detektywi zagłębiają się w tę sprawę, tym mają coraz więcej wątpliwości co do winy kobiet, tak ta sprawa jest niejednoznaczna. Gdy w końcu śledczy próbują postawić podejrzane pod ścianą i poprowadzić śledztwo tak, by obciążyć zbrodnią jedną z nich, wtedy kobiety nieoczekiwanie zmieniają front i zaczynają się wzajemnie wspierać. Postanawiają wspólnie wyjaśnić kto i dlaczego zabił ich męża. Wtedy okazuje się, że łączy je coś więcej niż zazdrość i nienawiść.
Autorka w swojej powieści, porusza wiele kontrowersyjnych tematów jak poligamia, nadużycia, sekty, fanatycy religijni. Ta historia, całkowicie mnie uzależniła, nie potrafiłam odłożyć książki, dopóki nie dotarłam do finału i nie dowiedziałam się, kto zabił. Świetnie skonstruowana powieść, o wielu warstwach. Gdy została odkryta jedna z nich i wydawało mi się, że już wszystko wiem, natychmiast pojawiała następna. Tajemnica, która rozwiązuje się bardzo powoli, krok po kroku. Każda żona opowiada historię na swój sposób i to jak się wzajemnie postrzegają, jest niezwykle pouczające. Równie fascynujące było obserwowanie, jak stopniowo zmieniają się relacje między nimi. Tak bardzo chciałam im wierzyć, ale żadna nie była wiarygodna. Przemyślenia każdej z nich w danym momencie wydawały mi się prawdziwe, ale za chwilę po narracji kolejnej zmieniałam swoje zdanie i podejrzewałam inną.
To nie jest thriller, który zatyka dech w piersiach, sądzę, że bardziej to dramat trzech nieszczęśliwych kobiet, których portret psychologiczny, autorka doskonale przedstawiła. Ich relacje wydawały się autentyczne i przejmujące, każda z nich zyskała moją sympatię i w końcowym efekcie nie potrafiłam uwierzyć w winę którejkolwiek. Każda miała swój charakterystyczny sposób narracji, nigdy nie miałam wątpliwości, która z nich opowiada i żeby to stwierdzić, nie potrzebowałam rozdziałów tytułowanych ich imionami. Fabuła jest oparta na postaciach, co wypadło doskonale, zachwyciło mnie zróżnicowane tempo ich opowiadania. Intrygująca i wciągająca jest próba ustalenia, która z postaci jest najbardziej wiarygodna, ponieważ wszystkie na swój sposób są winne. Kłamstwo, zaniechanie i przedstawianie prawdy według własnych odczuć, tak jak im się wydawało. Żadna z nich nie była idealna tak jak w życiu.
Jest to mroczna historia, która wciąga od samego początku i nie pozwala zakończyć, aż do chwili poznania prawdy. Nie waham się polecić tej książki fanom dramatów i tajemnic opartych na postaciach. Wielowarstwowa historia, mająca wiele elementów, które są ze sobą płynnie splecione i sprytnie wprowadzają czytelnika w błąd. To doskonała powieść, którą bardzo trudno jest przestać czytać, gdy już się zacznie.
„Żałoba to skomplikowana sprawa…] Człowiek rozpacza po stracie tego co było, tego, czego nie było i tego, co mogło być”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka
DAMA,KUCHARKA I DZIWKA
„Małżeństwo wymaga wzajemności i jeśli ma być udane, żona musi przyjmować męża z otwartymi ramionami.”
One trzy, on jeden. Blake Nelson, Rachel, Emily i Tina. Rachel, pierwsza żona jest pobożną i posłuszną mormonką, ale jej historia, jest dość mroczna, dlatego, że dorastała w sekcie. Przeżyła traumę, która śni się jej się po nocach, a cały ten...
2021-11-04
LUDOWE OBRZĘDY I INNE WIERZENIA
Dopadła Was jesienna chandra? Humory lekko skwaszone? Mam niezawodny sposób na to, jak nie dać się jesiennej chandrze i poprawić sobie humor. Dla mnie niezawodnym eliksirem, który nieodmiennie poprawia mój nastrój, są książki Małgorzaty Starosty. Czytanie ostatniej powieści autorki, będącej kontynuacją „Szczęśliwego losu” mnie nie zawiodło, przeniosło w inny wymiar czasu, sprawiło, że uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Książki Małgorzaty Starosty są dla mnie gwarancją dobrego humoru, napisanych piękną staranną polszczyzną, w których czuje się niesamowity szacunek dla czytelnika. Nikogo w swoich powieściach nie obraża, nie wyśmiewa, tworzy niebanalne postaci, a teksty jej książek skrzą się po prostu dobrym humorem, (tak zabawnych i niecodziennych dialogów nigdzie indziej nie znajdziecie), a wszystko to doprawione ogromną wiedzą o regionie, zwyczajach, przesądach i potrawach oczywiście. Jak tu nie czytać, jak tu nie skorzystać z takiej wspaniałej terapii i nie wprawić się w cudowny nastrój. Korzystajcie, czytajcie, relaks i dobry humor gwarantowany.
Babibór, w którym nudy nie ma i nigdy nie było. „[…] tu zawsze się coś dzieje, wiecznie ktoś coś knuje, tylko trzeba umieć patrzeć i słuchać. Ale ludzie uprzejmi i gościnni, pomocy nigdy nie odmówią”. Są tu trupy, a jakże, ale nawiązują się przyjaźnie, ludzie zakochują się, a solidarność wszystkich bez wyjątku w obliczu zagrożenia jest nieoceniona.
Wydawałoby się, że dla czterech właścicielek siedliska w Babiborze, po wcześniejszych przygodach wraz z zapadającą jesienią nastanie cisza i spokój, ale nic z tego. Nawiedza je bowiem nieoczekiwanie, niczym strzyga nielubiana kuzynka Ali, Aleks. Nagłe pojawienie się zawodowej reporterki nie może wróżyć nic dobrego, jedynie kłopoty, co do tego dziewczyny nie mają żadnych wątpliwości. Naradzają się, jak dopomóc nieproszonemu gościowi wrócić tam skąd przybył, a najbardziej na tym zależy Alutce, która miałaby ochotę, żmijowate babsko udusić gołymi rękami byle jak najprędzej zniknęła jej z pola widzenia. Aleks to piękna kobieta, przypominająca urodą Polę Raksę, ale niestety ta uroda nie idzie w parze z jej charakterem. Jest wścibska, pozbawiona empatii, wykorzystuje innych do znanych sobie celów. Jej wścibstwo doprowadza do zbrodni i wtedy Alutka i jej przyjaciółki wraz z samozwańczą brygadą antykryminalną podejmują się zadania zdemaskowania mordercy, który śmiał zakłócić spokój mieszkańców i coroczne obchody „Dziadów”. Niesamowite i postrzelone dziewczyny potrafią poradzić sobie w każdej sytuacji, a jeżeli nie, to od czego jest komitet wioskowy, który każdy problem rozwiąże.
„Miłość i inne klątwy”, to książka dla wielbicieli dobrego humoru, w jesiennym klimacie, ale niesamowicie dowcipna i wciągająca z plejadą przezabawnych postaci. Nawet ci źli, są przerysowani i komiczni, tak że pomimo swojego wrednego usposobienia, wzbudzają pozytywne emocje. Do tego wszyscy bardziej lub mniej wierzą w klątwy, zabobony i gusła.
Pierwsza część urzekła mnie humorem, klimatem podlaskiej wsi i rewelacyjnie przedstawioną małą społecznością z ich wadami. Wybitnie sportretowaną galerią najbardziej nietuzinkowych postaci, jakie spotkałam w literaturze, których zalety i wady tak cudnie się uzupełniały. Teraz niepowtarzalne grono mieszkańców Babiboru, bawiło mnie tak samo jak poprzednio, a o ich perypetiach mogłabym czytać bez końca. Tym razem autorka uraczyła mnie wątkami paranormalnymi, niesamowitą i niepokojącą aurą. Czymś, czego nie spotkałam we wcześniejszych książkach Małgosi Starosty. Pojawia się tu niezidentyfikowany osobnik ubrany na czarno, którego wszyscy mają za upiora, występuje nieoczekiwany wysyp cud urody dziewczyn, na których wdzięki nie pozostaje obojętny nawet policjant Sebastian Sierżant, a wszystko to doprawione niecodzienną atmosferą zbliżających się Uroczystości Wszystkich Świętych połączonych z obchodami „Dziadów”. Ten pozornie upiorny klimat, który wydaje się potęgować wraz z rozwojem akcji, rozładowywany jest komicznymi sytuacjami i zabawnymi dialogami. Prym wiodą sołtysowa Maślankiewiczowa i jej teściowa, które we wzajemnym dogryzaniu sobie nie mają równych. Poznany w pierwszej części komisarz Szelest w dalszym ciągu nie ma łatwego życia z mieszkańcami Babiboru, bo chociażby nie wiadomo jak się starał, i tak ciągle naraża się na śmieszność i staje się ofiarą niewybrednych żartów, no i oczywiście część kryminalna, bez której powieść Starosty nie mogła się obejść. Wspaniale przemyślana i zaplanowana intryga, której nie udało mi się rozszyfrować do końca.
Inteligentnie skonstruowana i świetnie podana powieść. Styl, nienaganna polszczyzna, niesamowity humor i niecodzienna historia , którą autorka zręcznie połączyła z drugą częścią „Dziadów” Mickiewicza, to istny majstersztyk. Chylę czoło. Dodatkowo autorka w fabułę wplotła elementy starych wierzeń i przesądów, które wśród mieszkańców Babiboru są wszechobecne. Zazwyczaj nie trawię pogańskich wierzeń i rytuałów z pochwałą łączenia ich z chrześcijaństwem i nie patrzę na to zbyt łaskawym okiem, ale ilość zabawnych sytuacji i dialogów sprawiły, że czytało mi się znakomicie i ten wątek nie przeszkadzał mi tak bardzo. Jak wspaniale było znów wrócić do Siedliska i dać się zauroczyć tej historii. Z każdą kolejną książką Pani Małgosia pnie się w moim prywatnym rankingu na szczyt drabiny moich ulubionych polskich autorek. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom Siedliska.
Na koniec zostawiam cytat, który jest dobrym przesłaniem autorki dla nas.
„Nic tak nie pomaga na smutki jak zajęcie się czymś innym. A wtedy głowa odpoczywa od trosk i smutek mija, jak ręką odjął”.
Czytajcie, relaksujcie się, bo ta książka to wspaniały antydepresant.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Małgorzaty Starosty i Wydawnictwa Vectra.
LUDOWE OBRZĘDY I INNE WIERZENIA
Dopadła Was jesienna chandra? Humory lekko skwaszone? Mam niezawodny sposób na to, jak nie dać się jesiennej chandrze i poprawić sobie humor. Dla mnie niezawodnym eliksirem, który nieodmiennie poprawia mój nastrój, są książki Małgorzaty Starosty. Czytanie ostatniej powieści autorki, będącej kontynuacją „Szczęśliwego losu” mnie nie zawiodło,...
2021-11-14
W RODZINIE SIŁA
„Ludzie szybko zapominają o tym, co było, gnani odwiecznym instynktem życia, pomimo wszystko i na przekór wszystkiemu”.
My współcześni, zabiegani, niemający na nic czasu. Nie doceniamy tego co mamy, nie widzimy wszelkiego dobra, które mamy na co dzień. Nawet magia Świąt Bożego Narodzenia nam spowszedniała. Psują ją nam skutecznie media emitujące agresywne reklamy tuż po obchodach Uroczystości Wszystkich Świętych, a także markety i ich wystawy świąteczne, które pojawiają się zaledwie, gdy znicze i stroiki zdejmą z półek. Kiedyś te święta, a Wigilia szczególnie były celebrowane. Wzruszające było podejście do świąt ludzi z dawnych czasów, do tradycji, zwyczajów, wystroju domów, świątecznych ozdób, przysmaków. Teraz magia Wigilii, sprowadza się głównie do prezentów i jedzenia z cateringu. Czasem do wyjazdu za granicę, byle dalej od rodziny i domu. Odbywa się wszystko w pośpiechu, naprędce, w biegu nieomalże. Ja nadal pamiętam klimat Wigilii w naszym domu, kiedy tak bardzo przywiązywało się ogromną wagę do tego dnia, a teraz aż żal patrzeć, na to co się dzieje. Zastanawiam się, co będzie, gdy zniknie pokolenie, dla którego jeszcze ten dzień ma jakieś znaczenie.
Maria Paszyńska w „Cudach codzienności” odwołuje się do polskich tradycji, do więzi rodzinnych, które pozwoliły naszemu narodowi na przetrwanie wszystkich burz dziejowych. Nie ma w tej powieści realizmu magicznego, wbrew tytułowi. Nie o takich cudach, jakie ma zapewne na myśli czytelnik, opowiada ta powieść. Ta magia to rodzina, która wbrew wszystkiemu i wszelkim przeciwnościom losu trzyma się razem i sobie wzajemnie pomaga.
Cuda codzienności zdarzają się każdego dnia, tylko my ich nie dostrzegamy lub ich nie chcemy dostrzegać. Zmieniają się czasy niczym w kalejdoskopie, historia kołem się toczy, dzieje naszego kraju się zmieniają, ale jedno jest pewne i wieczne. Co roku jest Wigilia. Kiedy przy stole zasiada rodzina, cichnie gwar i wszelkie spory. Od lat to nasza tradycja, to nasza świętość. Ten jedyny w roku wieczór jest osią najnowszej powieści Marii Paszyńskiej. Mimo burzliwych dziejów naszej ojczyzny, nieustających osobistych problemów i kłopotów, rodzina Ciszaków, tradycyjnie co roku siada do kolacji wigilijnej w większym lub mniejszym gronie.
Rok 1863 na Lubelszczyźnie w jednoizbowej chacie Ciszaków trwają przygotowania do Wigilii. Bogna Ciszakowa jest przy nadziei, spodziewa się trzeciego dziecka i trawi ją dziwny niepokój. Wkrótce zaczyna rodzić i wydaje na świat pięknego chłopca o niebieskich oczach, ale sama wkrótce umiera. Mąż, który poszedł po pomoc dla żony, przepadł bez wieści. Trójką osieroconych dzieci zajmuje się siostra Bogny, która nie ma serca dla nowo narodzonego chłopca. Oddaje go na wychowanie kowalowi i jego żonie, którzy bezskutecznie od lat starają się o potomka. Z biegiem czasu ludzie we wiosce zapomnieli o trzecim dziecku Ciszaków zrodzonym wśród zamieci śnieżnej w Wigilię, dla nich istniał już tylko Maciej syn kowala. Chłopak wzrasta otoczony miłością przybranych rodziców, marząc o życiu w stolicy. Czas biegnie, Maciej wyrasta na dobrego i pracowitego mężczyznę, nie porzuca jednak marzeń o zamieszkaniu w wielkim mieście.
Fabuła powieści jest bardzo ciekawie skonstruowana i dopracowana w każdym calu, akcja dzieje się w latach 1863 – 1918. W ciągu tych 55 lat w dziejach Polski doszło do wielu historycznych wydarzeń. „Cuda codzienności” napisane są specyficznym językiem, który nie ułatwia czytania, ale dodaje książce kolorytu i wprowadza czytelnika w odpowiedni klimat tamtych czasów. Pani Maria kolejny raz zaskoczyła mnie ogromną wiedzą historyczną i tym z jaką lekkością i naturalnością łączy fakty historyczne z fikcją literacką. W każdym wersie tej książki czuć ogromne zaangażowanie, wiedzę i pasję autorki.
Ogromnym plusem tej książki jest przedstawienie przez autorkę wielu wydarzeń historycznych, które pozwalają na wyobrażenie sobie tego, jak wtedy wyglądało życie zwyczajnych ludzi, które było pełne trosk i zmartwień, obciążonych dodatkowo nieustannym strachem o życie swoje i najbliższych. Od zarania dziejów ludziom z nizin społecznych nie były obce ciężka praca, walka o byt, bieda i zacofanie. Autorce wspaniale udało się przedstawić, jak było niezwykłe podejście ówczesnych ludzi do tradycji, ich wzajemne poszanowanie się, pielęgnacja więzi rodzinnych, niezwykła miłość, wsparcie i bycie ze sobą bez względu na okoliczności. Po mistrzowsku ukazała kontrast życia, jaki panował pomiędzy wsią a miastem. I nie było tak, że mieszkańcom wsi było gorzej, bo żyli w trudzie ciężkiej pracy od świtu do nocy, ale także niełatwy był żywot zwykłych, prostych ludzi w mieście, którym wcale nie było łatwo ani lekko, bo doskwierały im bieda, głód i inne niedostatki.
Nie jest to łatwa w odbiorze książka, ale piękna, opowieść o miłości, rodzinie, nadziei i marzeniach, którą polecam każdemu, kto szuka wartościowej historii napisanej pięknym językiem, która dostarczy wielu wzruszeń zapadających na długo w pamięci.
Nie jest to ckliwa i banalna opowieść z pięknym polukrowanym zakończeniem. „Cuda codzienności” przedstawiają bowiem historię Polski i jej burzliwe dzieje na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Marzenia, mrzonki, radości i smutki zwykłych ludzi. Na końcu powieści następuje wspaniałe posumowanie, w którym trudno nie dostrzec przekazu autorki. Najważniejsza jest rodzina, która nigdy nie zawiedzie, zawsze gotowa do pomocy, zawsze uratuje, pomoże podnieść się z upadku. Autorka tak pięknie pokazuje, że prawdziwym cudem codzienności pozostaje niezmiennie rodzina, nie ma od niej większej wartości. Nie wiadomo jak dalej potoczą się losy rodziny Ciszaków, ale w ten jeden jedyny wieczór postanowili nie martwić się o przyszłość, poczuć się zwyczajnie szczęśliwi.
„Kochałem i byłem szczęśliwy. To dużo”. […] z życiem to tak właśnie już jest, że płynie dalej, choćby komuś serce pękło”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Książnica
W RODZINIE SIŁA
„Ludzie szybko zapominają o tym, co było, gnani odwiecznym instynktem życia, pomimo wszystko i na przekór wszystkiemu”.
My współcześni, zabiegani, niemający na nic czasu. Nie doceniamy tego co mamy, nie widzimy wszelkiego dobra, które mamy na co dzień. Nawet magia Świąt Bożego Narodzenia nam spowszedniała. Psują ją nam skutecznie media emitujące agresywne...
2021-11-07
MILCZENIE NIE ZAWSZE JEST ZŁOTEM
„Brak reakcji jest przyzwoleniem”
Moja przygoda z powieściami Małgorzaty Rogali, zaczęła się dość dawno. Stało się to wtedy, gdy na rynku wydawniczym pojawiła się „Zapłata”, która była początkiem wspaniałej, najsłynniejszej serii tej autorki – Agata Górska i Sławek Tomczyk. Już wtedy Pani Małgosia zaimponowała mi swoim warsztatem pisarskim, tym, że nie próbowała nikogo naśladować, potrafiła wykreować własny świat i dopasować doń wymyślone postacie. Nie popadła w modne schematy i nie stworzyła dramatycznego tła społecznego ani też zmęczonych życiem i pracą śledczych, gdzie ich problemy egzystencjalne dominują zagadkę kryminalną. Za to napisała świetną powieść kryminalną z rozbudowanym tłem społecznym o prostej konstrukcji, z niefrasującą atmosferą, ale ze sporym ładunkiem emocjonalnym. Książkę czytało mi się doskonale, gdyż była to rozrywka w najczystszej postaci. Teraz po tylu latach, kiedy autorka jest już znana szerokiemu gronu czytelników i rozpoczęła nową serię kryminalną z innymi bohaterami, niezmiennie mnie zachwyca i mogę śmiało stwierdzić, że nadal świetnie pisze, a nawet zdecydowanie lepiej. Sięgając po książki Małgorzaty Rogali, wiem, że się nie zawiodę i otrzymam rozrywkę na bardzo dobrym poziomie. Powieści tej autorki są dla mnie nadal wyjątkowe, a styl jej pisania jest jedyny w swoim rodzaju. To, co wzbudza mój nieustający zachwyt i ma ogromny wpływ na odbiór książek Pani Małgosi, to jest wyróżniający się sposób jej pisania. Wszystkie książki Pani Małgosi są napisane poprawną polszczyzną i z wielką dbałością o szczegóły.
Nowa seria, nowi bohaterowie, chociaż czytając tę powieść, jest się pewnym, że Ci starzy są tuż obok, gotowi w każdej chwili, by pomóc, głównej bohaterce.
Monika Gniewosz, wzorowa policjantka musi opuścić warszawską komendę i swoje miejsce zamieszkania. Powodów jej wiele. Długie lata pozwalała swojemu mężowi znęcać się nad sobą, aż do feralnego dnia, gdy przekroczył wszelkie granice. Ukochana matka stała się wspólniczką swojego męża w prowadzeniu nielegalnych interesów, ale to ona przebywa w więzieniu i milczy, nie chcąc przeciwko niemu zeznawać. Monika musi wyjechać, odciąć się od tego co było i być bliżej miejsca, gdzie osadzona jest jej matka. Przyjmuje więc ofertę pracy w odciętym od zewnętrznego świata miasteczku. Zabiera ze sobą zbuntowaną i obrażoną na cały świat córkę, skromny dobytek, wsiada do auta i przyjeżdża do Pełni. Zostaje życzliwie przyjęta przez załogę komendy, może tylko trochę mniej łaskawym okiem patrzy na nią przełożony, ale zahartowana życiem policjantka, potrafi wyrażać głośno swoje zdanie i stawiać granice. Monika czuje, że znalazła swoje miejsce na ziemi, jest sielsko i anielsko, lecz wkrótce okazuje się, że to tylko pozory. Ta spokojna miejscowość ma swoje nierozwiązane tajemnice, niedokończone śledztwa, w których Bogusz dostrzega luki i wiele zaniedbań. Nie daje jej spokoju, że mimo upływu czasu nie zostały wyjaśnione zaginięcia dwóch kobiet, które zniknęły w zagadkowych okolicznościach. Dodatkowo ktoś szantażuje jej matkę i zmusza do milczenia, nie dając szans na obronę.
Po tę książkę sięgałam bez większych obaw i się nie zawiodłam. Jestem zachwycona i usatysfakcjonowana moją wizytą w Pełni. Pojawiło się tu sporo postaci, ale każda z nich miała do odegrania w tej historii swoją rolę. Jednych można było polubić a innych wprost przeciwnie. Autorka podobnie jak w innych swoich książkach nie epatuje brutalnością, hektolitrami krwi, ani makabrycznymi opisami zbrodni, fabuła „Milcząc jak grób”, głównie skupia się na warstwie społecznej i samym śledztwie. Dla dodania smaczku pojawia się w powieści trochę metafizyki, która znajduje w tej historii logiczne uzasadnienie. Jak zwykle przy okazji rozwiązywania zagadki kryminalnej, Pani Małgosia porusza ważne aspekty społeczne, takie jak przemoc domową czy przedmiotowe traktowanie kobiet. Świetnie wyszedł autorce wątek z nastolatkami, który ubarwił fabułę, a zarazem stał się pretekstem do zaprezentowania wspaniałej relacji matki z córką.
Kreacja postaci policjantki Darii, zapalonej pasjonatki botaniki sądowej, była bardzo oryginalnym pomysłem. To jej wiedza na temat pyłków roślin, pozwoliła ująć prawdziwego sprawcę, a mnie spojrzeć na pracę śledczych w innym kontekście. Okazuje się, że takie niuanse w kryminalistyce pomagają wytropić winowajcę, kiedy wszelkie pomysły na wykrycie sprawcy się już skończą i trudno zdobyć inne dowody. Ogromne wrażenie zrobił na mnie też, doskonały research autorki, związany z ceramiką i sztuką ozdabiania jej. Ten niecodzienny wątek ma duże znaczenie w powieści. Pani Małgosia puszcza też oko do swojego środowiska, wspominając o tym, że chęć zaistnienia za wszelką cenę powoduje wywoływanie bezsensownych awantur, przesłaniających ważniejsze aspekty związanych z literaturą.
„Milcząc jak grób” to nie tylko zwykły kryminał, ale świetnie skonstruowana i zgrabnie napisana powieść poruszająca wiele problemów dotyczących codziennego życia. Lekkość języka i niesamowita dbałość o jego poprawność sprawiają, że książkę czyta się błyskawicznie i z ogromną przyjemnością, której nie popsuł nawet fakt, że nie było mi zbyt trudno wytypować głównego winowajcę. Być może szybciej wpadłam na trop podejrzanego, niż śledczy, ale ja nie potrzebowałam na to w przeciwieństwie do nich niezbitych dowodów. No i na koniec główna bohaterka, która od samego początku zyskała moją sympatię i z wielką niecierpliwością będę wyglądała jej dalszych przygód.
„[…] człowiek jest istotą ułomną i zdarza się, że gdy stanie pod ścianą, postąpi w sposób zaskakujący siebie i tych, którzy żyli w przekonaniu, że go znają”.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona Kryminału.
MILCZENIE NIE ZAWSZE JEST ZŁOTEM
„Brak reakcji jest przyzwoleniem”
Moja przygoda z powieściami Małgorzaty Rogali, zaczęła się dość dawno. Stało się to wtedy, gdy na rynku wydawniczym pojawiła się „Zapłata”, która była początkiem wspaniałej, najsłynniejszej serii tej autorki – Agata Górska i Sławek Tomczyk. Już wtedy Pani Małgosia zaimponowała mi swoim warsztatem...
2021-11-08
W SIDŁACH ZEMSTY
" Najgroźniejszy nieprzyjaciel to ten, którego spotykasz co dzień, miła osoba, która zmusza cię do tłumaczenia sobie: "Nie zwierzaj mu się ze swoich słabości, bo jego troska nie jest szczera. On tylko sposobi się do walki, jeśli dostarczasz mu broń, użyje jej przeciw tobie, kiedy dojdzie do otwartej wojny".
Człowiek, którego spotkała krzywda myśli o zemście, sądzi, że gdy jej dokona, zwróci mu to utracony honor i pozwoli zaznać spokoju. Zatraca się w knuciu intryg, pała nienawiścią i stopniowo pogrąża w amoku. Zemsta niestety nic nie zwróci, ani honoru, ani tego co się straciło. Wprost przeciwnie naraża na kolejne cierpienie, bo zemsta to broń obusieczna, dosięga też mściciela. "Sen uspokaja gniew; kto myśli o zemście, ten nie śpi.." – przysłowie arabskie
Eleonora Akwitańska chciała się zemścić, za to co ją spotkało gdy miała osiem lat ze strony monarchów Francji, a jej żądza zemsty została spotęgowana śmiercią ojca w podejrzanych okolicznościach. Chciała zranić tych, którzy wcześniej zranili ją. Wyrównać rachunki, przywrócić sprawiedliwość.
Jej odwet miał dotknąć rodu Kapetyngów, który ją skrzywdził. Z pełnym wyrachowaniem zaplanowała zemstę i postanowiła wyjść za mąż za najstarszego syna króla Francji Ludwika VI Grubego, którego uważa za mordercę swojego ojca. Uknuty tak perfidnie plan młoda księżniczka realizuje, ale w dniu ślubu spotyka spowiednika, któremu nieopatrznie się przyznała, że planuje zemstę i do sposobu, w jaki chce jej dokonać, a dodatkowo młody mnich okazuje się zupełnie kimś innym, niż myślała. Na domiar złego podczas wesela umiera król w identycznych okolicznościach jak jej ojciec. Ewidentnie bardzo komuś zależy, żeby na tronie zasiedli młodzi i niedoświadczeni władcy. Próby odkrycia prawdy spełzają na niczym, a dla młodej królowej stają się realnym zagrożeniem.
Po świetnej Trylogii „Ciszy Białego Miasta” „Akwitania” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, pomimo lekkich obaw. Jest to bardzo dobrze napisana i udokumentowana powieść historyczna, opowiadająca o niewielkiej części życia Eleonory z Akwitanii. Jej młodości i małżeństwie z królem Francji Ludwikiem VII. Prawie wszystko, co dzieje się w książce, wydarzyło się w rzeczywistości, to bardzo dobra powieść historyczna, świetnie napisana, którą się czyta z zapartym tchem. Zakończenie zostawiło pewien niedosyt, bo chciałoby się więcej przeczytać na temat tej niezwykłej postaci, jaką niewątpliwie była Eleonor, ale jej barwne i burzliwe życie, nie pozwoliło autorce na napisanie książki z większym rozmachem, wolała skupić się na pewnej części jej dziejów, co się jej doskonale udało. Fabuła w niektórych momentach jest fikcją literacką, wyraźnie oddziela się od faktów i dat historycznych, ale to nie jest zarzut. Te wszystkie odstępstwa są popełnione przez autorkę świadomie, żeby podkolorować i uatrakcyjnić akcję, bo nie jest to powieść stricte historyczna. „Akwitania” to powieść ze złożoną fabułą pomiędzy romansem a intrygą kryminalną, wprawioną w ramy historyczne. Autorka pokazała nie tylko historię Eleonor, silnej i odważnej kobiety jak na swoje czasy, ale także historię Akwitanii.
Książka od pierwszych stron wciąga i tak zostaje do końca. Historia opowiedziana w pierwszej osobie w większości przez Eleonor, trochę przez Ludwika, a także przez inną postać dość ważną w fabule. Bezimiennego dziecka, mieszkającego w lesie pod opieką pięciu matek, którego tożsamość zostanie ujawniona na końcu powieści i wtedy dopiero okaże się, jak ważny był jego udział w tej historii.
Autorka otoczyła powieść pewną aurą tajemniczości, nadając jej odrobinę charakteru thrillera, w którym spiski, konflikty, walki i kazirodztwo były na porządku dziennym. „Akwitanię” polecam wszystkim, którzy lubią powieści historyczne, ale ci, którzy szukają typowego thrillera, będą rozczarowani, bo nim nie jest, chociaż zaczyna się od morderstwa i jej czytanie wciąga jak najlepszy kryminał. Krótko mówiąc, „Akwitania” była niezwykle przyjemną i satysfakcjonującą lekturą i stanowi wielki hołd dla Eleonory Akwitańskiej, nie udaje jej biografii, jest to w pewnym sensie dzieło fikcji historycznej, które ma na celu pochwałę kobiety, która musiała być silna w tamtych czasach, w świecie rządzonym przez mężczyzn. Kobiety, której niesamowita odwaga, niezłomność i wielka determinacja w walce o siostrę i swój lud, robi wrażenie.
„Bierz przykład z lwa. On nie płacze nad swymi ofiarami. Atakuj jak orzeł, zawsze z góry. Zadawaj śmierć jak skorpion, jego kolec wybiera, wstrzykuje truciznę jedynie nieprzyjaciołom godnym jego ataku”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza
W SIDŁACH ZEMSTY
" Najgroźniejszy nieprzyjaciel to ten, którego spotykasz co dzień, miła osoba, która zmusza cię do tłumaczenia sobie: "Nie zwierzaj mu się ze swoich słabości, bo jego troska nie jest szczera. On tylko sposobi się do walki, jeśli dostarczasz mu broń, użyje jej przeciw tobie, kiedy dojdzie do otwartej wojny".
Człowiek, którego spotkała krzywda myśli o...
2021-11-03
DOM POD LASEM
„Skoro wy, matołki jedne, woli Bożej nie czujecie i choć uniwersytety pokończyliście, to i tak głupi jesteście, to ja wam pokażę, jak się miłości szuka”.
Każdemu wolno kochać
I wolno być kochanym
Każdemu wolno kochać
Do tego prawo mamy - /fragment tekstu piosenki Sławka Uniatowskiego/
Każdy potrzebuje bliskości i drugiego człowieka. Człowiek czasem lubi być sam, ale nie jest stworzony do samotności. Człowiek z natury potrzebuje obecności drugiego człowieka. Każdy z nas oczekuje wsparcia, miłości, zrozumienia, podzielenia się swoją radością i smutkiem. Człowiek nie jest samotną wyspą, przez całe życie ludzie dążą do stworzenia związków z innymi, swojego szczęścia i bliskich relacji.
„Pięć wdów”, to z pozoru lekka komedia obyczajowa, która prezentuje ważny przekaz życiowy, nie tylko dla tych, którzy mieszkają na wsi. Wobec rosnącej liczby osób starszych i samotnych w naszym społeczeństwie, która rośnie w zastraszającym tempie, poszukiwanie miłości jest naturalne dla osób w tym wieku. Na poszukiwanie kogoś, z kim będzie dzieliło się czas wolny.
Prawie osiemdziesięcioletni nestor rodu Nowaków owdowiał ponad rok temu i chociaż opiekuje się nim rodzina, to i tak bardzo doskwiera mu samotność. Franciszek nie może znieść widoku dorosłych wnuków, którzy co niedzielę, zamiast szukać kandydatek na żonę, leżą na kanapie z telefonami w ręku. Trudno mu powstrzymać się od złośliwych komentarzy pod ich adresem, bo nie może zrozumieć, jak trzech dorosłych mężczyzn w kwiecie wieku potrafi zalegać u swoich rodziców, bez żadnych życiowych planów. Wnukowie natomiast mają już dość komentarzy dziadka, jak to za jego czasów było i co tydzień dochodzi do słownych przepychanek pomiędzy nimi. Dziadek nie widzi nic złego w tym, by poszli szukać miłości i kandydatki na żonę, więc żeby im dać dobry przykład, postanawia zacząć od siebie. Mężczyźni są przerażeni tą perspektywą, bo przecież na wsi wszyscy wszystko wiedzą i wiekowy dziadek nie tylko narazi się na kpiny ze strony mieszkańców, ale im samym narobi wstydu i wystawi na pastwę plotkarzy. Dziarski staruszek niezrażony niechętnym nastawieniem młodych, tworzy listę wdów, kandydatek na żonę, ale szybko przekonuje się, że owdowiałe kobiety wcale nie pałają chęcią ponownego zamążpójścia. Kiedy działania matrymonialne Franciszka nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, odwiedza w końcu dom Jadwigi, która w rankingu kandydatek jest najniżej i wtedy szczęka mu opada ze zdziwienia, bo trafił do domu, w którym mieszka nie jedna, a pięć wdów. Każda z sióstr jest inna. Łączy je tylko stan wdowieństwa i wspólny rodzinny dom. Pojawienie się Franciszka wywołała w kobietach burzę wspomnień z młodych lat i na nowo obudziła potrzebę miłości. Wiekowy kawaler postanowił odwiedzać kobiety do skutku, aż któraś zgodzi się zostać jego żoną. Chłopaki, zbulwersowani postępowaniem dziadka, postanawiają sprowadzić do pomocy wnuczki kobiet, sądząc, że te, wybiją dziadkowi amory z głowy. Tylko że pojawienie się młodych kobiet sprawia, że cała trójka poczuła wolę Bożą, jak to określił dziadek, wtedy historia nabiera rumieńców i zaczyna robić się ciekawie. Trzy młode kobiety, nie są beztroskimi podlotkami, na jakie wyglądają, każda z nich ma bagaż własnych przeżyć, każda z nich ma swoje tajemnice i problemy, z którymi muszą się zmagać.
„Pięć wdów” to nie tylko lekka i łatwa komedia obyczajowa, napisana pięknym językiem, ze świetnie wykreowanymi postaciami, ale przede wszystkim piękna historia, w której jest dużo mądrości życiowych i refleksji. Agnieszka Olszanowska kolejny raz udowodniła, że jest bystrym obserwatorem otaczającego ją świata. Jej najnowsza książka, to nie tylko bardzo dobrze napisana powieść, ale przede wszystkim znakomicie przedstawione realia współczesnej wiejskiej rzeczywistości. To nie tylko fikcja literacka, ale ubrane w słowa polskie wiejskie realia. Wieś obecna i ta dawniej, którą dane jest czytelnikowi poznać, w trakcie czytania pamiętnika córki Jadwigi. Ten pamiętnik, szczególnie mnie poruszył i wstrząsnął moim światem. Podobnie jak Agata pochodzę ze wsi, a moi rodzice mieli ogromne gospodarstwo, któremu poświęcali każdą chwilę i nie mieli czasu, żeby myśleć o czymkolwiek innym. Na tym gospodarstwie, które było dla nich życiowym celem i pasją, pracowali bezustannie, nie mając wakacji ani wolnego. Wtedy wydawało mi się, że mnie nie kochają, że ten cały majdan jest ważniejszy ode mnie, ale to nie tak, że mnie nie kochali. Kochali, ale na swój sposób, bo zwyczajnie nie mieli dla mnie czasu, nawet siły, żeby okazywać mi swoje uczucia i zainteresowanie. Podobnie jak rodzice bohaterki, nawet gdy się ze sobą ostro pokłócili, to w zgodzie i w harmonii musieli udać się do obory i zająć inwentarzem, którego humory gospodarzy w ogóle nie obchodziły.
Autorka w przekonujący sposób snuje swoją historię, by pokazać, jak skomplikowane są ludzkie losy, jak zaskakujące i nieprzewidywalne jest życie. Lubię takie powieści, które oprócz rozrywki dostarczają mi powodów do przemyśleń. Są pełne emocji i zaskakujących niespodzianek. W „Pięciu wdowach”, mimo lekkiej narracji i humorystycznego podejścia autorki do tematu, z łatwością można dostrzec głębszy przekaz. Każdy człowiek potrzebuje miłości i bliskości drugiego człowieka, bez względu na wiek. Każdy próbuje stworzyć niepowtarzalny związek oparty na wzajemnej sympatii, szacunku, lojalności i życzliwości. "Każdemu wolno kochać i wolno być kochanym".
Urokliwa, piękna i wspaniała lektura, którą polecam z czystym sumieniem.
„Jak się szuka, to się znajdzie. A jak się nie szuka, to samo się raczej się nie znajdzie”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka
DOM POD LASEM
„Skoro wy, matołki jedne, woli Bożej nie czujecie i choć uniwersytety pokończyliście, to i tak głupi jesteście, to ja wam pokażę, jak się miłości szuka”.
Każdemu wolno kochać
I wolno być kochanym
Każdemu wolno kochać
Do tego prawo mamy - /fragment tekstu piosenki Sławka Uniatowskiego/
Każdy potrzebuje bliskości i drugiego człowieka. Człowiek czasem lubi być...
2021-10-28
PRZYJACIEL, CZY WRÓG ?
„Nie pomożesz innym, dopóki nie pomożesz sobie”.
Kasia od dziecka marzyła, żeby zostać farmaceutką. Tą pasją zaraził ją ukochany dziadek, od którego wiele się nauczyła, między innymi tego, że można leczyć nie tylko syntetycznymi lekami, ale także tym, co dała natura. Zaraził ją pasją do ziołolecznictwa. Od zawsze dziadek był dla niej kimś wyjątkowym, niezwykłym, mądrym, kimś na kim mogła polegać w każdej chwili, komu mogła się zwierzyć ze wszystkich problemów. Teraz gdy spełniła swoje marzenie i może dziadkowi pomagać w aptece, którą ma w przyszłości od niego przejąć, on zaczyna się dziwnie zachowywać, niedomaga, szwankuje mu pamięć, źle się czuje, aż pewnego dnia doznaje udaru mózgu i trafia do szpitala. Na domiar złego w okolicy dokonano dwóch morderstw, zaś dowody znalezione na miejscach zbrodni, jednoznacznie wskazują, że sprawcą jest Julian Tiliański. Kasia nie może w to uwierzyć. Przecież to niemożliwe, żeby jej ukochany dziadek, ten najlepszy człowiek na świecie, jakiego zna, był mordercą.
Nieprzytomny Julian nie może skontaktować się z wnuczką i ostrzec przed grożącym jej i całej rodzinie niebezpieczeństwem. Kasia jeszcze nie wie, że jej dobiegający osiemdziesiątki dziadek, nie jest zwyczajnym aptekarzem. Jest kimś wyjątkowym, obdarzonym niecodziennym darem dziedziczonym przez mężczyzn w ich rodzinie. Potrafią oni czytać w myślach osób, które chcą popełnić coś złego i słyszą te głosy dotąd, aż uda się im udzielić pomocy tym, którym grozi niebezpieczeństwo. Julian niejednemu w życiu pomógł, ale tym samym przyciągał do siebie kłopoty.
Nie mogę uwierzyć, że ta książka jest literackim debiutem autorki. Nigdy dotąd nie spotkałam się z takim połączeniem, kryminału z realizmem magicznym. Główny bohater też jest nietypowy , jako że ma już swoje lata, a posiadany niezwykły dar, wcale nie postrzega jako coś wyjątkowego, uważa raczej, że jest dla niego przekleństwem. Teraz wiek i podupadające zdrowie oraz kłopoty z pamięcią, powodują, że coraz trudniej mu radzić sobie z niecichnącymi głosami w swojej głowie. Chciałby, aby tę schedę przejął po nim ktoś inny, młodszy.
Iwona Bogusz zaimponowała mi sporą wiedzą na temat ziołolecznictwa, którą wspaniale wykorzystała w swojej powieści. W fenomenalny i przemyślany sposób połączyła ze sobą dwa wątki, zarówno ten dotyczący rodzinnej tajemnicy i daru czytania ludziom w myślach, jak i ten realistyczny, gdzie byłam świadkiem toczącego się śledztwa w sprawie seryjnego mordercy. Fabuła była tak skonstruowana, że byłam nawet w stanie uwierzyć, że takie rzeczy mogłyby wydarzyć się naprawdę, chociaż można było też założyć, że wiekowy aptekarz, ma kłopoty natury psychicznej. „Aptekarz” to fascynująca powieść, pełna mistycyzmu i tajemniczości, z bardzo ciekawym wątkiem kryminalnym i rozbudowanym tłem obyczajowym. Tę aurę tajemniczości, inności można znaleźć na każdej stronie tej frapującej powieści. Wciąż pojawiały się nowe wątki z przeszłości, na światło dzienne wychodziły kolejne rodzinne tajemnice. Autorka umiejętnie przeplata wydarzenia współczesne, z tymi które rozgrywały się w dalszej i bliższej przeszłości. Dzięki retrospekcjom udaje się odkryć i zrozumieć motywy zbrodni. Na uwagę zasługują wspaniale wykreowane główne postaci, niesamowitego dziadka i jego inteligentnej wnuczki, która odegrała w powieści znaczącą rolę. Właściwego kolorytu powieści dodają postacie dobre i złe, które wzajemnie się uzupełniają, bo nie wszyscy są dobrzy, ale też nie wszyscy są źli, chociaż chwilami tak to wygląda. Świetnie skonstruowana powieść, w której autorka umiejętnie wodziła mnie za nos i wielokrotnie udało jej się wprowadzić mnie w błąd i uśpić moją czujność. Ta nieustanna gra z czytelnikiem, spowodowała, że zakończenie zupełnie mnie zaskoczyło, bo nie przypuszczałam, że będzie tak złożone i przewrotne.
Iwona Bogusz przedstawia nie tylko historię rodu Tiliańskich i ich rodzinne tajemnice, które sięgającą kilku pokoleń wstecz, ale także historię Wejherowa, gdzie wiernie oddaje realia miasta, jego topografię i klimat. Ukazuje dramaty rodzinne rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami. Przemoc domowa, alkoholizm, wykorzystywanie seksualne dzieci, to tylko niektóre z poruszanych w powieści problemów. To, co zwraca uwagę to nie tylko krzywda ofiar, ale obojętność i milczące przyzwolenie sąsiadów. Przemoc w rodzinie jest skutkiem wielopokoleniowego, społecznego przyzwolenia na stosowanie przemocy wobec najbliższych, w szczególności wobec kobiet i dzieci. Przykre jest, że w wielu środowiskach akceptuje się bicie, zwłaszcza dzieci, bo panuje przekonanie o dominującej roli mężczyzny w rodzinie, „pana i władcy”.
Jestem zachwycona lekturą Aptekarza i w pełni usatysfakcjonowana, czekam na kolejne książki autorki, po które sięgnę w ciemno.
„Dzisiaj sprawca ma więcej praw niż jego ofiara. To nie są prawa człowieka, to prawa sprawców, żeby mogli dalej pastwić się nad swoimi ofiarami.”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwo Novae Res.
PRZYJACIEL, CZY WRÓG ?
„Nie pomożesz innym, dopóki nie pomożesz sobie”.
Kasia od dziecka marzyła, żeby zostać farmaceutką. Tą pasją zaraził ją ukochany dziadek, od którego wiele się nauczyła, między innymi tego, że można leczyć nie tylko syntetycznymi lekami, ale także tym, co dała natura. Zaraził ją pasją do ziołolecznictwa. Od zawsze dziadek był dla niej kimś...
2021-10-21
ZIARNKO DO ZIARNKA
„Mieć nadzieję to nie „radzić sobie” ani „robić, co się da”. Mieć nadzieję to wierzyć, że na horyzoncie czeka lepsze jutro.”
Izzy żyje z piętnem córki mordercy, który z zimną krwią osiemnaście lat temu pozbawił życia jej matkę. Wszyscy na wyspie wiedzą kim jest Izzy i nadal pamiętają o tym, co się wtedy stało. Kobieta przez te wszystkie lata stara się do tego nie wracać, przeszłość zamknęła w pamięci na cztery spusty, aż do tej pory. Teraz jej ojciec opuszcza więzienie i pisze do niej list, w którym twierdzi, że jest niewinny, ale przecież oni wszyscy tak twierdzą. Do tej pory nie zastanawiała się nad tym, czy jej ojciec jest winny, czy też nie. Zna tylko cudze opinie. Jedno wie na pewno, że ta zbrodnia była powodem tego, że jej spokojne życie zostało rozjechane przez dziennikarzy, policjantów i ekipy kryminalne. Teraz jednak zaczyna wątpić w winę ojca i pomimo lęku, postanawia się z nim spotkać i dać mu szansę na wyjaśnienia, ale do tego, co zamierza, nikomu się nie przyznaje. Ani swojemu kuzynowi, z którym przyjaźni się od lat, ani swojemu mężowi, który jest analitykiem policyjnym. Odcina się od Chrisa i Nicka, zachowując wszystko w tajemnicy, bo się boi, że żaden z nich tego nie zrozumie. Nie chce, żeby ją zniechęcili, gdyż chce wyjaśnić sprawę na własną rękę, chce mieć nadzieję. Prowadzi dochodzenie w tajemnicy przed najbliższymi i sądzi, że może uda jej się pozbyć wątpliwości raz na zawsze. Bardzo chciałaby, żeby ojciec okazał się dobrym człowiekiem, żeby nie był winny, bo wtedy odzyskałaby jedno z rodziców. Czy jednak Gabriel mówi prawdę? Niektórzy wierzą we własne kłamstwa. Jak ma stwierdzić, czy cała opowieść ojca nie jest fantazją, fikcją, konfabulacją?
Gillian McAllister stworzyła niesamowity thriller, który od samego początku miesza w głowie czytelnikowi. Akcja „Na twoją niekorzyść” rozgrywa się na wyspie Wight, gdzie żyje mała społeczność, w której wszyscy znają wszystkich. Isabelle mieszka tu od dziecka, ale odkąd skończyła siedemnaście lat, obarczona jest ogromnym brzemieniem. To wtedy została zamordowana jej matka, a o tę zbrodnię oskarżono i osądzono jej ojca. Jednego dnia straciła dwoje najbliższych, ukochanych ludzi. Wymiar sprawiedliwości nie miał żadnych wątpliwości co do winy Gabriela i skazał go na dożywocie. Teraz po prawie osiemnastu latach wychodzi na warunkowe zwolnienie i szuka kontaktu z córką. Bardzo zależy mu na tym, by mu uwierzyła, że jest niewinny.
Kobieta nie wie, jak się ma zachować. Zastanawia się, jak wyglądałoby teraz jej życie gdyby to wszystko się nie wydarzyło. Nie została baletnicą, chociaż bardzo o tym marzyła, a zamiast tego prowadzi restaurację po matce, mimo że wcale tego nie chciała. Ukryła głęboko swoją traumę, a teraz ojciec wraca i twierdzi, że jest niewinny. Przed Izzy naprawdę trudne zadanie. Straciła matkę i ojca w tym samym czasie, gdy była zaledwie nastolatką. Jedno z nich zostało zamordowane, a drugie trafiło do więzienia, oskarżone o tę zbrodnię. W jednym momencie jej życie się rozpadło, zmieniły się wszystkie jej plany. Zmieniła się także i ona.
Izzy zawodzi pamięć. Nie wie, co jest prawdą, a co nie. Przeżycia z dzieciństwa, uwagi słyszane od dziadków, nagłówki gazet, rodzinne zdjęcia tworzą mozaikę wspomnień, które z perspektywy czasu nabierają złowieszczego wyrazu. Relacje Gabriela wprowadzają dodatkowy zamęt w jej głowie. Niektóre zdarzenia bowiem, pamięta zupełnie inaczej, niż przedstawia je ojciec. Rozdarta emocjonalnie Izzy odczuwa wewnętrzną potrzebę poznania prawdy, nie tylko dla swojego ojca, ale także dla siebie samej. Chce wierzyć, że nie jest córką mordercy.
Autorka prowadzi czytelnika różnymi ścieżkami, pokazuje historię z wielu punktów widzenia. Były momenty, gdy wierzyłam w to, że Gabriel jest niewinny, żeby za chwilę wszystko poddać w wątpliwość. Było to dla mnie oczywiste, że są tylko dwa wyjaśnienia tej sprawy. Albo ojciec Izzy został niesłusznie skazany, albo, że jest mordercą. Niezależnie od tego, jaka jest prawda, życie kobiety dawno legło w gruzach i nie ma już szansy na odzyskanie tego, co straciła.
To jest mądra i porywająca lektura. Autorka przedstawiła wiele opcji, wiele wątków. Na koniec wszystkie luźne końce zgrabnie wiąże i łączy w jedną całość. Zakręcona, trzymająca w napięciu, pełna niedopowiedzeń lektura, która sprawiła, że każdej postaci przyglądałam się podejrzliwie.
W rzeczywistości McAllister skupia się na ludziach, a nie na samej zbrodni. Na ich życiu rozbitym na tysiące kawałeczków. Na traumie, małżeństwie, rodzinie, zaufaniu, związkach i tajemnicach. Przedstawia ludzkie uczucia zwątpienia, bólu, rozpaczy, nieufności i to, jak bardzo różnią się wspomnienia od faktycznych wydarzeń. Prawda ujawnia się bardzo powoli. Gabriel nie jest tym samym człowiekiem, którym był, zanim został uwięziony. Teraz jest zgorzkniały i urażony, a utrata żony i córki go złamała. Izabela zaś zmagała się w ostatnich latach z wyzwaniami życia, w cieniu tego co spotkało jej rodzinę. Ich marzenia, plany wszystko zostało zniweczone. To świetna powieść, ze wspaniałą narracją, która pokazuje życie bohaterów, z różnych punktów widzenia, z mnóstwem zwrotów akcji i suspensu. Wspaniała lektura, którą gorąco polecam.
„Tłum dokonuje samosądu, nie mając cienia dowodu-wystarczy domysł, czyjeś widzimisię albo zwykła plotka. Nawet jeśli sąd oddali zarzuty na podstawie badań DNA, jeśli obrona przedstawi żelazne alibi albo policja złapie prawdziwego sprawcę, to raz oskarżony człowiek nigdy nie odzyska dobrego imienia.[…] Po tak ciężkich zarzutach świat zmienia się na zawsze.”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka
ZIARNKO DO ZIARNKA
„Mieć nadzieję to nie „radzić sobie” ani „robić, co się da”. Mieć nadzieję to wierzyć, że na horyzoncie czeka lepsze jutro.”
Izzy żyje z piętnem córki mordercy, który z zimną krwią osiemnaście lat temu pozbawił życia jej matkę. Wszyscy na wyspie wiedzą kim jest Izzy i nadal pamiętają o tym, co się wtedy stało. Kobieta przez te wszystkie lata stara się...
2021-10-17
ŚNIEGI
„ […]nie byłam jak współczesne kobiety, żyłam przecież w lesie, w górach i nie znałam się ani na kosmetykach, ani na ubraniach, mój świat był związany z przyrodą.”
Jeszcze nie wygasły moje emocje po lekturze Dziewczyny z gór – Tropy, a już są kolejne, po przeczytaniu „Śniegów”, nie mniej ważne i nie mniej gwałtowne. W tej części jest ich tyle, że trudno było mi ubrać je w słowa. Potrzebowałam kilku dni, żeby się z nimi uporać i móc o nich napisać.
Kontynuacja losów Nadii jakże inna niż poprzednio, a zarazem tak podobna.
Uprowadzenie dziecka jest ogromną tragedią dla rodziny, zwłaszcza dla matki. Jej cierpienia są niewyobrażalne. Długoletnie poszukiwania bez rezultatu. Wielokrotne wizyty w komisariacie policji, w prosektorium w celu rozpoznania zwłok. Ciągła nadzieja, a potem znów pustka i brak nadziei. Koszmar przeżywany latami. I o to pewnego dnia ten koszmar się kończy, dziecko się odnajduje i wraca do domu, ale to już nie dziecko, to dorosła kobieta, którą nie jest ta dziewczynką, która pamięta matka. Tak bardzo by chciała by nią była, ale to niemożliwe. Już nikt im nie zwróci straconych lat.
I druga strona medalu. Dziecko wyrwane ze swojego środowiska, które stopniowo dowiaduje się , że jego ojcem jest zupełnie ktoś inny, niż do tej pory myślało., że ukochana mam je okłamywała przez jedenaście lat. Uczy się życia w nowym środowisku, z człowiekiem, który jest jej ojcem. Człowiekiem, który nie potrafi się do nikogo zbliżyć i nikogo kochać, tak bardzo został skrzywdzony w dzieciństwie. Rodzą się pytania. Dlaczego dziewczynka, nie opuściła ojca i nie wróciła do domu ? Nie skontaktowała się ze swoją rodziną? Nie poprosiła nikogo o pomoc, ani nie ujawniła swojej prawdziwej tożsamości ? Miała taka możliwość i nie skorzystała z niej.
W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania sięgnijcie po najnowszą powieść Małgorzaty Wardy.
Wypadek w górach daje Nadii szansę na powrót do domu, szansę, której nie chciała. Podobnie jak nikomu nie chciała zdradzać kim jest i kim jest jej ojciec. Teraz po długich latach rozłąki z matką i ojczymem wraca wreszcie do domu, który nie jest już jej domem. Nie potrafi w nim żyć i wciąż tęskni za tym co zostawiła. Jej dom jest w Bieszczadach. Dawno temu oddała temu miejscu serce, związała z nim swoje marzenia i przyszłość. Wszyscy się nad nią litują, a ona nie potrzebuje litości. Nikt nie wie, co tak naprawdę przeżyła w ciągu tych czternastu lat. Wyparła z pamięci, że wcześniej miała inną rodzinę. Nie potrafi nawiązać kontaktu z matką, zaczynają do głosu dochodzić wzajemne pretensje. Nadia oskarża matkę o kłamstwa, które doprowadziły do jej porwania, natomiast Olga nie potrafi zaakceptować uczuć córki do ojca i faktu, że wciąż o niego się martwi. Policja za wszelką cenę chce odnaleźć Jakuba, tym bardziej, że sprawa stała się bardzo medialna. Atmosfera pretensji i żalów pomiędzy dwoma zdawałoby się najbliższymi osobami wciąż narasta. Okazuje się, że nic nie było takie na jakie wyglądało, a sprawa sprzed lat ma drugie dno. Nadia została skrzywdzona podwójnie, zarówno przez swoją matkę, która ukryła przed wszystkimi prawdziwą tożsamość jej ojca, a także przez niego samego, bo w akcie zemsty i desperacji postanowił, że ją uprowadzi. Młoda kobieta jest rozdarta między lojalnością wobec matki, poczuciem winy, a skomplikowanymi, lecz także silnymi uczuciami do ojca. Kocha góry, przyrodę i tęskni za życiem jakie wiodła przed swoim powrotem. Wie, że nie powinna, ale martwi się o Jakuba.
W tym samym czasie Jakub toczy dramatyczną walkę na śmierć i życie z żywiołem i z własnymi słabościami. Nadia, postanawia uczestniczyć w poszukiwaniach ojca i wraz z policją rusza w Bieszczady. Nikt inny przecież tak dobrze go nie zna jak ona, nie wie co myśli i nie jest w stanie przewidzieć jego postępowania. Zaczyna się wyścig z czasem o życie, o wolność.
Autorka kolejny raz udowadnia, że nie stroni od trudnych tematów. „Dziewczyna z gór” to nietypowa powieść, skonstruowana jak najlepszy thriller, chociaż nim nie jest. Okazuje się, że poznawanie motywacji działań bohaterów, odkrywanie sekretów z przeszłości i zagłębianie się w psychikę postaci, jest nie mniej fascynujące, niż rozwiązywanie kryminalnych zagadek. Pozornie zwykła historia, z potężnym ładunkiem emocjonalnym, po przeczytaniu której ma się długo ściśnięte gardło.
„Dziewczyna z gór” to niesamowicie ciekawa seria w dorobku autorki, składająca się jak na razie z dwóch tomów. Trzeci, jak informuje wydawca, jest w przygotowaniu. Małgorzata Warda, jak nikt potrafi grać na emocjach czytelnika, tworzyć mroczny klimat, który wciąga bez reszty. Tworzyć niesamowite historie, w których dużym atutem, są niejednoznaczni bohaterowie. W „Śniegach” każdy ma swoje sekrety i tajemnice. Swoje lęki i traumy z przeszłości. Nawet Łuka, policjant z ukraińskimi korzeniami, w którym Bieszczady budzą uzasadnioną obawę. Dzięki naprzemiennej narracji czytelnik odkrywa różne punkty widzenia poszczególnych bohaterów. Wtedy i teraz. Skomplikowany obraz ludzkich relacji, emocji i motywacji.
Co mnie jeszcze urzekło w tej części? Takiego obrazu zimowych gór, bieszczadzkich krajobrazów, obcowania z dziką zwierzyną, namalowaną słowami chyba dawno nie znalazłam w żadnej książce. Ogromne wrażenie wywarła na mnie też samotna wędrówka Jakuba i jego nierówna walka z żywiołem, oraz determinacja Nadii w poszukiwaniach ojca.
Jestem ogromną fanką książek Małgorzaty Wardy, które niezmiennie będę polecać.
„Życie w górach nauczyło mnie, żebym nie odsłaniała przed ludźmi emocji…]informacja to władza”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka
ŚNIEGI
„ […]nie byłam jak współczesne kobiety, żyłam przecież w lesie, w górach i nie znałam się ani na kosmetykach, ani na ubraniach, mój świat był związany z przyrodą.”
Jeszcze nie wygasły moje emocje po lekturze Dziewczyny z gór – Tropy, a już są kolejne, po przeczytaniu „Śniegów”, nie mniej ważne i nie mniej gwałtowne. W tej części jest ich tyle, że trudno było mi...
2021-10-14
TROPY
Książki z dziewczynami w tytule, zazwyczaj źle mi się kojarzą, ale nie ma o tym mowy w przypadku twórczości Małgorzaty Wardy. Autorka pisze świetne książki poruszające problematykę społeczną, jej powieści są tajemnicze i nieoczywiste, co sprawia, że mnie do nich ciągnie. "Dziewczyna z gór" to jedna z tych historii, po przeczytaniu, których nie wiem, co mam napisać. Wzbudziła we mnie tyle emocji, że nie potrafię ubrać w słowa tego, co czułam podczas lektury. Przede wszystkim nie chciałabym napisać za dużo, aby zbyt wiele nie zdradzić. Treść tej książki powinna być owiana tajemnicą, bo czytelnik sam powinien odkrywać stopniowo zagadki głównej bohaterki. Zwłaszcza że połączone one są ze skomplikowanymi życiorysami pozostałych postaci.
" Dziewczyna z gór" to mroczna historia opowiedziana z perspektywy Nadii Okołtowicz. Ma dwadzieścia pięć lat, kiedy w towarzystwie mężczyzny odkrywa zwłoki ludzkie rozszarpane przez wilki. Niebezpieczeństwo, zimowa aura i odludzie a tych dwoje podążających jedną drogą z jakiegoś powodu nagle się rozstaje. A czytelnik dowiaduje się, że Nadia jest dawno porwaną dziewczynką, której nigdy nie odnaleziono. Jej niespodziewane pojawienie się rodzi kolejne pytania, a na jaw zaczynają wychodzić tajemnice. Okazuje się, że nic nie było takie, na jakie wyglądało, a sprawa sprzed lat ma drugie dno, które zmieniło życie wielu osób.
Przejmująca historia nie tylko porwanej dziewczynki, której zostało odebrane swoiste prawo wyboru, ale opowieść o mężczyźnie, który po traumatycznym dzieciństwie postanawia zrobić w życiu coś ważnego i podejmuje dramatyczną decyzję.
Wiemy, kto, ale nie wiemy dlaczego? Warda tak skonstruowała swoją opowieść, że byłam przekonana o tym, że rozumiem bohaterów, jednak motywy ich postępowania są swoistą zagadką. Jak we wszystkich powieściach autorka posługuje się retrospekcjami, dzięki którym można poznać złożoność historii Nadii oraz ludzi z jej otoczenia.
Świetna książka dotykająca mnóstwa ważnych tematów, a mimo to nie sprawia wrażenia, że ich jest zbyt wiele. Trudno określić, który problem w książce jest najważniejszy. Mamy tu wątek zaginięć, poruszona zostaje też kwestia rodzin zastępczych, których dobór budzi niepokój. Często słyszymy o przemocy i nieprawidłowościach dziejących się w takich rodzinach. Ale głównie książka dotyczy problemu manipulacji. Autorka powoli przedstawia powody, dla których Nadia po uprowadzeniu w pewnym momencie nie skorzystała z możliwości ucieczki.
Małgorzata Warda napisała wyjątkową książkę o umiejętności wybaczania i powodów, dla których należy to robić. Udało się jej wiarygodnie przedstawić psychologiczne wątki i skonstruować historię w taki sposób, że miałam wrażenie, jakbym czytała pamiętnik Nadii. Opisana niesamowicie plastycznie przyroda, która stała się malowniczym tłem całej powieści, jest dopełnieniem całości.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
TROPY
Książki z dziewczynami w tytule, zazwyczaj źle mi się kojarzą, ale nie ma o tym mowy w przypadku twórczości Małgorzaty Wardy. Autorka pisze świetne książki poruszające problematykę społeczną, jej powieści są tajemnicze i nieoczywiste, co sprawia, że mnie do nich ciągnie. "Dziewczyna z gór" to jedna z tych historii, po przeczytaniu, których nie wiem, co mam napisać....
2021-10-07
WILCZY ZEW
„Tym, którzy słuchają instynktu i nie boją się iść własnymi ścieżkami.”
Przedstawiam Wam książkę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie swoją okładką. Nie ukrywam, że okładki to główny element, na który zwracam uwagę przy wyborze książek, dopiero potem czytam opis i szukam nazwiska autora. Wiem, że to złudne i można czasem natrafić na kompletny niewypał ubrany w piękną szatę graficzną, albo odwrotnie w skromnej okładce odnaleźć perełkę, ale ładna okładka działa na mnie tak jak ładna sukienka. Nic na to nie poradzę. Tym razem okładka nie zawiodła i treść książki jest równie intrygująca i ciekawa, jak jej oprawa.
Co takiego musi wydarzyć się w życiu kobiety, żeby zechciała porzucić swoje ustabilizowane życie ? Co może być tego powodem ? Może to szef, który wykorzystuje jej sukcesy w pracy i przypisuje je potem sobie, a może to partner, dla którego liczą się tylko jego potrzeby i lekceważy ją na każdym kroku? Czasem trzeba impulsu, aby dokonać zmiany swego życia. Anna bohaterka powieści Aleksandry Mantorskiej pewnego dnia rzuca wszystko i rusza w świat przed siebie, by szukać szczęścia.
Początek „Skowytu wilka” jest powolny i w miarę spokojny. Można dać się zmylić tej historii wziętej rodem z obyczajówek. To wszystko po to, żeby lepiej zrozumieć motywację Anny i właściwie spojrzeć na jej nagłą decyzję o zmianie pracy i miejsca zamieszkania.
Codzienne życie Anny Prus, ją przytłacza, dziewczyna kompletnie nie może poradzić sobie z sytuacją w pracy i w domu. Jest zmęczona, rozgoryczona, bo nie tak wyobrażała sobie swoją przyszłość, gdy studiowała. Czara goryczy przelewa się w momencie, gdy oprócz wybuchów irytacji i pogardliwej postawy partnera pojawiają się także rękoczyny, więc nieoczekiwana propozycja pracy w renomowanej firmie, jest dla niej niczym dar losu. To niezwykła szansa na spełnienie jej marzeń.
Nowe miejsce, nowa firma, praca, nowe mieszkanie. Inne środowisko z daleka od głośnej i zatłoczonej stolicy. Wszystko Annie jawi się w jasnych barwach. Niepokoją ją jedynie dziwne zachowania mieszkańców Grabkowic i załogi zakładu, w którym rozpoczęła pracę. Dodatkowo nocą przed swoim domem słyszy nietypowe głosy. Na szczęście może liczyć na wsparcie młodego chłopaka Michała, pracownika działu technicznego.
Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak z firmą Smolny, pojawia się, gdy Anna analizuje wykresy dotyczące utylizacji odpadów zakładu. Dziewczyna zaczyna zadawać coraz więcej pytań, ma coraz więcej wątpliwości, a reakcja jej szefa jest niewspółmierna do problemu, który ją nurtuje. To budzi niepokój i jeszcze większe zainteresowanie dziewczyny. Dodatkowym problemem są ukraińscy pracownicy, zwłaszcza młode kobiety, które nie przychodzą do pracy zaledwie po jej rozpoczęciu. To także absorbuje uwagę Anny. Pozornie stłamszona i zastraszona dziewczyna świetnie radzi sobie w tej sytuacji i potrafi zadbać o siebie, co wzbudziło mój podziw.
Dałam się autorce wciągnąć w historię, chociaż akcja rozkręca się niezwykle powoli, ale rekompensuje to jej mroczna aura. Dom na odludziu, pojawiające się wilki, niezwykłe odgłosy domu i niezbyt przyjaźni tubylcy, budują odpowiednią atmosferę powieści. Na uwagę zasługują spójna, świetnie skonstruowana fabuła, umiejętność budowania klimatu, bardzo dobrze oddane realia małej miejscowości. Umiejętnie wykreowani bohaterowie, świetne opisy przyrody. Zwłaszcza pojawiające się wilki, których obecność w fabule jest uzasadniona, chociaż opisy ich nocnych wizyt na posesji Anny, przyprawiały mnie o ciarki na plecach, podobnie jak bohaterkę.
„Skowyt wilka” jest to bardzo dobra powieść, warta uwagi, napisana w świetnym stylu, z przemyślaną fabułą. Niebanalny kryminał na pograniczu thrillera psychologicznego połączonego z powieścią obyczajową. Gdyby nie notka wydawnicza, nigdy bym nie uwierzyła, że to debiutancki thriller autorki. Dużym zaskoczeniem dla mnie jest też zakończenie powieści, mimo że wątki zostały wyjaśnione, to jednak pozostał pewien niedosyt. Tak się nie robi droga autorko, ale jestem zaintrygowana i sięgnę po każdą powieść, którą Pani napisze.
„W głowie śmiech zamienił się w skowyt. Skowyt wilka słyszany w nocy.”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiece.
WILCZY ZEW
„Tym, którzy słuchają instynktu i nie boją się iść własnymi ścieżkami.”
Przedstawiam Wam książkę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie swoją okładką. Nie ukrywam, że okładki to główny element, na który zwracam uwagę przy wyborze książek, dopiero potem czytam opis i szukam nazwiska autora. Wiem, że to złudne i można czasem natrafić na kompletny niewypał ubrany...
SIŁA JEST KOBIETĄ. KOBIETA JEST SIŁĄ.
„Życie nie znosi próżni i prędzej czy później wypełnia luki po różnego rodzaju startach”.
Sugerując się okładką, myślałam o tej książce, że jest to lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze lektura. Wkrótce miałam się przekonać, jak bardzo pomyliłam się w swojej ocenie. Ta wakacyjna okładka jest jedynie swego rodzaju metaforą tego, co można znaleźć w środku. Anna Karpińska opowiedziała niecodzienną historię o ogromnym ładunku emocjonalnym, która mogłaby wydarzyć się naprawdę. Niesamowitą i wstrząsającą historię dwóch kobiet. Z jednej strony potrzeba posiadania dziecka za wszelką cenę, a z drugiej próba ratowania od kalectwa córki, wszystkimi możliwymi sposobami. Aleksandra ma wszystko, o czym marzy każda kobieta, ustabilizowane życie, piękny dom, przystojnego i zaradnego męża. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko dziecka, którego jednak nie może sama urodzić. Maria nie mając innego sposobu na zdobycie ogromnych pieniędzy na operację Kalinki, którą wypadek przykuł do wózka inwalidzkiego godzi się zostać surogatką dla zamożnej pary. Dwie zdeterminowane kobiety, które wszystko stawiają na jedną szalę.
Maria, decydując się na bycie surogatką, nie zdaje sobie do końca sprawy, na co się porywa. Nie przewidziała, bowiem dylematów moralnych, które w końcu ją dopadną i nie dadzą spokoju. Nie przewidziała również reakcji otoczenia, które jest zszokowane jej decyzją. Ma coraz więcej wątpliwości, czy dobrze postąpiła. W tej historii pomiędzy dwoma kobietami, która jedna chce mieć dziecko za wszelką cenę, a druga zrobi wszystko by uratować jedynaczkę od kalectwa, są jeszcze ich mężowie, którzy nie podzielają entuzjazmu kobiet. Żadna z nich nie może liczyć na mężowskie wsparcie. Decyzje podjęły praktycznie same, stawiając ich przed faktem dokonanym. Zaślepione wizją spełnienia swoich marzeń, nie dostrzegają, że ich partnerzy mają na ten temat odmienne zdanie. Dodatkowo ciąża Marii nie przebiega książkowo. Problemy się piętrzą, poziom emocji wzrasta. W tle pojawia się tajemnica z przeszłości. Kiedy emocje sięgają zenitu… ciąg dalszy nastąpi, którego będę go oczekiwać z wielką niecierpliwością.
W tej książce znalazłam taką paletę uczuć, z jaką dawno się nie spotkałam się w żadnej książce. Przekonałam się jak dobrą pisarką, jest Anna Karpińska, zafundowała mi ucztę literacką na najwyższym poziomie. Historia, którą opisała, pulsuje emocjami i ma w sobie coś takiego, że nie sposób się od niej oderwać, czyta się ją z zapartym tchem niczym najlepszy kryminał. Obie bohaterki skradły moje serce i nie wiem, która z nich wywołała we mnie większe współczucie. Nie wiem, co zrobiłabym na ich miejscu, bo tak łatwo jest osądzać czyjeś postępowanie, ale o wiele trudniej odpowiedzieć na pytanie. Jak postąpiłoby się samemu? Każda z nich miała dobre zamiary i łatwo usprawiedliwić ich postępowanie. Jedna chce być mamą, a druga ratować swoje dziecko.
Anna Karpińska oprócz przedstawienia historii, która chwyta za serce i naprawdę mogłaby się wydarzyć, zmusza do refleksji. Porusza kontrowersyjny temat matek zastępczych, który w naszym kraju nie ma uregulowań prawnych. Prawo nie zakazuje surogacji, ale jasno określa, która kobieta jest pełnoprawną matką dziecka. Dochodzi do tego jeszcze brak akceptacji społecznej dla postępowania kobiety, która decyduje się urodzić dziecko, żeby oddać je potem innej. Decyzja bohaterek obnaża wszystkie problemy, z którymi borykały się do tej pory ich małżeństwa, a one nie chciały ich dostrzegać. Będzie powodem do konfliktów, ale i wielu rozmów, które wyjaśnią w końcu, na czym i komu zależy najbardziej. Realizowanie swoich pragnień i marzeń za wszelką cenę, ma pewne granice, bo w końcu życie wystawi rachunek.
Bardzo dobry pomysł autorki, aby naprzemiennie prowadzić narrację z perspektywy obu kobiet, co pozwoliło oddać ich rozterki i emocje, a czytelnikowi na lepsze zrozumienie ich postępowania. Piękna i wzruszająca powieść o sile kobiet i cenie, jaką musiały zapłacić za realizację własnych marzeń.
„Niestety, niektórych kroków z przeszłości nie da się cofnąć, a one w pewnym momencie zaczynają determinować życie”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka
SIŁA JEST KOBIETĄ. KOBIETA JEST SIŁĄ.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Życie nie znosi próżni i prędzej czy później wypełnia luki po różnego rodzaju startach”.
Sugerując się okładką, myślałam o tej książce, że jest to lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze lektura. Wkrótce miałam się przekonać, jak bardzo pomyliłam się w swojej ocenie. Ta wakacyjna okładka jest jedynie swego rodzaju metaforą tego, co można...