Mauzoleum Thomas Arnold 7,5

ocenił(a) na 53 tyg. temu "Morderca poczuł ostry ból przeszywający nogę. Runął na ziemię, ale wciąż miał siłę, aby walczyć. Dostrzegł swoją broń. Zaczął czołgać się w jej stronę, pozostawiając na liściach krwawy ślad. Gdy był metr od strzelby, nadbiegł policjant i odkopnął ją".
Stare, wiekowe posiadłości skrywające mroczne tajemnice niezmiennie przyciągają naszą czytelniczą uwagę. Stanowią jakby zapowiedź, preludium do obiecującej uczty literackiej. Złowieszcza okładka książki sprawia pozory, że tym razem trafiliśmy w dziesiątkę. Będzie groźnie, krwawo, tajemniczo i niebezpiecznie. No i w pewnym sensie trochę tak w przypadku "Mauzoleum" jest. Z pewnością nie raz podskoczymy z wrażenia na fotelu, wystraszymy się wielkich, włochatych pająków i przerażających, żądnych ludzkiego mięsa, wytresowanych do okrutnego zabijania psów. No i pojawia się w pewnym momencie nawet wątek nazistowskich zbrodniarzy, którzy kontynuują swoje krwawe eksperymenty w niewielkim miasteczku, które jest milczącym świadkiem tych wszystkich ekscesów. Niestety dobre wrażenie jakie sprawia okładka, na tej okładce się kończy.
Bohaterowie Nicole i Zack, para, która zna się od roku i mieszka razem od miesiąca są do bólu nudni. Ich mało lotne dialogi wywołują uśmiech zażenowania, a czasami odnoszę wrażenie, że stanowią oni tylko tło dla o wiele ciekawiej ukazanych w tej książce psów. Może to właśnie one są tutaj najważniejsze, kto wie?
Chaos, który tutaj panuje jest wszechwładny i towarzyszy nam do końca. Da się niestety odczuć, że ktoś miał dobry pomysł na fabułę, ale wykonanie nie do końca wyszło. A szkoda.
Jeżeli chodzi o plusy to zaliczyć można do nich dość zaskakakujące zakończenie, którego nie zamierzam zdradzać. Przebrnęłam przez te infantylne dialogi właśnie po to, aby je odkryć, a raczej upewnić się w tym , co było wiadome w sumie od początku.
Kolejnym silnym punktem jest z pewnością ukazana w nim posiadłość i tajemnica, którą skrywa. Wspaniały, wiekowy dom, z ukrytymi przejściami, mrocznymi pokojami, w których słychać niepokojące ujadanie zgłodniałych psów czających się na zewnątrz, biblioteka skrywająca intrygujące zbiory literackie, wśród których zostały ukryte pamiętniki prowadzone przez całe pokolenia rodu McCainów oraz pokryta kurzem ogromna piwnica z, a jakże, średniowiecznymi narzędziami tortur, stanowią dobre tło dla akcji tej opowieści. I to jest może właśnie powód dla którego warto przebrnąć przez tą nierówną, chaotyczną książkę.
Pomysł był bardzo dobry, ale niestety język literacki, który został użyty, prowadzenie postaci oraz szczególnie dialogi powodują niezły ból głowy.
Autor bardzo starał się, aby książka zawierała elementy zaskoczenia, nie nużyła, jednak sama zagadka i poprowadzenie wątku znajomości Zacka i Nicole nasycone jest czerwonymi flagami.
Mnogość wątków, retrospekcje z przeszłości, zagadki, tajemnice, które skrywał ród Meyerów spozierają na nas z każdego kąta okazałego domostwa. Ale dom zdaje się puszczać do nas oko, że to wszystko jest tylko po to, aby przykuć naszą uwagę i tak naprawdę absurdalność wielu scen, nie mających wspólnego nic z rzeczywistością wskazuje, że to tylko ot kolejna nic nie znacząca opowiastka o grzechach kilku rodów i mieszkańców kolejnego małego miasteczka, o których szybko zapomnimy.