-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
"Tu przecież wszyscy się znamy. I nie dzieje się nic złego".
Värmland - malownicze szwedzkie miasteczko; miejsce, w którym teoretycznie nie ma prawa zdarzyć się nic złego... Szesnastoletnia Hedda wychodzi na imprezę sylwestrową i znika bez śladu. Niedługo potem zostaje odnalezione ciało nagiej dziewczyny. Czy to Hedda?
Dziennikarka Magdalena Hansson wraca ze Sztokholmu na stare śmieci, do Hagfors. Pragnie odetchnąć po burzliwym rozwodzie, zwolnić tempo i zapewnić spokój sześcioletniemu synkowi. Ani ona, ani miejscowa policja nie spodziewają się, że zaspy śniegu już wkrótce odkryją przed nimi mroczne tajemnice. Magdalena angażuje się emocjonalnie w sprawę zaginięcia Heddy i zaczyna prowadzić pełne niebezpieczeństw śledztwo na własną rękę. Śledztwo, które doprowadzi ją do niejednego szokującego odkrycia.
"Dziewczyna ze śniegiem we włosach" to debiut szwedzkiej dziennikarki Ninni Schulman (jeden z wątków oparty został na rzeczywistym procesie, w którym brała udział jako reporter). I to debiut naprawdę udany. Krok po kroku zagłębiamy się w z pozoru idylliczną społeczność. Poznajemy bohaterów (całkiem sporą - miejscami przytłaczającą - ich ilość), z których niemal każdy ukrywa prawdziwą twarz w skrzętnie utkanej i wygładzonej masce. Problem tożsamości seksualnej, starości, życia ponad stan, gry małżeńskich pozorów, handlowania żywym towarem - to wszystko dzieje się wszędzie, zarówno w wielkich stolicach, jak i na tak zwanych zadupiach, gdzie dodatkowym utrudnieniem jest wścibski wzrok sąsiadów.
Oprócz Magdaleny, w książce pojawia się jeszcze dwójka czołowych postaci - policjanci Christer Berglund oraz Petra Wilander, którzy mają niemałe znaczenie dla fabuły. Szczerze mówiąc, są momenty, kiedy to właśnie ich poczynania interesują i fascynują najbardziej i to oni stanowią najmocniejszy atut powieści. Sama historia, choć nie należy do najbardziej oryginalnych, jest całkiem nieźle skonstruowana i przemyślana. Suspens, ciekawe portrety psychologiczne i lodowaty klimat to coś, co tygryski lubią najbardziej.
Moje pierwsze spotkanie ze szwedzkim kryminałem (czy to już odrębny gatunek literacki?) zaliczam do udanych. Jako świeżak w temacie nie do końca potrafię ocenić, czy rzeczywiście "taką powieść chciałaby napisać Camilla Läckberg". Pewnie nie. Niemniej jednak, polecam, bo czyta się bardzo przyjemnie i chce się do tej książki wracać. Z pewnością sięgnę po kolejną część przygód Magdaleny Hansson.
"Tu przecież wszyscy się znamy. I nie dzieje się nic złego".
Värmland - malownicze szwedzkie miasteczko; miejsce, w którym teoretycznie nie ma prawa zdarzyć się nic złego... Szesnastoletnia Hedda wychodzi na imprezę sylwestrową i znika bez śladu. Niedługo potem zostaje odnalezione ciało nagiej dziewczyny. Czy to Hedda?
Dziennikarka Magdalena Hansson wraca ze Sztokholmu na...
Chciałabym z czystym sercem powiedzieć, że "Lśnienie" wgniotło mnie w fotel... Byłoby to całkiem prawdopodobne, ba, wręcz niemal pewne, gdyby nie obejrzana wcześniej ekranizacja Stanleya Kubricka. Oczywiście, że czyta się świetnie. Oczywiście, że wspaniale zarysowane postaci, genialnie budowana fabuła, cudowny klimat. Oczywiście, bo King to King. Ale ogromnie brakowało mi tego uczucia niepewności, tego specyficznego napięcia, kiedy nie wiadomo, co za chwilę się stanie. Mój błąd, nigdy więcej. Najpierw książka, potem film, i kropka.
Chciałabym z czystym sercem powiedzieć, że "Lśnienie" wgniotło mnie w fotel... Byłoby to całkiem prawdopodobne, ba, wręcz niemal pewne, gdyby nie obejrzana wcześniej ekranizacja Stanleya Kubricka. Oczywiście, że czyta się świetnie. Oczywiście, że wspaniale zarysowane postaci, genialnie budowana fabuła, cudowny klimat. Oczywiście, bo King to King. Ale ogromnie brakowało mi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jeden z mistrzów horroru i najpłodniejszych współczesnych pisarzy (na koncie ponad 100 książek!) po raz kolejny zapewnia nam solidną dawkę wrażeń. 70-letnia wizjonerka i talia tajemniczych kart DeVane znów w akcji. Sissy Sawyer, bohaterka "Złej przepowiedni" i "Czerwonej maski", tym razem musi zmierzyć się z faktem, iż chęć krwawej zemsty towarzyszy nie tylko żywym.
Pewnego dnia w drzwiach domu Sissy niespodziewanie pojawia się przyrodni siostrzeniec Billy oraz jego partnerka T-Yon. Dziewczynę nawiedzają przerażające, surrealistyczne sny. Okazuje się, że mają one związek z jej bratem Everettem, który wyremontował Czerwony Hotel celem nadania mu "nowego ducha"… Tymczasem zaczynają znikać ludzie – zostają po nich tylko krwawe ślady. Sceptyczny i twardo stąpający po Ziemi detektyw Garrity wraz z ekscentryczną Sissy próbują rozwikłać zagadki, jakie kryje w sobie Hotel. O co tu tak naprawdę chodzi?
Fabuła nie zaskoczy fanów grozy niczym nowym. Koszmary, duchy i dużo krwi - klasyka, jednak podana w interesujący i wciągający sposób. Doświadczony autor doskonale wie, jakich trików użyć, by zmusić czytelnika do przewracania kartek, dzięki czemu powieść "połyka się" w kilka godzin. Nie ma tu zbędnego lania wody i zawracania głowy niepotrzebnymi wątkami. Zastrzeżenia mam jedynie do zakończenia, które jest rozczarowujące i pozostawia niedosyt. Rozwiązanie zagadki nie zrobiło na mnie wrażenia, tym bardziej, że domyśliłam się go wcześniej. To chyba największy minus.
Tym, co stanowi najjaśniejszy punkt powieści jest główna bohaterka, zwariowana hippiska Sissy (w poprzednich częściach serii była zdecydowanie mniej intrygująca). W swoim najnowszym dziele Masterton pozwolił jej rozwinąć skrzydła. To kobieta z krwi i kości, miejscami zabawna, miejscami trochę przerażająca, ale zawsze wyrazista, czego niestety nie można powiedzieć o postaciach drugoplanowych, z których część po prostu rozmywa się i gdzieś znika (z drugiej strony, może to i dobrze, że tylko Sissy lśni, dodatkowo biorąc pod uwagę niezbyt wielką objętość książki).
"Czerwony hotel" należy do tego rodzaju powieści, które - pomijając co niektóre brutalniejsze oraz kontrowersyjne sceny (np. stosunek kazirodczy) - czyta się z przyjemnością. Dodatkowo cieszy oko ładna, klimatyczna okładka. Podsumowując: kawał dobrej literatury, idealny wybór na długą noc w pustym mieszkaniu… Albo jeszcze lepiej, w hotelu. Bójcie się.
Jeden z mistrzów horroru i najpłodniejszych współczesnych pisarzy (na koncie ponad 100 książek!) po raz kolejny zapewnia nam solidną dawkę wrażeń. 70-letnia wizjonerka i talia tajemniczych kart DeVane znów w akcji. Sissy Sawyer, bohaterka "Złej przepowiedni" i "Czerwonej maski", tym razem musi zmierzyć się z faktem, iż chęć krwawej zemsty towarzyszy nie tylko żywym....
więcej mniej Pokaż mimo to
King jest jednym z niewielu współczesnych autorów, którzy doskonale wiedzą, jak stworzyć klimat - coś bezcennego, choć tak naprawdę nieuchwytnego. Trzymasz kolejną jego książkę w dłoni i po prostu wiesz, że czeka cię cudowne oderwanie od codzienności, podróż w inny świat, spotkanie z bohaterami takimi jak my: niedoskonałymi i właśnie przez to tak realistycznymi.
"Joyland" zdecydowanie nie należy do najlepszych powieści Mistrza, jakie czytałam. Ot, króciutka (chwilami miałam wrażenie, jakby autora ograniczał jakiś limit słów) historia o problemach i zwątpieniach 21-letniego chłopca z naciąganym (czy w ogóle potrzebnym?) wątkiem zagubionego ducha oraz zbyt łzawym i przewidywalnym zakończeniem. Całość czyta się przyjemnie, z zaciekawieniem; tu i tam pojawiają się wypieki na twarzy. Czyli generalnie nic nadzwyczajnego. Tak, gdyby nie wspomniany wcześniej klimat. Nie potrafię tego opisać, ale fani Kinga z pewnością wiedzą, o co chodzi.
Miłe spotkanie ze starym dobrym Kuglarzem, ale koniec żartów - już niebawem "Doktor Sen". Osobiście mam nieodparte wrażenie (i ogromną nadzieję), że tym razem porwie mnie i przestraszy tak, jak to potrafi najlepiej.
King jest jednym z niewielu współczesnych autorów, którzy doskonale wiedzą, jak stworzyć klimat - coś bezcennego, choć tak naprawdę nieuchwytnego. Trzymasz kolejną jego książkę w dłoni i po prostu wiesz, że czeka cię cudowne oderwanie od codzienności, podróż w inny świat, spotkanie z bohaterami takimi jak my: niedoskonałymi i właśnie przez to tak realistycznymi.
"Joyland"...
Książki Kinga czytają się same - powtarzam to za każdym razem, kiedy przewracam ostatnią stronę jego kolejnego dzieła. I niezależnie od tego, ile jeszcze takich razów będzie - oby jak najwięcej - wiem, że nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać. Co z tego, że akurat w tym przypadku główny bohater jest jakby trochę nijaki (podczas lektury nie zapałałam do niego żadnym głębszym uczuciem). Co z tego, że momentami historia stanowczo za bardzo się wlecze. Co z tego, że mamy kilka odgrzewanych kotletów. To wszystko psuje wrażenie, jasne, ale ani razu nie przyjdzie ci do głowy szalona myśl, żeby cisnąć książkę w cholerę. King doskonale wie, w jakich miejscach zarzucać przynęty; wie, gdzie podrażnić czytelnika, a gdzie go pogłaskać. Dlatego nie ma takiej opcji. Jest za to niesamowita ciekawość, magiczny wręcz przymus, by brnąć dalej. Ty przewracasz strony, ale książka czyta się sama. Właśnie powtórzyłam to kolejny raz.
Książki Kinga czytają się same - powtarzam to za każdym razem, kiedy przewracam ostatnią stronę jego kolejnego dzieła. I niezależnie od tego, ile jeszcze takich razów będzie - oby jak najwięcej - wiem, że nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać. Co z tego, że akurat w tym przypadku główny bohater jest jakby trochę nijaki (podczas lektury nie zapałałam do niego żadnym...
więcej Pokaż mimo to