Smoki chaosu Tracy Hickman 5,5
ocenił(a) na 23 lata temu Antologia bardzo krótkich opowiadań rozgrywających się po trzeciej sadze świata DragonLance, Smokach letniego płomienia, pisana przez różnych autorów. Składająca się z 15 historii, niestety, nie wnosi niczego do przedstawionego ogromnego świata Krynnu, a jej jakość jest tragiczna. Tak, to prawdopodobnie najgorsza książka sagi. Przedstawiona przez tak wielu pisarzy wydaje się być rozstrojona stylem, pozbawiona własnej tożsamości i klimatu serii. Autorzy o zerowej reputacji (poza panem Knaakiem i panią Weis) wprost bezczelnie zrzynają z prozy Howarda o Conanie, dreszczyku Lovecrafta, wciskają na siłę inne konwencje jak western, głupkowatą komedię, thriller a nawet powieść o napadzie na skarb. Czyta się to po prostu źle, postacie są papierowe a opowieści tworzone są na 20 stron. Spośród nich tylko dwie nawiązują do znanych nam postaci: Lekcje ziemi rozwijają wątek Qualinesti, a Opowieści zasłyszane w karczmie mrugają do nas krótką historią Marquesty Kar-Thorn. Reszta opowiadań wydaje się zbyteczna, drażniącą i można ją, jak to się mówi, zwyczajnie "olać". Jednak nie to jest największą tragedią Smoków chaosu. Jest nią bowiem tłumaczenie pani Ewy Hiero, która nigdy tak naprawdę nie miała do czynienia z Ansalonem. Zamiany rasowe krasnoludów na karły, gnomów na skrzaty, pozostawianie angielskich słów przy polskich tłumaczeniach jak np. "Otchłań Abyss", "Kingprist Istar", "wódka dwarfów" a nawet zmiany płci z żeńskiej na męską Alhanny to tylko małe denerwujące perełki przy całokształcie książki. Nawet najwięksi miłośnicy DragonLance będą rozzłoszczeni tą lekturą. Radzę omijać szerokim łukiem, bo jako uzupełnienie nic nie wniesie do twojej wiedzy.