-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
Emerson to dziewczyna, której życie nie było usłane różami. Ojciec odszedł od rodziny jeszcze przed jej narodzinami, a matka nigdy nie przejmowała się losem córki. Jako dziecko Emerson lubiła chodzić na targ, gdzie oglądała różnorodne przedmioty. Pewnego dnia spotkała tam kobietę, dzięki której zapragnęła zostać artystką. Mimo tego, że odkryła swoją pasję i codziennie przychodziła nad rzekę, żeby układać obraz z kamyków, dziewczynka była bardzo samotna. Wszystko zmieniło się, kiedy pewnego popołudnia w jej ulubionym miejscu nad rzeką poznała chłopca - Merekiego. Ich znajomość szybko przerodziła się w przyjaźń, a potem w wielką miłość. Oboje postanowili, że wyjadą i razem będą realizować swoje marzenia. Ona wielka artystka, on doskonały inżynier, lecz niedługo potem wydarzyło się coś, co udowodniło, że życie nie zawsze układa się po naszej myśli...
Pięć lat później na drodze dorosłej już Emerson staje Josh. Dziewczyna dostrzega, że ten mężczyzna ma wiele cech, które przypominają jej Merekiego. Chłopak sprawia, że serce dziewczyny znów pragnie kochać, lecz wyrzuty sumienia nie pozwalają jej otworzyć się na nową miłość.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się, że wywrze ona na mnie aż takie wrażenie. Myślałam, że będzie to kolejny lekki romans, który nie zostanie w mojej pamięci zbyt długo. Nic bardziej mylnego!
Zacznę od głównych bohaterów. Emerson była dziewczyna, którą nie dało się nie lubić. To artystka, wrażliwa na piękno świata, która mimo, że nie doznała miłości ze strony rodziny, to potrafiła kochać i współczuć innym. Co prawda autorka sprawiła, że przez większość książki wręcz nienawidziłam Emerson, byłam na nią ogromnie zła i nie rozumiałam, dlaczego dokonała takiego wyboru, a gdy już zrozumiałam, nie mogłam powstrzymać łez.
Josh i Mereki pod różnymi względami byli do siebie bardzo podobni. Obaj podobnie postrzegali świat i bardzo kochali Emerson. Nie jestem w stanie powiedzieć, który z nich był lepszy.
Niewątpliwie dużym plusem książki jest to, że wielokrotnie jesteśmy zaskakiwani. Co ciekawe narracja prowadzona z punktu widzenia głównej bohaterki złudnie sugeruje nam, że o jej życiu wiemy prawie wszystko. Emerson jednak oszukując samą siebie, oszukiwała też czytelnika, co doprowadziło do tego, że największy szok przeżyłam pod koniec powieści, kiedy cała sprawa została wyjaśniona.
"- Sa ludzie, którzy przez chwilę lub przez całe życie starają się podciąć ci skrzydła, podczas gdy inni pomagają ci w nauce latania."
Dużą rolę w tej powieście niewątpliwie gra sztuka, która towarzyszyła Emerson od najmłodszych lat i pomagała jej uporać się z codziennością. Doskonale przedstawione jest tutaj, że dzięki sztuce możemy wyrazić wszystkie swoje emocje oraz skutecznie przemówić do innych. Dla głównych bohaterów sztuka była nie tylko pasją, odskocznią od rzeczywistości, ale także czymś bez czego nie potrafili żyć. Czytając tę książkę możemy wręcz poczuć obecność artystycznych dusz, co było wspaniałym przeżyciem.
Niewiele jest książek, przy których czytając płakałam. Mogłabym je policzyć na palcach u jednej ręki. Doskonale pamiętam wszystkie te tytuły oraz emocje jakie mną targały, gdy je czytałam. Dzisiaj do tej listy dopisuję "Kocham tylko tak". Czytając nie mogłam powstrzymać łez. Ta piękna historia z pewnością na zawsze pozostanie w moim sercu. Jestem pewna, że będę do niej wielokrotnie wracać.
Co stanie się z Emerson? Czy dziewczyna da szansę nowej miłości? A co z Merekim? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po "Kocham tylko tak". Z całego serduszka polecam Wam książkę Kate Sterritt, ponieważ jestem pewna, że się na niej nie zawiedziecie.
Za możliwość przeczytania tej cudownej książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Emerson to dziewczyna, której życie nie było usłane różami. Ojciec odszedł od rodziny jeszcze przed jej narodzinami, a matka nigdy nie przejmowała się losem córki. Jako dziecko Emerson lubiła chodzić na targ, gdzie oglądała różnorodne przedmioty. Pewnego dnia spotkała tam kobietę, dzięki której zapragnęła zostać artystką. Mimo tego, że odkryła swoją pasję i codziennie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-05
Na statku, w którym podróżuje Merik dochodzi do zamachu. Mężczyzna ledwo uchodzi z życiem. Doznaje szereg obrażeń fizycznych, jest bardzo poparzony i poraniony, cudem dociera na ląd. Podejrzewa, że za wszystkim stoi jego siostra Vivia, która nie cofnie się przed niczym, żeby pozbyć się księcia i zasiąść na tronie.
Tymczasem więziosiostry Safi i Iseult znowu zostają rozdzielone i nie wiadomo czy kiedykolwiek jeszcze się spotkają. Pierwsza z nich przebywa na statku w towarzystwie cesarzowej Vanessy, ale ich spokój również nie potrwa zbyt długo, ponieważ na skutek pewnych wydarzeń będą zmuszone wyruszyć na ląd.
Iseult natomiast w tym czasie ucieka przed rozszczepieńcami, ale to nie jedyny jej kłopot, ponieważ pojawia się także krwiodziej, który dostał zlecenie wytropienia więzodziejki.
Jak można zauważyć w drugim tomie bohaterowie zostali rozdzieleni. Śledzimy wydarzenia z czterech różnych punktów widzenia w różnych miejscach Czaroziemu. Mogłoby się wydawać, że jest to jeden wielki chaos, ale wbrew przypuszczeniom losy głównych bohaterów w fajny sposób przeplatają się ze sobą.
Akcja książki rozpoczyna się dwa tygodnie po zakończeniu wydarzeń z "Prawdodziejki". Autorka postanowiła nie robić żadnych przeskoków w czasie ani miejscu, dlatego przejście z pierwszego do drugiego tomu jest bardzo naturalne, co sprawia, że akcja nie zwalnia ani na moment, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej nabiera tempa. Czytając odczuwamy wiele emocji, z zaciekawieniem, obawą i zapartym tchem śledzimy dalsze losy naszych ulubionych bohaterów.
Krainę Czaroziemie zgodnie z przypuszczeniami opanowuje wojna w skutek czego nie brakuje konfliktów politycznych, nieporozumień czy chwilowych sojuszy. Świat, który wykreowała Dennard jest bardzo rozbudowany i skomplikowany, dlatego radziłabym sięgnąć po "Wiatrodzieja" zaraz po skończeniu "Prawdodziejki", ponieważ w innym wypadku bardzo łatwo zapomnieć istotne szczegóły, które mają duży wpływa na nowe wydarzenia.
W książce pojawia się także nowa znacząca postać, ale niestety nie zdradzę Wam niczego więcej, ponieważ nie chcę spoilerować :)
Jeśli komuś nie do końca podobała się "Prawdodziejka", ponieważ było w niej dużo o tym jak wygląda przedstawiony świat i sytuacja polityczna oraz jak funkcjonuje magia, a brakowało akcji i emocji to muszę powiedzieć Wam, że "Wiatrodziej" jest naprawdę dużo lepszy. Czytając drugi tom ani przez chwilę się nie nudziłam, a akcja pędziła jak szalona, nie dając nawet chwili czasu na wytchnienie.
Podsumowując "Wiatrodziej" to naprawdę świetna kontynuacja, w której nie brakuje akcji, emocji, wspaniałych bohaterów czy konfliktów politycznych. Książkę czyta się naprawdę szybko i z wielkim zaciekawieniem. Cieszę się, że drugi tom wypadł jeszcze lepiej niż poprzedni i już nie mogę doczekać się kolejnej części, którą z pewnością przeczytam. Jeśli macie ochotę sięgnąć po "Prawdodziejkę" lub "Wiatrodzieja" to szczerze Was do tego zachęcam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
Na statku, w którym podróżuje Merik dochodzi do zamachu. Mężczyzna ledwo uchodzi z życiem. Doznaje szereg obrażeń fizycznych, jest bardzo poparzony i poraniony, cudem dociera na ląd. Podejrzewa, że za wszystkim stoi jego siostra Vivia, która nie cofnie się przed niczym, żeby pozbyć się księcia i zasiąść na tronie.
Tymczasem więziosiostry Safi i Iseult znowu zostają...
2017-09-06
Zanim zacznę, najpierw mała lekcja historii. Nie wiem czy wiecie, ale dawno dawno temu żyła sobie pewna szesnastolatka imieniem Jane Grey, która została zmuszona do małżeństwa z całkiem obcym człowiekiem - Guildfordem Dudleyem. Wkrótce potem stanęła na czele państwa, lecz niestety rządziła Anglią tylko dziewięć dni, ponieważ niedługo potem została skazana na śmierć i ścięta w Tower Green na odosobnionej egzekucji zarezerwowanej dla członków rodziny królewskiej.
Dzisiaj opowiem Wam o książce, w której historia Lady Jane potoczyła się troszeczkę inaczej...
Ta historia zaczyna się w alternatywnej Anglii w połowie szesnastego wieku. Były to czasy bardzo niespokojne, a szczególnie zagrożeni byli Eðianie, czyli osoby mające nietypową przypadłość jaką była zmiennokształtność (możliwość przemieniania się z człowieka w zwierzę i odwrotnie). Umiejętność ta była traktowana przez Nieskalanych (ludzi pozbawionych jakichkolwiek mocy) bardzo różnorodnie. Niektórzy sądzili, że zwierzęca magia to coś cudownego, ale niestety znaleźli się też tacy, którzy byli przekonani, że ta przypadłość to przekleństwo, którego natychmiast trzeba się pozbyć.
W tym całym zamieszaniu znajduje się już wcześniej wspomniana szesnastoletnia Lady Jane Grey - rudowłosa, inteligentna, zabawna, posiadająca własne zdanie w każdej sprawie i kochająca książki dziewczyna. Ta się składa, że jest ona również kuzynką śmiertelnie chorego Edwarda, obecnego króla Anglii, który postanowił wydać ją za obcego mężczyznę, żeby po jego śmierci władzę w państwie przejął jej potomek. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że przyszły mąż Jane - Gifford Dudley jest Eðianem, który na dodatek nie potrafi kontrolować swoich umiejętności (o świcie przemienia się w konia, a o zmierzchu z powrotem staje się człowiekiem). Małżeństwo to jednak nie jedynie zmartwienie Lady Jane. Wkrótce zostanie wplątana w intrygę, z której nie sposób wyjść cało...
"- Czy mam wybór, sire?
- A czy ktokolwiek ma wybór, gdy w grze bierze udział przeznaczenie?"
Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, książka pisana jest aż przez trzy autorki, które są przyjaciółkami i pewnego dnia postanowiły naprawić historię. Przyznam szczerze, że zaczynając tę książkę nie byłam pewna, czy mi się spodoba, gdyż nie często sięgam po fikcję historyczną, ale "Moja Lady Jane" zaintrygowała mnie już kiedy usłyszałam o niej w zapowiedziach. Teraz po zakończeniu powieści stwierdzam, że historia została naprawiona naprawdę dobrze :)
Gdyby nie pomysłowość autorek nawet nie wiedziałabym, że taka postać jak Lady Jane Grey w ogóle kiedykolwiek istniała. Nie wiemy jaka była w prawdziwym życiu, ale w książce została wykreowana naprawdę świetnie jako inteligentna, mądra i zabawna dziewczyna. Z resztą nie tylko ona przypadła mi do gustu. Król Edward to postać również niczego sobie. Co prawda na początkowym etapie opowieści miał skłonność do seksizmu, ale po wydarzeniach jakie później nastąpiły można mu to wybaczyć. Oczywiście nie możemy pominąć zmiennokształtnego Gifforda. Jego poczucie humoru i wiersze, które wymyślał co jakiś czas sprawiły, że był moją ulubioną postacią w całej książce. O wszystkich wydarzeniach dowiadujemy się właśnie z perspektywy tej trójki, którą pokochałam całym sercem.
"Miłość nie oczyma patrzy, ale sercem,
A Kupidyn skrzydlaty wiecznie trwa w rozterce."
A jeśli już mowa o miłości to oczywiście nie mogło zabraknąć wątku (a nawet dwóch) miłosnego. Początkowo zapowiadało się na trójkąt miłosny, ale bardzo się cieszę, że autorki postanowiły jednak z niego zrezygnować, a zamiast tego sprawiły, że ta z pozoru nudna opowieść stała się po prostu fantastyczna (i to dosłownie :D).
Ogromnym plusem powieści jest oczywiście barwna fantastyka. Teraz już nie wyobrażam sobie tej historii bez naszych cudownych Eðianów!
Na dodatek w książce było tyle humoru, że nie tylko Gifford, ale także każdy inny koń (i człowiek) by się uśmiał. W większości była to zasługa Jane, której komentarze momentami były nie na miejscu, ale bez obaw, bo inni bohaterowie też mają cięty język.
"- Czy to był koński żart?
- Gdzie-e-e-e tam - zarżała."
"Moja Lady Jane" to książka, dla której warto zarwać noc. Jeśli ktoś śledzi moje relacje na instagramie to wie, że w moim przypadku właśnie tak było. To lekka, zabawna, fantastyczna i romantyczna książka, wręcz idealna na lato. Serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po całkiem nową historię Lady Jane Grey. Jestem przekonana, że się nie zawiedziecie.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
zapoczytalna.blogspot.com/2017/08/moja-lady-jane-cynthia-hand-brodi.html
Zanim zacznę, najpierw mała lekcja historii. Nie wiem czy wiecie, ale dawno dawno temu żyła sobie pewna szesnastolatka imieniem Jane Grey, która została zmuszona do małżeństwa z całkiem obcym człowiekiem - Guildfordem Dudleyem. Wkrótce potem stanęła na czele państwa, lecz niestety rządziła Anglią tylko dziewięć dni, ponieważ niedługo potem została skazana na śmierć i ścięta...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Natasha nazywana Tash to zwyczajna nastolatka z wielkimi planami na przyszłość. Jest też vlogerką, co sprawia jej wiele frajdy. Jej kontakt z rodziną nie jest najlepszy. Szczególnie nie dogaduje się ze starszą siostrą, co prowadzi do sprzeczek i kłótni. Dziewczyna często ucieka w świat książek, a jej ulubionym pisarzem jest Lew Tołstoj. Stąd właśnie wziął się pomysł, aby na podstawie jego książki pt. "Anna Karenina" wraz z przyjaciółmi nakręcić internetowy serial "Nieszczęśliwe rodziny". Z początku oglądało go tylko kilku wiernych widzów, ale pewnego dnia gdy Tash weszła na kanał nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdyż liczba subskrybentów na YouTubie wzrosła w błyskawicznym tempie. Masa komentarzy, pojawiające się w sieci GIF-y i fanarty, szaleństwo na Twitterze, ciągły przyrost followersów, nominacja do nagrody Złotych Tub i jeden z najprzystojniejszych youtuberów Thom Causer proszący o numer telefonu to marzenia, które zaczynają stawać się rzeczywistością. Tash jednak niebawem przekona się, że sława ma też swoje ciemne strony.
Czy wraz z przyjaciółmi udźwignie jej ciężar?
W chwili, kiedy po raz pierwszy przeczytałam opis tej książki, już wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Historia o nastolatce kręcącej internetowy serial wydawała się lekką i idealną lekturą na lato.
Jak zwykle zacznę od głównej bohaterki, czyli Tash. Trzeba przyznać, że dziewczyna jest bardzo ambitna, stawia sobie różne cele i do nich dąży, nawet jeśli znacznie przewyższają jej możliwości. Czytając recenzje tej książki często spotkałam się z opinią, że bohaterka jest irytująca z czym oczywiście się nie zgodzę. W literaturze widziałam wiele naprawdę irytujących bohaterek, które w żadnym stopniu nie przypominały Tash. Co prawda dziewczyna popełniała błędy, ale potrafiła wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski.
Jak już wspomniałam myślałam, że "Milion odsłon Tash" będzie lekką, zwyczajną lekturą, ale zdziwiłam się, gdy okazało się, że książka porusza naprawdę ważne tematy i problemy. Wyjazd siostry na studia, nietypowa sytuacja rodzinna, poważna choroba ojca dwójki najlepszych przyjaciół, do tego radzenie sobie z popularnością i krytyką oraz odkrywanie swojej seksualności to tylko część zmartwień, z którymi musi poradzić sobie bohaterka.
"Nie należy bać się zmian, ponieważ zmiany przypominają ci, że żyjesz, że w twoim życiu coś się dzieje."
Książka tworzy wokół siebie niepowtarzalny klimat. Interesujący język, cytaty z rosyjskiej literatury i przezabawne jednostronne rozmowy Tash z plakatem Tołstoja sprawiają, że nie można oderwać się od lektury. Autorka zabiera nas w podróż po blogowaniu, vlogowaniu, sławie, a także do poszukiwania odpowiedzi na nurtujące młodzież pytania. Akcja natomiast płynie fajnym, umiarkowanym tempem, dzięki czemu powieść czyta się dość szybko i przyjemnie.
"Milion odsłon Tash" to bez wątpienia młodzieżowa, zabawna, wciągająca, mądra i skłaniająca do refleksji książka, w której możemy znaleźć ducha Lwa Tołstoja oraz jego najwierniejszą fankę zmagającą się z wieloma przeciwnościami losu. Polecam Wam serdecznie tę powieść, ponieważ można przy niej odpocząć i zrelaksować się, a dzięki niezwykłym życiowym mądrościom rosyjskiego pisarza, poczuć niepowtarzalny klimat.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Otwarte
Natasha nazywana Tash to zwyczajna nastolatka z wielkimi planami na przyszłość. Jest też vlogerką, co sprawia jej wiele frajdy. Jej kontakt z rodziną nie jest najlepszy. Szczególnie nie dogaduje się ze starszą siostrą, co prowadzi do sprzeczek i kłótni. Dziewczyna często ucieka w świat książek, a jej ulubionym pisarzem jest Lew Tołstoj. Stąd właśnie wziął się pomysł, aby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Auroczułe to kobiety posiadające niezwykłą moc odczuwania emocji innych ludzi. Jedną z nich jest tytułowa Sonia Petrova. Dziewczyna urodziła się z darem, który wyróżnia się nawet spośród auroczułych, ponieważ Sonia nie tylko wyczuwa aury ludzi, ale także zwierząt i zmarłych osób. Przez lata żyła w ukryciu, za co jej rodzice przepłacili życiem. Od dzieciństwa była świadoma swoich umiejętności, ale nie potrafiła z nich korzystać. W końcu została złapana i zamieszkała w klasztorze, gdzie wraz z innymi miała uczyć się kontrolować swój dar, aby w przyszłości (gdy zajdzie taka potrzeba) móc służyć władcy imperium. Jej przybycie na dwór imperatora Valka znacznie przyśpieszył pożar klasztoru, gdyż jako najstarsza z ocalałych auroczułych musiała natychmiast wyjechać.
Młoda, niedoświadczona i samotna dziewczyna musi zamieszkać w pałacu, a jej zadaniem jest wyczuwanie złych zamiarów poddanych oraz gości. Sonia nagle staje się jedną z najważniejszych osób w otoczeniu władcy, ale wciąż zmaga się ze swoimi zdolnościami, których nie zdążyła jeszcze opanować, ponieważ jeden mały błąd może przepłacić życiem...
Wydawać by się mogło, że jedyną przyjazną jej osobą jest brat imperatora Anton, który z czasem wtajemnicza ją w pewien spisek. Tymczasem w kraju rośnie wielkie niezadowolenie. Ludzie nie mają żadnych praw, głodują, rządy Valka nie podobają się nawet arystokracji, a relacje między braćmi coraz bardziej się komplikują. Sonia musi wybrać komu powinna zaufać. Czy będzie umiała wykorzystać swój dar, aby pomóc imperium?
Przyznam szczerze, że do przeczytania tej książki od razu zachęciła mnie przepiękna okładka. Byłam również przekonana, że książka z marki Moondrive po prostu nie może być zła. Niewiele się zastanawiając postanowiłam, że przeczytam tę książkę i jestem bardzo zadowolona, że dokonałam takiego wyboru.
Jak zazwyczaj zacznę od naszej głównej bohaterki Soni, od której dowiadujemy się o wydarzeniach. Ta dziewczyna bez wątpienia przeszła w swoim życiu wiele złego. Od najmłodszych lat żyła z dala od rodziców, którzy chronili ją przed losem Najwyższej Auroczułej, gdyż rola ta wymagała wielkiego poświęcenia imperium, a nawet najmniejszy błąd karany był śmiercią. Dziewczyna na początku pobytu w zamku żyła w ciągłym strachu, bała się, że skończy jak jej poprzedniczka, której nie oszczędzono.
Momentami odrobinę irytowało mnie jej zachowanie, ponieważ nie potrafiła odróżnić swoich emocji od emocji innych ludzi, co sprawiało, że momentami zachowywała się dziwnie i nieracjonalnie, ale możemy jej to wybaczyć, gdyż nie przeszła szkolenia, które pomogłoby jej opanować swój dar (lub przekleństwo jak kto woli).
Moimi faworytami są oczywiście Anton (o którym wam już wspomniałam) i Pia, czyli służąca i nowa przyjaciółka Soni. Tej dwójki zwyczajnie nie da nie polubić!
Nie mogłam uwierzyć, że "Przekleństwo Soni" to debiut literacki. Kathryn Purdie napisała naprawdę świetną powieść, która jest początkiem zapewne równie świetnej trylogii.
Świat wykreowany, system władzy czy postacie zostały zainspirowane carską Rosją, ale oczywiście autorka dodaje wiele innych rzeczy od siebie, z czego bardzo się cieszę.
Przyznam, że nie jest to powieść oryginalna. Podczas czytania trochę przypominała "Szklany tron" i "Rywalki", ale jednak różniła się pod wieloma względami. Nawet z pozoru schematyczny trójkąt miłosny tutaj był niecodzienny. Porywczy i stanowczy Valko oraz opanowany i równie stanowczy Anton to ciekawi bohaterowie, ale mnie dużo bardziej zaciekawił ich stosunek to siebie nawzajem.
Niezwykły dworski klimat lektury sprawia, że czytelnik nie nudzi się nawet przez chwilę. Wbrew pozorom nie jest to przesłodzona historia. Mamy tutaj wiele dramatycznych momentów, po których przez długi czas nie mogłam się otrząsnąć. Mam na myśli m. in. śmierć pewnego bohatera, a właściwie bohaterki i do teraz nie mogę wybaczyć autorce, że postanowiła uśmiercić tę postać.
Podsumowując "Przekleństwo Soni" to niesamowita, wciągająca książka, w której nie brakuje wspaniałych bohaterów, tajemniczych spisków i niezwykłego klimatu. Możemy tutaj znaleźć nawet dramatyczne sceny i wbrew pozorom wyjątkowy trójkąt miłosny.
Już nie mogę doczekać się kolejnych tomów.
Polecam!!
Auroczułe to kobiety posiadające niezwykłą moc odczuwania emocji innych ludzi. Jedną z nich jest tytułowa Sonia Petrova. Dziewczyna urodziła się z darem, który wyróżnia się nawet spośród auroczułych, ponieważ Sonia nie tylko wyczuwa aury ludzi, ale także zwierząt i zmarłych osób. Przez lata żyła w ukryciu, za co jej rodzice przepłacili życiem. Od dzieciństwa była świadoma...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po wydarzeniach jakie miały miejsce w pierwszej części bohaterowie nie mają pojęcia co powinni teraz zrobić. Wiedzą, że zostali oszukani i doskonale zdają sobie sprawę z tego jaki los czeka ich po wylądowaniu na Marsa. W czasie buntu załogi statku Cupido transmisja programu zostaje przerwana, co budzi sprzeciw opinii publicznej. Serena McBee, której jedynym celem było wzbogacenie się, musi szybko zacząć działać, aby uratować swoją reputację.
Listy Serca niebawem mają zostać ujawnione, lecz uczestnicy wiedzą już, że ich uczucia zostały odwzajemnione. Po faktach jakie wyszły na jaw nasuwa się tylko jedno pytanie: Co teraz? Przed uczestnikami programu Genesis trudny wybór. Wrócić na Ziemię, czy wylądować na Marsie? Léonor i jej przyjaciele wiedzą, że żadna w tej sytuacji podjęta decyzja nie będzie dobrym rozwiązaniem, ale jedno jest pewne - tak szybko się nie poddadzą.
Po gwałtownym zakończeniu pierwszego tomu nie mogłam się doczekać, aż w końcu sięgnę po kolejną część. Teraz, gdy jestem już po lekturze, znów nie mogę doczekać się kontynuacji. Muszę przyznać, że Victor Dixen ma naprawdę niezwykły talent do kończenia swoich książek w najbardziej nieoczekiwanych momentach!
Drugi tom zaczyna się w chwili, kiedy główni bohaterowie dowiadują się, że przez cały czas byli karmieni stekiem kłamstw. Wszystko, co im obiecywano okazało się gruszkami na wierzbie, a nadzieje na lepsze życie legły w gruzach. Jak nie trudno się domyślić bohaterowie są załamani i początkowo nie chcą w to wierzyć, ale ostatecznie postanawiają zagłosować, gdyż część z nich jest za lądowaniem na Marsie, podczas gdy inny wolą wracać na Ziemię. Wyniku głosowania oczywiście Wam nie zdradzę, ale dodam, że obie możliwości niosą ze sobą ogromne niebezpieczeństwo.
Jeśli chodzi o bohaterów to tak jak w poprzednim tomie najbardziej polubiłam Léo, ponieważ jako jedyna z całej dwunastki potrafi myśleć logicznie i nie ulega złudzeniu. Jest niezłomna, zdecydowana i naprawdę odważna (co można zauważyć już na początku powieści), to właśnie ona odkryła raport Noego, dzięki czemu uczestnicy mogli poznać prawdę o losie jaki ich czeka.
Moją ulubienicą jest także Kelly - zaskakująca i bezpośrednia dziewczyna, która momentami potrafiła szybko rozładowywać napięcie między bohaterami i często wywoływała uśmiech na mojej twarzy.
Jeśli chodzi o męskich bohaterów to w dużym stopniu wyróżniał się (niestety negatywnie) Aleksiej, którego zachowanie momentami naprawdę mnie szokowało.
Dużym plusem jest natomiast pojawienie się dwójki innych bohaterów, o których trochę dowiadujemy się już w pierwszej części, ale dopiero tutaj mamy okazję bliżej poznać córkę Sereny - Harmony oraz jej towarzysza - Andrew.
"(...) 12 + 2 = 14. Od razu chwytam sens tego równania, które dla widzów musi być prawdziwą zagadką, ale dla mnie jest czymś oczywistym."
Książkę czyta się naprawdę szybko, ponieważ styl autora jest bardzo przyjemny, potrafi niesamowicie wciągać i zachęca do lektury. Dixen potrafi też w doskonały sposób przeskakiwać w róże typy narracji. Z punktu widzenia Léonor dowiadujemy się co dzieje się na statku Cupido, chwilę później przenosimy się do bazy na przylądku Canaveral, by zaraz z niepokojem śledzić losy Andrew i Harmony. Oprócz tego możemy jeszcze zobaczyć jak Kanał Genesis widzą zwyczajni ludzie w tym także kelnerka Cindy, która nie odegrała tutaj znaczącej roli, ale mam nadzieję, że w trzeciej części ulegnie to zmianie. Wbrew moim obawom te przeskoki w narracji podczas czytania wypadły dość naturalnie i nie miałam żadnego problemu z odbiorem.
Jedyne czego mi zabrakło to zadziorność bohaterów, występująca w poprzednim tomie. Ich dialogi są po prostu wyprane z emocji, ale trudno się dziwić, gdyż każde ich zdanie jest transmitowane na żywo, a jedno słowo za dużo może kosztować ich życie.
Nawet sobie nie wyobrażacie w jak wielkim byłam szoku czytając zakończenie. Muszę przyznać, że autor całkowicie mnie zaskoczył, gdyż nigdy nie spodziewałabym się takiego obrotu sprawy. Teraz główna bohaterka nie może być już pewna kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Podsumowując "Fobos. Tom 2" to naprawdę świetna kontynuacja, w której znajdziecie jeszcze więcej kosmicznego klimatu, świetnych bohaterów, niebezpieczeństwa, humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Poznacie niesamowitą dwunastkę dźwigającą ciężar tajemnicy, która może kosztować ich życie. Pytanie tylko, czy można mieć jakikolwiek sekret, gdy każdy twój ruch jest obserwowany? Tego i jeszcze wiele więcej dowiecie się sięgając po książki Victora Dixena, do czego serdecznie Was zachęcam. Myślę, że się nie zawiedziecie, a czas, który przy nich spędzicie z pewnością nie okaże się czasem zmarnowanym.
Serdecznie polecam!
Za możliwość przeczytania dziękuję Moondrive Shop.
Po wydarzeniach jakie miały miejsce w pierwszej części bohaterowie nie mają pojęcia co powinni teraz zrobić. Wiedzą, że zostali oszukani i doskonale zdają sobie sprawę z tego jaki los czeka ich po wylądowaniu na Marsa. W czasie buntu załogi statku Cupido transmisja programu zostaje przerwana, co budzi sprzeciw opinii publicznej. Serena McBee, której jedynym celem było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Celaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, na których jej zależało. Najpierw w okrutny sposób zginęli jej rodzice, potem jej ukochanego Sama spotkał podobny los, aż w końcu życie poświęciła jej przyjaciółka Nahemia, żeby Celaena mogła odkryć swoje dziedzictwo...
Ale to koniec. Królewska Obrończyni zniknęła już na zawsze. Teraz Aelin Ogniste Serce, królowa podbitego przez Adarlan Terrasenu postanawia zemścić się na wszystkich, którzy skrzywdzili ją i jej bliskich. W tym celu powraca do Adarlanu, żeby uwolnić magię, odzyskać tron i uchronić tych, którzy jej pozostali. Niestety to zadanie wcale nie jest takie łatwe, zwłaszcza, że teraz dziewczyna nie może już władać ogniem. Na szczęście z pomocą przybywają jej wierni towarzysze - kuzyn Aedion, Chaol, Lysandra i oczywiście waleczny wojownik Fae, Rowan, do którego z każdym dniem dziewczyna żywi coraz mocniejsze uczucia...
Ostatni raz czytałam książkę Sarah J. Maas jakoś w czerwcu ubiegłego roku i oczywiście miałam w planach sięgnąć po kolejny tom, ale niestety później zupełnie o tym zapomniałam. Wszystko zmieniło się, kiedy niedawno przypadkiem zauważyłam, że wielkimi krokami zbliża się premiera piątego tomu, a ja nadal nie przeczytałam czwartej części, więc postanowiłam, że koniecznie muszę nadrobić zaległości.
Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła podczas czytania, była ogromna przemiana Aelin. Oczywiście zmianę widzimy już w poprzedniej części, ale dopiero teraz jest szczególnie widoczna. Posłuszna królowi Celaena Sardothien odeszła bezpowrotnie. Dziewczyna, którą widzimy w czwartej części jest zdeterminowana, chce walczyć i wierzy w to, że może zwyciężyć, przywrócić magię oraz wyzwolić Adarlan spod rządów tyrana.
"-Nie możesz nas po prostu wyrzucić! Co my teraz poczniemy? Gdzie się udamy?
-Słyszałam, że w piekle jest szczególnie ładnie o tej porze roku."
Chociaż narracja jest trzecioosobowa, autorka postanowiła, że (podobnie jak w trzecim tomie) przedstawi nam wydarzenia z kilku punktów widzenia. Z jednej strony możemy śledzić losy dzielnej Aelin, a z drugiej podziwiać równie dzielną i nieustraszoną wiedźmę Manon Czarnodziobą, Przywódczynię Skrzydła powietrznej kawalerii króla Adarlanu. Szczerze mówiąc postać wiedźmy bardzo mnie zaintrygowała, gdyż momentami potrafiła być zła i pozbawiona jakichkolwiek uczuć, a chwilę poźniej możemy dostrzec w niej iskierkę dobra.
W takim razie co łączy te bohaterki, skoro walczą po przeciwnej stronie? Tego oczywiście dowiecie się sięgając po "Królową cieni"!
Jak pewnie można się spodziewać występuje też wątek miłosny i autorka znów nas zaskakuje. Po pierwszych dwóch tomach spodziewaliśmy się, że nasza królowa Terrasenu będzie albo z Chaolem albo z Dorianem, a tutaj niespodzianka! Pojawia się nowy bohater i jak czytaliście już trzeci tom to pewnie znacie walecznego Rowana, który odrobinę zamąci w głowie naszej Aelin...
Bardzo spodobało mi się także to, że w tej części pojawił się na dłużej bohater, o którym główna bohaterka wspominała chyba we wszystkich poprzednich tomach. Oczywiście mam na myśli Arobynna. Zawsze miałam nadzieję, że odegra on w tej historii jakąś znaczą rolę i oczywiście pod tym względem też się nie zawiodłam.
Uwielbiam sposób w jaki pisze Sarah J. Maas i to jak kreuje bohaterów. Zakończenie oczywiście jak zawsze daje idealny wstęp do kolejnej części, ale jednocześnie nie zdradza, co może wydarzyć się w piątym tomie, na który czekam z niecierpliwością. Jedynym czego mi zabrakło jest Doriana, który tutaj pojawia się naprawdę rzadko, ale oczywiście ze względu na sytuację w jakiej się znalazł było to dla mnie zrozumiałe.
"Królowa cieni" to książka, w której naprawdę dużo się dzieje. Nie brakuje nieoczekiwanych zwrotów akcji i ciekawych bohaterów. To pozycja obowiązkowa dla osób chętnie sięgających po fantastykę i nie tylko. Muszę przyznać, że z każdym tomem jestem coraz bardziej zadowolona. Zdecydowanie polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję księgarni MEGA KSIĄŻKI
Celaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, na których jej zależało. Najpierw w okrutny sposób zginęli jej rodzice, potem jej ukochanego Sama spotkał podobny los, aż w końcu życie poświęciła jej przyjaciółka Nahemia, żeby Celaena mogła odkryć swoje dziedzictwo...
Ale to koniec. Królewska Obrończyni zniknęła już na zawsze. Teraz Aelin Ogniste Serce, królowa podbitego...
Bezruch to kraina ciszy i gorzkiej ironii zbudowana na gruzach dawno zapomnianych cywilizacji. W końcu w krainie tej dochodzi do zapowiadanej katastrofy, która zdarza się co kilkaset lat. Gdy kontynent zostaje rozdarty na dwie części przez wybuchy wulkanów i różnorodne ruchy sejsmiczne nastaje zima zbyt długa by przetrwały rośliny czy zwierzęta, dlatego mieszkańcy nazywają ją Piątą Porą Roku.
Dla czterdziestodwuletniej Essun to jednak nie jedyny powód do zmartwień. Jej świat skończył się w chwili, kiedy zobaczyła martwe ciało trzyletniego synka, którego własny ojciec pobił na śmierć. Ale to nie wszystko. Zniknęła także jej córka. Zrozpaczona kobieta postanawia wyruszyć na poszukiwania dziewczynki gotowa zrobić dosłownie wszystko, aby ją odnaleźć i dokonać zemsty.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Nigdy wcześniej nie słyszałam o twórczości N.K.Jemisin, więc nie byłam przekonana do sięgnięcia po "Piątą porę roku", ale w końcu zdecydowałam się przeczytać jej nową powieść i bardzo się z tego cieszę, ponieważ jest to kawał niesamowitej lektury.
W niepowtarzalnym świecie wykreowanym przez Jemisin wybuchy wulkanów czy trzęsienia ziemi zdarzają się przez prawie cały czas. Dla mieszkańców nie jest to nic dziwnego. Jedni są na to bardziej przygotowani, a inni mniej, dlatego czasem zdarzają się tak potężne katastrofy, że zabijają ogromną liczbę ludzi. Mieszkańcy ciągle zadają sobie jedno pytanie: "A co jeśli tym razem Piąta Pora Roku nigdy się nie skończy?"
W krainie Bezruch istnieją także ludzie, którzy posiadają niezwykły dar jakim jest władanie procesami geologicznymi. Określa się ich mianem górotworów, ponieważ niektórzy z nich nie potrafią panować nad swoimi zdolnościami. W społeczeństwie traktowani są jako gorsza odmiana człowieka, która ma za zadanie służyć "normalnym" ludziom.
W tym wszystkim znajdują się nasze główne bohaterki. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że Essun to nie jedyna osoba, której losy możemy śledzić. Oprócz niej poznajemy także losy małej Damai - dziewczynki, która (jak się okazało) jest górotworem, a rodzice przerażeni jej nietypowym darem postanawiają oddać ja do Fulcrum, gdzie będzie mogła nauczyć się panować nad swoimi mocami. Trzecią postacią jest natomiast Sjenit - młoda dziewczyna, która pod opieką bardziej doświadczonego górotwora ma za zadanie pomóc nadmorskiemu miastu oczyścić zatokę z rafy oraz (co jest jej kolejnym zadaniem) zajść w ciążę, żeby zapewnić Fulcrum kolejnego posłusznego górotwora.
"Pokładaj ufność w drewnie i w kamieniu, albowiem metal rdzewieje."
Każda z historii tych kobiet była interesująca i pokazywała wszystkie trudy i zmagania wiążące się z posiadania daru jakim jest górotwórstwo. Niezwykły styl pisania autorki sprawił, że czytając ani przez chwilę się nie nudziłam. Akcja, w której nie brak także nieoczekiwanych zwrotów, momentami pędziła bardzo szybko, przez co nie mogłam oderwać się od tej niesamowitej powieści.
Pierwszą rzeczą jaka od razu przykuła moją uwagę i ogromnie mi się spodobała jest narracja w drugiej osobie liczy pojedynczej. W ten sposób dowiadujemy się tylko o wydarzeniach związanych z Essun, bo jeśli chodzi o pozostałe bohaterki to występuje już tutaj narracja trzecioosobowa.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Co prawda na początku czytanie szło mi trochę opornie, ale jak już przebrnęłam przez pierwsze rozdziały i poznałam wszystkie trzy bohaterki to było o wiele lepiej.
Bardzo spodobały mi się także dodatki, które znajdziemy na końcu książki. W pierwszym dodatku znajduje się katalog Piątych Pór Roku zarejestrowanych przed i po założeniu Równikowego Stowarzyszenia Sanzedu, a w drugim słownik pojęć używanych powszechnie we wszystkich kwardonach Bezruchu.
Podsumowując "Piąta pora roku" to oryginalna powieść z szybką akcją, niesamowitymi bohaterami i nietypową narracją. Nagroda Hugo, którą otrzymała za nią N.K.Jemisin jest całkowicie zasłużona, więc jeśli macie ochotę sięgnąć po naprawdę dobrą fantastykę to ta książka jest właśnie dla Was. Serdecznie polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
http://zapoczytalna.blogspot.com/2017/01/piata-pora-roku-nkjemisin.html
Bezruch to kraina ciszy i gorzkiej ironii zbudowana na gruzach dawno zapomnianych cywilizacji. W końcu w krainie tej dochodzi do zapowiadanej katastrofy, która zdarza się co kilkaset lat. Gdy kontynent zostaje rozdarty na dwie części przez wybuchy wulkanów i różnorodne ruchy sejsmiczne nastaje zima zbyt długa by przetrwały rośliny czy zwierzęta, dlatego mieszkańcy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wyobraź sobie, że po przebudzeniu nie pamiętasz zupełnie nic. Nie wiesz jak się nazywasz, kim jesteś ani skąd pochodzisz. Nie rozpoznajesz ludzi, którzy cię otaczają. Pozostało ci tylko kilka niewyraźnych wspomnień i jedyna wiadomość, którą napisałaś sama do siebie, zanim wymazałaś przeszłość z pamięci.
"Emily, to ja. Ty.
Nie pytaj o dwa minione lata… Nie szukaj ich w pamięci i nie staraj się grzebać w przeszłości.
Od tego zależy twoje życie. Życie innych ludzi również.
Tak przy okazji, nie masz na imię Emily…"
Główna bohaterka ma 21 lat i zaczyna wszystko od początku w obcym miejscu. Nie wie dlaczego postanowiła usunąć wszystkie wspomnienia, ale postanawia, że zaufa sobie i rozpocznie nowe życie. Spokój jednak nie trwa długo. Wkrótce pojawia się nieznajomy, który mówi jej, że jest potomkinią "Krwawej Hrabiny" Elżbiety Batory, czyli największej morderczyni wszech czasów. Dziewczyna na początku w ogóle mu nie wierzy, ale gdy naprawdę pojawia się zapowiedziany zabójca, Emily ucieka.
Wszystkie odpowiedzi zostały w przeszości, której postanowiła się pozbyć. Wie, że musi ocalić swoich najbliższych, mimo że w ogóle ich nie pamięta. Jednak by ocalić innych, najpierw sama nie może dać się zabić...
Muszę przyznać, że do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie sam opis. Uwielbiam książki opowiadające o tym jak główny bohater poznaje swoją przeszłość. Tutaj jednak mamy nieco bardziej skomplikowaną sytuację, ponieważ Emily nie zachowała prawie żadnych wspomnień z przeszłości. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, więc nie byłam do końca przekonana, ale na szczęście się nie zawiodłam.
Książka rozpoczyna się, gdy główna bohaterka (z której punktu widzenia dowiadujemy się o wydarzeniach) jest w ośrodku kilka minut przed zabiegiem mającym na zawsze wymazać jej pamięć. W następnym rozdziale znajduje się już w miejscu, którego nie zna z milionem pytań i jednym wielkim brakiem odpowiedzi. Aż tu nagle pojawia się ktoś, kto mówi jej kim tak naprawdę jest. Dziewczyna dowiaduje się m.in., że jej prawdziwe imię to Audura i jeśli chce dożyć kolejnego dnia musi natychmiast uciekać.
Tutaj właśnie rozpoczyna się ucieczka powiązana z pogonią za wspomnieniami. Miejsca, ludzie, zdarzenia - wszystko to zniknęło, a jedynym sposobem by ocalić to, co się kocha jest ich odzyskanie. Po drodze okazuje się, że Audura nie tylko ma interesujące pochodzenie, ale także posiada niezwykłą moc.
Główna bohaterka zaciekawiła mnie od samego początku. Zastanawiałam się co takiego musiało wydarzyć się w jej życiu, że zdecydowała się na zawsze usunąć całą przeszłość z pamięci. Gdy poznajemy ją już po zabiegu jest trochę zagubiona (ale kto niebyłby na jej miejscu?). Mimo tego co się wydarzyło nie poddaje się i wszystko bardzo dzielnie znosi. Gdy poznaje już prawdę o sobie jest bardzo zdeterminowana. Chociaż w wielu przypadkach nie zgadzałam się z jej decyzjami to jednak jest ona jedną z tych bohaterek, które bardzo polubiłam.
Jak już wspomniałam główna bohaterka ucieka gdyż jest potomkinią Elżbiety Batory, ale co to tak właściwie oznacza?
"(...) wywodzicie się od węgierskiej szlachcianki Elżbiety Batory. Krwawej Hrabiny. Najstraszniejszej seryjnej morderczyni wszech czasów. (...) Jak głosi legenda, Elżbieta poddała torturom i uśmierciła ponad sześćset służących. (...) Nigdy nie stanęła przed sądem. Zamiast tego zamurowano ją żywcem w komnacie jednego z jej zamków. (...) Od tamtej pory nazwisko Batory traktowane jest jak klątwa."
Właśnie dlatego od wielu lat Potomkowie chowają się przed Łowcami, których zadaniem jest ich zabijanie i przejmowanie wiedzy, aby pomścić ofiary "Krwawej Hrabiny" z przeszłości.
Istnieje jednak coś co może zakończyć cały spór. Lecz czy Audura znajdzie to nim będzie za późno?
Oczywiście wdarł się tutaj także wątek miłosny, ale jestem w stanie wybaczyć to autorce, ponieważ nie był on aż tak bardzo widoczny. Chociaż muszę przyznać, że to co z tego wynikło, a mam na myśli samo zakończenie, które było niesamowite, dlatego z drugiej strony cieszę się, że Tosca Lee postanowiła poprowadzić to właśnie w taki sposób.
Bardzo podobało mi się także to, że akcja książki w większości rozgrywa się w Europie. Znajdziemy tu nawet wzmiankę dotyczącą Polski. Akcja biegnie dość szybko, bohaterowie są w ciągłym ruchu, dlatego książkę przeczytałam błyskawicznie.
Podsumowując "Potomkowie" to powieść pełna legend, emocji, zaskakujących zwrotów akcji oraz dobrze wykreowanych bohaterów z niewielkim wątkiem miłosnym i akcją rozgrywającą się w Europie. Mogę zagwarantować, że ta książka wciągnie Was bez reszty. Z niecierpliwością czekam na kontynuację. Serdecznie polecam!
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/12/potomkowie-tosca-lee.html
Wyobraź sobie, że po przebudzeniu nie pamiętasz zupełnie nic. Nie wiesz jak się nazywasz, kim jesteś ani skąd pochodzisz. Nie rozpoznajesz ludzi, którzy cię otaczają. Pozostało ci tylko kilka niewyraźnych wspomnień i jedyna wiadomość, którą napisałaś sama do siebie, zanim wymazałaś przeszłość z pamięci.
"Emily, to ja. Ty.
Nie pytaj o dwa minione lata… Nie szukaj ich w...
Tella ma już za sobą straszną przeprawę przez dżunglę i pustynię. Wyścig powoli dobiega końca. Przed uczestnikami zostały tylko dwa etapy, w których będą musieli zmierzyć się z niebezpieczeństwami jakie niosą ze sobą ocean i góry. Dziewczyna mimo strachu i wielu wątpliwości nie może się wycofać. Nie teraz kiedy jest już tak blisko. Ale los niestety jej nie sprzyja. Organizatorzy postanawiają zaostrzyć reguły wyścigu, dziewczyna ma coraz mniej sił, a na domiar złego człowiek, na którym zawsze mogła polegać, przestaje ją wspierać. Jak Tella może ufać osobom ze swojej grupy, skoro każdy z nich ma jakieś tajemnice? Wie, że musi uratować brata, ale jak wybrać między jednym życiem, a drugim? Na początku było stu dwudziestu uczestników. Gdy Tella staje do ostatniego etapu jest ich zaledwie czterdziestu jeden... i tylko jedna osoba może zwycięzyć.
Gdy tylko skończyłam czytać pierwszy tom, czyli "Ogień i woda". Postanowiłam, że jak najszybciej muszę sięgnąć po kolejną część, w której jak się okazało akcja znacznie szybciej zaczęła się rozwijać. Gra toczy się o naprawdę dużą stawkę jaką jest lekarstwo mające uratować życie bliskiej osoby. Bohaterowie z każdą stroną są coraz bardziej zdeterminowani i mogą zrobić dosłownie wszystko, żeby dojść do celu. W wyniku tego w zasadach wyścigu zostają wprowadzone kolejne zmiany.
Uważam jednak, że największą zmianę przeszła główna bohaterka czyli Tella Holloway. Gdy poznajemy ją w pierwszym tomie jest ona rozpieszczoną dziewczynką, której jedynym zmartwieniem jest jej wygląd. Przemianę dziewczyny możemy zauważyć już pod koniec poprzedniej części, ale nie jest ona aż tak widoczna jak była podczas drugiego tomu. Tella stała się osobą pewną siebie i zdecydowaną, co często doprowadzało do kłótni z Guyem...
"Ale czasem jeszcze gorsza od choroby jest nadzieja."
Jak pewnie się domyślacie nadal kontynuowany jest wątek miłosny między Tellą i Guyem. Przez całą powieść bardzo im kibicowałam. Ich relacje jednak trochę się zmieniły, gdyż przemiana Telli nie bardzo podobała się chłopakowi, który twierdził, że dziewczyna nie da sobie rady i musi ją chronić przed każdym niebezpieczeństwem nie pozwalając jej przy tym na samodzielne działanie.
Autorka bardzo dobrze wykreowała zarówno bohaterów ludzkich, jak i zwierzęcych zwanych pandorami, których głównym zadaniem jest pomoc swojemu właścicielowi w przetrwaniu wyścigu. Tella pomimo zmiany nadal nie jest moją ulubioną bohaterką. Niektóre jej rozterki wciąż wydają mi się dość infantylne, lecz muszę przyznać, że ma ona świetne poczucie humoru.
Czytając "Kamienień i sól" bardzo zaskoczyło mnie to, że ta część jest zdecydowanie bardziej krwawa niż poprzednia. Mamy tutaj mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji, przez które aż wstrzymywałam oddech w obawie o życie moich ulubionych bohaterów.
Zaskakujące było także samo zakończenie, które pozostawiło w głowie czytelnika setki pytań. Jest ono idealnym wstępem do kontynuacji, ponieważ w historii głównej bohaterki pozostało jeszcze dużo niedopowiedzeń, które mogą być tak samo, a nawet bardziej interesujące niż sam przebieg Piekielnego Wyścigu. Mam onadzieję, że niebawem ukaże sie kolejny tom.
Podsumowując "Kamień i sól" to książka pisana lekkim językiem, pełna emocji, wspaniałych bohaterów i trzymającej w napięciu akcji. Jeśli szukacie lekkiej i emocjonującej książki, przy której stracicie poczucie czasu to powieść Victorii Scott będzie idealna.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu IUVI
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/11/kamien-i-sol-victoria-scott.html
Tella ma już za sobą straszną przeprawę przez dżunglę i pustynię. Wyścig powoli dobiega końca. Przed uczestnikami zostały tylko dwa etapy, w których będą musieli zmierzyć się z niebezpieczeństwami jakie niosą ze sobą ocean i góry. Dziewczyna mimo strachu i wielu wątpliwości nie może się wycofać. Nie teraz kiedy jest już tak blisko. Ale los niestety jej nie sprzyja....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-29
"Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę."
Rosie i Alex to dwójka przyjaciół mieszkająca w Irlandii, która zna się od piątego roku życia. Tych dwoje od dzieciństwa są nierozłączni i doskonale się rozumieją. Spędzają ze sobą każdą chwilę, a razem tworzą przezabawny duet. Życie jednak postanawia zadać im okrutny cios. Ojciec siedemnastoletniego już Alexa dostaje nową pracę i cała jego rodzina przeprowadza się do Ameryki. Pomimo sprzeciwu nastolatków, Alex musi jechać razem z nimi. Czy tysiące kilometrów zdołają zniszczyć tak silną przyjaźń? A co jeśli wielka przyjaźń przerodziła się w coś o wiele bardziej poważniejszego?
Nastolatkowie ustalają jednak doskonały plan. Rosie postanawia, że zaraz po balu absolwentów wsiądzie w samolot, poleci do Bostonu i razem z Alexem rozpocznie studnia na tamtejszym uniwersytecie, ale niestety życie znów krzyżuje im plany. Dlaczego? Oczywiście dowiecie się tego sięgając po przecudowną książkę jaką jest "Love, rosie".
Książka ta interesowała mnie już od bardzo dawna. Jedną z rzeczy jaka przeogromnie zaciekawiła mnie w tej powieści jest to, że historia Rosie i Alexa została opowiedziana za pomocą, listów, liścików, maili, rozmów na czatach, pism urzędowych, kartek okolicznościowych, pocztówek, zaproszeń na różnorodne uroczystości, uwag od nauczycieli itp., a narracja trzecioosobowa pojawia się dopiero na końcu w epilogu. Co prawda gdy dowiedziałam się w jaki sposób autorka postanowiła opowiedzieć nam wydarzenia nie byłam tym zachwycona, ponieważ sądziłam, że nie zdoła ona ukazać wszystkich istotnych uczuć i zachowań bohaterów. Dopiero po przeczytaniu powieści zdałam sobie sprawę w jak wielkim byłam błędzie!
"Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie."
To książka przy której przede wszystkim pracuje nasza wyobraźnia, ponieważ nie wszystkie wydarzenia są opowiedziane przez bohaterów wprost. Często zastanawiamy się co dzieje się miedzy jednym a drugim listem. Zwłaszcza, że nasza para przyjaciół ciągle dorasta, dojrzewa aż w końcu zaczynają się starzeć. Akcja tej powieści została rozciągnięta aż na pięćdziesiąt lat, co ku mojemu zdziwieniu bardzo mi się podobało!
Muszę też zaznaczyć, że wszystkie listy, maile itp. nie są wymieniane tylko pomiędzy Alexem i Rosie. Występują tutaj także postacie drugoplanowe, jakimi są rodzina i przyjaciele głównych bohaterów. Jest to ogromny plus, gdyż czasem możemy spojrzeć na to samo wydarzenie z różnych perspektyw. Najbardziej (oczywiście oprócz Alexa i Rosie) lubiłam czytać wypowiedzi Ruby, czyli przezabawnej koleżanki Rosie.
"Love, rosie" jest także książka pełną humor. Wiele razy wybuchałam przy niej śmiechem. Alex i Rosie są po prostu cudowni. Trudno mi podać jakieś ich konkretne cechy, gdyż przez cały czas nasi bohaterowie zmieniają się, nabierają coraz więcej doświadczenia i zaczynają wyznawać inne wartości. Jedno jednak pozostaje takie samo - nadal są przyjaciółmi, chociaż ich relacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Mimo uczuć jakimi oboje siebie darzą, ciągle gdzieś się mijają i wielokrotnie ma się ochotę krzyknąć: "Powiedz mu w końcu co czujesz!"
Dużą rolę w tej powieści odgrywają marzenia. Oboje do nich dążą i chociaż nie zawsze wszystko układa się po ich myśli, to jednak nie przestają marzyć i wspierać się nawzajem.
"Wszyscy musimy mieć jakieś marzenia. I nadzieję, że możemy osiągnąć coś więcej, niż mamy."
Podsumowując "Love, rosie" to zaskakująca powieść pełna humoru i wspaniałych bohaterów, która pokazuje nam jak ciężki może być związek na odległość i jak łatwo można pomylić przyjaźń z miłością. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania tej książki i jeśli chociaż trochę jesteście zainteresowani historią Rosie i Alexa to koniecznie sięgnijcie po "Love, rosie" a jestem pewna, że się nie zawiedziecie. Polecam Wam również film, który niestety trochę różni się od książki, ale uważam, że watro go obejrzeć.
"Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę."
Rosie i Alex to dwójka przyjaciół mieszkająca w Irlandii, która zna się od piątego roku życia. Tych dwoje od dzieciństwa są nierozłączni i doskonale się rozumieją. Spędzają ze sobą każdą chwilę, a razem tworzą przezabawny duet. Życie jednak postanawia zadać im okrutny cios. Ojciec siedemnastoletniego już Alexa...
Safiya i Iseult to młode czarodziejki. Safi jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, która potrafi rozpoznać każde kłamstwo. Musi jednak trzymać swój dar w sekrecie, ponieważ może zostać wykorzystana w konflikcie między imperiami. Iseult to z kolei więziodziejka, która rozpoznaje za pomocą nici więzi emocje każdego człowieka. Jej prawdziwe moce są jednak tajemnicą nawet dla niej samej i będzie lepiej jak tak zostanie. Dziewczyny są więziosiostrami, a jedyne o czym marzą to wolność i spokojne życie.
Niestety zbliżają się straszne czasy. Dwudziestoletni rozejm wkrótce dobiegnie końca. Krążą pogłoski, że wojna wisi w powietrzu. Sojusznicy przestają grać fair, a na domiar złego dziewczyny znów wpakowały się w poważne kłopoty i po piętach depcze im krwiodziej. Więziosiostry będą musiały stawić czoła niebezpieczeństwom i walczyć z władcami oraz ich najemnikami, gdyż niektórzy zaczynają posuwać się do ostateczności, żeby dopaść prawdodziejkę. Na swej drodze spotkają wiele ludzi, ale komu tak naprawdę mogą zaufać? Dokąd będą musiały uciekać przed prześladowcami?
Pierwszą rzeczą jaka od razu przykuła moją uwagę do tej książki jest przepiękna okładka, na której znajdują się słowa: "Zróbcie miejsce na półce z ulubionymi książkami - Prawdodziejka wejdzie do kanonu". Muszę przyznać, że bardzo zaintrygowała mnie ta powieść jak tylko je przeczytałam. Sarah. J. Mass jest jedną z moich ulubionych pisarek, więc skoro ona ją poleca to pomyślałam, że warto dać jej szanse i oczywiście się nie zawiodłam.
Byłam zaskoczona tym, że akcja nie rozwija się powoli jak to prawie zawsze ma miejsce, ale już na samym początku główne bohaterki wpadają w poważne kłopoty, walczą i uciekają. Pojawiają się nowych miejscach i rozmawiają z nowymi postaciami. Na początku nie do końca mogłam się w tym wszystkim połapać, ale bardzo szybko zaczęłam wczuwać się w klimat tej powieści i coraz bardziej zaczęła mnie ona wciągać.
Świat przedstawiony przez Susan Dennard jest pełen magii i czarodziejów. Z tym, że każdy czarodziej posiada nieco odmienne zdolności. Mamy tutaj m. in. więziodziejki, ogniodziejów, żelazodziejów, wiatrodziejów, głosodziejów oraz naszą jedyną prawdodziejkę, której zdolność może zostać wykorzystana przez niewłaściwych ludzi...
Bardzo spodobało mi się to, że autorka postanowiła wykreować główne bohaterki na silne dziewczyny, które potrafią same o siebie zadbać i nie potrzeba im żadnego mężczyzny. Mimo tego mężczyźni także pojawiają się na kartach tej powieści tworząc kolejny wątek miłosny, ale bez obaw. Co najważniejsze nie znajdziecie tutaj żadnych trójkątów miłosnych, a głębsze relacje między bohaterami widoczne są (w małym stopniu) dopiero pod koniec powieści.
"Prawdodziejka" Susan Dennard to głównie historia o przyjaźni. Autorka w doskonały sposób pokazuje nam jak ważna jest przyjaźń i co jesteśmy w stanie dla niej zrobić. Główne bohaterki to nie tylko doskonałe czarodziejki i więziosiostry, ale przede wszystkim prawdziwe przyjaciółki. Jedna zależna jest od drugiej i gotowa za nią oddać nawet własne życie. Mimo, że różnią się od siebie rodzajem magii, charakterem, sposobem podejmowania decyzji to jednak wspaniale się dogadują, rozumieją, wyczuwają swoje emocje i zamiary oraz doskonale uzupełniają się wzajemnie.
Podsumowując "Prawdodziejka" to książka, którą czyta się bardzo szybko i z wielkim zaciekawieniem. Jest to powieść pełna magii, intryg, nieoczekiwanych zwrotów akcji i wspaniałych bohaterów, których nie można nie lubić. Nie żałuję ani chwili spędzonej przy "Prawdodziejce", którą już umieściłam na półce z ulubionymi książkami. Serdecznie ją polecam i mam wielką nadzieję, że ta powieść Wam także przypadnie do gustu.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/10/prawdodziejka-susan-dennard.html
Safiya i Iseult to młode czarodziejki. Safi jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, która potrafi rozpoznać każde kłamstwo. Musi jednak trzymać swój dar w sekrecie, ponieważ może zostać wykorzystana w konflikcie między imperiami. Iseult to z kolei więziodziejka, która rozpoznaje za pomocą nici więzi emocje każdego człowieka. Jej prawdziwe moce są jednak tajemnicą nawet...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tella Holloway to dziewczyna, której życie przewróciło się do góry nogami. Jej starszy brat - Cody - jest bardzo chory, a lekarze nawet nie potrafią ustalić co dokładnie mu dolega. Rodzice dziewczyny postanowili przeprowadzić się z Bostonu do Montany, żeby mógł... oddychać świeżym powietrzem. Tella straciła wszystko, co było dla niej ważne: przyjaciół, znajomych, ukochane miasto, kontakt ze światem. Na dodatek rodzice ostatnio doprowadzają ją do szału, z bratem jest coraz gorzej, a ona nie ma zielonego pojęcia co powinna dalej robić.
Pewnego dnia na swoim łóżku znajduje tajemnicze pudełko, w którym widnieją instrukcje, jak wystartować w Piekielnym Wyścigu. Prowadzi on przez dżunglę, pustynię, ocean i góry, a nagrodą jest to, czego dziewczyna najbardziej pragnie - lekarstwo dla brata. Na początku Tella nie do końca wierzy, że może to być prawda, ale mimo tego postanawia trzymać się najmniejszej nadziei na powrót do zdrowia Cody'ego. Szybko poznaje innych uczestników, którzy mają ten sam cel - zdobyć lekarstwo dla kogoś bliskiego. Dziewczyna nie ma nawet gwarancji, że przeżyje, a jedyną istotą, na którą może liczyć jest jej pandora, czyli zwierzę, które powinno posiadać niezwykłe zdolności.
Wyprawa z dnia na dzień staje się coraz bardziej niebezpieczna. Czas nieubłaganie ucieka, a dziewczyna nie jest pewna czy powinna ufać komukolwiek ze swojej grupy. Ale Guy (chłopak poznany podczas wyścigu) wydaje się być w porządku. Z czasem zaczyna rodzić się między nimi uczucie, które może pomóc jej wygrać, ale także doprowadzić do klęski...
Kilka tygodni temu przeczytałam Tytany Victorii Scott, które naprawdę bardzo mi się podobały. Nie mogłam więc doczekać się, aż sięgnę po kolejną książkę tej autorki, by zobaczyć czy inne jej powieści są równie dobre. Zachęcona pozytywnymi opiniami postanowiłam, że tym razem sięgnę po "Ogień i woda" i oczywiście się nie zawiodłam.
Już na samym początku książka niezwykle mnie zafascynowała. Byłam bardzo zainteresowana tym, co tak naprawdę dolega bratu Telli. Do tego doszło jeszcze dziwne zachowanie rodziców dziewczyny, nagła przeprowadzka, nauka w domu, brak internetu i kontaktu ze znajomymi. Wszystko z biegiem czasu zaczęło coraz bardziej mnie zaciekawiać. A gdy Tella odsłuchuje wiadomość i startuje w wyścigu, akcja zaczyna stopniowo przyśpieszać. Z dużym niepokojem i napięciem śledzimy bieg wydarzeń, wraz z główną bohaterką odbywamy morderczą przeprawę przez dżunglę i pustynię oraz stawiamy czoła niebezpieczeństwom jakie ze sobą niesie.
Autorka bardzo dobrze wykreowała naszych bohaterów, a zwłaszcza Telle, z której punktu widzenia dowiadujemy się o wydarzeniach. Od zawsze była ona rozpieszczoną dziewczynką bez żadnych zmartwień, więc gdy rodzina przeprowadza się do obcego miejsca z dala od jej przyjaciół, nastolatka nie może sobie z tym poradzić i w każdy możliwy sposób pokazuje to swoim bliskim. Muszę niestety przyznać, że wtedy nie wzbudziła ona mojej sympatii, ale już po otrzymaniu instrukcji do Piekielnego Wyścigu zaczęła powoli zmieniać się na lepsze. Chociaż nie była do końca przekonana, podjęła próbę uratowania nie tylko swojego brata, ale także całej rodziny pogrążonej w smutku z powodu jego nieuleczalnej choroby. Nie da się ukryć, że główna bohaterka wykazała się niezwykłą odwagą i wolą walki. Z biegiem czasu zaczęła również rozumieć, że wygląd nie jest najważniejszy...
W powieści Victorii Scott pojawia się także wątek miłosny. Rozwija się on stopniowo, dlatego nie jest szczególnie widoczny z czego bardzo się cieszę. Tella, wie, że tylko jedna osoba może wygrać, lecz nie potrafi lekceważyć Guya, który jak się później okazuje ma nieco inny cel niż pozostali.
Byłam również niezwykle zafascynowana opowieścią o tym jak powstał Piekielny Wyścig. Nawet nie wiecie jak duże było moje zaskoczenie gdy dowiedziałam się w jaki sposób wybierani są do niego uczestnicy...
Podsumowując "Ogień i woda" to powieść, pełna emocji, napięcia, niesamowitych zwrotów akcji i doskonale wykreowanych bohaterów. Książkę Victorii Scott czyta się nie tylko bardzo przyjemnie, ale także, dzięki emocjonującym wydarzeniom i prostemu językowi, bardzo szybko. To powieść, od której nie można się oderwać, dlatego łatwo tracimy przy niej poczucie czasu i razem z główną bohaterką zapominamy jak się oddycha. Polecam ją wszystkim, którzy lubią książki młodzieżowe z odrobiną fantastyki. Jestem przekonana, że się na niej nie zawiedziecie i już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejną część, czyli "Kamień i sól"!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu IUVI
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/10/ogien-i-woda-victoria-scott.html
Tella Holloway to dziewczyna, której życie przewróciło się do góry nogami. Jej starszy brat - Cody - jest bardzo chory, a lekarze nawet nie potrafią ustalić co dokładnie mu dolega. Rodzice dziewczyny postanowili przeprowadzić się z Bostonu do Montany, żeby mógł... oddychać świeżym powietrzem. Tella straciła wszystko, co było dla niej ważne: przyjaciół, znajomych, ukochane...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wars i Sawa to dwa alternatywne miasta. Wars jest szalony i brutalny, a Sawa uzbrojona w kły i pazury. Ona - Nikita (to tylko jedno z jej wielu imion) jest ich nierozłączną częścią. Dziewczyna zna je bardzo dobrze. Jako córka zabójczyni i szaleńca marzy tylko o tym, żeby nie pójść ścieżką żadnego z rodziców, ale na to pewnie jest już za późno... Pewnego dnia Nikita dostaje tajemniczą przesyłkę, a jakiś czas potem z Dzielnicy Cudów - części miasta, która w wyniku magicznych perturbacji utknęła w latach 30. ubiegłego wieku - zostaje uprowadzona jej bliska znajoma (Zelda), która jest piosenkarką renomowanego klubu o nazwie Pozytywka. Sprawą zajmuje się Nikita, która postanawia zrobić dosłownie wszystko, żeby odnaleźć Zeldę. Wie, że jest jej to winna, ale ma też przeczucie, że dziewczyna została porwana z jej powodu. Trop szybko zaprowadza ją tam, gdzie nikt nie chciałby się znaleźć. Na szczęście jej śladem podąża Robin, z którym od niedawna pracuje. Ale tak w zasadzie kim on właściwie jest?
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Anety Jadowskiej, która bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoją nową powieścią. Sięgając po "Dziewczynę z Dzielnicy Cudów" spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale to co dostałam zdecydowanie przerosło moje oczekiwania.
Nikita to dziewczyna, która przeżyła w swoim życiu bardzo wiele. Przez całe dzieciństwo wpajano jej, by była twarda i nieugięta, lecz po wydarzeniach, które miały miejsce kilka lat temu stała się nie tylko twarda, ale także zdecydowana, wojownicza, nieufna i praktycznie niezwyciężona. To bohaterka, której nie da się nie lubić. Momentami zabawna, a w głębi duszy także przyjazna i nie tak bardzo pozbawiona serca jak się na początku wydaje.
Bardzo dobrym bohaterem jest także Robin. To bohater, który od pierwszych stron bardzo budzi naszą ciekawość. Pojawia się znikąd. Ma sfałszowany życiorys. Zachowuje się niewinnie, ale na każdym kroku pokazuje, że ma jakieś tajemnice budzące podejrzenia. To postać, która wprowadza do fabuły trochę zamieszania i dzięki temu książka staje się o wiele bardziej interesująca, lecz jeśli chodzi o bohaterów moją faworytką jest Karma, czyli geniusz komputerowy.
Jestem pod wrażeniem tego w jaki sposób Aneta Jadowska przedstawiła nam obraz obydwu oddziałujących na siebie miast, które są imiennikami legendarnych Warsa i Sawy. Czytając tę książkę czułam się jakbym wraz z główną bohaterką chodziła ich ulicami pełnymi magii, wilkołaków, szczurów i wielu innych magicznych postaci.
Jak można się domyślić został tutaj wpleciony wątek kryminalny za co jeszcze bardziej polubiłam tę książkę. Nie takie łatwe okazuje się jednak znalezienie uprowadzonej osoby nawet przy wykorzystaniu magii. Potrzeba do tego dużo siły, sprytu i ludzi, na których można polegać.
Kolejny plus książki to genialne ilustracje Magdaleny Babińskiej, które są dużym urozmaiceniem i dzięki nim o wiele lepiej możemy wyobrazić sobie przedstawioną rzeczywistość.
"Dziewczyna z Dzielnicy Cudów" to książka pełna magii, zwrotów akcji, wspaniałych bohaterów i także humoru. Jest książką idealną dla każdego, kto lubi fantastykę i nie tylko. Jestem pewna, że się na niej nie zawiedziecie i gorąco Wam ją polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/09/dziewczyna-z-dzielnicy-cudow-aneta.html
Wars i Sawa to dwa alternatywne miasta. Wars jest szalony i brutalny, a Sawa uzbrojona w kły i pazury. Ona - Nikita (to tylko jedno z jej wielu imion) jest ich nierozłączną częścią. Dziewczyna zna je bardzo dobrze. Jako córka zabójczyni i szaleńca marzy tylko o tym, żeby nie pójść ścieżką żadnego z rodziców, ale na to pewnie jest już za późno... Pewnego dnia Nikita dostaje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sydney to dwudziestodwulatka, której życie pod każdym względem jest doskonale poukładane. Ma dobrą pracę, przyjaciół, studiuje wychowanie muzyczne, ponieważ w przyszłości chce zostać nauczycielką muzyki i już od dwóch lat jest w stabilnym związku. Od dzieciństwa gra na pianinie i chętnie komponuje. Każdego wieczoru potajemnie wymyka się na balkon, żeby posłuchać muzyki granej na gitarze przez tajemniczego, przystojnego chłopaka z sąsiedztwa. Jego utworom brakuje jednak jednego: tekstów, dlatego dziewczyna postanawia sama ułożyć słowa. Nie wie jednak, że już wkrótce jej idealnie poukładane życie wywróci się do góry nogami.
Ridge to dwudziestoczteroletni chłopak, nie słyszy od urodzenia, lecz nie przeszkadza mu to w grze na gitarze. Ma wspaniałą dziewczynę, a dzięki wadzie słuchu potrafi odbierać świat w inny sposób. Jak sam twierdzi nie słyszy muzyki, lecz potrafi ją poczuć, dlatego pięć lat temu wraz ze swoim bratem i przyjaciółmi założył zespół o nazwie Sounds of Cedar, a większość utworów skomponował do niego właśnie on. Od jakiegoś czasu ma jednak blokadę twórczą, więc gdy pewnego dnia dostrzega dziewczynę z sąsiedztwa, która śpiewa do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Gdy Sydney odkrywa zdradę swojego chłopaka z jej wspólokatorką jest załamana. W ciągu jednego dnia straciła chłopaka, przyjaciółkę, mieszkanie i pracę, więc gdy Ridge proponuje jej wolny pokój w zamian za tekst do piosenek jej ulubionego zespołu, dziewczyna postanawia się zgodzić.
Oboje jeszcze nie wiedzą, że ta decyzja na zawsze zmieni ich życie, a słowa i razem skomponowane piosenki to nic innego jak uczucia przelane prosto na papier...
" Hej, serce. Słyszysz mnie? Wypowiadam ci wojnę."
Występuje tu narracja naprzemienna. Raz prowadzona z perspektywy Sydney, a raz z perspektywy Ridge'a, Dzięki czemu możemy dokładnie śledzić to, co dzieje się w tym samym momencie w głowach głównych bohaterów.
Nie mam pojęcia dlaczego zapoznałam się z tą książką dopiero teraz. Przeczytałam już kilak książek Colleen Hoover, ale żadna nie wpłynęła na mnie tak bardzo jak ta. W książkach tej autorki znajdują się rzeczy, które często bagatelizujemy, a zdajemy sobie z nich sprawę dopiero kiedy je utracimy. Tak samo było w przypadku "Maybe Someday". Z każdą kolejną stroną nabierałam pewności, że nie jest to tylko zwykły romans, ale także niezwykła historia ludzi, z której możemy wyciągnąć jakiś morał.
Mamy tu niestety trójkąt miłosny, ale co dziwne to nie dziewczyna ma dylemat kogo wybrać, tylko chłopak. Mówi się, że może być kilka rodzajów miłości. Możemy doświadczyć miłości odwzajemnionej, spełnionej, odrzuconej, utraconej itp. Hoover w doskonały sposób pokazała nam dwa rodzaje miłości, które w pewien sposób ze sobą kontrastują, ale żadna z nich nie może się w pełni rozwinąć. Tutaj pokazana jest miłość z wyboru i miłość bardziej z litości. Główny bohater jest rozdarty między tym co chce jego serce, a tym co z woli rozsądku powinien zrobić. Skrzywdzenie ważnej osoby w swoim osób wydaje się być nieuniknione.
Tym co mnie zachwyciło w "Maybe someday" jest także to, że oprócz przeżywiania niezwykłych chwil z bohaterami możemy także posłuchać piosenek napisanych przez głównych bohaterów. Słuchając muzyki czułam się trochę tak jakby oglądała film, ale touczucie było o wiele lepsze. Moja wyobraźnia nie miała ograniczeń co do wyglądu otoczenia i bohaterów, a w połączeniu z piosenkami powstał obraz wręcz idealny, więc pamiętajcie, żeby czytając tę książkę słuchać także piosenek, które znajdziecie TU (maybesomedaysoundtrack.com). A jeśli mielibyście jakiś problem ze zrozumieniem tekstu, tłumaczenie każdej piosenki znajduje się na końcu książki. Jakie utwory najbardziej przypadły Wam do gustu?
Podsumowując "Maybe someday" to książka, która w niesamowity sposób porusza kwestie ważne i czasem bardzo bolesne. Występują tu tematy takie jak niepełnosprawność lub nieuleczalna choroba bliskiej nam osoby. To książka, która tak jak większość powieści Hoover potrafi wywołać u czytelnika duże emocje, na długo zapada w pamięć i powoduje, że chce się ją przeczytać jeszcze miliony razy. Historia Sydney i Ridge’a jest przez cały czas powiązana z muzyką, która jak żadne słowa i czyny potrafi wyrazić każde uczucia i najskrytsze pragnienia naszego serca. Jako jedna z niewielu książek potrafiła sprawić, że płakałam i śmiałam się w ciągu zaledwie kilku minut. Ta powieść nie tylko doprowadza do łez, śmieszy i zapewnia niezapomniane emocje, ale także sprawia, że zaczynamy patrzeć na świat z całkiem innej perspektywy (w tym przypadku oczami osoby niesłyszącej) i jeszcze jedno, co mogę powiedzieć o "Maybe someday" to to, że nie można odkładać ją na Może kiedyś, tylko czytać Właśnie teraz.
Serdecznie polecam!!
http://zapoczytalna.blogspot.com/2016/08/maybe-someday-colleen-hoover.html
Sydney to dwudziestodwulatka, której życie pod każdym względem jest doskonale poukładane. Ma dobrą pracę, przyjaciół, studiuje wychowanie muzyczne, ponieważ w przyszłości chce zostać nauczycielką muzyki i już od dwóch lat jest w stabilnym związku. Od dzieciństwa gra na pianinie i chętnie komponuje. Każdego wieczoru potajemnie wymyka się na balkon, żeby posłuchać muzyki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jude to nastolatka pełna energii i dusza towarzystwa. Ulubienica ojca. Zawsze ma wokół siebie mnóstwo przyjaciół, nie boi się ryzykować, dlatego jest powszechnie lubiana. Ciągle zabiega o uwagę matki, ale przechodzi okres buntu i często się z nią kłóci, ostatnio zrobiła się także bardzo przesądna.
Noah jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie wierzy w zabobony, dobrze dogaduje się z matką, nie ma żadnych przyjaciół, jest raczej typem samotnika, a cały swój wolny czas poświęca na sztukę, ponieważ rysowanie jest jego największą pasją. Noah i Jude to bliźniaki. Mimo tego, że są swoim przeciwieństwem kiedyś byli nierozłączni. Dziś jednak ich kontakty znacznie się pogorszyły. Czy zdołają pogodzić się z tragedią, która zniszczyła całą ich rodzinę i żyć tak jak dawnej?
Narracja jest naprzemienna. Raz prowadzona z perspektywy Jude, a raz z perspektywy Noaha. Najpierw wydarzenia przedstawia nam Noah, gdy ma on trzynaście lat. W następnym rozdziale śledzimy wydarzenia z perspektywy Jude, ale rozgrywają się one trzy lata później (w teraźniejszości), gdy oboje mają po szesnaście lat, a ich życie z powodu tragedii jaka ich spotkała zmienia się nie do poznania. I tak właśnie podróżujemy z bohaterami, aż do końca tej cudownej książki.
Ważną rolę w tej powieści odgrywa sztuka. Jest ona nie tylko pasją Noaha, ale także Jude, która w przeciwieństwie do swojego brata nie chce rozwijać się w tym kierunku, ani iść do specjalnej szkoły dla artystów. Jest ona bardzo zazdrosna, gdy widzi jak jej matka podziwia rysunki Noaha.
Po raz pierwszy spotkałam się z twórczością Jandy Nelson i jestem nią oczarowana. Sięgając po Oddam ci słońce spodziewałam się typowej, lekkiej młodzieżówki, bez najmniejszego przesłania, która będzie zwykłym "odmóżdżaczem". Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ta książka nie tylko wciąga czytelnika bez reszty, ale także daje niesamowicie dużo do myślenia. Autorka doskonale przedstawia wszystkie wydarzenia nie wywołując chaosu i bardzo dobrze kreuje bohaterów. To książka odrobinę skomplikowana, ale przede wszystkim oryginalna, pełna emocji i niesamowicie odważna. Opowiada nie tylko o problemach nastolatków, jak inne młodzieżówki, ale także bardzo mądrze porusza inne tematy m. in. homoseksualizm, samoakceptacja, problemy w rodzinie. To książka niezwykle dojrzała, mimo że narratorami są osoby w wieku nastoletnim.
"Oddam ci słońce" to wspaniała książka, która pokazuje jak najmniejszy błąd może wpłynąć na całe nasze życie. Jest ona pełna emocji i niezwykle wciągająca. Nic dziwnego, że została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura młodzieżowa.
Polecam !
Jude to nastolatka pełna energii i dusza towarzystwa. Ulubienica ojca. Zawsze ma wokół siebie mnóstwo przyjaciół, nie boi się ryzykować, dlatego jest powszechnie lubiana. Ciągle zabiega o uwagę matki, ale przechodzi okres buntu i często się z nią kłóci, ostatnio zrobiła się także bardzo przesądna.
Noah jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie wierzy w zabobony, dobrze...
Celaena Sardothien nadal nosi tytuł Królewskiej Obrończyni, więc bez względu na wszystko musi być posłuszna władcy, ale nawet to nie powstrzyma jej przed wymierzeniem mu sprawiedliwości. Chce jak najszybciej pomścić śmierć bliskiej osoby. Kapitan Królewskiej Gwardii, aby ochronić Celaenę proponuje, aby na kolejną misję wysłać ją do Wendlyn. Pomysł ten bardzo podoba się królowi, więc dziewczyna na rozkaz władcy Adarlanu wyrusza do skłóconego z nim królestwa. Chaol jednak nie wie, że to właśnie Wendlyn będzie miejscem, w którym zabójczyni zmierzy się ze swoimi najmroczniejszymi tajemnicami oraz zrozumie, że od przeznaczenia nie da się uciec. Najpierw pod okiem nieśmiertelnego Rowana musi nauczyć się panować nad ogniem, który nosi w sobie oraz udać się do Doranelle, gdzie pozna odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Jeśli uda jej się wyjść z tej próby zwycięsko, stanie się największym zagrożeniem dla Adarlanu.Tymczasem w królestwie sytuacja z dnia na dzień co raz bardziej się pogarsza. Król posuwa się do okrutnych czynów, a wszyscy z wyjątkiem Celaeny są bezradni. Czy dziewczyna wybierze lojalność wobec własnych ludzi czy wierność tym, których kocha.? Pamiętacie tą Celaenę, która została uwolniona z kopalni soli marzyła tylko o tym, aby wygrać turniej, zostać Królewską Obrończynią, przez cztery lata służyć królowi a później być wolną oraz żyć długo i szczęśliwie nie przejmując się tym co dzieje się w państwie? Tylko to obchodziło dziewczynę zaledwie rok temu. Teraz jednak za sprawą mocy jaka w niej drzemie oraz tego co przeżyła jest w stanie zrobić dla kraju jej światopogląd nieco się zmienił.W tej części możemy śledzić wydarzenia z kilku punktów widzenia. Pojawiają się także nowi bohaterowie tacy jak Rowan, Aedion i Manon, których pokochałam. Okazało się, że wprowadzenie nowych postaci było genialnym pomysłem ze strony autorki. Rowana polubiłam za jego postawę oraz mentalność, a Manon, która z pozoru zła i okrutna a jednak miała swoje dobre strony. Aedion też bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ nie do końca był tym za kogo się podawał.Końcówka poprzedniej części wyraźnie pokazywała, że kolejny tom będzie nieco inny od pozostałych i tak właśnie było. Na początku nie mogłam się wkręcić w tę historię, byłam przekonana, że tym razem coś poszło nie tak i ta część nie spodoba mi się tak bardzo jak poprzednie. Muszę przyznać, że byłam w wielkim błędzie. Akcja po kilkunastu stronach zaczęła się rozwijać i rozwiała wszystkie moje wątpliwości co do tej książki.Jestem pod wrażeniem tego jak autorka rozbudowała tę serię. Z historii, która niektórym wydawał się odrobinę schematyczna autorka stworzyła cykl, który bez problemu zawładnie sercem każdego czytelnika. Świat w tej serii jest doskonale rozbudowany, wielowymiarowy, wielowątkowy, niesamowicie wykreowany i pełen cudownych postaci. Jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłu na tę książkę.Byłam pewna, że w tej części autorka rozwinie to o czym dowiedzieliśmy się w drugim tomie. Ona jednak postanowiła tutaj trochę zwolnić. Z jednej strony myślę, że takie małe przystopowanie jest dobre, ale z drugiej strony spodziewałam się czegoś innego. Pod koniec jednak nie brakowało wrażeń. Znów doświadczyliśmy strasznych i nieprzewidywalnych rzeczy, które zapowiadają, że kolejna część, czyli Królowa cieni będzie jeszcze lepsza.Podsumowanie.Chociaż spodziewałam się czegoś innego to i tak uwielbiam tę książkę. Fabuła jest genialna, świat wspaniale rozbudowany, a bohaterowie idealnie wykreowani. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej przeczytać to bardzo Was do tego zachęcam.
Celaena Sardothien nadal nosi tytuł Królewskiej Obrończyni, więc bez względu na wszystko musi być posłuszna władcy, ale nawet to nie powstrzyma jej przed wymierzeniem mu sprawiedliwości. Chce jak najszybciej pomścić śmierć bliskiej osoby. Kapitan Królewskiej Gwardii, aby ochronić Celaenę proponuje, aby na kolejną misję wysłać ją do Wendlyn. Pomysł ten bardzo podoba się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tate to młoda dziewczyna i początkująca pielęgniarka. Wyprowadza się z domu, aby rozpocząć samodzielne życie, ale zanim znajdzie odpowiednie dla siebie mieszkanie postanawia (mimo pewych obaw) na kilka miesięcy wprowadzić się do starszego i nadopiekuńczego brata. Już na początku nie wszystko idzie po jej myśli. Pod drzwiami swojego tymczasowego domu znajduje pijanego mężczyznę, który blokuje jej wejście. Okazuje się, że jest to Miles Archer - jej przyszły sąsiad, przyjaciel barta i na dodatek bardzo przystojny pilot o kamiennym wyrazie twarzy. Po paru chwilach spędzomych wspólnie oboje bardzo się do siebie zbliżają, ale jest jedno ale. Miles ustala jedyną i jednocześnie najważnejszą zasadę ich związku: "nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości". Na początku żadne z nich nie ma z tym najmniejszego problemu. Dziewczyna zgadza się na wszystko, ponieważ wzbudza on w niej dziwne pragnienie, ale z czasem ta sytuacja staje się nie do wytrzymania. W głowie Tante pojawiają się setki pytań, a niestety na żadne z nich Miles nie chce udzielić jej odpowiedzi. Co takiego stało się w przeszłości, że od 6 lat nie miał żadnej dziewczyny? I co kryje się za tajemniczym zachowaniem chłopaka?
Twórczość Colleen Hoover jeszcze podczas czytania "Hopeless" bardzo przypadła mi do gustu. Na poczatku byłam pewna, że będzie to tylko zwyczajny romans, ale tutaj pojawiło się coś innego. Tak samo jak w "Hopeless" mamy do czynienia z przeszłością głównego bohatera, dlatego w powieści występuje narracja przeplatana i co drugi rozdział jest pisany 6 lat wcześniej z perspektywy Milesa gdy miał on zaledwie 18 lat.
Miłość wszystkim (a przynajmniej mi) kojarzy się z szczęściem i pięknem, ale niestety istnieje też ta gorsza, brzydsza strona miłości, która właśnie w książce Hoover jest doskonale przedstawiona.
Książka totalnie mnie wciągnęła. Po przeczytaniu opisu mogłoby się wydawać, że jest to typowe new adult, od których wszędzie się roi, jednak kto zaznajomił się już z twórczością tej autorki wie, że wcale tak nie jest. Hoover doskonale potrafi zaskoczyć czytelnika i sprowadzić wszystko na takie tory, że nigdy nie jesteśmy świadomi tego co za chwilę ma się wydarzyć. Mimo kilku scen łóżkowych autorka znacznie bardziej skupia się na emocjach i uczuciach głównych bohaterów i przyznam, że pod koniec tej powiści, gdy dowiedzieliśmy się co przydarzyło się Milesowi, łzy napłynęły mi do oczu.
Choć na początku byłam trochę zawiedziona tą książką , to jednak szybko przypadła mi ona do gustu. Gdy tylko dowiedziałam się o ekranizacji, gdzie Milesa zagra Nick Bateman byłam w siódmym niebie. Nie mogę się doczekać gdy w końcu będę mogła obejrzeć tą historię na dużym ekranie, szczególnie, że podobno sama Hoover pilnuje by nie została ona w żaden sposób zmieniona. Zachęcam Was również do zapoznania się z piosenką Griffina Petersona pt. "Ugly Love", która została napisana właśnie na podstawie tej książki.
Podsumowując "Ugly Love" to bardzo wciągająca, cudowna, a także angażująca uczuciowo lektura. I cieszę się z tego, że tak bardzo mi się spodobała. Po "Hopeless" bałam się sięgać po inne książki Colleen Hoover w obawie o to, że będą o wiele gorsze, ale na szczęście "Ugly Love" udowodniło mi, że ta autorka nie pisze złych książek. :)
Tate to młoda dziewczyna i początkująca pielęgniarka. Wyprowadza się z domu, aby rozpocząć samodzielne życie, ale zanim znajdzie odpowiednie dla siebie mieszkanie postanawia (mimo pewych obaw) na kilka miesięcy wprowadzić się do starszego i nadopiekuńczego brata. Już na początku nie wszystko idzie po jej myśli. Pod drzwiami swojego tymczasowego domu znajduje pijanego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W tej części poznajemy dalsze losy głównej bohaterki, czyli Americy Singer, która znalazła się w finałowej czwórce kandydatek eliminacji, w których stawką jest małżeństwo z księciem Maxonem i tytuł księżniczki. Dziewczyna nadal nie jest za bardzo pewna swoich uczuć, ale nie jest to aż tak widoczne jak w drugim tomie. Cały czas nasilają się ataki rebeliantów, które grożą nie tyko osobą w pałacu, ale także rodzinom kandydatek oraz ludziom pochodzącym z tej samej klasy co one. America ze swoim wybuchowym charakterem nie wzbudza sympatii u opini publicznej, król nie jest z niej zadowolony i robi wszystko, żeby pozbyć się jej z pałacu a na dodatek Maxon spędza dużo czasu z innymi dziewczynami.Czy to wszystko ma wogóle jakikolwiek sens? Czy Mer powróci do swojej starej miłości? I czy książe nadal żywi do niej te same uczucia? A może to właśnie Ami jest godną tytułu księżniczki i jedyną dziewczyną, która może uratować kraj nie bojąc się głośno mówić o problemach społeczeństwa?
Ta część moim zdaniem była najlepsza. Bardzo spodobało mi się to, że prawie cały czas książka trzymała w napięciu i przez długi czas nie mogłam się od niej oderwać.
America znacznie wydoroślała. Nie była taka niezdecydowana jak w drugiej części. Owszem też miała wątpliwości, ale wiedziała już jaką drogą powinna pójść. Nie była skoncentrowana na swoich rozterkach tylko wiedziała, że w tym momencie najważniejsze jest dobro kraju. W tej części pojawiali się też rebelianci, czego skutkiem były ludzie ofiary, dzięki temu książka wywoływała u czytelnika dużo więcej emocji.
W tej części zarówno Maxon jak i Aspen zmieniali zdanie co bardzo mnie denerwowało. Prawda jest taka, że obaj zachowywali się podobnie jak Ami w poprzedniej części. Maxon mimo upływającego czasu i nasilajacych się ataków nie chciał odrzucić ani jednej kandydatki a Aspen był jakby nieobecny.
Cieszę się, że znacznie poprawiły się relacje kandydatek. Mimo, że ze sobą rywalizowały nie zachowywały się tak egoistycznie jak wcześniej. Można powiedzieć, że nawet się ze sobą zaprzyjaznły
Gdy "skończyłam" książkę o historii Americy jestem troche smutna. Nie dlatego, że książka mi się nie podobała, bo była super, nie dlatego, że zakończenie mi się nie podobało, chciaż było odrobine przewidywalne, ale dlatego, że zakończyłam już cudowną trylogie i mimo, że rzadko czytam dwa razy te same książki to do tych na pewno niedługo wrócę.
A więc nie pozostało mi nic innego niż polecić Wam te książki. I jeśli czytaliście już Elite i nie jesteście z niej zadowoleni to bez obaw możecie sięgnąć po Jedyną, bo autorka na "koniec" bardzo się postarała.
W tej części poznajemy dalsze losy głównej bohaterki, czyli Americy Singer, która znalazła się w finałowej czwórce kandydatek eliminacji, w których stawką jest małżeństwo z księciem Maxonem i tytuł księżniczki. Dziewczyna nadal nie jest za bardzo pewna swoich uczuć, ale nie jest to aż tak widoczne jak w drugim tomie. Cały czas nasilają się ataki rebeliantów, które grożą nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lara Jean Song to nastolatka koreańskiego pochodzenia, która wbrew pozorom nie miała w życiu łatwo. Jej matka zmarła, kiedy Lara była jeszcze bardzo mała, ale dzięki kochającemu ojcu i siostrom, dziewczyna może prowadzić normalne życie.
Lara Jean nigdy nie wyróżnia się z tłumu, ma niewielu przyjaciół i rzadko imprezuje. Jednak, tak jak każda nastolatka, ona też posiada swoje sekrety. Dziewczyna w starym pudle na kapelusze, które dostała od swojej matki, trzyma listy miłosne. Nie są to jednak zwyczajne listy. To listy, które Lara napisała sama do wszystkich chłopców, których kiedyś kochała tylko po to, aby wyleczyć się z niechcianego uczucia. Żaden z pięciu napisanych przez nią listów nigdy nie miał trafić do adresata.
Jednak pewnego dnia życie Lary Jean przewraca się do góry nogami, kiedy dziewczyna odkrywa, że ktoś ukradł pudło i wysłał wszystkie spisane słowa, które miały wyleczyć jej złamane serce. Wszyscy chłopcy, do których nastolatka żywiła jakiekolwiek uczucia dowiadują się o tym w tym samym momencie. Całe zajście można by obrócić w żart, gdyby nie to, że jeden z listów trafił do chłopaka starszej siostry Song...
Ogromnie spodobało mi się to, że książka nie jest schematyczna, ani przewidywalna. Ta historia nie raz bardzo mnie zaskoczyła i z wielkim zaciekawieniem śledziłam losy bohaterki. Muszę przyznać, że dziewczyna nie miała łatwo, a znalezienie dobrego wyjścia z sytuacji, w której się znalazła było wręcz niemożliwe.
Lara Jean napisała listy miłosne do pięciu chłopców, których kiedyś kochała, a byli nimi:
- Peter (najprzystojniejszy chłopak w szkole),
- Kenny (chłopak poznany na obozie),
- Lucas (chłopak z balu)
- John (chłopak z boiska)
- Josh (chłopak starszej siostry Lary...).
Dziewczyna chcąc wybrnąć z krępującej sytuacji w jakiej się znalazła, godzi się na pewien pomysł Petera, co prowadzi do jeszcze większych konsekwencji...
Jeśli sięgniemy po tę książkę możemy bardzo miło spędzić czas. W tej historii nie brakuje humoru, ani zwrotów akcji, dzięki czemu nawet nie czujemy upływającego podczas czytania czasu.
"Do wszystkich chłopców, których kochałam" to nie tylko lekka i zabawna książka, ale także bardzo pouczająca historia, w której idealnie pokazane jest jak nawet malutkie kłamstwo może doprowadzić do sytuacji, które zmuszają nas do okłamywania nawet bardzo bliskich osób.
Czytając tę książkę bardzo utożsamiłam się z główną bohaterką i chociaż nie zawsze się z nią zgadzałam (były także momenty kiedy Lara Jean mnie wręcz irytowała) to po części rozumiałam jej sposób myślenia i mogę śmiało stwierdzić, że byłabym w stanie się z nią zaprzyjaźnić.
Muszę przyznać, że autorka miała doskonały pomysł na napisanie tej książki, ale niestety motyw z listami nie do końca został dobrze wykorzystany. Liczyłam na o wiele więcej, ale to dopiero pierwszy tom i mam nadzieję, że w kolejnych akcja zdecydowanie się rozkręci.
Mam dla Was także wspaniałą wiadomość! Już niebawem na platformie NETFLIX pojawi się ekranizacja właśnie tej książki! Muszę przyznać, że jestem jej ogromnie ciekawa i postaram się jak najszybciej ją obejrzeć.
Podsumowując książka Jenny Han to zabawna, pouczająca i słodko-gorzka opowieść o pewnej nastolatce, której życie z dnia na dzień bardzo się zmienia. Sięgając po tę książkę na pewno się nie zawiedziecie, gdyż Lara Jean nie pozwoli Wam się nudzić nawet przez chwilę. Polecam!
Lara Jean Song to nastolatka koreańskiego pochodzenia, która wbrew pozorom nie miała w życiu łatwo. Jej matka zmarła, kiedy Lara była jeszcze bardzo mała, ale dzięki kochającemu ojcu i siostrom, dziewczyna może prowadzić normalne życie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLara Jean nigdy nie wyróżnia się z tłumu, ma niewielu przyjaciół i rzadko imprezuje. Jednak, tak jak każda nastolatka, ona też posiada...