-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik264
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Uwielbiam, absolutnie uwielbiam. To jedna z najlepszych książek, na jakie do tej pory trafiłam. Przeczytałam ją już kilkakrotnie i jeszcze nie raz z pewnością do niej wrócę.
Cały utwór w jednym zdaniu - pomysł tak samo absurdalny, jak i genialny. Z pozoru nudny temat, jakim może się wydawać średniowieczna krucjata dziecięca, potraktowany został przez Andrzejewskiego w sposób zaskakujący, nieszablonowy, jak dla mnie, po prostu wybitny. Portery psychologiczne "dzieci" uczestniczących w krucjacie są niebywałe - każde zapatrzone we własny interes, każde egoistyczne, zepsute i do tego schwytane w pułapkę uczuć i namiętności, z której nie potrafi się wyzwolić.
Forma, moim zdaniem, bez zarzutu. Oczywiście, że jest trudna i ciężkostrawna. Ale taki właśnie zabieg narracyjny służy dwóm celom, które zresztą osiąga w pełni. Po pierwsze, to doskonałe odwołanie, naśladowanie wręcz stylistyki biblijnej - dzięki czemu treść utworu jeszcze bardziej kontrastuje z jego formą. Po drugie, taka narracja w najlepszy sposób oddaje swobodny strumień świadomości. Myśli tych młodych ludzi są chaotyczne, urywają się tak nagle, jak się zaczęły, skaczą swobodnie ze wspomnienia na wspomnienie. Trudno o bardziej trafną formę narracji, niż ta, na którą autor się zdecydował.
Ciekawą sprawą jest tutaj przesłanie. Utwór ten odczytywany był jako swego rodzaju przypowieść o komunizmie. Miał demaskować zgubny wpływ idei masowych na społeczeństwo oraz fakt, że nawet jeśli ludzie zdają się zmierzać w jednym kierunku, gdyż przyświeca im szlachetna misja powzięta ku dobru ogółu, to tak naprawdę każdy idzie w pochodzie z własnych, egoistycznych pobudek. I oczywiście to wszystko jest w tym utworze, tyle że średnio pewnie trafia do współczesnego czytelnika osadzonego w czasach dalece już pokomunistycznych. Co jednak poczytuję za ogromny plus tego tekstu, to fakt, że nawet po takim czasie i teoretycznej dezaktualizacji omawianego problemu, książkę nadal czyta się wyśmienicie, nadal wiele można z niej wynieść. To naprawdę doskonała realizacja strumienia świadomości naładowanego po brzegi psychologizmem i wszystko to na gruncie naszej rodzimej literatury. Jak dla mnie perełka.
Uwielbiam, absolutnie uwielbiam. To jedna z najlepszych książek, na jakie do tej pory trafiłam. Przeczytałam ją już kilkakrotnie i jeszcze nie raz z pewnością do niej wrócę.
Cały utwór w jednym zdaniu - pomysł tak samo absurdalny, jak i genialny. Z pozoru nudny temat, jakim może się wydawać średniowieczna krucjata dziecięca, potraktowany został przez Andrzejewskiego w...
2019-05-09
Absolutnie zachwycająca książka! Fascynująca saga rodzinna, pełna intrygujących, ponadprzeciętnych bohaterów, osadzona w najbardziej burzliwych czasach XX wieku, doskonale napisana. Nic tu już dodać nie można, bo wszystko jest takie, jak powinno. Powieść godna wszelkich pochwał i nagród.
Absolutnie zachwycająca książka! Fascynująca saga rodzinna, pełna intrygujących, ponadprzeciętnych bohaterów, osadzona w najbardziej burzliwych czasach XX wieku, doskonale napisana. Nic tu już dodać nie można, bo wszystko jest takie, jak powinno. Powieść godna wszelkich pochwał i nagród.
Pokaż mimo to2022-01-28
2020-05-29
2019-07-21
2009
Rzadko która książka potrafi mnie tak zaskoczyć. I tu już nie chodzi o pozytywne wrażenia na koniec, ale o rosnący szok, który towarzyszył mi od pierwszych stron i z każdą kolejną wciąż wzrastał.
Książka jest genialna. Praktycznie w ogóle nie czytam literatury science-fiction, średnio lubię ten gatunek. Natomiast "Na Srebrnym Globie" pochłonęłam tak szybko i z tak dzikim apetytem, że zaczęłam się wręcz zastanawiać, czy ja aby nie za szybko skreśliłam SF z mojej listy zainteresowań.
Oprócz jednak zaskoczenia tym, że autentycznie podoba mi się literatura tego pokroju, niemniej zaskoczona byłam faktem tego, jak dobrze i solidnie napisana jest ta książka. Ona została przecież wydana zaraz na początku XX wieku, ponad 100 lat temu. A jest tak wiarygodna (oczywiście w graniach swojego gatunku), tak przekonująca, jakby napisana została dawno po pierwszych publikacjach Lema.
Starannie opracowana warstwa SF, to nie wszystko, co powieść ma do zaoferowania. Dostajemy tu wspaniałe studium psychologii człowieka skazanego na odosobnienie. Bohaterowie są fascynujący i trochę przerażający. Ich psychika oddaje otaczającą ich aurę księżycową - mroczna, tajemnicza, pełna pułapek. Wciąż pamiętam, choć ze względu na upływ czasu, już nie tak wyraźnie, moment, w którym pojawia się widmo ruin jakiegoś miasta, które przyprawia oglądające je osoby o szaleństwo. Czytając ten fragment dostałam gęsiej skórki i byłam autentycznie przerażona - ta książka podziałała na moją wyobraźnię o wiele lepiej, niż te wszystkie przerysowane horrory współczesnego kina.
Naprawdę serdecznie polecam każdemu miłośnikowi gatunku, a nawet tym, którzy, podobnie jak ja, mają w zwyczaju stronić od tego typu lektur. Szkoda tylko, że kolejna część nie utrzymała poziomu. Z rozpędu wzięłam się za jej czytanie, jednak tam przeważył już element fiction (science nie było praktycznie w ogóle, nawet takiej na poziomie wczesnego XX wieku), poza tym kulały już portrety psychologiczne bohaterów - i też nic dziwnego, gdyż byli oni daleko bardziej prymitywnym gatunkiem, niż ludzie, z którymi mamy do czynienia w pierwszej części sagi. Poza tym zabrakło niezwykłego elementu odosobnienia, który generował tak ciekawe zachowania psychologiczne u pierwszych ludzi na księżycu.
Rzadko która książka potrafi mnie tak zaskoczyć. I tu już nie chodzi o pozytywne wrażenia na koniec, ale o rosnący szok, który towarzyszył mi od pierwszych stron i z każdą kolejną wciąż wzrastał.
Książka jest genialna. Praktycznie w ogóle nie czytam literatury science-fiction, średnio lubię ten gatunek. Natomiast "Na Srebrnym Globie" pochłonęłam tak szybko i z tak dzikim...
2008-01-01
Jedna z lepszych książek związanych z tematyką Holocaustu, jaką przeczytałam. Autentyczny i przejmujący zapis wspomnień. Tok opowiadania autorski niesamowicie wciąga i angażuje czytelnika.
Wspomnienia są niezwykłe również ze względu na to, jak potoczyły się losy bohaterki. Ilość sytuacji, w których według wszelkiego prawdopodobieństwa można się było spodziewać jej śmierci, a jednak udawało jej się wyjść z opresji, jest niebywała. Gdybym nie wiedziała, że jest to historia autentyczna, podejrzewałabym wręcz dobrze skrojoną fikcję literacką. Jest w tym coś optymistycznego, choć to dziwne słowo w zestawieniu z codziennością obozową, którą opisuje Birenbaum. A jednak nad autorką zdawała się czuwać jakaś wyższa siła, która chroniła ją nawet w najgorszych godzinach jej życia. "Nadzieja" nie pojawia się w tytule bez powodu.
To naprawdę niezwykła lektura.
Jedna z lepszych książek związanych z tematyką Holocaustu, jaką przeczytałam. Autentyczny i przejmujący zapis wspomnień. Tok opowiadania autorski niesamowicie wciąga i angażuje czytelnika.
Wspomnienia są niezwykłe również ze względu na to, jak potoczyły się losy bohaterki. Ilość sytuacji, w których według wszelkiego prawdopodobieństwa można się było spodziewać jej śmierci,...
Trudno mi ocenić "Najgorszego człowieka na świecie" - pewnie dlatego, że nie do końca jest to dla mnie literatura sensu stricto i nie przez pryzmat dzieła literackiego ją postrzegam. Trafia do mnie na płaszczyźnie emocjonalnej i z tego punktu widzenia jest dla mnie książką bardzo, ale to bardzo ważną.
Od kiedy dowiedziałam się, że autorka Facebookowego "Bohatera" pisze książkę, nie mogłam się doczekać premiery. I choć wiem, że głównym tematem tejże jest problem alkoholizmu i narkomanii, to jednak nie można ograniczać problematyki tej historii tylko do tego. Narratorka zresztą sama wielokrotnie podkreśla, że identycznie działa mechanizm każdego uzależnienia, nawet jeśli nie istnieje na nie nazwa jednostki chorobowej.
"Najgorszy człowiek świata" to bardzo intymna, bezwzględnie szczera i bezkompromisowa wizja rzeczywistości widzianej oczami neurotyka, osoby o ponadprzeciętnej wrażliwości, dla której wyjście z łóżka, nie mówiąc już o wyjściu z domu, stanowi każdego dnia gigantyczne wyzwanie - takie, jakim dla innych, bardziej "normalnych" ludzi, jest wyprawa w Himalaje. I choć nie mówi się o tym na głos, w dzisiejszym świecie naprawdę wiele jest osób, które mają tego typu problemy. W pewnym sensie ta książka jest jednym z ważnych głosów, którymi mówi pokolenie obecnych około-trzydziestolatków, którzy nie do końca wiedzą, co powinni zrobić ze swoim życiem, którzy nie do końca (albo wręcz i wcale) identyfikują się ze swoją dorosłością, a przecież rzeczywistość wymaga, stale, głośno i coraz bardziej agresywnie. Z tego punktu widzenia to książka przełomowa, sądzę, że może pomóc wielu osobom, które uginają się pod ciężarem odpowiedzialności, oczekiwań i nakazów. Narratorka bardzo wyraźnie stara się nam przekazać, że mamy prawo sobie nie radzić, mamy prawo czuć się zagubieni, mamy prawo o tym mówić - daje pozwolenie na to, by czuć się tak, a nie inaczej, a dla osób jej pokroju takie zezwolenie nadane z zewnątrz to coś, czego niekiedy pragną najbardziej. Nie sposób przecenić terapeutycznej mocy tej książki - uczucia, które rodzi się w czytelniku, gdy z niewyobrażalną ulgą może sobie powiedzieć: "Więc nie tylko ja tak mam i to jest ok!".
Językowo "Najgorszy człowiek świata" jest książką swoich czasów. Nie jest to typowa epicka narracja, raczej rozbudowana forma felietonistyczna, chaotyczny niekiedy zapis pamiętnikarski - słowem kolejny eksperyment narracyjny, który niekoniecznie może wszystkim przypaść do gustu. Poza tym jednak autorka ma niezwykle plastyczny styl, osobiście zachwyca mnie, w jaki sposób postrzega i opisuje świat i powstające w jej głowie wyobrażenia, tak barwne, pełne zaskakujących kształtów i form.
Jestem pewna, że dla wielu osób książka ta okaże się bardzo ważną lekturą - dla mnie taka właśnie była i choć, jak wspomniałam, nie potrafiłabym jej ocenić obiektywnie z literackiego punktu widzenia, to subiektywnie nie mam wątpliwości co do swojej oceny.
Trudno mi ocenić "Najgorszego człowieka na świecie" - pewnie dlatego, że nie do końca jest to dla mnie literatura sensu stricto i nie przez pryzmat dzieła literackiego ją postrzegam. Trafia do mnie na płaszczyźnie emocjonalnej i z tego punktu widzenia jest dla mnie książką bardzo, ale to bardzo ważną.
Od kiedy dowiedziałam się, że autorka Facebookowego "Bohatera" pisze...
2009
Zawsze to powtarzałam i powtarzać będę - Dąbrowska miała, moim zdaniem, potwornie ciężkie pióro. Dlatego "Nocy i dni" nie czyta się łatwo. I nie chodzi o samą objętość powieści, choć ta jest niemała. W stylu pisarki jest coś takiego, co sprawia, że czytanie wymaga czasu, dużego skupienia i zaangażowania. Kiedy jednak to wszystko się już połączy, dostaje się możliwość przeczytania jednej z najbardziej niezwykłych powieści polskich.
"Noce i dnie" są absolutnie zachwycające. Mamy tu doskonałe i dopracowane w najmniejszym szczególe tło historyczno-społeczne. Mamy historię jednej rodziny, która jednak rozwarstwia się na całe mnóstwo wątków pobocznych, z których każdemu poświęcone zostało wiele uwagi i staranności. Mamy przede wszystkim niesamowitych bohaterów, a zwłaszcza dwójkę postaci czołowych - Barbarę i Bogumiła. Barbara jest doskonała, w każdym aspekcie. Choć ewidentnie "tym dobrym" jest Bogumił i widać, że autorka darzy go dużą sympatią (np. zdrada żony, której się dopuszcza jest w pewnym sensie lżej potraktowana, niż ciągłe rozmyślania Barbary o Tolibowskim, z których jednak absolutnie nic nie wynika), to jednak właśnie Barbara jest najlepiej odmalowaną postacią w tej powieści. To taka nasza pani Bovary, tylko że bardziej fascynująca i tragiczna. Bo Barbara jest postacią tragiczną, nawet jeśli czasem swoim histerycznym zachowaniem, wzbudza raczej odczucia komiczne.
Uwielbiam "Noce i dnie" - to powieść o przemijaniu pewnych czasów i pewnych ludzi. Odczuwalne, zwłaszcza w późniejszych tomach, wpływy wkraczających na arenę życia społeczno-obyczajowego nurtów młodopolskich, doskonale ścierają się z wartościami wyznawanymi przez starsze, pozytywistyczne pokolenie, którego reprezentantem jest tutaj Bogumił. To rzeczywiście jest saga pokoleniowa - daje niesamowicie szeroki ogląd na wszystkie aspekty życia ludzi przełomu XIX i XX wieku. Jedna z książek, które naprawdę trzeba przeczytać.
Zawsze to powtarzałam i powtarzać będę - Dąbrowska miała, moim zdaniem, potwornie ciężkie pióro. Dlatego "Nocy i dni" nie czyta się łatwo. I nie chodzi o samą objętość powieści, choć ta jest niemała. W stylu pisarki jest coś takiego, co sprawia, że czytanie wymaga czasu, dużego skupienia i zaangażowania. Kiedy jednak to wszystko się już połączy, dostaje się możliwość...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-11
2020-10-23
Autorka, bardzo uczciwie, już na początku zastrzega, że jej powieść nie jest biografią Marilyn Monroe. I faktycznie, fikcji literackiej jest tu co najmniej tyle, ile faktów. A jednak chcąc, nie chcąc, Oates tworzy portret kobiety, w której autentyczność czytelnik wierzy.
Książka jest niesamowicie długa, złożona, wielowarstwowa, o zmiennej, czasem zupełnie chaotycznej narracji. Ta jednak narracja doskonale oddaje postępujący z wiekiem w umyśle prawdziwej Marilyn choas. Autorce w zaskakujący sposób udało się wykreować bohaterkę, która prawdopodobnie jest zbliżona psychicznie i emocjonalnie do osoby, którą była Marilyn. Mam wrażenie, że od kiedy na rynku pojawił się ten tytuł, Monroe zaczęto traktować poważnie. Rozpoczęła się fala książek i dokumentów, które poświęcone zostały zgłębieniu jej psychiki, problemów, depresji. Oates przywróciła światu prawdziwą Marilyn - osobę złożoną o dwóch kompletnie odmiennych wizerunkach.
Natomiast abstrahując od warstwy pseudo-biograficznej, to po prostu świetna literatura. Książka napisana jest z rozmachem, poszczególne wątki fascynują, bohaterka jest wielowymiarowa, doskonale odmalowane zostało tło historyczno-obyczajowo-społeczne. Nic nie mogłabym tej książce zarzucić. To niezwykła podróż - długa, ale taka, w którą zdecydowanie warto się wybrać.
Autorka, bardzo uczciwie, już na początku zastrzega, że jej powieść nie jest biografią Marilyn Monroe. I faktycznie, fikcji literackiej jest tu co najmniej tyle, ile faktów. A jednak chcąc, nie chcąc, Oates tworzy portret kobiety, w której autentyczność czytelnik wierzy.
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest niesamowicie długa, złożona, wielowarstwowa, o zmiennej, czasem zupełnie chaotycznej...