-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać410
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2019-01-23
2019-04-26
2019-02-22
2019-07-12
2019-09-16
RZECZ O PTAKACH... I NIE TYLKO
Ten facet to pasjonat! Prawdopodobnie nie je i nie śpi. Rzecz jasna mam na myśli autora. Od zawsze oddany ptakom i chęci poznania ich życia, pełen szczerej ciekawości. Dobrze słucha się opowieści ludzi, którzy są zafascynowani, tym co robią. Dokładnie tak jest z książką "Rzecz o ptakach".
Widać modę na tematy związane z przyrodą. Noah Strycker wpisuje się w trend. Do tej pory nie miałam dużej styczności z książkami tego typu, nie licząc "Sekretnego życia drzew", o którym wspomnę tu niebawem. Mam jednak wrażenie, że podejście autora książki "Rzecz o ptakach" będzie bliższe wielu czytelnikom. Wydaje się bardziej "ludzkie" i mniej "natchnione".
Noah Strycker dostrzega w ptakach cechy wspólne z ludzkimi i to właśnie na tych porównaniach opiera konstrukcję swojej opowieści. Możemy odkryć w świecie zwierząt niesamowite zależności pełne miłości, wzruszeń, ale również przemocy. Zaskakujące ile wspólnego mamy z tymi skrzydlatych stworzeniami. Szkoda, że na co dzień dostrzegamy to tak rzadko.Książka przepełniona ciekawostkami nie pozwala się nudzić. Dzięki temu, że nie jest to publikacja naukowa, pełna fachowych terminów, nie trzeba mieć żadnej bazowej wiedzy, aby czerpać z niej informacje i przyjemność.
Niektóre fragmenty skłoniły mnie do mniej wesołych przemyśleń. Krótkie opisy nie zawsze etycznych eksperymentów na zwierzętach poruszyły mnie do głębi. Zadaję sobie pytania: Jaką cenę ma wiedza? Czy powinniśmy bez względu na wszystko dążyć do zaspokojenia ludzkiej ciekawości?
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
RZECZ O PTAKACH... I NIE TYLKO
Ten facet to pasjonat! Prawdopodobnie nie je i nie śpi. Rzecz jasna mam na myśli autora. Od zawsze oddany ptakom i chęci poznania ich życia, pełen szczerej ciekawości. Dobrze słucha się opowieści ludzi, którzy są zafascynowani, tym co robią. Dokładnie tak jest z książką "Rzecz o ptakach".
Widać modę na tematy związane z przyrodą. Noah...
2019-09-17
Reportaż czy kłamstwo?
Ta książka, to rzecz niełatwa, balansująca na granicy gatunków mieszanina faktu i fikcji. Bardzo trudna to sprawa ocenić twór, który nie pasuje ściśle do żadnej kategorii.
Gdybym miała wyrazić opinię o tej książce jako reportażu, uznałabym, że wyszło marnie. Autor nie dotarł do wielu informacji, nie odnalazł kluczowych postaci, nie nauczył się języka, co z pewnością zamknęło mu wiele dróg. Ogólnie rzecz ujmując plan legł w gruzach. Odbił się od ściany. Okazało się, że nie ma o czym opowiadać. Są tylko strzępki historii, na podstawie których nie można wyłuskać sedna kluczowego dla reportażu. W tej materii Springer poległ.
Zaraz, zaraz... Nie tak pochopnie. Przecież czego nie zdobył, to dowymyślił. Czyżby nas oszukał? Czy wobec tego cała ta historia jest kłamstwem? Podła mistyfikacja. Przecież nie można wymyślać faktów, które nie miały miejsca i tworzyć w wyobraźni realnych osób.
Otóż można. Nawet należy to robić. Dzięki temu, że autor porzuca wąskie ramy gatunków, daje czytelnikowi punkt wyjścia do snucia wniosków szerszych i bardziej wnikliwych. Przepływając między fikcją a faktem, podkreśla dokładnie to, co należało. Jako reportażysta Springer świetnie sprawdził się w świecie nierealnym. Uwielbiam postać Olego, którego autor zbudował w swojej wyobraźni jako podsumowanie wszystkiego, czego zdołał się dowiedzieć i co próbował zrozumieć.
Mogłabym powiedzieć, że to książka o Danii, ale nie byłoby to prawdą. To opowieść o Jante. Tajemniczym stanie w czasoprzestrzeni, które zna wielu z nas. O ograniczeniach społecznych, barierach kulturowych, kastowości, mentalności miast małych i dużych. To historia o powinności, obowiązku, oczekiwaniach, o tym co wypada lub co sądzą inni.
Ja też jestem z Jante.
Po przeczytaniu tej książki nie czuję się oszukana. Nie potrzebuje faktów. Nie o fakty tu chodzi.
Bardzo cieszę się, że Filip Springer w końcu opuścił około architektoniczne tematy. Pałam sentymentem do "Miedzianki", cenię "Wannę z kolumnadą", szanuję "Źle urodzone". Niestety już w "Księdze zachwytów" było widać, że za bardzo wsiąkł w archi-światek i zaczął operować sztampowym językiem architektów. Przejął te same słownictwo i manierę, jaką widać w każdej książce, artykule i rozmowie w tej dziedzinie (jako architekt, wiem, co mówię). Bardzo się cieszę, że w "Dwunastym" powraca stary dobry Springer. Mam nadzieję, że uda mu się ostatecznie odrzucić łatkę archiaktywisty.
Przy okazji składam ukłon przed Springerem nie pisarzem, a fotografem. Zdjęcia zamieszczone w książce wdrażają w mroczny, tajemniczy klimat. Wzbogacają treść, ale nie odwracają od niej uwagi.
Piękno tego wydania zawdzięczamy również grafikom ze studia Fajne Chłopaki. To nie pierwsza ich współpraca z Czarnym i mam nadzieję, że nie ostatnia. Brawo!
Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
Reportaż czy kłamstwo?
Ta książka, to rzecz niełatwa, balansująca na granicy gatunków mieszanina faktu i fikcji. Bardzo trudna to sprawa ocenić twór, który nie pasuje ściśle do żadnej kategorii.
Gdybym miała wyrazić opinię o tej książce jako reportażu, uznałabym, że wyszło marnie. Autor nie dotarł do wielu informacji, nie odnalazł kluczowych postaci, nie nauczył się...
2019-11-14
Gorąco polecam tym kobietom, które nie zupełnie akceptują swój wygląd, ale również tym, które czują się dobrze w swojej skórze. "Obrzydliwa anatomia" to całkiem przyzwoita opowieść dla, każdej z nas.
Książka Mary Altman opowiada o kompleksach, społecznych oczekiwaniach, naciskach ze strony mody i świata reklam, z którymi borykamy się każdego dnia. Autorka szukając w różnych źródłach, próbuje dociec skąd biorą się te problemy i czy aby na pewno istnieją... Wierzyć się nie chce, że odnalazła specjalistów pasjonacko zajmujących się naprwdę niszowymi i często dziwacznymi (jak na świat nauki) dziedzinami. Najwyraźniej amerykańscy naukowcy od wszystkiego istnieją!
Spotkanie z tą książką było dla mnie ciekawym doświadczeniem, mimo, że nie zmagam się z nawet połową opisanych w niej "obrzydliwości". Warto przyjrzeć się temu, jaki wpływ na nasze życie mają wychowanie, opinia społeczna, konwenanse, media.
W zeszłym roku miałam okazję przeczytać książkę Lisy Eldridge "Face paint. Historia makijażu". Znalazłam tam ciekawą reklamę kosmetyków z lat 20 mówiącą:
"Would your husband marry you again?".
Mara Altman wspomina o współczesnych reklamach, które raczej w mniej bezpośredni soposób, ale jednak sugerują nam określone modele wizerunku. Budują dobre i złe skojarzenia, na podstawie których często tworzymy swoje opinie. Oczywiscie nie tylko zewnętrzny świat budzi nasze kompleksy. Często my same stawiamy sobie przeszkody.
"Obrzydliwa anatomia" to książka ciekawa, chociaż napisana w nieco zbyt egzaltowany sposób, kojarzący się z amerykańskim telewizyjnym show. Niestety odbija się to na treści. Sporo tu rozwlekłości i zupełnie zbędnych prywatnych roztrząsań. Szczególnie widać to na początku tekstu. Na szczęście czym dalej, tym lepiej. Pomino tych kilku słabości polecam gorąco. Warto przeczytać i przemyśleć, czy nasze "obrzydliwości" naprawdę są warte aż takiej uwagi.
Okładkę zdobi piękna grafika, której autorem jest Maciej Grycz.
Opinia opublikowana na blogu
www.laskultury.blogspot.com
Gorąco polecam tym kobietom, które nie zupełnie akceptują swój wygląd, ale również tym, które czują się dobrze w swojej skórze. "Obrzydliwa anatomia" to całkiem przyzwoita opowieść dla, każdej z nas.
Książka Mary Altman opowiada o kompleksach, społecznych oczekiwaniach, naciskach ze strony mody i świata reklam, z którymi borykamy się każdego dnia. Autorka szukając w...
2019-09-23
Jako miłośnik psów nie mogłam pozostać obojętna wobec takiego prezentu. Od razu zabrałam się do czytania. Mojego początkowego zaciekawienia nie ugasił nawet tytuł, który mógłby sugerować pewną schematyczność i podążanie za modą. Ostatnimi czasy mnóstwo wokół książek typu duchowe życie zwierząt, drzew, pszczół i roztoczy. Dzięki sercu psiarza przełknęłam ten mały zgrzyt i od razu zabrałam się do lektury.
Do przemyśleń natury teologicznej, psychologicznej i emocjonalnej na temat psów skłoniło autora traumatyczne wydarzenie, jakim była śmierć ukochanego czworonoga. Mam wrażenie, że to rodzaj autoterapii.
Andrew Root próbuje dowieść wyjątkowości psów. Natura badacza nie pozwala mu pozostawić żadnego zagadnienia przeanalizowanego tylko częściowo. Stara się doprowadzić do rozwiania każdej wątpliwości nie tylko na podstawie własnych doświadczeń i analiz, ale również poszukując dowodów w statystykach i pracach innych naukowców.
Pomimo sporej dawki pouczających faktów i frapujących ciekawostek nie mogę ocenić tej książki pozytywnie. Przesądziła o tym jedna rzecz - stronniczość. Jako teolog i zaangażowany psi tata w żałobie, Root często bardzo na siłę, za pomocą argumentów naciąganych do granic możliwości próbuje przekonywać sam siebie, że psy trafiają do nieba. Niestety są na świecie sprawy niemożliwe do udowodnienia i warto, żeby takie pozostały, ponieważ w tym tkwi ich siła. Nie należy podejmować kulawych prób dodania im wiarygodności pseudofaktami, bo daje to zupełnie odwrotny efekt.
Opinia opublikowana również na www.laskultury.blogspot.com
Jako miłośnik psów nie mogłam pozostać obojętna wobec takiego prezentu. Od razu zabrałam się do czytania. Mojego początkowego zaciekawienia nie ugasił nawet tytuł, który mógłby sugerować pewną schematyczność i podążanie za modą. Ostatnimi czasy mnóstwo wokół książek typu duchowe życie zwierząt, drzew, pszczół i roztoczy. Dzięki sercu psiarza przełknęłam ten mały zgrzyt i od...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-09
2019-08-25
Książka stworzona przez światowej sławy naukowca i prawdopodobnie jednego z najwybitniejszych ludzi naszej epoki. Napisana dla zwykłego człowieka, laika w dziedzinie fizyki. Język został stosownie uproszczony tak, by każdy posiadający podstawową wiedzę o świecie mógł wyciągnąć jak najwięcej wartości z lektury.
Pomimo tego, że napisana jest w naprawdę przystępny sposób, nie jest łatwa w odbiorze. Dla takiego ogromu wiedzy (choć jestem pewna, że to wiedza śmiesznie elementarna) potrzebne jest skupienie. Z tego względu czytałam tę książkę bardzo długo, małymi fragmentami dawkując sobie informacje i wrażenia. Polecam gorąco, ale jednocześnie uprzedzam, że nie jest to lektura odpowiednia do tramwaju, czy przewertowania podczas krótkiej przerwy.
Szczególnie urzekła mnie w "Krótkiej historii czasu" jedna rzecz. Wątpliwości samego wielkiego Stephena Hawkinga. Najtęższy umysł naszych czasów na samym wstępie potrafił przyznać, że to co wiemy o świecie obecnie w konfrontacji z odkryciami przyszłych pokoleń, może okazać się taką sama nieprawdą jak płaska ziemia czy geocentryzm. Drodzy Państwo, możliwe, że nie mamy pojęcia o niczym, ale właśnie dzięki tym wątpliwościom jesteśmy w stanie weryfikować dotychczasową wiedzę i odkrywać nowe.
Zapraszam na www.laskultury.blogspot.com
Książka stworzona przez światowej sławy naukowca i prawdopodobnie jednego z najwybitniejszych ludzi naszej epoki. Napisana dla zwykłego człowieka, laika w dziedzinie fizyki. Język został stosownie uproszczony tak, by każdy posiadający podstawową wiedzę o świecie mógł wyciągnąć jak najwięcej wartości z lektury.
Pomimo tego, że napisana jest w naprawdę przystępny sposób, nie...
2019-10-30
Książka ewidentnie inspirowana publikacją Marie Kondo, częściowo stojąca do niej w opozycji (pomimo pochwał na cześć Konmari), chociaż autorka zarzeka się, że wcale tak nie jest. Po ogromnym rozczarowaniu "Magią sprzątania" postanowiłam sięgnąć po "Magię olewania". Liczyłam na wyższy poziom treści i języka. Niestety.
Powinnam zażądać od Wydawnictwa Muza odszkodowania za zmarnowany czas. To najgorsza książka jaką kiedykolwiek czytałam. Jej jedyną zaletą jest mała liczba stron. Całą treść można skoncentrować w jednym, niezbyt logicznie brzmiącym zdaniu:
Powinniśmy przestać się wszystkim przejmować i olewać sprawy mało ważne, a żeby tego dokonać, wystarczy przestać się przejmować i zacząć olewać rzeczy nieistotne.
Z całego serca nie polecam.
Opinia opublikowana również na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/2019/10/magia-olewania.html?m=1#more
Książka ewidentnie inspirowana publikacją Marie Kondo, częściowo stojąca do niej w opozycji (pomimo pochwał na cześć Konmari), chociaż autorka zarzeka się, że wcale tak nie jest. Po ogromnym rozczarowaniu "Magią sprzątania" postanowiłam sięgnąć po "Magię olewania". Liczyłam na wyższy poziom treści i języka. Niestety.
Powinnam zażądać od Wydawnictwa Muza odszkodowania za...
2019-10-26
Co ja sądzę po odłożeniu tej książki na półkę "przeczytane"? Przyjemna w odbiorze. Napisana lekkim piórem. Skonstruowana bardzo prosto, raczej jak internetowy post niż tekst książkowy. Bardzo krótka i to zdecydowanie działa na korzyść. Dzięki temu nie zdarzały się zbyt częste powtórzenia treści i nie miałam wrażenia nadmiernej rozwlekłości. Autor przekazuje kilka praktycznych rad popartych licznymi przykładami. Niestety nie są to rady odkrywcze, co więcej dosyć powierzchownie potraktowane.
Całość sprowadza się do zalecania wprowadzenia zmian, które maja uratować nadszarpnięty budżet, dać więcej czasu wolnego czasu, utrzymać porządek, a przy okazji zdziałać coś dobrego dla planety i polepszyć nasze samopoczucie. A minimalizm to przecież nie tylko sprawy namacalne! To zmiana myślenia, kompletne przewartościowanie życia. Dla niektórych to sposób na rozwój duchowy czy mentalny. Poważniejszego poruszenia tych aspektów niestety zabrakło.
Moim zdaniem to raczej niezbyt rzetelnie skonstruowany elementarz, niż prawdziwy podręcznik. Być może sprawdzi się jako ciekawostka dla tych, którzy szukają inspiracji na starcie. Dla osób, które już obrały drogę ku "less is more" pozycja niewarta uwagi.
Fragment opinii opublikowanej na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
Co ja sądzę po odłożeniu tej książki na półkę "przeczytane"? Przyjemna w odbiorze. Napisana lekkim piórem. Skonstruowana bardzo prosto, raczej jak internetowy post niż tekst książkowy. Bardzo krótka i to zdecydowanie działa na korzyść. Dzięki temu nie zdarzały się zbyt częste powtórzenia treści i nie miałam wrażenia nadmiernej rozwlekłości. Autor przekazuje kilka...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-19
Czasem dobrze sięgnąć po klasykę. Niektóre książki nie tylko nie tracą na aktualności, ale nawet wydają się bardziej adekwatne do tych nowych czasów. Jedną z nich jest "Portret Doriana Graya" autorstwa Oscara Wilde'a.
Wydaje się, że w czasach lajków i instagramów żaden temat nie jest bardziej trafiony w punkt niż życie z maską pięknego wizerunku, tworzonego za wszelką cenę. Nieco staroświecki język i otoczka XIX-wiecznego świata, nie odbierają książce ani odrobiny aktualności.
Opowieść o pięknym chłopcu, który za pomocą szczerego i nierozważnego marzenia łamie jedno z podstawowych praw natury. Dorian zyskuje wieczną młodość ogromnym kosztem. Oznaki starości i brzydoty (również te wywołane zepsuciem charakteru) widoczne są wyłącznie na jego portrecie.
Wyobraźmy sobie posiadać taką moc i swobodę poczynań! Nie dość, że Dorian nie musi obawiać się utraty sprawności i atrakcyjności, to jeszcze ma pewność, że nawet najgorsze uczynki nie odcisną piętna na jego twarzy. Z jednej strony błogosławieństwo, z drugiej ogromna pokusa i wielki ciężar. Czy bez portretu i jego magicznej siły mężczyzna stałby się kimś tak podłym, okrutnym, a ponad wszystko nieszczęśliwym?
Może fałszywe tożsamości nie pozostawiają nas obojętnymi. Internetowe wyobrażenia i pozy dotyczące naszego wyglądu, majątku, znajomości, charakteru itp. częściowo w nas wrastają. Kształtują osobowość, stawiając przed nami wymyślone idealne "ja". Nie tylko sztucznie przejmujemy te fałszywe tożsamości w realnym życiu, ale często co gorsza porównujemy je z pozornie nudniejszym, mniej atrakcyjnym autentycznym sobą... Dokładnie tak samo, jak Dorian porównywał z portretem swoją maskę młodości i niewinności.
Nie dajmy się w to wciągnąć. Niech maski nie definiują, kim jesteśmy.
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/?m=1
Czasem dobrze sięgnąć po klasykę. Niektóre książki nie tylko nie tracą na aktualności, ale nawet wydają się bardziej adekwatne do tych nowych czasów. Jedną z nich jest "Portret Doriana Graya" autorstwa Oscara Wilde'a.
Wydaje się, że w czasach lajków i instagramów żaden temat nie jest bardziej trafiony w punkt niż życie z maską pięknego wizerunku, tworzonego za wszelką...
2019-06-18
ZAMIANA. Portret największego grzechu literatury.
Jak zwykle będę szczera. Nie mam pojęcia, czy mogę polecić ten tytuł komukolwiek. Po raz pierwszy od dawna nie potrafię dokonać oczywistej oceny. Gdyby zapytano mnie, czy to dobra książka, odpowiedziałabym "no nie wiem". Odpowiedź na pytanie, czy to kiepska książka, brzmiałaby dokładnie tak samo.
Płaska mieszanina myśli, brak jakichkolwiek emocji. Zero poczucia zmarnowania lub dobrego wykorzystania czasu. To właśnie towarzyszy mi po dotarciu do ostatniej strony. Romans zabił intrygę, intryga uśmierciła romans. Rzecz o wszystkim i o niczym.
Odkładam "Zamianę" do najsmutniejszej kategorii powieści nijakich. Według mnie największym grzechem literatury jest pozostawienie czytelnika zupełnie obojętnym. Nijakość w słowie i historii, poparta dobrym marketingiem, czyni odbiorcę podwójnie pustym.
"Zamiana" nie wciąga, nie zachwyca, nie zabija czasu, nie cieszy i nie smuci. Nie pozwala nawet się znienawidzić. Ta książka zwyczajnie jest, to wszystko.
Opinia opublikowana na blogu LAS KULTURY:
https://laskultury.blogspot.com/2019/06/zamiana-portret-najwiekszego-grzechu.html
ZAMIANA. Portret największego grzechu literatury.
Jak zwykle będę szczera. Nie mam pojęcia, czy mogę polecić ten tytuł komukolwiek. Po raz pierwszy od dawna nie potrafię dokonać oczywistej oceny. Gdyby zapytano mnie, czy to dobra książka, odpowiedziałabym "no nie wiem". Odpowiedź na pytanie, czy to kiepska książka, brzmiałaby dokładnie tak samo.
Płaska mieszanina myśli,...
2019-05-28
Sięgnęłam po tę książkę z nieskrywaną ciekawością. Liczyłam na wnikliwe opisy smoczej anatomii. Chciałam delektować się grozą i pięknem tych magicznych stworzeń świata fantasy. Miałam poznać ich zwyczaje i charaktery. Niestety. Zamiast tego wszystkiego otrzymałam pamiętnik XIX-wiecznej pensjonarki. Przeczytałam "Zwrotnik Węży" Marie Brennan od deski do deski tylko dlatego, że do ostatniej strony łudziłam się, że coś się zmieni.
Nie mogę powiedzieć, że ta książka jest zła, chociaż z pewnością ogłoszę ją największym rozczarowaniem ostatniego roku. Jako pozycja mająca opowiadać w swym zamierzeniu o smokach, nie spełnia minimalnych oczekiwań. Stąd moja kwaśna mina. Gdyby jednak rozpatrywać ją pod innym kątem, ma duży potencjał.
Więcej o książce na:
https://laskultury.blogspot.com/2019/05/zwrotnik-wezy-za-mao-smoka-w-smoku.html
Sięgnęłam po tę książkę z nieskrywaną ciekawością. Liczyłam na wnikliwe opisy smoczej anatomii. Chciałam delektować się grozą i pięknem tych magicznych stworzeń świata fantasy. Miałam poznać ich zwyczaje i charaktery. Niestety. Zamiast tego wszystkiego otrzymałam pamiętnik XIX-wiecznej pensjonarki. Przeczytałam "Zwrotnik Węży" Marie Brennan od deski do deski tylko dlatego,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-03
Cóż to za cudowna mieszanina!
Czytelników, którzy wiedzeni tytułem wybrali z bibliotecznego regału właśnie tę książkę, ostrzegam. To nie kryminał, thriller, czy horror. Oczywiście nie w klasycznym tego słowa znaczeniu. Są śledczy, trupy i jest zagadka, ale to nie stanowi sedna sprawy.
Lem stworzył ucztę dla umysłu, układając zagadkę logiczną, rozważając statystyczne możliwości i wpływ przypadku na ciąg zdarzeń. Wciąga czytelnika w grę, w której wszystko jest możliwe do udowodnienia, a jednocześnie każdy pewnik da się obalić. W "Śledztwie" zbudowano niesamowity klimat. Mroczny, mglisty nastrój wieczornej Anglii tworzy wdzięczne tło.
Absurd i odrealnienie w bardzo smacznej formie. Odrobina przesady tylko służy fabule. Dzięki bogactwu języka i nieposkromionej wyobraźni autora, nie można pozostać obojętnym wobec tej książki. Wciąga!
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/2019/05/majowka-z-lemem-sledztwo.html
Cóż to za cudowna mieszanina!
Czytelników, którzy wiedzeni tytułem wybrali z bibliotecznego regału właśnie tę książkę, ostrzegam. To nie kryminał, thriller, czy horror. Oczywiście nie w klasycznym tego słowa znaczeniu. Są śledczy, trupy i jest zagadka, ale to nie stanowi sedna sprawy.
Lem stworzył ucztę dla umysłu, układając zagadkę logiczną, rozważając statystyczne...
2019-04-26
Postanowiłam sięgnąć po tę książkę w nadziei, że znajdę w niej praktyczne porady dotyczące sprzątania i segregowania przedmiotòw na małej przestrzeni, jaką często są japońskie mieszkania. Dodatkowo liczyłam na solidną dawkę motywacji. Jako urodzony leń, potrzebuję czasami takiego kopa, tym bardziej, że niebawem czekają mnie nowe wyzwania związane z porządkami przed przeprowadzką i zaplanowaniem organizacji mini domu. Zachęcona medialnym szumem oraz piękną okładką sięgnęłam po "Magię sprzątania" Marie Kondo.
Oczekiwania vs rzeczywistość
Nie spodziewałam się samych konkretnych rad, choć miałam nadzieję, że takowe pojawią się w niemałej ilości. Otrzymałam coś bardziej ogólnego i to w egzaltowanej formie, która mnie przerasta. Być może wynika to z odmienności kultury, a może z zaburzeń, jakie z pewnością dotknęły autorkę. Nie wiem, co ostatecznie było przyczyną, ale zbytnia emocjonalność, infantylność i nadawanie wszystkiemu rangi filozofii kłują w oczy. Sprawiają, że nie traktuję tej książki poważnie.
"Magia Sprzątania" to na szczęście nie tylko pseudofilozoficzny bełkot. Jest w niej kilka rad, które spróbuję zastosować oraz takich, które już stosuję, ale nie wpadłam na to, żeby napisać o nich książkę.
Pozbądź się zbędnych przedmiotów. Zachowaj tylko te, które dają Ci radość. Staram się stosować tę metodę od jakiegoś czasu. Do odktycia tego nie potrzebowałam sławnego poradnika. Po prostu każdy z nas w czasie porządkowania wie, czy chce daną rzecz zatrzymać. Cieszę się jednak, że ktoś trafnie ubrał tę zasadę w słowa.
Ustawiaj rzeczy pionowo. Niby proste, a jakoś nigdy tego nie robiłam. Dzięki temu przy wyciągania ze środka, nie wali się cały stos. Wypróbuję.
Reorganizacja domu - wszystko ma swoje miejsce. Popieram, ale wiem, że nie w każdym mieszkaniu jest to w pełni możliwe ze względu na układ, wyposażenie lub koszty wymiany mebli lub remontu. W moim przypadku, kiedy dopiero planuję budowę mini domu, staram się za wczasu, już na etapie projektowania, przewidzieć w jakim miejscu będę przechowywać poszczególne rzeczy. Założenia dobre. Zobaczymy co z tego wyniknie ;)
Szacunek do posiadanych przedmiotów, to coś, o czym często zapominamy. Autorka wyraża to w nieco kontrowersyjny sposób, ale ogólnie za ten punkt daję dużego plusa.
Na czym się zawiodłam?
Ta książka nie jest o sprzątaniu. To opowieść przede wszystkim o wyrzucaniu zbędnych przedmiotów. Nad mniejszą ilością rzeczy łatwiej zapanować, to fakt, ale bardzo możliwe, że prawdziwego bałaganiarza nie powstrzyma nawet to. Autorka ogranicza się do rad jak ogarnąć bałagan, nie mówi jak skutecznie sprzątać brud, kurz itp.
Wyrzucanie ponad wszystko! Pozbywanie się rzeczy nie musi oznaczać wielkich czarnych worów zasilających śmietniska, jak sugeruje to Marie Kondo. Przedmioty, które nas nie cieszą, mogą dać radość komuś innemu. Istnieje mnóstwo możliwości takich jak sprzedaż, oddanie w zbiórce charytatywnej, wystawienie na OLX w kategorii "za darmo". Książki można oddać do biblioteki lub na makulaturę, a wtedy powstaną z nich nowe książki, które w kolejnym wcieleniu znajdą swoich właścicieli.
Infantylny język i powtórzenia. Nie wiem czy to w 100% wina autorki, czy swoją cegiełkę dołożyło tłumaczenie, ale czyta się to paskudnie. Zdania tak proste, że czuję się, jakby autorka miała mnie za ćwierćinteligentną. W kółko pojawiają się te same zdania, skopiowane kropka w kropkę. Gdyby wyciąć wszystkie te powtórki, "Magia sprzątania" miałaby pewnie około 50 stron.
Sprzątanie lekiem na całe zło. W uporządkowanym domu łatwiej zorganizować całą resztę - myślę, że to prawda, ale żeby od tego dostać awans, schudnąć i znaleźć męża... Nie sądzę. Chyba, że mowa o osobach z bardzo poważnymi zaburzeniami w postaci zbieractwa.
Czy polecam "Magię sprzątania"?
Zdecydowanie nikogo nie zachęcam do kupna. Jak widać, przy dobrym nastawieniu z każdego bełkotu można wyciągnąć coś wartościowego, ale po co? Ta książka nie sprawiła mi radości, więc nie będę zatrzymywać jej w domu.
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/2019/05/magia-sprzatania-ksiazka-ktora-niczego.html
Postanowiłam sięgnąć po tę książkę w nadziei, że znajdę w niej praktyczne porady dotyczące sprzątania i segregowania przedmiotòw na małej przestrzeni, jaką często są japońskie mieszkania. Dodatkowo liczyłam na solidną dawkę motywacji. Jako urodzony leń, potrzebuję czasami takiego kopa, tym bardziej, że niebawem czekają mnie nowe wyzwania związane z porządkami przed...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-15
Zbiór bardzo nierówny. Niestety wiecej przeciętności niż zachwytów. Za naprawdę niezłe mogę uznać pierwsze i ostatnie opowiadanie. Za najgorsze historię Jaskra podglądacza z zaświatów. Większość bohaterów i wątków fabularnych tego zbioru nie zapada w pamięć, jest płaska i sztampowa.
Wygląd okładki sugerujacy autorstwo Sapkowskiego z grzecznosci przemilczę.
Zbiór bardzo nierówny. Niestety wiecej przeciętności niż zachwytów. Za naprawdę niezłe mogę uznać pierwsze i ostatnie opowiadanie. Za najgorsze historię Jaskra podglądacza z zaświatów. Większość bohaterów i wątków fabularnych tego zbioru nie zapada w pamięć, jest płaska i sztampowa.
Wygląd okładki sugerujacy autorstwo Sapkowskiego z grzecznosci przemilczę.
2019-04-01
2019-03-07
Takie zabawy to ja lubię!
Zabawy tu sporo, pomimo tematyki mrocznej i ciężkiej. Zaginięcia dzieci, samobójstwa, zbrodnia, okrucieństwo, smutek i mrok. Świat ciemny, prawie jak noc.
Książka wciąga w zawiłości gry, pozwala składać fabułę jak puzzle. Autorka wykłada na stół kolejne elementy subtelnie i jednocześnie zdecydowanie. Perła po perle pozwala nam skompletować cały naszyjnik zdarzeń, nie odkrywając zupełnie jego tajemnicy.
Czeka nas pełna emocji konfrontacja wyobraźni czytelnika i autorki. Uprzedzam, że jest to rozgrywka z góry skazana na klęskę. W czasie lektury mój umysł pracował na wysokich obrotach i w pełnym skupieniu, a i tak nie zdołałam przewidzieć z wyprzedzeniem nadchodzących najbardziej magicznych, odrealnionych i wysublimowanych smaczków fabularno-językowych.
Skoro już o języku mowa, to właśnie dzięki niemu zabawa jest najprzedniejsza. To, jak plastyczne, pełne wartościowych neologizmów i interesujących konstrukcji jest słowo Joanny Bator, zasługuje na wyróżnienie.
Niedawno pisałam o największym grzechu literatury - pozostawieniu czytelnika obojętnym. "Ciemno, prawie noc" jest po drugiej stronie koła barw. Wciąga czytelnika do gry. Może się podobać lub nie, ale nie pozostanie obojętna. Jest na to zwyczajnie za dobra.
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
Takie zabawy to ja lubię!
więcej Pokaż mimo toZabawy tu sporo, pomimo tematyki mrocznej i ciężkiej. Zaginięcia dzieci, samobójstwa, zbrodnia, okrucieństwo, smutek i mrok. Świat ciemny, prawie jak noc.
Książka wciąga w zawiłości gry, pozwala składać fabułę jak puzzle. Autorka wykłada na stół kolejne elementy subtelnie i jednocześnie zdecydowanie. Perła po perle pozwala nam skompletować cały...