-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2021-01-11
Przed katastrofą klimatyczną przestrzegali już w latach 60. ubiegłego wieku zarówno klimatolodzy, jak i niektórzy pisarze science fiction. Tych pierwszych skutecznie zagłuszali ci, którzy żyją z psucia klimatu; twórczość tych drugich ginęła pośród rozmaitych innych, zdawać by się mogło równie prawdopodobnych, dystopii. Choć fabuła powieści Harrisona rozgrywa się w 1999 roku, a w 2020 r. Ziemi jeszcze trochę brakuje do osiągnięcia stanu opisanego w Przestrzeni! Przestrzeni! powieść wydaje się być dziś bardziej aktualna niż w 1966 r. kiedy powstała. Wówczas można było jeszcze dużo zrobić, by opisanego stanu uniknąć, albo po prostu udawać, że to niemożliwe, że naturalne zasoby Ziemi są niewyczerpane. Dziś wydaje się on bardzo prawdopodobny. Świat, w którym ludzie żywią się sztuczną żywnością w dużej mierze produkowaną z glonów, a wodę się wydziela to obecnie nie tyle bajania fantastów, co prognozy klimatologów i rzeczywistość niektórych, szczególnie gęsto zaludnionych krajów. Dobrze, że Rebis przypomina, że o możliwej katastrofie klimatycznej i społecznej będącej efektem nadmiernego przyrostu naturalnego i rabunkowej gospodarki pisano już dawno. Szkoda, że wciąż jest zbyt mało chętnych, żeby coś z tym zrobić.
Przed katastrofą klimatyczną przestrzegali już w latach 60. ubiegłego wieku zarówno klimatolodzy, jak i niektórzy pisarze science fiction. Tych pierwszych skutecznie zagłuszali ci, którzy żyją z psucia klimatu; twórczość tych drugich ginęła pośród rozmaitych innych, zdawać by się mogło równie prawdopodobnych, dystopii. Choć fabuła powieści Harrisona rozgrywa się w 1999...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-16
Dobre, zwłaszcza dla świeżo zdiagnozowanych.Pozwala zrozumieć, że nie jestem gorsza/gorszy tylko inna/inny i z czego ta inność wynika. Dużo tabel do wypełnienia, które mają pomóc osobie autystycznej w poznaniu siebie, co jest dobre zwłaszcza, kiedy brak możliwości terapii. Nie jestem tylko pewna, czy dziecko autystyczne (mowa oczywiście o dobrze funkcjonujących dzieciach) powinno samo decydować, czy poddać się terapii czy nie; jakby nie patrzeć - autystyczne czy nie, do ukończenia 18. lat pozostaje pod pieczą rodziców/opiekunów prawnych, którzy ponoszą za nie odpowiedzialność. Także prawną.
Dobre, zwłaszcza dla świeżo zdiagnozowanych.Pozwala zrozumieć, że nie jestem gorsza/gorszy tylko inna/inny i z czego ta inność wynika. Dużo tabel do wypełnienia, które mają pomóc osobie autystycznej w poznaniu siebie, co jest dobre zwłaszcza, kiedy brak możliwości terapii. Nie jestem tylko pewna, czy dziecko autystyczne (mowa oczywiście o dobrze funkcjonujących dzieciach)...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-08
Wpisująca się w historię pandemii seria wywiadów, które zwracają uwagę nie tylko na to, jak sami postępujemy w obliczu kryzysów takich, jak obecny, ale i jaką rolę odgrywają w nich media, sondaże, zachowanie rządzących. W swoich wywiadach Tomasz Michniewicz porusza także tematy, o których na co dzień wolimy nie myśleć, takie jak bycie przygotowanym na krótsze lub dłuższe kryzysy czy trwający kryzys klimatyczny. Zdecydowanie warto przeczytać, zwłaszcza że rozmówcy Michniewicza nie dość, że są specjalistami w swoich dziedzinach, to jeszcze potrafią mówić przystępnym językiem.
Wpisująca się w historię pandemii seria wywiadów, które zwracają uwagę nie tylko na to, jak sami postępujemy w obliczu kryzysów takich, jak obecny, ale i jaką rolę odgrywają w nich media, sondaże, zachowanie rządzących. W swoich wywiadach Tomasz Michniewicz porusza także tematy, o których na co dzień wolimy nie myśleć, takie jak bycie przygotowanym na krótsze lub dłuższe...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-27
Jeśli powiem, że Karika po "Szczelinie" osiadł na laurach i nie przyłożył się do kolejnej powieści - skłamię, "Ciemność" bowiem powstała dwa lata przed najsłynniejszą jak dotąd powieścią słowackiego pisarza. I jeśli czytać po kolei: najpierw "Strach", potem "Ciemność" a dopiero na końcu "Sczelinę" - każda z tych książek zrobi wrażenie. Natomiast po "Szczelinie" każda wcześniejsza powieść Kariki wyda się nie dość dobra. Mimo wszystko jednak "nie dość dobra" wciąż nie oznacza, że słaba. Po prostu czasami irytująca (głownie z uwagi na głupie zachowania bohatera), ale i tak warta przeczytania.
Jeśli powiem, że Karika po "Szczelinie" osiadł na laurach i nie przyłożył się do kolejnej powieści - skłamię, "Ciemność" bowiem powstała dwa lata przed najsłynniejszą jak dotąd powieścią słowackiego pisarza. I jeśli czytać po kolei: najpierw "Strach", potem "Ciemność" a dopiero na końcu "Sczelinę" - każda z tych książek zrobi wrażenie. Natomiast po "Szczelinie"...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-13
"Syndrom czerwonej hulajnogi" to nie tylko opis życia dziecka z zespołem Aspergera. To także historia rodziny, która jednoczy się w walce o zdrowie jednego z dzieci; opowieść o ludzkiej nietolerancji dla odmienności i generalnie o problemach, z jakimi zmagać się muszą rodzice dzieci z zaburzeniami poznawczymi.
Tym, co urzeka w książce Mirki Jaworskiej jest nie piękny, literacki język (bo tego akurat brakuje) ale miłość z jaką autorka opisuje walkę o dostosowanie syna do życia w społeczeństwie.
Pozycja cenna zwłaszcza dla osób, które nie do końca orientują się co to jest zespół Aspergera i jak osoba z tego typu zaburzeniami odbiera świat.
"Syndrom czerwonej hulajnogi" to nie tylko opis życia dziecka z zespołem Aspergera. To także historia rodziny, która jednoczy się w walce o zdrowie jednego z dzieci; opowieść o ludzkiej nietolerancji dla odmienności i generalnie o problemach, z jakimi zmagać się muszą rodzice dzieci z zaburzeniami poznawczymi.
Tym, co urzeka w książce Mirki Jaworskiej jest nie piękny,...
2020-06-07
Nie wiem, czy jest jeszcze sens mówienia o klimacie, czy nie jest już za późno na jakiekolwiek działania. A mimo to, staram się słuchać, co mają do powiedzenia ludzie, którzy mają o zmianach klimatu jakiekolwiek pojęcie. Friederike Otto ma i stara się o tym pisać w sposób jak najbardziej przystępnych. Pisze, że zmiany klimatyczne zachodzą w takim tempie, że nie trzeba odejść od publikowaniu wyników badań dopiero po ich weryfikacji. Stara się też wyważyć podejście do zmian klimatycznych próbując ustalić, czy dane ekstremalne zjawisko pogodowe to efekt zmian klimatu czy ma też inne przyczyny. Przede wszystkim stara się jednak trafić do ludzi, którzy mają wpływ na decyzje mogące wpłynąć na zmiany klimatyczne. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że uda się jej i jej zespołowi, przekonać nieprzekonanych nim będzie za późno.
Nie wiem, czy jest jeszcze sens mówienia o klimacie, czy nie jest już za późno na jakiekolwiek działania. A mimo to, staram się słuchać, co mają do powiedzenia ludzie, którzy mają o zmianach klimatu jakiekolwiek pojęcie. Friederike Otto ma i stara się o tym pisać w sposób jak najbardziej przystępnych. Pisze, że zmiany klimatyczne zachodzą w takim tempie, że nie trzeba...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-03
Najlepsza groza to taka, w której nie widać tego co straszy. Właśnie z taką grozą mamy tu do czynienia. Jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnio czytałam i gdyby nie fakt, że generalnie jestem miłośniczką równin, to po lekturze "Szczeliny" poważnie bym się zastanowiła nad pójściem w góry. Nawet w najbardziej doborowym towarzystwie.
Już w trakcie lektury warto znaleźć link, do cytowanej piosenki i włączyć ją sobie. Pomoże jeszcze lepiej wczuć się w nastrój powieści.
Najlepsza groza to taka, w której nie widać tego co straszy. Właśnie z taką grozą mamy tu do czynienia. Jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnio czytałam i gdyby nie fakt, że generalnie jestem miłośniczką równin, to po lekturze "Szczeliny" poważnie bym się zastanowiła nad pójściem w góry. Nawet w najbardziej doborowym towarzystwie.
Już w trakcie lektury warto znaleźć link,...
2019-08-10
W lipcu 1997 roku siedzi sobie dwóch facetów, jeden starszy, drugi młodszy i rozmawiają. Ten starszy to brat słynnego wizjonera Henryka Hausnera, opowiada młodszemu o swoim bracie. Jednak opowieść o człowieku, który całą Oławę rozsławił to także opowieść o czasach w jakich Henio miał objawienia, o ludziach, jacy się wokół zebrali i o tych, którym z różnych przyczyn te objawienia nie były na rękę.
"Kult" to nie pierwsza powieść Orbitowskiego, której fabuła rozgrywa się na przełomie schyłkowego PRL-u i wczesnego kapitalizmu i nieodmiennie okres ten odmalowywany jest wiernie. Chociaż powieść, podobnie jak wcześniejsza "Inna dusza" to jedynie powieść inspirowana autentycznymi wydarzeniami, jednak każdy z bohaterów jest jednakowo prawdziwy. Chyba nawet bardziej niż w którejkolwiek z wcześniejszych powieści pisarza. Po "Innej duszy" zastanawiałam się, czy Orbitowski będzie w stanie napisać coś jeszcze lepszego, "Kult" dowodzi, że był w stanie.
W lipcu 1997 roku siedzi sobie dwóch facetów, jeden starszy, drugi młodszy i rozmawiają. Ten starszy to brat słynnego wizjonera Henryka Hausnera, opowiada młodszemu o swoim bracie. Jednak opowieść o człowieku, który całą Oławę rozsławił to także opowieść o czasach w jakich Henio miał objawienia, o ludziach, jacy się wokół zebrali i o tych, którym z różnych przyczyn te...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-10
Przekombinowane. W policjantów alkoholików czy nawet wspierających się czymś mocniejszym jestem w stanie uwierzyć. W policjantkę, dawniej narkomankę leczoną w ośrodku specjalistycznym i nie pamiętającą sporej części swojego życiorysu, obecnie zaś mającą zaniki pamięci skutkujące niemożnością odtworzenia tego, co robiła przez kilka dni, kiedy nie pojawiała się w pracy - niekoniecznie. Co więcej, kiedy już mam nadzieję dowiedzieć się o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi i co komisarz Monik Brzozowska ma wspólnego z morderstwami będącymi przedmiotem śledztwa, które prowadzi, dowiaduję się, że przede mną jeszcze jeden tom. Aż tak ciekawa zakończenia nie jestem żeby po niego sięgać. Liczę że trafię na ładnie zaspojlerowaną recenzję. Jeśli nie - jakoś przeżyję bez wiedzy o co tak naprawdę chodziło i co się działo z Moniką Brzozowską w czasie, którego nie pamięta.
Przekombinowane. W policjantów alkoholików czy nawet wspierających się czymś mocniejszym jestem w stanie uwierzyć. W policjantkę, dawniej narkomankę leczoną w ośrodku specjalistycznym i nie pamiętającą sporej części swojego życiorysu, obecnie zaś mającą zaniki pamięci skutkujące niemożnością odtworzenia tego, co robiła przez kilka dni, kiedy nie pojawiała się w pracy -...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-18
Indianie Północnoamerykańscy w popkulturze funkcjonowali najpierw jako ci okrutni barbarzyńcy atakujący bezbronnych, szlachetnych osadników, później zaś jako szlachetne dzikusy podbite przez tych bezwzględnych, cynicznych białych. S. C. Gwynne rozprawia się z obydwoma tymi stereotypami, pisząc o Komanczach przeciwstawia okrutnych, prymitywnych wojowników dla których nie istnieje coś takiego jak moralność bezwzględnym białym kolonizatorom, którzy z imieniem Boga na ustach eksterminowali ludność podbitych terenów na wszystkie możliwe sposoby. Na ty tle zaś opisuje historię Cythii Ann Parker, słynnej białej squaw, w dzieciństwie uprowadzonej przez Komanczy, która tam, adoptowana a później poślubiona wodzowi spędziła najszczęśliwsze lata swojego życia oraz jej syna, jedynego wodza wszystkich Komanczów, który jak długo widział w tym sens, bezwzględnie zwalczał białych kolonizatorów, później zaś poddał się i dumnie podniesioną głową wprowadził swój lud do rezerwatu, by tam, metodami białych walczyć o jak najlepsze warunki dla siebie i swojego ludu.
Początkowo niekoniecznie chronologiczna historia plemienia nie jest w stanie wciągnąć, głównie dlatego, że niby zaczyna się od porwania małej Cytnthii Ann, ale nim do niego dojdzie w kolejnych dygresjach opisywane są dzieje zarówno Komnaczów, jak i osadnictwa na Zachodzie Ameryki. Kiedy jednak już autor dochodzi do samego porwania Cynthii Ann, jej dalszych losów i losów jej najstarszego syna "Imperium księżyca w pełni" czyta się niczym najlepszą powieść przygodową, pełną zwrotów akcji i fascynujących postaci.
Wartością dodaną jest wstęp polskiego tłumacza oraz przypisy jego autorstwa, wyjaśniające lub prostujące pewne nieścisłości oryginalnej wersji.
Indianie Północnoamerykańscy w popkulturze funkcjonowali najpierw jako ci okrutni barbarzyńcy atakujący bezbronnych, szlachetnych osadników, później zaś jako szlachetne dzikusy podbite przez tych bezwzględnych, cynicznych białych. S. C. Gwynne rozprawia się z obydwoma tymi stereotypami, pisząc o Komanczach przeciwstawia okrutnych, prymitywnych wojowników dla których nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-19
Sylwetka Marciala Maciela - założyciela Legionu Chrystusa, księdza, bigamisty, pedofila. Opisano tu wszystkie jego udowodnione zbrodnie i działania, jakie podejmował by każdą ze swoich licznych tożsamości pozostawić niewidoczną dla niepowołanych oczu. Jednak choć pytania "jak to się stało, że papież Wojtyła o tym nie wiedział?" i "czy naprawdę o tym nie wiedział?" padają często, do końca pozostają bez odpowiedzi.
"Demon w Watykanie" polskim czytelnikom może też pomóc zrozumieć, dlaczego Watykan nie bardzo ma czas zająć się pewnym polskim redemptorystą - po prostu brakuje na to czasu, zmaga się bowiem z poważniejszymi problemami, bo chociaż Maciel już zmarł, wciąż jeszcze zza grobu nie daje żyć innym.
Sylwetka Marciala Maciela - założyciela Legionu Chrystusa, księdza, bigamisty, pedofila. Opisano tu wszystkie jego udowodnione zbrodnie i działania, jakie podejmował by każdą ze swoich licznych tożsamości pozostawić niewidoczną dla niepowołanych oczu. Jednak choć pytania "jak to się stało, że papież Wojtyła o tym nie wiedział?" i "czy naprawdę o tym nie wiedział?"...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy dowiadujesz się o kimś, że "nie skrzywdziłby nawet muchy" to wiedz, że coś się wydarzy. I raczej nie ma się co spodziewać,że będzie to masowa rzeź much. "Matka" to historia chłopaka, który tak naprawdę nigdzie nie czuł się u siebie: ani w rodzinnym domu, ani w akademiku, w którym mieszkał kiedy studiował. Skoro zaś dowiedział się przypadkiem, że jest dzieckiem adoptowanym postanowił odnaleźć swoją prawdziwą, idealną matkę.
Christopher nie skrzywdziłby nawet muchy. Przynajmniej nie celowo. I naprawdę, nie skrzywdził muchy. Za to paru ludzi - a i owszem. Ale czegóż się nie robi, by ułożyć sobie szczęśliwe życie z idealną rodziną?
Żeby nie było zbyt prosto: historię Chritophera poznajemy od kobiety, która przebywa zamknięta w ośrodku i która historię chłopaka spisuje w ramach terapii. Przedstawia jednak ją tak, jak opowiedział ją Christopher. Poza idealną rodziną chłopaka w tle pojawia się: seryjny morderca-gwałciciel, który grasuje w mieście, w którym studiuje nasz bohater oraz przybyły ze Stanów mężczyzna, również poszukujący swojej prawdziwej matki.
Nie powiem, że historia wciągnęła mnie od pierwszych stron. Wciągała stopniowo ale tak, że od ostatnich nie mogłam już się oderwać. Czyli powieść niekoniecznie dla miłośników wartkiej akcji, raczej dla wielbicieli stopniowo, powili budowanej intrygi.
Kiedy dowiadujesz się o kimś, że "nie skrzywdziłby nawet muchy" to wiedz, że coś się wydarzy. I raczej nie ma się co spodziewać,że będzie to masowa rzeź much. "Matka" to historia chłopaka, który tak naprawdę nigdzie nie czuł się u siebie: ani w rodzinnym domu, ani w akademiku, w którym mieszkał kiedy studiował. Skoro zaś dowiedział się przypadkiem, że jest dzieckiem...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-23
Degradacja współczesnych Majów i spustoszenie, jakiego w ich kulturze dokonał biały człowiek ze swoją religią i kulturą to to, na co ja przede wszystkim zwróciłam uwagę czytając reportaż Weroniki Milczewskiej. Nie oznacza to jednak, że tylko o tym reportaż ów traktuje. Na końcu swoich poszukiwań antropolożka w końcu znajduje Indian kultywujących dawne tradycje w sposób bardziej świadomy. Później zaś, po przeanalizowaniu zebranego materiału dostrzega to, czego z początku swojej podróży dostrzec nie umiała… Czyli o duchowości Majów również można się z książki Milczewskiej dowiedzieć. Szkoda tylko, że tak mało.
Degradacja współczesnych Majów i spustoszenie, jakiego w ich kulturze dokonał biały człowiek ze swoją religią i kulturą to to, na co ja przede wszystkim zwróciłam uwagę czytając reportaż Weroniki Milczewskiej. Nie oznacza to jednak, że tylko o tym reportaż ów traktuje. Na końcu swoich poszukiwań antropolożka w końcu znajduje Indian kultywujących dawne tradycje w sposób...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-29
Książki o Mortynce reklamowane są jako historie, od których umrzecie ze śmiechu. Zarówno ja, jak i Latorośle przeżyliśmy, acz humor faktycznie jest mocną stroną opowieści. Drugą mocną stroną jest to, że w sposób lekki i strawny nie tylko dla najmłodszego odbiorcy przemycają (przynajmniej drugi tom, acz ze streszczeń pierwszego wynika, że też) cenne mądrości, które warto właśnie mimochodem wpajać dzieciom od najmłodszych lat. O ile więc kogoś nie odrzuca wszystko, co ma cokolwiek z grozą wspólnego, to spokojnie może kupować dzieciom książki, których bohaterką jest Mortynka, zawierają one bowiem wszystko, co książki dla dzieci zawierać powinny: prostą i sensowną fabułę, z której można wysnuć wnioski, dużą dawkę humoru, sympatycznych bohaterów i ciekawe ilustracje.
Książki o Mortynce reklamowane są jako historie, od których umrzecie ze śmiechu. Zarówno ja, jak i Latorośle przeżyliśmy, acz humor faktycznie jest mocną stroną opowieści. Drugą mocną stroną jest to, że w sposób lekki i strawny nie tylko dla najmłodszego odbiorcy przemycają (przynajmniej drugi tom, acz ze streszczeń pierwszego wynika, że też) cenne mądrości, które warto...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-17
Nawet jeśli nie planuje się rezygnacji z jedzenia mięsa warto poczytać: o szkodliwości ubojni dla środowiska, o traktowaniu pracowników ubojni, o dawnych Słowianach-jaroszach, o tym, że Pismo Święte także namawia do wstrzymywania się z jedzeniem mięsa... Generalnie warto poczytać, bo Jaś Kapela to inteligentny człowiek obdarzony ironicznym poczuciem humoru.
Nawet jeśli nie planuje się rezygnacji z jedzenia mięsa warto poczytać: o szkodliwości ubojni dla środowiska, o traktowaniu pracowników ubojni, o dawnych Słowianach-jaroszach, o tym, że Pismo Święte także namawia do wstrzymywania się z jedzeniem mięsa... Generalnie warto poczytać, bo Jaś Kapela to inteligentny człowiek obdarzony ironicznym poczuciem humoru.
Pokaż mimo to2019-02-28
Coś pojawiło się na Ziemi. Nie do końca wiadomo co to jest i jak wygląda, bowiem kto tylko to zobaczy, odbiera sobie życie. Malorie i dwójka dzieci: Dziewczynka i Chłopczyk są jedynymi z nielicznych, którzy przeżyli apokalipsę. Jednak samotne mieszkanie w domu nad rzeką nie może trwać wiecznie, więc Malorie decyduje się wyruszyć w podróż do miejsca, o którym słyszała, że jest bezpieczne. Trudno jednak płynąć trzydzieści kilometrów z dwójką małych dzieci i z opaską na oczach.
Krótkie rozdziały, krótkie zdania, co chwilę przenoszenie akcji z tu i teraz na niedaleką przeszłość i wydarzenia, które doprowadziły do tego, że Malorie z dziećmi wyruszyła w podróż - wszystko to sprawia, że powieść cały czas trzyma w napięciu i nie sposób się od niej oderwać.
Zakończenie pozostawi pewien niedosyt... ale czasem wolę to, niż przesyt.
Coś pojawiło się na Ziemi. Nie do końca wiadomo co to jest i jak wygląda, bowiem kto tylko to zobaczy, odbiera sobie życie. Malorie i dwójka dzieci: Dziewczynka i Chłopczyk są jedynymi z nielicznych, którzy przeżyli apokalipsę. Jednak samotne mieszkanie w domu nad rzeką nie może trwać wiecznie, więc Malorie decyduje się wyruszyć w podróż do miejsca, o którym słyszała, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-25
Tak samo jak "Betrojerinki" Anny Wiatr, książka warta przeczytania i przemyślenia. O ile Anna Wiatr porusza całościowo zagadnienie nielegalnych, półlegalnych czy całkiem legalnych wyjazdów Polek do Niemiec by tam pracować jako opiekunki osób starszych, rozmawia nie tylko z opiekunkami ale też z przedstawicielami firm oferujących takie zatrudnienie; o tyle Barbara Bereżańska opisuje zagadnienie tylko z perspektywy opiekunki. Nim przejdzie do konkretnych przypadków przybliża czytelnikom stronę techniczną wyjazdów: na co zwracać uwagę kiedy podejmuje się pierwszą decyzję o wyjeździe. Druga część może być przydatna każdemu, bez względu na to czy szykuje się do wyjazdu w charakterze opiekunki czy nie, czyli oblicza demencji. Może się przydać na wypadek gdybyśmy zauważyli, że bliski nam senior zaczyna się dziwnie zachowywać - to może być demencja. Najobszerniejszą jednak część "Pereł..." stanowią opowieści o poszczególnych podopiecznych. Tę część czytało mi się najtrudniej. Nie dlatego, żeby była nudna, czy żeby styl autorki był niestrawny - nic z tych rzeczy. Po prostu wyobrażałam sobie siebie na miejscu opiekunki i po każdej opowieści musiałam chwilę odpocząć. O ile thrillery czytam z zainteresowaniem ale już bez większych emocji, tak w trakcie lektury ty, rzec by można obyczajowych opowieści, nie raz nóż mi się w kieszeni otwierał i to nie tylko kiedy czytałam o zachowaniach podopiecznych. Niewiele rzadziej z równowagi wyprowadzały mnie zachowania rodzin podopiecznych czy firm pośredniczących.
"Perły rzucone przed damy" to książka dobra nie tylko dla tych, którzy już pracują bądź zamierzają podjąć pracę w charakterze opiekunek. To także książka dowodząca, że życie potrafi pisać dużo ciekawsze scenariusze niż literatura, że literatura faktu bywa równie interesująca jak literatura piękna.
za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Autorce
Tak samo jak "Betrojerinki" Anny Wiatr, książka warta przeczytania i przemyślenia. O ile Anna Wiatr porusza całościowo zagadnienie nielegalnych, półlegalnych czy całkiem legalnych wyjazdów Polek do Niemiec by tam pracować jako opiekunki osób starszych, rozmawia nie tylko z opiekunkami ale też z przedstawicielami firm oferujących takie zatrudnienie; o tyle Barbara Bereżańska...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-15
Czytając dwa poprzednie tomy obawiałam się, że każdy kolejny będzie coraz bardziej brutalny. Na szczęście tym razem Galbraith postawił(a) na skomplikowanie intrygi zamiast na wyrafinowanie sprawcy. Tymczasem wątek relacji Cormorana i Robin zaczyna coraz bardziej przypominać latynoską telenowelę. Wokół niego kręci się wiele pięknych kobiet, ona wpada w oko rozmaitym typom spod ciemnej gwiazdy. O ile kończąc lekturę Żniw zła uznałam, że mało mnie obchodzi kryminalna intryga kolejnego tomu, byłam bowiem ciekawa losów Robin i Cormorana, tak teraz z niecierpliwością czekam na kolejną sprawę, która trafi na biurko agencji detektywistycznej.
Czytając dwa poprzednie tomy obawiałam się, że każdy kolejny będzie coraz bardziej brutalny. Na szczęście tym razem Galbraith postawił(a) na skomplikowanie intrygi zamiast na wyrafinowanie sprawcy. Tymczasem wątek relacji Cormorana i Robin zaczyna coraz bardziej przypominać latynoską telenowelę. Wokół niego kręci się wiele pięknych kobiet, ona wpada w oko rozmaitym typom...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-01
Jeśli ktoś szuka mrocznej powieści o duchach i upiorach, w „Szamance od umarlaków” raczej tego nie znajdzie. Podobnie jak nie znajdzie uniwersum na miarę Harrego Pottera, w którym obok siebie żyją ludzie niemagiczni i ci posiadający specjalne zdolności. Jeśli ktoś jednak zechce spędzić przyjemnie i niezobowiązująco czas z dziewczyną, która musi jakoś radzić sobie z darem, o który nie prosiła i z Pechem, który wyraźnie ją sobie upodobał – nie powinien się zawieść.
Jeśli ktoś szuka mrocznej powieści o duchach i upiorach, w „Szamance od umarlaków” raczej tego nie znajdzie. Podobnie jak nie znajdzie uniwersum na miarę Harrego Pottera, w którym obok siebie żyją ludzie niemagiczni i ci posiadający specjalne zdolności. Jeśli ktoś jednak zechce spędzić przyjemnie i niezobowiązująco czas z dziewczyną, która musi jakoś radzić sobie z darem, o...
więcej mniej Pokaż mimo to
Choć autobiografia Ronnie’ego Jamesa Dio kończy się na długo przed śmiercią wokalisty, zdaje się być dziełem skończonym. Dio opisuje w niej swoją drogę od wczesnego dzieciństwa i nauki gry na trąbce, po spełnienie marzenia, jakim był występ z własnym zespołem w Medison Square Garden. Oprócz anegdot z życia rockowego muzyka, dużo tu informacji o przeobrażeniach w muzyce rockowej od lat 60. do lat 80. ubiegłego wieku oraz o działaniu przemysłu muzycznego. Choć na sukces Dio musiał solidnie zapracować, współpracując z dwoma trudnymi w obsłudze gitarzystami, choć życie go nie rozpieszczało (kiedy zaczynał pisać autobiografię miał już zdiagnozowanego raka żołądka, który go wkrótce pokonał), wszystko pisane lekko i z humorem. Oraz z pokorą, cechą raczej nietypową dla ludzi, którzy osiągnęli sukces. Dodatkowym atutem są dopiski żony, które pozwalają na spojrzenie na karierę muzyka z punktu widzenia jego managera.
Choć autobiografia Ronnie’ego Jamesa Dio kończy się na długo przed śmiercią wokalisty, zdaje się być dziełem skończonym. Dio opisuje w niej swoją drogę od wczesnego dzieciństwa i nauki gry na trąbce, po spełnienie marzenia, jakim był występ z własnym zespołem w Medison Square Garden. Oprócz anegdot z życia rockowego muzyka, dużo tu informacji o przeobrażeniach w muzyce...
więcej Pokaż mimo to