Wiatr Igor Brejdygant 5,5
ocenił(a) na 46 tyg. temu Miałem do czynienia z audiobookiem typu „superprodukcja”.
To bardzo przyjemna forma lektury. Dobrze czuje się klimat w takich audioksiążkach, z muzyką ilustracyjną, ale moim zdaniem ważna uwaga do autora akurat tej muzyki. Potrzebne są chwile ciszy. Gdybym ja pisał muzykę do tej audioksiążki, to prawie wszystkie dialogi byłyby na ciszy, ewentualnie byłby dźwięk obecny na dalekim planie zaś muzyka pojawiałaby się w tle przy narracjach i opisach tworzących klimat i opowiadających plastycznie o otoczeniu, pogodzie, rozmyślaniach bohaterów itp. Rodzaj muzyki jak najbardziej pasuje, ale ciągłe brzmienie w tle, bez chwil ciszy podkreślających najważniejsze wydarzenia staje się nużące, wszystko staje się zbyt przyciężkawe, jakby osoba ilustrująca tekst muzyką miała w tym niewielkie doświadczenie, nazwijmy to umownie – „teatralne” czy „filmowe”.
Sama książka, hmmm… Klasyk mawiał, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Książka zapowiadała się bardzo dobrze, ale im dalej, tym gorzej. Fabuła jest nieprecyzyjna, a zakończenie zrealizowane na „odwal się”, jakby w pewnym momencie autora znudziło pisanie tej książki i postanowił ją zakończyć jak najszybciej i trochę byle jak. Nie mogę napisać, co mam na myśli, bo zrobi się spojler, ale w fabule jest sporo bałaganu. Postacie są plastikowe, jakby się oglądało raczej słaby film niż czytało książkę i niewiarygodne. Trochę irytujące są pewne powtarzające się zabiegi autora mające nadać niektórym scenom spektakularności: ktoś czegoś szuka w ośmiu norkach, ale znajduje to coś koniecznie w ósmej norce, pyta kogoś o coś, osoba nie odpowiada, pytający odwraca się, a dopiero wtedy dostaje odpowiedź, w szafce nic nie ma, dopiero w ostatniej chwili, koniecznie w ostatniej chwili ktoś znajduje w szafce ukryte drugie dno, itd. Trochę tych lekko irytujących schematów za dużo jest. Każdy parzy się z każdym i wskakuje ochoczo do łóżka, zwłaszcza wtedy, gdy laska dobrze wygląda. Seksują się i chleją etanol bez celu i sensu. Trochę takich scen pomaga, ale gdy za dużo ich, żenuje to i śmieszy. Czy w życiu przeciętnych obywateli tak to wygląda? Może w życiu celebrytów, którymi otaczają się tak znane osoby, jak autor – coś takiego jest, nie wiem, ale przeciętni ludzie tak się nie zachowują. Może to życzeniowe u autora? Nie śmiem zgadywać.
Książka nie jest dobrze przemyślana i zaprojektowana pod względem fabularnym, a szkoda, bo pomysł miał spory potencjał.