-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2019-01-07
2020-12-09
2020-12-18
2020-12-15
2020-11-30
Gdy jeszcze odbywało się nauczanie tradycyjne i szczęśliwie dojeżdżałam autobusem na ósmą rano do szkoły. Regularnie spędzałam jedną, dwie godziny w szkolnej bibliotece gawędząc z panią bibliotekarką w oczekiwaniu na lekcje. I w czasie jednej z tych rozmów została mi polecona ta obdarzona enigmatycznym tytułem "Do zobaczenia w zaświatach"powieść. Jako że takich rekomendacji się nie lekceważy, szybko zdobyłam tę książkę i ją przeczytałam.
Pierre Lemaitre z wykształcenia jest psychologiem, ale od lat piętnastu utrzymuje się z pisania kryminałów i scenariuszy filmowych(Jedna jego seria została przetłumaczona na polski). "Do zobaczenia w zaświatach" jest więc wyjątkiem w jego twórczości, bo jest powieścią historyczną. Opowiada o losach dwóch młodych francuskich żołnierzy, których dzielą zaledwie dni od końca Wielkiej Wojny i szczęśliwego powrotu do domu. Niestety, jak się można domyśleć, tragiczne wydarzenia powodują, że obaj mogą zapomnieć o normalnym życiu po wojnie. Reszta powieść skupia się na ich perypetiach i wątpliwie moralnie pomysłów ich, jak i pewnego arystokraty.
Cóż mogę powiedzieć o tej książce! Daje się zauważyć, że autor to twórca kryminałów i to chyba całkiem niezłych kryminałów, bo piszę w sposób naprawdę lekki, a do tego potrafi doskonale poprowadzić wątki i tak skonstruować scenę, aby czytelnik, ani na moment nie poczuł się znużony. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie podczas czytania miałam odczucie, jakbym czytała, taki lekki, ale bardzo dobry kryminał.
Z tego też po części wynika, że "Do zobaczenia w zaświatach" wbrew moim początkowym domysłom, nie jest wielkowojenną, francuską martyrologią. Lemaitre sukcesywnie podkopuje francuskie świętości. Na wojnie nie ma bohaterów, wojna to jedna wielka beznadzieja, a społeczeństwo, za które się walczyło to zbiór zadufanych burżujów, z gębami pełnymi fałszywego patriotyzmu. Objawiającego się manią stawiania wielkich pomników bohaterom, ignorując, czy nawet lekceważąc tysiące żyjących weteranów, ledwie wiążących koniec z końcem.
Czasami ta powieść zalatuje takim tanim "porzuceniem wszelkich wartości"(Nie wiem, jak to inaczej określić), ale w ostatecznym kształcie nie ujmuje to nic lekturze. Nawet dodaje, nagroda Goncourtów, w końcu nie wzięła się z powietrza;)
Rzeczą, która mnie osobiście zafascynowała podczas lektury, to to, że w "Do zobaczenia w zaświatach" mamy stosunkowo mało i dość zwartą fabułę, przy czym ta powieść liczy sobie 544 strony. Jednocześnie ani razu nie miałam poczucia, że czytanie mi się dłuży, albo że autor nie potrzebnie leje wodę. Nie wiem, jak pan Lemaitre tego dokonał, ale cóż czapki z głów.
Co do bohaterów to autor twardo trzymał się tu konwencji, jaką obrał. Co za tym idzie postacie mamy naszkicowane mocną kreską. Prawie każdy z nich ma określony zbiór cech, charakter oraz emocje, jakie ma wywoływać u czytelnika i pan Lemaitre konsekwentnie się tego trzyma. Kto miał być dobrodusznym, wiecznym nieogarem, takim jest od początku do końca, kto jest ironiczny, ten jest ironiczny, a kto ma, wzbudzać nienawiść i obrzydzenie to je wzbudza(Choć nie do końca, ale to może ja jestem dziwna). W klimat tej powieści idealnie taki pomysł na kreację bohaterów się wpisał. Jedyną chyba naprawdę "głęboką" postacią jest ojciec głównego bohatera, którego poznajemy i towarzyszymy mu, gdy ten miesiącami drobiazgowo analizuje swoje relacje z synem. Dochodzi przy tym do przykrych i bolesnych wniosków.
Kończąc, bardzo polecam tę książkę. I to nie ze względu na to, że ktoś interesuje się Wielką Wojną, albo jest zafascynowany Francją, To jest książka dla ludzi, którzy chcą przeczytać coś lekkiego i niezobowiązującego, ale nadal będącego dobrą literaturą, która umie zwrócić uwagę na ważny temat.
Gdy jeszcze odbywało się nauczanie tradycyjne i szczęśliwie dojeżdżałam autobusem na ósmą rano do szkoły. Regularnie spędzałam jedną, dwie godziny w szkolnej bibliotece gawędząc z panią bibliotekarką w oczekiwaniu na lekcje. I w czasie jednej z tych rozmów została mi polecona ta obdarzona enigmatycznym tytułem "Do zobaczenia w zaświatach"powieść. Jako że takich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-15
2020-11-04
2020-11-15
2020-11-06
2020-11-03
2020-11-02
2020-10-30
2020-10-20
2020-10-10
Pan Ziemowit Szczerek w "Via Carpatii" zabiera nas w podróż po Basenie Karpackim, ze szczególnym uwzględnieniem Węgier. Węgier ogarniętych Orbanowską gorączką, i w którym sercu wciąż goreje rana imieniem Trianom. Zresztą Szczerek w politycznym sukcesie Fideszu, partii Viktora Orbana upatruje właśnie w Trianom. Węgrzy marzący o powrocie Wielkich Węgier są bardziej skłonni ulec topornej nacjonalistycznej propagandzie. Zresztą nie tylko Węgrzy. Szczerek Węgry używa, jako przykładu i wyjścia do skomentowania politycznej sytuacji w prawie całej Europie Wschodniej. I cóż można powiedzieć. Szczerek odmalowuje nam brudną, choć baśniową krainę, która siedzi na tykającej bombie. Skrajna prawica wygrywa wybory, rozmontowuje demokrację liberalną, niszczy niezależne media i co gorsza żeruje na narodowych sentymentach, co niezwłocznie musi prowadzić do wybuchu konfliktów z innymi narodami. Do tego, co błyskotliwie zauważa pan Szczerek opozycja, zwłaszcza ta lewicowa jest ze wszech miar niewydarzona i nie potrafi skonstruować żadnej sensownej alternatywy dla skrajnej prawicy.
Brzmi, jakby nie patrzeć interesująco. Niestety Ziemowitowi Szczerkowi nie udało się do końca rozwinąć i poważnie potraktować z żadnego z wybranych przez siebie tematów. "Via Carpatia" zapowiadała się, jako książka przede wszystkim podróżnicza, w której oczywiście autor będzie opisy miejsc i kultury, przeplatał z komentarzami na temat bieżących wydarzeń i nastrojów. Na starcie za to zostajemy ok. 100 stron eleboratu na temat Orbana i jego politycznych poczynań z nawiązaniami do Polski na tle jego rodzinnej miejscowość. Rzecz ciekawa, zwłaszcza, jak nie za bardzo orientujemy się w Węgierskiej polityce. Problem w tym, że po tych stu stron poświęconych Fideszowi, następuje kompletny miszmasz tematyczny i gatunkowy. Szczerek skacze między Węgrami, Polską, Słowacją, Rumunią, krajami byłej Jugosławii, Sieklerszczyzną. Między książką podróżniczą, polityczną, analizą stosunków środkowoeuropejskich, zachodem, przeróżnymi anegdotkami, uchodźcami, Ustaszami, rockiem, Romami, biedą i brudem. Co ostatecznie, choć w wielu momentach daje nam pyszny gawędziarski reportaż, kończy się totalnym chaosem. Tak o to, nie wiele dowiadujemy się ani o Węgrach, ani o innych krajach Basenu Karpackiego, a próba zanalizowania mentalności i współczesnej sceny politycznej środkowej europy, wychodzi dość pobieżnie. Jednak mimo tego, Szczerek według mnie serwuje nam kilka ciekawych wniosków.
Do tego otrzymujemy to w prawdziwie patchworkowym wydaniu. Ziemowit miejscami próbuje tworzyć coś na wzór książek Stasiuka i muszę mu to przyznać, wychodzi mu to całkiem sprawnie, powieścią drogi, zbiorem anegdotek, klasycznym reportażem i strumieniem świadomości autora. Jeden wielki chaos, ale czyta się to wprost wybornie.
Jedyną rzeczą, która mnie tak naprawdę zirytowała to takie lekkie napuszenie autora w stosunku do reszty ludzi, zwłaszcza tych niepodzielających jego poglądów. Poza tym odnoszę wrażenie, że pan Szczerek troszeczkę pewne rzeczy podkoloryzował. W połowie "Via Carpatii" można na serio odnieść wrażenie, jakby zaraz we Wschodniej Europie miała wybuchnąć III wojna światowa, z powodu grasujących po jej drogach łysych chłopaczków z nacjonalistycznymi sympatiami. I Szczerek robi to z tak śmiertelną powagą, że czytelnikowi nie zostaje nic innego, jak zacząć rozważać podróż do Ameryki.
Jednakże bardzo zaciekawił mnie światopogląd pana Szczerka, bo wydaje mi się, że nie da się go jednoznacznie obsadzić po żadnej ze stron kompasu politycznego. I to właśnie wraz z jego patchworkowym stylem najbardziej zachęca mnie, żeby w przyszłości sięgnąć po jeszcze inne jego książki.
Pan Ziemowit Szczerek w "Via Carpatii" zabiera nas w podróż po Basenie Karpackim, ze szczególnym uwzględnieniem Węgier. Węgier ogarniętych Orbanowską gorączką, i w którym sercu wciąż goreje rana imieniem Trianom. Zresztą Szczerek w politycznym sukcesie Fideszu, partii Viktora Orbana upatruje właśnie w Trianom. Węgrzy marzący o powrocie Wielkich Węgier są bardziej skłonni...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-06
2020-09-30
2020-09-27
2020-09-27
2020-09-09
2020-09-06
Jest to książka z serii "Przypadkowo znalezione w bibliotece". A jako, że Bergmana bardzo lubię i cenię, choć obejrzałam ledwie parę jego filmów("Siódma Pieczęć", "Persona", "Goście Wieczerzy Pańskiej"). To ta lektura i tak od początku wydała mi się interesująca, a po przeczytaniu pierwszych paru stron tylko się w tym utwierdziłam.
Otóż to, co się od początku rzuca w oczy podczas lektury(Ku mojej uciesze) to, to że Bergman na pewno nie cierpiał na megalomanię. Więc, jak ktoś ma nadzieje na znalezienie tu źródła jego geniusza, srogo się zawiedzie. Bergman od samego początku swoje życie przedstawia, jako pasmo przeróżnych dziwactw, nieszczęść, upokorzeń i jego nieudacznictwa. O samych swoich filmach pisze nie wiele, a jeśli już to raczej zarzuca nam jakoś ciekawostkę: Skąd wziął się pomysł na "Personę", lub jak powstała jedna ze scen "Tam, gdzie rosną poziomki".
Za to w sposób niechronologiczny Bergman opowiada nam różne anegdotki ze swojego życia. Poczynając od opowieści o jednym ze swoich stryjów, o tym jak został przypadkiem zamknięty w szpitalnej kostnicy, jako dziecko, jak rozpoczęła się jego fascynacja filmem, jak przebiegały jego różne współprace z małymi teatrami w Szwecji i o tym, jak układały się lub raczej jak nie układały się jego relacje rodzinne. Dużo miejsca poświęca również swojej seksualności, a nieproporcjonalnie mniej miejsca otrzymują po kolei wszystkie jego żony i partnerki. Jakby od niechcenia napomyka o poznaniu kolejnej kobiety, ślubie, kryzysie i rozwodzie. Jeszcze mniej miejsca dostały w tej autobiografii jego dzieci, o których wiemy tyle, że są i to, że w dorosłym życiu, zaczęły aktywnie udzielać się w różnych lewicowych organizacjach, a ojcu mają wyjątkowo negatywne zdanie.
Jednakże najbardziej interesującymi fragmentami są te dotyczące dzieciństwa Bergmana i jego relacji z rodzicami. W przypadku matki możemy raczej mówić o braku jakiśkolwiek relacji. Matka Bergmana pozostaje dla nas niewiadomą, była nią też dla swoich dzieci, jak i męża. I choć Bergman pod sam koniec ją "rozgrzesza", tak z mojej perspektywy pozostaje główną winowajczynią rodzinnych nieszczęść. Bo o ile pretensje do ojca, Bergman jasno określił(Zbytnia surowość, uciekanie się do przemocy fizycznej), to i tak jedne z najpiękniejszych wspomnieć wyniesionych przez niego z dzieciństwa tyczą się ojca. Matka natomiast ciągle przewija się w tle,a gdy już mocniej się zarysowuje. To tylko w takich sytuacjach, jak rodzinne awantury, gdy ta oznajmia, że chce odejść. Porzucić rodzinę na rzecz kochanka i wyjazdu za granicę.
Jest to tym ciekawsze i ważniejsze, gdy uświadomimy sobie, że przyczyną wszystkich nieszczęść w życiu Bergmana, jak problemy zdrowotne, psychiczne, niemożność stworzenia stałego związku z jedną kobietą oraz praktyczny brak relacji ze swoimi dziećmi wynika z kiepskich wzorców z dzieciństwa.
"Laterna magica" od strony powiedziałabym technicznej, prezentuje się bez zarzutu.Bergman piszę zazwyczaj lekko i zwięźle, ale czasami popuszcza wodzę wyobraźni, a wtedy wychodzą mu bardzo pyszne fragmenty. Podsumowując, więc jak ktoś lubi Bergmana, to radzę mu to koniecznie przeczytać, a jak ktoś nawet za nim nie przepada, a będzie miał okazję zapoznać się z tą lekturą, to też niech to zrobi. "Laterna magica" sama w sobie jest na tyle wartościowym dziełem, z któremu można wynieść dużo, niezależnie od filmowych preferencji.
Jest to książka z serii "Przypadkowo znalezione w bibliotece". A jako, że Bergmana bardzo lubię i cenię, choć obejrzałam ledwie parę jego filmów("Siódma Pieczęć", "Persona", "Goście Wieczerzy Pańskiej"). To ta lektura i tak od początku wydała mi się interesująca, a po przeczytaniu pierwszych paru stron tylko się w tym utwierdziłam. ...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to