-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023
2023
2022-02-10
2021-06-10
2021-01-14
Nie jest przesadą stwierdzenie, że średniowiecze pod względem opinii jest najbardziej pokrzywdzoną epoką w dziejach. Bowiem już od renesansu zrobiono z wieków średnich chłopca do bicia, na którego można zwalić wszystkie nieszczęścia. Chyba każdy z nas zna mity na temat upadku nauki i kultury w średniowieczu, brudu, zacofania, strasznej nietolerancji, że jest to epoka gdzie palono biblioteki w imię wiary, gdzie zaprzepaszczono wielkie dziedzictwo antyku, bo tworzyli je przebrzydli poganie, i jedyne co ocalało to tylko za sprawą bardzo postępowych muzułmanów.
Oczywiście, wszystko to są wierutne bzdury, a jedną z moich ulubionych jest częste utyskiwanie, że to ciemne średniowiecze, z tymi ciemnymi katolikami odpowiada za to, że kobiety przez stuleciami były tylko przedmiotem uciskanym przez patriarchat.
Zawsze wobec tego typu opinii jestem sceptycznie nastawiona. Tym bardziej, że czytając różne artykuły na temat średniowiecza dowiadywałam się różnych rzeczy sprzecznych z tą narracją. Jednakże dopiero lektura "Kobieta w czasach katedr" pomogła mi tą zebraną wiedzę usystematyzować oraz co mnie najbardziej cieszy, znacząco poszerzyć.
Cóż możemy się dowiedzieć z tej lektury, otóż autorka już we wstępie stawia tezę, że to właśnie w średniowieczu kobiety osiągnęły apogeum swoich praw i swojej społecznej pozycji, równać się temu może jedynie sytuacja kobiet w XX wieku. Po postawieniu tej tezy, pani Pernaud w kolejnych rozdziałach sukcesywnie ją udowadnia.
Poczynając od uświadomienie nam, jaką rzeczywiście pozycje miały kobiety w antyku, zwraca tu uwagę na jej status w prawie oraz a fakt, jak mało damskich imion przetrwało tę epokę.
Po czym zależnie od rozdziału podejmuje się jednego z tych tematów:
-Wylicza, a także często dokładne przybliża nam sylwetki wielkich kobiet średniowiecza z Eleonorą Akwitańską, Joanną D'Arc i Katarzyną z Sieny na czele.
- Tłumaczy dlaczego to kobiety odegrały największą rolę w rozpowszechnianiu się chrześcijaństwa na nowych ziemiach.
- Przybliża nam historię pierwszego francuskiego podręcznika na temat wychowania, którego autorką oczywiście jest kobieta.
-Dużo uwagi poświęca roli klasztoru żeńskiego w życiu ówczesnych kobiet, a także ich wpływu na edukację i rozwój kultury w średniowieczu.
-Przybliża nam spisy z różnych dekad średniowiecza, które świadczą wbrew stereotypom, że ówcześnie bardzo wiele kobiet podejmowało się w miastach pracy zawodowej, tworząc przy tym zawody typowo damskie, a co za tym idzie także cechy.
- Zaznajamia nas z podobnymi spisami dotyczących terenów wiejskich.
- I ze średniowieczna filozofią, która na ogół, w porównaniu do starożytnej obie płcie postrzegała, jako równe, ale nie takie same.
Poza tymi najciekawszymi zagadnieniami Regine Pernaud porusza jeszcze masę innych tematów. Poświęcając miejsca także kwestii obyczajowości i kultury tego okresu.
Nadmienię, że styl pani Pernaud jest przejrzysty, zwięzły, ale w żaden sposób nie prostacki, więc osoby wrażliwe na to, jakim językiem książka jest napisana nie powinny mieć problemu w czasie czytania.
Podsumowując, uważam, że każdy powinien choć spróbować przeczytać "Kobietę w czasach katedr", bo jest to dzieło dość przystępne, a zarazem pozwalające sporo się dowiedzieć.
8/10
Nie jest przesadą stwierdzenie, że średniowiecze pod względem opinii jest najbardziej pokrzywdzoną epoką w dziejach. Bowiem już od renesansu zrobiono z wieków średnich chłopca do bicia, na którego można zwalić wszystkie nieszczęścia. Chyba każdy z nas zna mity na temat upadku nauki i kultury w średniowieczu, brudu, zacofania, strasznej nietolerancji, że jest to epoka gdzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-02
Bohaterami tej książki Michela Houellebecqa są dwaj przyrodni bracia, którzy, choć wychowali się osobno, a ich dorosłe życie potoczyło się na pierwszy rzut oka zupełnie inaczej, finalnie jest takie same. Obaj już w dojrzałym wieku są zupełnie nieszczęśliwi i co ważne dojmująco samotni.
Michel nigdy się nie ożenił, "poświęcił" się pracy naukowej. Bruno za to jest rozwodnikiem i seksoholikem, który ani nie potrafi, ani nie chce zbliżyć się do swojego jedynego syna. Dla siebie bracia są natomiast prawie, jak obcy ludzie. Łączy ich jedynie świadomość posiadania wspólnej matki, której żaden z nich tak naprawdę porządnie nie poznał.
Ich dorosłe życie przebiega w "typowy" dla swojego pokolenia sposób. Skupiają się nie na tym, na czym powinni, drugiego człowieka traktują powierzchownie, a sami swoją samotność i pragnienie miłości doraźnie leczą przygodnym, często płatnym seksem. Zupełnie nie zauważając, że tym samym wpędzają się w błędne koło. I gdy w końcu, jakby się zdawało ich życie, zaczyna nabierać właściwego kształtu i dla nich, i dla ich kobiet na wszystko jest za późno . Choroba i śmierć nieubłaganie odbiera im nadzieję, że ze wszystkim można zdążyć, wszystko mieć i na wszystko jeszcze mieć czas.
Houellebecq w "Cząstkach elementarnych" stara się przeanalizować zmiany społeczne i obyczajowe oraz ich konsekwencje, jakie miały miejsce na tzw. Zachodzie od lat 60. I cóż wnioski, jakie wyciąga nie są ani pozytywne, ani nie napawają optymizmem na przyszłość.
Pokolenie lat 60 i 70 jest pełne jednostek, takich jak główni bohaterowie. Skrzywdzonymi w dzieciństwie, aspołecznymi, samotnymi, niezdolnymi do założenia rodziny, ze złymi priorytetami i celami na życie. I co gorsze niepotrafiącymi zrozumieć przyczyn swojego nieszczęśliwego życia. Parokrotnie w "Cząstkach elementarnych" bohaterowie zadawali sobie pytanie "Czemu są nieszczęśliwi?" I żadne z nich nie znalazło odpowiedzi. Zamiast tego ciągle popełniają te same błędy. Ciągle z tych samych powodów, a później zostaje im jedynie użalanie się nad swoim nieszczęśliwym życiem.
Houellebecq w "Cząstkach elementarnych", jak to Houellebecq nie próbuje być ani miły, ani "poprawny polityczni". Porównując do "Uległości" czy "Serotoniny", to historia Michela i Bruna jest chyba najbardziej zgryźliwa i ma najwięcej obrzydliwych "momentów". Jednakże jest to w ramach fabuły w pełni uzasadnione. Z każdą kolejną sceną hedonistycznego seksu, czytelnik utwierdza się jedynie w ocenie marności tego świata.
Osoby, które lubią twórczość tego autora, będą z tej lektury, jak zwykle zadowoleni, a ci, którzy mają odmienne zdanie, raczej nie mają po co po tą powieść sięgać.
Bohaterami tej książki Michela Houellebecqa są dwaj przyrodni bracia, którzy, choć wychowali się osobno, a ich dorosłe życie potoczyło się na pierwszy rzut oka zupełnie inaczej, finalnie jest takie same. Obaj już w dojrzałym wieku są zupełnie nieszczęśliwi i co ważne dojmująco samotni.
Michel nigdy...
2021-01-02
O Simenonie pierwszy raz przeczytałam na pewnej fejsbukowej grupie czytelnicze, gdzie pewien jegomość polecił jedną z jego powieści, z licznego cyklu o komisarzu Maigret. To co mnie w tym poleceniu zainteresowało i skłoniło do zapamiętania tego nazwiska. I w konsekwencji sięgnięcia w końcu po jakąś jego książkę, było stwierdzenie, że Simenona należy czytać, bo w swoich kryminałach opisywał Francję, której już nie ma. To zdanie mi, jako zdeklarowanej frankofilce, uwielbiającej wszystko to co stare wystarczyło.
I cóż mogę powiedzieć o samym kryminale, w którym tytule wymieniono naszą dawną stolicę. Zasadniczo nie wiele i raczej takich średnich rzeczy, bo w czasie czytania łatwo odczuć, że to jest pierwsza poważna próba napisania czegoś więcej przez autora. Przez całe 160 stron mamy do czynienia z poczuciem ogromnego chaosu, który wynika z tego, że twórca nie wiedział do końca, w którą stronę chce iść, ani jak skutecznie poprowadzić wszystkie wątki. Przez co dostajemy dość mocno szarpany fabularnie kryminał. Z dość ubogimi portretami psychologicznymi oraz tłem obyczajowym(Na co z początku najbardziej liczyłam). Jednakże, możemy dostrzec pierwsze przebłyski talentu, czyli całkiem barwny język, umiejętność wciągnięcia czytelnika w akcję, zbudowania napięcia oraz zadatki do tworzenia ciekawych postaci.
Co za tym idzie o ile "Maigret i przybysz z Krakowa" na kolana mnie nie powalił, tak mam poczucie, że kolejne książki z tego cyklu będą na pewno duże lepsze i dostanę tam tego czego oczekuje.
O Simenonie pierwszy raz przeczytałam na pewnej fejsbukowej grupie czytelnicze, gdzie pewien jegomość polecił jedną z jego powieści, z licznego cyklu o komisarzu Maigret. To co mnie w tym poleceniu zainteresowało i skłoniło do zapamiętania tego nazwiska. I w konsekwencji sięgnięcia w końcu po jakąś jego książkę, było stwierdzenie, że Simenona należy czytać, bo w swoich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-30
Gdy jeszcze odbywało się nauczanie tradycyjne i szczęśliwie dojeżdżałam autobusem na ósmą rano do szkoły. Regularnie spędzałam jedną, dwie godziny w szkolnej bibliotece gawędząc z panią bibliotekarką w oczekiwaniu na lekcje. I w czasie jednej z tych rozmów została mi polecona ta obdarzona enigmatycznym tytułem "Do zobaczenia w zaświatach"powieść. Jako że takich rekomendacji się nie lekceważy, szybko zdobyłam tę książkę i ją przeczytałam.
Pierre Lemaitre z wykształcenia jest psychologiem, ale od lat piętnastu utrzymuje się z pisania kryminałów i scenariuszy filmowych(Jedna jego seria została przetłumaczona na polski). "Do zobaczenia w zaświatach" jest więc wyjątkiem w jego twórczości, bo jest powieścią historyczną. Opowiada o losach dwóch młodych francuskich żołnierzy, których dzielą zaledwie dni od końca Wielkiej Wojny i szczęśliwego powrotu do domu. Niestety, jak się można domyśleć, tragiczne wydarzenia powodują, że obaj mogą zapomnieć o normalnym życiu po wojnie. Reszta powieść skupia się na ich perypetiach i wątpliwie moralnie pomysłów ich, jak i pewnego arystokraty.
Cóż mogę powiedzieć o tej książce! Daje się zauważyć, że autor to twórca kryminałów i to chyba całkiem niezłych kryminałów, bo piszę w sposób naprawdę lekki, a do tego potrafi doskonale poprowadzić wątki i tak skonstruować scenę, aby czytelnik, ani na moment nie poczuł się znużony. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie podczas czytania miałam odczucie, jakbym czytała, taki lekki, ale bardzo dobry kryminał.
Z tego też po części wynika, że "Do zobaczenia w zaświatach" wbrew moim początkowym domysłom, nie jest wielkowojenną, francuską martyrologią. Lemaitre sukcesywnie podkopuje francuskie świętości. Na wojnie nie ma bohaterów, wojna to jedna wielka beznadzieja, a społeczeństwo, za które się walczyło to zbiór zadufanych burżujów, z gębami pełnymi fałszywego patriotyzmu. Objawiającego się manią stawiania wielkich pomników bohaterom, ignorując, czy nawet lekceważąc tysiące żyjących weteranów, ledwie wiążących koniec z końcem.
Czasami ta powieść zalatuje takim tanim "porzuceniem wszelkich wartości"(Nie wiem, jak to inaczej określić), ale w ostatecznym kształcie nie ujmuje to nic lekturze. Nawet dodaje, nagroda Goncourtów, w końcu nie wzięła się z powietrza;)
Rzeczą, która mnie osobiście zafascynowała podczas lektury, to to, że w "Do zobaczenia w zaświatach" mamy stosunkowo mało i dość zwartą fabułę, przy czym ta powieść liczy sobie 544 strony. Jednocześnie ani razu nie miałam poczucia, że czytanie mi się dłuży, albo że autor nie potrzebnie leje wodę. Nie wiem, jak pan Lemaitre tego dokonał, ale cóż czapki z głów.
Co do bohaterów to autor twardo trzymał się tu konwencji, jaką obrał. Co za tym idzie postacie mamy naszkicowane mocną kreską. Prawie każdy z nich ma określony zbiór cech, charakter oraz emocje, jakie ma wywoływać u czytelnika i pan Lemaitre konsekwentnie się tego trzyma. Kto miał być dobrodusznym, wiecznym nieogarem, takim jest od początku do końca, kto jest ironiczny, ten jest ironiczny, a kto ma, wzbudzać nienawiść i obrzydzenie to je wzbudza(Choć nie do końca, ale to może ja jestem dziwna). W klimat tej powieści idealnie taki pomysł na kreację bohaterów się wpisał. Jedyną chyba naprawdę "głęboką" postacią jest ojciec głównego bohatera, którego poznajemy i towarzyszymy mu, gdy ten miesiącami drobiazgowo analizuje swoje relacje z synem. Dochodzi przy tym do przykrych i bolesnych wniosków.
Kończąc, bardzo polecam tę książkę. I to nie ze względu na to, że ktoś interesuje się Wielką Wojną, albo jest zafascynowany Francją, To jest książka dla ludzi, którzy chcą przeczytać coś lekkiego i niezobowiązującego, ale nadal będącego dobrą literaturą, która umie zwrócić uwagę na ważny temat.
Gdy jeszcze odbywało się nauczanie tradycyjne i szczęśliwie dojeżdżałam autobusem na ósmą rano do szkoły. Regularnie spędzałam jedną, dwie godziny w szkolnej bibliotece gawędząc z panią bibliotekarką w oczekiwaniu na lekcje. I w czasie jednej z tych rozmów została mi polecona ta obdarzona enigmatycznym tytułem "Do zobaczenia w zaświatach"powieść. Jako że takich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-02
2020-10-06
2020-08-21
2019-10-14
Trudne miał życie lichwiarz w średniowiecznej epoce. Pogardzany przez prawie wszystkich, musiał znosić ciągłe bycie na świeczniku. Otóż średniowieczni księża, mnisi i teologowie, ciągle grzmieli z ambon i uczonych pism, że czeka ich wieczne potępienie. Ubarwiając swoje racje, opowieściami, godnymi niejednego pisarza grozy, o lichwiarzach porwanych przez demony do piekła. Choć w średniowieczu sporo zawodów spotykało się z podobną stygmatyzacją jak np. rzeźnik, to przynajmniej w mniej więcej w XIII wieku zrehabilitowano ich. Jako tych, których zawód z "natury" zły nie jest, ale w pewnych sytuacjach może do grzechu prowadzić. Lichwiarzom nie było to dane, więc ich profesja pozostała w jednym rzędzie z prostytucją;) I to wszystko opisane jest znakomitym piórem Le Goffa.
Trudne miał życie lichwiarz w średniowiecznej epoce. Pogardzany przez prawie wszystkich, musiał znosić ciągłe bycie na świeczniku. Otóż średniowieczni księża, mnisi i teologowie, ciągle grzmieli z ambon i uczonych pism, że czeka ich wieczne potępienie. Ubarwiając swoje racje, opowieściami, godnymi niejednego pisarza grozy, o lichwiarzach porwanych przez demony do piekła....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-06
2019-08-16
2019-05-19
2019-05-05
2019-04-09
Leroux opowiedział nam historię żywego trupa, o genialnym umyśle, który chciał żyć jak każdy człowiek. Móc chodzić w biały dzień po ulicach bez maski, mieć przestronny dom z dużymi oknami, mięć żonę, która będzie go kochać. I jak to często w życiu bywa, nigdy ich nie spełnił. Świat jest wyczulony na brzydotę. Zwłaszcza świat XIX-wieczny nie tolerował brzydoty czy deformacji ciała. Niszcząc przy tym nie jedno życie. Takim życiem był Eryk. Odsunięty już jako dziecko na margines społeczeństwa, nawet przez własną matkę.
Leroux opowiedział nam historię żywego trupa, o genialnym umyśle, który chciał żyć jak każdy człowiek. Móc chodzić w biały dzień po ulicach bez maski, mieć przestronny dom z dużymi oknami, mięć żonę, która będzie go kochać. I jak to często w życiu bywa, nigdy ich nie spełnił. Świat jest wyczulony na brzydotę. Zwłaszcza świat XIX-wieczny nie tolerował brzydoty czy deformacji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Dom pod kotem z rakietką" jest chyba pierwszym utworem napisanych przez Balzaka, a zaliczanym do serii "Komedii ludzkiej". Jest to drugi jego utwór, jaki miałam przyjemność przeczytać. Pierwszym ze względu na szkołę był "Ojciec Goriot", który nie powiem, podobał mi się. Miał interesującą historię i wiele celnych spostrzeżeń na temat relacji rodzinnych i społecznych. Jednakże dość ciężko mi się go czytało.
Z "Domem pod kotem z rakietką" sytuacja ma się już inaczej. Obiektywnie patrząc "Ojciec Goriot" jest lepszą powieścią. Poruszającą więcej wątków i postaci. Jednak "Dom pod kotem z rakietką", pomimo mniejszej objętości niewiele mu ustępuje. I z mojej perspektywy lepiej się go czyta. Czy to może przez mniejszy nawał wątków, czy też przez brak presji czasu.
Dopiero przy tym utworze mogłam lepiej poznać kunszt pisarski Balzaka, który pomimo bycia bardzo drobiazgowym, gawędziarskim nigdy nie gubił się w żadnym z wątków czy opisów. Za to pozwalał w pełni zanurzyć się w opisywanej przez siebie epoce i realiach.
"Dom kotem z rakietką" opowiada nam historię młodej panienki z mieszczańskiej rodziny, która zauroczyła się ze wzajemnością w młodym szlachcicu artyście. Ich miłosne perypetie, stają się dla Balzaka punktem wyjścia do przekazania czytelnikowi kilku mądrości. Otóż samo zauroczenie nie gwarantuje szczęśliwego małżeństwa, różnice klasowe/stanowe są często nie do przeskoczenia, pewnych braków ogłady i edukacji z dzieciństwa pomimo najlepszych chęci w późniejszym życiu nie da się nadrobić, a cnotliwość nie zawsze popłaca.
Zakończenie, jak to przystało, na europejską książkę jest, jakie jest.
Czy warto? Zdecydowanie. Zapewne najlepszy utwór Balzaka to, to nie jest, ale nawet słaby Balzak jest o niebo lepszy od większości literatury.
"Dom pod kotem z rakietką" jest chyba pierwszym utworem napisanych przez Balzaka, a zaliczanym do serii "Komedii ludzkiej". Jest to drugi jego utwór, jaki miałam przyjemność przeczytać. Pierwszym ze względu na szkołę był "Ojciec Goriot", który nie powiem, podobał mi się. Miał interesującą historię i wiele celnych spostrzeżeń na temat relacji rodzinnych i społecznych....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to