-
ArtykułyOto najlepsze kryminały. Znamy finalistów Nagrody Wielkiego Kalibru 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel25
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik3
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-06-29
2018-10-07
Bastion to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza książka postapokaliptyczna jaką do tej pory czytałam. Gabaryt książki może początkowo przerażać, ale po wkroczeniu w świat wykreowany przez Kinga, zostajemy pochłonięci przez klimat powieści i zaczynamy żyć innym życiem. Przynajmniej tak było ze mną. Przepadłam zupełnie.
Od pierwszych stron autor wciąga nas w tragiczne wydarzenia uderzające swoim realizmem. Gdy na świat w wyniku błędu wydostaje się śmiercionośny wirus i zaczyna siać spustoszenie, początkowo nie jesteśmy świadomi rozmiaru zniszczenia. Autor wprowadza nas w temat stopniowo przedstawiając poszczególne postacie, ich życie, problemy i marzenia, które zostają zniweczone w jednej chwili przez niosącą śmierć epidemię.
Losy bohaterów z pozoru zupełnie niepowiązanych ze sobą, łączą się w pewnym momencie i czujemy wówczas, jakby wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce.
Po tych strasznych, ale jakże przyziemnych problemach i tragediach, nagle zaskakuje czytelnika pojawienie się akcentu mistycznego. Odwieczna walka dobra ze złem, która dzieli pozostałe przy życiu jednostki, daje wiele do myślenia i powoduje, że powieść zyskuje dodatkowy wymiar. Z jednej strony śledzimy zachowania ludzi, którzy instynktownie dążą do odnalezienia się w nowej, trudnej sytuacji, a z drugiej mamy siłę wyższą, która poddaje próbie pozostałą przy życiu garstkę ludzi.
„Bastion” to książka, wobec której nikt nie pozostanie obojętny. Wzbudza silne i autentyczne emocje. Sprawia, że zaczynamy zadawać sobie pytania, jak zachowalibyśmy się w sytuacji walki o przeżycie, po której stronie byśmy się opowiedzieli i czy możemy się w jakiś sposób przygotować?
Zdecydowanie polecam!
Bastion to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza książka postapokaliptyczna jaką do tej pory czytałam. Gabaryt książki może początkowo przerażać, ale po wkroczeniu w świat wykreowany przez Kinga, zostajemy pochłonięci przez klimat powieści i zaczynamy żyć innym życiem. Przynajmniej tak było ze mną. Przepadłam zupełnie.
Od pierwszych stron autor wciąga nas w tragiczne...
2022-10-08
"Jesteśmy więźniami przeszłości, nie ma jutra bez rozliczenia tego, co uczyniono nam wczoraj."
Krzysztof Bochus ponownie fascynuje i zachwyca! Powołał już do życia kilku pełnokrwistych bohaterów, których z łatwością pokochałam. Mogłabym czytać o nich bez końca!
Zapowiedź kolejnej powieści z zupełnie nowym bohaterem przyjęłam z iskrą w oku i z niecierpliwością wyczekiwałam spotkania z prywatnym detektywem, policjantem z przeszłością Markiem Smugą. Już dziś możecie go poznać i Wy, bo premiera "Czarnej krwi" właśnie dzisiaj! A został on wykreowany genialnie! To postać nieoczywista, z której niektórymi działaniami trudno się zgodzić, bardzo zyskująca po poznaniu jego traum i motywacji.
Ci z Was, którzy znają książki autora wiedzą, że prócz dynamicznej akcji z pewnością sięgniemy do bliższej lub dalszej przeszłości. Tak jest i tym razem. Prócz bieżących wydarzeń towarzyszących morderstwu właściciela nocnego klubu, cofamy się do egzekucji ponad stu mieszkańców warszawskiego Wawra w odwecie za zabicie na początku drugiej wojny światowej dwóch Niemców. Można przypuszczać, że oba wątki w pewnym momencie znajdą punkt styczny, a droga do jego odkrycia jest wypełniona masą emocji, zarówno po stronie bohaterów, jak i czytelnika.
"Czarna krew" rozbrzmiewa nie tylko echem historii, którą warto poznać, ale przede wszystkim ukazuje mroczną stronę miasta i ludzkiej duszy, której nawet największe uczucie nie jest w stanie odmienić. Znakomicie oddaje względność zjawiska, jakim jest czas odgrywający tu decydującą rolę. I wcale nie leczy ran, bo po tych największych zostają blizny, które swędzą i uwierają. A to, co jednym wydaje się zamierzchłą przeszłością, w innych gorzeje płomieniem podsycanym latami poczucia krzywdy.
A przeszłość dopada wszystkich bohaterów powieści. Nie tylko Marek Smuga dźwiga na swych barkach olbrzymie brzemię, które zniszczyło jego życie osobiste i zawodowe. Prowadzony drugim torem wątek Czarnego, postaci ze zwichrowaną moralnością przyciągał mnie jeszcze bardziej niż prowadzone współcześnie śledztwo.
Cóż to była za historia! Autor ponownie zapewnił mi rozrywkę najwyższej klasy, a ile emocji! Kreacja nie tylko głównego bohatera, ale każdej z postaci, to prawdziwe mistrzostwo i prócz piękna języka uwydatniającego brzydotę ludzkiej natury, jest już wizytówką autora.
Jeśli mielibyście przeczytać w tym roku jeden kryminał, niech to będzie "Czarna krew"!
"Jesteśmy więźniami przeszłości, nie ma jutra bez rozliczenia tego, co uczyniono nam wczoraj."
Krzysztof Bochus ponownie fascynuje i zachwyca! Powołał już do życia kilku pełnokrwistych bohaterów, których z łatwością pokochałam. Mogłabym czytać o nich bez końca!
Zapowiedź kolejnej powieści z zupełnie nowym bohaterem przyjęłam z iskrą w oku i z niecierpliwością wyczekiwałam...
2023-06-01
Dom w oleandrach nad brzegiem jeziora? Sielankowa i romantyczna wizja, jaka z pewnością rodzi się w Waszych głowach szybko zniknie, kiedy dowiecie się, że ta piękna ozdobna roślina jest jednocześnie jedną z siedmiu najbardziej trujących na świecie. Ta sprzeczność od razu wprowadza nutę niepokoju i tajemniczości.
To w takim właśnie pozornie cudownym miejscu Greta Drawska osadziła akcję swojego najnowszego thrillera psychologicznego „Czerwone oleandry”, który swoją premierę ma właśnie dziś.
Główna bohaterka, Weronika, w krótkim czasie traci wszystko, co stanowiło pewnik w jej życiu. Odejście męża jest jedynie początkiem spirali, ale dopiero szokująca zbrodnia i zaginięcie jedynej córki wciągają kobietę w wir rozpaczy graniczący z szaleństwem.
Autorka zręcznie posługuje się retrospekcją, pozwalając spojrzeć nam na wydarzenia z różnych perspektyw i zbudować własne hipotezy. Niedopowiedzenia i sekrety skrywane przez każdą z bohaterek utrudniają jednak odkrycie prawdy. Nawet Weronika zataja przed śledczym dość istotne informacje, a ten okazuje się nie tylko przyjacielem ofiary, ale i głównej podejrzanej, co prowokuje pytanie o jego obiektywizm.
Tragiczne zdarzenia dzielą fabułę naturalnie na dwie części, podobnie jak życie głównej bohaterki, które zostaje nieodwracalnie zmienione. Autorka bardzo przekonująco ukazuje udrękę każdego dnia oczekiwania na powrót córki, cisnące się do głowy straszne wizje, nadzieję przetykaną zwątpieniem i rozpaczą. I straszną prawdę, która zaczyna wynurzać się z mgły domysłów. Komu można zaufać? I jak dobrze znamy swoich najbliższych?
Ta powieść ukazująca kruchość wszystkiego, co wydaje nam się dane na zawsze stanowi doskonałe połączenie mrocznego klimatu i nieprzewidywalnej fabuły pełnej intryg, emocji i napięcia. Autorka w mistrzowski sposób konstruuje zagadkę stopniowo ujawniając informacje i zaskakując czytelnika. Jej umiejętność zanurzenia nas w psychologiczne rozterki bohaterek jest godna uznania.
Jednak powieść ta to nie tylko zagadka kryminalna, ale przede wszystkim trafne studium kobiecych relacji w różnych konfiguracjach. Autorka ukazuje delikatnie, ale zarazem sugestywnie jak skomplikowane i trudne mogą być więzi między matkami i córkami, siostrami, żonami i kochankami.
Jeśli mielibyście przeczytać w tym roku jeden thriller psychologiczny niech to będą „Czerwone oleandry”! Nie oderwiecie się do ostatniej strony!
Dom w oleandrach nad brzegiem jeziora? Sielankowa i romantyczna wizja, jaka z pewnością rodzi się w Waszych głowach szybko zniknie, kiedy dowiecie się, że ta piękna ozdobna roślina jest jednocześnie jedną z siedmiu najbardziej trujących na świecie. Ta sprzeczność od razu wprowadza nutę niepokoju i tajemniczości.
To w takim właśnie pozornie cudownym miejscu Greta Drawska...
2023-05-06
Znacie to uczucie, gdy poprzednia powieść z Waszymi ulubionymi bohaterami miała być ostatnią, a Autor daje Wam w prezencie jeszcze jedną możliwość zajrzenia w ich losy? I nie, nie jest to jakiś odsmażany kotlet tworzony na siłę, a najwyższej próby uczta literacka wieńcząca dzieło. Znając wagę, jaką przykłada Krzysztof Bochus do dbałości o każdy detal zarówno historyczny, fabularny, jak i literacki nie miałam nawet przez sekundę wątpliwości, że będzie inaczej. Radość sięgnęła po prostu zenitu!
Gdy wszyscy uciekają z Gdańska przed sowiecką inwazją, Abell i Kukulka pakują się w paszczę lwa, by ratować teścia Christiana. Po zrzuceniu mundurów Kripo ich możliwości są dodatkowo ograniczone, a szanse powodzenia akcji niewielkie, ale nie spodziewają się, że przyjdzie im spaść na dno piekieł i pertraktować z samym diabłem.
Ujęty i torturowany przez NKWD Abell przyjmuje propozycję współpracy ze strony oprawców, by ratować siebie i teścia. Ponownie duet różniący się niczym woda i ogień, w którym Abell jest mózgiem, a Kukulka pięścią złączy siły, by odkryć sekret tych, którym ciągle marzy się Czwarta Rzesza. Tylko czy Sowieci dotrzymają warunków układu? Czy diabłowi można ufać?
Gdy świat wokół się rozpada, gdy głód i gwałt ze strony zezwierzęconych najeźdźców zbiera krwawe żniwo, gdy wszelkie wartości, które czynią z nas ludzi zostają zepchnięte w niebyt radca Abell i wachmistrz Kukulka niezmiennie mogą liczyć na swoją lojalność i zaufanie. Tylko czy to wystarczy, by ujść z życiem?
Obraz podupadłego miasta i jego mieszkańców nękanych zbrodniami, przyjmujących cios za ciosem ze strony okrutnych, rozpasanych i panoszących się żołnierzy Armii Czerwonej rozdziera serce. Podobnie jak los tysięcy polskich dzieci odebranych rodzicom w ramach tajnej akcji Lebensborn. Prawda historyczna uderza z wielką siłą determinując często wykraczające poza granice prawa działania bohaterów. Piękno języka, tak charakterystyczne dla książek Autora, uwydatnia brzydotę ludzkiej natury i okrucieństwo wojny w jej najgorszej odsłonie, uderzające w bezbronnych.
W mojej ocenie seria z po mistrzowsku wykreowanymi radcą Abellem i wachmistrzem Kukulką jest najlepszą z gatunku kryminałów retro dostępnych na naszym rynku, a „Dolina gniewu” wybitnym jej zakończeniem. Już dwukrotnie przy poprzednich częściach wspominałam o końcu tego cyklu, czy więc do trzech razy sztuka i tym razem rzeczywiście przyjdzie pożegnać się z bohaterami, a może Autor jeszcze nas zaskoczy? W końcu to bohaterowie z niewyczerpanym potencjałem, którzy z pewnością skradli nie tylko moje serce.
Znacie to uczucie, gdy poprzednia powieść z Waszymi ulubionymi bohaterami miała być ostatnią, a Autor daje Wam w prezencie jeszcze jedną możliwość zajrzenia w ich losy? I nie, nie jest to jakiś odsmażany kotlet tworzony na siłę, a najwyższej próby uczta literacka wieńcząca dzieło. Znając wagę, jaką przykłada Krzysztof Bochus do dbałości o każdy detal zarówno historyczny,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-02
Kandydatka do moich najlepszych książek tego roku? Macie ją przed sobą. Trudno mi o niej pisać, gdy od kilku godzin nie słabną bombardujące chaotycznie myśli, które nie pozwalają uciszyć szalejącej wewnątrz burzy.
Zgadzam się z tłumaczką, Elżbietą Kalinowską, że to tekst, który „wali na odlew” odwagą, intymnością i bolesną szczerością. To tak intensywna podróż w głąb autofikcyjnej historii Kim de L’Horizon, spowita metaforycznymi odniesieniami do natury i poszukiwania własnej tożsamości, że nie sposób wyjść z niej niepoturbowanym. I nie sposób napisać zwykłej, uporządkowanej recenzji.
Książka prowokuje do refleksji nad kwestiami tożsamości płciowej, dziedzictwa rodowego i sposobów wyrażania siebie. Osoba autorska czyni metaforyczne poszukiwania drzewa krwi, symbolizującego związek z przodkami i rodzinne korzenie, punktem wyjścia do zgłębienia własnej tożsamości. W próbie znalezienia odpowiedzi na pytania o swoje pochodzenie odkrywa tajemnice i historie w szczególności kobiecej linii rodu.
Osoby nieheteronormatywne czy niebinarne z pewnością znajdą w tekście wiele z własnych doświadczeń i emocji, a dla pozostałych może być próbą zrozumienia, jak to jest urodzić się w obcym ciele, które budzi strach zamiast akceptacji, jak to jest, gdy ograniczony barierami język okazuje się zbyt ubogi, by wyrazić siebie.
Ale wbrew pozorom nie kwestie płci wysuwają się tu na pierwszy plan, a pogmatwane relacje z babką i matką, rodzinne historie spowite tajemnicą i wspomnienia z dzieciństwa, również te zepchnięte w niepamięć, kładące się cieniem i kształtujące osobowość w okresie dojrzewania. Tak wiele dowiadujemy się też o dawnej i współczesnej Szwajcarii, której konserwatyzm i brak tolerancji uderza w kobiety i różnorakie mniejszości.
Nie jest to książka, którą czyta się łatwo. Może stanowić wyzwanie zarówno przez brak wyraźnie zarysowanej fabuły, dużą swobodę językową, jak i złożoność treści. Jej dosadność momentami szokuje, ale też zaskakuje trafnością spostrzeżeń i nazywania emocji.
"...nie umiem mówić o rzeczach, które są dla mnie naprawdę ważne, piszę, bo dopóki piszę, wprawdzie nie mówię, ale też nie milczę."
To książka, o której nie można milczeć i dlatego piszę, choć nie umiem ująć w słowa tego, jak wielkim przeżyciem była dla mnie jej lektura zarówno na płaszczyźnie literackiej jak i emocjonalnej.
Kandydatka do moich najlepszych książek tego roku? Macie ją przed sobą. Trudno mi o niej pisać, gdy od kilku godzin nie słabną bombardujące chaotycznie myśli, które nie pozwalają uciszyć szalejącej wewnątrz burzy.
Zgadzam się z tłumaczką, Elżbietą Kalinowską, że to tekst, który „wali na odlew” odwagą, intymnością i bolesną szczerością. To tak intensywna podróż w głąb...
2020-10-03
Za oknem szaro, buro i deszczowo. Idealna oprawa dla horroru Jakuba Bielawskiego. Po jego lekturze zadałam sobie pytanie dlaczego czytam książki? Dla przyjemności? Wiedzy w nich zawartej? Emocji, których doświadczam? Tak, chyba przede wszystkim dla tych emocji. A jeśli okazują się traumatyczne i tak dojmująco smutne? Jeśli nie ma choć odrobiny jasności, która mogłaby równoważyć ciemność wyzierającą z każdego zdania, słowa?
Horror „Dunkel” jest właśnie takim pulsującym emocjami tworem karmiącym się ludzką niegodziwością, słabością i beznadzieją. Kocha wszystko co złe, piękno widzi w brzydocie. Opowiada nam historię bez początku i końca, punktując ludzką naturę, jej przywary, ulotność i miałkość. Mówi o życiu, które wydaje nam się unikalne, a przecież wciąż zatacza koło, by powielać te same traumy, błędy i tragedie. Traumy miejsca, czasu, przodków, które dźwigamy z bolesną nieświadomością, napiętnowani zanim jeszcze otworzymy oczy.
Czy można powiedzieć, że „Dunkel” jest sagą rodzinną? W pewnym sensie tak. Rozpoczynającą się w czasach ludzkich wędrówek. Niemocą, biedą i rezygnacją przesiedleńców. Bolesnymi historiami ludzi odartych z godności, złudzeń i nadziei, na których nikczemne życia kładą się cieniem wojenna zawierucha, przemoc i obłęd.
Nie raz i nie dwa gula rosła mi w gardle, a żal rozdzierał serce. I słuchałam go, i odpowiadałam, że słucham, gdy o to pytał. Kiwałam głową. I nie mogłam przestać słuchać. I podążałam za nim. Zapadałam się w tej opowieści, w jej mroku.
Czasem robiłam przerwy, by nie zatracić się zupełnie w tym odmęcie ciemności i beznadziei. Musiałam wyjrzeć przez okno, pośmiać się z synami, by upewnić się, że świat jest jednak inny, że jest w nim miejsce na słońce, radość i szczęście. Tylko czy dla wszystkich? Czy ludzka natura znów nie zwycięży pozbawiając nas godności, marzeń i przyszłości? Pozbawiając prawa do szczęścia? Dunkel będzie wtedy szczęśliwy, będzie znów opowiadał swoją posępną historię.
Dasz się jej pochłonąć? Słuchaj. Słuchasz?
„Dunkel” to lektura genialna i hipnotyzująco mroczna, jedna z najlepszych jakie czytałam w tym roku.
Za oknem szaro, buro i deszczowo. Idealna oprawa dla horroru Jakuba Bielawskiego. Po jego lekturze zadałam sobie pytanie dlaczego czytam książki? Dla przyjemności? Wiedzy w nich zawartej? Emocji, których doświadczam? Tak, chyba przede wszystkim dla tych emocji. A jeśli okazują się traumatyczne i tak dojmująco smutne? Jeśli nie ma choć odrobiny jasności, która mogłaby...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-23
Maciej Siembieda stał się dla mnie symbolem fascynujących powieści łączących w sobie elementy tajemnicy i historii, stanowiących wyborną i wartościową lekturę.
Tym razem stworzył wielowątkową opowieść rozgrywającą się w rozległym przedziale czasowym 1927-1990, ale wybiegającą też daleko poza granice naszego kraju. Z jednej strony to tragiczna saga zmuszonej do ucieczki greckiej rodziny, z drugiej owiana tajemnicą historia polskiej kopalni uranu budzącej chciwość, rządzę władzy i fanatyzm. Gdzie tylko krok dzieli miłość od nienawiści, bohaterstwo od zdrady, a niektórzy posuną się do wszystkiego, by osiągnąć swój cel.
Autor nie tylko genialnie łączy losy gdyńskiego przemytnika zwanego „Sacharyną” i Greka, którego wojenna zawierucha rzuciła do Polski, ale wciąga w tę rozgrywkę kolejne pokolenie zmuszone do walki o pozycję i uznanie swojej tożsamości. Wielka polityka nie ma dla nich litości odbierając im to, co kochają, manipulując nimi i zmuszając do zgniłych kompromisów. Nawet Ci, którzy dzięki swojemu sprytowi czerpią korzyści w komunistycznej rzeczywistości przekonają się, że polityka to zdradliwa kochanka i nic nie jest dane na zawsze.
Podążając za naszymi bohaterami dane nam będzie poczuć wojenny koszmar i ból straty, skosztować smaku zwycięstwa i porażki, a nawet zerknąć w tajniki przemytu i działań wywiadowczych. Znajdziemy się w wolińskim tajnym szpitalu, okrytej jeszcze większą tajemnicą kopalni uranu w Kletnie i skrytym przez nazistów magazynem, którego ładunek jest dla wielu przedmiotem wręcz fanatycznego pożądania.
Ta napisana z ogromnym rozmachem, ale też dbałością o szczegół i rzetelny rys historyczny opowieść zachwyca spójnością i kreacją bohaterów wyznających tak odmienne wartości. Podczas gdy jedni walczą o to, by „być”, inni posuną się do wszystkiego, by „mieć”, a ich losy złączone w niespodziewanym tańcu zabiorą nas w podróż od Grecji, przez Albanię do Polski, a nawet Egiptu. I choć przyklaskuję wartościom niematerialnym naprawdę wiele bym dała by mieć tę książkę. Na szczęście nie musiałam się posuwać do drastycznych czynów, by ją zdobyć za co pięknie dziękuję Wydawnictwu Agora. Niniejszym „Katharsis” dołącza do wąskiego grona moich tegorocznych faworytek.
Maciej Siembieda stał się dla mnie symbolem fascynujących powieści łączących w sobie elementy tajemnicy i historii, stanowiących wyborną i wartościową lekturę.
Tym razem stworzył wielowątkową opowieść rozgrywającą się w rozległym przedziale czasowym 1927-1990, ale wybiegającą też daleko poza granice naszego kraju. Z jednej strony to tragiczna saga zmuszonej do ucieczki...
2024-02-09
Każdy z nas wie, co oznacza „stąpać po kruchym lodzie” i dlatego obawiałam się, jak skończy się ono dla głównego bohatera najnowszej powieści Krzysztofa Bochusa, byłego policjanta, obecnie prywatnego detektywa, Marka Smugi. Niesamowicie ucieszył mnie więc fakt, że powieść, która swoją premierę będzie miała jutro, można było znacznie wcześniej wysłuchać w formie audiobooka w znakomitej interpretacji Filipa Kosiora. I cóż to były za emocje! I jaka niezapomniana egzotyczna podróż w rejony, których się nie spodziewałam i równie fascynująca w ponure zakamarki ludzkich umysłów!
Już w mrocznym pierwszym tomie „Czarna krew” Autor obarcza Smugę bolesnymi traumami z przeszłości, które niszczą jego życie osobiste i zawodowe, a krążące nad nim demony depresji nigdy nie odlatują. W Bieszczadach "krainie bez zbędnych pytań i wielkich potrzeb" mężczyzna próbuje przetrwać poddając się codziennej rutynie i izolując od świata zewnętrznego.
Ale ten świat nie pozwala mu o sobie zapomnieć, a tajemniczy mail „siostro ratuj” przesłany do dziewczyny Marka, Agnieszki, kieruje ich ku niewyjaśnionej sprawie zaginięcia Karoliny przed pięciu laty i odnawia niezabliźnioną ranę.
Fabułę do tego momentu można nazwać wprowadzeniem do wydarzeń niepokojąco mrocznych, tajemniczych i niezwykłych, których dynamika i rozmach terytorialny trzymają na wdechu i nie pozwalają odłożyć książki przed poznaniem jej zakończenia. Z Warszawy jawiącej się jako miasto pełne przemocy przenosimy się do hermetycznego berlińskiego squatu i zmierzamy do afrykańskich wybrzeży Tanzanii na rajską wyspę Pemba. Czy któryś z tych tropów doprowadzi ich do prawdy? I jak wysoką cenę przyjdzie im zapłacić?
Zaskoczył mnie ten tropikalny wątek w powieści Autora, bo we wcześniejszych powieściach mogliśmy oczekiwać raczej podróży w przeszłość, ale z niekłamaną ciekawością poznawałam tę ukrytą przed zwykłymi turystami niejednokrotnie ciemną stronę rajskiego zakątku trawionego konfliktem politycznym i wykorzystywanego przez owładniętych rządzą władzy ludzi. Ludzi z przerośniętym ego, okrutnych i bezlitosnych.
Absolutnie nie zaskoczyły mnie natomiast te wszystkie elementy, które czynią powieści Autora gwarancją lektury doskonałej i sprawiają, że sięgam po każdą kolejną z radosnym wyczekiwaniem i niecierpliwością. Spójność i dynamika wielowątkowej i wnoszącej emocjonalny ciężar fabuły w połączeniu z po mistrzowsku wykreowanymi postaciami i pięknem języka uwydatniającego brzydotę ludzkich dusz stały się już wizytówką Krzysztofa Bochusa. I za to niezmiennie cenię Jego twórczość i Was również gorąco zachęcam do jej poznania.
Zaznaczę, że „Kruchy lód” może być czytany bez znajomości pierwszej części cyklu o Marku Smudze, ale absolutnie nie odbierajcie sobie tej przyjemności.
Każdy z nas wie, co oznacza „stąpać po kruchym lodzie” i dlatego obawiałam się, jak skończy się ono dla głównego bohatera najnowszej powieści Krzysztofa Bochusa, byłego policjanta, obecnie prywatnego detektywa, Marka Smugi. Niesamowicie ucieszył mnie więc fakt, że powieść, która swoją premierę będzie miała jutro, można było znacznie wcześniej wysłuchać w formie audiobooka w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-29
Do grona moich tegorocznych faworytów trafiają "Magiczne lata” Roberta McCammona zaliczane do literatury grozy, które są zdecydowanie czymś więcej. Bo choć nie brak tu zdarzeń mrożących krew w żyłach, drastycznych obrazów pozostających długo pod powiekami, to przede wszystkim zgodnie z tytułem magiczna wręcz opowieść o dzieciństwie spędzonym w niewielkim amerykańskim miasteczku lat 60. XX wieku.
I choć większość z nas powie, że to nie to miejsce i nie ten czas, to jednak z pewnością dla wielu z nas lektura okaże się swoistą, sentymentalną podróżą do czasów dzieciństwa pełnego beztroski, niewinności, śmiechu i psot, przyjaciół i pierwszych miłości. Ale też w czasy, gdy do świadomości dziecka zaczynają przenikać problemy dorosłych, gdy przestają postrzegać rodziców jako herosów, a zwykłych ludzi, na których twarzach zmartwienia żłobią zmarszczki.
Dla dwunastoletniego Cory’ego rok 1964 jest pożegnaniem z niewinnością. Przyjdzie mu doświadczyć zauroczenia, zwątpienia w wiarę i śmierci, a wydarzenia te zapoczątkuje wypadek, który okaże się próbą pozbycia się śladów brutalnego morderstwa. Po tym zdarzeniu, którego szeryfowi nie udaje się wyjaśnić, ani ojciec Cory’ego dręczony nocnymi koszmarami, ani on sam przerażony świadomością, że mordercą może być ktoś z ich miasteczka, nie są już tacy jak przedtem.
A miasteczko Zephyr, w którym wszyscy się znają, wydaje się być takim jak wiele innych w tym okresie, stanowiąc odbicie ówczesnych przemian społeczno-obyczajowych zachodzących w Ameryce. Autor rysuje je obrazami chwytającymi za serce, zabawnymi i poruszającymi w każdym z kolejnych rozdziałów tworzących historię życia niewielkiej miejscowości i jego mieszkańców. I czyni to tak barwnie, tak realistycznie, że Zephyr staje się naszym domem na kilka wieczorów, podczas których wraz z Corym poszukujemy mordercy, mając za trop jedynie małe zielone piórko…
W tej powieści znajdziemy elementy kryminału, powieści grozy i odrobinę magii, ale przede wszystkim w moim odczuciu jest ona hołdem dla beztroski dziecięcych lat, tęsknotą za okresem niewinności i nieskrępowanej fantazji. Bo każdy dorosły chciałby pozostać dzieckiem, ale więzi go i oblepia glina czasu…
Cudowna, oplatająca serce swoją magią opowieść.
Do grona moich tegorocznych faworytów trafiają "Magiczne lata” Roberta McCammona zaliczane do literatury grozy, które są zdecydowanie czymś więcej. Bo choć nie brak tu zdarzeń mrożących krew w żyłach, drastycznych obrazów pozostających długo pod powiekami, to przede wszystkim zgodnie z tytułem magiczna wręcz opowieść o dzieciństwie spędzonym w niewielkim amerykańskim...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-28
Przeciwieństwa się przyciągają? Marcin Pilis językiem nauki, ale jednocześnie w bezgranicznie romantyczny i poetycki sposób udowadnia, że tak. Bo co powoduje, że dwoje tak odmiennych od siebie ludzi jak aktorka Marta i fizyk Mariusz pragnie być dla siebie niezmiennie i pomimo wszystko? Że są gotowi przekraczać granice tego, co znane, by dać sobie szansę na bycie razem?
Nie czytałam opisu tej powieści przed jej lekturą i nic nie przygotowało mnie (oprócz słów pewnej Magdy, że będę zachwycona) na tyle emocji, zaskoczeń i wzruszeń. Nie spodziewałam się, że ta opowiadana dwoma głosami historia pójdzie w tak nieoczekiwaną stronę. Znokautuje mnie i pozostawi oniemiałą na deskach teatru zwanego życiem. Ograbi ze słów, które mogłyby oddać choćby częściowo mój zachwyt.
Ukazuje piękno i jednocześnie zgniliznę tego świata i ludzkiej duszy. Zarazę, która ten czar próbuje splugawić kawałek po kawałku kierując się najniższymi pobudkami. Ta historia przychodzi niepozornie tylnymi drzwiami, niepostrzeżenie przemyka wąskim korytarzem, by zadomowić się we wszystkich zakamarkach głowy i serca. I testuje naszą otwartość, wrażliwość i wiarę. Czy w obecnych czasach stać nas jeszcze na taki romantyzm i taką miłość? Czy sami ich nie doświadczając uśmiechniemy się z politowaniem, a może zatęsknimy za tą odrobiną magii?
Cudowna opowieść o miłości przekraczającej wszelkie granice. Splatająca dwa światy łańcuchem liter. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Nierozerwalnie. Na zawsze.
Jedna z najlepszych powieści przeczytanych przeze mnie w tym roku i jedna z najpiękniejszych historii o miłości, jakie kiedykolwiek dane mi było poznać.
Przeciwieństwa się przyciągają? Marcin Pilis językiem nauki, ale jednocześnie w bezgranicznie romantyczny i poetycki sposób udowadnia, że tak. Bo co powoduje, że dwoje tak odmiennych od siebie ludzi jak aktorka Marta i fizyk Mariusz pragnie być dla siebie niezmiennie i pomimo wszystko? Że są gotowi przekraczać granice tego, co znane, by dać sobie szansę na bycie razem?
Nie...
2023-01-03
"Za najbardziej obrzydliwymi zbrodniami stoją zwyczajni ludzie."
Greta Drawska rozpoczyna rok od naprawdę mocnego uderzenia premierą thrillera psychologicznego „Mroczne miejsca”. Ta historia porywa od pierwszych stron! Zabiera nas w podróż w głąb ludzkich dusz odsłaniając najgłębiej skrywane lęki, tajemnice i traumy. Brzydką prawdę, której nie odsłaniamy nawet przed najbliższymi. A poczucie władzy i bezkarności dające domowym oprawcom przyzwolenie na krzywdzenie najbliższych, zależnych od nich osób napawa lękiem i obrzydzeniem.
Dwie równorzędne postaci kobiece autorka obciąża okrutną przeszłością, która podąża za nimi niczym cień mimo upływu lat. Ujawnia ją jednak stopniowo wbijając niespodziewanie bolesne szpilki w snutą opowieść o budowanej pomiędzy kobietami przyjaźni. Codzienne życie ze wspomnieniami traum i ich konsekwencjami, które swoje piętno odciskają na zawsze, stanowi o prawdziwej kobiecej sile.
Akcja, która początkowo rozkręca się dość leniwie sygnalizując tu i ówdzie, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje i zapowiadając zbliżającą się burzę, w pewnym momencie przyspiesza niczym rozpędzony do czerwoności bolid. Każdy zakręt przynosi nagłe zwroty akcji, a tor prowadzi w zupełnie innym kierunku niż się spodziewaliśmy jeszcze przed chwilą. Czy wpadnie szczęśliwie na metę, czy rozbije się nim ją osiągnie?
Tu nie tylko klimat owianej tajemnicą „Lisiej Chaty” budzi ciarki, ale przede wszystkim niepokojące zdarzenia, dla których trudno znaleźć wytłumaczenie i koszmary przeszłości wyzierające z każdego kąta. Czy stary dom jest dobrym miejscem, by zacząć życie na nowo, czy powinno się go spalić do fundamentów? Odpowiedź zależy od osoby, którą o to zapytamy.
Chcecie dowiedzieć się jak szczekają dobre, a jak złe lisy? Odkryjcie najbardziej „Mroczne miejsca”, jakie przyjdzie Wam odwiedzić w tym roku i poznajcie odpowiedź! Precyzyjnie nakreślona fabuła, genialna kreacja wielowymiarowych postaci i skutecznie mylone tropy czynią tę powieść nieodkładalną. A zakończenie to prawdziwy emocjonalny rollercoaster, po którym trudno odzyskać równowagę.
"Za najbardziej obrzydliwymi zbrodniami stoją zwyczajni ludzie."
Greta Drawska rozpoczyna rok od naprawdę mocnego uderzenia premierą thrillera psychologicznego „Mroczne miejsca”. Ta historia porywa od pierwszych stron! Zabiera nas w podróż w głąb ludzkich dusz odsłaniając najgłębiej skrywane lęki, tajemnice i traumy. Brzydką prawdę, której nie odsłaniamy nawet przed...
2021-11-26
Trudno się pisze opinie o wybitnych książkach, bo cokolwiek się napisze ma się wrażenie, że to wszystko za mało, za słabo, za powierzchownie. Tak jest z wyjątkowym westernem „Na południe od Brazos”, który już teraz wiem, że jest najlepszą z przeczytanych przeze mnie w tym roku książek. I szalenie się cieszę, że mam możliwość od razu zagłębić się w wydaną w tym roku kontynuację „Ulice Laredo”.
Ten surowy świat od pierwszych stron zawładnął mną bez reszty. Pędziłam bydło wraz z Callem, wdawałam się w słowne utarczki z Gusem i przegrywałam w karty z Jakiem. Tyle samo ile świata zewnętrznego autor odsłania tego wewnętrznego, skrytego w głowach i sercach bohaterów. I czyni to genialnie, mimo ponad 860 stron w powieści nie ma jednego niepotrzebnego słowa. Nie ma zbędnych opisów, czy dłużących się momentów, jest za to arcydzieło złożone tyleż z realistycznej historii Starego Zachodu, nie bez powodu zwanego Dzikim, ileż z ludzkich emocji i ich pogmatwanych losów.
To też przede wszystkim powieść drogi. Pędzenia kilkutysięcznego stada z Teksasu, gdzie pod prażącym słońcem jedynie gąszcz karłowatych dębów ma siłę wyrastać na brunatnej ziemi, do Montany, która jawi się naszym bohaterom jako raj dla hodowców. Przemierzymy wraz z nimi tysiące mil zmagając się z upałem, burzą piaskową, ulewami, gradobiciem i plagą pasikoników, Indianami, własnymi słabościami i lękami, grzebiąc przyjaciół i wrogów.
Można mówić o powieści drogi nie tylko w sensie dosłownym, ale i metaforycznym, jako ciągu przemian bohaterów, dojrzewaniu nie tylko do udziału w wyprawie, ale też do pożegnania dziecięcych ideałów, pogodzenia się z nieodwołalnością śmierci i stratą przyjaciół.
Nie znajdziecie tu jednak krztyny patosu, a język, którym pisze samo życie. Czasem zabawny, innym razem budzący wzruszenie, czy skłaniający do refleksji, niestroniący od piękna, ale i brzydoty. Z mnogości wątków, z których każdy jest inherentną częścią fabuły, można by z powodzeniem stworzyć kilka odrębnych świetnych powieści. Jednak idealne zespolenie ich w jedność świadczy o wyjątkowości i doskonałości tego dzieła.
Trudno się pisze opinie o wybitnych książkach, bo cokolwiek się napisze ma się wrażenie, że to wszystko za mało, za słabo, za powierzchownie. Tak jest z wyjątkowym westernem „Na południe od Brazos”, który już teraz wiem, że jest najlepszą z przeczytanych przeze mnie w tym roku książek. I szalenie się cieszę, że mam możliwość od razu zagłębić się w wydaną w tym roku...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-19
Powieści Macieja Siembiedy od lat budzą mój zachwyt, ale nazwać „Nemezis” powieścią, to jakby określić „Pana Tadeusza” mianem wierszyka. To wielowątkowe dzieło zakotwiczone w historii nie tylko Polski od czasów przedwojennych do początków lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wzbudziło we mnie pełen wachlarz emocji. Jego rozmach i dopracowanie pod względem fabularnym, literackim i historycznym budzą podziw, a kunszt literacki Autora zniewala bardziej i bardziej z każdą kolejną stroną.
Jak sugeruje tytuł, akcja powieści zdeterminowana jest drążącą rządzą zemsty, która narasta przez dekady. To ona kierunkuje działania bohaterów i nie zawsze łatwe wybory. Daje też możliwość wywierania nacisku i manipulowania tym, którzy w imię swojej wizji są gotowi zrobić wszystko, przekroczyć wszelkie granice.
Budzący ogromną sympatię główny bohater Brunon Janoschek w żadnym wypadku nie jest kryształowy. Jego wybory i motywacje nacechowane bezwzględnością, uporem i własnym rozumieniem sprawiedliwości czynią go tak ludzkim i wiarygodnym. Jest w moim odczuciu symbolem determinacji, ale też w pewnym sensie ofiarą swojego pochodzenia, które nie definiuje go jednoznacznie.
Historia braci Janoschek i Grety, kobiety, która weszła pomiędzy nich ukazuje głębię miłości nie tyle pomiędzy mężczyzną i kobietą, ile przede wszystkim braterskiej. A niezrozumiały wybór Grety, który rozpętał burzę emocji i pchnął kostki domina w niespodziewanym kierunku dopiero po wielu latach zyskuje uzasadnienie.
Koleje życia Brunona rzucają nas wraz z nim ze scen cyrkowych, poprzez brawurowe akcje w oddziale SS, pobyt w Kairze i brzemienny w skutki powrót do kraju pozostającym pod polityczną dominacją ZSRR. I czytałam o nich w emocjach, z zaangażowaniem i przemyśleniami, które samoistnie się nasuwają. O przewrotnym losie, który odziera ze złudzeń, ujawnia jak bardzo błądzimy przekonani o słuszności swoich działań, nie dając drugich szans.
Długo wypatrywałam połączenia „Nemezis” z wcześniejszą powieścią „Katharsis” i pojawiło się na horyzoncie, najpierw nieśmiało nazwiskiem Greka Jana Tosidowskiego, by przerodzić się w spójne i kompletne zakończenie obu historii.
Podobnie jak rzucane przez Brunona noże nigdy nie chybiały celu, tak i historie, z których utkana jest to dzieło literackie trafiały prosto w moje oczekiwania, emocje i serce zostawiając na nim trwały ślad. Zachęcam Was gorąco do poznania pióra Autora, a ja odkładam „Nemezis” na półkę najlepszych książek tego roku.
Powieści Macieja Siembiedy od lat budzą mój zachwyt, ale nazwać „Nemezis” powieścią, to jakby określić „Pana Tadeusza” mianem wierszyka. To wielowątkowe dzieło zakotwiczone w historii nie tylko Polski od czasów przedwojennych do początków lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wzbudziło we mnie pełen wachlarz emocji. Jego rozmach i dopracowanie pod względem fabularnym,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-14
Po przeczytaniu tej książki ponad tydzień zwlekałam, nie mogąc się przemóc, by ubrać w słowa ten ogrom przerażenia, odrazy, współczucia, żalu i złości, który się we mnie zrodził.
Autorka wyrzuca z siebie, może w ramach terapii, a może ku przestrodze, bolesne wspomnienia, gdy jako 14-letnia dziewczynka doznała przemocy seksualnej ze strony osoby duchownej.
Zmanipulowana przez dorosłego, który wykorzystał swą cieszącą się szacunkiem pozycję, by wzbudzić zaufanie i przełamać opory dziecka. Samotna w swej tragedii, obarczona przygniatającym poczuciem winy, wstydem, osaczona.
"Plecie wokół mnie sieć. Pojawiają się kolejne więzy, które nie pozwalają mi się uwolnić."
Równie bolesne jest podejście nasze, społeczeństwa, które miast dać wiarę i wsparcie jedynie szuka sensacji.
"Szepty za moimi plecami. Pytania wymierzone jak ciosy."
To zbrodnia przeciw niewinności i beztrosce. To zbrukane marzenia i złamane życie. To czyny, które trzeba nagłaśniać i piętnować.
Po przeczytaniu tej książki ponad tydzień zwlekałam, nie mogąc się przemóc, by ubrać w słowa ten ogrom przerażenia, odrazy, współczucia, żalu i złości, który się we mnie zrodził.
Autorka wyrzuca z siebie, może w ramach terapii, a może ku przestrodze, bolesne wspomnienia, gdy jako 14-letnia dziewczynka doznała przemocy seksualnej ze strony osoby duchownej.
Zmanipulowana...
2023-02-06
Literatura piękna obnaża często brzydotę i zło, wypaczony system chroniący oprawców, a nie skrzywdzone ofiary. Tak jest w pozornie prostej, ale burzącej krew historii o dorastaniu "Oliva Denaro". Autorka zawarła w niej ładunek emocji wręcz trudny do udźwignięcia, bo każda kobieta znajdzie w młodziutkiej Olivie mniejszą lub większą cząstkę siebie. Każda poczuje jej ból, jej sprzeciw, jej niemoc.
"Nie jestem zwolenniczką dorosłości".
Czy można się temu dziwić, jeśli przykłady dorosłości, które widzi w najbliższym otoczeniu zrażają dziewczynę i przerażają? Pozostaje jej cieszyć się ostatnim momentem dzieciństwa, beztroskim bieganiem, chodzeniem z ojcem na ślimaki, spotkaniami z przyjacielem.
Gdy przychodzi "ten" dzień przestaje być niewidzialna odbijając się w oczach wszystkich tych, którzy są skorzy do pomówień i szerzenia plotek. „Słowa to broń”, a to, że używają jej najczęściej kobiety przeciwko innym kobietom przeraża i smuci najbardziej. Dlaczego nie ma wśród nich zrozumienia, solidarności i wzajemnej pomocy? Bo skoro one mają źle, to nie ma powodu, by inne miały lepiej? Czy dlatego jedyną formą obrony jest atak?
Wraz z Olivą gwałtownie pozbywamy się złudzeń, zostajemy odarci z marzeń i radości życia. W jednej chwili to wszystko zostaje jej odebrane przez wpajane przez matkę posłuszeństwo, przez chorą tradycję przyzwalającą na przemoc, na zbrukanie jej ciała i duszy. Czy jedynym społecznie akceptowalnym rozwiązaniem jest małżeństwo z oprawcą? Czy kobieta nie zasługuje na dochodzenie sprawiedliwości?
Dorastanie samo w sobie jest trudne, ale tu ukazany jest koszmar wchodzenia w dorosłość, jawiącą się jako pułapka bez wyjścia. Towarzyszących czytaniu uczuć nie sposób opisać, trzeba je poczuć boleśnie pod własną skórą utożsamiając się z Olivą Denaro. I choć powieść sięga lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku to emocje pozostają niesłychanie żywe, podobnie jak refleksje, które nasuwają automatyczne skojarzenia z aktualną sytuacją kobiet w różnych krajach, również w Polsce. Tak wiele ciągle pozostaje do zrobienia.
"Od wieków wmawiano nam, że mamy siedzieć cicho, więc teraz musimy nauczyć się robić hałas"
Gorąco polecam!
Literatura piękna obnaża często brzydotę i zło, wypaczony system chroniący oprawców, a nie skrzywdzone ofiary. Tak jest w pozornie prostej, ale burzącej krew historii o dorastaniu "Oliva Denaro". Autorka zawarła w niej ładunek emocji wręcz trudny do udźwignięcia, bo każda kobieta znajdzie w młodziutkiej Olivie mniejszą lub większą cząstkę siebie. Każda poczuje jej ból, jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-23
Czytałam wcześniej Grzędowicza, ale dopiero ostatnio sięgnęłam po osławionego „Pana Lodowego Ogrodu”. Po ocenach i moim zamiłowaniu do fantastyki spodziewałam się, że spędzę z nią miło czas, ale książka po prostu wgniotła mnie w fotel! Jest niesamowita! Wyobraźnia autora osiągnęła szczyty, a logika i spójność całości jest wręcz zaskakująca.
Nie dodam nic nowego, czego by już tu nie napisano, więc powiem tylko – przeczytajcie, i to obowiązkowo!
A ja zabieram się za kolejny tom...
Czytałam wcześniej Grzędowicza, ale dopiero ostatnio sięgnęłam po osławionego „Pana Lodowego Ogrodu”. Po ocenach i moim zamiłowaniu do fantastyki spodziewałam się, że spędzę z nią miło czas, ale książka po prostu wgniotła mnie w fotel! Jest niesamowita! Wyobraźnia autora osiągnęła szczyty, a logika i spójność całości jest wręcz zaskakująca.
Nie dodam nic nowego, czego by...
2019-01-26
Fyrtel, klunkry, chynchy, szneka z glancem… i poczułam się jakbym wróciła do czasów dzieciństwa. Akcja powieści rozgrywa się w Poznaniu i w Lesznie, czyli miejscowościach, które darzę olbrzymim sentymentem, wiążących się z moją młodością. Cudownie było kroczyć ulicami i odwiedzać znane mi miejsca cofając się jednocześnie w czasie do roku 1919, gdy Polska odzyskiwała swą niepodległość.
Główny bohater Antoni Fischer, zostaje oddelegowany z frontu by wspierać w roli oficera śledczego tworzącą się poznańską policję. Gdy w budynku, w którym powstaje Uniwersytet Poznański zostają znalezione zwłoki stróża, Fischer, wbrew wszystkim twierdzi, że nie jest to samobójstwo. Brak doświadczenia nadrabia zaangażowaniem i spostrzegawczością. Okazuje się, że sprawa z pozoru prosta ma swoje drugie, polityczne dno i od jej rozwikłania może zależeć los Wielkopolski.
Fischer podczas śledztwa współpracuje z kilkoma bardzo barwnymi osobami. Tolek, znany na poznańskim terenie złodziej, który dzięki swej profesji niechcący został wplątany w sprawę. Porucznik Kaczmarek, fascynat broni i materiałów wybuchowych. Organizujący komórkę wywiadu Mikołajewski, wraz ze swymi obrotnymi pomagierami Zielonką i Stachowiakiem. Autor wykreował postacie bohaterów tak realistycznie, że z sympatią i niegasnącym zaangażowaniem śledziłam ich losy.
Powieść mówi o różnie rozumianym patriotyzmie, o wzajemnych stosunkach zamieszkujących na tych terenach Polaków i Niemców, o trudnych wyborach. Czasami na poważnie, częściej z humorem. Wielokrotnie uśmiech sam cisnął mi się na usta, a książkę, mimo znacznych gabarytów, przeczytałam jednym tchem.
To czwarty tom serii z Antonim Fischerem, ale pierwsze śledztwo, które prowadził, więc może dobrze zacząć od tego tomu? Zakochałam się w stylu autora, więc nie mogłam odmówić sobie przyjemności posiadania całej serii. Już na nią czekam.
Fyrtel, klunkry, chynchy, szneka z glancem… i poczułam się jakbym wróciła do czasów dzieciństwa. Akcja powieści rozgrywa się w Poznaniu i w Lesznie, czyli miejscowościach, które darzę olbrzymim sentymentem, wiążących się z moją młodością. Cudownie było kroczyć ulicami i odwiedzać znane mi miejsca cofając się jednocześnie w czasie do roku 1919, gdy Polska odzyskiwała swą...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-12
Gdybyście mogli cofnąć się w czasie skorzystalibyście z takiej okazji? Coś byście zmienili w swoim lub cudzym życiu? A może obawialibyście się ingerować w przeszłość?
Mimo pytań, które mogą przywodzić na myśl science-fiction tej książki z pewnością do niej zaliczyć nie można. Ba, wymyka się ona wszelkim próbom przypisania jej do konkretnego gatunku. Gratuluję autorowi odwagi i fantazji w stworzeniu fabuły, która zaskakuje, a nawet szokuje swoją konstrukcją. Ten pełen niedowierzania moment, kiedy nagle ścieżka, którą podążałam z głównym bohaterem rozmywa się, a wkraczam na grząski nieznany teren, będzie wracał do mnie jeszcze długo. Nie zdradzę więcej, by nie odbierać nikomu z Was przyjemności z odkrywania tego, co ukryte, ale wierzcie mi, przeżycie było ogromne!
Ale nie obawiajcie się, to nie powieść nastawiona na efekciarstwo, a głęboka analiza trudnych męskich relacji. Już w „Uznaniu” Autor dowiódł wnikliwości i ogromnej empatii w nazywaniu emocji, a „Pętlą” jeszcze dobitniej potwierdził swoje mistrzostwo w tym niełatwym zakresie. Bo najpierw określenie, a potem wiarygodne, naturalne i szalenie sugestywne zobrazowanie słowem emocji towarzyszących wystawionej na próbę zdrady męskiej przyjaźni jest zadaniem w moim odczuciu niebywale trudnym, a Autor uczynił to ze stuprocentową trafnością i do tego barwnym, bogatym w metafory językiem.
Historia zaczyna się od wyprawy czwórki przyjaciół na Łotwę w okolice tajemniczego Jeziora Czarciego, gdzie dochodzi do konfrontacji pomiędzy głównym bohaterem Piotrem i jego wiarołomnym przyjacielem Mateuszem. Podobno w tym miejscu może się wiele wydarzyć, ale nikt, ani bohaterowie, ani czytelnik nie jest gotowy na to, co przynosi przyszłość.
Moją ciekawość, fascynację i zachwyt nieszablonową fabułą zdominowało w kulminacyjnym momencie przerażenie. Bo nieodmiennie przeraża mnie skomplikowana ludzka natura zdolna do najokrutniejszych czynów, do nadawania sobie władzy potężniejszej od boskiej, do tworzenia mechanizmów obronnych umożliwiających ucieczkę w głąb siebie. Przeraża też ogrom hipokryzji, powielanie tych samych błędów, fanatyzm i despotyzm. A znalezienie się w głowie jednostki tak pogmatwanej wewnętrznie budzi masę trudnych, często sprzecznych emocji.
Opis książki na okładce nie zwiastuje nawet w kilku procentach tego, co niesie ta powieść. Ale trudno napisać więcej, by za dużo nie zdradzić. Przygotujcie się więc na pełną zaskoczeń, dynamiczną, niesamowicie wnikliwą i operującą kontrastami historię, która wstrząsa i przeraża, zmusza do zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Na pewno wymagającą skupienia i uwagi, ale czarującą pięknem języka i po prostu wybitną.
Gdybyście mogli cofnąć się w czasie skorzystalibyście z takiej okazji? Coś byście zmienili w swoim lub cudzym życiu? A może obawialibyście się ingerować w przeszłość?
Mimo pytań, które mogą przywodzić na myśl science-fiction tej książki z pewnością do niej zaliczyć nie można. Ba, wymyka się ona wszelkim próbom przypisania jej do konkretnego gatunku. Gratuluję autorowi...
„W najpaskudniejszym, najmniej sprzyjającym życiu środowisku, może się dokonać prawdziwa przemiana duchowa”.
Czy taki jest powód ryzykowania życia przez kobiety i mężczyzn mierzących się z najwyższym szczytem świata? Wysokością, na której ludzkie ciało obumiera? A może wspinają się na Mount Everest tylko dlatego, że jest? Bez względu na to, jakie pobudki nimi kierują, to w moim odczuciu jeden z najbardziej ekstremalnych sportów na świecie. Teraz. A co dopiero sto lat temu, gdzie dostępny sprzęt odbiegał znacznie od dostępnego obecnie.
W 1924 roku przy próbie podejścia na Mount Everest ginie czwórka wspinaczy. Ich śmierć jest owiana tajemnicą i trójka śmiałków pod pretekstem wyjaśnienia ich śmierci, pragnie zmierzyć się z tą nieprzyjazną górą. Jaką cenę przyjdzie im zapłacić? Czy będą pierwszymi, którzy zdobędą szczyt? W którym momencie walka z siłami przyrody zmieni się w walkę o życie? I czy to natura okaże się dla nich największym zagrożeniem?
To pierwsza książka Dana Simmonsa, którą miałam zaszczyt przeczytać. Tak, zaszczyt. I obawiam się, że nie starczy mi słów, by opisać jak bardzo opowieść ta mną zawładnęła. Jak pochłonęła mnie na dobre dwa tygodnie, kiedy wraz z jej bohaterami z każdym krokiem zbliżałam się do finału.
Już samo jakże wierne i obrazowe przedstawienie realiów ówczesnego himalaizmu czyni z niej arcydzieło, ale autor idzie dalej i po mistrzowsku włącza w prawdziwe wydarzenia fabułę niczym z najlepszego thrillera. Wiedzie nas na szczyt drogą upstrzoną trudnościami, krętą i mroczną, z której nie sposób zawrócić. Dla ulżenia w wędrówce raczy nas tak obrazowymi opisami widoków surowego górskiego krajobrazu, że po przymknięciu oczu nadal tkwią pod powiekami budząc tęsknotę. Tęsknotę za czymś nieosiągalnym, niewiarygodnym i niebezpiecznym, a jednocześnie tak pięknym i monumentalnym.
To nie tylko opowieść o przekraczaniu granic ludzkiej wytrzymałości i zmaganiach z nieprzewidywalną naturą, ale również o bezbrzeżnym zaufaniu i przyjaźni. O ogromnej radości życia i wręcz obsesyjnej pasji, stanowiącej jego najgłębszy sens.
Fani twórczości Dana Simmonsa wyżej oceniają inne jego powieści jak „Terror”, czy „Drood”, więc spodziewam się, że kolejne spotkania będą jeszcze bardziej fascynujące.
Z ciekawostek, które też znajdziemy w powieści, powiem Wam, że to alpiniście George’owi Finch’owi zawdzięczamy nasze zimowe kurtki puchowe. Jako totalny zmarzluch jestem mu niezmiernie wdzięczna.
„W najpaskudniejszym, najmniej sprzyjającym życiu środowisku, może się dokonać prawdziwa przemiana duchowa”.
więcej Pokaż mimo toCzy taki jest powód ryzykowania życia przez kobiety i mężczyzn mierzących się z najwyższym szczytem świata? Wysokością, na której ludzkie ciało obumiera? A może wspinają się na Mount Everest tylko dlatego, że jest? Bez względu na to, jakie pobudki nimi kierują, to...