-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2012
2014-06-29
2014
2014-11-18
Dostałam na imieniny coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na czytadło do szybkiego obrócenia razem z czekoladkami z likierkiem, a okazało się, że książka o mało oryginalnym tytule wydana w szacie graficznej młodzieżowego romansu stawia cholernie trudne pytania.
Mamy tu kobietę, która pustkę życiową wypełnia staraniami o poczęcie dziecka, niewiernego mężczyznę, który jeszcze tak do końca nie wie czego chce, dobrze zbudowaną kochankę i siostrę, która ma dużo dzieci, bo praktycznie każdy jej stosunek z własnym mężem kończy się wpadką. Akcja rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, pokazane są więc postacie, które mają pełny dostęp do antykoncepcji, aborcji i in vitro, a mimo to nie są w stanie ułożyć sobie życia i stworzyć takiej rodziny, jakiej by pragnęli. Mimo że książka nie jest w najmniejszym stopniu ideologiczna, pewne sytuacje rzuca w twarz ludziom przekonanym, że nad wszystkim można mieć kontrolę, a każdy życiowy błąd da się bezboleśnie cofnąć.
Główną bohaterkę Lyssę i jej siostrę Eddie można polubić, mimo że nie są ideałami. Ważne jest, że cały czas ponoszą konsekwencje różnych życiowych wyborów. Nie jako nagrody i kary, ale zmiany, do których trzeba się dostosować.
Na początku książki Lyssa miota się pomiędzy obsesyjną potrzebą zajścia w ciążę, a tym, że tak na dobrą sprawę nie lubi dzieci - zrezygnowała z pracy w szkole ze względu na okropną młodzież, a do opieki nad zasmarkanymi siostrzeńcami też się specjalnie nie garnie. Lyssa musi przewartościować sobie pewne rzeczy, przyznać się przed samą sobą do błędów i zrobić w końcu w życiu coś innego.
Ogólny wydźwięk powieści jest pozytywny, więc mimo zahaczania o trudną tematykę pozostaje w miarę lekkim czytadłem. Patrząc na inne opinie, większość czytelniczek się aż tak bardzo moralno-społecznymi rozterkami bohaterów nie przejęła.
Dostałam na imieniny coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na czytadło do szybkiego obrócenia razem z czekoladkami z likierkiem, a okazało się, że książka o mało oryginalnym tytule wydana w szacie graficznej młodzieżowego romansu stawia cholernie trudne pytania.
Mamy tu kobietę, która pustkę życiową wypełnia staraniami o poczęcie dziecka, niewiernego mężczyznę, który...
2013
Po przeczytaniu tego kawałka drewna, jakim była poprzednia powieść z serii, zmiana pióra działa jak balsam. Michael Reaves jest lepszy. Urzekło mnie, że znajomość psychiki ludzkiej połączył ze specyfiką planety i fizjologii Neimoidian, tak że powstały bardzo przekonujące opisy reakcji emocjonalnych, myśli, motywów, a nawet kultury i obyczajów przedstawicieli Federacji Handlowej.
Bohaterowie pozytywni, czyli ci, za którymi do ostatniej literki trzymamy, żeby im się udało to: Darsha, ambitna padawanka, która jeszcze zbyt emocjonalnie podchodzi do tego wszystkiego, ale ma niewątpliwy talent, Lorn, typowy cwaniak, który jednak kryje w sobie bolesną historię oraz I-5, bardzo zabawny i "ludzki" droid. W gruncie rzeczy klasyczny zestaw jak dla powieści przygodowo-fantastycznej.
Tytułowy Darth Maul jest raczej tłem niż figurą, kryje się w cieniu i jedyne co o nim wiemy, to że jest przerażający i rogaty. Diabeł jak malowanie, powiedziała każda osoba, która nie widziała w życiu Devaronianina. Dla mnie czerwony Zabrak, to czerwony Zabrak i tyle. Miłym zaskoczeniem za to było, że oprócz bycia idealnie oddanym uczniem Sitha posiadał jeszcze momentami jakieś emocje: radość, dumę, gniew, szczątkowe pojęcie honoru.
Oczywiście dla osób, które trenowały sztuki walki i/lub grały w The Old Republic opisy są bardziej przekonujące i książka mocniej plusuje. Darsha przypomina mi z natury swojej padawanki, którymi grałam, podobnie zaliczone mam śmiganie po opanowanych przez gangi dolnych poziomach Coruscant. Książka i gra jakoś się uzupełniają jako prequel prequela i ogólnie czyta się dobrze.
Po przeczytaniu tego kawałka drewna, jakim była poprzednia powieść z serii, zmiana pióra działa jak balsam. Michael Reaves jest lepszy. Urzekło mnie, że znajomość psychiki ludzkiej połączył ze specyfiką planety i fizjologii Neimoidian, tak że powstały bardzo przekonujące opisy reakcji emocjonalnych, myśli, motywów, a nawet kultury i obyczajów przedstawicieli Federacji...
więcej Pokaż mimo to