Pisarz i dramaturg angielski, znany głównie z klasycznych powieści Tom Jones i Joseph Andrews, także sędzia pokoju.
Nauki pobierał w Eton College. Jego młodsza siostra, Sarah, również została pisarką. Po tajemniczej przygodzie, z którą wiązał się konflikt z prawem, ukrył się w Londynie, gdzie rozpoczęła się jego literacka kariera.
W 1728 pojechał do Lejdy w Holandii, by tam studiować. Po powrocie zaczął pisać sztuki teatralne, zwłaszcza satyry na rządy ówczesnego premiera Roberta Walpole'a. To z jego powodu w 1737 roku rząd nałożył na teatry cenzurę. Nie mogąc wystawiać sztuk, pisarz poświęcił się karierze prawniczej, zostając w 1748 sędzią pokoju.
Pierwsza żona pisarza, Charlotte Fielding, która była pierwowzorem pozytywnych postaci kobiecych w powieściach: Tom Jones i Amelia, zmarła w 1744 roku. W 1747 Fielding poślubił swą byłą gospodynię.
Został wkrótce szefem londyńskiego magistratu i wraz ze swym bratem Johnem stworzył w 1750 roku pierwszą policję miejską, Gońców z Bow Street. W 1753 podupadł na zdrowiu i wyjechał z Anglii w celach leczniczych. Na jego stanowisku zastąpił go brat John Fielding.
Joseph pracował dla Lady Booby, ale został zwolniony. Kiedy idzie odwiedzić Fanny, zastaje okradziony i pobity przez złodziei; potem zostaje zabrany do gospody. Pastor Abraham Adams płaci za niego. Fanny, dowiadując się o sytuacji Josepha, wyrusza na ratunek.
W książce siostrą Josepha jest Pamela Andrews, postać z powieści "Pamela, albo cnota nagrodzona". W tej książce charakter Pameli jest trochę zmieniony, w oryginale Pamela jest bardzo pokorna, a tutaj cechuje się pychą i nie jest tak pobożna.
Dlaczego jest to powieść wielka? Otóż dlatego, że Fielding zawarł w niej wiele nowych elementów, walnie przyczyniając się do reformy powieści angielskiej i nie tylko, którą to reformę zapoczątkował Daniel Defoe, a z powodzeniem kontynuował Laurence Sterne swoim "Tristramem Shandy". Uderza przede wszystkim systemowa metanarracja - pierwszy rozdział każdej księgi powieści zawiera krótki esej, w którym Fielding rozwodzi się to nad naturą ludzką, to nad teorią literatury. Solidnie obrywa się tu krytykom, a charakterystyka wymogów, jakie stawia autor powieściopisarzom, powinna stać się przedmiotem uwagi większości współczesnych twórców, nieco pochopnie chwytających za pióro. Choć zawarte tu refleksje mają niekiedy natrętnie pedagogiczny charakter, nie sposób odmówić im trafności.
Ale to nie wszystko. Co równie istotne, stworzył Fielding powieść zarówno umoralniającą, jak i rozrywkową (czyta się ją bardzo wartko mimo imponującej objętości),pod względem funkcji kontynuując tradycję mistrzów bajek i przypowiastek, ale czyniąc to na gruncie realistycznym.
Nie tylko zresztą formą i stylem zwiastowała "Historia życia Toma Jonesa" nową epokę. Zapowiadały ją także wyrażone w niej poglądy autora, postępowe, bezlitośnie piętnujące obłudę wyższych warstw społeczeństwa angielskiego. Zaciekłe ataki Fieldinga na podwójną moralność arystokracji i bogatego mieszczaństwa wywołały z kolei silną kontrofensywę ze strony obrońców "odwiecznego porządku rzeczy". Porządek ten miał jednak rychło upaść.
Dziwi mnie trochę klasyfikacja dzieła Fieldinga jako powieści łotrzykowskiej. Poza takimi elementami jak regularne przemieszczanie się bohaterów czy będące wręcz elementem konstrukcji fabularnej, powtarzające się zbiegi okoliczności, mamy do czynienia z nową jakością. Trochę nawet nad tym ubolewam, bo jednak więcej przyjemności sprawia mi czytanie o żywocie choć trochę występnym niż nader cnotliwym. W warstwie fabularnej jest tymczasem "Historia" po prostu nadzwyczajnie skomplikowanym romansem przygodowym, którego główny bohater, człek zarazem prawy i lekko przytępawy, pakuje się z racji swej niesforności w rozmaite tarapaty, nim zdobędzie (i posiądzie) w końcu wybrankę swego serca.
Nie jest to powieść wolna od wad. Choć większości postaci trudno zarzucić jednowymiarowość (może z wyjątkiem pana Allworthy),są one nierzadko odmalowane z pewną przesadą, w niektórych przypadkach ustrojoną dodatkowo w przyciepłe wdzianko egzaltacji. Autor, mimo całej swej przenikliwości, zdaje się nie być całkowicie wolny od ograniczeń narzuconych przez epokę czy właściwe swej klasie wychowanie. Główny wątek jest zaś poprowadzony z takim rozmachem, że zaczyna nudzić już przed swym zwieńczeniem, które może być zresztą tylko jedno.
Te niedoskonałości równoważą nam jednak ciepły, niepozbawiony autoironii humor Fieldinga oraz niezrównany styl, czyli dwa wielkie atuty, które z miłością przygarnął oraz uczynił swym znakiem firmowym o sto lat późniejszy i znacznie dziś popularniejszy mistrz - Dickens.
Zachęcam wszystkich do zapoznania się z barwnymi perypetiami Toma Jonesa i z poglądami jego twórcy.