-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
„To niesprawiedliwe. Nie chcę teraz umierać, pragnę najpierw dobrze pożyć. Nagle wszystko staje się jasne i oczywiste. Niemal budzi się we mnie nadzieja. To czysty obłęd. Chcę doświadczyć życia, zanim umrę. Tylko to ma sens.”
Tessa ma szesnaście lat, ale niestety nie zostało jej zbyt wiele czasu. Choruje na rzadko spotykaną białaczkę limfoblastyczną. Z każdym dniem rak coraz bardziej wyniszcza jej organizm. Tessa wie, że niedługo umrze. Leczenie nie przynosi żadnych efektów, więc dziewczyna decyduje się zrezygnować z niego i zamiast spędzać ostatnie swoje dni w szpitalu – wrócić do domu. Tworzy listę dziesięciu rzeczy które chce zrobić przed śmiercią. Umieszcza na niej seks, narkotyki, przestępstwo, a przede wszystkim miłość. Czy uda się jej skreślić wszystkie punkty z listy? Czy wgra walkę z czasem i chorobą?
Książkę Jenny Downham chciałam przeczytać już od bardzo długiego czasu. Cieszę się, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia zdecydowało się ją wznowić. O śmierci dużo się ostatnio pisze, to jeden z bardziej „modnych” tematów w literaturze. Takie książki niosą w sobie silny ładunek emocjonalny, mają nas wzruszyć i czasami zaszokować. Sprawić, że będziemy wylewać łzy nad losami bohaterów i niesprawiedliwością świata. Historia Tessy pod tym względem nie różni się od innych książek tego typu. Mamy młodą osobę która zmaga się z ciężkim schorzeniem. Brzmi to dość schematycznie, prawda? Jednak „Zanim umrę” to coś zupełnie innego. Od samego początku wiemy, że bohaterka umrze. I choć ma świadomość, że rak trawi jej organizm, to jednak nie zamierza swoich ostatnich dni spędzić w szpitalnym łóżku. Chce jeszcze przez chwilę żyć pełnią życia, tak by maksymalnie wykorzystać czas który jej pozostał.
Tak naprawdę nikt z nas nie zastanawia się nad śmiercią. Nie myślimy o umieraniu. Wiemy, że kiedyś przyjdzie ten czas, ale nie zaprzątamy sobie tym głowy. Ważne jest tu i teraz. Ważne jest życie. Nie chcemy myśleć o złych rzeczach, skoro nasze serce dalej bije i pompuje krew. Ale może jednak czasami warto przystanąć w tym codziennym szaleńczym biegu i zastanowić się nad tym co będzie kiedyś? W końcu nigdy nie przewidzimy kiedy wybije nasza ostatnia godzina. Życie mamy jedno, więc przeżyjmy je tak, aby później niczego nie żałować.
Tessa już dziś musi myśleć o śmierci. Choć ma szesnaście lat i tak naprawdę nie zdążyła nacieszyć się życiem, wie, że niedługo będzie musiała się z nim pożegnać. Jak pogodzić się z tym co nieuniknione? Jak dalej żyć ze świadomością, że zostało tak niewiele czasu? Jak pożegnać się z bliskimi? Czy można w ogóle przygotować się do śmierci? Tessa nie chce pogrążać się w cierpieniu, a tym bardziej pozwolić aby choroba przejęła kontrolę nad jej życiem. I choć z każdym dniem jest coraz słabsza, to jednak stara się spędzić ostatnie dni jak najlepiej. Z pomocą przyjaciółki odhacza kolejne punkty ze swojej listy. Dziewczyna nie zamierza się ograniczać, w końcu tak naprawdę nie ma nic do stracenia. Czas jednak ucieka nieubłaganie i bezlitośnie uzmysławia jej, że nie pozostało go zbyt wiele. Tessa musi się spieszyć, aby przeżyć te ostatnie chwile tak jak sama pragnie. Czy jej się uda?
Jenny Downham stworzyła bardzo barwną i energiczną bohaterkę. Można by powiedzieć, że jest typową nastolatką która miewa humory, przechodzi przez okres dojrzewania i przeżywa burzę hormonów. Trzeba jednak przyznać, że czasami zachowuje się dość lekkomyślne i nieracjonalnie. Ma mętlik w głowie, a jej myśli często są dość chaotyczne. Jednak zważywszy na jej stan, jest to jak najbardziej uzasadnione i zrozumiałe. Jednak Tessa nie jest typową nastolatką. Jest chora i to śmiertelnie, a to sprawia, że nie może w pełni cieszyć się młodością i życiem. Autorka w świetny i przemyślany sposób ukazała jej postać, dokładnie tak jak mogłaby ona wyglądać w rzeczywistości.
Książka napisane jest lekkim i nieskomplikowanym językiem. To idealna lektura dla nastolatków, choć myślę, że i dorosły czytelnik się nie zawiedzie. Skłania do głębszych refleksji i do zastanowienia się nad ulotnością życia, nad czasem jaki nam pozostał. I choć jest to w pewnym sensie lektura przygnębiająca, to jednak nie zabraknie tutaj humoru i momentów które wywołają prawdziwy uśmiech na twarzy. Czasami może być to uśmiech przez łzy, jednak prawda jest taka, że książka Jenny Downham budzi emocje, porusza serce i daje prawdziwą nadzieję. Nie da się przejść obok niej obojętnie i tak po prostu wymazać jej z pamięci. Polecam, bo warto.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„To niesprawiedliwe. Nie chcę teraz umierać, pragnę najpierw dobrze pożyć. Nagle wszystko staje się jasne i oczywiste. Niemal budzi się we mnie nadzieja. To czysty obłęd. Chcę doświadczyć życia, zanim umrę. Tylko to ma sens.”
Tessa ma szesnaście lat, ale niestety nie zostało jej zbyt wiele czasu. Choruje na rzadko spotykaną białaczkę limfoblastyczną. Z każdym dniem rak...
Życie to nie bajka. Nigdy nie jest takie jak sobie wymarzymy. Zawsze zdarzy się coś, co pokrzyżuje nasze plany. I choć robimy wszystko żeby było jak najlepiej, los i tak zawsze z nas zakpi.
Monika wprost nie może uwierzyć w swoje szczęście. Ona całkiem przeciętna dziewczyna ze wsi, bierze wystawny ślub z niesamowicie przystojnym, a do tego bogatym mężczyzną mieszkającym w okazałej willi na warszawskim Żoliborzu. Życie w mieście wydaje się jej niezwykle atrakcyjne, dlatego z wielką nadzieją patrzy w przyszłość. Jednak Robert, coraz bardziej oddala się od żony, ulegając coraz to nowym pokusom. W życiu młodego małżeństwa zaczyna źle się dziać. Do tego Monika jakoś nie za bardzo może zajść w ciążę. Wszystko się jednak zmienia w pewien wigilijny wieczór, gdy dziewczyna oznajmia całej rodzinie wspaniałą nowinę. Małżonkowie nie przypuszczają jednak, że już niedługo staną w obliczu strasznej tragedii, która całkowicie odmieni ich życie.
„Pozytywka” Agnieszki Lis, to książka na którą czekałam od bardzo dawna. Gdy tylko trafiła w moje ręce, od razu zabrałam się za czytanie. Pierwsze 100 stron pochłonęłam w ekspresowym tempie i po prostu byłam zachwycona. Lektura zapowiadała się niezwykle obiecująco i ciekawie. Niestety w drugiej połowie książki, nadszedł moment zwątpienia. Książka zaczęła mi się dłużyć i właściwie musiałam ze sobą walczyć, by nie odłożyć jej na bok. Wtedy też zaczęłam dostrzegać jej wady i mówiąc szczerze, trochę się zawiodłam. Nie znaczy to jednak, że „Pozytywka” jest lekturą złą, bowiem posiada w sobie pewien potencjał, który jak na moje oko, nie do końca został wykorzystany.
Główną bohaterką jest młoda dziewczyna Monika, która mieszka w pewnej nadmorskiej wsi. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się mężczyzna, niezwykle przystojny, a do tego bogaty. Między nimi zaczyna iskrzyć, aż w końcu decydują się na ślub. I tak Monika staje przed ołtarzem. Piękna biała suknia, wystawne wesele i świetlana przyszłość w wielkim mieście u boku niesamowitego mężczyzny. Czegóż chcieć więcej? Monika ląduje w ekskluzywnej willi swojego męża i powoli zaczyna oswajać się z nową rzeczywistością. Nie jest to dla niej łatwe, zwłaszcza, że od zawsze była raczej skromną szarą myszką, która nie za bardzo lubiła wyróżniać się z tłumu. Powoli jednak zaczyna wychodzić ze skorupy, tyle że Robert niespodziewanie zaczyna się od niej oddalać. Staje się opryskliwy, niemiły i coraz mniej czasu spędza w domu, a tym samym z Moniką. Jakby tego było mało, dziewczyna nie może zajść w ciąże, co jeszcze bardziej rozwściecza Roberta. Dziewczyna nie posiada się ze szczęścia, gdy pewnego dnia, na teście ciążowym pokazują się upragnione dwie kreski. Skąd może przypuszczać, że nie będzie jej dane zbyt długo cieszyć się szczęściem, a los szykuje dla niej bardzo przykrą niespodziankę.
Tragedia która niespodziewanie na nią spada, zmienia jej życie w koszmar. Monika nie może dojść do siebie i coraz bardziej zatraca się w depresji. Zdaje się, że nic nie jest w stanie powstrzymać ją przed upadkiem. Na szczęście, gdzieś tam pojawia się światełko w tunelu, a dziewczyna odkrywa w sobie nową siłę. Powoli pnie się po szczeblach kariery, a praca wydaje się być jedynym i skutecznym sposobem aby zapomnieć o bolesnych wspomnieniach. Sukces uderza jej do głowy, co niestety może okazać się zgubne.
Agnieszka Lis wystawia swoich bohaterów na ciężką próbę. I nie mówię tu tylko o Monice, z którą życie obeszło się niezwykle okrutnie. Mam na myśli również Roberta, który tak naprawdę, sam nie wie czego chce. W którymś momencie życia się pogubił, a pokusy okazały się zbyt silne by móc z nich zrezygnować. Oczywiście wcale go to nie usprawiedliwia, bo nie zmienia to faktu, że od początku działał mi na nerwy, a jago brak zdecydowania i oziębłość jeszcze bardziej potęgowały to uczucie. Również teściowa Moniki, jakoś nie wzbudziła we mnie sympatii, tak jak i milczący teść. A co do samej Moniki, to ją jeszcze jestem w stanie zrozumieć, zwłaszcza że naprawdę nie miała lekko. Choć ta jej nagła przemiana w wyniosłą bizneswomen, jakoś nie za bardzo mnie przekonała. Sam pomysł na fabułę nie jest zbyt oryginalny, ale na szczęście autorka w zgrabny i przemyślany sposób ukazała dramat kobiety, która stanęła w obliczu strasznej tragedii. Niestety zabrakło mi napięcia, a przede wszystkim elementu zaskoczenia. Również zakończenie wydaje mi się mdłe i po prostu nijakie. Akcja książki na początku płynie dość szybko, wydarzenia następują jeden po drugim, a przede wszystkim pojawiają się emocje. Niestety później wszystko zwalnia i aż do samego końca toczy się leniwym tempem, wywołując znużenie i zniecierpliwienie.
„Pozytywka” to słodko-gorzka opowieść o poszukiwaniu szczęścia, o samotności w związku, o bólu i stracie, ale także o radzeniu sobie z problemami i odnajdowaniu właściwej życiowej drogi. Jestem pewna, że książka Agnieszki Lis znajdzie wielu zwolenników, jednak ja czuję się trochę rozczarowana. Nie polecam, nie odradzam, wybór zostawiam Wam.
__________________________________
http://czytanie-moja-milosc.blogspot.com
Życie to nie bajka. Nigdy nie jest takie jak sobie wymarzymy. Zawsze zdarzy się coś, co pokrzyżuje nasze plany. I choć robimy wszystko żeby było jak najlepiej, los i tak zawsze z nas zakpi.
Monika wprost nie może uwierzyć w swoje szczęście. Ona całkiem przeciętna dziewczyna ze wsi, bierze wystawny ślub z niesamowicie przystojnym, a do tego bogatym mężczyzną mieszkającym w...
„Reguła numer jeden: „Nie kumpluj się z duchami”.”
Alexis i Kasey przeżyły w swoim życiu prawdziwy koszmar. Powoli wracają do normalności. Kasey po zakończonej terapii wychodzi z ośrodka psychiatrycznego. Nawiązuje nowe znajomości i angażuje się w działanie pewnego klubu. Alexis ma nadzieję, że dzięki temu, jej siostra odnajdzie się w szkolnej rzeczywistości. Niespodziewanie jednak członkinie klubu doświadczają dziwnych metamorfoz, z nietowarzyskich dziwadeł zmieniają się w popularne szkolne gwiazdy. Alexis musi sprawdzić co się za tym kryje. Razem ze swoją przyjaciółką Megan dołączają do klubu, co niestety będzie miało dla nich przykre konsekwencje...
Zwykle staram się trzymać z daleka od książek budzących grozę. Horrory, duchy i zjawiska paranormalne przyprawiają mnie o szybsze bicie serca i wywołują prawdziwe ciarki na całym ciele. Nie lubię się bać podczas czytania i chyba nie prędko się to zmieni. Jednak jak każdy, lubię czasem poeksperymentować i spróbować czegoś innego. Seria „Złe dziewczyny nie umierają” zapowiadała się szalenie intrygująco, poza tym nawet nie przypuszczałam, że będzie to horror. Skusiłam się i choć niejednokrotnie czułam paraliżujący strach, to jednak nie mogę zaprzeczyć, że było to niesamowicie fascynujące i nadzwyczajne doświadczenie o którym na pewno nie prędko zapomnę.
„Od złej do przeklętej” to kontynuacja losów Alexis i Kasey. Po ostatnim spotkaniu z duchem który opętał młodszą z sióstr, dziewczyny mają już dość przygód i niespodzianek. Prawda jest jednak taka, że obie przyciągają kłopoty, a przede wszystkim duchy. Cała rodzina, łącznie z Kasey która właśnie opuściła ośrodek psychiatryczny, próbuje zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. Szybko się jednak okazuje, że nie będzie to takie proste. Gdy Kasey dołącza do tajemniczego klubu w którym dzieją się dość dziwne rzeczy, Alexis postanawia zbadać tę sprawę i przyjrzeć się temu z bliska. Nie przypuszcza jednak, że sama wpakuje się w tarapaty. Czyżby w klubie czaiło się zło? Czy po raz kolejny przyjdzie im się zmierzyć z duchem? Jakie konsekwencje będzie miała decyzja Alexis?
Katie Alender w swoich powieściach tworzy niesamowity klimat. Pełno tutaj zjawisk nadprzyrodzonych, mrocznych bytów i duchów. Tempo akcji jest dynamiczne i szybkie, nie brakuje tutaj zaskakujących zwrotów akcji które dodatkowo podsycają atmosferę. Autorka wie jak nas zaintrygować i zafascynować, a przede wszystkim sprawić, że będziemy siedzieć jak na szpilkach i z rosnącym niepokojem przewracać kolejne kartki. Zdarzają się i takie momenty w których autentycznie jeżą się włosy na głowie ze strachu. Wyobraźnia momentalnie zaczyna działać, podsuwając najbardziej przerażające i mrożące krew w żyłach obrazy. Dużo się tutaj dzieje, co bez wątpienia jest kolejną zaletą książki. Dzięki temu nie odczujemy znużenia tekstem, a wręcz przeciwnie, z ogromnym zapałem i rosnącą ciekawością będziemy zagłębiać się w lekturę, nawet pomimo tego strachu i lęku przed nieznanym. W pewnym momencie staje się to nawet fascynujące, a ta niepewność i napięcie dodatkowo podkręcają tempo.
Bohaterowie są niesamowicie barwni i wyraziści. Autorka dopracowała ich i przedstawiła w bardzo różnorodny sposób. Poza postaciami które już znamy z poprzedniej części, będziemy mieli okazję zapoznać się z nowymi twarzami, które w ciekawy sposób urozmaicą powieść. Warto również zwrócić uwagę na przedstawienie świata nadprzyrodzonego. Choć jest to fikcja, mamy wrażenie jakby wszystko działo się naprawdę. Katie Alender z ogromną dbałością o szczegóły przedstawia nam świat duchów i zjaw, nie szczędząc przy tym elementów które budzą grozę i lęk.
„Od złej do przeklętej” to bardzo dobra kontynuacja części pierwszej. Pobudza wyobraźnię, przeraża i zaskakuje. Odrobina thrillera, troszkę więcej horroru i mnóstwo zjawisk nadprzyrodzonych w połączeniu ze sobą, tworzą wyśmienitą rozrywkę dla osób o mocnych nerwach. Lubicie się bać? Jeśli tak, to seria „Złe dziewczyny nie umierają” jest stworzona dla Was.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Reguła numer jeden: „Nie kumpluj się z duchami”.”
Alexis i Kasey przeżyły w swoim życiu prawdziwy koszmar. Powoli wracają do normalności. Kasey po zakończonej terapii wychodzi z ośrodka psychiatrycznego. Nawiązuje nowe znajomości i angażuje się w działanie pewnego klubu. Alexis ma nadzieję, że dzięki temu, jej siostra odnajdzie się w szkolnej rzeczywistości....
Każdy ma jakieś tajemnice którymi nie chce się z nikim dzielić. Czasami jednak warto otworzyć się i spróbować podzielić się z kimś bliskim naszymi rozterkami. Nie można przez całe życie chować głowy w piasek i uciekać przed bolesnymi wspomnieniami. Trzeba zmierzyć się z przeszłością i skonfrontować się ze swoimi słabościami.
Anastazja już od dłuższego czasu wzdycha do swojego kolegi z klasy Damiana. Niespodziewanie podsłuchuje jego rozmowę z przyjacielem w której chłopak zdradza, że wybiera się na ferie zimowe do Egiptu. Anastazja proponuje swoim rodzicom wyjazd w to samo miejsce i choć sama nie może uwierzyć w swoje szczęście - Ci się zgadzają. Dodatkowo będąc już na miejscu okazuje się, że Damian będzie mieszkał w tym samym hotelu co ona. Podczas swojego pobytu Anastazja nawiązuje bliższy kontakt z chłopakiem. Przy okazji oboje poznają Klarę i Alberta, którzy też przyjechali wypocząć do Egiptu. Każdy z nich ma swoje rozterki i tajemnice. Klara nie zdejmuje czarnych ubrań nawet na plaży, Albert wydaje się być niepokojąco idealny, Damianowi rzeczywistość myli się z grami komputerowymi, a Anastazja skrywa pewien sekret. Spotkanie całej czwórki będzie początkiem ogromnych zmian w życiu każdego z nich. Co z tego wyniknie?
Pierwszy raz zetknęłam się z twórczością Anny Łaciny podczas czytania książki „Dzika jabłoń” która absolutnie mnie urzekła. Od początku zdawałam sobie sprawę, że autorka swoje powieści kieruje przede wszystkim do młodzieży. Jednak zważywszy na tematy jakie porusza w swoich książkach, mogę śmiało powiedzieć, że i dojrzały czytelnik znajdzie tutaj coś dla siebie. Anna Łacina ma nieprawdopodobny dar do tworzenia historii życiowych i rzeczywistych, przepełnionych najprawdziwszymi emocjami i dramatami, które dotykają nie tylko młodych ludzi. „Niebo nad pustynią” nie stanowi tutaj wyjątku. To kolejna książka w dorobku autorki, która opowiada o rzeczach ważnych, ale również bardzo trudnych i skomplikowanych. A wszystko to napisane z niesamowitą lekkością i delikatnością, tak by zachęcić czytelnika do poznania tej niepowtarzalnej historii, ale też wstrząsnąć nim i totalnie zaskoczyć.
„Niebo nad pustynią” to książka wielowątkowa i bardzo dynamiczna. Od samego początku zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i z wielkim zaangażowaniem i rosnącym zaciekawieniem śledzimy przebieg akcji. A trzeba przyznać, że dzieje się tu naprawdę sporo. Jest to przede wszystkim zasługa dużej ilości postaci, a zwłaszcza czwórki głównych bohaterów. Choć są to młodzi ludzie, to jednak przeżyli swoim życiu nie mało. Każdy z nich zmaga się z jakimiś problemami i wewnętrznymi rozterkami. Przez te dwa tygodnie pobytu w Egipcie mają szansę się poznać i zbliżyć do siebie. Nie przypuszczają jednak, że od tego spotkania w ich życiu wiele się zmieni. Choć może niekoniecznie na lepsze. Jednak chwile jakie przeżyją wspólnie sprawią, że zaczną się sobie zwierzać, a przede wszystkim dostrzegą swoje wartości, których do tej pory nie zauważali. Dla niektórych z nich będzie to moment aby zmierzyć się z demonami przeszłości, a dla innych chwila by wreszcie się otworzyć i przełamać wewnętrzne lęki. Jednak bezsprzecznie każdy wyniesie coś cennego i wartościowego z tej znajomości. Coś, co zostanie w nich na zawsze.
To co mnie tak zachwyciło w książce Anny Łaciny, to autentyczność. „Niebo nad pustynią” to powieść prawdziwa i szczera aż do bólu. Ale prawda jest taka, że każdy człowiek zmaga się z jakimiś problemami. Nie ma znaczenia czy jest to osoba młoda, czy dorosła. Czasami nastolatek może nosić dużo większy bagaż doświadczeń na swoich barkach, niż osoba starsza. I właśnie to autorka stara się pokazać w swojej książce. Trzeba jednak przyznać, że wychodzi jej to perfekcyjnie. Potrafi dogłębnie wstrząsnąć i zaszokować, a jednocześnie mocno poruszyć i zaskoczyć czytelnika. Kolejną zaletą książki Anny Łaciny jest nieprzewidywalność, bo tak naprawdę do samego końca nie będziemy wiedzieć jak potoczą się losy bohaterów i jaki będzie finał całej historii. Warto również wspomnieć o mistrzowsko wykreowanych postaciach. Każda z nich wyróżnia się czymś innym, mają swoje wady i zalety, jednak nie można zaprzeczyć, że są to niezwykle barwne i ciekawe osobowości. Prawdziwe, ludzkie i pełnokrwiste. I nie mówię tylko o głównych bohaterach, bo również ci drugoplanowi mają tu do odegrania bardzo ważne role.
„Niebo nad pustynią” to mądra, wartościowa i refleksyjna lektura, która pokazuje nam jak ważna jest rodzina i przyjaciele. Jak istotne jest posiadanie drugiej osoby, na której zawsze możemy polegać. Po raz kolejny autorka mnie nie zawiodła. Cieszę się, że takie powieści powstają, bo zawierają one cenne i ważne lekcje z których mogą uczyć się nie tylko ludzie młodzi. Gorąco polecam i zachęcam do czytania! Naprawdę warto.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
Każdy ma jakieś tajemnice którymi nie chce się z nikim dzielić. Czasami jednak warto otworzyć się i spróbować podzielić się z kimś bliskim naszymi rozterkami. Nie można przez całe życie chować głowy w piasek i uciekać przed bolesnymi wspomnieniami. Trzeba zmierzyć się z przeszłością i skonfrontować się ze swoimi słabościami.
Anastazja już od dłuższego czasu wzdycha do...
„Czegokolwiek zapragniesz, znajdę sposób, by to dla ciebie zdobyć. Dam ci gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej.”
Emaline właśnie ukończyła liceum w Colby, małym nadmorskim miasteczku w którym mieszka od dziecka. Zerwała również ze swoim chłopakiem Lukiem z którym spotykała się od trzech lat. Teraz planuje wyjazd na studia. W czasie wakacji pracuje w rodzinnej firmie zajmującej się wynajmem domków i nieruchomości. To tu poznaje Theo, przystojnego nowojorczyka i studenta szkoły filmowej który przyjechał do Colby wraz z reżyserką aby nakręcić film o jednym z mieszkańców. Mogłoby się wydawać, że Emaline czeka zwykły wakacyjny romans. Ale czy na pewno? Ale to nie koniec niespodzianek. Do nadmorskiego miasteczka przyjeżdża również ojciec Emaline, który dość rzadko utrzymywał z nią kontakt. Co z tego wyniknie?
Najnowsza powieść Sarah Dessen to typowa młodzieżowa wakacyjna lektura. Od książek tego typu oczekuje się, że będą zawierały lekką treść i ciekawą fabułę. „Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej” może i zapowiadała się ciekawie, ale początek skutecznie ostudził moje emocje. Gdy tylko zaczęłam czytać, wiedziałam, że będę miała dość spory problem aby przebrnąć przez całą powieść. Nie potrafiłam wciągnąć się w tekst i wczuć w rolę bohaterki. Historia opowiedziana przez autorkę była mdła i nijaka. Dłużyła się niemiłosiernie jak serial brazylijski, a ja siedziałam i brnęłam w nią uparcie próbując wyciągnąć z niej jakieś wartości. Niestety nic nie znalazłam. Co było dla mnie dość zaskakujące, a zarazem frustrujące, bo mówiąc szczerze nie tego spodziewałam się po książce Sarah Dessen.
Książka jest dość długa, przez co czytanie jeszcze bardziej przeciągnęło mi się w czasie. Lubię gdy książki są trochę grubsze, bo wtedy mamy okazję lepiej poznać bohaterów i wgryźć się w ich historie. Tutaj tego zabrakło. Autorka zbyt dużo uwagi poświęcała na opisy przemyśleń Emaline, przez co książka zamiast ciekawić, to nudziła i powodowała znużenie. Toczyła się dość leniwym i powolnym rytmem, a ja zamiast zrelaksować się przy książce musiałam walczyć ze zmęczeniem i rozczarowaniem. A przecież nie ma nic gorszego niż nieciekawa książka.
Na „Gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej” skusiłam się tylko dlatego, że wielu chwaliło twórczość autorki. Ja sama po przeczytaniu książki „Ktoś taki jak ty” bardzo polubiłam jej styl pisania, a poza tym, w tamtej powieści ciągle się coś działo, akcja była płynna, a bohaterowie byli barwni i ciekawi. Czytało mi się ją niesamowicie lekko i no cóż, nie mogłam się doczekać, aż kolejna powieść autorki trafi w moje ręce. Teraz czuję rozgoryczenie i to tak ogromne, że nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę po jakąś książkę Sarah Dessen.
Bohaterowie powieści niestety tak jak sam tekst są nijacy i po prostu sztuczni. Miałam wrażenie, że nie czytam o ludziach z krwi i kości, a o robotach które wszystko wykonują mechanicznie. Lepiej chyba tego określić się nie da. Główna bohaterka Emaline, zanudziła mnie swoimi wywodami z których nie wyniosłam absolutnie nic. Poza tym była nudna, niezdecydowana i chaotyczna. Jej chłopak Luke, nawet nie tyle, że był nudny, ale po prostu nie za bardzo grzeszył inteligencją, zaś Theo to dość zarozumiały typ, równie nieciekawy jak poprzedni bohaterowie. Sarah Dessen w swojej najnowszej książce skupia się na kilku wątkach. Opowiada o rozterkach miłosnych Emaline, o jej relacjach z ojcem, a także o tworzeniu filmu. Odniosłam jednak wrażenie, że autorka zbyt powierzchownie potraktowała wszystkie tematy, przez co żaden z nich tak naprawdę nie został dopracowany. Przez to książka staje się jeszcze bardziej poplątana i niespójna.
„Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej” to bezbarwna, banalna i po prostu bardzo słaba lektura, która po odłożeniu na półkę zostawia pewien niesmak. Może znajdą się wśród Was osoby którym ta książka przypadnie do gustu, ale jeśli oczekujecie po lekturze „czegoś więcej”, to niestety tutaj tego nie znajdziecie. Jak to się mówi - im dalej w las, tym więcej drzew. A tutaj niestety, ten las jest bardzo, bardzo gęsty… Wybór zostawiam Wam.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Czegokolwiek zapragniesz, znajdę sposób, by to dla ciebie zdobyć. Dam ci gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej.”
Emaline właśnie ukończyła liceum w Colby, małym nadmorskim miasteczku w którym mieszka od dziecka. Zerwała również ze swoim chłopakiem Lukiem z którym spotykała się od trzech lat. Teraz planuje wyjazd na studia. W czasie wakacji pracuje w rodzinnej firmie...
„Jednak dobrze mieć przyjaciółkę, która potrafi być mądrzejsza od zakazów i wymuszonych obietnic.”
Weronika, Ola, Kornelia i Anna mają za sobą trudną przeszłość, ale wciąż muszą zmagać się z kaprysami losu. Weronika, spełnia się zawodowo, ale nie potrafi odnaleźć się w roli matki. Ola wpada we własną intrygę, która prawie doszczętnie rujnuje jej życie. Kornelia walczy z demonami przeszłości, zaś Anna próbuje uwolnić się spod władzy męża tyrana. Niespodziewanie ich drogi się krzyżują, co jest początkiem ogromnych zmian w życiu każdej z nich. Jak się okazuje, kobieca przyjaźń może zdziałać cuda i dać siłę do walki o miłość i szczęście.
Bohaterki książki „Czego o Tobie nie wiem” zmagają się z przeciwnościami losu, muszą stawić czoło problemom i spróbować poradzić sobie z przeszłością, która wraca w najmniej spodziewanym momencie, burząc dotychczasowy spokój. Każda z kobiet musi uporać się ze swoimi rozterkami i zmartwieniami, a mają ich całkiem sporo.
Okazuje się, że wychowanie dziecka to nie taka prosta sprawa i na przekór tego co wszyscy mówią, nie każda kobieta zaraz po narodzinach maleństwa odnajduje w sobie instynkt macierzyński. To dość kłopotliwa i trudna sytuacja, jednak nie należy tego ignorować, a wręcz przeciwnie – starać się o tym mówić. Autorka z ogromną wrażliwością porusza ten temat, poprzez swoją bohaterkę pokazując nam jak ogromny wpływ ma na nią ta kłopotliwa sytuacja. Widzimy jej dylematy, jej ból i cierpienie. Kobieta ma wyrzuty sumienia, że nie potrafi dać swojemu dziecku tego co najważniejsze – matczynej miłości. Czy da się to zmienić? Czy Weronika w końcu odnajdzie się w roli matki? Co musi się stać, aby sytuacja uległa zmianie?
Autorka w swojej książce mówi również o kłamstwach i o tym jak ogromny wpływ mają one na życie nas samych i bliskich nam osób. Jak się okazuje, kłamstwo ma krótkie nogi i czasami nie warto zatajać prawdy, bo tak naprawdę możemy wyrządzić sobie więcej szkody niż pożytku. W takiej sytuacji znajduje się kolejna bohaterka książki „Czego o Tobie nie wiem”. Ola wpada w sidła własnej intrygi, co niestety ma opłakane skutki. Na szczęście, może liczyć na pomoc przyjaciół. Jednak czy da się odbudować zaufanie i zapomnieć o kłamstwach? Aneta Rzepka porusza również temat przemocy domowej, co jest kolejnym bardzo znaczącym elementem całej powieści. Książka została wzbogacona w zapiski z bloga Anny, która ukrywa się pod pseudonimem Basia Nitka. Dzięki temu możemy dowiedzieć się przez jak ogromne piekło przechodzi bohaterka książki. To bardzo wstrząsające, a jednocześnie poruszające fragmenty, które uzmysławiają nam, jak wygląda codzienność osoby maltretowanej psychicznie i fizycznie przez bliską osobę.
Książka Anety Rzepki to bardzo złożona i wielowątkowa lektura. I choć porusza wiele istotnych, a równocześnie ważnych tematów, to jednak została napisana z niesamowitą lekkością i swobodą. Język jest bardzo przyjemny w odbiorze, a losy bohaterek książki zostały nakreślone w niebanalny i intrygujący sposób, tak by pobudzić ciekawość czytelnika i zachęcić go do zagłębienia się w lekturę. Same postacie zostały dopracowane w każdym szczególe, a ich różnorodne charaktery i odmienne sytuacje w których się znalazły, sprawiają, że książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością. Nie wiemy co wydarzy się w danym momencie, a elementy zaskoczenia bez wątpienia działają na korzyść powieści.
„Czego o Tobie nie wiem” to książka która skłania do refleksji i sprawia, że zastanawiamy się nad swoim życiem i nad tym co posiadamy. Pokazuje jak wiele można zdziałać, gdy ma się u boku prawdziwych przyjaciół oraz jak ogromna potrafi być kobieca solidarność. To bardzo wartościowa i mądra lektura opowiadająca o miłości, macierzyństwie, zdradzie, kłamstwie i o szukaniu celu w swoim życiu. Polecam!
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Jednak dobrze mieć przyjaciółkę, która potrafi być mądrzejsza od zakazów i wymuszonych obietnic.”
Weronika, Ola, Kornelia i Anna mają za sobą trudną przeszłość, ale wciąż muszą zmagać się z kaprysami losu. Weronika, spełnia się zawodowo, ale nie potrafi odnaleźć się w roli matki. Ola wpada we własną intrygę, która prawie doszczętnie rujnuje jej życie. Kornelia walczy z...
„(...) choć bardzo się staram o tym nie myśleć, czasami życie mnie zawodzi. A nie chcę, by tak się działo. Ponieważ życie jest darem.”
Kate Sedgwick przeszła w swoim życiu wiele, jednak pomimo problemów i tragedii jaka ją dotknęła stara się być optymistką. Jest zabawna, bystra i pełna życia, ma też wybitny talent muzyczny. To dlatego jej przyjaciel Gus nazywa ją Promyczkiem. Kate jednak nie wierzy w miłość. Nie spodziewa się, że wyjazd na studia do Grant, małego miasteczka w Minnesocie będzie momentem przełomowym w jej życiu. Spotyka tam nie tylko wspaniałych ludzi którzy stają się jej przyjaciółmi, ale też pewnego mężczyznę – Kellera Banksa. Kate choć nie chce, to jednak nie potrafi oprzeć się uczuciu które się między nimi rodzi. Co stoi na drodze do ich szczęścia? Jakie tajemnice oboje skrywają? Czy ich miłość ma szansę przetrwać?
Długo zastanawiałam się, jak wyrazić swoje uczucia po przeczytaniu „Promyczka”. Książka wywołała w moim sercu prawdziwy huragan, w duszy istne spustoszenie, zaś w umyśle ogromny chaos, który aż do teraz nie pozwala mi na spokojne poukładanie myśli. Jestem wstrząśnięta, poruszona do głębi i właściwie rozbita emocjonalnie. Intrygowało mnie, co jest takiego niezwykłego na kartkach tej książki, że właściwie każdy czytelnik ją chwali. Teraz już wiem. To bez dwóch zdań jedna z piękniejszych książek jakie przeczytałam w tym roku, mogłabym się nawet pokusić na stwierdzenie – że jedna z lepszych w moim życiu. Nie będzie chyba dla nikogo zdziwieniem gdy napiszę, że jest po prostu doskonała. Jedyna w swoi rodzaju. NIEPOWTARZALNA.
Historia Kate jest piękna, a zarazem bardzo bolesna. Autorka stworzyła niesamowicie realistyczną i żywiołową bohaterkę, która nawet pomimo przytłaczających problemów potrafiła zachować pogodę ducha. Dzięki swojemu optymizmowi i pogodnemu usposobieniu stawiła czoło przerażającej prawdzie, która nie jedną osobę by załamała. Choć wiedziała, że pewne rzeczy są nieuniknione postanowiła cieszyć się chwilą obecną i tym co ma. Posiadała też niesamowity dar – potrafiła sprawić, że ludzie wokół niej stawali się bardziej otwarci i pewni siebie. Kim Holden w swojej książce opowiada o przyjaźni - prawdziwej, szczerej i takiej na dobre i na złe. To piękny i bardzo ujmujący obraz pokazujący nam jak powinna wyglądać przyjaźń.
Jednym z najważniejszych tematów w książce jest relacja Kate z Gusem, a także z Kellerem. Każdy z nich zajmuje szczególne miejsce w sercu dziewczyny. Gus to chłopak z którym Kate zna się od dzieciństwa, łączy ich specyficzna więź i uczucie. Zaś Keller pojawia się w jej życiu dopiero gdy dziewczyna wyjeżdża na studia. Mimo tej krótkiej znajomości nawiązują nić porozumienia, która po pewnym czasie przeradza się w coś znacznie głębszego i poważniejszego. Wątek miłosny został ukazany z dużym wyczuciem i delikatnością. Owszem, pojawiają się momenty namiętne, jednak nie są one zbyt nachalne, a wręcz przeciwnie, stanowią idealnie dopełnienie całości. Dzięki temu związek Kate i Kellera staje się dużo bardzie autentyczny i emocjonalny.
Jestem pewna, że „Promyczek” zostanie w mojej pamięci na bardzo długo. O takich książkach nie da się tak po prostu zapomnieć. I mówiąc szczerze, nawet bym nie chciała. Każda przeczytana kartka była dla mnie jak najwspanialsza uczta. Powoli zagłębiałam się w lekturę i czułam jak z każdą chwilą przepadam coraz bardziej. Nie da się opisać emocji które towarzyszyły mi podczas lektury. Raz uśmiechałam się, czasem kręciłam głową z niedowierzaniem i pewnym niepokojem, a innym razem wylewałam całe morze łez, którego nijak nie mogłam powstrzymać. Zwłaszcza koniec okazał się dla mnie wyjątkowo druzgocący i wstrząsający. Nie potrafiłam pogodzić się z takim przebiegiem wydarzeń, byłam wręcz zła na autorkę, że zdecydowała się tak a nie inaczej zakończyć swoją powieść. Moja dusza została rozerwana na milion części, a serce tak naprawdę pozostawiłam w książce, by jeszcze kiedyś móc do niej wrócić i na nowo przeżyć te niewyobrażalne emocje. „Promyczek” to opowieść o sile przyjaźni, a zarazem o pięknej miłości która sprawia, że świat staje się dużo lepszy. Wnosi do naszego życia odrobinę światła i nadziei, pokazuje nam, że zawsze warto walczyć o swoje marzenia i pragnienia. Jest tutaj też mowa o śmierci, a także o żałobie i radzeniu sobie z tragedią i stratą ukochanych osób.
Książka Kim Holden skłania do głębszych refleksji i przemyśleń. Uzmysławia nam, że każdy nowy dzień to cud i że nawet pomimo tego iż nie mamy zbyt wiele, to jednak powinniśmy cieszyć się życiem. W końcu mamy przyjaciół i ludzi których kochamy z wzajemnością, a to oni sprawiają, że nasze życie nabiera sensu. Nie zapominajmy o tym. „Promyczek” to smutna, ale i niesamowicie przejmująca książka. Przeczytajcie i sami się o tym przekonajcie. Pozwólcie aby zawładnęła Wami w całości. Na pewno nie pożałujecie.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„(...) choć bardzo się staram o tym nie myśleć, czasami życie mnie zawodzi. A nie chcę, by tak się działo. Ponieważ życie jest darem.”
Kate Sedgwick przeszła w swoim życiu wiele, jednak pomimo problemów i tragedii jaka ją dotknęła stara się być optymistką. Jest zabawna, bystra i pełna życia, ma też wybitny talent muzyczny. To dlatego jej przyjaciel Gus nazywa ją...
„Czasami przypominasz sobie jedną rzecz, ta z kolei pozwala ci przypomnieć sobie kolejną i zanim się zorientujesz, pamiętasz wszystko.”
Estelle Paradise budzi się w szpitalu i nie pamięta jak tam trafiła. Znaleziono ją na dnie wąwozu bliską śmierci z raną postrzałową głowy. Jak się okazuje, kobieta straciła też pamięć. Dochodzi do niej jednak makabryczna prawda – jej siedmiomiesięczna córeczka Mia zaginęła. Estelle próbuje sobie przypomnieć co się wydarzyło. Pamięta jednak tylko tyle, że kilka dni wcześniej odkryła, że łóżeczko jej córki jest puste. Do tego wszystkie rzeczy Mii zniknęły, tak jakby nigdy nie istniała. Zrozpaczona matka nie potrafi tego wyjaśnić, ale robi wszystko aby odnaleźć swoje dziecko. Dziwne zachowanie Estelle jednak nie ułatwia sprawy, a fakt, że nie zgłosiła zaginięcia córeczki na policję tylko działa na jej niekorzyść. Kobieta staje się główną podejrzaną. Trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie za pomocą terapii zaczyna wszystko sobie przypominać. Prawda okazuje się jednak zbyt przerażająca i wstrząsająca by ją udźwignąć.
„Gdzie jest Mia?” to bardzo dobry thriller psychologiczny który na pewno spodoba się miłośnikom tego gatunku. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut, zwłaszcza, że Alexandra Burt pisze z tak wielką lekkością, jakby robiła to od zawsze. Język jest płynny i przejrzysty, zaś sam pomysł na fabułę budzi uznanie. Akcja nie pędzi na łeb na szyję, tylko powoli się rozkręca, aż do finału, który po prostu zapiera dech w piersi. Napięcie jednak jakie towarzyszy podczas lektury jest tak ogromne, że aż ciężko usiedzieć w miejscu. Choć mnie początek trochę się dłużył i z niecierpliwością czekałam, aż książka trochę się rozkręci. Późniejsze wydarzenia zrekompensowały mi ten czas oczekiwania, a książka tak mnie pochłonęła, że całkowicie straciłam poczucie czasu.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, dzięki czemu dokładnie możemy dowiedzieć się co dzieje się w głowie głównej bohaterki. Widzimy jak ogromne emocje nią targają, a sam fakt zniknięcia córeczki budzi jej niepokój, paniczny strach i dezorientację. Kobieta tak naprawdę nie wie już co się wydarzyło. Cała wina spada na nią, przez co Estelle zaczyna podejrzewać samą siebie. Boi się, że mogła zrobić córce coś okropnego. Amnezja w pewnym sensie okazuje się zbawienna, jednak kobieta wie, że musi przypomnieć sobie wszystko, aby odkryć co tak naprawdę miało miejsce. Nawet jeśli okaże się, że to ona jest wszystkiemu winna. Autorka z ogromną precyzją ukazuje obraz osoby pogrążonej w cierpieniu i będącej w szoku. Choć trzeba przyznać, że myśli głównej bohaterki momentami budzą grozę i mrożą krew w żyłach. Tak naprawdę, ciężko uwierzyć w jej niewinność. Dodatkowo w oczach policji i opinii publicznej Estelle od razu zyskuje miano podejrzanej. Nikt nie chce jej wierzyć, co wprowadza ją w jeszcze większą panikę. Kobieta znajduje się w pułapce swojego umysłu i pamięci i tylko przypomnienie sobie minionych wydarzeń, może przynieść upragniony spokój. Czy jej się uda? Czy odzyska wspomnienia?
Alexandra Burt w swojej książce porusza również temat depresji poporodowej. Jest to dość delikatny temat, o którym mówi się raczej dość rzadko. Jednak prawda jest taka, że wiele kobiet się z nią zmaga, a jeśli nie otrzymają odpowiedniej pomocy może się okazać, że jej skutki będą tragiczne. To przerażające, ale niestety prawdziwe. Autorka z ogromną delikatnością porusza to zagadnienie, ucząc nas wrażliwości i zrozumienia dla zachowań niektórych osób. Nie warto od razu oceniać i określać kogoś mianem złej matki, tylko dlatego, że dziecko cały czas płacze, a kobieta nie może sobie poradzić z opieką nad nim. W wielu przypadkach nie bierze się to z zaniedbania, tylko z choroby o której nie chce się mówić.
„Gdzie jest Mia?” to powieść która potrafi wstrząsnąć do głębi, poruszyć duszę i nawet zaszokować. Jest to typowy thriller psychologiczny, w którym znajdziemy wszystko czego wymagamy od książek z tego gatunku – niepokój, napięcie, adrenalinę i zaskakujące zwroty akcji. Do tego mistrzowsko poprowadzoną narrację i pomysłową fabułę. Czegóż chcieć więcej? To opowieść o trudnym macierzyństwie, o sprawdzaniu się w roli matki i zmaganiu się z ogromnym bólem i tragedią. Trzeba przyznać, że jak na debiut jest to naprawdę bardzo dobra książka. Może i nie jest perfekcyjna, ale ważne, że budzi emocje i nie pozostawia nas obojętnymi. Warto przeczytać i samemu się o tym przekonać.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Czasami przypominasz sobie jedną rzecz, ta z kolei pozwala ci przypomnieć sobie kolejną i zanim się zorientujesz, pamiętasz wszystko.”
Estelle Paradise budzi się w szpitalu i nie pamięta jak tam trafiła. Znaleziono ją na dnie wąwozu bliską śmierci z raną postrzałową głowy. Jak się okazuje, kobieta straciła też pamięć. Dochodzi do niej jednak makabryczna prawda – jej...
„Magia zawarta jest w chwilach. W delikatnym dotyku, lekkich uśmiechach, cichych słowach. Magia jest w życiu dniem dzisiejszym, w oddechu, w szczęściu. (…) magia jest w miłości.”
Tristan i Elizabeth to dwójka dorosłych ludzi którzy doświadczyli w życiu ogromnej tragedii. Ich bliscy zginęli w wypadkach samochodowych, a teraz każde z nich musi zmagać się ze stratą i ogromnym bólem. Tristan stracił córkę i ośmioletniego synka, zaś Elizabeth musiała pożegnać swojego męża. Została na świecie razem z pięcioletnią córeczką, jednak wspomnienia i tęsknota za Stevenem nie pozwalają jej normalnie funkcjonować. Również Tristan pogrąża się w cierpieniu. Zamyka się w sobie i nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć. Kurczowo trzymają się przyszłości i żyją wspomnieniami. Niespodziewanie ich drogi się przecinają. Ich pierwsze spotkanie nie należy do przyjemnych, jednak los chce aby spotkali się ponownie. Okazuje się, że zostają sąsiadami. Od tego momentu wszystko się zmienia. Choć oboje są na początku nieufni, to jednak nie potrafią pokonać wzajemnego przyciągania. Między nimi rodzi się uczucie i namiętność, której nie potrafią powstrzymać. Czy doprowadzi ich to do zatracenia? Czy pozwoli im przetrwać? Czy takie uczucie ma szansę przerodzić się w miłość?
Czasami trafiamy na takie książki które nie tylko rozbijają nas emocjonalnie, ale też rozrywają serce na milion kawałków i zakorzeniają się głęboko w naszych duszach. Najnowsza powieść Brittainy C. Cherry jest niepowtarzalna pod każdym względem. Piękna, porywająca i poruszająca każdą komórkę ciała. „Powietrze, którym oddycha” to pierwszy tom serii „Żywioły”, która zapowiada się nadzwyczaj dobrze. Autorka stworzyła niezwykle prawdziwą, emocjonalną i szczerą aż do bólu powieść, obok której po prostu nie da się przejść obojętnie. A jeśli pierwszy tom serii tak mnie sponiewierał, to aż boję się pomyśleć co czeka mnie w kolejnych książkach autorki...
Brittainy C. Cherry w swojej książce opowiada przede wszystkim o stracie, o radzeniu sobie z bólem po śmierci ukochanych osób i z ogromną tragedią, która niespodziewanie może na nas spaść. Każdy z nas radzi sobie inaczej z cierpieniem i nieszczęściem. Niektórzy zamykają się w sobie, inni próbują jakoś iść do przodu i nie oglądać się wstecz, jednak prawda jest taka, że pewnych rzeczy nie da się zapomnieć. Można próbować, jednak nigdy nie będzie to do końca możliwe. Lekarstwem może okazać się druga osoba, która pozwoli nam pogodzić się z bolesną przeszłością i w pewnym sensie wypełni powstałą pustkę. Bohaterowie książki „Powietrze, którym oddycha” znajdują się w podobnym położeniu. Okropnie doświadczeni przez los próbują jakoś poskładać swoje życie, które za sprawą jednego strasznego wydarzenia rozbiło się na tysiące części. Autorka z ogromną empatią opowiada ich historie, nie szczędząc nam momentów poruszających, wstrząsających i takich które wyciskają łzy z oczu.
Nie sposób wyobrazić sobie co mogą przeżywać bohaterowie, ale ich ból jest wręcz namacalny. Ich rozterki i przemyślenia, sprawiają, że ciężko nam pogodzić się z tym co ich spotkało. Brittainy C. Cherry stworzyła niesamowicie barwnych i życiowych bohaterów. Tristan został przedstawiony jako zimny i zamknięty w sobie mężczyzna. Jest tak postrzegany przez wszystkich mieszkańców miasteczka do którego się sprowadza. Ludzie uważają go za dziwaka, za człowieka niebezpiecznego i nieprzewidywalnego. Tylko Elizabeth dostrzega, że pod tą skorupą kryje się wrażliwy, czuły, kochający i skrzywdzony przez los człowiek. I choć kobieta sama zmaga się z tragedią, postanawia bliżej go poznać i pozwolić mu aby on poznał ją. Elizabeth nosi w sobie smutek, jednak wie, że nie wolno się jej załamywać ze względu na córkę. Dla niej musi być silna. I Tristan i Elizabeth nie przypuszczają, że uczucie jakie ich połączy, zmieni wszystko. Ale czy na długo?
Autorka w swojej książce pokazuje jak ogromny wpływ mają na nasze decyzje tajemnice. Czasami lepiej powiedzieć prawdę, nawet jeśli jej konsekwencje mogą być przerażające. Ukrywając coś możemy nie tylko zaszkodzić sobie, ale też skrzywdzić kogoś na kim na zależy. Jest tutaj również mowa o przebaczeniu i o nowym początku. To książka która nie tylko porusza do głębi, ale też skłania nas do głębszych refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem.
„Powietrze, którym oddycha” to książka której się nie czyta, ale przeżywa całym sobą. Nadzwyczajna, piękna i jedyna w swoim rodzaju. Jestem pewna, że prędko o niej nie zapomnę. I nawet nie chcę. O takich książkach aż chce się pamiętać i do nich wracać. Przekonajcie się o tym na własnej skórze. Weźcie głęboki oddech i dajcie się porwać tej zdumiewającej powieści.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Magia zawarta jest w chwilach. W delikatnym dotyku, lekkich uśmiechach, cichych słowach. Magia jest w życiu dniem dzisiejszym, w oddechu, w szczęściu. (…) magia jest w miłości.”
Tristan i Elizabeth to dwójka dorosłych ludzi którzy doświadczyli w życiu ogromnej tragedii. Ich bliscy zginęli w wypadkach samochodowych, a teraz każde z nich musi zmagać się ze stratą i ogromnym...
Czy podpisanie intercyzy to podpisanie wyroku na siebie? Czy w ten sposób kobieta zamyka sobie drogę do szczęścia, spokoju i... majątku męża? Niekoniecznie. Nie ma problemu którego nie dałoby się rozwiązać, nawet jeśli będzie trzeba posunąć się do morderstwa...
Martusia, Kama i Jolka, to trzy kobiety w średnim wieku, których życie nie jest do końca tak idealne jak można by sądzić. Choć mają bogatych mężów, żyją w luksusie i nie muszą martwić się o pieniądze, pojawiają się pewne problemy które skutecznie burzą ich spokój. Nadmiar kilogramów, kurze łapki i coraz więcej lat na koncie. Do tego ich mężowie dopuszczają się zdrady z młodszymi i bardziej atrakcyjnymi kobietami, nie zwracając uwagi na wierność swoich żon. Najlepszym wyjściem z sytuacji byłby rozwód, ale kobiety przed ślubem podpisały intercyzy. Co zatem zrobić? Odpowiedź jest prosta: zostać wdową i pozbyć się balastu. Trzy przyjaciółki zawiązują pakt, decydując się wykończyć swoich niewiernych mężów. Szybko jednak przekonują się, że nie będzie to takie proste...
„Były sobie świnki trzy” to moje pierwsze spotkanie z piórem Olgi Rudnickiej. Gdy zaczęłam czytać, od razu zwróciłam uwagę na lekki i przyjemny styl autorki. Spodziewałam się, że będzie to kryminał z lekkim przymrużeniem oka i nie pomyliłam się. To wyśmienita komedia pomyłek, która poza dawką świetnego humoru, zachwyca umiejętnościami pisarskimi Olgi Rudnickiej, a także oryginalnym i ciekawie poprowadzonym tematem. Od samego początku rzuciło mi się w oczy podobieństwo do serialu „Gotowe na wszystko” i nawet pojawia się takie porównanie w książce, więc trafiłam w dziesiątkę. Trzeba przyznać, że wyszło to autorce na dobre. „Były sobie świnki trzy” to rozrywka w najlepszym wydaniu i gwarancja przyjemnie spędzonego czasu.
Wszystko rozchodzi się o te piekielne intercyzy. Gdyby nie to, nic nie stałoby na przeszkodzie, aby zdecydować się na rozwód. Ale przecież żadna z kobiet nie chce zostać z niczym. Wspólnie dochodzą do wniosku, że najlepiej gdyby każda z nich została wdową. Ale jak to zrobić? Trzeba wszystko dokładnie zaplanować i przemyśleć, bo wykończenie męża, to nie taka prosta sprawa. I tu zaczynają się schody... bo jak pozbyć się trzech osób, tak by nie ściągnąć na siebie uwagi policji? Kobiety muszą działać wspólnie i najlepiej żeby każda śmierć wyglądała na nieszczęśliwy wypadek. I choć mają pewne opory, szybko przekonają się, że nie taki wilk straszny jak go malują. Jaki będzie finał tej historii? Czy pozbycie się niewiernego męża to jedyne wyjście z sytuacji?
Olga Rudnicka wie jak zaintrygować czytelnika. W świetny i przemyślany sposób prowadzi fabułę, z każdą chwilą dokładając coraz więcej elementów, które mają na celu nas zaskoczyć, a przede wszystkim rozśmieszyć. I choć spodziewałam się, jak potoczy się historia, absolutnie nie zepsuło mi to odbioru powieści. Cięty język, zabawne dialogi i czarny humor idealnie się ze sobą łączą tworząc genialnie skonstruowaną komedię kryminalną. Bohaterowie są wyraziści i kontrastowi. Każda z trzech kobiet jest inna, dzięki czemu świetnie się uzupełniają. To pomaga im zaplanować wręcz zbrodnie idealną. Okazuje się jednak, że wiele planów będą musiały zmienić, bo z każdą chwilą pojawiają się nowe okoliczności i sytuacje, które mają znaczący wpływ dla przebiegu wydarzeń.
„Były sobie świnki trzy” to przede wszystkim obraz wspaniałej kobiecej przyjaźni. I choć kobiety w wielu kwestiach się nie zgadzają, a nawet kłócą, to jednak potrafią dojść do porozumienia. I w każdej, nawet najbardziej dramatycznej chwili, mogą na sobie polegać. Czy to trzeba śledzić niewiernego męża, czy to nakłamać policji, czy zakopać zwłoki w lesie... Prawdziwa przyjaciółka jest gotowa na wszystko. Oprócz trzech kobiet (świnek), w książce pojawi się również czwarta, która też odegra znaczącą rolę dla całej historii. Jaki będzie finał, musicie przekonać się sami. Ale zapewniam, że niejednokrotnie będziecie zaskoczeni.
Książka Olgi Rudnickiej to zabawna historia, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, śmiesznych sytuacji i barwnych bohaterek. Rozbawi Was do łez, poprawi humor, a przy okazji pozwoli Wam zapomnieć o szarej rzeczywistości. „Były sobie świnki trzy” to łatwa w odbiorze powieść, która będzie idealną odskocznią od codzienności. Polecam!
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
Czy podpisanie intercyzy to podpisanie wyroku na siebie? Czy w ten sposób kobieta zamyka sobie drogę do szczęścia, spokoju i... majątku męża? Niekoniecznie. Nie ma problemu którego nie dałoby się rozwiązać, nawet jeśli będzie trzeba posunąć się do morderstwa...
Martusia, Kama i Jolka, to trzy kobiety w średnim wieku, których życie nie jest do końca tak idealne jak można by...
Zdarzają się w życiu momenty, które całkowicie odmieniają ludzki los. Ponoć nic nie dzieje się bez przyczyny. Ale jak powrócić do życia po okropnej tragedii? Jak pozbierać się po stracie ukochanych osób? Czy ucieczka jest jedynym wyjściem?
Mijają trzy lata od tragicznego wypadku, który na zawsze zmienił życie Mii. Straciła ukochanych rodziców i brata, jednak sama zdecydowała się wrócić do świata żywych i rozpocząć wszystko od nowa. Obudziła się ze śpiączki, jednak postanowiła odejść od swojego ukochanego – Adama. Teraz żyją osobno, a każde z nich robi karierę muzyczną. Mia jako gwiazda wiolonczelistek, a Adam jako rockman, idol nastolatek i obiekt zainteresowania mediów. Pewnego dnia, jednak los daje im drugą szansę. Spotykają się ponownie w Nowym Jorku. Przemierzając ulice miasta wyruszają w sentymentalną podróż w przeszłość. Czy uda im się odnaleźć miłość? Czy mają szansę aby być znowu razem?
Książki Gayle Forman mają to do siebie, że głęboko poruszają i zachwycają. Choć są to powieści kierowane przede wszystkim do młodych czytelników, to jednak jestem pewna, że i dojrzały czytelnik ulegnie ich urokowi. „Wróć, jeśli pamiętasz” to kontynuacja kultowej „Zostań,jeśli kochasz” która zyskała ogromną rzeszę fanów na całym świecie. Na własnej skórze miałam okazję przekonać się, że jest to niezwykła książka. Krótka, ale dogłębnie przepełniona emocjami. Taka która wstrząsa, wywołuje smutek, ale też pozostawia odrobinę nadziei i optymizmu. „Wróć, jeśli pamiętasz” to historia opowiedziana z perspektywy Adama. W pierwszej części natomiast mieliśmy okazję zobaczyć wszystko oczami Mii. Teraz następuje odwrócenie ról, dzięki czemu czytelnik ma szansę poznać uczucia chłopaka i poznać jego historię.
Tak jak w przypadku pierwszej części, historia Adama i Mii bardzo mnie pochłonęła. Jednak jak dla mnie ta część jest znacznie słabsza od poprzedniej. Może być to spowodowane tym, że zdecydowanie lepiej czyta mi się historie opowiedziane oczami kobiety. Ciężko było mi się wgryźć w opowieść Adama, a akcja była jak dla mnie zbyt wolna. Zabrakło również jakiegoś dramatyzmu i napięcia, które towarzyszyło mi podczas czytania pierwszej części. I choć książka wywołała we mnie emocje, to jednak nie były one aż tak silne jak poprzednio. Cieszę się, że poznałam Adama bliżej i mogłam dowiedzieć się co siedzi w jego głowie. Rzuciło to trochę światła na całą sytuację która ma miejsce w książce, jednak wciąż czuję pewien niedosyt.
Patrząc na wszystko z boku, można zauważyć jak wielki żal kryje się w chłopaku. Nie potrafi pojąć dlaczego Mia go opuściła. Wyraźnie widać jak ogromnym uczuciem ją darzył i jak ciężko pogodzić mu się z takim rozwojem wydarzeń. Jest sfrustrowany, zły i załamany, a wszystko to odbija się na jego życiu. I choć robi karierę jako rockman, to jednak wciąż czuje się przygnębiony i porzucony. Jeśli chodzi o postępowanie Mii, można określić je w pewnym sensie jako samolubne. Rozumiem, że chciała zapomnieć o wypadku i może pogrzebać bolesną przeszłość, jednak swoim postępowaniem skrzywdziła człowieka który był dla niej gotowy zrobić dosłownie wszystko. Gdy spotykają się ponownie, zaczynają wspominać minione wydarzenia. Nie obejdzie się bez wzajemnych pretensji i oskarżeń, jednak będzie to dla nich również szansa aby spróbować wszystko naprawić. Czy im się uda? Do jakich wniosków dojdą?
„Wróć, jeśli pamiętasz” opowiada przede wszystkim o stracie, o radzeniu sobie z odrzuceniem i odejściem bliskiej osoby. O tym jak wrócić do normalności po ciężkiej tragedii, jak spróbować żyć na nowo, nosząc na barkach ogromny ciężar straty. Napisane lekkim językiem, dająca do myślenia, ale też odrobinę poruszająca. I choć nie jest tak piękna jak część pierwsza, to jednak śmiało mogę powiedzieć, że jest to wspaniała seria. Gayle Forman to bez dwóch zdań utalentowana pisarka, a każda jej książka tylko to potwierdza. „Wróć, jeśli pamiętasz” to udana kontynuacja i bardzo realny obraz ludzkiej tragedii i cierpienia. Polecam i zachęcam Was do zapoznania się z tą serią, jeśli jeszcze nie mieliście okazji. Jeśli lubicie takie historie, na pewno się nie zawiedziecie.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
Zdarzają się w życiu momenty, które całkowicie odmieniają ludzki los. Ponoć nic nie dzieje się bez przyczyny. Ale jak powrócić do życia po okropnej tragedii? Jak pozbierać się po stracie ukochanych osób? Czy ucieczka jest jedynym wyjściem?
Mijają trzy lata od tragicznego wypadku, który na zawsze zmienił życie Mii. Straciła ukochanych rodziców i brata, jednak sama...
Życie ma to do siebie, że lubi zaskakiwać. Nigdy nie możemy być pewni co w danym momencie przyszykował dla nas los. Czasami może to być coś bardzo przykrego i bolesnego. Jednak prawda jest taka, że nigdy nie należy się poddawać. Trzeba iść do przodu i walczyć o swoje racje.
Brit nie należy do grzecznych dziewczynek i wyraźnie wyróżnia się z tłumu. Ma naturę buntownika i niestety często pakuje się w kłopoty. Jednak ma też swoją pasję, mianowicie granie w kapeli rockowej. Po odejściu matki ciężko jej się pozbierać. Dodatkowo jej ojciec znalazł sobie inną kobietę, której dziewczyna nienawidzi z całego serca. Nie może również pojąć, dlaczego ojciec i macocha oddają ją do Red Rock, ośrodka terapeutycznego, gdzie ponoć leczy się zbuntowane nastolatki. Na początku Brit jest jeszcze bardziej sfrustrowana i załamana. Do tego metody które stosuje się w ośrodk, nie wiele mają wspólnego z profesjonalną terapią. Jak przetrwać w takim miejscu? Na szczęście Brit poznaje cztery wyjątkowa dziewczyny – V, Babe, Marthę i Cassie. Razem starają się zachować zdrowy rozsądek, by życie w Red Rock nie zmieniło się w ostateczny koszmar.
Książki Gayle Forman właściwie mogę brać w ciemno. Przeczytałam już kilka jej powieści i mówiąc szczerze, ani razu się nie zawiodłam. Z niecierpliwością wypatrywałam kontynuacji serii „Jeśli zostanę”, zwłaszcza, że historia Mii i Adama bardzo mnie oczarowała. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszyscy będą podzielali mój entuzjazm. Autorka zyskała całkiem pokaźną liczbę zwolenników swojej twórczości, ale są też i tacy którzy nie specjalnie przepadają za piórem Gayle Forman. „Zawsze stanę przy tobie” pomimo tego iż jest kontynuacją, stanowi zupełnie odrębną opowieść. Główną bohaterką jest Brit, dość niepokorna i zbuntowana nastolatka z różowymi włosami. Myślę, że historię Mii i Adama możemy uznać za zamkniętą. Czas zatem poznać nowych bohaterów i ich losy, które też okażą się niesamowicie skomplikowane i pokręcone.
Najnowsza książka Gayle Forman to opowieść Brit. Autorka wciela się w postać głównej bohaterki, pozwalając nam bliżej poznać ją samą i jej spojrzenie na świat. To bardzo wyrazista i barwna postać. Bo choć jest dość wojownicza i krnąbrna, to jednak można zauważyć, że skrywa też swoją drugą naturę – wrażliwą i uczuciową. Dziewczynie ciężko pozbierać się po odejściu matki. Wyraźnie widać, że znacząco wpłynęło to na jej dalsze życie i na kształtowanie jej osobowości i charakteru. Ucieczka w świat muzyki okazała się najlepszym wyjściem z sytuacji. Niestety ojciec i macocha nie podzielają jej pasji. Uważają, że dziewczyna stacza się coraz bardziej, a granie w kapeli rockowej nie jest odpowiednim zajęciem dla nastolatki. Gdy Brit trafia do Red Rock nie może pojąć dlaczego ojciec zachował się w tak podły sposób. Odciął ją od wszystkiego, a przede wszystkim od kapeli i Jeda, który zajmował dość ważne miejsce w sercu dziewczyny. Pobyt w ośrodku będzie dla niej okazją aby wszystko dokładnie przemyśleć. Jak się również okaże, będzie to początek nowej niesamowitej przyjaźni i wielu zmian w życiu każdej z dziewczyn.
„Zawsze stanę przy tobie” to książka opowiadająca o przyjaźni, ale również o pasji, buntowaniu się, dorastaniu i odkrywaniu swojego prawdziwego ja. W całej historii pojawia się również wątek miłosny, ale jest on tak subtelny i delikatny, że nie przytłacza, a wręcz przeciwnie – ubarwia ją i w genialny sposób dopełnia całości. Ważną kwestią jest tutaj relacja między nastolatkami a rodzicami, którzy nie potrafią zrozumieć swoich dzieci. Wysyłając je do Red Rock tak naprawdę robią im więcej krzywdy niż pożytku. Nie zdają sobie sprawy co tak naprawdę dzieje się za murami ośrodka. Ale wysyłając tam swoje dzieci, w pewien sposób pozbywają się problemu i uparcie wierzą, że wrócą odmienione. Co nijak się ma do rzeczywistości, zwłaszcza, że w Red Rock dzieją się naprawdę dziwne rzeczy, a personel nie posiada dostatecznych kwalifikacji by prowadzić jakąkolwiek terapię. Autorka w swojej książce mówi również o problemach z którymi borykają się nastolatki. Radzenie sobie z nimi często jest dla nich okropnie trudne i problematyczne. Mowa tu przede wszystkim o skomplikowanych relacjach rodzinnych, bolesnej przeszłości która pozostawia ślady na psychice, o otyłości, a nawet o odmiennej orientacji seksualnej. Każda z bohaterek ma inne zmartwienia, jednak dzięki wzajemnemu wsparciu inaczej spojrzą na pewne sprawy i zaakceptują swoje wady.
„Zawsze stanę przy tobie” to przejmująca i niesamowicie wciągająca lektura przepełniona prawdziwymi emocjami i wartościami. Gayle Forman ma niebywały talent do tworzenia historii które głęboko trafiają do serca i zachwycają. Porusza wiele trudnych tematów o których jednak powinno się rozmawiać. Jej najnowsza książka tylko to potwierdza. Polecam i zachęcam do lektury nie tylko ludzi młodych. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
Życie ma to do siebie, że lubi zaskakiwać. Nigdy nie możemy być pewni co w danym momencie przyszykował dla nas los. Czasami może to być coś bardzo przykrego i bolesnego. Jednak prawda jest taka, że nigdy nie należy się poddawać. Trzeba iść do przodu i walczyć o swoje racje.
Brit nie należy do grzecznych dziewczynek i wyraźnie wyróżnia się z tłumu. Ma naturę buntownika i...
Życie ludzkie w dużym stopniu składa się z wyborów. Stajemy przed nimi każdego dnia. Codziennie musimy podejmować jakieś decyzje. Czasem nawet takie, które całkowicie odmienią nas samych i nasze dotychczasowe życie.
Mia ma wszystko czego potrzeba do szczęścia. Wspaniałą rodzinę, przyjaciółkę od serca i kochającego chłopaka. Świetnie gra na wiolonczeli i uwielbia muzykę klasyczną. Jest nastolatką jakich wiele. Pewnego dnia w ułamku sekundy, jej życie zmienia się w koszmar. Podczas rodzinnej przejażdżki samochodem dochodzi do dramatycznego wypadku. Rodzice dziewczyny giną na miejscu, a jej mały braciszek Teddy chwilę później umiera w szpitalu. Tylko Mia przeżyła i w ciężkim stanie trafia na oddział szpitalny. Trwa jednak w dziwnym zawieszeni między życiem, a śmiercią i obserwuje wszystko co dzieje się dookoła niej. Musi też podjąć decyzję, czy walczyć o odzyskanie przytomności i wrócić do świata żywych, czy poddać się i umrzeć. Próbując dokonać wyboru wspomina dotychczasowe życie. Jaką decyzję podejmie?
Bardzo lubię książki Gayle Forman, a po przeczytaniu genialnej serii „Ten jeden dzień” w końcu zdecydowałam się sięgnąć po książkę która została okrzyknięta mianem bestsellera. Musiałam się przekonać na własnej skórze w czym tkwi fenomen tej historii. Autorka po raz kolejny mnie nie zawiodła. „Zostań, jeśli kochasz” go niezwykle poruszająca lektura, opowiadająca dramatyczną historię młodej dziewczyny która staje przed poważnym wyborem, który będzie miał wpływ na nią samą i na jej stan, jak również na jej bliskich, którzy zostali na świecie. To opowieść tętniąca prawdziwymi emocjami i uczuciami. W niektórych momentach niezwykle smutna i przygnębiająca, a w innych przepełniona barwami i optymizmem. Idealnie zrównoważona, fantastycznie napisana i rozdzierająca duszę na milion kawałków.
Gayle Forman pisze niezwykle lekko i obrazowo. Potrafi w prosty, ale niezwykle wyrazisty sposób ukazać czytelnikowi swoją historię. Jej książki mają to do siebie, że mocno poruszają, trafiają głęboko do serca i na długo pozostają w pamięci. Autorka wielokrotnie porusza trudne tematy, ale robi to z ogromną delikatnością i wyczuciem. W powieści „Zostań, jeśli kochasz” jest mowa przede wszystkim o stracie, śmierci, życiu i miłości. Wszystko się ze sobą przeplata, tworząc niezwykle barwną, ale i emocjonalną historię. Od samego początku zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i z wielkim napięciem śledzimy przebieg akcji, która płynie równym rytmem. Zdarzają się również momenty w których tempo trochę zwalnia, dzięki czemu czytelnik ma szansę na chwilę refleksji. Mam na myśli tu przede wszystkim momenty w których Mia dzieli się z nami swoimi wspomnieniami. Idealnie komponują się one z całością, a my możemy dowiedzieć się, jak wyglądało jej życie przed wypadkiem. Poznajemy jej rodzinę, przyjaciółkę i chłopaka.
Autorka stworzyła bardzo realnych i zróżnicowanych bohaterów, którzy świetnie się ze sobą uzupełniają. Różnią się wszystkim, począwszy od charakterów, poprzez zainteresowania, a na poglądach kończąc. Chociażby Adam, chłopak Mii, który jest typowym rockmanem. Gra na gitarze w kapeli i pisze teksty piosenek. Natomiast Mia ma zupełnie odmienne gusta. Gra na wiolonczeli i słucha muzyki klasycznej. Można by powiedzieć, że kompletnie do siebie nie pasują. Jednak prawdą jest, że przeciwieństwa się przyciągają, czego wyraźnym przykładem jest właśnie Mia i Adam. Ich relacja została ukazana w bardzo subtelny i delikatny sposób. Stanowi piękne tło dla całej historii idealnie ją dopełniając.
„Zostań, jeśli kochasz” to krótka i niepozorna książka. Porusza najczulsze struny wrażliwości, wyciska łzy z oczu i skłania do głębszych przemyśleń i refleksji nad swoim życiem. Pokazuje nam, że czasem wystarczy jedna chwila by wszystko się zmieniło. Strata której doświadczyła Mia jest niewyobrażalna i właściwie ciężko ją sobie wyobrazić. Widzimy wyraźnie jej cierpienie i ból, dylematy które nią targają i wątpliwości, a przede wszystkim strach przed dalszym życiem bez rodziny. No bo jak pozbierać się po takiej tragedii? Jak wrócić do normalności? Jak pogodzić się z utratą ukochanych osób? Jak dalej żyć? Mia będzie musiała sama poszukać odpowiedzi na te wszystkie pytania i podjąć, być może, najważniejszą decyzję w swoim życiu.
Książka Gayle Forman to niezwykle ujmująca opowieść o rodzinie dającej wsparcie, o miłości która potrafi pokonać wszystkie przeciwności, o poświęceniu, o przyjaźni na dobre i na złe i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. O tym jak pożegnać się z bolesną przeszłością i jak pogodzić się ze stratą, by móc rozpocząć swoje życie na nowo. „Zostań, jeśli kochasz” to perfekcyjnie napisana powieść która trafia głęboko do serca i na długo tam pozostaje. Wstrząsająca, rozczulająca i niezwykle piękna. Po prostu trzeba ją przeczytać.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
Życie ludzkie w dużym stopniu składa się z wyborów. Stajemy przed nimi każdego dnia. Codziennie musimy podejmować jakieś decyzje. Czasem nawet takie, które całkowicie odmienią nas samych i nasze dotychczasowe życie.
Mia ma wszystko czego potrzeba do szczęścia. Wspaniałą rodzinę, przyjaciółkę od serca i kochającego chłopaka. Świetnie gra na wiolonczeli i uwielbia muzykę...
„Zasada numer jeden (…) żyj zawsze chwilą obecną. Bez względu na to, co zrobisz, jutro i tak nadejdzie, nie warto więc przejmować się nim już dzisiaj.”
Em jest typem dziewczyny, która nie przejmuje się ani wyglądem, ani zachowaniem. Ma najlepszą przyjaciółkę Emmę z którą przyjaźni się aż od przedszkola. Dziewczyny są nierozłączne, a Em stara się bronić swoją przyjaciółkę jak tylko może. Po śmierci ojca Em zostaje zmuszona przez swoją apodyktyczną matkę do wyjazdu za ocean. Nie spodziewa się jednak, że w tym czasie Emma będzie przeżywać prawdziwy koszmar, który niestety skończy się tragedią. Zrozpaczona Em wraca do rodzinnego miasteczka z zamiarem pomszczenia śmierci swojej przyjaciółki. Pomaga jej w tym pewien diabeł który proponuje jej zawarcie kontraktu – w zamian za jej duszę, będzie miała okazję dokonać zemsty. Dziewczyna bardzo się waha, jednak górę nad zdrowym rozsądkiem biorą emocje. Gdzie ją to zaprowadzi? Czy podjęcie współpracy z diabłem okaże się dobrym posunięciem? Jakie będą konsekwencje jej decyzji?
„W ogień” Ewy Seno to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Nie liczyłam na wielkie emocje, jednak pomimo tego miałam nadzieję, że historia zawarta na kartkach książki okaże się ciekawa i fascynująca na tyle bym nie mogła odłożyć jej na bok. Niestety rozczarowałam się. Książka zapowiadała się naprawdę dobrze, zwłaszcza, że początek bardzo mnie zaintrygował. Liczyłam, że reszta książki będzie podobna, jednak w miarę jak w głównej bohaterce dokonywała się przemiana, tym bardziej książka stawała się absurdalna i po prostu niedorzeczna. Zauważyłam tutaj dość duże podobieństwa do serii „Ja diablica”. Nie wiem czy autorka inspirowała się tamtymi książkami, jednak „W ogień” wypada dość mizernie na tle powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Temat aniołów, demonów czy diabłów jest tematem dość powszechnym w literaturze, nie ma się co dziwić, że gdy pojawiają się takie książki są do siebie bardzo podobne pod względem fabularnym, ale i tematycznym. Ciężko wymyślić coś, czego jeszcze nie było, a co zarazem będzie nietypowe, nietuzinkowe, nowatorskie i nowoczesne. Książka Ewy Seno jest dość schematyczna, nie trudno więc domyślić się co wydarzy się dalej. To dość kłopotliwe, bo tak naprawdę nie możemy się spodziewać żadnego elementu zaskoczenia i nietypowych zwrotów akcji. Dużym plusem jednak jest lekki język jakim posługuje się autorka. Dzięki temu książkę czyta się w miarę szybko, więc w ostatecznym rozrachunku można przebrnąć przez nią bardzo szybko i z ulgą odłożyć na bok.
Kolejną kwestią są bohaterowie książki. Przede wszystkim raziły mnie imiona głównych bohaterek. Emma i Emily to dość podobne imiona, zwłaszcza, że w tekście imię Emily zostaje skrócone na Em. Może to powodować pewną dezorientację, zwłaszcza na początku który jak dla mnie był dość chaotyczny. Podobnie ma się sprawa z charakterystyką postaci. Właściwie nie wyróżniają się niczym szczególnym. Em to dość naiwna i lekkomyślna osoba, taka która najpierw coś robi, a dopiero potem myśli. Zaś Michael to typowy macho i twardziel, zimny i bezwzględny, taki którego raczej ciężko polubić. Ani on, ani Emily nie wzbudzili mojej sympatii. Inaczej ma się jednak sprawa z Nathanielem, który choć był czarnym charakterem to jak dla mnie jest najbardziej pozytywną i realistyczną postacią w całej historii.
Autorka w swojej książce podpierała się typowymi wierzeniami religii chrześcijańskiej. Mamy tu podział na niebo i piekło, na istoty boskie i te strącone w otchłań, jest więc i Szatan i Bóg. Em została ukazana jako osoba wierząca, jednak jej szybka decyzja odnośnie przejścia na „ciemną stronę mocy” wydaje się mało prawdopodobna, co dość mocno razi w oczy. Wydaje mi się, że powinny kierować nią jakieś wątpliwości i dylematy, tymczasem dziewczyna praktycznie od razu decyduje się podpisać kontrakt z diabłem.
Podsumowując „W ogień” to dość słaba książka, jednak jestem pewna, że znajdzie swoich zwolenników, zwłaszcza wśród młodszych czytelników. Dla mnie książka jest po prostu schematyczna i banalna, nie oczarowała mnie niczym i nie zaskoczyła, a nie tego spodziewałam się po tej powieści. Liczyłam na jakieś emocje, a tego mi niestety tutaj zabrakło. Jednak pomimo tego rozczarowania sięgnę po kontynuację, gdyż jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów, poza tym mam cichą nadzieję, że tym razem Ewa Seno czymś mnie zaskoczy.
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Zasada numer jeden (…) żyj zawsze chwilą obecną. Bez względu na to, co zrobisz, jutro i tak nadejdzie, nie warto więc przejmować się nim już dzisiaj.”
Em jest typem dziewczyny, która nie przejmuje się ani wyglądem, ani zachowaniem. Ma najlepszą przyjaciółkę Emmę z którą przyjaźni się aż od przedszkola. Dziewczyny są nierozłączne, a Em stara się bronić swoją przyjaciółkę...
„Nigdy tak naprawdę nie wiemy, do czego jest zdolna druga osoba, prawda?”
Teo to stroniący od ludzi student medycyny. Jego marzenie to zostać patologiem. Pewnego dnia matka zmusza go aby poszedł z nią na przyjęcie. Teo zgadza się, choć wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Tam jednak poznaje Clarice, młodą i nieco szaloną kobietę która od razu zdobywa jego serce. Mężczyzna robi wszystko aby zbliżyć się do Clarice, dochodzi nawet do tego, że wyznaje jej swoje uczucia. Jednak kobieta odrzuca go i proponuje mu przyjaźń. Dla Teo to za mało. Kiedy zauważa, że Clarice zaczyna mu się wymykać, wie że musi działać. Nie może pozwolić aby coś ich rozdzieliło. Już nigdy.
„Dziewczyna w walizce” nie jest pierwszą książką napisaną przez autora. Raphael Montes w swoich rodzinnych stronach zasłynął inną powieścią, która od razu przyniosła mu sławę. Po szokującym i brutalnym debiucie matka poprosiła go aby napisał powieść o miłości. I rzeczywiście zrobił to, tylko w dość nietypowy sposób. Bo pomimo tego, że „Dziewczyna w walizce” to thriller to jednak nie można zaprzeczyć, że jest to też opowieść o miłości. Trochę dziwnej, pokręconej i w gruncie rzeczy chorej – ale o miłości. To właśnie sprawia, że powieść jest tak wyjątkowa. Dawno żadna książka tak mnie nie pochłonęła. Siedziałam jak na szpilach i nie mogłam wyjść z podziwu dla pomysłowości autora. Byłam zaszokowana, zdezorientowana, przerażona i wstrząśnięta. Emocje które towarzyszyły mi podczas lektury były niewyobrażalne. Powieść Raphaela Montesa to prawdziwa jazda bez trzymanki, jest jak tykająca bomba która może w każdej chwili wybuchnąć. Usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na niezapomniane i naprawdę mocne wrażenia.
Książka zaskakuje już samym pomysłem na fabułę. Przypuszczałam, że będzie to emocjonująca lektura, ale nigdy nie pomyślałabym, że aż tak bardzo. Tak naprawdę niczego tutaj nie możemy być pewni. Nie można przewidzieć jak dalej potoczy się akcja i co wydarzy się potem. To dodatkowo buduje napięcie i podsyca atmosferę. Dodatkowym atutem książki jest dość mroczny i złowieszczy klimat i ten niepokój którego w żaden sposób nie można się pozbyć. Boimy się o losy Clarice, bo przyglądając się temu co dzieje się na kartkach powieści, możemy wywnioskować, że główny bohater ma w zanadrzu jeszcze wiele pomysłów, tak zaskakujących i mrożących krew w żyłach, że aż strach o tym pomyśleć.
Bohaterowie są bardzo zróżnicowani i ciekawie przedstawieni. Nie ma ich tutaj zbyt wielu, bo najważniejsze na czym powinien skupić się czytelnik to relacja między Teo a Clarice. W powieści pojawia się również chłopak kobiety Brenon, który też odgrywa tutaj dość znaczącą rolę. Teo jest sprawcą, zaś Clarice ofiarą, a ich portrety psychologiczne zostały dość wiernie odwzorowane. Raphael Montes z ogromną precyzją ukazał co dzieje się w umyśle mężczyzny owładniętym uczuciem tak silnym, które przysłoniło mu zdolność racjonalnego myślenia. Aż ciężko wyobrazić sobie, że ktoś byłby zdolny do czegoś tak bestialskiego. No bo kto o zdrowych zmysłach pakuje inną osobę do walizki i wyrusza z nią w podróż? Myśli głównego bohatera są przerażające i szalone. Mężczyzna w wielu momentach zachowuje się wręcz jak obłąkany, jednak nie można zaprzeczyć, że ma głowę na karku i po prostu zrobi wszystko aby zatrzymać przy sobie ukochaną kobietę.
Mocną stroną powieści jest jej język. Autor choć opowiada historię szokującą i nie łatwą w odbiorze, to jednak pisze z niesamowitą lekkością i wyczuciem. Tak by zaintrygować, wzbudzić ciekawość i zaskoczyć czytelnika. A robi to wręcz na każdym kroku, aż do zakończenia które budzi kompletną dezorientację i po prostu wywołuje szok. Bo o ile cała powieść wprowadziła mnie w stan zdumienia, o tyle zakończenie po prostu wbiło mnie w fotel. To tylko udowadnia, że Raphael Montes to piekielnie utalentowany pisarz, a jego pomysły bez dwóch zdań zasługują na uznanie.
„Dziewczyna w walizce” to mocny, porażający i nieprawdopodobny thriller z genialnie zarysowanym tłem psychologicznym. Jestem zaskoczona lekturą i co tu dużo mówić, po prostu zachwycona. Książka przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania i dostarczyła mi wrażeń o których prędko nie zapomnę. Jeśli macie ochotę na coś szalonego i szokującego, to książka Raphaela Montesa na pewno sprawdzi się tutaj idealnie. Gorąco polecam i zachęcam do lektury!
__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com
„Nigdy tak naprawdę nie wiemy, do czego jest zdolna druga osoba, prawda?”
więcej Pokaż mimo toTeo to stroniący od ludzi student medycyny. Jego marzenie to zostać patologiem. Pewnego dnia matka zmusza go aby poszedł z nią na przyjęcie. Teo zgadza się, choć wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Tam jednak poznaje Clarice, młodą i nieco szaloną kobietę która od razu zdobywa jego serce....