-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać9
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2018-12-30
2018-11-11
2018-11-07
2018-11-01
2018-10-26
2018-10-10
2018-09-25
2018-09-08
2018-09-06
2018-08-21
2018-08-09
2018-08-03
2018-07-26
Mam wrażenie, że ostatnimi czasy pszczoły coraz częściej inspirują autorów. Z głośniejszych tytułów: w 2015 roku do życia tych owadów nawiązała Sue Monk Kidd w "Sekretnym życiu pszczół", dwa lata temu został wydany "Rój" Laline Paull oraz wszechobecna "Historia pszczół" Mai Lunde. Do tego grona dołącza teraz właśnie "Strażniczka miodu i pszczół"
Cristina Caboni przenosi nas do słonecznej Italii. Poznajemy Angelicę, wędrowną pszczelarkę, która nie może odnaleźć swojego miejsca na ziemi. Pewnego dnia dowiaduje się o otrzymaniu spadku- starego domu w jej rodzinnych stronach. Powrót staje się szansą na rozpoczęcie swojego życia na nowo...
W moim odczuciu "Strażniczkę... " należy potraktować jako swoistą bajkę dla dorosłych. Mamy barwne opisy, cudowne krajobrazy, przeszłość przeplatającą się z przyszłością, swego rodzaju naukę płynącą z powieści i dużą dawkę zwykłej, rzetelnej rozrywki. Opisy sztuki pszczelarskiej może nie są zbyt szczegółowe, ale osobom niewtajemniczonym mogą zarysować temat pozyskiwania miodu. A pisząc o miodzie- czytając "Strażniczkę..." aż trudno samemu nie sięgnąć po łyżeczkę i słoik :) Opisy dotyczące tego złocistego płynu są bardzo sugestywne.
Oczywiście, można doszukiwać się wad w tej książce. Dla mnie jedyną, która czasami rzucała się w oczy, była jednowymiarowość postaci. Trochę jak w bajkach, część bohaterów miała tak mocno podkreślone dobre lub złe cechy charakteru, że trudno byłoby znaleźć takich ludzi w prawdziwym świecie. Z drugiej strony, są jednak postacie nieoczywiste-chociażby Angelica. Z pozoru silna i niezależna kobieta, która jednak ma swoje delikatne oblicze, ukrywająca marzenia pod płaszczykiem wymuszonego racjonalizowania swoich emocji. Myślę, że jak już wspomniałam, bajkowa tendencja przyjęta przez autorkę, może usprawiedliwić część tego typu potknięć. Jest również jeden wątek-kuzyna Angelici- który jak dla mnie można było rozwinąć. Mimo wszystko, nie można odmówić tej książce uroku.
Podsumowując, uważam "Strażniczkę miodu i pszczół" za przykład dobrze napisanej literatury kobiecej. Jest idealną powieścią na miłe, letnie wieczory przy herbacie- koniecznie z miodem :)
Mam wrażenie, że ostatnimi czasy pszczoły coraz częściej inspirują autorów. Z głośniejszych tytułów: w 2015 roku do życia tych owadów nawiązała Sue Monk Kidd w "Sekretnym życiu pszczół", dwa lata temu został wydany "Rój" Laline Paull oraz wszechobecna "Historia pszczół" Mai Lunde. Do tego grona dołącza teraz właśnie "Strażniczka miodu i pszczół"
Cristina Caboni przenosi...
2018-06-28
Bohaterki książki: Paloma, Carlotta i Maria poprzez monologi opowiadają o swoim życiu. Komplikuje się ono po śmierci ojca i głowy rodziny, staje trudne w obliczu bezradności matki, zmusza do szybszego zanurzenia się w dorosłość lub wręcz przeciwnie- ucieczki we własny, dziwny świat. Kobiety skrywają swoje małe i duże tajemnice: dotyczące miłości i uczuć do siebie nawzajem oraz całego otoczenia. Knują, kochają, zdradzają, kalkulują i poświęcają się dla innych, a tłem dla całej historii jest zmieniająca się Hiszpania lat 70 i 80.
Dziwi mnie tak mała ilość osób, które sięgnęły po "Gierki". Jak na razie jest to kolejna książka małego krakowskiego wydawnictwa, która mnie nie zawiodła. Warto po nią sięgnąć-jest dostępna w dyskontach za bardzo małe pieniądze, a treść zdecydowanie nie zawodzi.
"Gierki" są dla mnie powieścią wielowymiarową. To nie jest jedynie historia trzech dziewczyn, które stają się kobietami na tle zmieniającej się historii. To coś znacznie więcej, na co bardzo mocno wskazuje tytuł. Mamy do czynienia z przedwcześnie dorastającymi dziewczynami przeżywającymi śmierć głowy rodziny. Grają one między sobą- pod płaszczykiem pozorów skrywają przed sobą nawzajem wiele tajemnic. Grają na emocjach: jak i swoich nawzajem, tak i otaczających ich obcych ludzi. Można powiedzieć, że każdego dnia zakładają maski, ukrywając przed otoczeniem swoje prawdziwe ja, które często zdecydowanie odbiega od wyobrażeń ich rodziny i przyjaciół. Snują marzenia na przyszłość, kochają i są kochane, porzucają, zdradzają, cierpią i cieszą się z małych rzeczy.
Książka bardzo wciąga. Od pierwszych stron chce się pochłaniać więcej i więcej. Autor świetnie wczuwa się w wykreowane postaci, bardzo dobrze oddaje złożoność charakterów sióstr, uwypukla różnice między nimi i uwydatnia rozbieżności między oczekiwaniami otoczenia, a prawdziwymi twarzami bohaterek. Nie ma tutaj zbyt wielu opisów otoczenia czy zmieniającej się Hiszpanii. Jest to jedynie tło dla historii jednej rodziny i wszystkich jej członków z osobna opowiedzianej z perspektywy trzech dziewczyn, które mimo, że są siostrami widzą świat z zupełnie innych perspektyw.
"Gierki" są zdecydowanie warte przeczytania. Nie zawiedziecie się.
Bohaterki książki: Paloma, Carlotta i Maria poprzez monologi opowiadają o swoim życiu. Komplikuje się ono po śmierci ojca i głowy rodziny, staje trudne w obliczu bezradności matki, zmusza do szybszego zanurzenia się w dorosłość lub wręcz przeciwnie- ucieczki we własny, dziwny świat. Kobiety skrywają swoje małe i duże tajemnice: dotyczące miłości i uczuć do siebie nawzajem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-06-18
Istnieją w literaturze pewne świętości, których się nie tyka. Nie wypada mówić źle o lekturach szkolnych, światowe klasyki są klasykami i już. A Słowacki wielkim poetą był. Niestety, należę do ludzi, którzy krytykować lubią. A krytyka książki noblisty- to dopiero przyjemność! Przejdźmy więc do treści "Głodu".
Główny bohater- szalenie biedny literat- tuła się po Chrystianii. Próbuje tworzyć jednak brak pożywienia, a później również dachu nad głową daje mu się we znaki. W jego sytuacji nie pomagają mu również uczucie wstydu i duma, którą za wszelką cenę próbuje chronić pomimo sukcesywnego staczania się na dno. Nasz bohater przemierza więc uliczki dziewiętnastowiecznego miasteczka rozmyślając o swojej sytuacji, koncentrując się na głodzie i cierpieniu- tym fizycznym oraz duchowym.
Nie potrafiłam wczuć się w sytuację bohatera. Rozmawiałam również z innymi osobami, które czytały "Głód" i miały dokładnie takie same przemyślenia jak ja (stąd dziwi mnie pozytywna ocena tej książki na portalu). Bohater zachowuje się irracjonalnie od początku do końca lektury. Nie jest to, przynajmniej na początku, spowodowane głodem ani dumą - nie mam pojęcia czym dokładnie. Przez cały czas czytania miałam ochotę zmaterializować owego literata, potrząsnąć nim i powiedzieć, że warto wziąć się za siebie. Usiąść, zacząć pisać i próbować wybrnąć ze złej sytuacji, w której się znalazł. On natomiast skupiał się na swoich wynurzeniach, które oczywiście z czasem stawały się coraz dziwniejsze- co akurat jest plusem ze względu na dobre oddanie postępującego zatracenia się w urojeniach spowodowanych wycieńczeniem organizmu. Zaletą są także naturalistyczne opisy: otoczenia, ludzi wokół bohatera, ale również jego samego powoli ocierającego się o granice szaleństwa. Nie zmienia to postaci rzeczy, że w pewnym momencie łapałam się na stwierdzeniu, że sam jest sobie winien. A nie sądzę, żeby taki był zamysł autora.
Podsumowując nie żałuję tego, że przeczytałam "Głód". Rzetelność opisów była warta mojego trudu. Jednak nie potrafię zachwycać się tą książką tak bardzo jak większość czytelników. Najwidoczniej nadmiernie pragmatyczne podejście do lektury "Głodu" wyzuło ze mnie wszelkie przejawy empatii wobec literata.
Istnieją w literaturze pewne świętości, których się nie tyka. Nie wypada mówić źle o lekturach szkolnych, światowe klasyki są klasykami i już. A Słowacki wielkim poetą był. Niestety, należę do ludzi, którzy krytykować lubią. A krytyka książki noblisty- to dopiero przyjemność! Przejdźmy więc do treści "Głodu".
Główny bohater- szalenie biedny literat- tuła się po...
2018-06-14
2018-05-31
Polskie książki ostatnio niebotycznie puchną. Nie dotyczy to jedynie dzieł Katarzyny Bondy, ale niestety "Czerwony pająk" jest doskonałym przykładem tej tendencji. A szkoda bo pomysł nie był zły- tylko został rozwleczony.
Nie umiem dać tej książce jednej czy dwóch gwiazdek bo widzę w niej niewykorzystany potencjał i kilka całkiem niezłych momentów. Gorzej z tym, że jak na książkę, którą można zabić (800 stron!) to zdecydowanie za mało. Akcja toczyła się jakby chciała a nie mogła, bohaterów było od licha i trochę, mnóstwo wątków w sumie niewiele wnosiło do całości książki. Tak jak napisał ktoś wcześniej- "Czerwonego pająka" można spokojnie zredukować o połowę lub więcej bez uszczerbku dla fabuły. I to jest w sumie jedyny, ale główny zarzut w stronę tej książki.
Bardzo szkoda. Nie mogłam doczekać się końca serii Saszy Załuskiej, a teraz stwierdzam, że może lepiej gdyby go nie było.
Polskie książki ostatnio niebotycznie puchną. Nie dotyczy to jedynie dzieł Katarzyny Bondy, ale niestety "Czerwony pająk" jest doskonałym przykładem tej tendencji. A szkoda bo pomysł nie był zły- tylko został rozwleczony.
Nie umiem dać tej książce jednej czy dwóch gwiazdek bo widzę w niej niewykorzystany potencjał i kilka całkiem niezłych momentów. Gorzej z tym, że jak na...
2018-05-26
2018-05-15
2018-05-12
Widząc opinie na tej stronie można stwierdzić, że "Jedz, módl się, kochaj" wolno jedynie kochać lub nienawidzić - nic poza tym. Jednak po obejrzeniu udanej ekranizacji stwierdziłam, że warto sprawdzić czy rzeczywiście ta książka może być oceniana niemalże zero jedynkowym systemem. Tak jak myślałam prawda leży gdzieś po środku-no może bardziej pomiędzy z lekkim ukłonem w stronę hejterów.
Elizabeth Gilbert nie może otrząsnąć się po rozwodzie. Najpierw całym sercem oddaje się związkowi z mężczyzną, który nie potrafi znieść jakichkolwiek przejawów słabości bohaterki, a następnie zwiedza kolejno Italię, Indie i Indonezję w poszukiwaniu duchowej równowagi. W "Jedz, módl się, kochaj" opisuje zawarte w podróży znajomości, a także swoje emocje i odczucia związane z jej przeszłością, teraźniejszością oraz nadzieje czy obawy dotyczące przyszłości.
Gdy opisałam koledze fabułę książki podsumował ją stwierdzeniem, że chciałby móc cierpieć tak jak bogaci Amerykanie- rzucić wszystko w diabły i żyć na końcu świata. O ile w ogóle można nazwać to cierpieniem. I chyba to jest główną wadą książki. Trudno wczuć się w sytuację bohaterki, która wywołała rozwód, rozpaczała z jego powodu, weszła w nieudany romans, a potem przez szalenie długi okres czasu mogła dochodzić do siebie podczas zagranicznych wojaży. Trudno nie widzieć jej poszukiwań duchowej równowagi jako swego rodzaju substytutu normalnego życia. Co więcej, jej poszukiwania wydają się być szalenie płytkie. Trudno widzieć w całej tej fabule próby odnalezienia Boga czy siły wyższej- dla mnie, jako laika, wyglądało to jak próba ucieczki. Czy udana czy nie to inna sprawa. Przemyślenia autorki są miejscami tak naiwne, że ciężkie do udźwignięcia. Nie mogłam przestać porównywać tego w duchu do Paulo Coelho.
Nie bronią się również opisy miejsc, które Elizabeth zobaczyła. Autorka sama napisała, że zwiedzanie niekoniecznie kojarzy jej się z wizytą w muzeach, oglądaniem zabytków itp. Stąd jeżeli są osoby, które chcą przeczytać "Jedz, módl się, kochaj" z myślą o poznaniu Włoch, Indii i Indonezji, niestety, mogą być rozczarowane.
Plusem jest to, że książka jest łatwa w odbiorze. Ot, babskie czytadło, nieangażujące szarych komórek. Pytanie tylko czy są babskie czytadła godniejsze polecenia od książki Elizabeth Gilbert. Ja myślę, że zdecydowanie tak.
Widząc opinie na tej stronie można stwierdzić, że "Jedz, módl się, kochaj" wolno jedynie kochać lub nienawidzić - nic poza tym. Jednak po obejrzeniu udanej ekranizacji stwierdziłam, że warto sprawdzić czy rzeczywiście ta książka może być oceniana niemalże zero jedynkowym systemem. Tak jak myślałam prawda leży gdzieś po środku-no może bardziej pomiędzy z lekkim ukłonem w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Istnieje cienka granica między psychopatą, a człowiekiem ukształtowanym w taki a nie inny sposób przez życie. Osoby niedoświadczone mogą nie zauważyć różnicy, kojarząc psychopatów tylko z Hannibalem Lecterem ze słynnej serii Thomasa Harrisa czy serialowym Dexterem. Rzeczywistość może być mniej wyróżniająca się, jednak nie mniej ciekawa od literackiej czy ekranowej fikcji. Z pomocą w "zdiagnozowaniu" takich jednostek przychodzi nam pozycja "Psychopaci są wśród nas".
Robert D. Hare zaznajamia nas z cechami charakterystycznymi psychopatów, ich sposobem postrzegania rzeczywistości i pokazuje, że psychopata nie znaczy jedynie szalenie inteligentny morderca. Tłumaczy w bardzo przejrzysty sposób na podstawie jakich przesłanek można określić czy mamy do czynienia z taką osobą czy nie. Wszystko jest przystępniejsze dla laika poprzez dodanie do książki fragmentów innych książek (niekoniecznie naukowych), artykułów z prasy czy prywatnych rozmów z osobami, które miały (nie)przyjemność spotkać psychopatów na swojej drodze. Dlatego, jako osobie zainteresowanej tym tematem, ale nie będącej wykształconą w tym kierunku, bardzo dobrze czytało mi się "Psychopatów...", w przeciwieństwie do chociażby przegadanej "Mądrości psychopatów", która również miała być skierowana do przeciętnego czytelnika. Dzięki udostępnionej wiedzy możemy także uświadomić sobie, że oderwanie się od takich ludzi potrafi być trudne, a ich socjalizacja jest niemalże niemożliwa. Możemy także dowiedzieć się jak próbować chronić się przed działaniem takich toksycznych jednostek lub przynajmniej zmniejszyć stopień ich oddziaływania na nas.
Nie wiem jak książka ma się do teraźniejszego stanu wiedzy na ten temat. W Polsce po raz pierwszy została wydana w 2003 roku, na podstawie wersji obcojęzycznej, która została napisana jeszcze wcześniej. Dlatego trudno powiedzieć czy ta książka nadaje się dla psychologów chcących się dokształcić. Natomiast jako ciekawostka dla czytelnika pochłaniającego thrillery i wielbiącego wszystkie seriale z serii CSI- jak najbardziej.
Podsumowując, w moim odczuciu, książka jest warta uwagi. Nie bez powodu została wznowiona przez wydawnictwo Znak. Jest napisana przystępnie, nie nuży i rzeczywiście potrafi uświadomić człowiekowi jak dużym niebezpieczeństwem jest spotkanie z psychopatami.
Istnieje cienka granica między psychopatą, a człowiekiem ukształtowanym w taki a nie inny sposób przez życie. Osoby niedoświadczone mogą nie zauważyć różnicy, kojarząc psychopatów tylko z Hannibalem Lecterem ze słynnej serii Thomasa Harrisa czy serialowym Dexterem. Rzeczywistość może być mniej wyróżniająca się, jednak nie mniej ciekawa od literackiej czy ekranowej fikcji. Z...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to