-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać192
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
Powiem szczerze, że niezłą mam zagwozdkę z tą książką. Podobała mi się, ale zastanawiam się, czy faktycznie jest dobra. Czekałam na nią. Długo czekałam. Chciałam być na premierze w Empiku i chciałam mieć ją od razu, gdy pojawiła się w Polsce, ale zawartość mojej karty bankomatowej i działania w celu owej zawartości zwiększenia (czytaj: praca zarobkowa :P) nieco pokrzyżowały te plany. Pewnego pięknego dnia wreszcie udało mi się do niej dorwać. Na początek wielkie rozczarowanie. "Co to? Faktycznie było za wiele szumu o nic? Góra porodziła mysz?" Później zarywałam noce nad tą książką. Nie chcę robić tu chamskich, ordynarnych spoilerów, ale... Dorosła Jean Louise przeżyje tu coś, co można spokojnie chyba nazwać... Hmmm... Doświadczeniem granicznym? Więcej nie zdradzę, ale bardzo chciałam dowiedzieć się, o co w ogóle chodzi z tym Atticusem. Poza tym nie zabrakło wzruszeń, śmiechu i paru pięknych, mądrych cytatów do sztambucha :). Książkę czyta się trochę jak szkic "Zabić drozda", jakbyśmy podglądali Harper Lee, która gdzieś tam kreśli na kartce: "Scout- taka i taka", "Atticus- taki i owaki, robi to i to", "Jem- taki to a siaki, zrobi to i to"... To Harper Lee, obok Salingera, przyczyniła się do tego, że będąc jeszcze w gimnazjum pokochałam literaturę amerykańską. "Wartownika" pożyczyłam na święta koleżance ze studiów, która słyszała opinie, że powieść jest słaba. Ja na przykład czytałam o książce same superlatywy. Przeczytać na pewno warto. Najlepiej po lekturze bestsellera Harper Lee z lat 60., ale nawet, jeśli zaczniecie od nietypowej (bo napisanej przed "Zabić drozda") kontynuacji, będziecie wiedzieć, o co w ogóle chodzi. I powtarzam, mam zagwozdkę z tą książką, ale na taką ocenę, myślę, zasłużyła :)
Powiem szczerze, że niezłą mam zagwozdkę z tą książką. Podobała mi się, ale zastanawiam się, czy faktycznie jest dobra. Czekałam na nią. Długo czekałam. Chciałam być na premierze w Empiku i chciałam mieć ją od razu, gdy pojawiła się w Polsce, ale zawartość mojej karty bankomatowej i działania w celu owej zawartości zwiększenia (czytaj: praca zarobkowa :P) nieco pokrzyżowały...
więcej mniej Pokaż mimo to
Orbitowski nie jest "polskim Kingiem", ale nie dlatego, żeby był od niego w czymś gorszy. Ja zwyczajnie nienawidzę stwierdzenia, że ktoś jest "polskim kimś tam" ;) Choć kilka podobieństw do Kinga dostrzegam. King maluje nam stan Maine, Orbitowski- krakowski Kazimierz. Słowa, które wypowiada nieprzypadkowy duch chłopca w pierwszej części przywodzą zaś na myśl skojarzenia z "TO". Genialnie skonstruowane postacie to kolejne podobieństwo do Kinga i na tym chyba koniec. Ale ad rem, jak to mówią ci, którym się wydaje, że znają łacinę :) Nie jest Orbitowski "polskim Kingiem", nie jest w ogóle niczyim odpowiednikiem. On stworzył coś własnego. Może i pożyczył parę utartych schematów, ale rozwinął je po swojemu. W ten sposób otrzymujemy trzy historie połączone osobami dwóch kumpli, Kuby i Konrada, którzy... Tak, moi Drodzy, oni "widzą więcej" :P. Dodam, że to trzy naprawdę niebanalne historie. Osadzone w realiach Polski lat 90. i pierwszej połowy lat dwutysięcznych. Niezapomniany klimat moich lat dziecięcych przeplata się tu z magicznym światem jezior. Wszystko zaczyna się od tajemniczej śmierci zapijaczonego woźnego Hadały. Niby facet był już w takim stanie, że w sumie mógł się zapić na śmierć, ale to chyba jednak nie to... Śledztwo w sprawie śmierci woźnego połączy Kubę- wrażliwego, nieśmiałego chłopca zakochanego w książkach i piszącego wiersze. "Dzika natura" Kuby ujawnia się tylko w muzyce i książkach- słucha metalu, czyta horrory, a w swoich wierszach i rysunkach jest najmroczniejszym z mrocznych. Taki jegomość w ostatnich klasach szkoły podstawowej łatwego życia mieć nie może- żadnej dziewczyny, żadnych kumpli, tylko wiecznie te książki i nawet obronić się toto nie potrafi, kiedy się nad nim koledzy znęcają... Do grupy gości "umilających" Kubie szkolne życie, zanurzając jego głowę w wucecie, opluwając przeżutymi kanapkami (z miłością przygotowanymi w domu przez mamę Kuby) i stosując podobnie wymyślne tortury należy Konrad, cwaniaczek z bram krakowskiego Kazimierza, niby chuligan, ale do ocalenia, z potencjałem. W pewnym momencie okazuje się, że obaj dysponują pewną wiedzą dotyczącą śmierci Hadały, ale takiej wiedzy nikt o zdrowych zmysłach nie przekaże raczej policjantom... Duch zapijaczonego woźnego otwiera przed nimi krainę Jezior, miejsce, gdzie zmarli chadzają sobie normalnie wśród nas, często nawet nie wiedząc, że nie żyją. Daje to także początek pięknej, męskiej przyjaźni. Tymczasem kolejne dwie historie pokazują, że sprawa śmierci Hadały była dla Kuby i Konrada tym, czym dla gwiazd rocka młodzieńcze brzdąkanie w garażu, pierwsze opowiadania w gazetce szkolnej dla sławnego pisarza itepe itede. Takie początki, rozgrzewka. Oczytany intelektualista i chłopak z nizin społecznych, których mariaż przypieczętowały hektolitry wypitego wspólnie alkoholu, widzenie umrzyków, a wcześniej- "trudna" relacja w podstawówce, zmierzą się jeszcze z groźną sektą pod wodzą pijanego i szalonego samozwańczego proroka, Neojakuba od Wielkiego Dzwonu (pijaków ci w ogóle tutaj dostatek) oraz trzecią, już kompletnie odjechaną historią, której już nie zdradzam. Zakończenie naprawdę... Dziwne, innych słów nie znajduję. W pakiecie dostajemy jeszcze niesamowitą,niebanalną historię miłosną "Fryca i blondyny" oraz barwny opis lat 90. i połowy dwutysięcznych. Przymierzam się także do innych powieści i opowiadań Orbitowskiego, ale mam wrażenie, że nie będzie to tak dobre.
Orbitowski nie jest "polskim Kingiem", ale nie dlatego, żeby był od niego w czymś gorszy. Ja zwyczajnie nienawidzę stwierdzenia, że ktoś jest "polskim kimś tam" ;) Choć kilka podobieństw do Kinga dostrzegam. King maluje nam stan Maine, Orbitowski- krakowski Kazimierz. Słowa, które wypowiada nieprzypadkowy duch chłopca w pierwszej części przywodzą zaś na myśl skojarzenia z...
więcej Pokaż mimo to