-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać411
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2023-03-06
2020-02-27
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Kiedy w dworku swojego narzeczonego zostaje zamordowana córka znanego w Krakowie, właściciela sieci aptek podejrzenia padają na Igora Trzeciaka- ogrodnika zatrudnionego m.in. w "Złotej Jesieni", u którego znaleziono narzędzie zbrodni. Mimo nieciekawej przeszłości podejrzanego nikt z jego otoczenia, nie wierzy w winę mężczyzny. Mirek Filer po raz kolejny wkracza do akcji, by oczyścić pracownika ze stawianych mu zarzutów. Szybko okazuje się, że ofiara miała znacznie więcej wrogów i wcale nie była ta krystaliczna, jak początkowo się wydawało. Pytanie tylko, komu aż tak zaszła za skórę, że postanowił pozbyć się jej na dobre? Cóż, żeby się dowiedzieć- musicie sami przeczytać;)
"Ciemna strona Sary" to kolejna powieść w dorobku Danki Braun łącząca w sobie powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym. Autorka z wielką wprawą lawiruje między toczącym się śledztwem a zawirowaniami w życiu prywatnym bohaterów, przy czym potrafi zachować idealny balans między wątkami, dzięki czemu żaden element tej układanki nie jest marginalizowany, dodatkowo lekki przyjemny język, jakim operuje Danka Braun, sprawia, że od książki wręcz nie można się oderwać.
Szczerze mówiąc, coraz trudniej pisze mi się recenzje kolejnych książek Danki Braun, bo mam wrażenie, że ciągle się powtarzam, ale prawda jest taka, że ciężko wymyślić coś oryginalnego w momencie, gdy każda kolejna powieść jest równie dobra (o ile nie jeszcze lepsza) od poprzedniej.
I naprawdę bardzo chciałabym się czasami do czegoś przyczepić- ale nie mogę, bo naprawdę nie ma do czego. Danka Braun pisze fenomenalnie. Operuje prostym, ale ładnym językiem, wplata w dialogi sporą dawkę mojego ukochanego sarkazmu, kreuje prawdziwych bohaterów- z krwi i kości, z ich zaletami i wadami, pełnych siły, ale mających również swoje słabości i chyba właśnie dlatego z taką łatwością zaskarbiają sobie sympatię czytelników- po są zwyczajnie ludzcy.
Na pierwszy rzut oka wszystkie powieści autorki są do siebie dość podobne: mają zbliżoną budowę i ogólny zamysł, jednak co najbardziej zadziwiające, mimo tego utartego- zdawałoby się- schematu, autorka zaskakuje nas na każdym kroku i naprawdę ciężko jest domyślić się, jakie zakończenie przygotowała dla czytelników tym razem;)
"Ciemna strona Sary" to niezwykle wciągająca, historia o zawiłości międzyludzkich relacji i walce o samego siebie, w której każdy znajdzie coś dla siebie: wątek obyczajowy, kryminalny, a może chwila refleksji?- Proszę bardzo. Autorka zadbała o to, by czytelnik nie miał szans na nudę. I w zasadzie, wszystkie powieści Danki Braun mają jedną podstawową wadę: są zdecydowanie za krótkie i zbyt długo trzeba na nie czekać! Wszystkie pozostałe kwestie są absolutnie na plus;)
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Kiedy w dworku swojego narzeczonego zostaje zamordowana córka znanego w Krakowie, właściciela sieci aptek podejrzenia padają na Igora Trzeciaka- ogrodnika zatrudnionego m.in. w "Złotej Jesieni", u którego znaleziono narzędzie zbrodni. Mimo nieciekawej przeszłości podejrzanego nikt z jego otoczenia, nie wierzy w winę mężczyzny. Mirek...
2019-12-27
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Jest to drugi tom z serii "Przewodnik po Polsce z filozofią w tle", pierwszy poświęcony był Wielkopolsce i Kujawom, jednak dla mnie jest to pierwsze spotkanie z cyklem i niestety obawiam się, że ostatnie, gdyż osobiście mam do tej formy sporo zastrzeżeń. Pierwszym i zarazem najpoważniejszym moim zarzutem będą zburzone proporcje. Tytuł sugeruje, że przede wszystkim jest to przewodnik po Dolnym Śląsku, a filozofia powinna być jedynie ciekawym uzupełnieniem, jednak czytając książkę, mam wrażenie, że przedstawione miejsca są jedynie pretekstem do kolejnych rozważań filozoficznych, których dla mnie jest tutaj zdecydowanie zbyt wiele.
Osobiście uwielbiam czytać o ciekawostkach dotyczących określonych miejsc i bardzo podobał mi się wątek procesów o czary jakie miały miejsce w Świdnicy czy miejsc odwiedzanych przez Hitlera, jednak żałuję, że podobnych "smaczków" jest tak mało.
Trzecia rzecz, do jakiej muszę się przyczepić, nie jest już zarzutem w stronę autora, a bardziej wydawnictwa. "Przewodnik po Polsce..." byłby świetnym pomysłem na prezent dla miłośników historii i filozofii, bo takim osobom z pewnością przypadnie do gustu, szkoda tylko, że jest tak brzydko wydany... Gdyby dać w środku ładne, kolorowe zdjęcia, popracować nad okładką i może całość zrobić w twardej oprawie, to byłaby to pozycja, którą każdy pasjonat chciałby mieć w swojej biblioteczne, ale w obecnej formie prezentuje się niestety bardzo przeciętnie i raczej nie pokusiłabym się o kupienie jej na prezent.
"Przewodnik po Polsce z filozofią w tle. Dolny Śląsk" nie jest książką dla wszystkich. To pozycja, która z pewnością spodoba się osobom interesującym się historią i filozofią, bo właśnie do takiego czytelnika jest ona skierowana. Wydaje mi się, że największym problemem tej książki jest sugerowanie, że to pozycja "dla każdego". Nie, nie jest to książka dla wszystkich i przeciętna, niezainteresowana filozofią osoba najzwyczajniej się wynudzi, jednak jeśli interesuje Was taka tematyka, książka powinna przypaść Wam do gustu ;)
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Jest to drugi tom z serii "Przewodnik po Polsce z filozofią w tle", pierwszy poświęcony był Wielkopolsce i Kujawom, jednak dla mnie jest to pierwsze spotkanie z cyklem i niestety obawiam się, że ostatnie, gdyż osobiście mam do tej formy sporo zastrzeżeń. Pierwszym i zarazem najpoważniejszym moim zarzutem będą zburzone proporcje. Tytuł...
2019-04-01
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Artur Urbanowicz znany jest z tzn. litertury grozy. "Inkub" jest tego trzecią po "Gałęzistych" i "Grzeszniku" książką, jednak dla mnie było to pierwsze spotkanie z twórczością autora i zdecydowanie było warto.
Akcja powieści toczy się dwutorowo: Z jednej strony poznajemy Vytautasa, Mateusza, Sylwię i całą rzeszę współczesnych postaci, które w jakiś sposób powiązane są z toczącym się śledztwem. Jednocześnie cofamy się do początku lat 70-tych i poznajemy losy mieszkańców Jodozior w czasie kiedy podobno mieszkała tam czarownica. Z biegiem czasu i postępami śledztwa obie rzeczywistości zaczynają się zacieśniać tworząc jedną, spójną historię.
Na uwagę zasługuje również kreacja bohaterów. Przy tak dużej liczbie postaci łatwo się pogubić i trzeba bardzo uważać, by kolejni bohaterowie nie zlewali się w jedną bezimienną masę, jednak tutaj autor stanął na wysokości zadania i udało mu się wykreować postacie w taki sposób, by każdy z nich miał swój niepowtarzalny charakter, tak, że nawet teraz, po zakończeniu lektury jestem w stanie bez problemu przywołać konkretnych bohaterów (również tych drugoplanowych) i dotyczące ich wydarzenia.
Styl autora jest ciekawy, zrozumiały, ale nie jest to książka do przeczytania w dwa wieczory (i nie mówię tu tylko o jej objętości), gdyż akcja rozwija się dość wolno, konkretnego tempa nabiera dopiero około dwusetnej strony, a i wtedy ilość wątków i postaci jest tak duża, że żeby spokojnie wszystkie je sobie poukładać polecam rozłożyć czytanie książki na kilka, a nawet kilkanaście dni, bo mam wrażenie, że jest to taka pozycja, z którą absolutnie nie należy się spieszyć.
"Inkub" to bardzo nieoczywiste, wciągające połączenie kryminału i horroru. Autor potrafi porządnie nastraszyć czytelnika, bez żadnych krwawych scen, bazując jedynie na legendarnych czarownicach i inkubach, a prowadzi akcję w taki sposób, że przez sporą część książki miałam gęsią skórkę. Zdecydowanie warto poświęcić tej lekturze absolutnie każdą ilość wolnego czasu. Polecam wszystkim tym, którzy szukają inteligentnego, mrocznego horroru, pozbawionego ciągłego rozlewu krwi. Tylko pamiętajcie... nie czytajcie go po zmroku! Wiem co mówię- sama zawsze czytam wieczorami i... nie był to najlepiej przespany tydzień w moim życiu:D
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Artur Urbanowicz znany jest z tzn. litertury grozy. "Inkub" jest tego trzecią po "Gałęzistych" i "Grzeszniku" książką, jednak dla mnie było to pierwsze spotkanie z twórczością autora i zdecydowanie było warto.
Akcja powieści toczy się dwutorowo: Z jednej strony poznajemy Vytautasa, Mateusza, Sylwię i całą rzeszę współczesnych...
2018-12-16
"Dom w malinowym chruściaku" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Haliny Kowalczuk, ale z pewnością nie ostatnie. Autorka oczarowała mnie klimatem, jaki potrafiła stworzyć. Malinówka to miejscowość roztaczająca wokół siebie tak niesamowitą aurę, że człowiek od razu pragnie się tam przenieść. Bardzo podobała mi się również kreacja bohaterów. Każdy z nich jest charakterystyczny, a przy tym tak autentyczny, że aż chciałoby się ich spotkać na swojej drodze.
Oprócz typowo obyczajowej akcji, autorka dodała element miejscowych legend, czym nadała całości nieco baśniowego klimatu co dodatkowo podkreśla idylliczny charakter całości, co jest w zasadzie dość paradoksalne, gdyż mimo wielu trudności i naprawdę ciężkich, życiowych sytuacji, z którymi musi zmierzyć się autorka, czytelnik odbiera powieść raczej w kategoriach "historii idealnej", a główną bohaterkę jako szczęściarę, która czego się nie dotknie zamienia w przysłowiowe złoto, mimo że w rzeczywistości wszystko co robi kosztuje ją wiele pracy, wysiłku i skrajnych emocji.
Jedyny aspekt, który mi osobiście nie przypadł do gustu to wybór bohaterki, jeśli chodzi o mężczyznę, z którym zdecydowała się spędzić resztę życia. Osobiście byłam zdecydowaną fanką, drugiego z nich i kiedy zobaczyłam na jakie posunięcie zdecydowała się autorka, poczułam ogromne rozczarowanie, ale cóż... "de gustibus non est disputandum".
"Dom w malinowym chruśniaku" to niezwykle klimatyczna i piękna w swej prostocie powieść o walce z przeciwnościami losu i odnajdywaniu własnej drogi do szczęścia. Autorka w cudowny sposób potrafi zagrać na uczuciach czytelnika: na ogół bawi, chwilami wzrusza ale również zmusza do refleksji nad własną definicją "szczęścia". Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy nieco pogubili się w tym wszechogarniającym wyścigu szczurów i chcą, choć na chwilę, zwolnić tempo i nacieszyć się chwilą...
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
"Dom w malinowym chruściaku" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Haliny Kowalczuk, ale z pewnością nie ostatnie. Autorka oczarowała mnie klimatem, jaki potrafiła stworzyć. Malinówka to miejscowość roztaczająca wokół siebie tak niesamowitą aurę, że człowiek od razu pragnie się tam przenieść. Bardzo podobała mi się również kreacja bohaterów. Każdy z nich jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-29
Czytając "Nie ma nieba" odniosłam wrażenie, że autorka bardzo stara się przekonać czytelnika do lekarzy, do ich misji, powołania i pokazać ich w samych superlatywach. Cóż... chyba żyjemy w dwóch różnych rzeczywistościach, bo takich lekarzy jakich przedstawia pani Kosowska: pełnych poświęcenia, życzliwości, prawdziwie przejmujących się losem pacjenta- nie spotkałam nigdy. Ani jednego. wręcz brzmi to dla mnie nieco utopijnie. Ale załóżmy na chwilę, że faktycznie tak jest, że tacy lekarze istnieją: lekarze, którzy przejmują się każdym pacjentem, zaprzyjaźniają się z nimi, przeżywają każdą przegraną z chorobą jak indywidualną klęskę... i tak przez całą karierę. I tak się zastanawiam ile jest w stanie wytrzymać człowiek z takim nastawieniem do życia 20 lat? 30? 40?
Mam wrażenie, że ta książka wcale nie jest o lekarzach. Jest o ludziach, którzy wybrali w swoim życiu nieodpowiednią dla siebie drogę zawodową i z jakiegoś, niezrozumiałego dla mnie powodu postanowili pójść na medycynę. Może z poczucia misji? Chęci niesienia pomocy? Jednak prawda jest taka, że żadne z nich tak naprawdę nie nadaje się do tego zawodu. Praca ich wyniszcza, wykańcza psychicznie, a pacjenci bardzo chętnie wykorzystują ich słabości.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka kreuje bohaterów. Ich przeżycia, emocje i zachowania- nie zawsze odpowiednie, pełne wad i często irytujące sprawiają, że stają się oni bardziej prawdziwi. Choć tak naprawdę z trójki głównych bohaterów, ciężko powiedzieć, żebym naprawdę polubiła któregoś z nich. Najwięcej mojej sympatii, mimo wszystko, zdobył chyba Maciek, choć nie rozumiem wielu jego zachowań i denerwował mnie fakt, że przez tyle czasu uciekał przed konfrontacją.
Małgorzata to dla mnie po prostu synonim naiwności i niezdecydowania. Kobieta, która sama chyba do końca nie wie, czego chce, za sprawą swojej ogromnej wrażliwości daje sobą manipulować na każdy możliwy sposób.
Mamy jeszcze Roberta- młodego mężczyznę chorego na nowotwór. Zazwyczaj choroby powodują, że patrzymy na bohatera nieco łaskawszym okiem, jednak w tym przypadku, kompletnie nie potrafiłam z siebie wykrzesać ani krzty sympatii dla jego osoby. Dla mnie do jedynie komplety egoista, widzący tylko i wyłącznie czubek własnego nosa i żerujący na ludzkiej wrażliwości. Bez skrupułów wykorzystuje ludzkie współczucie i nie przeszkadza mu nawet fakt, że swoim zachowaniem niszczy komuś życie.
Po całość lektury, raczej nie mam wiele do zarzucenia autorce w kwestii jej pracy słowem, ale jest rzecz, która regularnie, przez większość książki przeszkadzała mi w lekturze: Opisy. O ile rozumiem i lubię opisy przeżyć, emocji, uczuć czy konkretnych sytuacji, o tyle czytanie po pięć razy niemalże tego samego opisu Dolomitów doprowadzało mnie do szewskiej pasji:D
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Czytając "Nie ma nieba" odniosłam wrażenie, że autorka bardzo stara się przekonać czytelnika do lekarzy, do ich misji, powołania i pokazać ich w samych superlatywach. Cóż... chyba żyjemy w dwóch różnych rzeczywistościach, bo takich lekarzy jakich przedstawia pani Kosowska: pełnych poświęcenia, życzliwości, prawdziwie przejmujących się losem pacjenta- nie spotkałam nigdy....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-15
Jolanta to dojrzała kobieta, matka i żona, która żyje w złotej klatce. W przeszłości los jej nie oszczędzał: jej pierwszy mąż zniknął z dnia na dzień, gdy kobieta była w ciąży i przez ćwierć wieku nie pojawił się żaden ślad, świadczący o tym, że mężczyzna żyje. Czytelnicy poznają Jolę blisko dwadzieścia lat po tych wydarzeniach, kiedy to jest już żoną innego mężczyzny- biznesmena Szymona, a jej syn studiuje w Krakowie. Wydawać by się mogło, że wiedzie idealne życie, przynajmniej do czasu kiedy dowiaduje się o romansie swojego męża. Kolejne wydarzenia w jej życiu to pasmo nieszczęść, kiedy to Jola dowiaduje się, że całe jej dotychczasowe życie było jedną wielką mistyfikacją.
Na szczęście, kiedy wydawało jej się, że została ze wszystkim sama, niespodziewanie okazało się, że może liczyć na wsparcie sąsiada, o którego istnieniu dotychczas nie miała pojęcia.
Jak potoczą się losy kobiety i czy uda jej się stanąć na nogi? Tego Wam nie zdradzę, ale pewne jest, że zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość spłatają jej niezłego figla i wywrócą jej życie do góry nogami.
"Zagubione życie" to powieść obyczajowa z szeroko rozwiniętym wątkiem kryminalno-sensacyjnym. Głowna bohaterka zostaje wciągnięta w wir intryg, których sama nie jest świadoma i nieco nieudolnie błądzi przez dłuższy czas nie dopuszczając do swojej świadomości oczywistych sygnałów, dopiero prawda powiedziana prosto w oczy działa na nią jak kubeł zimnej wody i sprawia, że kobieta zaczyna łączyć fakty i uzmysławia sobie pozycję, w jakiej aktualnie się znajduje.
Piotr Podgórski bardzo sprawnie operuje piórem, nadając całości lekki, niezobowiązujący ton. Nie próbuje na siłę skrywać przed czytelnikami tajemnic z życia bohaterki, ale też nie mówi o nich wprost, za to potrafi zasiać ziarno niepewności, dzięki któremu czytelnik zaczyna zastanawiać się, analizować aż w końcu dochodzi do odpowiednich wniosków, bo tak naprawdę już od samego początku, kiedy główna bohaterka jest szczęśliwa i wydaje jej się, że ma całkiem udane życie, czytelnik już zaczyna czuć, że coś tutaj nie gra i z biegiem czasu tylko się w tym przekonaniu utwierdza.
"Zagubione życie" to bardzo nieoczywista, jednak mimo wszystko optymistyczna opowieść o tym, jak przewrotny jest los i jakie potrafi płatać figle, ale także o tym, że po każdej burzy wychodzi słońce i, że zawsze warto dać sobie szansę na szczęście, trzeba tylko (albo aż) walczyć o swoje.
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Jolanta to dojrzała kobieta, matka i żona, która żyje w złotej klatce. W przeszłości los jej nie oszczędzał: jej pierwszy mąż zniknął z dnia na dzień, gdy kobieta była w ciąży i przez ćwierć wieku nie pojawił się żaden ślad, świadczący o tym, że mężczyzna żyje. Czytelnicy poznają Jolę blisko dwadzieścia lat po tych wydarzeniach, kiedy to jest już żoną innego mężczyzny-...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-17
Dziś przychodzę do was z recenzją książki, o której pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu od pewnej blogerki (nie-recenzentki) i już wtedy mnie zaciekawiła, ale wówczas nie mogłam nigdzie na nią trafić, ale minęło kilka lat, a ja zobaczyłam ją w jednej z facebookowej wymienialni i wiedziałam, że muszę ją mieć.
"Julia" to powieść głęboko osadzona w szekspirowskim klimacie "Romea i Julii". Julie Jacobs- tytułowa bohaterka otrzymuje po śmierci ciotki list, który odsyła ją do włoskiej Sieny, w poszukiwaniu spadku po matce dziewczyny. Amerykanka wyrusza w podróż na stary kontynent w poszukiwaniu przeznaczenia. Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu w skrytce pocztowej, do której klucz zostawiła jej ciotka, nie znajduje żadnych kosztowności, a plik listów z XV wieku wraz z dziennikiem matki Julie i egzemplarzem "Romea i Julii". Po przeanalizowaniu całej zawartości dziewczyna postanawia iść tropem pozostawionych jej przez matkę wskazówek i rozwikłać tajemnicę, którą jej matka przepłaciła życiem. Wkrótce dziewczyna odkrywa, że wydarzenia opisane w sztuce Williama Shakespeare'a miały miejsce w rzeczywistości jednak znacznie wcześniej i nie w Weronie, a w Siennie, dodatkowo dziewczyna odkrywa, że jest potomkinią Julii, a jak wiadomo, jeśli jest Julia, to musi być również Romeo... i jest, choć to akurat postać bardzo nieoczywista, więc miejcie się na baczności.
Jednocześnie poznajemy historię przodków Romea i Julii czyli Giulietty Tolomei i Romea Marescotti, która splata się z losami naszych współczesnych bohaterów i pokazuje historię tropów, na które trafiają. Okazuje się, że nad oboma rodami wisi klątwa, którą odczynić mogą jedynie potomkowie Romea i Giulietty.
Julie postanawia zrobić wszystko, by rozwikłać tajemnicę, którą skrywa w sobie Sienna, jednak to miasto ciągle żyje historią i bardzo ciężko odróżnić, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, a zaufanie niewłaściwej osobie może mieć niewyobrażalną cenę...
Mimo tego, że cenię Shakespeare'a, to chyba nigdy do końca nie byłam przekonana do "Romea i Julii" może dlatego, że zawsze wydawało się to nieco zbyt naiwne, a może po prostu ze względu na to, że kocham happy endy, (a skoro na ogół brakuje ich w życiu, to chociaż poczytajmy o nich w książkach:D) jednak współczesna wersja to powiew świeżości, autorka odarła bohaterów z tego naiwnego, młodzieńczego podejścia do tematu, dając całości nieco bardziej dojrzały zarys, jednocześnie zachowując wpisany w historię romantyzm.
"Julia" to niesamowicie wciągająca powieść o miłości i przeznaczeniu, ale również pełna kłamstw, zawiłych intryg i nikczemnych zbrodni i zapewniam Was, że takiej wersji historii Romea i Julii jeszcze nie widzieliście, dlatego zachęcam Was do lektury, bo to książka w której każdy znajcie coś dla siebie: zarówno romantyczne dusze, jak i poszukiwacze przygód. Autorka zaprezentowała bardzo ciekawe, świeże spojrzenie, jednocześnie szanując średniowieczne tradycje i kulturę. To powieść wobec której ciężko zachować obojętność i mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu.
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Dziś przychodzę do was z recenzją książki, o której pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu od pewnej blogerki (nie-recenzentki) i już wtedy mnie zaciekawiła, ale wówczas nie mogłam nigdzie na nią trafić, ale minęło kilka lat, a ja zobaczyłam ją w jednej z facebookowej wymienialni i wiedziałam, że muszę ją mieć.
"Julia" to powieść głęboko osadzona w szekspirowskim...
2018-01-31
I oto jest, po kilku miesiącach oczekiwania, które ciągnęły mi się niemiłosiernie, pojawiła się nowa książka Danki Braun!
Tym razem przed rozpoczęciem lektury obiecałam sobie, że będę się przyglądać tej książce znacznie dokładniej niż poprzednim powieściom autorki. Bo przecież nie może być ciągle tak idealnie, prawda? Ile można w kółko chwalić i chwalić? I z takim nastawieniem zabrałam się za lekturę i w tym miejscu powinnam zamieścić całą listę rzeczy, które w książce mi się nie podobały: że fabuła słaba, że bohaterowie jacyś tacy „papierowi”, że humor nie ten i styl jakby stracił, ale w sumie to każdemu zdarza się gorszy moment. I przy wydawaniu średnio 2 książek w roku od kilku lat byłoby to w pełni usprawiedliwione. Ale cóż niestety nic takiego napisać Wam nie mogę, bo już po pierwszych pięćdziesięciu stronach przepadłam absolutnie wciągnięta w wir wydarzeń zaserwowanych nam przez Dankę Braun.
Tym razem zostawiamy nieco z boku rodzinę Orłowskich, by rozwiązać pewną kryminalną zagadkę i poznać historię tajemniczej Beaty Tomczyk.
Mark Biegler na prośbę znajomej Roberta Orłowskiego postanawia użyć swoich detektywistycznych zdolności by znaleźć mordercę prowincjała Edwarda Nasiadki- przełożonego Zgromadzenia Księży Katechetów.
Szybko wychodzi na jaw, że powszechnie szanowanym prowincjał, wcale nie miał tak krystalicznego życiorysu, jak powszechnie sądzono, a z każdym kolejnym dniem śledztwa wydłuża się lista wrogów Nasiadki, a co za tym idzie, potencjalnych morderców. Tylko kto ostatecznie zabił? Aby dojść do prawdy Mark postanawia połączyć siły z komisarzem Biedą, jednak Zgromadzenie Księży Katechetów to dość zamknięty krąg niechętnie współpracujący nawet z Markiem, którego sami wynajęli.
W międzyczasie poznajemy historię życia Beaty Tomczyk. Kobieta, która sama prosiła Marka o pomoc w odnalezieniu mordercy okazuje się mieć ze Zgromadzeniem znacznie więcej wspólnego, niż początkowo twierdziła. Na jaw wychodzą nowe fakty z życia Beaty, i jej powiązania z księżmi. Jaką naprawdę tajemnicę skrywa kobieta i czy ma coś wspólnego ze śmiercią prowincjała Nasiadki? Cóż, pewne jest jedno: w tej powieści nic nie jest takie, jakie się wydaje, a pierwsze wrażenia bywają bardzo mylne.
Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele o bohaterach, by nie zepsuć Wam zabawy podczas czytania, ale zapewniam Was, że mimo iż są to postacie odbiegające swoim zachowaniem i charakterem od Orłowskich to, są to niesamowicie barwne, charyzmatyczne postacie, o których, nawet po zakończeniu lektury ciężko zapomnieć.
Pomimo tego, że książka jest absolutnie spójna z poprzednimi powieściami autorki, to tym razem autorka pokusiła się o coś, czego wcześniej nie było: nawiązania do obecnej sytuacji społecznej i aktualnie panujących realiów a ponadto uderzyła w moim zdaniem, bardzo trudny w Polsce temat jakim jest kler. Nie oszukujmy się, w takim kraju, jakim jest Polska, gdzie Kościół ma ogromny wpływ na praktycznie każdą dziedzinę ludzkiego życia (i niestety nie ma znaczenia, czy i w co, człowiek wierzy, Kościół po prostu jest obecny w życiu każdego, czy ktoś tego chce, czy nie) uderzenie, nawet w fikcyjnej historii, w kler jest swojego rodzaju wsadzeniem kija w mrowisko i osobiście Danka Braun bardzo mi tym zaimponowała, bo mimo że historia jest wymyślona, to zawiera wiele prawd, które mają swoje odzwierciedlenie w realnym świecie: Bo idealizujemy księży, że wierzący często traktują ich jako kogoś lepszego, swojego rodzaju „nadludzi”, a prawda jest taka, że ksiądz to taki sam śmiertelnik jak każdy z nas i niejedno ma na swoim sumieniu i najwyższa pora abyśmy my-jako społeczeństwo w końcu to zauważyli.
Jednak nie myślcie sobie, że nagle, po serii książek o charakterze stricte rozrywkowym autorka postanowiła wziąć się za literaturę misyjną, nie, nie, nie- to nadal jest ta sama niezastąpiona Danka Braun, która swoim poczuciem humoru potrafi doprowadzić do śmiechu największego ponuraka;)
„Ostatnio mordercy rozmnażają się jak muchomory sromotnikowe po deszczu. Kurwa mać, urządzili sobie casting na mordercę! Prokurator wściekły, bo miał taką fajną morderczynię, a tu nagle ksiądz też chce być mordercą.”
Ale żeby nie było, że jest tak całkiem idealnie to znalazłam pewien szczegół, który lekko irytował mnie podczas lektury, a mianowicie zaburzona chronologia. Co prawda „Krew na sutannie” nie jest bezpośrednią kontynuacją „Historii pewnej zazdrości” a raczej książką odrębną, jednak biorąc pod uwagę, że występują w niej również Orłowscy, byłoby dobrze, gdyby chronologia książek została zachowana, tymczasem akcja najnowszej powieści toczy się przed wydarzeniami z „Historii pewnej zazdrości” to nieco zaburza odbiór fragmentów poświęconych Orłowskim.
Cóż ja Wam mogę powiedzieć? Nie od dziś wiadomo, że jestem absolutnie zakochana w powieściach tej autorki i nic się w tym temacie nie zmieniło. Danka Braun wykreowała niesamowicie wciągającą historię pełną barwnych postaci, zawiłych intryg, i duchów przeszłości ale również przedstawiającą pełen wachlarz ludzkich uczuć ale i ułomności. Bo świat nie jest romantyczną idyllą, jest również pełen wad: intryg, zazdrości i ludzkich słabości i autorka doskonale zdaje sobie sprawę o czym przekonuję się za każdym razem sięgając po jej powieści.
„Krew na sutannie” to historia absolutnie nietuzinkowa i polecam ją Wam z całego serca bo warta jest każdej minuty poświęconej lekturze, a mi nie zostało nic innego, jak tylko czekać na kolejną książkę autorki.
I oto jest, po kilku miesiącach oczekiwania, które ciągnęły mi się niemiłosiernie, pojawiła się nowa książka Danki Braun!
Tym razem przed rozpoczęciem lektury obiecałam sobie, że będę się przyglądać tej książce znacznie dokładniej niż poprzednim powieściom autorki. Bo przecież nie może być ciągle tak idealnie, prawda? Ile można w kółko chwalić i chwalić? I z takim...
2017-12-07
Cóż może być lepszym wstępem niż sam tytuł krzyczący do nas z okładki? Tu raczej nie ma miejsca na delikatne, subtelne wprowadzenie w temat, gdyż główny wątek mamy podany na tacy.
Tak właśnie. Lexi- bo tak nazywa się główna bohaterka powieści- jest córką pedofila. Ojciec znęcał się nad nią i molestował od najmłodszych lat. Matka odeszła lata wcześniej, a nikogo więcej Lexi nie miała i mieć nie chciała, bo i po co? Ludzie zawsze byli dla niej tylko i wyłącznie źródłem wszelkiego cierpienia. Pytanie tylko czy skrzywdzona nastolatka da się przekonać, że życie wcale nie musi być takie złe?
Już na samym początku, kiedy poznajemy Lexi, uderza nas ogrom nienawiści jaką otoczona jest dziewczyna. Oprócz sadystycznego ojca, musi zmagać się z szyderstwami rówieśników i ogólną niechęciom społeczeństwa.
Kiedy wydaje się, że to już koniec i Lexi decyduje się na ostateczny krok niespodziewanie powstrzymuje ją obecność nieznajomego chłopaka, który jak się wkrótce okaże, porządnie namiesza w życiu nastolatki.
Nieoczekiwane wydarzenia sprawiają, że nasza bohaterka w krótkim czasie zyskuje dwóch przyjaciół, równie skrzywdzonych przez los jak ona sama. Niestety równie szybko i niespodziewanie jak zyskała przyjaciół, tak również może ich stracić i to niezależnie od własnych chęci.
Ile wrogości i cierpienia jest w stanie znieść jedna niewinna nastolatka i czy po tak traumatycznych przeżyciach uda jej się jeszcze chociaż polubić życie? O tym musicie przekonać się sami.
Kiedy otrzymałam propozycję zrecenzowania "Córki pedofila" bałam się, że nie udźwignę tego tematu, że ciężko będzie mi przebrnąć przez lekturę, jednak obawy te były absolutnie nieuzasadnione. Autorka przedstawia nam całą historię z punkt widzenia głównej bohaterki co bardzo pomaga wczuć się w opowieść, choć muszę przyznać, że nie jest to łatwe doświadczenie, gdyż Ewa Pirce stworzyła tak realistyczny świat, że niemal czujemy cały ból głównej bohaterki i razem z nią zaczynamy się zastanawiać się nad istotą życia a także nad śmiercią, której w tej lekturze nie brakuje.
"Córka pedofila" nie niezwykle emocjonująca historia, która wciąga już od pierwszych stron i nie pozwala oderwać się od niej aż do epilogu. Autorka wykreowała niesamowicie realistyczny świat, a świadomość, że historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami dodatkowo potęguje emocjonalne reakcje, towarzyszące lekturze. Mimo tak ciężkiego tematu książkę pochłania się niemalże błyskawicznie, choć wrażliwym duszom polecam przed rozpoczęciem lektury zaopatrzyć się w paczkę chusteczek, bo tematyka książki nie jest ani lekka, ani przyjemna i niewątpliwie ma to odzwierciedlenie w emocjach jakie towarzyszom czytelnikowi.
"Córka pedofila" to nie lekka powieść na poprawę humoru, wręcz przeciwnie, to bardzo obciążająca emocjonalnie historia, którą nawet po jej zakończeniu ciężko wyrzucić z głowy, ale mimo tego, a może zwłaszcza dlatego jest zdecydowanie warta polecenia, bo czasami warto wyjść z własnej strefy komfortu i zobaczyć że świat, nie zawsze jest kolorowy.
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Cóż może być lepszym wstępem niż sam tytuł krzyczący do nas z okładki? Tu raczej nie ma miejsca na delikatne, subtelne wprowadzenie w temat, gdyż główny wątek mamy podany na tacy.
Tak właśnie. Lexi- bo tak nazywa się główna bohaterka powieści- jest córką pedofila. Ojciec znęcał się nad nią i molestował od najmłodszych lat. Matka odeszła lata wcześniej, a nikogo więcej Lexi...
2017-08-27
Jak wielokrotnie już wspominałam, jestem olbrzymią fanką Danki Braun dlatego też niebywałą radość sprawiło mi wydawnictwo proponując zamieszczenie mojej rekomendacji na odwrocie książki, jednak przed rozpoczęciem lektury naszła mnie dziwna refleksja: Miałam już tak wysokie oczekiwania względem autorki, że zaczęłam obawiać się rozczarowania i zastanawiać się czy jest jeszcze w stanie mnie czymś zaskoczyć i wiecie co? Udało się! Po zakończeniu lektury przecierałam oczy ze zdumienia: Danka Braun po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i mam wrażenie, że każda jej książka jest jeszcze lepsza od poprzedniej, a kiedy czytelnikowi zaczyna się wydawać, że autorka wdrapała się już na szczyt literackiego kunsztu ona wyciąga kolejnego asa z rękawa i wbija czytelnika w fotel.
Ale może kilka słów o fabule:
"Historia pewnej zazdrości" podobnie jak pozostałe części serii opowiada o perypetiach rodziny Orłowskich. Kiedy zaczynamy lekturę życie Orłowskich przypomina istną sielankę: Wszyscy świętują powrót do zdrowia wybudzonego ze śpiączki Eryka, Krzysiek i Wiki sprawiają wrażenie szczęśliwej rodziny a i po kryzysie u Roberta i Renaty nie widać już śladu. Jednak jak to w życiu bywa rodzinna sielanka nie trwa długo: Eryk nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości i odrzuca zarówno Wiki- nową partnerkę swojego ojca jak i Kamila-przyrodniego brata. Wiki z dnia na dzień wydaje się być coraz bardziej nieszczęśliwa, przytłacza ją nowa sytuacja a dodatkowo stale czuje na plecach oddech konkurencji w postaci Agi- matki Eryka i byłej żony Krzyśka. Krzysiek natomiast znajduje się między młotem a kowadłem- lawiruje między ukochaną, synem oraz ojcem starając się zadowolić wszystkich jednocześnie co niestety szybko okaże się być misją niewykonalną.
Sporo tego? A to zaledwie część tego co czeka na was w książce. Wszak nie zapominajmy, że Robert ma jeszcze dorastającą właśnie córkę- Izę, która to właśnie wkracza w dorosłe życie i zaczyna je od nieszczęśliwej miłości, ale jako nieodrodna córeczka swojego tatusia dziewczyna będzie walczyć o swoje z uporem maniaka, z jakim skutkiem? O tym musicie przekonać się sami. Dodam tylko, że kiedy na scenę wkracza jeszcze bardziej apodyktyczny niż zwykle Robert i postanawia na własną rękę ułożyć życie swoim dorosłym dzieciom- robi się naprawdę ciekawie, ale więcej Wam nie zdradzę;)
Kilka słów należy się również samym bohaterom, bo mam wrażenie, że w tej części najbardziej widać jak olbrzymią przeszli przemianę.
Renata jest chyba najbardziej stabilną, niezmienną postacią w całej rodzinie, swego rodzaju ostoją, którą uwielbiam od zawsze.
Co do Roberta mam natomiast mieszane uczucia: To taki typ człowieka, który ma w sobie to "coś", co sprawia, że mimo wszystkich jego irytujących cech, nie da się go nie lubić jako bohatera, ale jednocześnie, gdybym spotkała kogoś takiego w swoim życiu, mogłoby to się skończyć potężną awanturą, jednak bez względu na jego despotyczne podejście do życia potrafi oczarować każdego.
Krzysiek z kolei, który we wcześniejszych częściach nieco mnie irytował, w końcu dojrzał do roli ojca rodziny a nie jedynie- jak było dotychczas- syna słynnego ojca, co jest dla niego olbrzymim plusem, gdyż w końcu widać w nim świadomego, odpowiedzialnego mężczyznę.
Jednak absolutnie największą przemianę przeszła Iza- dotychczas nie zwracałam większej uwagi na tę postać, ot zwykła nastolatka ze swoimi fanaberiami, córeczka tatusia i właściwie to byłoby tyle. A tutaj niespodzianka. Nadszedł czas kiedy Iza dojrzewa i z elokwentnej choć nieco rozpieszczonej nastolatki przeistacza się w piękną, mądrą, świadomą swojej wartości kobietę i zapewniam Was, że ta metamorfoza robi naprawdę olbrzymie wrażenie.
Duży plus dla autorki za jej styl. Nie od dziś wiadomo, że piękno tkwi w prostocie, a jeżeli tę prostotę połączymy ze sporą dawką poczucia humoru- otrzymamy kombinację idealną i taki właśnie jest styl Danki Braun- nie zanudza czytelnika dziesiątkami nic nie wnoszących opisów, na każdej stronie toczy się wartka akcja, a poczucie humoru autorki jest jedyne w swoim rodzaju...
"Niestety przeciętnej kobiecie bardziej przydaje się uroda niż intelekt, ponieważ przeciętny mężczyzna ma przeważnie lepiej rozwinięty wzrok niż mózg"
"Czy rzeczywiście droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek? Czy po to żonaty facet idzie do kochanki, żeby najeść się pierogów?"
Mam wrażenie, że w każdej książce autorka skupia się na innym problemie w relacjach międzyludzkich i tym razem, jak sam tytuł wskazuje wszystko skupia się wokół zazdrości i nie chodzi tu jedynie o tę najpopularniejszą formę tj. zazdrość w związkach, ale również w relacjach rodzinnych i po zakończeniu lektury nasunął mi się jeden wniosek- prawda stara jak świat: Dwoje to para, troje to tłum...
Danka Braun po raz kolejny wzniosła się na wyżyny literackiego kunsztu i wyzwala w czytelniku pełen wachlarz emocji: bawi, wzrusza, chwilami złości i skłania do refleksji- jedno jest pewne- po lekturze "Historii pewnej zazdrości" nie będziecie żałować ani jednej minuty poświęconej tej książce i tylko żal, że taka krótka, bo te 400 stron dosłownie pożera się jednym tchem a na dalsze przygody rodziny Orłowskich musimy czekać kolejne kilka miesięcy, co niewątpliwie jest największym minusem tej serii, bo nie od dziś uważam, że na okładkach książek Danki Braun powinno pojawiać się ostrzeżenie: "UWAGA! SILNIE UZALEŻNIAJĄCE"
ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Jak wielokrotnie już wspominałam, jestem olbrzymią fanką Danki Braun dlatego też niebywałą radość sprawiło mi wydawnictwo proponując zamieszczenie mojej rekomendacji na odwrocie książki, jednak przed rozpoczęciem lektury naszła mnie dziwna refleksja: Miałam już tak wysokie oczekiwania względem autorki, że zaczęłam obawiać się rozczarowania i zastanawiać się czy jest jeszcze...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-11
"Latarnia umarłych" to druga część słynnej już powieści "Sedinum" i jednocześnie moje drugie spotkanie z twórczością autora.
Tym razem do Pauliny, Igora i Johanna dołączy również paczka angielskich przyjaciół naszego uroczego arystokraty, a to oznacza jeszcze więcej przygód, wrażeń i szalonych pomysłów.
W przeciwieństwie to pierwszej części, tym razem wraz z całą ekipą opuszczamy Szczecin by odkryć mroczne tajemnice malowniczego Darłowa, jednak cała sprawa ma swój początek na kilka miesięcy wcześniej, kiedy to Paulina otrzymuje od pewnego mężczyzny tajemnicze maile z fragmentami pamiętnika. Szybko okazuje się, że nie była to wcale jednorazowa akcja, a maile z kolejnymi częściami historii przychodzą co jakiś czas. Temat, który początkowo wydawał się absurdalny zaczyna coraz bardziej interesować dziennikarkę, zwłaszcza, gdy nadawca maili zostaje zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziennikarskie śledztwo prowadzi Paulinę do Darłowa, gdzie czekają na nią kolejne rewelacje znacznie ciekawsze, niż śmierć staruszka...
Po lekturze "Sedinum" nie mogłam doczekać się, kiedy pojawi się kontynuacja i tak oto po blisko roku doczekałam się, sięgnęłam po książkę, zaczęłam czytać i... zdziwiłam się. Liczyłam, że już na starcie autor pobudzi moją ciekawość tak, że nie będę mogła oderwać się od lektury, tymczasem pierwsze około 100 stron czytało się trochę "nijak" cóż, było miło wrócić do dobrze znanych bohaterów z "Sedinum", ale brakowało mi prawdziwej akcji. Oczywiście pojawiały się jakieś zalążki wątków rozwijanych w dalszej części, ale brakowało mi tego efektu "wow", który odczułam czytając pierwszą część. Na szczęście nie dałam się tak szybko zniechęcić i po przebrnięciu przez niezbyt udany, moim zdaniem, początek moja cierpliwość została wynagrodzona i w dalszej części wrócił już stary, dobry Herman, jakiego pamiętałam z "Sedinum".
Autor po raz kolejny pochwalił się niebywałą znajomością historii, co nie dziwi w przypadku tego typu powieści, ale co ważniejsze, potrafi wyselekcjonować informacje w taki sposób, by zaimponować czytelnikowi, ale nie przytłoczyć go nadmiarem informacji.
Duży plus należy się również na kreację bohaterów. Każdy z nich jest inny i każdy wnosi coś do powieści. Bardzo dobry zabiegiem było, moim zdaniem, wprowadzenie nowych bohaterów- przyjaciół Johanna, którzy wprowadzili powiew świeżości i nową, zupełnie inną energię.
"Latarnia Umarłych" to bardzo wciągająca, nieoczywista lektura, pełna zagadek i niespodziewanych zwrotów akcji, co sprawa, że kiedy już wciągniemy się w akcję, ciężko się od niej oderwać. Osobiście uważam, że poziom nie jak aż tak wysoki jak w przypadku "Sedinum" niemniej jednak Leszek Herman nadal pozostaje dla mnie polskim mistrzem gatunku i z niecierpliwością czekam na jakiego kolejną książkę.
"Latarnia umarłych" to druga część słynnej już powieści "Sedinum" i jednocześnie moje drugie spotkanie z twórczością autora.
Tym razem do Pauliny, Igora i Johanna dołączy również paczka angielskich przyjaciół naszego uroczego arystokraty, a to oznacza jeszcze więcej przygód, wrażeń i szalonych pomysłów.
W przeciwieństwie to pierwszej części, tym razem wraz z całą...
2016-12-18
Są takie historie, których człowiek sam nie wymyśli, one się po prostu dzieją, nie pytając nikogo o zdanie i na tym polega ich piękno. Właśnie z takim przykładem mamy do czynienia w przypadku książki Samanthy Verant "Siedem listów z Paryża"
40-letnia Samantha czuje, że jej życie znalazło się w martwym punkcie: Tkwi w nieszczęśliwym małżeństwie, tonie w długach, bez pracy i perspektyw, a jej najbliższym przyjacielem jest chory pies. Wszystko zmienia się w chwili gdy kobieta trafiła na swoje stare listy od Jean-Luca- chłopaka, który był jej wakacyjną miłością przez jeden weekend spędzony w Paryżu przed dwudziestoma laty. Samantha wraca wspomnieniami do pamiętnych wakacji i listów, na które nigdy nie odpowiedziała, w końcu za namową przyjaciółki postanawia zacząć pisać bloga, na którym opowie całą historię i... odpisać na listy Jean-Luca.
Za pośrednictwem internetu kobieta odnajduje swojego "żabiego króla", a odnowiona więź okazuje się równie silna, a nawet silniejsza niż ta sprzed dwóch dekad. Tylko czy internetowa korespondencja może równać się rzeczywistej relacji i czy spotkanie po 20 latach nie będzie dla obojga rozczarowujące? Cóż, tego dowiecie się sami w trakcie lektury.
Muszę się Wam przyznać, że już dawno nie czytałam żadnej książki z takim zapałem. Autorka ma ogromną łatwość pisania. Jej lekki, przejrzysty język i ciekawa forma sprawiają, że książkę czyta się niezwykle szybko. Duży plus należy się autorce również za sposób kreacji bohaterów. Opisując własną historię, często ciężko zachować zdrowy dystans i opisać całość w miarę obiektywnie, ale autorce ta sztuka się udała. W "Siedmiu listach z Paryża" nic nie jest tylko czarne lub białe, dobre lub złe, każda osoba, każda sytuacja ma swoje pozytywne i negatywne aspekty dzięki czemu udało się uniknąć przesłodzenia powieści.
Wisienką na torcie są przytoczone listy Jean-Luca, które nadają klimat całości i wprowadzają czytelnika w romantyczny nastrój powieści.
"Siedem listów z Paryża" to niesamowita, romantyczna historia o tym, że czasami warto zaryzykować i pomimo przeciwności losu i wbrew zdrowemu rozsądkowi dać sobie szansę na szczęście. A fakt, że autorka opisała w książce swoją własną historię dodatkowo podnosi rangę książki i sprawia, że historia z pewnością trafił prosto w serce każdej nieuleczalnej romantyczki, więc jeśli jeszcze szukacie prezentu dla takiej osoby biegnijcie do księgarni póki czas;)
Są takie historie, których człowiek sam nie wymyśli, one się po prostu dzieją, nie pytając nikogo o zdanie i na tym polega ich piękno. Właśnie z takim przykładem mamy do czynienia w przypadku książki Samanthy Verant "Siedem listów z Paryża"
40-letnia Samantha czuje, że jej życie znalazło się w martwym punkcie: Tkwi w nieszczęśliwym małżeństwie, tonie w długach, bez...
2016-11-27
Dr Guy Winch to psycholog z wieloletnim doświadczeniem, który pracował m.in. w Nowym Jorku podczas i po wydarzeniach z 11 września 2001 roku. Bazując na najnowszych badaniach oraz analizując przykłady własnych pacjentów stworzył swoistą apteczkę pierwszej pomocy dla emocjonalnych raz i pokazuje, jak skutecznie poradzić sobie z najczęstszymi urazami naszej psychiki.
Podoba mi się konstrukcja książki: Całość podzielona jest na kilka rozdziałów, z których każdy poświęcony jest innemu "urazowy" i tak autor wyróżnia:
1. Odrzucenie
"Tym, co odróżnia odrzucenie od niemalże każdej innej negatywnej emocji, z jaką mamy w życiu styczność, to siła wywoływanego przez nie bólu. Emocjonalne cierpienie, jakiego doświadczamy po poważnym odtrąceniu, często porównujemy do ciosu pięścią w brzuch lub wbicia sztyletu w serce... gdy psychologowie poprosili badanych o porównanie uczucia odrzucenia zeznanym im bólem fizycznym, ci oceniali go jako równie silny jak cierpienie przy porodzie naturalnym lub leczeniu nowotworu!"
2. Samotność
"Poza bólem emocjonalnym oraz tęsknotą jakie wywołuje samotność", jest ona również kojarzona z kliniczną depresją, myślami i zachowaniami samobójczymi, wrogością, zaburzeniami snu. Co ważniejsze, samotność ma niepokojący wpływ na nasz ogólny stan zdrowia. Zaburza funkcjonowanie układu krążenia, układu hormonalnego, a nawet układu odpornościowego... Samotność powoduje też spadek naszych zdolności umysłowych, włącznie z osłabieniem umiejętności podejmowania decyzji, uwagi i koncentracji, zaburzeniem osądów i szybszym postępowaniem choroby Alzheimera. Jak bardzo by się to wydawało szokujące, samotność stanowi taki sam długofalowy czynnik ryzyka dla naszego zdrowia fizycznego jak palenie papierosów, ponieważ dosłownie odejmuje lat od spodziewanej średniej długości życia."
3. Strata i trauma
"Strata i traumatyczne wydarzenia stanowią nieuniknioną część życia, a ich skutki są często druzgocące... Leczenie takich traumatycznych doświadczeń zazwyczaj wiąże się z długotrwałym procesem ponownego dostosowania się do życia i dochodzenia do zdrowia, który u każdego z nas może wyglądać inaczej. Podobnie jak przy połamanych kościach, które trzeba prawidłowo nastawić, ponowne poskładanie fragmentów życia w jedną całość ma ogromny wpływ na to, w jaki sposób dojdziemy do zdrowia po takich wydarzeniach."
4. Poczucie winy
"Poczucie winy z nielojalności pojawia się wtedy, gdy sądzimy, że więzy lojalności z członkami bliskiej rodziny czy przyjaciółmi sprawiają, że dążenie do własnych celów i podejmowanie wyborów niezgodnych z ich normami i oczekiwaniami powoduje u nas dyskomfort. Martwimy się, że rodziny będą odbierać nasze wybory jako krzywdzące i traktować wyłamanie się z ich własnych wartości jako zdradę lojalności."
5. Rozpamiętywanie
"Zamiast uwolnić się od złych emocji, dajemy się złapać w błędne koło rozpamiętywania i odgrywania w kółko w głowie te same przykre sceny, wspomnienia i uczucia, za każdym razem czując się jeszcze gorzej. Stajemy się jak chomiki biegające w kółku emocjonalnego bólu, biegające bez przerwy, ale niedocierające do żadnego celu. Rozpamiętywanie jest formą psychicznego samookaleczenia się, ponieważ nie prowadzi do żadnych wniosków, które mogłoby nas wyleczyć, lecz służy do rozdrapywania raz i zakażania ich od nowa.
6. Porażka
"Porażka zawsze boli i rozczarowuje, ale może być także bardzo bogatym w informacje, pouczającym i pomagającym dojrzeć doświadczeniem, jeśli podejdziemy do niej spokojnie, zorientujemy się, co musimy zrobić inaczej następnym razem i nie będziemy ustawać w dążeniu do naszych celów. Jednak, jak to się dzieje z wieloma psychicznymi ranami, jakich doznajemy w codziennym życiu, ignorowanie ran zadawanych przez porażkę może pogorszyć już i tak złą sytuację i to o wiele bardziej."
7. Niskie poczucie własnej wartości
"Niska samoocena jest jak osłabiony emocjonalny układ odpornościowy: sprawia, że jesteśmy bardziej podatni na wiele psychicznych urazów, jakich doznajemy w codziennym życiu, takich jak porażka czy odrzucenie. Co więcej, ludzie z niskim poczuciem własnej wartości są często mniej szczęśliwi, bardziej pesymistyczni, mniej zmotywowani niż ich koledzy o wyższej samoocenie."
Dodatkowo każdy rozdział oprócz ogólnego opisu problemu z przykładami zachowań zawiera także informacje w jaki sposób radzić sobie z danym "urazem", kuracje pomagające radzić sobie w określonej sytuacji, ćwiczenia, podsumowanie kuracji oraz wytyczne dotyczące tego, kiedy należy skonsultować się ze specjalistą.
Autor bardzo poważnie podchodzi do tematu i stara się przekazać czytelnikowi jak najwięcej, a wszystkie zagadnienia opisuje w taki sposób, że czujemy się jak podczas terapii.
Osobiście ciężko mi ocenić tę książkę jako całość. Pewne rozdziały zainteresowały mnie bardziej, inne- nieco mniej, ale chyba o to właśnie chodzi w tego typu książkach, by wyciągnąć z nich to, co dla nas samych jest w danej chwili najpotrzebniejsze, bo nie oszukujmy się, nie ma na świecie osoby, która nigdy w życiu nie została w żaden sposób zraniona, odrzucona, nie straciła nikogo bliskiego czy nie czuła się samotna.
Autor w swojej książce porusza problemy, które każdego z nas dotykają na co dzień, a nie tylko skrajne przypadki co jest bardzo ważne w tego typu lekturach.
Jednak mimo ciekawej tematyki i dobrego pióra dr Winch'a książkę czytałam bardzo długo, bo tematyka wbrew pozorom wcale nie jest łatwa i potrzeba czasu by przetrawić każdy przeczytany rozdział. To nie jest książka dla osób szukających rozrywki. Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu, kto podchodzi poważnie do swojej emocjonalności i chce poświęcić trochę czas na pracę nad sobą, bo ta książka może dać naprawdę wiele dobrego, kiedy tylko w pełni skupimy się na jej treści.
Dr Guy Winch to psycholog z wieloletnim doświadczeniem, który pracował m.in. w Nowym Jorku podczas i po wydarzeniach z 11 września 2001 roku. Bazując na najnowszych badaniach oraz analizując przykłady własnych pacjentów stworzył swoistą apteczkę pierwszej pomocy dla emocjonalnych raz i pokazuje, jak skutecznie poradzić sobie z najczęstszymi urazami naszej psychiki.
...
2016-10-29
Od kiedy w moje ręce wpadła książka „Zabójczy urok blondynki”(>recenzja<) Danki Braun absolutnie zakochałam się w powieściach autorki i z niecierpliwością wyczekuję każdej kolejnej części przygód rodziny Orłowskich dlatego bardzo się cieszę, że dziś mam okazję przedstawić Wam najnowszą książkę autorki o niezwykle intrygującym tytule „Krwawy medalion”.
„Krwawy medialion” to kolejna powieść z rodziną Orłowskich, jednak tym razem, to nie oni są na pierwszym miejscu, ale zacznijmy od początku:
Cała historia rozpoczyna się w momencie, gdy Robert Orłowski wraz ze swoją teściową otrzymują spadek po zmarłej Zofii Florek. Oprócz domku w lesie otrzymują również tajemniczy medalion, który mimo że nie przedstawia wielkiej wartości materialnej, był dla zmarłej niezwykle ważny. Wkrótce okazuje się, że niewinna błyskotka jest znacznie cenniejsza niż przypuszczali Orłowscy, a znajdą się i tacy, którzy gotowi są zabić by tylko dostać medalion we własne ręce.
Mark zaczyna interesować się sprawą i ze zdziwieniem odkrywa, że „Świętą Zośkę” wiele łączy z jego ukochaną ciotką- Gretchen. Co łączy nieco dziwaczną staruszkę z polskiej wsi z jedną z najbogatszych żydowskich rodzin z Wiednia? I czy warto budzić demony przeszłości, czy może bezpieczniej zostawić je w spokoju?
Sięgając po kolejną już książkę Danki Braun myślałam, że wiem czego mogę się spodziewać jednak tym razem autorka kompletnie mnie zaskoczyła sięgając do czasów II Wojny Światowej.
Historia, którą poznajemy z opowieści Gretchen zwaliła mnie z nóg. Kiedy wydawało mi się, że w końcu zaczyeć całą historię, po chwili pojawiała się kolejna rewelacja, która burzyła całą moją wizję, dzięki czemu z wypiekami na twarzy przerzucałam kolejne strony, by jak najszybciej rozwikłać zagadkę tajemniczego medalionu świętej Zośki.
Cóż mogę Wam powiedzieć? Jestem absolutnie oczarowana zarówno stylem jak i pomysłami autorki, która potrafi zaciekawić czytelnika i wciągnąć go w wykreowany przez siebie świat już od pierwszych stron i sprawia, że nie można oderwać się od lektury aż do samego końca.
Ponadto lekkie pióro jakim operuje Danka Braun powoduje, że wszystkie jej książki pochłania się w ekspresowym tempie.
Kilka słów należy się również bohaterom, których po prostu nie da się nie lubić. Zaczynając kolejną książkę o losach Orłowskich czułam się, jakbym wchodziła do domu dobrych znajomych. Nie chcę przedstawiać Wam każdego z nich osobno, bo myślę, że każdy z Was powinien san ich poznać, bo naprawdę warto, ale dodam tylko, że bardzo się cieszę, że tym razem autorka poświęciła więcej uwagi Marcie i Markowi, bo to para, która od początku skradła moje serce.
„Krwawy medalion” to niezwykle wciągająca, nieoczywista historia z barwnymi bohaterami, których pokochacie od pierwszych stron, a Danka Braun to moim zdaniem jedna z najlepszych polskich autorek, dlatego zapamiętajcie do nazwisko i biegnijcie do księgarni czy biblioteki bo warto!
Od kiedy w moje ręce wpadła książka „Zabójczy urok blondynki”(>recenzja<) Danki Braun absolutnie zakochałam się w powieściach autorki i z niecierpliwością wyczekuję każdej kolejnej części przygód rodziny Orłowskich dlatego bardzo się cieszę, że dziś mam okazję przedstawić Wam najnowszą książkę autorki o niezwykle intrygującym tytule „Krwawy medalion”.
„Krwawy medialion”...
2016-09-24
Dziś przychodzę do Was z książką reprezentującą dość mało popularny w blogosferze gatunek literacki, a mianowicie dramat. Przyznam się Wam, że sama, mimo iż kiedyś uwielbiałam dramaty już dawno żadnego nie czytałam, dlatego też ucieszyła mnie perspektywa sięgnięcia po "(Nie)świętych" i wiązałam z tą lekturą spore nadzieję. Niestety z żalem muszę stwierdzić, ża na nadziejach się skończyło...
Akcja dramatu rozgrywa się w kawiarni "Pod Złotym Cielcem" gdzie pojawiają się: feministka-Sara, polityk- Tomasz i homoseksualista- Filip. Wszyscy troje mają dość antyklerykalne poglądy, więc nie cieszy ich pojawienie się grupy Świętych, którzy dodatkowo próbują ich nawracać. Co wyjdzie z tego spotkania? Cóż, nie to, czego się spodziewałam.
Od samego początku bardzo podobał mi się pomysł na fabułę, wydał mi się ciekawy, odważny i nieco kontrowersyjny, więc z wielką przyjemnością zabrałam się za lekturę licząc na kawał dobrej literatury. Niestety nie przewidziałam jednego- że autorka będzie chciała przekazać typowo pro-katolickie wartości i w gruncie rzeczy nie było by to jeszcze tak złe, gdyby nie nachalność z jaką to robi. Czytając "(Nie) świętych" miałam wrażenie jakbym czytała lekturę na lekcji religii i to niestety niezbyt wciągającą.
"(Nie)święci" to bardzo specyficzna książka, przeznaczona dla dość wąskiego grona odbiorców. Myślę, że znajdą się fani tej publikacji, jednak ja z pewnością się do nich nie zaliczam i drugi raz bym po nią nie sięgnęła.
Dziś przychodzę do Was z książką reprezentującą dość mało popularny w blogosferze gatunek literacki, a mianowicie dramat. Przyznam się Wam, że sama, mimo iż kiedyś uwielbiałam dramaty już dawno żadnego nie czytałam, dlatego też ucieszyła mnie perspektywa sięgnięcia po "(Nie)świętych" i wiązałam z tą lekturą spore nadzieję. Niestety z żalem muszę stwierdzić, ża na nadziejach...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-03
W życiu każdego z Nas przychodzi taki moment, gdy mamy dość, kiedy nie radzimy sobie z otaczającym nas światem i problemami i marzymi by rzucić wszystko, wsiąść do pociągu byle jakiego i ruszyć w siną dal nie bacząc na nic.
Niestety, mało kto ma odwagę, takowy plan zrealizować. Na taki krok zdobyła się za to Georgia- bohaterka powieści Katy Colins "Biuro podróży złamanych serc. Kierunek: Tajlandia"
Georgia to 28-letnia kobieta, której życie w ciągu kilku dni kompletnie się zawaliło. Nie dość, że narzeczony zostawił ją na dwa tygodnie przed ślubem, to jeszcze straciła pracę. W końcu za radą przyjaciółki postanawia sporządzić listę rzeczy, które chciałaby zrobić. Jako że na szczycie listy znajdują się podróże, Georgia postanawia iść za ciosem i wykupuje wycieczkę do Tajlandii by "poznać siebie".
Niestety, wyprawa okazuje się być daleka od ideału; towarzystwo, z którym przyszło jej odbyć tę eskapadę pasowało bardziej na wakacyjny wypad na Ibizę niż podróż w głąb siebie, dodatkowo przelotny romans przysporzył jej jedynie dodatkowych problemów i kiedy wydawało się, że już nic nie jest stanie uratować tej wycieczki, Georgia po raz kolejny postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i odłącza się od grupy, by resztę podróży spędzić samotnie. Dopiero wtedy, kiedy trafia do niesamowitego miejsca jakim bez wątpienia jest "Błękitny Motyl" otrzymuje to, po co przyjechała- swego rodzaju katharsis. Zaczyna cieszyć się każdą chwilą, poznaje ludzi z podobnymi problemami i czerpie radość z najprostrzych czynności. Niestety, los lubi być przewrotny i sielanka kobiety zostanie brutalnie przerwana, jednak ślad po tej podróży zostanie w Georgii na zawsze.
Długo szukałam książki, o podobnej tematyce, która będzie miała w sobie pewną głębie ale wyzbędzie się również zbytniego patosu i właśnie ją znalazłam!
Autorka w piękny sposób nakreśliła postać głównej bohaterki. Georgia to wzbudzająca sympatię kobieta o dość złożonej osobowości. Przez lata grała rolę idealnej córki i narzeczonej, choć w gruncie rzeczy zawsze pragnęła od życia czegoś innego i dopiero gdy jej dotychczasowy, poukładany świat runął niczym zamek z piasku, kobieta odważyła się zrealizować własne marzenia i być szczęśliwa.
Katy Colins poruszyła przy okazji pewien bardzo ważny temat dotyczący niemal każdego z nas: Pokazuje jak wielki wpływ mają na nas ludzie, którymi się otaczamy i w jak dużym stopniu to właśnie oni kierują naszym życiem. Bez względu na to czy są to rodzice, przyjaciele czy partner zawsze znajdzie się ktoś, kto próbuje wcisnąć nas w ramy swojego pomysłu na nasze życie. Ktoś, to wie lepiej czego oczekujemy od życia i co nas uszczęśliwi, a przede wszystkim zawsze wie lepiej co nam szkodzi i czego robić nie powinniśmy. Niestety w końcu dochodzimy do momentu kiedy zostają nam tylko dwa rozwiązania: Albo bierzemy ten gotowy scenariusz na nasze życie i odgrywamy swoją rolę mimo, że wcale nie podoba nam się wizja naszego reżysera, albo udajemy, kłamiąc i ukrywając wiele faktów "dla dobra ogółu", bo przecież rozmowy z "troskliwymi" nie przynoszą żadnych skutków poza wielkimi awanturami i wyrzucanymi w gniewie sloganami o tym, jacy jesteśmy niewdzięczni i egoistyczni tylko dlatego, że zwyczajnie chcemy żyć po swojemu i być szczęśliwi. Ewentualnie, zawsze pozostaje nam trzecia, najbardziej radykalna opcja: Zbuntować się, ucieć na drugi koniec świata i poczekać aż emocje opadną;) Georgia się na to zdecydowała, a wy?;)
"Biuro Podróży Samotnych Serc..." to cudowna, niezwykle wciągająca powieść o tym, co dla każdego z nas powinno być ważne o ile nie najważniejsze: poznawaniu siebie i odnajdywaniu własnej drogi do szczęścia. Tej książki się nie czyta, ją się pochłania i przy okazji marzy o tym, by choć na chwilę zamienić się miejscami z główną bohaterką. Polecam tę powieść z całego serducha, bo oprócz poznania historii spisanej przez autorkę, pozwala nam na chwilę refleksji i zajrzenie w głąb siebie, wsłuchanie się we własne pragnienia. Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać kolejnej części, kiedy to niesamowita Georgia uda się do Indii;)
W życiu każdego z Nas przychodzi taki moment, gdy mamy dość, kiedy nie radzimy sobie z otaczającym nas światem i problemami i marzymi by rzucić wszystko, wsiąść do pociągu byle jakiego i ruszyć w siną dal nie bacząc na nic.
Niestety, mało kto ma odwagę, takowy plan zrealizować. Na taki krok zdobyła się za to Georgia- bohaterka powieści Katy Colins "Biuro podróży...
2016-08-07
El Clasico- Określenie, które rozpala każdego kibica piłki nożnej a zwłaszcza Primera Division. Pojedynki Realu Madryt i FB Barcelona- dwóch piłkarskich gigantów od zawsze cieszyły się zainteresowaniem kibiców z całego świata.
Richar Fitzpatrick postanowił zagłębić się w temat i w swojej książce poza stricte sportowymi faktami przedstawia czytelnikom również historyczne podłoże konfliku między klubami i relacje piłkarzy czy wszystko to, co powinien wiedzieć każdy fan zarówno Realu, jak i Barcy.
Autor wiele miejsca poświęca historii obu klubów i politycznemu podłożu konfliktu, gdyż El Clasico nigdy nie było rywalizacją jedynie sportową. Już lokalizacja obu klubów daje powód do sporów: Real- klub ze stolicy Hiszpanii i FC Barcelona nazywana dumą Katalonii- regionu, który walczy o oderwanie się od władz Hiszpanii, z resztą również gwiazdy Barcelony takie jak: Gerard Pique i były trener klubu- Pep Guardiola otwarcie deklarują popracie dla tej idei, w odwecie kibice Realu na każde El Clasico, oprócz rekwizytów klubowych zabierają ze sobą również flagi Hiszpanii czy rozzłaszczają barcelończyków.
Fitzpatrick pokazuje w swojej książce pewien bardzo ciekawy aspekt: te kluby to nie tylko piłka nożna, to całe przedsiebiorstwa, dobrze naoliwione maszyny do robienia pieniędzy o perfekcyjnie prowadzonym marketingu. Piłka nożna to sport, w którym w dużej mierze rządzą pieniądze i wielu cyników twierdzi, że jedynymi osobami, które naprawdę kochają swój klub są kibice, choć według mnie jest to dość krzywdząca opinia. Oczywiście jest cała masa piłkarzy, którzy za odpowiednie pieniądze zagraliby wszędzie, bo nie wiem jakie inne powody mogą kierować zawodnikami, którzy przechodzą z Realu do Barcelony i odwrotnie, jednak jest też wielu takich, którzy są wierni swoich klubom i spędzają w nich niemal całą karierę jak np. Carles Puyol z Barcelony. Zdarza się również tak, że to kluby rezygnują z naprawdę oddanych piłkarzy czego przykład mieliśmy w ubiegłym roku, kiedy to z Realem rozstał się Iker Casillas, który z klubem związany był od 9-tego roku życia. Myślę, że w tamtym momencie, podczas pamiętnej konferencji prasowej Casillasa, nie było kibica Realu, który patrzył na to spokojnie, bez żalu czy złości.
Niestety piłka nożna bywa bezwzględna i bezwzględna jest również otwarta wojna Realu i Barcelony, która mam wrażenie jeszcze bardziej przybrała na sile w czasie kiedy Real był prowadzony przez chyba najbardziej charyzmatycznego obecnie trenera- Jose Mourinho, który wielokrotnie na konferencjach prasowych prowokował rywala i krytykował pracę sędziów. Co prawda Mourinho z Realem pożegnał się już jakiś czas temu, ale to wcale nie oznacza poprawienia stosunków dwóch hiszpańskich gigantów.
Bo tak to już z nimi jest: Real i Barcelona to wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć, nakręcają się wzajemnie, motywują do lepszej gry i sprawiają, że rywalizacja w Primera Division jest wyjątkowo zaciekła.
I właśnie o tym wszystkim i nie tylko o tym pisze w swojej książce Fitzpatrick. "El Clasico..." to kompedium wiedzy o rywalizacji Realu i Barcelony okraszone ciekawymi komentarzami i anegdotami, napisane tak, ż nie da się przy tym nudzić. Zdecydowanie polecam każdemu, kto chciałby zrozumieć na czym polega ta odwieczna rywalizacja;)
El Clasico- Określenie, które rozpala każdego kibica piłki nożnej a zwłaszcza Primera Division. Pojedynki Realu Madryt i FB Barcelona- dwóch piłkarskich gigantów od zawsze cieszyły się zainteresowaniem kibiców z całego świata.
Richar Fitzpatrick postanowił zagłębić się w temat i w swojej książce poza stricte sportowymi faktami przedstawia czytelnikom również...
2016-07-23
Arystokracja- dziś to już niszowe określenie obowiązujące w niewielu krajach, jednak nadal robiące spore wrażenie. Poza luksusem i elegancją arystikracja kojarzy się jeszcze z jednym- sztywną etykietą. Tylko co w przypadku kiedy niepokorna Arystokratka wcale nie chce zastosować się do przyjętych w jej kręgach zasad? Jeśli jesteście ciekawi, polecam Wam sięgnąć po "Jak przestałam być Arystokratką"
Christine von Bruhl za sprawą ojca- dyplomaty już w dzieciństwie poznała wiele różnych miejsc i narodowości, a z wiekiem jej zamiłowanie do tego co nieznane wcale nie osłabło, wręcz przeciwnie, młoda Arystokratka chętnie porzuca wystawne życie na rzecz studiów w komunistycznej Polsce czy pracy w odległym od domu rodzinnego Dreźnie. Jednak prawdziwe problemy zaczynają się, kiedy Christine poznaje Schrata- niemieckiego artystę, który niestety z Arystokracją ma niewiele wspólnego. Mimo tego kobieta jest nim prawdziwie zafascynowana i początkowo zdaje się nie zauważać problemów wynikających z odmiennego pochodzenia, jednak z biegiem czasu zaczyna rozumieć jakie konsekwencje niesie za sobą związek z nie-arystokratą i tylko od niej samej zależy, czy zdecyduje się zaryzykować czy też wróci do własnego, bezpiecznego świata.
Po lekturze tej książki mam mieszane uczucia: Bardzo ciężko było mi się wciągnąć w fabułę i musiałam naprawdę walczyć sama za sobą by przebrnąć przez pierwszą połowę. Na szczęście później akcja nabrała tempa i czytało się naprawdę przyjemnie.
Spodobał mi się również pomysł na fabułę: Autorka napisała powieść na podstawie własnego życia ale z zastosowaniem elementu fikcji literackiej, co jest ciekawy zabiegiem i mam wrażenie, że problem pojawił się dopiero w momencie, gdy trzeba było tę konsepcję przelać na papier.
Co prawda sam język jest dobry o w tym aspekcie nie mogę się do niczego przyczepić, jednak pojawił się pewien problem z formą: według mnie w całości jest za dużo opisów w stosunku do akcji, co sprawia, że momentami naprawdę się nudziłam i bardzo żałuję, bo książka ma olbrzymi potencjał, jednak moim zdaniem- kompletnie niewykorzystany.
Tym razem nie będę Was ani zachęcać, ani zniechęcać do lektury, to czy warto po nią sięgnąć zostawiam już tylko Waszej ocenie.
Arystokracja- dziś to już niszowe określenie obowiązujące w niewielu krajach, jednak nadal robiące spore wrażenie. Poza luksusem i elegancją arystikracja kojarzy się jeszcze z jednym- sztywną etykietą. Tylko co w przypadku kiedy niepokorna Arystokratka wcale nie chce zastosować się do przyjętych w jej kręgach zasad? Jeśli jesteście ciekawi, polecam Wam sięgnąć po "Jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-16
Ilona Łepkowska- "Królowa Polskich Seriali". Widziowie zawdzięczają jej m.in. takie produkcje jak: "Nie kłam kochanie", "Nigdy w życiu", "Kogel-mogel", "Och Karol", "Barwy szczęścia", "M jak Miłość" czy "Na dobre i na złe", teraz daje nam się poznać jako autorka powieści "Pani mnie z kimś pomyliła" i zdradzę Wam, że to bardzo udany debiut.
Show-biznes od zawsze pociągał przeciętnych zjadaczy chleba i nie zapowiada się, by miało to ulec zmianie, o czym świadczy chociażby popularność wszelkiego rodzaju portali plotkarskich. Obecnie modny jest emocjonalny (i nie tylko) ekshibicjonizm. Ważne by udzielać miesięcznie dziesiątek wywiadów, wrzucać do sieci nowe selfie co godzinę, a jak taką celebrytkę zupełnym przypadkiem paparazzi złapie, kiedy w pełnym makijażu i szpilkach robi zakupy w pobliskim warzywniaku to już w ogóle hit.
Pozostaje tylko pytanie: Czy każda gwiazda musi się do tych reguł dostosować? I gdzie postawić granicę?- Przed takim dylematem zostaje postawiona Joanna- główna bohaterka powieści "Pani mnie z kimś pomyliła"- czterdziestolatka samotnie wychowująca dorastającą córkę, ledwo wiąże koniec z końcem. Jednak pewnego dnia życie Joanny zmienia się o 180 stopni. Kobieta przez kompletny zbieg okoliczności zostaje prowadzącą nowego programu telewizyjnego. Jej kariera rozwija się w zawrotnym tempie a celebrycki świat wciąga Joannę, jednak ta zaczyna zauważać, że z dnia na dzień przestaje być sobą, a staje się jedynie dobrze wykreowanym produktem marketingowym, tylko czy na takie spostrzeżenia nie jest już za późno? I czy da się naprawić wszystkie błędy? O tym musicie przekonać się sami.
Ilona Łepkowska jak mało kto zna zasady na jakich opiera się polski show-biznes, co udało jej się przekazać w powieści. Autorka pokazuje czytelnikom nie tylko blaski, ale również (a może przede wszystkim) cienie życia na świczniku.
Bardzo podoba mi się kreacja bohaterów. Joanna jest postacią wielowymiarową, przechodzi ciagłą metamorfozę, dzięki czemu nie mamy czasu na nudę. Osobiście zaintrygowała mnie również Misia- córka Joanny, która w newralgicznych momentach jest głosem rozsądku w całej tej zakręconej historii i momentami sprawia wrażenie znacznie dojrzalszej od swojej matki.
"Pani mnie z kimś pomyliła" to bardzo wciągająca powieść obyczajowa ukazująca kulisy tzw. "wielkiego świata", napisana z niezwykłą lekkością i pewną dozą ironii, chwilami bawi do łez, ale daje również sporo do myślenia.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć: Pani Ilono! Więcej takich książek prosimy!
http://ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Ilona Łepkowska- "Królowa Polskich Seriali". Widziowie zawdzięczają jej m.in. takie produkcje jak: "Nie kłam kochanie", "Nigdy w życiu", "Kogel-mogel", "Och Karol", "Barwy szczęścia", "M jak Miłość" czy "Na dobre i na złe", teraz daje nam się poznać jako autorka powieści "Pani mnie z kimś pomyliła" i zdradzę Wam, że to bardzo udany debiut.
Show-biznes od zawsze...
Często czytelnik, biorąc do ręki książkę, ma pewne wyobrażenia, obiera założenia zarówno względem fabuły, jak i samego autora. Tylko co w momencie, gdy okazuje się, że nasze przekonania były niezwykle dalekie od rzeczywistości, a książka, którą trzymacie w ręku, okazała się czymś zupełnie innym, niż się spodziewaliście? Tak właśnie w moim przypadku jest z najnowszą powieścią Katarzyny Bondy- "Do cna".
W ostatnim czasie Katarzyna Bonda zdecydowanie rozpieszcza swoich czytelników i średnio raz na kwartał możemy cieszyć się, wychodzącymi spod jej pióra nowościami. Tym razem przyszła kolej na trzeci tom serii z detektywem Jakubem Sobieskim.
Sobieski w dalszym ciągu pracuje nad rozwinięciem swojego biura detektywistycznego. Za namową Ady, udaje się na wystawny bankiet do Grażyny Stadnickiej-arystokratki, która chce zlecić mu odnalezienie swojego dorosłego syna-Antona. Sprawa zaczyna komplikować się, gdy detektywi dowiadują się o specyficznych upodobaniach mężczyzny, którego marzeniem było- zostać zjedzonym. Sprawy nie ułatwia ani nadmiernie dbająca o własny wizerunek zleceniodawczyni, ani mieszkańcy Żyrardowa, którzy z dużą nieufnością podchodzą do warszawskiego detektywa i ukrywają przed nim kluczowe dla śledztwa informacje. Z każdym kolejnym przesłuchaniem Jakub upewnia się w przekonaniu, że siatka wzajemnych powiązań jest znacznie szersza, niż początkowo przypuszczał, a w gąszczu mylnych tropów i panującej zmowy milczenia, ciężko określić- komu warto zaufać.
"Do cna" jest moim kolejnym z licznych spotkań z twórczością Katarzyny Bondy i trzecim z bohaterem serii- Jakubem Sobieskim. Zanim sama wzięłam się za lekturę, słyszałam opinie, że jest to najlepsza książka w dorobku autorki. Po zakończonej lekturze mogę wam powiedzieć, że zdecydowanie się z tą tezą nie zgadzam. To absolutnie nie jest najlepsza książka Bondy i niestety daleko jej do tych "najlepszych", co nie znaczy, że jest zła.
Cieszę się, że w trzeciej części autorka przeniosła oś akcji z Warszawy, gdzie dotychczas toczyły się sprawy Sobieskiego, do Żyrardowa, bo osobiście uwielbiam kryminały osadzone w mniejszych miasteczkach- mają swój niepowtarzalny klimat, który ciężko odwzorować w wielkomiejskiej aglomeracji i książki Katarzyny Bondy są tego najlepszym przykładem.
Sama tematyka jest intrygująca. Motyw kanibalizmu nie jest czymś, o czym na co dzień czytamy w kryminałach, więc byłam ciekawa, w jaki sposób autorka podejdzie do tego tematu i muszę przyznać- ten aspekt absolutnie zwalił mnie z nóg. Forma listów z przepisami i cała zbudowana wokół nich narracja była strzałem w dziesiątkę- idealnie podkreślają mroczny klimat powieści i podsycają ciekawość czytelnika. Jeśli czytaliście wcześniejsze książki Bondy, to możecie być równie zdziwieni, jak ja, bo jest to zdecydowanie najbardziej mroczna i brutalna powieść w dorobku autorki ze wszystkich, które dotychczas czytałam. Ale czy najlepsza? Niestety nie. Osobiście odniosłam wrażenie, że przy całym skupieniu na kanibalistycznej otoczce, trochę zagubił się aspekt kryminalny i choć sama nie wierzę, że to powiem, jest on trochę...niedopracowany. Mam wrażenie, że autorka wymyśliła tak wiele motywów i bohaterów, że sama przestała nad nimi panować i ostatecznie całość przestała być spójna. O ile podczas lektury nie jest to element, który w jakikolwiek sposób by mi przeszkadzał, bo książkę czyta się naprawdę dobrze, tak w momencie, gdy dochodzimy do zakończenia, zaświeciła mi się czerwona lampa "Oj coś tu nie gra". Rozwiązanie całej zagadki jest dla mnie niestety bardzo naciągane i mocno oderwane od całej powieści. Nie jestem fanką zakończeń w stylu Bondy, które są bardzo charakterystyczne, ale mimo tego, autorka potrafi umiejętnie połączyć wątki, które prowadzą do takiego, a nie innego finału i tutaj też próbowała zastosować podobny wybieg, ale tym razem kompletnie nie jestem przekonana do wybranej przez nią narracji.
"Do cna" to nietuzinkowa, najbardziej mroczna i brutalna powieść w dorobku Katarzyny Bondy. Pełna mylących tropów, tajemniczych bohaterów i wszechobecnej zmowy milczenia. Nie jest to kryminał, do jakich przyzwyczaiła swoich czytelników autorka. Jest inaczej- co nie znaczy, że jest źle. Nowa, mroczna wersja Katarzyny Bondy bardzo przypadła mi do gustu, ale są też aspekty, które można by poprawić, więc z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki, bo jestem niezwykle ciekawa, w którą stronę pójdzie jej twórczość: czy "Do cna" jest jednorazową odskocznią, czy może nowym kierunkiem działania? Cóż, bez względu na to, jaka okaże się odpowiedź, zdecydowanie warto poświęcić czas na literackie spotkanie z Sobieskim i spółką, bo jedno mogę wam zapewnić- nudzić się nie będziecie!
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Często czytelnik, biorąc do ręki książkę, ma pewne wyobrażenia, obiera założenia zarówno względem fabuły, jak i samego autora. Tylko co w momencie, gdy okazuje się, że nasze przekonania były niezwykle dalekie od rzeczywistości, a książka, którą trzymacie w ręku, okazała się czymś zupełnie innym, niż się spodziewaliście? Tak właśnie w moim przypadku jest z najnowszą...
więcej Pokaż mimo to