Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Gdy Gabriela odbiera niespodziewany telefon od ciotki, z informacją o chorobie swojej matki, nie spodziewa się nawet, że od teraz jej życie wywróci się do góry nogami. Od lat nie utrzymywała kontaktu ze swoją rodziną. Po zniknięciu ojca dziewczyny, jej matka- wielka artystka Zu zaczęła "umierać za życia" i zdawała się nie zauważać córki, która jak nigdy potrzebowała wówczas jej opieki. Powrót do rodzinnego Krakowa staje się dla Gabrieli niezwykle trudny, a widok domu, w którym się wychowała- łamie jej serce. Czy po tak długiej rozłące i przy narastających latami wzajemnych pretensjach i żalach kobiety dojdą do porozumienia i naprawią rodzinną więź? I jak na ich losy wpłynie skrywana od lat tajemnica? Cóż... tego tradycyjnie już dowiecie się z lektury :)

Relacje rodzinne- motyw znany jak świat i równie chętnie wykorzystywany w literaturze czy kinematografii. Każdy z nas ma swoje, mniej lub bardziej zawiłe relacje z bliskimi, dlatego motyw ten od lat elektryzuje czytelników i chyba już zawsze będzie w pewien sposób przyciągał. Na tym właśnie, w dużej mierze opiera się fabuła najnowszej powieści M.M. Perr o jakże znamiennym tytule "Wszystkie winy mojej matki"

Autorka, znana dotychczas z kryminałów, również tym razem nie powstrzymała się od zawarcia w powieści pewnego mrocznego wątku, który przez cały czas rzutuje na życie głównej bohaterki i jej rodziny, choć muszę przyznać, że byłam nieco rozczarowana jego rozwiązaniem, bo był dla mnie dość przewidywalny.

Osobiście bardzo podobał mi się wątek relacji, który autorka wyjątkowo zgrabnie wykreowała. Warto dodać, że nie jest to jedynie więź matki z córką. Książka pełna jest trudnych relacji: siostrzanych, rodzicielskich czy małżeńskich i wynikających z nich problemów w życiu prywatnym bohaterów.

„Wszystkie winy mojej matki” to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale z pewnością nie ostatnie, bo, mimo że motyw tajemnicy sprzed lat nie przypadł mi szczególnie do gustu i był według mnie zbyt przewidywalny, to jestem bardzo ciekawa, jak prezentuje się kryminale oblicze M.M. Perr, ponieważ we "Wszystkich winach mojej matki" autorka stworzyła niezwykle klimatyczną, wielowątkową historię, pełną prawdziwych emocji. Wiele uwagi poświęca relacjom międzyludzkim, ale nie jest to jedyny motyw powieści. To również, a może przede wszystkim, książka o mierzeniu się z samym sobą i z własnymi demonami, o emocjach, które nami szargają, pełna bólu, tęsknoty i samotności, ale również wzruszeń i wiary w lepsze jutro. To powieść, jakiej dawno nie czytałam: opowiada o kwestiach istotnych i poważnych w niezwykle lekki, przystępny sposób. Zdecydowanie warto poświecić wieczór czy dwa na tę lekturę.

Gdy Gabriela odbiera niespodziewany telefon od ciotki, z informacją o chorobie swojej matki, nie spodziewa się nawet, że od teraz jej życie wywróci się do góry nogami. Od lat nie utrzymywała kontaktu ze swoją rodziną. Po zniknięciu ojca dziewczyny, jej matka- wielka artystka Zu zaczęła "umierać za życia" i zdawała się nie zauważać córki, która jak nigdy potrzebowała wówczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Nadszedł długo wyczekiwany moment, kiedy to światło dzienne ujrzała najnowsza powieść Danki Braun- "Kochanek mojej żony"- jak zawsze, z radością dziecka, które właśnie dostało upragnioną zabawkę, zabrałam się za lekturę i... zamarłam. Ogarnęło mnie okropne uczucie deja vu.
"Przecież to już było"- przemknęło mi przez głowę. Początek książki był tak podobny, do jednej z poprzednich książek autorki, że momentalnie poczułam okropne znużenie i... rozczarowanie. Wiem, że są ludzie, którzy chętnie wracają do ulubionych powieści, czytając je kilkukrotnie, jednak ja do nich nie należę. Lubie być zaskakiwana przez autora i z pewną dozą niepewności przewracać kolejne kartki książki i nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać dwukrotnie tej samej historii. W związku z tym moje pierwsze spotkanie z "Kochankiem mojej żony" pełne było irytacji i niezadowolenia. Odłożyłam książkę na dobrych kilka dni, jednak ostatecznie postanowiłam pokonać swoje uprzedzenia i zobaczyć, co dalej wymyśliła autorka i muszę przyznać, że była to najlepsza możliwa decyzja, bo takich zwrotów akcji kompletnie się nie spodziewałam.

Ale zacznijmy od fabuły...

Tym razem akcja powieści dzieje się w otoczeniu Renaty i Roberta Orłowskich, którzy zostają zaproszeni na rejs ekskluzywnym jachtem po Morzu Egejskim, organizowany przez Borysa Tarnowskiego- prezesa spółki Poldronika, dla przyjaciół i najbliższych współpracowników mężczyzny. Pech chciał, że nie wszyscy pasażerowie pałali do siebie wzajemną sympatią, a z każdym kolejnym dniem, sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana- do tego stopnia, że jeden z pasażerów, nie wrócił ze wspólnej podróży...
Na prośbę siostry ofiary detektyw Mark Biegler spróbuje wyjaśnić zagadkę morderstwa i znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego polskie służby wbrew ewidentnym dowodom twierdzą, że było to samobójstwo i umarzają śledztwo...

"Kochanek mojej żony" to kolejna w dorobku autorki powieść obyczajowo-kryminalna, gdzie historie poszczególnych postaci przeplatają się z motywami toczącego się śledztwa. Podczas lektury poznajemy bliżej wszystkich uczestników feralnego rejsu, odkrywamy ich tajemnice i staramy się rozwikłać sprawę, by ostatecznie autorka odwróciła wszystko do góry nogami, sprawiając, że wiemy jeszcze mniej, niż na początku.

Aspektem, zdecydowanie wartym uwagi jest dostosowanie fabuły do rzeczywistych nastrojów społecznych. Danka Braun z dużą swobodą umiejscawia akcje swoich powieści, w aktualnej sytuacji społeczno-politycznej, chętnie sięgając po motyw COVID-u, czy jak obecnie- wojny w Ukrainie, jednocześnie nie powodując u czytelnika poczucia obciążenia ciężkim tematem.

Początkowo wydawało mi się, że "Kochanek mojej żony" jest mocno odtwórczą lekturą, zawierającą wszystko to, co mogliśmy już wcześniej spotkać w książkach autorki, jednak z każdym kolejnym rozdziałem uświadamiałam sobie, jak bardzo się myliłam. Danka Braun zawiesiła sobie poprzeczkę niezwykle wysoko, sięgając po wątki szpiegowskie i naprawdę- dała radę! Szczerze mówiąc, momentami obawiałam się, czy tak skonstruowana akcja nie będzie miała jakiś logicznych dziur i nie posypie się niczym domek z kart, ale nic z tych rzeczy! Autorka obrała świetną drogę i w pełni uniosła wybrany przez siebie temat.

"Kochanek mojej żony" to kolejna, niebagatelna powieść w dorobku Danki Braun- pełna zawiłych intryg, zwrotów akcji i emocji, które towarzyszą czytelnikowi jeszcze po zakończeniu lektury. Osobiście, niezmiennie podziwiam Dankę Braun za kreację bohaterów, którzy za każdym razem, są niczym prawdziwi ludzie z krwi i kości, a czytając ich historie, można odnieść wrażenie, jakby słuchało się o perypetiach życiowych własnych znajomych. Jeśli szukacie książki na wieczór i sami nie wiecie, na jaki rodzaj literatury macie ochotę, to zdecydowanie polecam wam tę powieść, bo znajdziecie w niej absolutnie wszystko: miłość, nienawiść, zazdrość, intrygę, morderstwo, biznes, szpiegostwo i wiele więcej, czego zdradzić wam już nie mogę:)

Zdecydowanie polecam, bo książka warta jest każdej chwili spędzonej w jej towarzystwie :)

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Nadszedł długo wyczekiwany moment, kiedy to światło dzienne ujrzała najnowsza powieść Danki Braun- "Kochanek mojej żony"- jak zawsze, z radością dziecka, które właśnie dostało upragnioną zabawkę, zabrałam się za lekturę i... zamarłam. Ogarnęło mnie okropne uczucie deja vu.
"Przecież to już było"- przemknęło mi przez głowę. Początek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Często czytelnik, biorąc do ręki książkę, ma pewne wyobrażenia, obiera założenia zarówno względem fabuły, jak i samego autora. Tylko co w momencie, gdy okazuje się, że nasze przekonania były niezwykle dalekie od rzeczywistości, a książka, którą trzymacie w ręku, okazała się czymś zupełnie innym, niż się spodziewaliście? Tak właśnie w moim przypadku jest z najnowszą powieścią Katarzyny Bondy- "Do cna".

W ostatnim czasie Katarzyna Bonda zdecydowanie rozpieszcza swoich czytelników i średnio raz na kwartał możemy cieszyć się, wychodzącymi spod jej pióra nowościami. Tym razem przyszła kolej na trzeci tom serii z detektywem Jakubem Sobieskim.

Sobieski w dalszym ciągu pracuje nad rozwinięciem swojego biura detektywistycznego. Za namową Ady, udaje się na wystawny bankiet do Grażyny Stadnickiej-arystokratki, która chce zlecić mu odnalezienie swojego dorosłego syna-Antona. Sprawa zaczyna komplikować się, gdy detektywi dowiadują się o specyficznych upodobaniach mężczyzny, którego marzeniem było- zostać zjedzonym. Sprawy nie ułatwia ani nadmiernie dbająca o własny wizerunek zleceniodawczyni, ani mieszkańcy Żyrardowa, którzy z dużą nieufnością podchodzą do warszawskiego detektywa i ukrywają przed nim kluczowe dla śledztwa informacje. Z każdym kolejnym przesłuchaniem Jakub upewnia się w przekonaniu, że siatka wzajemnych powiązań jest znacznie szersza, niż początkowo przypuszczał, a w gąszczu mylnych tropów i panującej zmowy milczenia, ciężko określić- komu warto zaufać.

"Do cna" jest moim kolejnym z licznych spotkań z twórczością Katarzyny Bondy i trzecim z bohaterem serii- Jakubem Sobieskim. Zanim sama wzięłam się za lekturę, słyszałam opinie, że jest to najlepsza książka w dorobku autorki. Po zakończonej lekturze mogę wam powiedzieć, że zdecydowanie się z tą tezą nie zgadzam. To absolutnie nie jest najlepsza książka Bondy i niestety daleko jej do tych "najlepszych", co nie znaczy, że jest zła.
Cieszę się, że w trzeciej części autorka przeniosła oś akcji z Warszawy, gdzie dotychczas toczyły się sprawy Sobieskiego, do Żyrardowa, bo osobiście uwielbiam kryminały osadzone w mniejszych miasteczkach- mają swój niepowtarzalny klimat, który ciężko odwzorować w wielkomiejskiej aglomeracji i książki Katarzyny Bondy są tego najlepszym przykładem.
Sama tematyka jest intrygująca. Motyw kanibalizmu nie jest czymś, o czym na co dzień czytamy w kryminałach, więc byłam ciekawa, w jaki sposób autorka podejdzie do tego tematu i muszę przyznać- ten aspekt absolutnie zwalił mnie z nóg. Forma listów z przepisami i cała zbudowana wokół nich narracja była strzałem w dziesiątkę- idealnie podkreślają mroczny klimat powieści i podsycają ciekawość czytelnika. Jeśli czytaliście wcześniejsze książki Bondy, to możecie być równie zdziwieni, jak ja, bo jest to zdecydowanie najbardziej mroczna i brutalna powieść w dorobku autorki ze wszystkich, które dotychczas czytałam. Ale czy najlepsza? Niestety nie. Osobiście odniosłam wrażenie, że przy całym skupieniu na kanibalistycznej otoczce, trochę zagubił się aspekt kryminalny i choć sama nie wierzę, że to powiem, jest on trochę...niedopracowany. Mam wrażenie, że autorka wymyśliła tak wiele motywów i bohaterów, że sama przestała nad nimi panować i ostatecznie całość przestała być spójna. O ile podczas lektury nie jest to element, który w jakikolwiek sposób by mi przeszkadzał, bo książkę czyta się naprawdę dobrze, tak w momencie, gdy dochodzimy do zakończenia, zaświeciła mi się czerwona lampa "Oj coś tu nie gra". Rozwiązanie całej zagadki jest dla mnie niestety bardzo naciągane i mocno oderwane od całej powieści. Nie jestem fanką zakończeń w stylu Bondy, które są bardzo charakterystyczne, ale mimo tego, autorka potrafi umiejętnie połączyć wątki, które prowadzą do takiego, a nie innego finału i tutaj też próbowała zastosować podobny wybieg, ale tym razem kompletnie nie jestem przekonana do wybranej przez nią narracji.

"Do cna" to nietuzinkowa, najbardziej mroczna i brutalna powieść w dorobku Katarzyny Bondy. Pełna mylących tropów, tajemniczych bohaterów i wszechobecnej zmowy milczenia. Nie jest to kryminał, do jakich przyzwyczaiła swoich czytelników autorka. Jest inaczej- co nie znaczy, że jest źle. Nowa, mroczna wersja Katarzyny Bondy bardzo przypadła mi do gustu, ale są też aspekty, które można by poprawić, więc z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki, bo jestem niezwykle ciekawa, w którą stronę pójdzie jej twórczość: czy "Do cna" jest jednorazową odskocznią, czy może nowym kierunkiem działania? Cóż, bez względu na to, jaka okaże się odpowiedź, zdecydowanie warto poświęcić czas na literackie spotkanie z Sobieskim i spółką, bo jedno mogę wam zapewnić- nudzić się nie będziecie!

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Często czytelnik, biorąc do ręki książkę, ma pewne wyobrażenia, obiera założenia zarówno względem fabuły, jak i samego autora. Tylko co w momencie, gdy okazuje się, że nasze przekonania były niezwykle dalekie od rzeczywistości, a książka, którą trzymacie w ręku, okazała się czymś zupełnie innym, niż się spodziewaliście? Tak właśnie w moim przypadku jest z najnowszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wierzycie w "trzecie oko"? "szósty zmysł" czy "wewnętrzny głos"? Z pewnością wierzy w nie główna bohaterka najnowszej powieści Danki Braun- "Trzecie oko wiedźmy".
Liliana Romańska, bo o niej mowa, wiedzie z pozoru zwyczajne, wręcz nudne życie: jest właścicielką sklepu obuwniczego, po pracy chodzi na domowe obiadki do mamy, a wieczory spędza w towarzystwie kota. Jednak jest jeszcze coś, co powinniście wiedzieć o Lilce: dziewczyna miewa wizje senne, które ostrzegają ją przed niebezpieczeństwem. Kiedy spotyka mężczyznę ze swoich snów, wie już, że zostanie on jej mężem. Tylko czy wszystko przebiegnie zgodnie z planem? I czy Lila odpowiednio interpretuje własne sny? Zwłaszcza, że na drodze do szczęścia stanie dziewczynie przyjaciel jej brata oraz... morderstwo.
"Trzecie oko wiedźmy" jest kolejną z serii powieści z prywatnym detektywem- Mirkiem Filerem, choć tym razem odgrywa on rolę drugoplanową. Główną oś fabuły stanowią losy Liliany i całej rodziny Romańskich, w której ewidentnie każdy na swój sposób potrafi przyciągać problemy: od niewiernego ojca, po mającego wątpliwe szczęśliwe do życiowych partnerek-brata, jednak największą łatwość w przyciąganiu kłopotów wydaje się mieć Lila, która przekonana o nadzwyczajnej intuicji, uważa się niemal za ekspertkę od ludzkich charakterów i intencji, co powoduje jedynie kolejne pasmo nieszczęść. Ale czy magiczne "trzecie oko" rzeczywiście działa i czy Lila może w pełni polegać na swoim darze? Tego dowiecie się po lekturze "Trzeciego oka wiedźmy" 🙂
Danka Braun zaskakuje mnie nieustannie od kilku lat, jednak tym razem przeszła samą siebie. Na nieco ponad czterystu stronach wykreowała bohaterów, których mam wrażenie jakby znała od lat, a do tego wymyśliła intrygę, jakiej nie powstydziliby się mistrzowie kryminałów. Jednak, żeby nie było tak miło, do jednego aspektu muszę się przyczepić, mianowicie- zakończenie. Mam wrażenie, jakby zabrakło na nie przestrzeni. Jest bardzo skrótowe, pospieszne i osobiście sądzę, że w takim przedziale czasowym jaki określiła autorka można było zawrzeć chociaż dwie-trzy dodatkowe sceny, które wniosłyby coś ciekawego, jednocześnie sprawiając, że akcja toczyłaby się płynniej, bez tak wielkiego skoku czasowego.
"Trzecie oko wiedźmy" to fascynująca opowieść o ludzkich słabościach, fascynacjach, tajemnicach i relacjach międzyludzkich, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i cudownego, sarkastycznego humoru, z którego słynie Danka Braun. Autorka po raz kolejny wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat, w którym z niezwykłą lekkością łączy wątki obyczajowe z kryminalnymi, a wszystko to okrasza sporą porcją humoru. Dla mnie to zdecydowanie strzał w dziesiątkę i jeśli jeszcze nie znacie twórczości Danki Braun, zdecydowanie musicie to nadrobić!

www.ksiazkoholicza94.blogspot.com

Wierzycie w "trzecie oko"? "szósty zmysł" czy "wewnętrzny głos"? Z pewnością wierzy w nie główna bohaterka najnowszej powieści Danki Braun- "Trzecie oko wiedźmy".
Liliana Romańska, bo o niej mowa, wiedzie z pozoru zwyczajne, wręcz nudne życie: jest właścicielką sklepu obuwniczego, po pracy chodzi na domowe obiadki do mamy, a wieczory spędza w towarzystwie kota. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy w wypadku samochodowym ginie mąż Diany Cisowskiej- Paweł, świat kobiety wali jej się na głowę: bez pracy, bez własnej rodziny, z dwójką małych dzieci, skazana na łaskę bogatego teścia, który nigdy nie pałał do niej sympatią. Każdy kolejny dzień wydaje się być cięższy od poprzedniego, mimo to Diana z całych sił próbuje stanąć na nogi i poukładać na nowo życie swojej rodziny. Sytuacja zmienia się diametralnie gdy pół roku po śmierci męża, kobieta spotyka jego sobowtóra- którym okazuje się być brat bliźniak Pawła- Piotr. Początkowo Diana unika jakiegokolwiek kontaktu ze szwagrem, który samym wyglądem sprawia jej ból, jednak z czasem zmuszona jest spędzać z nim więcej czasu, niż sama by sobie życzyła. Okazuje się, że mężczyzna, wie o małżeństwie brata znacznie więcej, niż powinien, do tego stopnia, że z każdym kolejnym dniem upewnia się w przekonaniu, że przebywa nie ze szwagrem- a z własnym mężem. Czy Paweł rzeczywiście byłby w stanie sfingować własną śmierć? I co takiego musiało wydarzyć się w jego życiu, by zdobyć się na tak desperacji krok? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w nowej książce Danki Braun- "Brat mojego męża"
Od dawna jestem fanką twórczości Danki Braun i wszystkie jej książki biorę w ciemno. Nigdy nie sprawdzam, o czym są, czy to kolejna część serii, czy odrębna powieść- po prostu biorę i czytam i tym razem było tak samo: Usiadłam wygodnie, zaczęłam czytać i w pewnym momencie złapałam się na tym, że kompletnie nie wiem, o czym czytam. Odłożyłam książkę i zaczęłam zastanawiać się, o czym ona właściwie ma być i doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia, więc pierwszy raz stwierdziłam, że może lepiej jednak sprawdzę opis. Cóż, sprawdziłam, jednak niewiele to pomogło. Następnego dnia wróciłam do lektury z silnym postanowieniem, by w końcu zrozumieć, o tym tak właściwie jest ta powieść. Skończyłam czytać ją w okolicach trzeciej w nocy, wiem już wszystko, ale będąc szczera? Nadal nie potrafię jej zdefiniować, jednak to nie przeszkodziło mi świetnie
bawić się podczas lektury.
Danka Braun słynie ze swojego charakterystycznego stylu i lekkości lawirowania między wątkami kryminalnymi a obyczajowymi i tutaj jest podobnie. Historia braci przeplata się z aktualnymi wydarzeniami z życia rodziny, w międzyczasie poznajemy jeszcze życiorys Diany- a wszystko to na tle wydarzeń związanych z badaniem okoliczności tragicznej śmierci jednego z bliźniaków. Co ciekawe, mimo dość skomplikowanej fabuły, wcale nie mamy tu wielu bohaterów, całość opiera się zasadniczo na dziesięciu postaciach, co przy tak rozbudowanej akcji jest sporym wyzwaniem.
Będąc szczerą, mam spory dylemat, bo z jednej strony chciałabym, żebyście przed lekturą mogli dowiedzieć się, czego dotyczy i czego się spodziewać, z drugiej jednak strony mam wrażenie, że każda kolejna informacja zdradza za dużo i psuje całą zabawę, a tego chciałabym uniknąć, więc chyba naprawdę nie jestem w stanie napisać wam nim więcej o treści.
"Brat mojego męża" to powieść nietuzinkowa: urzeka prostotą stylu, jednocześnie wciągając czytelnika w świat zawiłych intryg i skomplikowanych relacji międzyludzkich, bawi, zaskakuje, momentami porusza i jak zawsze w przypadku Danki Braun, pozostawia pewien niedosyt, bo chciałoby się więcej i więcej. To książka, od której nie oderwiecie się przed długie godziny, zarwiecie noc, a na końcu sami zadanie sobie pytanie: "Co to właściwie było? Romans? Kryminał?" i jak już znajdziecie odpowiedź na to pytanie, to dajcie znać, bo ja do dziś nie potrafię jej zdefiniować 😉

Kiedy w wypadku samochodowym ginie mąż Diany Cisowskiej- Paweł, świat kobiety wali jej się na głowę: bez pracy, bez własnej rodziny, z dwójką małych dzieci, skazana na łaskę bogatego teścia, który nigdy nie pałał do niej sympatią. Każdy kolejny dzień wydaje się być cięższy od poprzedniego, mimo to Diana z całych sił próbuje stanąć na nogi i poukładać na nowo życie swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moi drodzy, ile wiecie o Marii Dulębiance? Bo ja szczerze mówiąc- do niedawna wiedziałam niewiele: ot tyle, że "podobno" była partnerką Konopnickiej i działała na rzecz równouprawnienia i, prawdę mówiąc, nieszczególnie interesowała mnie jej osoba. Jednak w ostatnim czasie trafiła w moje ręce biografia Dulębianki, autorstwa Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej, więc postanowiłam bliżej przyjrzeć się postaci "pierwszej, polskiej feministki".

Trzeba przyznać, że autorka wykonała kawał świetnej pracy jeśli chodzi o research (co zresztą pokazuje wykaz źródeł, liczący blisko 30 stron). Praktycznie na każdej stronie autorka odwołuje się do konkretnych materiałów: listów, dzienników, zdjęć, wspomnień czy wycinków prasowych i mam wrażenie, że dokopała się do wszystkich możliwych źródeł informacji o Dulębiance, której życiorys poznajemy naprawdę szczegółowo: począwszy od narodzin jej i jej rodzeństwa, przez dorastanie, naukę malarstwa, kolejne przeprowadzki aż po- najbardziej znane fragmenty jej biografii- relację z Konopnicką i działalność społeczną na rzecz równouprawnienia.

Jeśli chodzi o samą postać Dulębianki, to podczas lektury miałam bardzo mieszane uczucia: początkowo nie widziałam w niej nic nadzwyczajnego: ot zwykła dziewczyna, kochająca malarstwo- co prawda utalentowana, ale też niewyróżniająca się specjalnie na tle uczących się wraz z nią koleżanek. Jedynym aspektem, który szczerze mnie zainteresował to jej walka o możliwość podjęcia studiów na równi z mężczyznami- w tej kwestii już od lat młodzieńczych wykazywała się niezwykłym uporem i determinacją i osobiście mam wrażenie, że gdyby nie Konopnicka, życie Dulębianki potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Drugą, istotną częścią biografii jest czas, który Dulębianka spędza właśnie ze wspomnianą Konopnicką i przed rozpoczęciem lektury byłam przekonana, że będzie to najbardziej interesujący wątek- po przeczytaniu stwierdzam, że bardzo się pomyliłam. Na tym etapie głównym źródłem informacji o Dulębiance są listy Konopnickiej i w zasadzie w każdym z nich żali się i skarży niemal na wszystko. Oczywiście poetka przekazuje cenne informacje dotyczące tego, gdzie się znajdują, czym się zajmują i jakie mają plany, jednak wszystko to utrzymane jest w niezwykle ponurej atmosferze i po zapoznaniu się z zamieszczonymi fragmentami, odniosłam wrażenie, że ta kobieta nikt nie była w pełni zadowolona z niczego i dosłownie każdy dzień stwarzał nowy problem. Jeśli mam być szczera, to okropnie zmęczył mnie ten fragment. Przez cały czas nie mogłam pozbyć się wrażenia, że gdyby nie Konopnicka, Dulębianka rozwinęłaby skrzydła dużo szybciej. Widać, że kobiety łączyła silna więź i co by się nie działo, ostatecznie malarka zawsze stawiała dobro poetki na pierwszym miejscu, nawet kosztem własnych marzeń, a Konopnickiej najwyraźniej to odpowiadało, bo ciągnęła za sobą Dulębiankę niemal wszędzie, gdzie tylko się dało, mimo że dzięki lekturze widać wyraźnie, jak różne były ich potrzeby. Cóż, osobiście nigdy nie darzyłam Konopnickiej sympatią i lektura "Samotnicy" jedynie utwierdziła mnie w moim przekonaniu.
Dla mnie zdecydowanie najciekawsza była ostatnia część biografii, kiedy to po śmierci poetki Dulębianka poświęca się pracy społecznej: walczy o równouprawnienie, pomaga dzieciom w zdobyciu edukacji, walczy o uzyskanie przez kobiety pełni praw wyborczych, a nawet z ramienia Czerwonego Krzyża kontroluje warunki w obozach dla internowanych, wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że śmierć Konopnickiej była przełomowym momentem w życiu Dulębianki, kiedy to po latach dostosowywania się do towarzyszki, w końcu mogła w pełni poświęcić się kwestiom, które od dawna były dla niej ważne.

Ale odejdźmy od opiniowania czyjegoś życiorysu i skupmy się na samej książce i pracy autorki, bo tutaj również wyróżniłabym kilka części.
Osobiście miałam spory problem z początkowymi rozdziałami, poświęconymi artystycznej twórczości Dulębianki, a przede wszystkim nauce malarstwa. O ile sam temat jest interesujący, to nie podobał mi się sposób, w jaki autorka przedstawiła ten okres życia Marii. Za główne źródło informacji posłużyły pamiętniki Anny Bilińskiej, z którą Dulębianka uczyła się malować i nie byłby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w tym okresie więcej mamy informacji o Bilińskiej niż o samej Dulębiance. W tej części zdecydowanie zabrakło mi faktów, autorka postawiła na domysły i co chwilę serwuje czytelnikowi fragmenty w stylu: "W roku X Bilińska przebywała w mieście Y i uczestniczyła w wystawie na temat Z, zapewne gdyby Dulębianka również była wówczas w mieście Y, to także wzięłaby udział we wspomnianej wystawie."- szczerze mówiąc, po kilku tego typu stwierdzeniach miałam serdecznie dość i chyba tylko siłą woli dotrwałam do końca tej części.
Na szczęście w kolejnym etapie życia Dulębianki autorka bazuje już na listach Konopnickiej do bliskich, dzięki czemu otrzymujemy konkretne informacje i poznajemy dość szczegółowo losy przyjaciółek, dodatkowo od momentu kiedy Dulębianka postanawia bardziej zaangażować się w sprawy społeczne, coraz częściej o jej działaniach wspomina prasa, a i ona sama pisze artykuły do zaprzyjaźnionych gazet, zdobywając przy tym coraz większy rozgłos. Już po śmierci poetki, wiedzę o Dulębiance autorka czerpie głównie z wycinków prasowych i oficjalnych listów, dzięki którym mamy okazję zobaczyć, jak znaczącą postacią stała się nasza bohaterka dla ówczesnych kobiet i jak chętnie powierzano jej kolejne, ważne role społeczne i myślę, że gdyby nie niespodziewana choroba, Dulębianka zrobiłaby jeszcze dużo dobrego.

"Samotnica" to książka nieoczywista, interesująca, ale zdecydowanie nie dla wszystkich. To wnikliwe studium na temat jednej z najbardziej tajemniczych bohaterek swoich czasów, żyjącej w cieniu bardziej znanej towarzyszki, a wszystko to na tle przełomowych wydarzeń XIX i XX wieku. Jednak nie jest to lekka, miła biografia dla każdego, momentami miałam wręcz wrażenie, że to przyczynek pracy doktorskiej, wszak autorka jest absolwentką historii sztuki oraz polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, a na swoim koncie ma liczne artykuły popularnonaukowe związanych ze sztuką, kulturą XIX i początku XX wieku i historią kobiet i mam wrażenie, że właśnie dla takich osób jest "Samotnica"- dla prawdziwych pasjonatów, miłośników historii, pragnących poznać genezę ruchów kobiecych w Polsce.
Fanom popularnych, współczesnych biografii polecam raczej sięgnąć po coś lżejszego.

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Moi drodzy, ile wiecie o Marii Dulębiance? Bo ja szczerze mówiąc- do niedawna wiedziałam niewiele: ot tyle, że "podobno" była partnerką Konopnickiej i działała na rzecz równouprawnienia i, prawdę mówiąc, nieszczególnie interesowała mnie jej osoba. Jednak w ostatnim czasie trafiła w moje ręce biografia Dulębianki, autorstwa Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej, więc postanowiłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Joanna i Jacek- pozornie zgodne, szczęśliwe małżeństwo z dwudziestoletnim stażem. No właśnie. "Pozornie". Po wspólnie spędzonych dwóch dekadach motylki w brzuchu zastąpiła monotonia, emocje już dawno opadły, a wspólnych tematów i pasji-brak. W pewnym momencie obydwojgu zaczyna ciążyć rutyna dnia codziennego i pragną zmian w swoim życiu- zwłaszcza Jacek, który nieuchronnie zbliżając się do pięćdziesiątki, zaczyna marzyć o nowym życiu z... nową kobietą. Mężczyzna szybko zaczyna działać i nawet trafia na potencjalną kochankę, jednak plany mają to do siebie, że lubią się krzyżować i tym razem również nie wszystko wychodzi tak, jak wymarzył sobie nasz amant, zwłaszcza że Joanna zaczyna zauważać podejrzane zachowanie męża i sama postanawia wprowadzić w życie swój plan. Do czego jest zdolna znudzona życiem i sobą wzajemnie para pięćdziesięciolatków? O tym musicie przekonać się sami.

Twórczość Aleksandry Tyl poznałam przy okazji serii "Cztery pory roku" i wówczas bardzo przypadł mi do gustu jej lekki styl i zabawna fabuła i szczerze mówiąc, po cichu liczyłam, że "Zgodne małżeństwo" będzie utrzymane w podobnym klimacie i wydaje mi się, że taki też był plan autorki, jednak po drodze coś poszło nie tak...
Sam pomysł na książkę wydaje się całkiem ciekawy: Dwoje małżonków, wpada jednocześnie na podobny pomysł i w tajemnicy przed drugą stroną, próbuje zrealizować swój plan, a że przy okazji żadne z nich nie wydaje się być przesadnie rozgarnięte, więc działają w dość niekonwencjonalny sposób i ostatecznie powodują więcej szkody niż pożytku.

Niestety mam wrażenie, że autorka trochę przekombinowała i przekroczyła cienką granicę między czymś zabawnym a żenującym, bo o ile część wątków była naprawdę zabawna, o tyle inne były mocno przesadzone. Osobiście podczas lektury nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autorka zainspirowała się kinematografią, dla mnie to trochę połączenie "Pan i Pani Smith" z "Głupi i głupszy" i nie jest to najszczęśliwsze połączenie.

To, co czym najbardziej broni się "Zgodne małżeństwo" to styl. Aleksandra Tyl ma naprawdę dobry warsztat. Pisze lekko, przyjemnie i mimo wszystkich głupot zawartych w kolejnych rozdziałach, książkę czyta się naprawdę szybko.

"Zgodne małżeństwo" to książka, z którą mam olbrzymi problem: Z jednej strony ciekawy pomysł, lekki styl i momentami naprawdę zabawna fabuła, z drugiej zaś przerysowane wątki wywołujące zażenowanie czytelnika. Chyba właśnie to jest największym problemem tej książki, że całość jest bardzo niespójna. Mam wrażenie, że autorka do samego końca nie zdecydowała się, jaką formę ma mieć jej powieść i błądziła gdzieś między realistycznie osadzoną komedią romantyczną a kompletnie absurdalnym humorem. Cóż, nie zawsze "inne" oznacza "lepsze", myślę, że gdyby autorka zachowała swój styl z "czterech pór roku" efekt finalny byłby znacznie lepszy. Niestety tym razem Aleksandra Tyl zdecydowanie przekombinowała i ostatecznie wygląda to jak średnioudany debiut kogoś, kto jeszcze sam do końca nie ma na siebie pomysłu. Wielka szkoda, bo dla mnie to zdecydowanie niewykorzystany potencjał.

Joanna i Jacek- pozornie zgodne, szczęśliwe małżeństwo z dwudziestoletnim stażem. No właśnie. "Pozornie". Po wspólnie spędzonych dwóch dekadach motylki w brzuchu zastąpiła monotonia, emocje już dawno opadły, a wspólnych tematów i pasji-brak. W pewnym momencie obydwojgu zaczyna ciążyć rutyna dnia codziennego i pragną zmian w swoim życiu- zwłaszcza Jacek, który nieuchronnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po wydarzeniach z "Balwierza" Hubert nie może dojść do siebie. Bezskutecznie próbuje zagłuszyć wyrzuty sumienia, rzucając się w wir pracy. Jego nowatorski Wydział Wsparcia Dochodzeń, stał się swego rodzaju karą wymierzoną mu przez ministra Czajkowskiego. Jednak Hubert zawsze był niepokorny i żadne rozkazy nie są w stanie zatrzymać go za biurkiem, gdy pojawia się sprawa, warta uwagi, a takowa pojawia się szybko...
Aspirant Grzegorz Kaczmarek- podwładny Meyera, próbuje rozwikłać sprawę zaginięcia zaprzyjaźnionej rodziny Garbarczyków z poznańskiej dzielnicy Sołacz. Przed siedmioma laty, sześcioosobowa rodzina z dnia na dzień znika bez śladu. Przez cały ten czas nikt nie był w stanie trafić na ich trop. Tymczasem w podpiwniczeniu ich domu policja odnajduje ciała kobiety i trójki dzieci- sposób dokonania zbrodni i pochówku sugeruje mord rytualny, spekulacje podsyca fakt, że szwagier Garbarczyka jest przywódcą sekty religijnej. W tym samym czasie, mieszkająca w Niemczech siostra Garbarczyka otrzymuje przesyłkę z odciętymi, męskimi dłońmi...

"Zima sprawa" jest siódmą częścią serii z Hubertem Meyerem i jeśli czytaliście poprzednie to zapewne, pamiętacie jak wiele się w nich działo i szczerze, nie wierzyłam, żeby Katarzyna Bonda będzie w stanie przebić w jakikolwiek sposób "Balwierza", który dla mnie był najlepszą, ze wszystkich przeczytanych przeze mnie książek, w dorobku autorki. A jednak... to, co tym razem zaserwowała nam Bonda, wymyka się wszelkim wyobrażeniom o serii i samej autorce. Mnogość i zawiłość wątków sprawia, że przy książce naprawdę trzeba się skupić, by nie umknął nam żaden istotny szczegół, który kilkanaście stron dalej może skierować fabułę na zupełnie inne tory. Oprócz typowo kryminalnej warstwy, mamy tu rozbudowany motyw sekty i obrzędów, które wyjątkowo urozmaicają fabułę.

Ale cała seria, nie byłaby taka sama gdyby nie postać Meyera i poza toczącym się śledztwem, istotne są również wydarzenia, które dotyczą stricte postaci profilera, a nie ma on łatwego czasu w swoim życiu: śmierć ukochanej kobiety, poczucie winy, a na dodatek wymarzony wydział, który w rzeczywistości stał się pułapką zastawioną na niego przez Czajkowskiego. Na domiar złego wracają stare sprawy, znane czytelnikom z "Klatki dla niewinnych", a to zwiastuje kolejne problemy...

O ile sam pomysł i większa część fabuły absolutnie mnie zachwyciła, o tyle jestem nieco rozczarowana zakończeniem. Sprawa, która przez ponad 300 stron, przybierała przeróżne formy, pełna była nietuzinkowych motywów i zwrotów akcji zakończyła się według mnie dość banalnie. Ale cóż mogę powiedzieć: prawda zazwyczaj okazuje się znacznie mniej widowiskowa od domysłów i nie to będzie idealne podsumowanie zakończenia.

"Zimna sprawa" to niebanalny, intrygujący, nieco przekorny i pełen niespodziewanych a momentami wręcz absurdalnych zwrotów akcji kryminał. Niewiele jest polskich autorek, które byłyby w stanie napisać tak zawiłą fabułę, nie gubiąc się w niej i nie męcząc przy tym czytelników, a Bondzie ta sztuka udała się perfekcyjnie i szczerze, nie mogę doczekać się kolejnej części, bo za każdym razem kiedy wydaje mi się, że Katarzyna Bonda osiągnęła już szczyt swoich możliwości i że nic lepszego nie da się wymyślić, ona wychodzi z kolejną książką i udowadnia, że dla niej szczyt nie istnieje.

Po wydarzeniach z "Balwierza" Hubert nie może dojść do siebie. Bezskutecznie próbuje zagłuszyć wyrzuty sumienia, rzucając się w wir pracy. Jego nowatorski Wydział Wsparcia Dochodzeń, stał się swego rodzaju karą wymierzoną mu przez ministra Czajkowskiego. Jednak Hubert zawsze był niepokorny i żadne rozkazy nie są w stanie zatrzymać go za biurkiem, gdy pojawia się sprawa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Katarzyna Bonda nie zwalnia tempa i kiedy wszyscy czekali na kolejny tom przygód Meyera, zaskakuje czytelników nową serią kryminalną, zapoczątkowaną książką "O włos" i przedstawia światu Jakuba Sobieskiego, który de facto jest postacią bardzo zbliżoną do Meyera, ale zacznijmy od początku...
W Lesie Kabackim zostały znalezione zwłoki dwóch młodych kobiet, których ciała zostały zbezczeszczone w okropny sposób, co budzi grozę lokalnej społeczności, a sam morderca szybko zyskuje miano "Kosiarza z Kabat". Wkrótce okazuje się, że morderca poluje na siostry, a jego ofiary powiązane są z lokalną agencją pań do towarzystwa. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie Beata- córka właścicielki agencji- jej przyrodnią siostra prosi Jakuba o pomoc w rozwiązaniu zagadki i odnalezieniu siostry. Widząc nieskuteczność działań policji postanawiają na własną rękę złapać kosiarza z Kabat, jednak z każdym kolejnym rozdziałem sprawa staje się coraz bardziej zagmatwana, a nasi samozwańczy detektywi nie mogą ufać już nikomu.
Sama historia jest równie interesująca co skomplikowana. Zawiłość kolejnych wątków, bohaterów i historii jest na tak wysokim poziomie, że momentami naprawdę można się pogubić. Konia z rzędem temu, kto będąc w połowie lektury, domyśli się rozwiązania- ja nie podołałam i dopiero zbliżając się do końca, zaczęło mi się co nieco rozjaśniać i udało mi się połączyć wszystkie wskazówki.
To książka, która z pewnością przypadnie do gustu fanom Huberta Meyera- podobna konstrukcja, bohaterowie i styl prowadzenia wątków, za to nowe historie i świeża krew- czego chcieć więcej?

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Katarzyna Bonda nie zwalnia tempa i kiedy wszyscy czekali na kolejny tom przygód Meyera, zaskakuje czytelników nową serią kryminalną, zapoczątkowaną książką "O włos" i przedstawia światu Jakuba Sobieskiego, który de facto jest postacią bardzo zbliżoną do Meyera, ale zacznijmy od początku...
W Lesie Kabackim zostały znalezione zwłoki dwóch...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2022/02/projekt-riese-remigiusz-mroz.html

Akcja powieści rozgrywa się na terenie kompleksu Riese- jednego z największych projektów górniczo-budowlanych nazistowskich Niemiec, usytuowanego w Górach Sowich. Po dziś dzień historykom nie udało się ustalić dokładnego przeznaczenia Riese, co postanowił wykorzystać autor, tworząc własną wersję wydarzeń... i się zaczęło. Sam początek zapowiadał się naprawdę obiecująco. Autor zaczął snuć wizje rzeczywistego przeznaczenia nazistowskiego kompleksu i związane z nim tajemnice, co szczerze mówiąc bardzo pobudziło moją ciekawość. Niestety, dalsza część powieści, liczącej prawie pięćset stron, spokojnie mogłaby się zmieścić na pięćdziesięciu...
Jako, że całość oscyluje wokół tematu, którego nie ma w oficjalnych zapowiedziach, pokuszę się o mały spoiler. Całość powieści poświęcona jest tak naprawdę alternatywnej rzeczywistości. Grupa turystów, w skutek bliżej nieokreślonej anomalii, trafia do równoległej linii czasowej, gdzie spotykają mężczyznę, który od lat przemierza kolejne linie w poszukiwaniu czegoś, co można określić mianem "pierwotnego świata". Wszystko to dzieje się w czasie pandemii covid-19, która dziesiątkuje populację, a w niektórych rzeczywistościach- prowadzi wręcz do całkowitej zagłady. Grupa postanawia znaleźć bardziej rozwiniętą linię czasową, w której uzyskają skuteczne szczepionki na śmiercionośny wariant wirusa.

Mam spory problem z oceną "Projektu Riese", bo mimo przeczytania książki od deski do deski ciągle nie opuszcza nie wrażenie, że nadal nie mam pojęcia, co autor miał na myśli. Sam pomysł na fabułę wydaje się być dość ciekawy, jednak realizacja pozostawia wiele do życzenia. Grupa przypadkowych turystów podróżuje przez kolejne linie czasowe, pokazując, jak mogłaby wyglądać rzeczywistość, gdyby w swoim czasie podjęto inne decyzje. Osobiście mam wrażenie, że autor próbował nieco sztucznie pobudzić zainteresowanie czytelników, wrzucając do tekstu kilka głośnych nazwisk.


Jednak czegokolwiek by o tej książce nie mówić i ilu wad by nie wymienić, jest w niej coś magnetyzującego, co sprawia, że mimo wszystko chce się czytać dalej i przekonać się, co ostatecznie się wydarzy. Nie ma co ukrywać, że największą zaletą powieści jest niewątpliwie rewelacyjnych warsztat Remigiusza Mroza, który przez lata wypracował swój styl, bo Mroza można lubić lub nie, ale pisać potrafi i tego odebrać mu nie można. Mam wrażenie, że bez względu na treść, czytelnik niemal płynie przez książkę i nawet instrukcja obsługi pralki spod jego pióra byłaby do przeczytania od deski do deski.

Podsumowując: "Projekt Riese" to absolutnie nie jest książka dla każdego. Myślę, że może spodobać się wąskiemu gronu fanów lekkiego science-fiction. Napisana w świetnym stylu, ale pozostawiająca wiele do życzenia w warstwie fabularnej. Czy żałuję, spędzonego z nią czasu? Nie, bo było to na swój sposób ciekawe doświadczenie. Czy sięgnę po kontynuację jeśli takowa się ukaże? Raczej nie, ale zobaczymy co przyniesie przyszłość. Jedno jest pewne, jeśli wam Mróz kojarzy się jedynie z Chyłką, to zdecydowanie nie jest to lektura dla was.

http://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2022/02/projekt-riese-remigiusz-mroz.html

Akcja powieści rozgrywa się na terenie kompleksu Riese- jednego z największych projektów górniczo-budowlanych nazistowskich Niemiec, usytuowanego w Górach Sowich. Po dziś dzień historykom nie udało się ustalić dokładnego przeznaczenia Riese, co postanowił wykorzystać autor, tworząc własną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Tym razem Danka Braun porzuca Kraków, by zabrać nas do włoskiego kurortu Madonna di Campiglio, gdzie znaczna część rodziny Orłowskich udała się na zaproszenie wspólnika Roberta i przyjaciela rodziny- Martina Schmidta, by wspólnie celebrować jego urodziny. Ku olbrzymiemu zdziwieniu wszystkich na miejscu spotykają Camillę Vogel-właścicielkę jednej z niemieckich stacji telewizyjnych i byłą kochankę Johanna von Briesta, która zupełnym zrządzeniem losu postanowiła zatrzymać się w tym samym pensjonacie. Jakby tego było mało- do wczasowiczów docierają coraz bardziej niepokojące wieści o rozpowszechniającej się we Włoszech pandemii covid-19. Po kilku dniach Orłowscy otrzymują informacje o śmierci Camilli Vogel, której testy wykazały obecności wirusa.

Danka Braun uwielbia łączyć wątki obyczajowe z kryminalnymi, w wyniku czego serwuje czytelnikom powieść niemalże szytą na miarę, z idealnie zachowanymi proporcjami między toczącym się śledztwem a życiem prywatnym bohaterów, a biorąc pod uwagę, że wszystkie te w wątki stale się ze sobą przeplatają, całość jest spójna i nie zauważamy granicy między nimi.
Jeżeli czytaliście już książki autorki, to wiecie zapewne, że mają swój stały, sprawdzony schemat i tak jest również w tym przypadku. Autorka postawiła na stare, sprawdzone rozwiązania i sprawiła, że czytelnik kompletnie nie zauważa tak długiego przedziału czasowego dzielącego kolejne części sagi. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to fakt, że autorka zrobiła się wyjątkowo grzeczna, brakuje mi nieco kąśliwych uwag, złośliwości i nutki feminizmu, które zazwyczaj idealnie równoważyły dość seksistowski charakter Roberta Orłowskiego. Jeśli zaś mowa o bohaterach to chyba naprawdę się za nimi stęskniłam, bo wyjątkowo żadne z nich nie przejawiało jakiś szczególnie irytujących zachowań.
„Historia pewnego morderstwa” to cudowna, wciągająca od pierwszych stron powieść. Autorka po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i zafundowała czytelnikom pełen wachlarz doznań i emocji: od zaskoczenia, przez radości, wzruszenie i złość i kiedy już wydaje się Wam, że wiecie wszystko, okazuje się, że jesteście zaledwie na początku drogi do poznania prawdy.
Z całego serca polecam wam całą sagę i mam szczerą nadzieję, że Orłowscy powrócą na dłużej i niebawem będziemy mogli przeczytać kolejną część ich losów.

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Tym razem Danka Braun porzuca Kraków, by zabrać nas do włoskiego kurortu Madonna di Campiglio, gdzie znaczna część rodziny Orłowskich udała się na zaproszenie wspólnika Roberta i przyjaciela rodziny- Martina Schmidta, by wspólnie celebrować jego urodziny. Ku olbrzymiemu zdziwieniu wszystkich na miejscu spotykają Camillę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po wydarzeniach z "Klatki dla niewinnych" Hubert postanawia zaszyć się w leśnej chacie swojego przyjaciela-Domana na Podlasiu, by odzyskać wewnętrzną równowagę i zastanowić się, co dalej zrobić z sytuacją, w której się znalazł. Jednak nie dane mu jest cieszyć się spokojem- kiedy tylko dociera na miejsce, okazuje się, że w tej małej, niepozornej mieścinie doszło do krwawych zbrodni: od strzału snajpera ginie ksiądz Donat Giza- zapalony myśliwy i prominentny członek koła łowieckiego. W tym samym czasie znalezione zostaje ciało kilkuletniego Tymka- syna miejscowej fame fatale, z którego spuszczono krew i złożono niczym ofiarę w leśnej kapliczce.
Hubert na prośbę przyjaciół, decyduje się pomóc miejscowym śledczym w dochodzeniu, jednak szybko okazuje się, że nie będzie to wcale tak proste, jak początkowo przypuszczał- mieszkańcy Narwi stanowią bardzo hermetyczne środowisko, są pełni sekretów, których nikt z nich nie chce zdradzić i jasno dają do zrozumienia, że pewne tajemnice, nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Meyer, przy wsparciu prokurator Weroniki Rudy, robi wszystko, by wejść w kręgi lokalnej społeczności, jednak z biegiem czasu odkrywa, że niemal cała wieś jest w mniejszym bądź większym stopniu powiązana ze sprawą. Na domiar złego pojawiają się kolejne ofiary, a nasz profiler stanie przed niezwykle ciężkim wyzwaniem i będzie musiał zweryfikować, komu tak naprawdę może zaufać...
Katarzyna Bonda dość szybko wróciła z kolejną częścią serii z cyklu z psychologiem śledczym-Hubertem Mayerem i wydaje mi się, że nie było to przypadkowe, gdyż fabuła "Balwierza" jest bezpośrednio powiązana z wydarzeniami z "Klatki dla niewinnych", a znany nam temat Kołomyjskiego, przeplata się między nowymi wątkami, powodując konsternację bohaterów i budząc jeszcze większą ciekawość czytelników, ponieważ sprawy prywatne Meyera w dalszym ciągu pozostają nierozwiązane. Mimo usilnych starań prokurator Rudy, by wyciągnąć profilera z tarapatów, ciężko jest wywnioskować, jak zakończy się ta sprawa. Dodatkowo Hubert wchodzi w konflikt z miejscowym komendantem, co również nie poprawia jego sytuacji...
"Balwierz" to kolejna w dorobku autorki, świetna, wielowątkowa, klimatyczna powieść kryminalna, która wciąga czytelnika od samego początku i nie pozwala oderwać się aż do wielkiego finału. Bonda udowadnia, że nadal jest w świetnej formie: do końca trzyma czytelników w napięciu, podrzuca sprzeczne tropy i zwodzi, by ostatecznie obrócić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak zakończenie, jakie tym razem zafundowała nam autorka, absolutnie złamało mi serce i już nie mogę się doczekać, jak potoczą się dalsze losy Mayera, bo jestem pewna, że profiler nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Po wydarzeniach z "Klatki dla niewinnych" Hubert postanawia zaszyć się w leśnej chacie swojego przyjaciela-Domana na Podlasiu, by odzyskać wewnętrzną równowagę i zastanowić się, co dalej zrobić z sytuacją, w której się znalazł. Jednak nie dane mu jest cieszyć się spokojem- kiedy tylko dociera na miejsce, okazuje się, że w tej małej, niepozornej mieścinie doszło do krwawych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2021/10/gra-luizy-anna-robak-reczek.html

Luiza to młoda polka, która po śmierci matki wraca do Polski by odnowić relacje ze swoim ojcem- bogatym biznesmenem, z którym nie łączyło jej nic, prócz więzi krwi. Luiza nie żywi żadnych ciepłych uczuć do ojca i bynajmniej nie tęsknota przywiodła ją do ojczyzny, a raczej przymusowa ucieczka przed demonami przeszłości. Jednak nie znaczy to wcale, że wraca z podkulonym ogonem. Wręcz przeciwnie- ma bardzo konkretny plan, który stara się zrealizować krok po kroku. Dziewczyna czuje niechęć do ojca i od pierwszego dnia, spędzonego w jego domu, robi wszystko by udowodnić mu, że nie ma z nią szans.

Sama postać Luizy jest najistotniejszym elementem powieści, jej charakter i zachowania budują całą historię. Kobieta jest absolutnie bezkompromisowa, twarda, bezczelna, nieuznająca żadnych zasad i świętości, dąży po trupach do celu i jak na psychopatkę przystało, za nic ma uczucia innych. Jednocześnie doskonale wie, jaką chcieliby widzieć ją inni i potrafi bezbłędnie wcielić się w każdą rolę jaka w danej chwili przyniesie jej wymierne korzyści. Na co dzień jest mistrzynią manipulacji, jednak kiedy dochodzi do niej, że w świecie twardego biznesu są ludzie odporni na jej urok, potrafi wpaść w szał. Co się stanie, gdy na swojej drodze spotka nieśmiałego, ale szalenie inteligentnego programistę pracującego z jej ojcem. Czy uda jej się wykorzystać sytuację, czy też posunie się o krok za daleko? Tego Wam nie zdradzę. Jedno jest pewne: Luiza skrywa w sobie znacznie więcej tajemnic niż początkowo mogłoby się wydawać, a kiedy demony przeszłości dadzą o sobie znać, sytuacja stanie się znacznie bardziej niebezpieczna niż można było przypuszczać...

Jeśli chodzi o samą fabułę to jest ona dość spokojna, nie rozwija się w nadzwyczajnym tempie, jednak toczy się swoim rytmem i jest spójna z całą koncepcją książki, gdzie najważniejsza jest postać głównej bohaterki i to ona stanowi clou powieści, na której oparte jest wszystko to, co dzieje się dokoła i gdyby Luizę zastąpić jakąkolwiek inną postacią- całość straciłaby sens.

https://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2021/10/gra-luizy-anna-robak-reczek.html

Luiza to młoda polka, która po śmierci matki wraca do Polski by odnowić relacje ze swoim ojcem- bogatym biznesmenem, z którym nie łączyło jej nic, prócz więzi krwi. Luiza nie żywi żadnych ciepłych uczuć do ojca i bynajmniej nie tęsknota przywiodła ją do ojczyzny, a raczej przymusowa ucieczka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Zdaję sobie sprawę, że dla większości fanów autorki najlepszą serią są "Cztery Żywoły...", jednak osobiście jestem zwolenniczą Huberta Meyera, od którego zaczęłam swoją przygodę z książkami Katarzyny Bondy i jest to zdecydowanie mój ulubiony cykl, jednak to, co otrzymujemy w "Klatce..." wymyka się wszelkim schematom i absolutnie rozkłada czytelnika na łopatki. To pierwsza książka, w której Hubert jest tak bardzo osobiście zaangażowany w sprawę i chyba właśnie to sprawia, że na część jest tak wyjątkowa.
Autorka zawiesiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę: połączyła ogromną ilość bohaterów, z całą masą wątków, tropów i motywów, by ostatecznie obrócić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, a wszystko to utrzymane, wbrew pozorom w dość lekkiej stylistyce, która nie wymaga od czytelnika nadmiernego skupienia i sprawia, że książkę spokojnie można spakować do wakacyjnej walizki i spędzić z nią przyjemnie czas na leżaku- wydaje się niemożliwe? Cóż zapewne większość niedoświadczonych autorów koncertowo wyłożyłaby się na takim połączeniu, jednak Katarzyna Bonda doskonale wiedziała co robi i jaki efekt chce uzyskać i wyszło jej do perfekcyjnie. Dla mnie osobiście, to chyba najlepsza ze wszystkich książek autorki, jakie czytałam: Wciągająca historia pełna zwrotów akcji, skomplikowana, zawiła sprawa i nieprzewidywalne zakończenie- czy można chcieć więcej? Owszem można, bo zarówno ta, jak i wcześniejsze części serii nie byłby takie same, gdyby nie bohaterowie, których autorka kreuje w dość specyficzny sposób. Zazwyczaj im więcej jest postaci, tym bardziej są one płytkie, bo ciężko z równym zaangażowaniem skupić się na każdym bohaterze, jednak Katarzyna Bonda potrafi sprawić, że każda postać sprawia wrażenie uszytej na miarę, z dbałością o najdrobniejsze detale, z wykreowaną nie tylko osobowością ale wręcz duszą.

Jedyny element, do którego mogę się delikatnie doczepić to fakt, że dla mnie niektóre wątki mogłyby zostać dokładniej opisane w zakończeniu. Osobiście nie lubię otwartych zakończeń, niewyjaśnionych wątków, a tutaj mam wrażenie, że epilog został nieco spłycony w stosunku co całości i autorka mogła poświęcić poszczególnym bohaterom nieco więcej uwagi.

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Zdaję sobie sprawę, że dla większości fanów autorki najlepszą serią są "Cztery Żywoły...", jednak osobiście jestem zwolenniczą Huberta Meyera, od którego zaczęłam swoją przygodę z książkami Katarzyny Bondy i jest to zdecydowanie mój ulubiony cykl, jednak to, co otrzymujemy w "Klatce..." wymyka się wszelkim schematom i absolutnie rozkłada...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

"Oczy Adrianny" to kolejna już powieść Danki Braun i jeśli mam być szczera jedna z najbardziej zaskakujących w całym dorobku autorki. Tym razem spotykamy zupełnie nowych bohaterów, choć pojawia się też znany czytelnikom z wcześniejszych powieści- Mirek Filer, który mimo zawieszenia działalności detektywistycznej ponownie postanawia uruchomić swój śledczy zmysł, by dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w otoczeniu sióstr Wysockich, jednak tym razem to ani toczące się prywatne śledztwo, ani nawet jego rezultat nie będą stanowić clou powieści, gdyż temat jest dużo głębszy i bardziej rozbudowany. Autorka postanowiła tym razem wytoczyć najcięższe działa i oprócz warstwy rozrywkowej porusza również dużo poważniejsze tematy, które w literaturze kobiecej często stanowią swojego rodzaju samoistne tabu: permanentna rywalizacja i zazdrość sióstr, niedojrzałość partnera w obliczu wypadku, kiedy to w większości podobnych powieści zapewne mężczyzna przedstawiony byłby jako rycerz w srebrnej zbroi, stający na wysokości zadania i trwający dzielnie przy wybrance swojego serca wbrew wszelkim przeciwnością losu aż w końcu bardzo dojrzały i przemyślany wątek romantyczny wiecznego "Piotrusia Pana" z osobą ociemniałą, bez sztucznej idealizacji.

To za co bardzo cenię sobie autorkę to jej cudowna skłonność do autentyzmu, która we współczesnej, polskiej literaturze kobiecej jest prawdziwą rzadkością. Zazwyczaj wątki romantyczne mają bardzo konkretny schemat: Jest główna bohaterka- zazwyczaj szara myszka, o gołębim sercu i dwóch mężczyzn "ten zły"- będący złym do szpiku kości, niemający żadnych pozytywnych cech i "ten dobry"- rycerz w srebrnej zbroi, chodzący ideał, pozbawiony, jakiejkolwiek, choćby najmniejszej skazy... Danka Braun, w swoich powieściach zrywa z tym odrealnionym schematem i kreuje swoich bohaterów na prawdziwych ludzi, z krwi i kości, gdzie każdy z nich ma swoje mocne i słabe strony, wady i zalety, podejmuje błędne, niezrozumiałe z perspektywy czytelnika decyzje, ale potrafi też twardo stąpać po ziemi i pokazać się z najlepszej strony i dotyczy to absolutnie każdego, zarówno główna bohaterka, jak i czarny charakter mają swoje lepsze i gorsze chwile i potrafią pokazać się zarówno z najlepszej jak i najgorszej strony, dzięki czemu całość zyskuje do bardziej realistyczny charakter, a czytelnik może naprawdę utożsamić się z bohaterami, nie mając przy tym poczucia, że nie jest wystarczająco idealny...

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

"Oczy Adrianny" to kolejna już powieść Danki Braun i jeśli mam być szczera jedna z najbardziej zaskakujących w całym dorobku autorki. Tym razem spotykamy zupełnie nowych bohaterów, choć pojawia się też znany czytelnikom z wcześniejszych powieści- Mirek Filer, który mimo zawieszenia działalności detektywistycznej ponownie postanawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2021/03/apokalipsy-wedug-joanny-anna-robak.html

Joanna to dorosła kobieta- matka, żona, córka, zmagająca się z problemami życia codziennego jak każdy z nas- raz z większymi, raz z mniejszymi- jak to w życiu bywa. Jednak w pewnym momencie dochodzi do ściany: codzienność zaczyna ją przytłaczać, odczuwa lęki, których nie potrafi pokonać, dodatkowo śledząc bieżące wydarzenia, nabiera przekonania, że zbliża się koniec świata i przerażona tą perspektywą, postanawia przygotować się na nadchodzącą apokalipsę: Śledzi grupy preppersów, gromadzi zapasy i przygotowuje schronienie dla rodziny w odziedziczonym po rodzicach, domku w lesie. Jednak przygotowania nie przynoszą jej upragnionej ulgi. Wręcz przeciwnie: z każdym kolejnym dniem, kobieta coraz bardziej zamyka się w sobie i staje się coraz bardziej samotna we własnym domu. Dzieci dorastają i zaczynają żyć własnym życiem, mąż przeżywa drugą młodość i korzysta z uroków świata, a w Joannie, z każdym kolejnym dniem, umiera chęć do życia i do walki. Aż w końcu dochodzi do momentu, kiedy zupełnie się poddaje: Nie wychodzi z domu, nie je, nie śpi. Przeżywa swój własny, prywatny koniec świata. Jednak każdy koniec, jest jednocześnie początkiem i tu z pomocą Joannie przychodzi Thijs- partner jej zmarłego brata, który na nowo budzi w niej chęci do życia i walki...

„Apokalipsy według Joanny” to pozornie prosta, lekka powieść, o mocnym, drugim dnie, którego początkowo zupełnie się nie spodziewałam. To historia zmuszająca do refleksji, poruszająca czułe struny ludzkiej wrażliwości i sprawiająca, że choć przez chwilę potrafimy spojrzeć na drugiego człowieka z pewną empatią, bez oceniania i pretensji, bo to, że czyjeś problemy wydają nam się błahe, nie znaczy, że takie są dla drugiej osoby. Każdy z nas dostaje taki ciężar, jaki jest w stanie unieść, dlatego czasem warto powstrzymać się od niewybrednych komentarzy i ocen, bo być może ktoś właśnie przeżywa swój własny, prywatny koniec świata...

http://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2021/03/apokalipsy-wedug-joanny-anna-robak.html

Joanna to dorosła kobieta- matka, żona, córka, zmagająca się z problemami życia codziennego jak każdy z nas- raz z większymi, raz z mniejszymi- jak to w życiu bywa. Jednak w pewnym momencie dochodzi do ściany: codzienność zaczyna ją przytłaczać, odczuwa lęki, których nie potrafi pokonać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

„Błędne siostry” to literatura kobieca w najlepszym tego słowa znaczeniu, pełna napięcia, emocji i wieloznaczności. Tajemniczy bohaterowie, których początkowo praktycznie nie znamy i odkrywamy ich historie stopniowo, z biegiem czasu- dodatkowo pobudzają ciekawość, a bieżące wydarzenia dziejące się w domu na polanie, zadowolą każdą, nawet najbardziej romantyczną duszyczkę, bo nie da się ukryć, że jest to historia miłości, ale nie tylko, to również opowieść o poznawaniu samego siebie i odkrywaniu własnej tożsamości, o docenianiu nawet najbłahszych, szczęśliwych chwil i o trudnej sztuce radzenia sobie z własną przeszłością.

www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

„Błędne siostry” to literatura kobieca w najlepszym tego słowa znaczeniu, pełna napięcia, emocji i wieloznaczności. Tajemniczy bohaterowie, których początkowo praktycznie nie znamy i odkrywamy ich historie stopniowo, z biegiem czasu- dodatkowo pobudzają ciekawość, a bieżące wydarzenia dziejące się w domu na polanie, zadowolą każdą, nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Osobiście nie jestem fanką powieści erotycznych, gdyż uważam, że większość z nich jest niestety przesadzona do tego stopnia, że stają się wręcz komiczne. Jednak z twórczością Marty Mildy spotkałam się już przy okazji jej debiutanckiej powieści "Dwanaście warunków Pani Prezes" (>recenzja<), dlatego z ciekawością sięgnęłam po jej nową książkę i nie zawiodłam się
Dodatkowym atutem, jakiego kompletnie nie spodziewałam się znaleźć, w tego typu lekturze jest... poczucie humoru autorki. Chwilami naprawdę płakałam ze śmiechu! I nie mam tu na myśli śmiechu z zażenowania, a świetnie skonstruowany i napisany komizm sytuacyjny. "Splamiona jego żądzą" to coś znacznie więcej niż kolejny, miałki erotyk, jakich w ostatnich latach pojawiło się mnóstwo na półkach księgarni. To pikantna, elektryzująca opowieść, przepełniona emocjami, skrajnymi uczuciami, pełna namiętności, ale również bólu, tęsknoty i samotności, ukazująca ludzkie bolączki i traumy. Zdecydowanie polecam zarówno zwolennikom gatunku, którzy chcą przeczytać coś zupełnie innego, jak również przeciwnikom powieści erotycznych, by przekonali się, że tego typu powieść można napisać z fabułą, charakterem i klasą...

ksiazkoholiczka94.blogspot.com

Osobiście nie jestem fanką powieści erotycznych, gdyż uważam, że większość z nich jest niestety przesadzona do tego stopnia, że stają się wręcz komiczne. Jednak z twórczością Marty Mildy spotkałam się już przy okazji jej debiutanckiej powieści "Dwanaście warunków Pani Prezes" (recenzja), dlatego z ciekawością sięgnęłam po jej nową...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Motyw ukryty. Z archiwum profilera Katarzyna Bonda, Bogdan Lach
Ocena 7,0
Motyw ukryty. ... Katarzyna Bonda, Bo...

Na półkach:

Praca profilerów policyjnych już od dobrych kilku lat budzi powszechne zainteresowanie, a co za tym idzie, stała się nośnym motywem zarówno powieści kryminalnych, jak i seriali i filmów. Jednak nie zawsze był to zawód cieszący się szacunkiem i zaufaniem, jeszcze w latach 90-tych kiedy tworzenie profilów psychologicznych sprawców dopiero raczkowało w kraju nad Wisłą, traktowano to niemal jak wróżbiarstwo i stawiana na równi z wróżeniem z fusów.
Przez te blisko 30 lat, zmieniło się sporo. Dziś, praktycznie żadne poważne, skomplikowane śledztwo, nie może obyć się bez pomocy profilera. Jednym z pierwszych polskich profilerów jest Bogdan Lach, przez całe pomagający policji wykryć najniebezpieczniejszych przestępców w kraju.

Natomiast w przypadku literatury polskiej, pierwszym profilerem w naszych rodzimych kryminałach był Hubert Mayer- postać wykreowana przez Katarzynę Bondę. (Swoją drogą do dziś uważam serię z Mayerem za najlepszą w dorobku pani Katarzyny i zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż słynne Cztery żywioły z Saszą Załuską)

Królowa kryminałów i król profilerów po raz kolejny połączyli siły, by wprowadzić czytelników w świat zbrodni i zapoznać nas z tajnikami pracy profilera, w wyniku czego powstała ich najnowsza książka- "Motyw ukryty".

"Motyw ukryty" to publikacja oparta na faktach, przedstawiająca prawdziwe historie i ludzie tragedie ukazane z perspektywy profilera, który dodatkowo komentuje praktyczne aspekty pracy profilera nad konkretną sprawą, zwraca uwagę na istotne elementy i pokazuje, czym kierował się przy tworzeniu profilu sprawcy.

Autorzy w bardzo obrazowy sposób przedstawiają kolejne etapu poszczególnych spraw, wskazując czytelnikom pozornie nic nieznaczące poszlaki i dane wiktymologiczne, które ostatecznie okazują się kluczem do rozwiązania sprawy i zamknięcia śledztwa.

Jednak warto pamiętać, że nie jest to typowy kryminał, powiedziałabym raczej, że ma formę reportażu i będzie idealnym pomysłem dla osób chcących zgłębić tajniki pracy profilera za pomocą lekkiej i przyjemnej lektury.

"Motyw ukryty" to niezwykle ciekawa, pozycja na polskim rynku wydawniczym, łącząca w sobie sprawne pióro i lekki styl Katarzyny Bondy z zawodowym doświadczeniem i wiedzą Bogdana Lacha. Kilkanaście zbrodni, kilkunastu sprawców, kilkanaście profili psychologicznych- to absolutna gratka dla wszystkich tych, naprawdę interesuje praca profilera "od podszewki". Jednak warto pamiętać, że nie jest to powieść i nie warto jej w takich kategoriach traktować, bo byłoby to zwyczajnie krzywdzące.

Praca profilerów policyjnych już od dobrych kilku lat budzi powszechne zainteresowanie, a co za tym idzie, stała się nośnym motywem zarówno powieści kryminalnych, jak i seriali i filmów. Jednak nie zawsze był to zawód cieszący się szacunkiem i zaufaniem, jeszcze w latach 90-tych kiedy tworzenie profilów psychologicznych sprawców dopiero raczkowało w kraju nad Wisłą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobnie jak w dwóch poprzednich częściach, akacja powieści toczy się w malowniczej Vitorii i jej okolicach, gdzie wszyscy żyją spotkaniem z autorem głośnej książki- "Władcy czasu", który dotychczas pozostawał anonimowy. Niestety, szybko okazuje się, że nie dla wszystkich jest to zwyczajna lektura- ktoś zaczyna zabijać ludzi zgodnie ze średniowiecznym modus operandi pisanym w słynnej powieści. Kraken razem z Albą, Esti i resztą swojego zespołu prowadzi śledztwo, które doprowadza go do wieży Nagraro, ufortyfikowanego donżonu, od tysiąca lat nieprzerwanie zamieszkiwanego przez pierworodnego dziedzica roku. W międzyczasie okazuje się również, ze powieść wcale nie jest wytworem wyobraźni autora, a akcja bazuje na wydarzeniach, które miały miejsce kilka stuleci wcześniej.

Jeśli czytaliście wcześniejsze serie, to wiecie, że autorka zdecydowała się prowadzić akcję dwutorowo i tutaj również zastosowała podobny zabieg. Oprócz głównego wątku- czyli toczącego się współcześnie śledztwa, mama okazję cofnąć się również do XII wieku i poznać losy przodków naszych bohaterów, co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami...

Oczywiście, autorka nie byłaby sobą, gdyby oprócz toczącego się śledztwa, nie wprowadziła odrobiny chaosu w życie prywatne naszych bohaterów. Ta, ostatnia już część, jest swego rodzaju zwieńczeniem ich dokonań i przewartościowaniem własnego życia. Zarówno Unai, jak i Alba przechodzą wewnętrzną przemianę i na nowo ustalają swoje priorytety. Osobiście jestem pod wrażeniem metamorfozy jaką przeszedł Kraken- nareszcie dojrzał i zaczął dostrzegać i doceniać to, co wcześniej było dla niego oczywiste. Zawirowanie nie ominął również Esti, która wplącze się w niezwykle ryzykowną. a nawet niebezpieczną relację.

Dużym plusem, zarówno we "Władcach czasu" jak i w całej serii jest to, jak umiejętnie autorka łączy kolejne zbrodnie zarówno z wątkami historycznymi, jak i z życiem prywatnym bohaterów. Większość pisarzy już przy pierwszej części polegałby przy takim galimatiasie, jednak Eva Garcia Saenz de Urturi ma niezwykłe wyrzucie i wykreowała taką rzeczywistość, w której wszystkie te, jakże różne od siebie elementy, idealnie się uzupełniają tworząc spójną całość.

Autorka po raz kolejny czaruje. Czaruje słowem, pięknymi baskijskimi krajobrazami i niesamowitą historią, która wciąga czytelnika już od pierwszego rozdziału i nie pozwala oderwać się od lektury aż do ostatniej strony. Charyzmatyczni, inteligentni bohaterowie, rys historyczny i kilka mrocznych zbrodni- to idealna kombinacja, gwarantująca dreszczyk emocji każdemu, nawet najbardziej wymagającemu czytelnikowi. I tylko żal, że to już koniec tej niezwykłej trylogii, ale z niecierpliwością czekam na nowe książki autorki.

Podobnie jak w dwóch poprzednich częściach, akacja powieści toczy się w malowniczej Vitorii i jej okolicach, gdzie wszyscy żyją spotkaniem z autorem głośnej książki- "Władcy czasu", który dotychczas pozostawał anonimowy. Niestety, szybko okazuje się, że nie dla wszystkich jest to zwyczajna lektura- ktoś zaczyna zabijać ludzi zgodnie ze średniowiecznym modus operandi pisanym...

więcej Pokaż mimo to