Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Rodzina w drodze na wakacje znajduje w lesie dziwne worki na śmieci. Niestety okazuje się, że są w nich szczątki dwojga ludzi. Sprawą zajmuje się aspiranta Sonia Czech. Szybko udaje się ustalić tożsamość ofiar, ale śledczy nie mogą dopatrzyć się powiązania między nimi. Jednocześnie nie milkną echa sprawy Brunona Kality, w którego domku w Bieszczadach znaleziono kości ludzkie. Robert Lew, który po tej sprawie został odsunięty z policji, nie daje za wygraną. Jaka się jest szansa, że te dwie sprawy są w jakikolwiek sposób ze sobą powiązane? Nie ukrywam, że pierwszy tom - "629 kości" - zrobił na mnie duże wrażenie i koniecznie chciałam się przekonać, jak autorka wybrnie z tej zawiłej sytuacji. I nie zawiodłam się. Drugi tom serii pokazuje bowiem, jak prowadząc dwie równoległe sprawy, śledczy przeplatają wątki jakby ich rozwiązanie zależało od tego, jak gruby i mocny wyjdzie z tego warkocz. Całość dodatkowo gmatwa wrzucony do fabuły krótki wątek polityczny, mający jednak olbrzymi wpływ na to, co się dzieje. Mamy tu mnóstwo emocji i silny podtekst społeczny, który uzmysławia nam, jak ważne jest słuchanie i dbanie o siebie nawzajem. Są też momenty, które wyciskają łzy, ale dają też poczucie dobrze spełnionego obowiązku.