-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2019-09-29
2019-09-20
2019-09-09
2019-09-04
Coraz liczniejsze akcje społeczne, artykuły i publikacje dotyczące sprzeciwu dla przemocy wobec dzieci sugerują, że nasze społeczeństwo zaczyna uświadamiać sobie ile szkód rzutujących na całe życie wywołuje stosowanie siły w okresie dzieciństwa. Niestety, choć żyjemy w czasach, gdy informacje w mediach o ciężkich pobiciach prowadzących do kalectwa lub śmierci wywołują zdecydowany sprzeciw, nadal można spotkać się z opinią, że „niewinny” klaps nikomu nie zaszkodził i niekiedy jest jedynym słusznym i skutecznym argumentem oraz narzędziem wychowawczym.
O „tradycji” bicia dzieci możemy przeczytać w książce Anny Golus „Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci”. Autorka licznych artykułów dotyczących praw dziecka oraz przemocy wobec dzieci, inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia” w swojej publikacji przedstawia czytelnikowi koszmar, jakiego doświadczały dzieci już w społecznościach pierwotnych. W pozycji „Dzieciństwo (…)” przywołuje fakty, które oburzają, szokują ale przede wszystkim otwierają oczy na problem, który wciąż jest żywy. Jest to swego rodzaju podróż po ciemnej, brutalnej i haniebnej stronie ludzkiej historii; począwszy od odległych czasów, kończąc na aktualnych kwestiach.
Golus w swojej książce umiejętnie przedstawiła bardzo trudny temat. Lektura nie pozostawia złudzeń, że przemoc sama w sobie, a szczególnie wobec dzieci, jest złym zjawiskiem. Autorka podeszła do problemu profesjonalnie, szczegółowo omawiając poruszane przez nią zagadnienia. Całość poparta jest obszernym materiałem źródłowym obejmującym wiele dziedzin – znajdziemy tu odniesienia między innymi do kwestii prawnych, psychologicznych, historycznych. Pomimo ciężaru treści, „Dzieciństwo (…)” jest łatwe w odbiorze i wzbudza ciekawość do zgłębienia tematu.
Anna Golus stworzyła obiektywną i wartościową lekturę, nie bojąc się „ugryzienia” kontrowersyjnych treści. Wzięła pod lupę nauki biblijne, poradniki wychowawcze z ubiegłych wieków i zestawiła je z materiałami dotyczącymi czasów współczesnych. Wydaje się, że sytuacja wygląda lepiej, choć statystyki wciąż alarmują. „Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci” to otrzeźwiająca i uświadamiająca pozycja, którą powinien przeczytać każdy, niezależnie od tego, czy ma kontakt z dziećmi.
Coraz liczniejsze akcje społeczne, artykuły i publikacje dotyczące sprzeciwu dla przemocy wobec dzieci sugerują, że nasze społeczeństwo zaczyna uświadamiać sobie ile szkód rzutujących na całe życie wywołuje stosowanie siły w okresie dzieciństwa. Niestety, choć żyjemy w czasach, gdy informacje w mediach o ciężkich pobiciach prowadzących do kalectwa lub śmierci wywołują...
więcej mniej Pokaż mimo to
Autorkami pozycji są Karolina Cwalina – Stępniak i Paulina Klepacz. Pierwsza jest pomysłodawczynią projektu „Sexy zaczyna się w głowie”, coach, która sama pokonała swoje demony i teraz wspiera w tej nierównej walce inne osoby. Druga, to dziennikarka i redaktorka feministyczno – erotycznego magazynu „G’rls Room”. Dwa różne charaktery, które spięły klamrą 366 stron rozmów z innymi kobietami (co więcej, męski punkt widzenia też się znajdzie!) i podarowały czytelnikom zbiór ciekawych i inspirujących wywiadów.
Skoro już o tym wspomniałam - #girlstalk jest wydana w postaci rozmów poruszających cały wachlarz tematów. Znajdziemy tu spostrzeżenia o samoakceptacji kobiet i ich podejścia do zdrowia. Nie zabraknie rozdziałów o relacjach międzyludzkich oraz seksie a także o pracy, motywacji, sukcesie. W tej książce nie ma miejsca na tabu, skrępowanie, rumieńce wstydu. Autorki serwują nam kawał dobrej, szczerej lektury, która wbrew pozorom nie jest skierowana wyłącznie do kobiet.
Pisząc o tej książce nie mogę pominąć jej wyglądu. Wiem, że nie ocenia się książek po okładce, ale to właśnie szata graficzna przyciągnęła mój wzrok do tej pozycji. Piękna, delikatna i nieprzesadzona. W środku też mnie nie rozczarowała – czytelne kolumny tekstu, wyróżnione fragmenty rozmów a każdy rozdział „udekorowany” portretami autorek. Naprawdę jestem zachwycona!
Zastanawiałam się, czy znajdę jakąś wadę w tej książce. Cóż, może to nie tyle wada, co moja obserwacja – w #girlstalk zabrakło mi dyskusji, wymiany zdań. Zanim otworzyłam tę pozycję miałam nadzieję, że poczuję się jak w kawiarni z koleżankami, gdzie dyskutujemy na błahe i trudne tematy. Niestety, to jedyna rzecz, która wywołała we mnie uczucie zawodu. Jednak nie na tyle, by mnie do siebie zniechęcić.
Karolina Cwalina – Stępniak i Paulina Klepacz stworzyły książkę z rozmowami, które… prowokują do rozmów. W czasach mediów społecznościowych, kiedy przesuwamy palcem po ekranie szukając kolejnych zdjęć, filmików czy postów, które nas zaciekawią, #girlstalk daje pretekst, by odłożyć smartfona i spotkać się na kawie lub drinku, by po prostu poplotkować, pogawędzić, podyskutować. Myślę, że ta książka jest idealnym pomysłem na prezent z okazji Dnia Matki, Dnia Babci, osiemnastych urodzin, rocznicy związku, czy jakiegokolwiek innego święta. Przeczytajcie, zainspirujcie się i podajcie dalej. Polecam!
Autorkami pozycji są Karolina Cwalina – Stępniak i Paulina Klepacz. Pierwsza jest pomysłodawczynią projektu „Sexy zaczyna się w głowie”, coach, która sama pokonała swoje demony i teraz wspiera w tej nierównej walce inne osoby. Druga, to dziennikarka i redaktorka feministyczno – erotycznego magazynu „G’rls Room”. Dwa różne charaktery, które spięły klamrą 366 stron rozmów z...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-31
2019-07-31
2019-07-25
2019-07-21
2019-07-14
"Cześć. Mam nadzieję, że ktoś tego słucha."
Kilka godzin po przeczytaniu „Radio Silence” Alice Oseman wciąż zastanawiam się, co napisać. Zacznę tak: było warto.
Podzieliłam tą powieść na połowę. Pierwsza część naprawdę wyrwała mi serce, zgniotła je i zdeptała. W pierwszych dwustu-dwustu pięćdziesięciu stronach odnalazłam siebie – swoją historię z czasów licealnych, kiedy starałam się zrozumieć, gdzie jest moje miejsce na ziemi. Autorka stworzyła postać, z którą prawdopodobnie każdy czytelnik znalazłby wspólne cechy. W końcu chyba każdy w nastoletnim życiu borykał się z problemami ocen, trudnych decyzji mających wpływ na resztę życia, niejasnymi relacjami z innymi ludźmi, problemami w przyjaźniach i związkach? Myślę, że pod tym względem książka jest uniwersalna i trafi do serca każdego, kto ją czyta.
Co do drugiej części myślę, że sama jestem sobie winna, że nie trafiła do mnie tak bardzo, jak wcześniejsze strony. Miałam nieco inne wyobrażenie tego, jak potoczą się losy bohaterów. Myślałam, że Oseman utrzyma historię w takim samym klimacie od początku do końca. Po pierwszych dwustu stronach ani przez chwilę nie pomyślałam, że książka zakończy się… w porządku. Poczułam się nieco zawiedziona, bo na końcowych stronach dojrzałam scenariusz typowych filmów młodzieżowych, scen, które rzadko kiedy dzieją się naprawdę (a w moim przypadku nie wydarzyły się nigdy). Być może zbyt mocno zżyłam się z główną bohaterką, zbyt bardzo porównywałam się do niej, przez co rozczarowałam się, że zakończenie tej opowieści nie pokryło się z moimi wspomnieniami i oczekiwaniami.
Mimo tego uważam, że przeczytanie „Radio Silence” było dobrym wyborem. Cieszę się, że dałam się skusić licznym pozytywnym recenzjom. Spędziłam z tą pozycją weekend pełen emocji, jednocześnie chcąc znać dalsze losy bohaterów i nie chcąc dotrzeć do ostatniej strony.
"Cześć. Mam nadzieję, że ktoś tego słucha."
Kilka godzin po przeczytaniu „Radio Silence” Alice Oseman wciąż zastanawiam się, co napisać. Zacznę tak: było warto.
Podzieliłam tą powieść na połowę. Pierwsza część naprawdę wyrwała mi serce, zgniotła je i zdeptała. W pierwszych dwustu-dwustu pięćdziesięciu stronach odnalazłam siebie – swoją historię z czasów licealnych, kiedy...
2019-06-29
Jaka to była cudowna lektura! Ciepła, mądra i wartościowa. Ucząca o tym, że warto dzielić sie swoimi rozterkami i problemami z innymi, zamiast zaplątywać się w sieć kłamst i smutków. Uważam, że ta pozycja jest również godna uwagi dorosłych, którzy dzięki niej mogą spojrzec na małe i wielkie problemy oczami dziecka. To niesamowite, jak wazne treści można przemycić w pozornie prostej, dziecięcej książeczce. brawo!
Jaka to była cudowna lektura! Ciepła, mądra i wartościowa. Ucząca o tym, że warto dzielić sie swoimi rozterkami i problemami z innymi, zamiast zaplątywać się w sieć kłamst i smutków. Uważam, że ta pozycja jest również godna uwagi dorosłych, którzy dzięki niej mogą spojrzec na małe i wielkie problemy oczami dziecka. To niesamowite, jak wazne treści można przemycić w pozornie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-10
W miasteczku niedaleko Tokio znajduje się sklep, którego właścicielem jest Yūji Namiya. Oprócz opieki nad interesem, znany jest również z prowadzenia kącika porad. Każdy, kto potrzebuje wsparcia lub nie może poradzić sobie z dylematem ma możliwość zasięgnięcia pomocy. Wystarczy, że wrzuci list przez otwór w sklepowej rolecie, by następnego dnia znaleźć odpowiedź w skrzynce na mleko zamontowanej z tyłu budynku.
W trzydziestą trzecią rocznicę śmierci właściciela, kiedy czasy świetności sklepu wielobranżowego stały się wspomnieniem, trzech złodziei trafia do opuszczonego budynku. Mają zamiar przeczekać w nim do świtu po niezbyt udanym skoku na dom jednego z okolicznych mieszkańców. W trakcie przeszukiwania sklepiku przez dziurę w rolecie wpada koperta. Zmęczeni, źli i głodni mężczyźni duszą w zarodku panikę, jaka ich ogarnęła i postanawiają sprawdzić zawartość nieoczekiwanej przesyłki. Okazuje się, że w środku znajduje się list adresowany do pana Namiyi, którego nadawca prosi o pomoc. Po krótkim namyśle złodzieje postanawiają odpisać na zadane pytania. Nie wiedzą jeszcze, że nie będzie to jedyna udzielona przez nich porada tej nocy. Wkrótce orientują się, że tajemnicze listy pochodzą z przeszłości.
Na pytanie „co czytasz?” niesamowicie ciężko było mi znaleźć zadowalającą odpowiedź. Nie byłam nawet w stanie przypisać tej książki do odpowiedniego gatunku. Powieść obyczajowa? Powiedzmy. Fantasy? No, nie wiem. Dramat? Poniekąd na pewno. Jedyne, co mogłam stwierdzić już od pierwszych stron lektury, to że wywołała we mnie zachwyt, wzruszenie i oczarowanie. „Cuda za rogiem” Keigo Higashino jest niezwykłą i wyjątkową pozycją. Jej treść jest całkiem sporym ładunkiem emocjonalnym. Poruszona jest w niej tematyka utraty, śmierci, problemów rodzinnych. Jednak problem, który wysuwa się ma prowadzenie i jest swego rodzaju tłem dla pozostałych wątków to wybór między własnym a cudzym szczęściem. I choć brzmi to naprawdę przygnębiająco, autor na tyle umiejętnie dobiera słowa, że czytelnik nie czuje się przytłoczony historiami bohaterów.
Przyznam szczerze, że przez pierwsze kilkanaście stron czułam się nieco zagubiona. Biorąc do ręki „Cuda za rogiem” należy pamiętać, że jej autorem jest Japończyk, więc opisywane przez niego zwyczaje i zachowania mogą wydawać się abstrakcyjne i niezrozumiałe dla osób, które wychowały się w innej kulturze. Drobnym problemem okazały się dla mnie również japońskie imiona bohaterów, które myliły mi się do samego końca. Te dwa aspekty mogą początkowo wprawić w zakłopotanie szczególnie te osoby, które nie interesują się kulturą dalekiego wschodu, jednak nie stanowią one utrudnienia w odbiorze powieści jako całości.
Higashimo stworzył książkę składającą się z pięciu części – każda z nich dotyczy innej osoby. Na pierwszy rzut oka mają one ze sobą niewiele wspólnego, jednak z każdą stroną opisywane zdarzenia zaczynają się coraz bardziej zazębiać, splatać, by pod koniec stworzyć zgrabną, logiczną i przejrzystą całość.
„Cuda za rogiem” to bardzo emocjonalna i pouczająca pozycja. Każdy rozdział skłania czytelnika do refleksji i przemyśleń nad swoimi decyzjami i postępowaniami. Podobno najłatwiej jest się otworzyć przed kimś całkiem obcym – ta lektura stanowi potwierdzenie tego stwierdzenia. Znacznie prościej jest opowiedzieć o swoich wątpliwościach komuś, z kim nie łączą nas żadne emocje, relacje, dla kogo jesteśmy zupełnie anonimowi. Czy nie lepsze wydają się wskazówki od kogoś, kto nie ocenia nas przez pryzmat tego, co o nas wie? Autor tworząc powieść, która bazuje na przejmujących, wzruszających listach nadsyłanych do właściciela sklepu pokazuje, jak trudne jest udzielanie porad bez osądzania, stereotypowego myślenia czy szufladkowania. „Cuda za rogiem” to ponad trzysta stron nauki empatii, życzliwości i utożsamiania się z osobą w potrzebie po to, by da mu jak najlepszą radę, najlepiej taką, jaką sami chcielibyśmy otrzymać.
Jestem pewna, że jeszcze długo będę żyła tą historią. Polecam ją każdemu, kto będzie umiał docenić jej delikatność, subtelność i płynącą z niej mądrość.
W miasteczku niedaleko Tokio znajduje się sklep, którego właścicielem jest Yūji Namiya. Oprócz opieki nad interesem, znany jest również z prowadzenia kącika porad. Każdy, kto potrzebuje wsparcia lub nie może poradzić sobie z dylematem ma możliwość zasięgnięcia pomocy. Wystarczy, że wrzuci list przez otwór w sklepowej rolecie, by następnego dnia znaleźć odpowiedź w skrzynce...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-02
Ile zła może przyjąć na siebie człowiek? Czy istnieje jakaś granica w wyrządzaniu krzywdy? Co rządzi światem – miłość czy pieniądz? Te pytania kołatały się w mojej głowie podczas czytania książki Virginii C. Andrews „Kwiaty na poddaszu”. Udało mi się znaleźć w niej odpowiedzi, niestety bardzo przygnębiające.
Autorka opisuje historię czworga rodzeństwa, nazywanych przez niektórych „drezdeńskimi lalkami”. Po tragicznym zdarzeniu, które spada na nich niczym grom z jasnego nieba, są zmuszeni pożegnać się z dotychczasowym życiem pełnym miłości, bezpieczeństwa i dziecięcej radości. Odtąd ich życie toczy się na zamkniętym poddaszu, w tajemnicy przed ludźmi nieświadomymi ich istnienia. Pozostawieni sami sobie, od czasu do czasu widując jedynie twarz oddalającej się od nich matki oraz religijnie fanatycznej babki, cierpliwie czekają na dzień, kiedy ich nieszczęście wreszcie się skończy.
Wciąż staram się uporządkować myśli po tej lekturze. To niesamowite, ile sprzecznych uczuć obudziła we mnie ta książka. Początkowo czułam ogromną irytację względem języka, jakim została napisana. Dialogi były sztuczne, nieco naiwne, utrudniające odbiór przedstawionej historii. Dość długo zajęło mi oswojenie się ze stylem autorki, jednak im dalej w las, tym bardziej byłam do niego przyzwyczajona i po prostu przestałam zwracać uwagę na irytujące fragmenty. Mimo tej wady muszę przyznać, że było w tej powieści coś uzależniającego, intrygującego. W pewnym momencie przyłapałam się na tym, że nie byłam w stanie odłożyć „Kwiatów (…)” nawet na chwilę. Kierowała mną zwykła, ludzka ciekawość tego, co stanie się dalej. Rzadko kiedy udaje mi się trafić na powieść, która wywołuje jednocześnie gniew, współczucie, niechęć, zainteresowanie i odrazę. Andrews osiągnęła to głównie dzięki poruszonej w książce kontrowersyjnej tematyce. Autorka trafia w czuły punkt czytelnika – nie od dziś wiadomo, że intryguje nas zakazany owoc. Myślę, że właśnie to właśnie składa się na fenomen tej książki – mimo kiepskiej formy nie jesteśmy w stanie oderwać się od przedstawionej historii, bo pragniemy poznać dalszy rozwój niecodziennych wydarzeń.
Po przeczytaniu „Kwiatów na poddaszu” wiem na pewno, że nie sięgnę po kolejne części tej serii. Zakończenie nie było poprowadzone na tyle dobrze, żebym z wypiekami na twarzy popędziła w poszukiwaniu kolejnego tomu. Mimo tego, powieść Andrews była dla mnie zaskakującą lekturą, jedną z tych, które zapamiętam na dłużej.
Ile zła może przyjąć na siebie człowiek? Czy istnieje jakaś granica w wyrządzaniu krzywdy? Co rządzi światem – miłość czy pieniądz? Te pytania kołatały się w mojej głowie podczas czytania książki Virginii C. Andrews „Kwiaty na poddaszu”. Udało mi się znaleźć w niej odpowiedzi, niestety bardzo przygnębiające.
Autorka opisuje historię czworga rodzeństwa, nazywanych przez...
Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy odważyli się porzucić wszystko i żyć z dala od pracy, ludzi i obowiązków? Czy poczulibyśmy upragnioną wolność i pełnię szczęścia? A może byłaby to jedynie chwilowa ulga? Odpowiedzi na te pytanie postanowiła odnaleźć Dominika Kluźniak, która w książce „Miejsce” ukazuje czytelnikom własne wyobrażenie na temat tego, co by było, gdyby można było chować się przed światem.
Autorka przedstawia historię bezimiennego bohatera, który zmęczony hałasem miasta, dbaniem o relacje międzyludzkie, przejmowaniem się tym, co wypada a co nie, postanawia diametralnie zmienić swój dotychczasowy los. Sprzedaje wygodne mieszkanie w centrum miasta, odchodzi z pracy, adoptuje psa ze schroniska i ucieka w góry, gdzie uczy się wieść życie w samotności. Jako swoją oazę wybiera stary dom, w którym spędzał beztroskie, dziecięce chwile. Otoczony karkonoską naturą, jej spokojem i dostojnością, rozpoczyna nowy rozdział w życiu.
„Miejsce” to literacki debiut Kluźniak. Książka zachwyca od samego początku – najpierw piękną, minimalistyczną okładką, potem cudowną opowieścią. Pozycję charakteryzuje ciekawa forma; brak tu spisu treści i rozdziałów. Autorka stworzyła historię, w której nie ma miejsca na niepotrzebne wątki. Wydaje się, że każde zdanie jest wyważone, przemyślane, odpowiednio skonstruowane. „Miejsce” nie jest tytułem, w którym czytelnik znajdzie wartką fabułę i nagłe zwroty akcji. Kluźniak na stu sześćdziesięciu stronach stworzyła niesamowity klimat, który napawa spokojem i skłania do przemyśleń.
Muszę przyznać, że sięgając po tę pozycję obawiałam się zawodu. Czy w tak krótkiej książce można zmieścić dobrą i satysfakcjonującą treść? Dominika Kluźniak udowadnia, że to jest możliwe. Jeśli szukacie lektury, która subtelnie wprowadzi was w jesienny nastrój, to sięgnijcie po debiut tej autorki. Będziecie zaskoczeni, jak wiele emocji może wywołać ta niepozorna książka.
Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy odważyli się porzucić wszystko i żyć z dala od pracy, ludzi i obowiązków? Czy poczulibyśmy upragnioną wolność i pełnię szczęścia? A może byłaby to jedynie chwilowa ulga? Odpowiedzi na te pytanie postanowiła odnaleźć Dominika Kluźniak, która w książce „Miejsce” ukazuje czytelnikom własne wyobrażenie na temat tego, co by było, gdyby można...
więcej Pokaż mimo to