-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant3
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać73
Biblioteczka
2023-12-30
2023-12-07
2023-06-18
Niewymagająca, acz dosyć wciągająca lektura właściwie na jeden wieczór. Bardzo mocno kojarzy mi się z przeczytanym akurat niedawno "I nie było już nikogo". Nie ma się co dziwić - do pensjonatu przyjeżdża grupa osób i wszyscy po kolei się mordują. "Pod Czerwonym Aniołem" zostaje odcięte od świata i morderca (lub mordercy) znajduje się na jego terenie. Części zabójstw jesteśmy świadkami na kartach książki, o części dowiadujemy się dopiero później i nie wiemy, kto jest sprawcą, a z czasem okazuje się, że motyw zabicia każdej z osób miało co najmniej kilku innych gości. Autor całkiem zgrabnie to wykombinował, zwłaszcza jak na komedię kryminalną. Śmiechu nie ma tu jakoś dużo, ale po prostu styl jest bardzo prosty, czyta się lekko i szybko, bo cała książka jest krótka. I mimo świątecznego klimatu można ją czytać nawet latem ;)
Niewymagająca, acz dosyć wciągająca lektura właściwie na jeden wieczór. Bardzo mocno kojarzy mi się z przeczytanym akurat niedawno "I nie było już nikogo". Nie ma się co dziwić - do pensjonatu przyjeżdża grupa osób i wszyscy po kolei się mordują. "Pod Czerwonym Aniołem" zostaje odcięte od świata i morderca (lub mordercy) znajduje się na jego terenie. Części zabójstw...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-11
2022-12-27
Pamiętam, jak zachwycałam się pierwszym tomem o tytule "Uwierz w Mikołaja". W związku z tym wobec "Telefonu od Mikołaja" miałam spore oczekiwania. Właściwie dostałam to, czego się spodziewałam - historie kilku rodzin, których życie śledzimy przez parę przedświątecznych dni, a ich losy splatają się w wigilijny wieczór. Wracamy także do wesołego domu seniora i niektórych bohaterów z poprzedniej części, jednak to nowe wątki wydają mi się bardziej rozwinięte i interesujące. Choć z tym rozwinięciem to bym nie przesadzała. Jest to krótka książka i czyta się ją bardzo szybko. Właściwie wszystkie przeplatające się wątki są ledwie liźnięte, jak to bywa w świątecznych filmach typu "Listy do M.". Wiadomo, czas ekranowy jest dosyć ograniczony, jednak w książkach można by te historie nieco wydłużyć. Ostatnio mam wrażenie, że nowe powieści Magdaleny Witkiewicz nie są tak dopracowane, jak kiedyś. Niewątpliwie praca we własnym wydawnictwie bardzo autorkę pochłania, jej osobiste książki powstają w krótkim czasie, bo dedlajn. Nadal mają nieodparty urok, a także humor sytuacyjny, ale czasem czegoś brakuje i całość wydaje się płaska i trochę po łebkach. W każdym razie "Telefon od Mikołaja" czyta się przyjemnie w wolnych chwilach przy choince. Co prawda ostatecznie Mikołaj nie dzwoni, a myślałam, że jednak Wincentyna doczeka się telefonu od dawnego ukochanego. Inne tajemnice i zwroty akcji są dosyć przewidywalne i szybko wyjaśniane. Mimo tego można się przy tej książce całkiem dobrze bawić i czasem nawet zaśmiać.
Pamiętam, jak zachwycałam się pierwszym tomem o tytule "Uwierz w Mikołaja". W związku z tym wobec "Telefonu od Mikołaja" miałam spore oczekiwania. Właściwie dostałam to, czego się spodziewałam - historie kilku rodzin, których życie śledzimy przez parę przedświątecznych dni, a ich losy splatają się w wigilijny wieczór. Wracamy także do wesołego domu seniora i niektórych...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-01
Świąteczna książka Magdaleny Witkiewicz to już coroczna tradycja. Można też między poszczególnymi pozycjami znaleźć wiele podobieństw. I tutaj jest stanowcza starsza pani, ktoś do zeswatania, jakieś dzieci do obdarowania, odrobina magii i dawka humoru. Choć przy "jeżu Anaszpanie" poczułam ciarki żenady, to przy wielu tekstach można się było uśmiechnąć. Tym razem autorka poruszyła między innymi kwestię niemile widzianych świątecznych życzeń, która często się ostatnio przewija. Pomysł na zawiązanie fabuły, czyli poszukiwania przodków, niewątpliwie ciekawy i zaczerpnięty z życia pani Magdy. Okres pomiędzy jedną wigilią a drugą przedstawiony dość skrótowo, raczej na zasadzie wielu pojedynczych zdarzeń. Sceny nie przeplatały się, na zmianę ukazując różnych bohaterów, tylko raczej dany wątek był prowadzony trochę dłużej. Chaosu raczej nie było, aczkolwiek może chwilami trochę pobieżności, w pewnych miejscach zaś rozwlekłość. Parę pomyłek w imionach też się zdarzyło.
Czytało się miło, i właśnie w święta taką przewidywalną historię, która na pewno dobrze się skończy, chętnie przyjmuję, nawet jeśli padają w niej słowa, że Polska to wbrew pozorom jednak tolerancyjny kraj.
Świąteczna książka Magdaleny Witkiewicz to już coroczna tradycja. Można też między poszczególnymi pozycjami znaleźć wiele podobieństw. I tutaj jest stanowcza starsza pani, ktoś do zeswatania, jakieś dzieci do obdarowania, odrobina magii i dawka humoru. Choć przy "jeżu Anaszpanie" poczułam ciarki żenady, to przy wielu tekstach można się było uśmiechnąć. Tym razem autorka...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-25
Książka zapowiada się nie najgorzej - opis jest dosyć zachęcający, początek także. Jednak w ogólnym rozrachunku powieść jest po prostu... płytka. Miała potencjał, pojawiło się parę ciekawszych wątków, ale niestety, sceny seksu - za dużo i za szybko, jeśli chodzi o relacje bohaterów. W ogóle ich życie uczuciowe - bardzo rozchwiane. Same postaci posiadały wiele niespójnych cech, działały nielogicznie. Dialogi były nierówne, czasami sztuczne. A za scenę zakończenia - duży minus. Wydarzenia z zimy nagle ucięte i bez wyjaśnienia przeskok do lata. Właściwie nie wiadomo, kto z kim i czy w ogóle... Liczyłam na zwyczajny happy end dla dwóch? może nawet trzech par?...
Styl autorki momentami całkiem fajny, chociaż jeszcze trochę nierówny, ale to jej debiut, może się rozkręci.
Zwykłe, babskie czytadło, które szybko się czyta, niewarte zapamiętania.
Książka zapowiada się nie najgorzej - opis jest dosyć zachęcający, początek także. Jednak w ogólnym rozrachunku powieść jest po prostu... płytka. Miała potencjał, pojawiło się parę ciekawszych wątków, ale niestety, sceny seksu - za dużo i za szybko, jeśli chodzi o relacje bohaterów. W ogóle ich życie uczuciowe - bardzo rozchwiane. Same postaci posiadały wiele niespójnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-13
2020-11-20
Dostaliśmy znów to, co w powieściach Nataszy Sochy najlepsze - życiowe historie, głębokie przemyślenia i trochę magii.
Opowiadania opowiadają o losach różnych par, które rozdzieliła śmierć - matki i córki, małżeństwa, rodzeństwa, przyjaciół oraz matki i syna. Wszyscy za mało szczerze ze sobą rozmawiali, dlatego dostali jeszcze jedną szansę - godzinę, by to nadrobić.
Nie ma tu cukierkowych historii miłosnych, tylko poplątane ludzkie losy, które skłaniają do refleksji o życiu.
Może było trochę za mało świątecznego nastroju, bo opisywane wydarzenia działy się w różnych momentach roku, a tylko godzina na rozmowę miała miejsce dzień przed Wigilią. Ale to kawał dobrej powieści.
Dostaliśmy znów to, co w powieściach Nataszy Sochy najlepsze - życiowe historie, głębokie przemyślenia i trochę magii.
Opowiadania opowiadają o losach różnych par, które rozdzieliła śmierć - matki i córki, małżeństwa, rodzeństwa, przyjaciół oraz matki i syna. Wszyscy za mało szczerze ze sobą rozmawiali, dlatego dostali jeszcze jedną szansę - godzinę, by to nadrobić.
Nie ma...
2020-11-12
Całkiem przyjemna, kilkuwątkowa świąteczna powieść. Pomysły autorki nawet mnie zaskoczyły, były nieszablonowe, wszak nie czyta się aż tyle o skąpych do bólu mężach, kłopotliwych teściowych czy dziewczynkach, które mają problem ze znalezieniem koleżanek w szkole. Jednak wątek małżeństwa, które przez dziwny zbieg okoliczności podejrzewało się nawzajem o zdradę, nie przypadł mi do gustu. Ukrywanie świerszczyków u kolegi z pracy w piwnicy również nie. Autorka siliła się na humor, na nieporozumienia, które napędzały akcję i powodowały śmieszne sceny, ale nie kupiła mnie tym. Mogłabym również wytknąć wiele nielogicznych i dziwnych sytuacji oraz zachowań bohaterów, takich jak zgniecenie kucyka, który był w pudełku, po upadku na chodnik czy nieporadność żony Waldemara, Anny, która całe życie nie pracowała (dlaczego?!), a narzekała na skąpstwo męża, który ich utrzymywał. Oczywiście nie pochwalam tego, by z tego powodu mógł decydować o nich obojgu, ale jego żona zamiast usiąść i płakać mogła podjąć jakieś śmielsze kroki niż tylko ukrywanie środków do czyszczenia czy przelanie sobie zaoszczędzonych przez niego pieniędzy.
Bohaterowie byli nieco karykaturalni, ich cechy - wyolbrzymione. Co ciekawe i dosyć dziwne, autorka sprowadziła większość postaci kobiecych do pań domu, siedzących w domu z maksymalnie jednym dzieckiem (albo i bez żadnego!) i sprzątających, przygotowujących się do świąt miesiąc wcześniej. Tylko samotna matka tutaj pracowała. Zastanawiający stereotyp.
Wzruszyła mnie natomiast końcówka i wątek łączącej większość postaci pani Michalskiej, która w Wigilię przed wieloma laty przeżyła straszne wydarzenie. Kobieta utrzymywała porządek w bloku i chciała zaangażować sąsiadów w dekorowanie choinki oraz śpiewanie kolęd, co udało się dopiero, gdy złamała nogę i trafiła do szpitala.
Mam mieszane uczucia co do tej powieści, bo czytałam lepsze świąteczne pozycje, ale czyta się szybko i dosyć przyjemnie.
Całkiem przyjemna, kilkuwątkowa świąteczna powieść. Pomysły autorki nawet mnie zaskoczyły, były nieszablonowe, wszak nie czyta się aż tyle o skąpych do bólu mężach, kłopotliwych teściowych czy dziewczynkach, które mają problem ze znalezieniem koleżanek w szkole. Jednak wątek małżeństwa, które przez dziwny zbieg okoliczności podejrzewało się nawzajem o zdradę, nie przypadł...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-02
Urocza, ciepła, humorystyczna... a jednak coś nie do końca zagrało. Czytało się miło, ale książka nie porywała. A może wypadła tak przez porównanie do wspaniałej ubiegłorocznej świątecznej pozycji Magdaleny Witkiewicz. Ta może była pisana za bardzo na szybko, więc zdarzały się językowe usterki, na początku trochę przeszkadzał mi chaos i przeplatanie nowych wydarzeń wspomnieniami oraz listami, do których nie zawsze było odwołanie w fabule. Wpadły mi w oko mądre cytaty na przykład o miłości czy o rodzinie, ale niestety w oczy kłuło namiętnie powtarzane "Matko Bosko Miasteczkosko". Zgrzytałam zębami, widząc je po raz kolejny. Uśmiechnęłam się natomiast, gdy przeczytałam przemyconą w fabule wzmiankę o kotach autorki, o których dużo było na jej Facebooku.
Mam wobec tej książki mieszane uczucia, choć może wynikają ze zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki. Czytało się jednakowoż miło.
Urocza, ciepła, humorystyczna... a jednak coś nie do końca zagrało. Czytało się miło, ale książka nie porywała. A może wypadła tak przez porównanie do wspaniałej ubiegłorocznej świątecznej pozycji Magdaleny Witkiewicz. Ta może była pisana za bardzo na szybko, więc zdarzały się językowe usterki, na początku trochę przeszkadzał mi chaos i przeplatanie nowych wydarzeń...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-25
2019-12-26
Cudowna, świąteczna, pozytywna, ciepła, w stylu "Listów do M.", gdzie losy bohaterów się splatają i przymyka się oko na parę nieprawdopodobnych szczegółów. Dla mnie to jedna z tych książek, które chce się skończyć czytać i nie chce się skończyć czytać. Nie mogę się doczekać ekranizacji, mam nadzieję, że sprosta moim oczekiwaniom.
Cudowna, świąteczna, pozytywna, ciepła, w stylu "Listów do M.", gdzie losy bohaterów się splatają i przymyka się oko na parę nieprawdopodobnych szczegółów. Dla mnie to jedna z tych książek, które chce się skończyć czytać i nie chce się skończyć czytać. Nie mogę się doczekać ekranizacji, mam nadzieję, że sprosta moim oczekiwaniom.
Pokaż mimo to2017-06-18
2018-12-21
Kupiłam ten zbiór opowiadań, licząc, że będzie tak dobry, jak poprzednie świąteczne antologie wydawnictwa Filia. Jednak ta pozycja była już trochę gorsza. Pomysły na fabułę już jakby gdzieś widziałam, wiele opowiadań było dość przewidywalnych, niektóre po prostu dosyć nudne. I jakoś nie poczułam tego świąteczno-noworocznego klimatu, mimo że Zakopane, śnieg i tak dalej... i właściwie nie wiem, czy to kwestia samej książki, czy jedynie mojego odbioru?...
Kupiłam ten zbiór opowiadań, licząc, że będzie tak dobry, jak poprzednie świąteczne antologie wydawnictwa Filia. Jednak ta pozycja była już trochę gorsza. Pomysły na fabułę już jakby gdzieś widziałam, wiele opowiadań było dość przewidywalnych, niektóre po prostu dosyć nudne. I jakoś nie poczułam tego świąteczno-noworocznego klimatu, mimo że Zakopane, śnieg i tak dalej... i...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-12
Przyjemna, lekka, trochę przewidywalna książka, idealna na jeden wieczór. Czyta się, jakby się oglądało komedię romantyczną. Nie jest zbyt banalnie, bo jest ukryty wątek, chociaż można się domyślić rozwiązania, ale chyba nie całego.
Kolejne moje udane spotkanie z twórczością tego autora.
Przyjemna, lekka, trochę przewidywalna książka, idealna na jeden wieczór. Czyta się, jakby się oglądało komedię romantyczną. Nie jest zbyt banalnie, bo jest ukryty wątek, chociaż można się domyślić rozwiązania, ale chyba nie całego.
Kolejne moje udane spotkanie z twórczością tego autora.
2018-12-30
2018-12-26
Ta książka nie zachwyciła mnie tak jak inne tej autorki. Niestety, była trochę przegadana, wydawało mi się, że w opisach emocji i odczuć bohaterów czytałam ciągle o tym samym i jest tego zbyt wiele, przez co akcja trochę wolno się toczyła. Oprócz tego wątek rodziny Zosi i problemów jej syna wydawał mi się włożony trochę na siłę. Stosunkowo szybko się rozwiązał po przegadanych na ten temat stronach. Sama postać Zosi oczywiście była potrzebna i związana z głównym wątkiem, jednak historię jej syna, Marcina, uważam za zbędną. Jeśli chodzi o minusy, zdarzyło się kilka wpadek językowych, typu "mokra woda" czy pomylenie imion bohaterów. Nie odmawiam tej powieści także kilku plusów, stąd moja ocena. Była to przyjemna, lekka książka na święta, ale nie taka, od której nie da się oderwać.
Ta książka nie zachwyciła mnie tak jak inne tej autorki. Niestety, była trochę przegadana, wydawało mi się, że w opisach emocji i odczuć bohaterów czytałam ciągle o tym samym i jest tego zbyt wiele, przez co akcja trochę wolno się toczyła. Oprócz tego wątek rodziny Zosi i problemów jej syna wydawał mi się włożony trochę na siłę. Stosunkowo szybko się rozwiązał po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przyjemna, świąteczna powieść z nieschematyczną fabułą. Autorce udało się wymyślić coś nowego. To historia naszych czasów - bogaci ludzie wynajmują osobę do świątecznego udekorowania domu, by pochwalić się tym na Instagramie. Socha trafnie opisuje życie myślę, że wielu influencerów - to rodziny, które spędzają ze sobą mało czasu, niewiele rozmawiają, są oderwane od rzeczywistości i często również samotne i nieszczęśliwe. Kreują swój świat w social mediach, a tak naprawdę ustawiają wiele scen pod perfekcyjne ujęcia, które zdobędą lajki i dadzą rozgłos. W cieniu tego wszystkiego nieszczęśliwe małżeństwa czy też dzieci, których nikt nie słucha. Z drugiej strony Julka, studentka, która zarabia na przystrajaniu choinek i domów. Pieniądze będą tym bardziej potrzebne, że na horyzoncie pojawia się konieczność operacji ukochanego dziadka dziewczyny. Jest on cudowną postacią i to miłe, że autorka ukazała tę nietypową relację i głęboką więź. Do tego oboje, zarówno Julka, jak i pan Antoni zaczynają angażować się w problemy rodzin, których zlecenia przyjęła. Nie jestem pewna, czy to realistyczne, zwłaszcza że było tego trochę dużo. Cała książka kończy się happy endem i wyjaśnieniem wszystkich wątków. Początkowo czytałam ze średnim zainteresowaniem, jednak ostatecznie to całkiem przyjemna pozycja na święta.
Przyjemna, świąteczna powieść z nieschematyczną fabułą. Autorce udało się wymyślić coś nowego. To historia naszych czasów - bogaci ludzie wynajmują osobę do świątecznego udekorowania domu, by pochwalić się tym na Instagramie. Socha trafnie opisuje życie myślę, że wielu influencerów - to rodziny, które spędzają ze sobą mało czasu, niewiele rozmawiają, są oderwane od...
więcej Pokaż mimo to