-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2018-11-03
2018-10-13
2014-07-08
2013-11-30
W piątek miałam okazję zaszaleć z zakupami. Na mojej półce znalazły się trzy nowe książki, w tym "Czerwień rubinu" Kerstin Gier. Podobno jako jedyna autorka niemiecka utrzymuje na listach bestsellerów swoje wszystkie książki. Przyznam, że dla mnie zaskoczeniem był fakt, że pani Kerstin jest Niemką. Nie znam się tak bardzo na zagranicznych nazwiskach, ale spodziewałam się amerykanki czy angielki. Mniejsza z tym. Narodowość nie ma znaczenia, bo książka wprost mnie oczarowała.
"Usiadł więc obok na wilgotnej od rosy trawie, zapatrzył się w gładką niczym lustro powierzchnię wody i czekał. Czekał na to, by ból, który prawdopodobnie już nigdy do końca jej nie opuści, nieco zelżał."*
Gwendolyn ma 16 lat i jest normalną nastolatką. Może jednak nie do końca, bo widzi duchy a w jej rodzinie istnieje gen podróży w czasie. Na szczęście nie musi się martwić, że ją to spotka, bo wszystko wskazuje na to, że gen podróży w czasie odziedziczyła jej kuzynka - Charlotta. Tymczasem dziewczynę jednak dopadają mdłości i niespodziewanie sama przenosi się kilkadziesiąt lat wstecz. Jest zaskoczona i zaniepokojona. Przecież nie ją miało to spotkać. Jak się okazuje, mama Gwendolyn pokombinowała trochę by nie wyszło na jaw, że dziewczyna urodziła się w tym dniu, w którym miała urodzić się kolejna osoba z genem. Nastolatka jest kompletnie nieprzygotowana na to co ją czeka. Praktycznie o niczym nie ma pojęcia, a mimo to wysyłają ją w przeszłość by hrabia de Saint Germain poznał rubin. Dwunastego podróżnika w czasie. Na dodatek jest jeszcze Gideon. Kolejny arogant z którym musi się użerać Gwendolyn. Jak to wszystko się zakończy?
"Nie ufaj nikomu. Nawet swoim przeczuciom."**
Historia napisana przez panią Gier od razu mi się spodobała. Akcja książki rozkręcała się bardzo powoli a zakończyła się tak szybko, że czułam niedosyt po jej przeczytaniu. Podoba mi się wykonanie epilogu, z którego można się kilka rzeczy samemu domyślić. Jak dla mnie książka jest zdecydowanie za krótka, a trochę za dużo się w niej dzieje. Nie mam nic do zarzucenia stylowi pisania autorki. Długie opisy nie męczą a dialogi są świetnie prowadzone. Szczególnie podoba mi się duża dawka śmiechu. Praktycznie przy każdym rozdziale śmiałam się jak głupia do książki. Wątek Gwendolyn-Gideon jak dla mnie za szybko się rozwinął. Dziewczyna nie znosi go, bo jest aroganckim typem a w następnej chwili już wpadła po uszy. Jak na razie nie mam żadnej ulubionej postaci, nikt mnie do siebie nie przekonał, ale i nikt mnie do siebie nie zraził. Podoba mi się to lekkie roztargnienie głównej bohaterki i to w jaki sposób się do wszystkich odnosi. O wiele bardziej przypomina zwykłą nastolatkę niż inne bohaterki w książkach fantasy. Co do okładki, to jestem nią wprost zachwycona.
"Czas płynie strumieniem, rubin to początek, lecz i zakończenie."***
Podsumowując, "Czerwień rubinu" zasługuje na uwagę miłośników fantasy. A ja z chęcią przeczytam kolejne dwie części, gdy tylko uda mi się je zakupić.
*cytat z książki, strona: 7.
**cytat z książki, strona: 192.
***cytat z książki, strona: 105.
W piątek miałam okazję zaszaleć z zakupami. Na mojej półce znalazły się trzy nowe książki, w tym "Czerwień rubinu" Kerstin Gier. Podobno jako jedyna autorka niemiecka utrzymuje na listach bestsellerów swoje wszystkie książki. Przyznam, że dla mnie zaskoczeniem był fakt, że pani Kerstin jest Niemką. Nie znam się tak bardzo na zagranicznych nazwiskach, ale spodziewałam się...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-11
2013-08-08
Nie spodziewałam się wiele po tej książce. Myślałam, że to kolejne, nudne romansidło młodzieżowe. Myliłam się. Już od pierwszych stron wciągnęło mnie w wir wydarzeń. Annę polubiłam od razu, nie sposób tego nie zrobić. Chciałam dla niej jak najlepiej i cieszę się, że jej się udało. Etienne to niesamowity chłopak, nie dziwię się, że dziewczyna straciła dla niego głowę. Niebanalna historia, cudowne postacie, sceny zapierające dech w piersi, no i Paryż! Czegoż mogłabym życzyć sobie więcej. Mam nadzieję, że autorka będzie pisała o wiele więcej takich powieści.
Nie spodziewałam się wiele po tej książce. Myślałam, że to kolejne, nudne romansidło młodzieżowe. Myliłam się. Już od pierwszych stron wciągnęło mnie w wir wydarzeń. Annę polubiłam od razu, nie sposób tego nie zrobić. Chciałam dla niej jak najlepiej i cieszę się, że jej się udało. Etienne to niesamowity chłopak, nie dziwię się, że dziewczyna straciła dla niego głowę....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-07
Nie mam pojęcia co mogę napisać. Zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się czegoś takiego. Uwielbiam Mordimera i aż mam ochotę nakrzyczeć na autora, że sprowadził na niego takie kłopoty. Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej, jeśli w ogóle coś będzie. Wszystkie postacie na swój sposób pozyskały moją sympatię i ciężko byłoby się z nimi rozstać. Tym bardziej, że seria o inkwizytorze zdobyła moje serce. Styl pana Piekary nie sprawia żadnych problemów. Przyjemnie się go czyta. Atrakcją są również historie pełne humoru, intryg, miłości i czasami nawet szaleństwa. Plusem są również ilustracje wykonane przez pana Dominika Brońka, mistrzostwo.
Nie mam pojęcia co mogę napisać. Zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się czegoś takiego. Uwielbiam Mordimera i aż mam ochotę nakrzyczeć na autora, że sprowadził na niego takie kłopoty. Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej, jeśli w ogóle coś będzie. Wszystkie postacie na swój sposób pozyskały moją sympatię i ciężko byłoby się z nimi rozstać. Tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-07
Po raz kolejny jestem zachwycona przygodami Mordimera. Jego przygody są coraz ciekawsze, niebezpieczniejsze i coraz lepsze. Uwielbiam Mordimera, Kostucha i nawet tych dwóch parszywych bliźniaków. Powieści pana Piekary zdobywają moje serce. Z chęcią przeczytałabym takich więcej.
Po raz kolejny jestem zachwycona przygodami Mordimera. Jego przygody są coraz ciekawsze, niebezpieczniejsze i coraz lepsze. Uwielbiam Mordimera, Kostucha i nawet tych dwóch parszywych bliźniaków. Powieści pana Piekary zdobywają moje serce. Z chęcią przeczytałabym takich więcej.
Pokaż mimo to2013-07-08
Kolejna powieść o Mordimerze za mną. Coraz bardziej jestem zachwycona książkami pana Piekary. Jedynym minusem jest to, że jak na razie nie widzę w nich żadnej, ale to żadnej spójności. Mam nadzieję, że to w końcu odpowiednio się ułoży. W tej części mam 6 mini powieści lub opowiadań, jak kto woli. Chociaż wszystkie opowiadania bardzo mi się podobały, to najbardziej do gustu przypadło mi ostatnie, pt. "W oczach Boga". W tym opowiadaniu towarzysze Mordimera pojawiają się jedynie na koniec. Uwielbiam całą tą paczkę. Kostuch, chociaż jest niebywale przerażający w pewien sposób również intryguje mnie. A Bliźniacy, wesołe rodzeństwo. Nie się ich nie polubić, chociażby za ich poczucie humoru. Mordimer wielokrotnie podkreślał, że nie są przyjaciółmi, jednak ja w to nie wierzę. Samo jego zachowanie wskazuje na to, że bardzo ich lubi. :D W tym opowiadaniu w końcu poznajemy "groźnego" i "skąpego" biskupa Hez-hezronu. No muszę przyznać, że nie za bardzo go polubiłam. Na szczęście Mordimer z każdej sytuacji potrafi wyjść cały i zdrowy, opłacony i zadowolony ze swojej roboty. Podoba mi się wątek z groźnym Aniołem Stróżem. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach będzie o nim więcej. Mordimer Madderdin podbił moje serce i tak szybko się z nim nie rozstanę. Polecam. Styl pana Piekary jest przyjemny w czytaniu, książka przesycona humorem, zbrodniami, zagadkami i krwią. Ilustracje wykonane przez Dominika Brońka są zachwycające, naprawdę. :3
Kolejna powieść o Mordimerze za mną. Coraz bardziej jestem zachwycona książkami pana Piekary. Jedynym minusem jest to, że jak na razie nie widzę w nich żadnej, ale to żadnej spójności. Mam nadzieję, że to w końcu odpowiednio się ułoży. W tej części mam 6 mini powieści lub opowiadań, jak kto woli. Chociaż wszystkie opowiadania bardzo mi się podobały, to najbardziej do gustu...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-05
Powieści Jacka Piekary związane z inkwizytorem Mordimerem coraz bardziej mnie zachwycają. Moją ulubioną postacią jest oczywiście Mordimer. To jak rozwiązał sprawę związaną z zabójstwami dostojników Kościła było niesamowite. Nawet jeśli pewna osoba twierdzi, że wszystko tak zaplanowała. Lubię humor Jacka Piekary. Wiele razy się śmiałam czytając tę książkę. Na szczęście nie było w niej ckliwych momentów, które doprowadziłby mnie mnie do płaczu. Zupełnie tu nie pasują. Podobają mi się rysunki narysowane przez Dominika Brońka zawarte w książce, są genialne. Zabieram się już za kolejną część przygód Mordimera, tak szybko nie mam zamiaru się z nim żegnać. Polecam.
Powieści Jacka Piekary związane z inkwizytorem Mordimerem coraz bardziej mnie zachwycają. Moją ulubioną postacią jest oczywiście Mordimer. To jak rozwiązał sprawę związaną z zabójstwami dostojników Kościła było niesamowite. Nawet jeśli pewna osoba twierdzi, że wszystko tak zaplanowała. Lubię humor Jacka Piekary. Wiele razy się śmiałam czytając tę książkę. Na szczęście nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-08
Opis książki brzmiał bardzo zachęcająco. I już od pierwszych stron wciągnąłem się w świat Darcy i nie mogłam się od niej oderwać. Jest ona jednak strasznie irytująco postacią. Jej zachowanie niebywale mnie denerwowało. Na szczęście pod koniec zaczęła się zmieniać i to wszystko dzięki Ethan'owi i ciąży. Cieszę się, że w końcu stała się szczęśliwa i pogodziła się z bliskimi jej osobami. Z wszystkich jej chłopaków, właśnie Ethan wydawał mi się najodpowiedniejszy. Poza tym był strasznie uroczy, aż zazdrościłam Darcy takiego przyjaciela. Książkę przeczytałam naprawdę szybko, chociaż czytałam ją po angielsku. Z chęcią zapoznam się z innymi powieściami pani Giffin.
Opis książki brzmiał bardzo zachęcająco. I już od pierwszych stron wciągnąłem się w świat Darcy i nie mogłam się od niej oderwać. Jest ona jednak strasznie irytująco postacią. Jej zachowanie niebywale mnie denerwowało. Na szczęście pod koniec zaczęła się zmieniać i to wszystko dzięki Ethan'owi i ciąży. Cieszę się, że w końcu stała się szczęśliwa i pogodziła się z bliskimi...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-01
Josephine Angelini jest amerykańską pisarką. W 2011 roku zadebiutowała książką paranormal romance, fantasy, pt. "Spętani przez bogów". Powieść wchodzi w skład trylogii. W 2012 roku pojawiła się kolejna część o tytule "Wędrówka przez sen". Kolejna i ostatnia część będzie miała swoją premierę pod koniec maja. Trylogia opowiada o półbogini, potomkini Heleny Trojańskiej. Główna bohaterka ma na imię Helena i mając dopiero kilkanaście lat dowiedziała się, że nie jest zwykłym człowiekiem. Musi zmagać się ze wszystkim problemami, które dręczą każdego półboga. Jednak zarazem musi dalej odgrywać zwykłego człowieka. Niestety gdy dojdą do tego problemy miłosne, nie jest już tak łatwo. Przyznam szczerze, że gdy tylko dowiedziałam się o tej książce to od razu chciałam ją mieć. Lubię takie historie i chociaż często mają one taki sam schemat, to niezbyt mi to przeszkadza. Pierwszą część trylogii oceniłam bardzo wysoko, czy druga również mnie zachwyciła?
"Radość to przeciwieństwo niewoli. Radość otwiera serca, zamiast je zamykać. Radość to wolność, wolność od smutku, goryczy, nienawiści..."*
Helena jest wykończona. Ostatnie wydarzenia być może i ją wzmocniły, ale tylko przysporzyły więcej zmartwień. Hektor przez zabicie Kreona został wygnańcem, co oznacza, że wszyscy z jego Domu (tym samym jego rodzina) chcą go zabić. Nie jest to ich wybór. Po prostu Erynie tak czynią, a Lucas, Jazon i Ariadna nie mają wyboru - czują ogromną niechęć do Hektora, gdy tylko go zobaczą. Helena musi więc zabić Erynie, by Hektor spokojnie mógł wrócić do domu. Jednak to nie wszystko... Dziewczyna jest zakochana w Lucasie. Niestety okazało się, że on jest jej półbogiem kuzynem... Co poradzić, gdy sam jego widok sprawia Helenie ból, bo wie, że nie może z nim być? Nastolatka rzuciła się w wir swoich snów by pozbyć się Erynii. Za każdym razem, gdy zasypia schodzi do świata Podziemi. Często jednak ginie w nim, ponieważ jest tam sama i nie wie jak ma sobie poradzić. Na szczęście jest biologiczna matka Dafne znalazła rozwiązanie. W ten sposób półbóg Orion przybywa każdej nocy do Podziemia by pomóc Helenie w jej misji. Tymczasem ktoś jest wyjątkowo uparty by pozbyć się dziewczyny. Na dodatek te conocne wizyty w Podziemiu ją wykańczają. Co poradzić gdy Erynie nie chcą dać Ci spokoju, a Ty masz ochotę zabić bliską Ci osobę? I co poradzić, gdy serce zakocha się w dwóch osobach, ale z żadną nie jest pozwolone Ci być? Czy Helena wytrwa to wszystko? Czy powiedzie się jej z misją i w miłości?
"- Jak mam o tobie zapomnieć? - Aż się roześmiała na myśl o tak głupiej radzie. - Jesteś częścią mnie. Żeby cię zapomnieć, musiałabym zapomnieć o sobie."**
Nie mogłam się oderwać od tej książki. Nie jest to żadna genialna powieść, która powinna zostać lekturą szkolną, a każdy powinien ją przeczytać. Po prostu jest całkiem lekka i przyjemna, a czas przy niej szybko mija. Gdy przed godziną 20 zaczęłam ją czytać, to zrobiłam sobie przerwę dopiero o godzinie 23. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że czas tak szybko leciał, gdy ją czytałam. To dobry znak. Uważam, że książka powinna tak wciągać czytelnika, by on nie zdawał sobie nawet sprawy z tego co się wokół niego dzieje. Zdarzało mi się czytać książki podczas których co kilkanaście minut zerkałam na zegarek. Na szczęście tak nie było w przypadku tej książki. Co do historii, to muszę przyznać, że robi się ciekawej. Jestem ciekawa czy w ostatniej części będziemy mieli do czynienia z prawdziwymi greckimi bogami. Zakończenie "Wędrówki przez sen" jednocześnie było szczęśliwe i nieszczęśliwe. Nie rozwinę jednak tego tematu, bo jeśli ktoś ma zamiar zabrać się za tę trylogię lub jest w trakcie jej czytania, byłby na mnie na pewno zły. Cieszę się, że ze starych postaci Hektor ciągle wracał. Obawiałam się, że w tej części w ogóle go nie będzie. Za to Lucas niestety się zmienił i nie jestem pewna, czy na dobre. Z nowych postaci do gustu przypadł mi Orion. Jest cudowny. Nie dziwię się, że Helena zaczęła coś do niego czuć. Wspierał ją nawet wtedy, gdy inni nie potrafili jej pomóc. Jestem niezmiernie ciekawa na kogo zdecyduje się dziewczyna. Jedyne co mnie zdenerwowało to to, że na wewnętrznej okładce książki jest napisane, że Helena poznaje Oriona w szkole, bo on jest tam nowy. To totalna bzdura! Półbogini poznaje go w świecie Podziemi, gdy chłopak do niej przybywa. Przy czytaniu tej książki było kilka momentów, gdzie czułam smutek razem z główną bohaterką lub cieszyłam się razem z nią. Styl autorki nie jest mistrzowski, jednak miło się go czyta. Mam nadzieję, że zakończenie całej trylogii będzie szczęśliwe, a Helena odnajdzie swoją prawdziwą miłością. Uwielbiam historie związane z grecką mitologią, mam nadzieję, że powstanie więcej książek z nią związanych. Oby nie były one jednak schematyczne.
"Chodź do mnie, Snów Pozbawiona, moje ramiona tęsknią za tobą."***
Podsumowując, "Wędrówka przez sen" bardzo mi się spodobała. Doskonale wiem, że nie wszyscy lubią takie historie. Uważam jednak, że każdemu gatunkowi warto dać szansę. Jeśli ktoś szuka lekkiej lektury z gatunku fantastyki, to polecam. Myślę, że powinna wam choć odrobinę przypaść do gustu.
*cytat z książki, strona: 249.
**cytat z książki, strona: 307.
***cytat z książki, strona: 177.
Josephine Angelini jest amerykańską pisarką. W 2011 roku zadebiutowała książką paranormal romance, fantasy, pt. "Spętani przez bogów". Powieść wchodzi w skład trylogii. W 2012 roku pojawiła się kolejna część o tytule "Wędrówka przez sen". Kolejna i ostatnia część będzie miała swoją premierę pod koniec maja. Trylogia opowiada o półbogini, potomkini Heleny Trojańskiej. Główna...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-31
Becca Fitzpatrcik jest amerykańską pisarką. Uczyła się na Uniwersytecie Brighama Younga. Po zakończeniu nauki rozpoczęła pracę w innej wyższej szkole w Provo. Sławę zyskała dzięki napisaniu serii "Szeptem". Jej pierwsza powieść tej serii również nosiła nazwę "Szeptem" i została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Seria składa się z czterech części: "Szeptem", "Crescendo", "Cisza" i "Finale", którą udało mi się w końcu przeczytać. Pierwszą część tej serii przeczytałam w zeszłym roku w lutym. Pod koniec stycznia tego roku mam za sobą ostatnią część i jestem zawiedziona, że tak szybko przyszło mi się z nią rozstać. Historia Nory i Patcha naprawdę mnie zachwyciła, tak jak i wielu innych czytelników na całym świecie. Tylko co ona ma w sobie takiego niezwykłego?
"Chcę budzić się przy tobie każdego ranka i zasypiać przy tobie każdej nocy (...). Chcę się tobą opiekować, wielbić cię i kochać tak, jak żaden inny mężczyzna. Chcę cię rozpieszczać. Każdy mój pocałunek, dotyk, każda moja myśl należy do ciebie. Przy mnie będziesz szczęśliwa. Każdego dnia będę cię uszczęśliwiał."*
Nora jest Nefilem. Nim zabiła swojego prawdziwego ojca, Hanka Millera ten wymusił na niej przysięgę, że po jego śmierci ona poprowadzi Nefilów do walki z upadłymi aniołami. Niedotrzymanie obietnicy grozi Norze i jej matce śmiercią. Na szczęście dziewczyna w tych trudnych chwilach ma wsparcie u swojego chłopaka, upadłego anioła - Patcha, u swojego przyjaciela Nefila - Scotta i u swojej przyjaciółki Vee, która jak się okaże nie jest tym, kim wydaje się być. Po swojej stronie ma jeszcze Nefila, który był doradcą Hanka. Dante postanawia pomóc dziewczynie. Każdego ranka zmusza ją do treningu, by przygotować ją w razie czego do walki z innymi. Pewnego dnia daje jej do wypicia diabelską moc, która sprawia, że dziewczyna staje się silniejsza i zwinniejsza. Tymczasem archanioł Pepper Friberg próbuje znaleźć Patcha. Nie powstrzymuje się przed niczym by tego dokonać, w pewnym momencie porywa nawet Norę, jednak ta dzięki diabelskiej mocy ucieka od niego. Po tym gdy dziewczyna dowiedziała się od Dantego, że Blakely produkuje tą moc, postanowiła razem z Patchem, że odszukają go i zniszczą jego laboratorium. Jednak nie udało im się to. Nora została dźgnięta ostrzem z diabelską mocą, a z powodu tego, że było ono "zatrute" dziewczyna zaczęła uzależniać się od tej mocy. Na szczęście po pewnym czasie udało się jej to zwalczyć. Wydarzenia zaczęły nabierać tempa. Okazało się, że jedna z najwierniejszych osób Nory zdradziła ją. Wyszły na jaw plany, według których cała rasa Nefilów miała zostać zniszczona, a upadłe anioły miały wygrać. Nora miała zostać zepchnięta z "tronu" Czarnej Ręki, a jej miejsce miał zająć ktoś inny. Jednak dzięki pomocy Patcha i swoich przyjaciół Nora uknuła plan. Wydawałoby się, że uda im się. Jednak czy naprawdę tak było? Czy Nora przeżyła? Czy jej związek z Patchem przerwał to wszystko? Czy ktoś zginął? Czy w końcu zapanował pokój?
"Może nie doświadczam twojego dotyku, Noro, ale czuję miłość, jaką mnie darzysz. Ona mnie wypełnia. Jest dla mnie wszystkim. Żałuję, że nie mogę cię czuć tak, jak ty czujesz mnie, ale mam twoją miłość i nic nigdy tego nie przyćmi."**
Ostatnią część serii "Szeptem" przeczytałam naprawdę szybko. W pewnej chwili musiałam jednak ją odłożyć i zostawić resztę na następny dzień, ponieważ nie chciałam pochłonąć tej książki w jeden dzień. Chociaż czytanie jej sprawiło mi przyjemność to nie chciałam się z tą serią tak szybko rozstać. Zawsze sprawia mi to kłopoty, gdy czytam coś, co naprawdę mi się podoba. Pani Fitzpatrick napisała być może niezbyt oryginalną historię, jednak zachwyciła ona czytelników na całym świecie. Styl autorki jest przyjemny dla oka i w czytaniu, więc z tym nie mamy żadnych problemów. Tak naprawdę to jej postacie są najcudowniejsze. Przyznam, że na początku nie przepadałam za Norą, jednak z każdą książką ta dzielna, momentami denerwują dziewczyna coraz bardziej przypadała mi do gustu. Jej zachowanie czasami naprawdę pozwala wiele do życzenia. Prawie na każdym kroku podejrzewa Patcha o zdradę, a ten jest całkowicie jej oddany. Nie wiem czy postąpiłabym inaczej na jej miejscu, ale trochę zaufania swojemu chłopakowi się należy. Tymczasem Patch... Cóż, ideał. Oczywiście miał czasami jakieś wady, jednak myślę, że większość dziewczyn chciałaby mieć takiego chłopaka. Aż pod koniec książki rozczuliło mnie to, jak zwracał się do Nory. Połączyła ich prawdziwa miłość. Scott również był świetny. Gdy na początku pojawił się w tej serii niezbyt go lubiłam, jednak w końcu zasłużył sobie na to. Jest naprawdę cudownym przyjacielem, co udowadnia między innymi na koniec książki. Tak samo Vee. Postacie utworzone przez panią Fitzpatrick na pewno zostaną mi na długo w pamięci. Sama historia nie wydaje się za bardzo oryginalna, jednak autorka tak to napisała, że ten fakt zupełnie nam nie przeszkadza, a my chętnie czytamy dalej historię Nory i Patcha. Chociaż poprzednia nie za bardzo mnie zachwyciła, to zakończenie odkupiło swoje winy. Nie jestem zadowolona za śmierci jednej postaci, nawet łezka mi w oku się zakręciła, ale cóż, nic na to nie poradzę. Zakończenie szczęśliwe i naprawdę jestem z tego powodu zadowolona.
"Nie odpuszczę. Nigdy nie usłyszysz ode mnie słowa "żegnaj"."***
Podsumowując, "Finale" jest warte przeczytania, tak jak i cała seria. Jeśli jeszcze nie zaczęliście czytać serii "Szeptem", to zachęcam, bo naprawdę warto. Polecam. Ja mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę do Nory i Patcha.
*cytat z książki, strona: 408.
**cytat z książki, strona: 320.
***cytat z książki, strona: 325.
Becca Fitzpatrcik jest amerykańską pisarką. Uczyła się na Uniwersytecie Brighama Younga. Po zakończeniu nauki rozpoczęła pracę w innej wyższej szkole w Provo. Sławę zyskała dzięki napisaniu serii "Szeptem". Jej pierwsza powieść tej serii również nosiła nazwę "Szeptem" i została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Seria składa się z czterech części: "Szeptem",...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-12-02
David Gaider jest kanadyjskim pisarzem mieszkającym w Edmonton, w prowincji Alberta. Od roku 1999 pracuje dla firmy BioWare zajmującej się tworzeniem gier komputerowych. Jest głównym scenarzystą gry "Dragon Age: Początek". Napisał również trzy powieści na podstawie gry "Dragon Age". "Utracony tron" jest pierwszą częścią serii opowiadające o królestwie Ferelden, w którym panuje okrutny uzurpator Meghren. Dlaczego sięgnęłam po tą powieść? Nie dlatego, że chciałam sprawdzić jak będzie wyglądać historia stworzona na podstawie tej gry. Szczerze mówiąc to nawet nie miałam do czynienia z tą grą. Mimo to słyszałam o niej co nie co. Chociaż okładka nie specjalnie mi się podoba, to jednak książka wpadła mi w oko, przez co musiałam ją przejrzeć i postanowiłam dać jej szansę. Czy postąpiłam słusznie? Tak, mnie osobiście naprawdę wciągnęła ta powieść i chociaż nie jestem zadowolona z niektórych wątków, czy nawet zakończenia, to muszę przyznać, że spędziłam przy niej naprawdę świetne chwile.
"Powtarzał, że w tych wyjątkowo trudnych czasach należy trzymać się razem, ponieważ w jedności tkwi siła."*
W Ferelden panuje uzurpator Meghren. Nie jest on prawowitym królem, prawdziwa Królowa Moira jest Rebeliantką, która z przyczyn bezpieczeństwa musi zamieszkiwać razem ze swoim synem i poddanymi w lesie, w namiotach. Jednak pewnego dnia uzurpator postanowił w końcu wziąć się za rebeliantów. Uknuł intrygę, przez co królowa została zabita przez swoich własnych ludzi. A teraz to oznacza, że prawowitym Królem został jej osiemnastoletni syn Maric. Jednak młodzieniec nie jest w stanie dopuścić do siebie tej myśli. Uciekając przez las, przed mordercami jego matki wpada na Loghaina, który razem z innymi ludźmi, którzy nie są w stanie żyć w państwie władanym przez Meghrena, chowa się w lesie. Teraz dołączył do nich też Maric, niestety oni jeszcze nie wiedzą, że to źle się dla nich skończy. Loghain dowiaduje się prawdy o Maricu. Niespodziewanie na ich obóz napadają zbrojni. Gareth, opiekun obozu i ludzi, ojciec Loghaina, wygania go razem z księciem, każe im uciec, każde księciu przeżyć. Niestety przez ten atak umiera Gareth. Chociaż młody rozbójnik nie jest przekonany do Marica, właściwie to nawet jest na niego zły za śmierć swojego ojca, to jednak pomaga mu przetrwać. Razem uciekają przed pościgiem, razem spotykają wiedźmę, która ratuje ich życie, razem odnajdują rebeliantów, razem walczą. Maric odnajduje Rowan, dziewczynę, która jest mu przeznaczana, jest przeznaczona zostać jego królową. Jednak ta trójka spędza ze sobą tyle czasu, że ich relacje zmieniają się. Książę poznaje elfkę, inną kobietę, jednak jeszcze nie wie, że poznanie ją zmieni wszystko w jego życiu. Tymczasem rebelianci pod wodzą znakomitych wojowników i samego Marica niszczą wojska uzurpatora. Oczywiście nie zawsze udaje im się wyjść z tego szczęśliwie. Przez wiele zdrad i oszustów ginie wiele dobrych ludzi. Jednak czy Maricowi uda się zdobyć tron? Czy w Ferelden w końcu będzie panował prawowity i dobry władca? Czy wszystko zakończy się szczęśliwie?
"Masz pojęcie, jak długo udaję księcia? Udaję, że jestem tym człowiekiem, na którego wszyscy patrzą z nadzieją. Kimś, za kogo chcą walczyć. Kimś, kogo chcą ujrzeć na tronie. (...) Wyobrażasz sobie, co się stanie, jeżeli się uda? Ludzie zobaczą, że to był żałosny żart. Może lepiej, jeżeli wszystko skończy się tutaj."**
Biorąc się za "Dragon Age: Utracony tron" spodziewałam się książki skupionej głównie na walkach, na zbrodniach i na intrygach. Zdziwiłam się trochę, gdy okazało się, że autor wprowadził tutaj nawet wątki miłosne. Przyznam, że na początku byłam za to na niego zła. Jednak z każdym rozdziałem coraz bardziej się przekonywałam, że ten wątek tylko doskonale uzupełnia tę powieść. Akcja nie grzęzła ciągle w jednym miejscu, więc przeczytałam ją dosyć szybko. Gdy zbliżałam się coraz bliżej końca, chciałam mieć od razu u siebie kolejną część by móc od razu zabrać się za jej czytanie. Jednak po epilogu, ta chęć nagle ze mnie wyparowała. Zakończenie było smutne, okropnie smutne. Mimo, że ciągle występowały niepowodzenia związane z objęciem tronu albo ciągle ktoś umierał, to najwięcej smutku sprawiła mi zmiana Marica i rozpad pięknej, choć nieco problematycznej przyjaźni. Wszystkie sceny z Maricem, Loghainem i Rowan sprawiały mi przyjemność, a na ustach pojawiał się uśmiech. Ale koniec... Spodziewałam się czegoś innego. Spodziewałam się szczęśliwszego zakończenia. Mam wrażenie, że kolejna część tej serii będzie smutniejsza. Opisy walki przypadły mi do gustu. Uwielbiam takie wydarzenia, tym bardziej gdy rozgrywają się one w średniowieczu. Biorąc pod uwagę mityczne stworzenia, czary, ubiór i to, że w państwie panował król można stwierdzić, że akcji książki rozgrywa się tak mniej więcej w średniowieczu. Do walk nie mam żadnych zastrzeżeń. Spodobał mi się nawet Legion Umarłych złożony z samych krasnoludów walczących z mrocznymi pomiotami, za to należy się plus. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z wykreowanych postaci. Najbardziej jednak denerwował mnie Severan, ale nic dziwnego, skoro to negatywna postać. Najbardziej polubiłam Marica i Loghaina. Książę ciągle zarażał swoim optymizmem, był prawdziwym i wiernym przyjacielem i chociaż w to nie wierzył, to nadawał się na króla. Loghain był odważny, przecierpiał wiele, jednak były momenty, gdy potrafił być czuły i miły, również był wiernym przyjacielem. Styl autora nie sprawił mi żadnych problemów, nie mam do niego zastrzeżeń. Dobrym pomysłem było zamieszczenie na początku książki mapki, przez co mogłam uważnie śledzić gdzie rozgrywają się wydarzenia. Cała powieść naprawdę mi się spodobała, gdyby tylko nie ten epilog, w którym dowiadujemy się jak to wszystko się zakończyło. Wolałabym gdyby autor po prostu w następnej części dalej ciągnął te wydarzenia, ale nic na to nie poradzę.
"W jednej chwili jesteś zakochany i nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, że może się zdarzyć coś złego. A w następnej zostajesz zdradzony. Tracisz swoją miłość bezpowrotnie. A wtedy przysięgasz, że uczynisz wszystko - wszystko - by winni za to zapłacili."***
Podsumowując, "Dragon Age: Utracony tron" spodobał mi się i myślę, że na jakiś czas zostanie mi w pamięci. Z chęcią sięgnę po kolejną część, jednak trochę się martwię tym, co tam mogę zastać. Polecam wszystkim fanom fantastyki, nie tylko tym, którzy grali w grę "Dragon Age". Może powieść nie spodoba się wam tak bardzo jak mi, ale sądzę, że spędzicie przy niej miłe chwile.
*cytat z książki, strona: 52.
**cytat z książki, strony: 337-338.
***cytat z książki, strona: 94.
David Gaider jest kanadyjskim pisarzem mieszkającym w Edmonton, w prowincji Alberta. Od roku 1999 pracuje dla firmy BioWare zajmującej się tworzeniem gier komputerowych. Jest głównym scenarzystą gry "Dragon Age: Początek". Napisał również trzy powieści na podstawie gry "Dragon Age". "Utracony tron" jest pierwszą częścią serii opowiadające o królestwie Ferelden, w którym...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-11
Jakub Ćwiek - polski pisarz fantastyki, urodzony w 1982 roku w Opolu. Studiował kulturoznawstwo na uniwersytecie w Katowicach. Jest członkiem Śląskiego Klubu Fantastyki. Opiekuje się sekcją teatralną - grupą Słudzy Metatrona. Był pięć razy nominowany do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Debiutował w roku 2005 zbiorem opowiadań "Kłamca". Seria składa się z czterech części, jednak autor nie wyklucza dalszych projektów związanych z tą serią. Poza "Kłamcą" autor napisał wiele innych książek lub opowiadań. Jego najnowszą powieścią, która miała mieć premierę na 16. Targach Książki w Krakowie są "Chłopcy". Mam nadzieję, że gdy skończę czytać serię "Kłamca" uda mi się zapoznać jeszcze z innymi dziełami tego autora. "Kłamca 3. Ochłap sztandaru" to trzecia i zarazem przedostatnia część serii. Czy trzyma ona poziom poprzednich części? To się okaże.
"Była za to otwarta czarna walizka stojąca na drewnianych paletach. Wewnątrz na wymoszczonej aksamitem wyściółce leżały dwa pliki banknotów. Nieduże, raptem kilka tysięcy dolarów.
- I to ma starczyć do Apokalipsy? - przemknęło Tutce przez głowę."*
Nadchodzi Apokalipsa. Lucyfer spędzając tysiące lat w ukryciu jako zwykły człowieka doskonale planując jak zniszczyć ludzi i wszystkich aniołów. Potrzeba mu do tego czterech grobowców świętych osób. Za pomocą swojego sługi udaje mu się je wszystkie odnaleźć. Lucyfer, zwany inaczej Gwiazdą Zaranną ujawnia się w piekle. Nie wszyscy są przekonani do jego planu, a niektórzy chcą go nawet pozbyć. Jednak nie znają jego sprytu. Tymczasem na Ziemi rozpętało się piekło. W Amerykach panuje głów, całe jedzenie gnije, aż w końcu ludzie zabijają się nawzajem by tylko zaspokoić swój żołądek. W Europie panują różne epidemie, wszyscy ludzie zachowują się jak zombie. A na jeszcze innych kontynentach toczą się ciągłe walki. Wszędzie giną ludzie. Anioły na czele archanioła Michała zabijają wszystkie demony, potwory, stworzenia, które są po stronie piekła. Niszczą przy tym wszystkie miasta na świecie. Nadchodzi Apokalipsa. W tym czasie Loki na zlecenie archanioła Gabriela musi zabić Antychrysta. Jednak jak tego dokonać, gdy elfy podmieniły dziecko w kołysce i teraz nie wiadomo gdzie jest prawdziwy Antychryst? Na dodatek, czy to na pewno Gabriel go o to poprosił? Anioły zaczynają miewać wątpliwości czy Kłamca nadal jest po ich stronie. A Bachus musi poradzić sobie ze Światowidem, a Eros z Jenny i plagą chorych ludzi, którzy ich atakują. Czy wszystkim uda się przeżyć? Czy plan Lucyfera się powiedzie? Czy Loki zdoła uratować świat?
"Jeśli to, co słyszałem, okaże się prawdą, to Loki może być jedyną szansą dla nas wszystkich."**
Książkę oczywiście przeczytałam szybko, zaledwie kilka godzin i już miałam ją skończoną. Oczywiście książka nie jest gruba, ale przyjemny styl autora i wartka akcja również to nam umożliwiają. W trzeciej części "Kłamcy" pojawiają się postacie, z którymi już kiedyś mieliśmy do czynienia, ale pojawiają się również nowe, większość z nich to ludzie, ale naprawdę każdą da się polubić. Mieliśmy do czynienia z Lucyferem. To jest postać, która w ogóle nie przypadła mi go gustu. Nie chodzi o to, że ona jest wcielonym złem i dlatego jej nie lubię. Po prostu ona nie przypomina mi Lucyfera. Gwiazda Zaranna powinna być prawdziwym złem, nie chodzi mi tylko o knucie niecnych planów, ale również o zachowanie. A w książce diabeł, gdy był pod postacią człowieka był do wszystkich przyjazny, uśmiechnięty, a swojego sługę Mammona widać nawet, że bardzo lubi. No cóż, ja prawdziwe zło wyobrażam sobie inaczej niż autor, ale mimo to były momenty, gdzie postać mnie zaintrygowała. Jednak i tak nie jestem nią usatysfakcjonowana. Spodobało mi się to, że pan Ćwiek rozdzielił Bachusa i Erosa, i dał im swoje oddzielne historie, w których mają szanse stać się prawdziwymi bohaterami. Archanioł Michał stał się może troszkę szalony, ale nie dziwię się temu. Jakby inaczej miał zareagować najważniejszy archanioł, gdy świat zaraz legnie w gruzach. W tej części pojawiło się już mniej śmiesznych momentów, ale oczywiście takie nadal były. Jestem zawiedziona tym, że historia z Loki'm zakończyła się w takim momencie. Miałam nadzieję, że jeszcze w tej części dopadnie on Antychrysta. Zaciekawiło mnie natomiast jedno wydarzenie z pewną kobietą i jestem ciekawa jak dalej to się potoczy. W książce nadal pojawią się problemy w związku Jenny i Loki'ego. Chociaż oboje się kochają to dziewczyna nie może pogodzić się z tym, że ten nigdy nie ma dla niej czasu. Gdy nadchodzi Apokalipsa, przyjaźń wszystkich istot przechodzi próbę. Jestem ciekawa jak Kłamca sobie poradzi z całym tym bajzlem.
"Gdy nadchodzi noc, budzą się potwory, (...)."***
Podsumowując, "Kłamca 3. Ochłap sztandaru" również bardzo mi się podoba, ale jestem zawiedziona postacią Lucyfera. Być może komuś ona się spodoba, bo każdy ma odmienne gusty. Po raz kolejny polecam wam tą serią i zachęcam was do zapoznania się z nią.
*cytat z książki, strona: 10.
**cytat z książki, strona: 180.
***cytat z książki, strona: 172.
Jakub Ćwiek - polski pisarz fantastyki, urodzony w 1982 roku w Opolu. Studiował kulturoznawstwo na uniwersytecie w Katowicach. Jest członkiem Śląskiego Klubu Fantastyki. Opiekuje się sekcją teatralną - grupą Słudzy Metatrona. Był pięć razy nominowany do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Debiutował w roku 2005 zbiorem opowiadań "Kłamca". Seria składa się z czterech części,...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-10-12
Są potężni i żyją wiecznie. Jedynie czego potrzebują do życia to krwi i partnerki na całą wieczność. Dla swojej kobiety są w stanie zrobić wszystko. Nawet wymordować wszystkie żyjące istoty na Ziemi. Jednak boją się miłości... Nie są w stanie zaakceptować, że na świecie może istnieć ktoś, kto może ich naprawdę pokochać. Ale jeśli taka kobieta się znajdzie... Czy jest coś w stanie ich rozłączyć?
"Poza tym na świecie jest niewiele istot groźniejszych od kobiety."*
Jagr jest typem samotnika. Przyłączył się jednak do klanu wampira Viper'a by nie mieć problemu w poruszaniu się po kraju. Chociaż jest w tym klanie, chociaż musi słuchać poleceń swojego króla Styksa, to on i tak woli żyć samotnie w jaskini z dala od innych. Tysiące lat tortur spowodowały, że Jagr odciął się od wszystkich. Odciął się nawet od miłości. Pewnego dnia Styks kazał mu odszukać wilkołaczycę Regan, siostrę Darcy, która jest partnerką króla. Miał ją odnaleźć i przyprowadzić do Chicago. Plany jednak okazały się inne. Jagr postanowił umożliwić Regan zemstę. Zemstę za co? Za ponad 30 lat tortur, które musiała przezywać kobieta z rąk chochlika Culligan'a. Wampir starał się pomóc kobiecie w odszukaniu tego demona. Nie wiedział jednak, że popełnił błąd, gdy zdecydował się nie odstawiać Regan do Chicago. Piękna, groźna, nieustępliwa Regan zdobyła jego serce. Z wzajemnością. Jednak na początku obie strony nie chciały przyznać się do uczucia, które ich owładnęło. A ktoś próbuję porwać kobietę, pozbywając się przy tym wampira. Czy oboje poradzą sobie z wrogami i z miłością? Do pomocy na szczęście mają gargulca Leveta i cały klan wampirów. Ale z miłością sami muszą sobie poradzić...
Alexandra Ivy jest jedną z moich ulubionych autorek paranormalnych romansów. Chociaż na razie stworzyła jedynie serię "Strażnicy Wieczności" to mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napisze coś innego. Pierwszy tom tej serii nosił tytuł "Kiedy nadciąga ciemność" i został wydany w 2007 roku. Seria opowiada o wampirach, którzy pokonując przeróżne trudności, po tysiącach lat życia odnajdują w końcu swoje prawdziwe miłości, partnerki na całe życie. Chociaż każdy tom jest w pewnym sensie o tym samym, to przyznam szczerze, że polubiłam tę serię. Ucieszyłam się, gdy w końcu mogłam przeczytać piąty tom serii - "Nieujarzmiona ciemność", bo ostatnie spotkanie z tą autorką miałam w zeszłym roku. Czy jestem rozczarowana tym tomem? Nie. Mniej więcej wiedziałam czego oczekiwać, a historia o kolejnym wampirze przypadła mi do gustu.
"Pożądała go, a równocześnie bała się go pożądać, tak jak bała się każdego uczucia, poza nienawiścią i żądzą zemsty."**
Książkę zapewne udałoby mi się przeczytać w jeden dzień, gdyby nie to, że przez naukę musiałam rozkładać sobie czytanie na kilka dni. Tak to czytanie szło mi dosyć szybko. Powieść nie jest zbyt gruba, styl autorki nie jest w ogóle trudny nawet dosyć przyjemny, więc nie powinno być żadnych problemów. Pojawia się dużo dialogów, ale występują również opisy walk, otoczeń, krajobrazów, czy scen erotycznych. Opisy walk uwielbiam czytać, zawsze wtedy coś się dzieje, a akcję śledzę z zapartym tchem i niemałym zaciekawianiem. Tutaj walki nie były jakieś wspaniałe, ale zawsze to coś. Sceny erotyczne nie przeszkadzały mi, nie było ich zbyt dużo, ale jeśli ktoś ma do nich awersję to odradzam tę serię. W "Nieujarzmiona ciemność" pojawiły się nowe postacie, z którymi nie mieliśmy do czynienia w poprzednich częściach. Wredna Sadie, irytujący Duncan i intrygujący Tane. Chociaż mam wrażenie, że wzmianka o Tane kiedyś się pojawiła... No cóż, moja skleroza uniemożliwia mi przypomnienie. Mimo to jestem już bardzo ciekawa części, która będzie całkowicie poświęcona temu wampirowi. W książce pojawiły się również stare postacie. Sympatyczny gargulec Levet, którego wszystkie kobiety uwielbiają, a wszystkie wampiry nie znoszą. Zawsze gdy pojawia się Levet to dzieje się coś śmiesznego. Uwielbiam jego teksty, które zawsze denerwują wampiry. Pojawiła się również Darcy, Viper i Styks. Viper jest zdecydowanie moim ulubionym wampirem z tej serii. Trochę szkoda, że jego role w kolejnych częściach będą tylko epizodyczne. W powieści pojawiało się dużo śmiesznych momentów i muszę przyznać, że sporo z nich wywołało uśmiech na mojej twarzy. Było też kilka smutnych momentów, gdy Jagr i Regan byli do siebie bojowo nastawieni, ale na szczęście żadna scena nie wywołała u mnie łez. Trochę denerwujące jest dla mnie to, że w każdej części danej sagi wydarzenia się takie schematyczne. Wampir w jakiś sposób poznaje kobietę, oboje się w sobie zakochują, ale nie chcą przyznać się do tego. Oboje mają wrogów. Porywają kobietę lub wampira, potem oboje się odnajdują i przekonują się wtedy o swojej wielkiej miłości. Chociaż to mi za bardzo się nie podoba, to jakoś naprawdę polubiłam tę serię. Nie jest jakaś wybitna, ale sądzę, że warta uwagi.
" - Nie jesteś tak głupia, żeby sądzić, że ciebie jedyną na świecie skrzywdzono - przerwał jej lodowatym tonem. - Stało się. Żyj dalej. Rusz się."***
Podsumowując, "Nieujarzmiona ciemność" trzyma poziom poprzednich części. Jeśli komuś poprzednie części się podobały, to powinien sięgnąć i po tą. Polecam miłośnikom wampirów, albo tym, którzy mają ochotę na dobry paranormalny romans. Jak wyczytałam z niektórych komentarzy większość osób ma już na jakiś czas dość wampirów, ale jeśli znowu będziecie chcieli coś o nich przeczytać, to proponuję zapoznać się z tą serią.
*cytat z książki, strona: 53.
**cytat z książki, strona: 62.
***cytat z książki, strona: 25.
Są potężni i żyją wiecznie. Jedynie czego potrzebują do życia to krwi i partnerki na całą wieczność. Dla swojej kobiety są w stanie zrobić wszystko. Nawet wymordować wszystkie żyjące istoty na Ziemi. Jednak boją się miłości... Nie są w stanie zaakceptować, że na świecie może istnieć ktoś, kto może ich naprawdę pokochać. Ale jeśli taka kobieta się znajdzie... Czy jest coś w...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-09-22
Mówiąc szczerze jeszcze nigdy nie słyszałam o nordyckim bogu Lokim. Co prawda lubię grecką mitologię, ale nordycka jest dla mnie czarną magią. Gdy tylko usłyszałam o tej serii, wiedziałam, że muszę zacząć ją czytać. Nie tylko spodobał mi się pomysł, ale również zainteresował mnie główny bohater. A tym bardziej, że "Kłamcę" poleca bardzo dużo osób, nie mogłam sobie odpuścić tej książki. Odtąd wiem, że Loki jest patronem oszustów i zdrajców, i znakomitym kowalem kłamstw. Muszę przyznać, że polubiłam jego postać od pierwszych stron. Pan Ćwiek sprawił, że tytułowy Kłamca na długo zostanie mi w pamięci.
" - A co ty będziesz robił? (...)
- Sodomę i Gomorę, przyjacielu."*
Loki jest adoptowanym synem Odyna. Jednak zrobił coś z czego bóg nie był zadowolony i Loki musiał zostać ukarany. Przywiązał go nagiego do skały, a na jego twarz cały czas kapał jad węża, który zostawiał mu na niej bolesne i okropne pamiątki. Jednak stało się coś przez co Loki został uwolniony. Wszyscy archaniołowie i aniołowie zjednoczeni, na czele archanioła Michała rozpoczęli bitwę, dobijając się do wrót Valhalla, siedziby boga Odyna i jego syna Thora. Bogowie wiedzieli, że już przegrali. Mimo to Thor ruszył do walki, ale Odyn już planował swoje samobójstwo. Uprzedziła go jednak żona Lokiego - Sygin, która sama uśmierciła Odyna w akcie zemsty. Gdy Michał pokonał Thora, wpadł do zamku, by przekonać się o śmierci boga Odyna i po to, by uwolnić Kłamcę. Sygin jednak długo nie nacieszyła się wolnością swego męża. Dotykając młota Thora, poraził ją prąd, przez co kobieta zapadła w długą, długą śpiączkę. A Loki... A Loki zaczął odtąd pracować dla Michała i archanioła Gabriela, w zamian za anielskie pióra.
Prace Kłamcy bywają różne. Zazwyczaj musi pojawiać się u przyszłych samobójców i zabijać ich zanim zdążą popełnić samobójstwo. Jednak to nie znaczy, że nie może dorabiać na boku. Czasami zatrudniają go aniołowie stróże, którzy nie potrafią zaopiekować się swoimi podopiecznymi. Czasami archanioł Michał wymyśla mu przeróżne zadania, na przykład wtedy, gdy musiał udawać egzorcystę by pozbyć się demona z małej dziewczynki. Albo wtedy, gdy musiał uratować gromadę dzieci w wieku do 13 lat, ponieważ Egipcjanie uwięzili ich na polecenie Anubisa. A czasami robi rzeczy, które mogą wydawać się dziwne, ale tak naprawdę mają ukryty, dobry cel. Tak jak wtedy, gdy przybrał ciało kobiety i udał się z Gabrielem na aukcję obrazów. Zawsze Loki ze swych przygód wychodzi zwycięsko.
"Słusznie ktoś zauważył, że śmierć nie wybiera. Na pewno nie miejsca, gdzie się pojawia. A jeśli nawet, to w swych wyborach nie kieruje się dobrym gustem."**
Jakub Ćwiek jest polskim pisarzem fantastyki. Jest członkiem "Śląskiego Klubu Fantastyki", a swoją pierwszą próbę literacką popełnił już w wieku siedmiu lat. Na swoim koncie, autor ma jeszcze inne powieści, a nie tylko serię "Kłamca", która liczy sobie 4 tomy. Pan Ćwiek wyreżyserował również wiele przedstawień. Dwukrotnie został nominowany do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, za swoje opowiadania o nordyckim bogu kłamstwa.
"Ludzie wierzą teraz w każdą głupotę."***
Styl pana Ćwieka jest lekki i przyjemny w czytaniu. Nie ma żadnych długich opisów ciągnących się przez kilka stron. Książkę czyta się szybko, co między innymi umożliwia nam szybkie tempo akcji. Ogólnie jestem nawet zachwycona wydaniem książki. Zwykła okładka, która przyciąga nasz wzrok, a litery są jak dla mnie odpowiedniej wielkości. Podobały mi się tytuły rozdziałów, chociaż były takie zwykłe, niezbyt wymyślne. Natomiast tytuły części: "Jak było na początku", "Teraz", "i zawsze", od razu kojarzą się nam z modlitwą. Narracja jest trzecioosobowa co mnie cieszy, bo nie skupiamy się cały czas na jednym bohaterze. W książce jest wiele innych postaci, które zasługują również na naszą uwagę. Jak dla mnie Loki jest zdecydowanie genialną postacią, jego zachowanie i wypowiedzi często mnie rozśmieszały, jego smutek związany ze śpiączką Sygin również odczuwałam, a to, że jest przystojnym bogiem jest warte wspomnienia. Inne postacie, które od razu polubiłam to archanioł Michał i Gabriel. Michał mnie oczarował, mogę stwierdzić, że jego zachowanie nie zawsze było do końca dobre, jednak mimo to, gdy on pojawiał się, na moich ustach pokazywał się uśmiech. Gabriel jest bardziej pozytywny od niego i bardziej sympatyczny. Oboje zasłużyli na dużego plusa. Przewijało się w tej książce oczywiście wiele postaci, każda na swój sposób była świetna i zasługuje na naszą uwagę. Cieszy mnie to, że w powieści były momenty kiedy po prostu taczałam się ze śmiechu. Zachowanie Gabriela, kiedy Loki udawał kobietę tak mnie rozbawiło, że potrzebowałam kilka minut, by się pozbierać po napadzie śmiechu. Ale były też różne śmieszne teksty. Co nie znaczy, że książka cała jest przesiąknięta humorem, są również poważne czy smutne sceny. Gdy nastąpiła śmierć jednej postaci chciało mi się płakać. Może nie wszyscy tak zareagują, ale ja już chyba jestem taką wrażliwą osobą. Intrygujące zakończenie sprawia, że mam ochotę od razu sięgnąć po kolejną część. Jestem zadowolona z tego powodu, że od razu udało mi się kupić cała serię, chociaż nie miałam pojęcia, że ona naprawdę może mi się spodobać.
"Każde normalne dziecko ma swoje ciche miejsce. Zakątek, do którego udaje się, gdy nagle odkrywa kolejną niesprawiedliwość świata. Zwykle wchodzi tam z zamiarem trwania w swym małym buncie do chwili, gdy rzeczywistość nie przyjmie jego warunków, i najczęściej wychodzi zmuszone do kapitulacji przez zdradziecki żołądek lub pęcherz."****
Podsumowując, "Kłamca" jest świetną powieścią fantastyczną i myślę, że większości osobom przypadnie ona do gustu. Książkę czyta się jednym tchem, ja miałam ją za sobą w zaledwie 5 godzin. Polecam wszystkim, nawet starsze osoby znajdą coś dla siebie. Ostrzegam, że w książce występują różne przekleństwa, nie jest ich za dużo i szczerze mówiąc dla mnie w żaden sposób nie przeszkadzały. Szczerze polecam.
*cytat z książki, strona: 148.
**cytat z książki, strona: 212.
***cytat z książki, strona: 244.
****cytat z książki, strona: 173.
Mówiąc szczerze jeszcze nigdy nie słyszałam o nordyckim bogu Lokim. Co prawda lubię grecką mitologię, ale nordycka jest dla mnie czarną magią. Gdy tylko usłyszałam o tej serii, wiedziałam, że muszę zacząć ją czytać. Nie tylko spodobał mi się pomysł, ale również zainteresował mnie główny bohater. A tym bardziej, że "Kłamcę" poleca bardzo dużo osób, nie mogłam sobie odpuścić...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-28
Władzę nad Ildrekką sprawował imperator. Kilkaset lat temu poprzez rozbicie Dorminikos'a na trzy dusze, powstały inkarnacje (Markino, Theodoi, Lucien), dzięki czemu imperator był nieśmiertelny. Latami ciągnęły się wojny i walki, Regenci próbowali zabić wszystkie inkarnacje, a gdy już udało im się, spodziewali się, że nad Ildrekką będzie wreszcie spokój. Jednak siedemnaście lat później Markino wyszedł z ukrycia razem ze swoją armią, próbując zniszczyć świątynie, by oczyścić świat z innych inkarnacji. Nie udało mu się jednak, przez co rozpoczęła się stulenia, nadal trwająca sprzeczka między inkarnacjami imperatora.
"Przede wszystkim jednak posłuchałem go, bo stał za mną murem i wierzył we mnie nawet wtedy, gdy wszyscy inni przestawali."*
Drothe jest Kamratem, złodziejem, łotrem, handlarzem relikwii i Nosem, pracującym dla najbardziej potężnego człowieka w mieście - Nicco. Jednak mimo to Drothe ma przyjaciela - Brązowego Degana, który chociaż jest niesamowicie silny, dowcipny, chroni Imperium, to zawsze znajdzie czas dla swojego przyjaciela.
Wszystko zaczyna się od tortur na Athel'u, który oszukał Drothe'go w sprawie jednej relikwii i sprzedał ją innej osobie. Po długiej nocy tortur, Drothe wreszcie dowiaduje się jak ma na imię ta osoba. Ioclaudia - stare, żeńskie imię, którego żaden człowiek w otoczeniu nie nosił. Drothe zły, znajduje w ubraniach Athel'a dwa świstki papieru, na których znajduje się słowo "imperator". Przerażony Drothe próbuje rozszyfrować kod, który prawdopodobnie znajduje się na tym papierku. Korzysta przy tym z pomocy Atramenciarza Baldezar'a, swojej siostry baronowej Christiany i innych osób, którym w pewien sposób Drothe zaufał. Nie wiedział jednak, że w tym momencie został wplątany w coś, co może sprowadzić na niego szybką śmierć. Razem ze swoim przyjacielem Degan'em na rozkaz swojego pana udaje się do Dziesięciu Dróg, gdzie na swojej drodze spotyka dużo trupów, wycieczkę po kanałach, odkrywa tajemnicą Ramblesa (innego sługi Nicco) i na koniec końców znajduje księgę, której szukają sami Szarzy Książęta, a na całe imperium może ona sprowadzić klęskę.
"Narzędzie jest groźne tylko w takim stopniu, w jakim groźny jest człowiek, który z niego korzysta."**
"Honor złodzieja. Opowieść o Kamratach." jest pierwszą powieścią Douglas'a Hulick'a i za razem pierwszą powieścią otwierającą serię o Droth'ym. Pan Douglas pisał tą książkę ponad dziesięć lat. Podczas tego okresu przeżył cztery przeprowadzki, dużo zmian i przeciekający dach, który zniszczył komputer z plikiem powieści. Po mimo tych wszystkich przeszkód, udało się mu w końcu ukończyć tą powieść i wydać naprawdę świetną książkę.
"Lepsze zło znane niż nieznane."***
Ciężko było zabrać mi się za recenzję tej książki. Musiałam najpierw w głowie sobie wszystko dokładnie poukładać, ale do końca chyba mi się to nie udało.
Zacznę od tego, że styl pana Douglas'a jest nawet przyjemny w czytaniu a książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej.. Ciężko jednak była przyswoić mi tą całą historię związaną z Imperium i pewnym momencie chyba nawet się pogubiłam. Być może dla tego, że niektórych słów za bardzo nie rozumiałam, ale pewnie większość z was lepiej sobie z tym poradzi. Poza tym nie było tutaj nic takiego złego. Książka pełna tajemnic, humoru, pełna różnych opisów walk. Od pierwszego rozdziału z zaciekawieniem czytałam książkę. Może w jakiejś połowie książki, polubiłam Drothe'go. Chociaż był złodziejem, popełniał dużo błędów to był naprawdę honorowym mężczyzną, który potrafił naprawiać swoje błędy i przyznawać się do win. Czasami brakuje tego niektórym bohaterom. Zasmuciło mnie jednak jedno wydarzenie, mianowicie rozbicie jednej wspaniałej przyjaźni. Liczyłam na to, że przetrwa ona do końca. No cóż... Być może pan Douglas naprawi ją w kolejnych częściach tej serii. Liczę na to. Zakończenie książki było dosyć szczęśliwe i zaskakujące. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Z resztą przez całą książkę przewijały się zaskakujące momenty. Było też tyle tajemnic, że czasami miałam ochotę odwrócić książkę na ostatnią stronę i przeczytać szybko zakończenie tej książki. Powstrzymałam się jednak i myślę, że wyszło mi to na dobre.
"Ludzie n a p r a w d ę uważają, że jesteś honorowy, Drothe."****
W książce poznajemy postacie złe i dobre. Czasami trzeba było poczekać do końca książki, by naprawdę przekonać się jaka jest ta postać. Nie spodobało mi się to, że o niektórych na końcu prawie w ogóle się nie dowiadujemy. Na przykład ta rodzina, która mieszkała w domu razem z Droth'ym przeżyła wiele złych zdarzeń, a mimo to nie wiedziałam co się z nią stało. Być może autor zrobił to specjalnie żebyśmy sami mogli pogłówkować? A w kolejnej części sam nam coś o nich napisze. Jeśli tak, to być może to nawet dobry pomysł. Postaci było w tej książce pełno. Niektórych pokochałam, niektórych znienawidziłam. To chyba dobrze. W końcu ta książka dawała mi jakieś emocje.
"Bo łato jest trzymać się tylko tego, co znaczyły w chwili, gdy je wypowiadałaś, ale prawdziwa przysięga wymaga czegoś więcej. Takie zobowiązanie powinno się zmienić wraz z tobą, a przede wszystkim dopasowywać do wszystkich wyzwań, przed jakimi przyjdzie ci stanąć. Problem nie polega na tym, czy dotrzymasz słowa, ale na tym, czy pozostaniesz wierna intencjom, które się za nim kryją."*****
Podsumowując, "Honor złodzieja. Opowieść o Kamratach" jest na naprawdę świetną książką, rozumiem jednak, że nie wszystkim może przypaść do gustu. Polecam tym, których zainteresował opis tej książki. Myślę, że się nie rozczarujecie. Wydawnictwo postarało się, by ta książkę była przyjemna w czytaniu. Duże litery, okładka wyglądająca świetnie, a ilość stron nie powinna was przerazić. Polecam wszystkim.
*cytat z książki, strona: 195.
**cytat z książki, strona: 278.
***cytat z książki, strona: 339.
****cytat z książki, strona: 386.
*****cytat z książki, strona: 468.
Władzę nad Ildrekką sprawował imperator. Kilkaset lat temu poprzez rozbicie Dorminikos'a na trzy dusze, powstały inkarnacje (Markino, Theodoi, Lucien), dzięki czemu imperator był nieśmiertelny. Latami ciągnęły się wojny i walki, Regenci próbowali zabić wszystkie inkarnacje, a gdy już udało im się, spodziewali się, że nad Ildrekką będzie wreszcie spokój. Jednak siedemnaście...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-23
Sylfy to potężne, magiczne istoty. Pochodzące nie z tego świata, magiczne stworzenia, które potrafią przybrać dowolny kształt. Sylfy dzielą się na sylfy powietrzne, wodne, ogniste, ziemne, uzdrowiciele, wojownicze i wiele innych. Jednak najniebezpieczniejsze są sylfy wojownicze. Obdarzone niesamowitą siłą pałają nienawiścią do wszystkich mężczyzn. Jednak to im muszą służyć. Mają niesamowity męski urok, który powala każdą kobietą na kolana... Żyją na świecie siejąc nienawiść, jednak pragną kobiety. Pragną swojej królowej.
"Devon miał nadzieję, że sylf też go zignoruje. Niestety, nie miał aż tyle szczęścia. Płonące pod hełmem oczy wpiły się w jego twarz. (...) Devon poczuł nienawiść bijącą od jego postaci."*
By mężczyzna mógł okiełznać wojowniczego sylfa, musi złożyć na ołtarzu ofiarę w postaci dziewczyny, którą zabija w momencie pojawienia się sylfa. Król Alcor pragnął by jego syn wreszcie zdobył takiego sylfa.
Dziewczynę, Solie znaleziono w nocy, gdy uciekała do swojej ciotki. Mężczyźni porwali ją, zawieźli do króla, przymocowali ją do ołtarzu i wszystko było gotowe. Nie przeszukali jednak dokładnie dziewczyny. Trzymała ona spinkę z nożykiem w kształcie motyla. Podczas gdy odbywała się ceremonia, dziewczyna uwolniła się, zabiła syna króla, a sama zdobyła sylfa, którego nazwała 'Hejty'. Wszystko skończyłoby się szczęśliwie, gdyby król Alcor nie wściekł się i kazał zgładzić dziewczynę razem z tym sylfem. Od tego momentu zaczął się szalony pościg za tą dwójką, przewodził nim Leon razem ze swoim sylfem - Ril'em.
W między czasie dziewczynę z Hejtym połączyło głębokie uczucie. Odkryto prawdę, że sylfy wojownicze naprawdę przychodzą na nasz świat dla kobiet. A koniec książki przypieczętowała wojna w której sylfy broniły swojego roju.
" - Dlaczego jesteś dla mnie taki cholernie dobry?
- Bo umrzesz, jeśli cię tu zostawię; nie każdy na tym świecie to podła świnia."**
L.J. McDonald jest angielską pisarką. Powieścią "Walka Sylfa" rozpoczyna świetną serię o niesamowitych istotach. "Walka Sylfa" ma w sobie wątki fantastyczne, przygodowe, a nawet miłosne. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że jest to wspaniała książka, jednak mimo to czegoś mi tu brakowało.
Zacznę najpierw od stylu autorki. Lekki, przyjemny w czytaniu a książkę czyta się dosyć szybko. Powieść podzielona na rozdziały, prolog i epilog. Cała historia napisana jest w narracji trzecioosobowej. Jak dla mnie jest to dobry pomysł bo akcja książki rozgrywa się w różnych miejscach. Znajdziemy tutaj opisy krajobrazów, walk, bitw czy nawet sceny erotyczne. Czasami występowały jakieś zabawne sytuacje, czy dialogi i wtedy szczerze się śmiałam. Rozbawiał mnie młody i szalony Hejty, czy taki poważny, czasami uroczy podrywacz jak Maczuga. Nie zabrakło tutaj prawdziwej miłości pomiędzy Solie a Hejty. Naprawdę kibicowałam tej parze, a gdy w końcu wszyscy zaakceptowali ich to ta para wydawała się jeszcze bardziej urocza.
Nie ukrywam "Walka Sylfa" bardzo mi się spodobała. Od pierwszych stron uważnie czytałam i chłonęłam każde słowo. Akcja książki toczyła się dosyć szybko i nie było żadnych niepotrzebnych zwolnień. Wszyscy bohaterowie byli cudowni, ale tak najbardziej polubiłam sylfa - Hejty. Myślę, że wam też przypadłby on do gustu. Inne postacie również był świetne. Denerwował mnie Jasar i cieszę się, że Maczuga się go w końcu pozbył. Niezbyt oryginalne imiona autorka nadała tym sylfom, jednak doskonale do nich pasowały. Od początku książki akcja toczyła się świetnie, jednak z całej książki nie podoba mi się koniec. Ril jednak żyje, ale jest nieszczęśliwy, cały rój przeprowadził się z powrotem do Iłowego Płaskowyżu... Zakończenie niby szczęśliwe, ale jakbym miała przeczucie, że w kolejnej części stanie się coś złego. Sama nie jestem pewna. Po kolejną część jednak z wielką chęcią sięgnę.
"Hejty. Nadała mu imię. Dźwięk rozbrzmiewał w jego umyśle, wiążąc go z tą kobietą. Niesamowite, być z kimś związanym... być czyjąś własnością."***
Podsumowując, książka jest naprawdę świetna i powinna się wam spodobać. Znalazłam w niej kilka literówek, ale to nie powinno za bardzo wam przeszkadzać. Niesamowite historia, cudowne postacie. Zakończenie być może wam się spodoba. Każdy ma inny gust. Polecam wszystkim, chociaż jest to książka bardziej młodzieżowa.
*cytat z książki, strona: 10.
**cytat z książki, strona: 123.
***cytat z książki, strona: 25.
Sylfy to potężne, magiczne istoty. Pochodzące nie z tego świata, magiczne stworzenia, które potrafią przybrać dowolny kształt. Sylfy dzielą się na sylfy powietrzne, wodne, ogniste, ziemne, uzdrowiciele, wojownicze i wiele innych. Jednak najniebezpieczniejsze są sylfy wojownicze. Obdarzone niesamowitą siłą pałają nienawiścią do wszystkich mężczyzn. Jednak to im muszą służyć....
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-09
Po niezbyt szczęśliwym wydarzeniu, które nastąpiło w twojej rodzinie, po roku pełnym głodu, bólu, smutku - przeprowadzasz się gdzieś, gdzie twoje troski mogą odejść a szczęście może ponowie cię odwiedzić. Nie wahasz się ani chwili. Jedziesz tam. Tylko czy na pewno spotka cię szczęście? Czy mroczna przeszłość nie powróci by się zemścić?
"Na tym świecie cieni i świateł wszyscy, każdy z nas, musimy odnaleźć swoją własną drogę."
Rok 1936, Paryż. Armand Sauvelle zostawia swoją rodzinę, umierając przez chorobę, która od jakiegoś czasu męczyła jego ciało. Pani Sauvelle zostaje sama z dwóją dzieci, z masą długów, które samotna matka nie jest w stanie spłacić. Na szczęście pomaga jej dobry przyjaciel rodziny - Henri Leconte, który przygarnia ich do siebie. Po pewnym czasie Simone Sauvelle dostaje propozycję pracy w Normandii, gdzie ma pracować dla wynalazcy zabawek. Propozycja zostaje przyjęta, gdyż lepszej możliwości na nowe życie nie ma. Simone, Irene i Dorian szybko zaprzyjaźniają się z wynalazcą zabawek - Lazarus'em Jann'em. Samotna wdowa wypełnia dobrze swoje obowiązki, oczarowuje mężczyznę, dowiaduje się o jego przeszłości i o jego miłości do jego żony. Dorian w tym czasie spędza całe dnie zwiedzając okolicę. Natomiast Irene zdobywa przyjaciółkę Hannah, zakochuje się w Ismael'u i wszystko wydaje się być takie jak dawniej, po za brakiem ojca. Jednak pewna dnia Hannah w rezydencji Lazarus'a otwiera flakonik z którego wydobywa się dziwny Cień, który zdaje się żyć... Przerażona dziewczyna ucieka. Następnego dnia turyści znajdują ją martwą w lesie. Rzeczy zaczynają się komplikować, Cień robi się coraz groźniejszy i niebezpieczniejszy, a wszystko dlatego, że pan Lazarus złamał kiedyś pewną przysięgę... Czy dzieci zdołają rozwiązać zagadkę i uratować pana Lazarusa? Czy ktoś w ogóle przeżyje?
"Nie we wszystko, co widzą twoje oczy, powinieneś wierzyć..."
Carlos Ruiz Zafón - hiszpański pisarz, z wykształcenia dziennikarz. Pan Zafón wiele razy przekonywał, że jego książki są zarówno dla młodzieży, ale jak i dla dorosłych ludzi. Myślę, że wiele ludzi powinno się z tym zgodzić. Sławę zdobył dzięki "Cieniu wiatru", książce, która zapoczątkowała niesamowitą trylogię. Jednak "Światła września" to książka napisana o wiele wcześniej jednak zanim rozeszła się na cały świat trochę do potrwało. Zafón jest niesamowitym pisarzem. Zapewne każdy czytelnik na świecie ma przynajmniej jedną ulubioną jego książkę. Jego powieści wciągają, zachwycają i bardzo przyjemnie je się czyta.
"W prawdziwym życiu, w odróżnieniu od fikcji, nic nie jest tym, czym się wydaje..."
Powieść "Światła września" rozpoczyna się listem, który napisał Ismael do Irene. Pisze w nim, że czasami jak pozwala mu na to czas jeździ na cypel i odwiedza to miejsce, gdzie miały miejsce wydarzenia. List ten jest początkiem całej tej historii. Książka jest podzielona na rozdziały, a każdy rozdział na kilka części dzięki czemu możemy dowiedzieć się o różnych wydarzeniach, ale w pewien sposób ze sobą powiązanych. Powieść również kończy się listem, jednak jest to list Irene do Ismael'a. Podoba mi się ten pomysł z umieszczeniem listów. Pierwszy list wprowadza nas w historię, a ostatni kończy to wszystko i na naszych ustach nie pojawią się pytania co się stało z postaciami.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Dosyć łatwy język, styl pisania, chociaż czasami pojawią się fragmenty gdzie się nie jest w stanie tak po prostu je przeczytać. Postacie różnią się od siebie, są pełne życia, dzięki narracji trzecioosobowej możemy dowiedzieć się co każda z nich myśli. Irene jest wyjątkową postacią. Ma dopiero 14 lat, a raczej zachowuje się jak dorosła. Ta postać nie przypadła mi do gustu, chociaż wnosi wiele do powieści. Po prostu wydaje mi się jakaś nieprawdopodobna, ale to może za mocne słowo. Pan Lazarus jest dziwną postacią, zaskakująca, która intryguje już od pierwszej wzmianki o niej. Ta postać natomiast bardzo mnie zachwyciła.
Pomysł na książkę podoba mi się. Trochę fantastyki, odrobina horroru, może jakaś nutka kryminału? Ale również dwa wątki miłosne. Wzruszyła mnie miłość Lazarusa i Almy. Nie twierdzę, że książkę czytało się z wypiekami na twarzy, i że jest to najlepsza książka tego autora, jednak według mnie warta uwagi.
"I, już po latach, przyrzekłem sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby żadne dziecko więcej nie musiało żyć jak Jean, bez jednej chociażby zabawki."
Podsumowując. Książkę warto przeczytać przez to, że jest to ciekawa powieść, oryginalna, wciągająca. Być może nie zainteresowała was ta historia, jednak jest warta uwagi. Nie jest to jednak jakaś naprawdę genialna książka, więc nie spodziewajcie się za wiele. Polecam tym, którzy już zetknęli się z twórczością Zafóna i polecam tym, którzy uwielbiają takie mroczne historie. Polecam dla osób w każdym wieku, bo wiek nie gra tu różnicy.
Po niezbyt szczęśliwym wydarzeniu, które nastąpiło w twojej rodzinie, po roku pełnym głodu, bólu, smutku - przeprowadzasz się gdzieś, gdzie twoje troski mogą odejść a szczęście może ponowie cię odwiedzić. Nie wahasz się ani chwili. Jedziesz tam. Tylko czy na pewno spotka cię szczęście? Czy mroczna przeszłość nie powróci by się zemścić?
"Na tym świecie cieni i świateł...
Od jakiegoś czasu mam ogromną ochotę na czytanie romansów, babskich książek. "Ogień, który ich spala" zauważyłam już jakiś czas temu. Najpierw moją uwagę przykuł tajemniczy tytuł i hipnotyzująca okładka. Opis nie wyjawił zbyt wiele. Gdy ostatnio zobaczyłam ją w bibliotece to nie zawahałam się ani chwili. Powieść Brittainy C. Cherry opowiada o dwójce zakochanych w sobie przyjaciół, którzy napotykają na swojej drodze wiele przeszkód. Brak kochających rodziców, narkotyki, różnice społeczne, przemoc. Jednak walczą z tym, bo mają dla kogo żyć. Logana i Alyssę polubiłam od razu. Zabawni, sympatyczni, od początku było widać jakim uczuciem siebie darzą. Najbardziej chyba lubiłam ich słodko-gorzkie rozmowy. Cała książka jest w sumie taka słodko-gorzka, cudowne momenty przeplatają się z tymi strasznymi i smutnymi. Kibicowałam tej parze cały czas, chociaż muszę przyznać że czasami ich zachowanie było niedorzeczne i irytujące. Ale może dlatego ta książka ma w sobie taki urok. Bardzo podoba mi się też styl pisania pani Cherry. Książkę pochłonęłam w jeden dzień. Jestem pewna, że niedługo przeczytam co jest autorstwa Brittainy C. Cherry.
Od jakiegoś czasu mam ogromną ochotę na czytanie romansów, babskich książek. "Ogień, który ich spala" zauważyłam już jakiś czas temu. Najpierw moją uwagę przykuł tajemniczy tytuł i hipnotyzująca okładka. Opis nie wyjawił zbyt wiele. Gdy ostatnio zobaczyłam ją w bibliotece to nie zawahałam się ani chwili. Powieść Brittainy C. Cherry opowiada o dwójce zakochanych w sobie...
więcej Pokaż mimo to