-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2022-11-30
2022-09-22
2022-08-09
Książka o samotnej dziewczynie, która doświadczyła w dzieciństwie traumy, ale stara się sobie radzić i wydaje jej się - zgodnie z tytułem - że ma się całkiem dobrze. Napisana lekkim stylem, zabarwiona komizmem. Więc chociaż jest tu sporo przygnębiających wątków, to są przedstawione w taki sposób, że ta powieść nie przytłacza. Nie jest to książka wybitna, ale bardzo wciągająca. Niektóre wątki były takie sobie i myślałam, że będzie raczej przewidywalna, ale mimo to jakoś nie mogłam oderwać się od czytania i potem pojawiły się zwroty akcji i niebanalne zakończenie, także w sumie powieść godna polecenia.
Książka o samotnej dziewczynie, która doświadczyła w dzieciństwie traumy, ale stara się sobie radzić i wydaje jej się - zgodnie z tytułem - że ma się całkiem dobrze. Napisana lekkim stylem, zabarwiona komizmem. Więc chociaż jest tu sporo przygnębiających wątków, to są przedstawione w taki sposób, że ta powieść nie przytłacza. Nie jest to książka wybitna, ale bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-07
Zawiodłam się na tej książce. Pan Salski jest autorem rewelacyjnej książki "Nanook w googlach", przy której zachwycałam się "gawędziarskim stylem" i którą czytało się z ogromną przyjemnością. Miałam zatem z jego sposobem pisania bardzo pozytywne skojarzenia. Nie przełożyło się to niestety na powieść. Może inaczej - nie mam wielkich zarzutów wobec stylu, ale fabuła... Absurdalna. Chyba miała być zabawna, ale do mnie nie przemówiła. Myślę, że gdyby nie komediowa otoczka, to z tej książki byłby całkiem przyzwoity kryminał. Wątek zbrodniarza i jego sprytnych zagrywek był naprawdę wciągający. Niektóre sceny wzbudzały grozę, niestety szybko przekuwaną w sytuacje komiczne (które - jak wspomniałam - mnie nie bawiły). Przez to bohaterów trudno traktować poważnie, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach się znajdują. Szkoda, miałam nadzieję na dobry czas z książką, a niestety taki nie był.
Zawiodłam się na tej książce. Pan Salski jest autorem rewelacyjnej książki "Nanook w googlach", przy której zachwycałam się "gawędziarskim stylem" i którą czytało się z ogromną przyjemnością. Miałam zatem z jego sposobem pisania bardzo pozytywne skojarzenia. Nie przełożyło się to niestety na powieść. Może inaczej - nie mam wielkich zarzutów wobec stylu, ale fabuła......
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-26
Sięgnęłam po najnowszą powieść Musso, bo moja Mama od jakiegoś czasu jest fanką tego autora i postanowiłam sprawdzić, kto zacz. "Zjazd absolwentów" łączy w sobie wątki kryminalne i romansowe, ale w tej historii kryje się więcej: problematyka dojrzewania, życiowych decyzji, tworzenia związków. Powieść czytało się dość przyjemnie i z zainteresowaniem, aczkolwiek przedstawiona historia wydała mi się przekombinowana. Domyślam się, że nawarstwienie wydarzeń z przeszłości i wplątanych w nie osób miało na celu zmylenie czytelnika, by nie rozwikłał za szybko kryminalnej zagadki, ale wyszło w moim odczuciu dziwacznie. Niektóre sytuacje były absurdalne, podważały wiarygodność powieści, która przedstawiona w starannie opisanym rzeczywistym otoczeniu, miała raczej nosić znamiona historii, która mogłaby wydarzyć się naprawdę. Kilka wątków wyglądało też na stworzone nieco na siłę (relacja z młodą bibliotekarką), przeszkadzały w opowieści, która była i tak przeładowana licznymi bohaterami, ich historiami i wzajemnymi powiązaniami. Powieść jak najbardziej w porządku i do przeczytania, ale nie skłoniła mnie do zbyt wielu przemyśleń i nie sądzę, żeby została na długo w mojej pamięci. Coś sprawiło, że nie mogłam się wczuć w tę historię, prawdziwie zaangażować w losy bohaterów ani im kibicować. Autor nie podbił mnie na tyle, żebym straciła dystans. Nie mówię, że nie sięgnę więcej po książki Musso, ale nie będzie to raczej mój priorytet.
Sięgnęłam po najnowszą powieść Musso, bo moja Mama od jakiegoś czasu jest fanką tego autora i postanowiłam sprawdzić, kto zacz. "Zjazd absolwentów" łączy w sobie wątki kryminalne i romansowe, ale w tej historii kryje się więcej: problematyka dojrzewania, życiowych decyzji, tworzenia związków. Powieść czytało się dość przyjemnie i z zainteresowaniem, aczkolwiek przedstawiona...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-26
2018-11-19
2017-03-13
Książka o losach ekipy filmowej, która przymierza się do stworzenia kolejnej ekranizacji "Dumy i uprzedzenia".
Mam trochę mieszane odczucia wobec tej książki. Z jednej strony chwilami trąciła banałem, dużo tam było paplaniny, z drugiej strony mam świadomość, że mogło to wynikać z konwencji. Autorka postarała się pomieszać tu wiele gatunków. Z jednej strony mamy oczywiście kryminał - jest trup, jest śledztwo. Ale jak na kryminał, to to ten trup pojawia się o wiele za późno, długo zastanawiamy się, kiedy wreszcie ten Darcy umrze. I to mnie naprowadziło na trop, że autorka się z nami bawi. Jest tutaj sporo teatralizacji, przerysowane gesty, ekspresyjne wypowiedzi. Jest melodramat, jest tragikomedia. Ale chwilami jednak ma się wrażenie, że nawet jak na sztukę, dialogi są zbyt sztuczne. Albo to celowy zabieg, który ma nam stale przypominać o konwencji, albo coś jednak jest niedopracowane. Naprawdę nie umiem się zdecydować, jak to interpretować. Bo pewna kumulacja wydarzeń, zupełnie wytrącająca nas z poczucia prawdopodobieństwa, na pewno ma być właśnie teatralna (pewnie, zważywszy na tematykę, wypadało by raczej powiedzieć, że filmowa, ale mam wrażenie, że obecna tu przesada jest właśnie bardziej teatralna niż kinowa). Niemniej pewne wątki są jednak do bólu przewidywalne. Zwłaszcza Oscar jest taką postacią od A do Z czytelną i nawet jego wielka, wyjaśniona na końcu tajemnica, dla mnie od początku była oczywista. Być może i to jest efekt zabawy formą, ale jeśli nawet, to mnie nie przekonuje, bo odebrał mi część przyjemności z czytania (ja jednak lubię być przez książkę zaskakiwana).
Moja opinia zrobiła się trochę chaotyczna, więc może podsumuję: książka jest napisana nieźle, operuje różnymi gatunkami, bawi się z czytelnikiem. Fabuła wciąga, chociaż chwilami nie jest bardzo odkrywcza, ale mimo to czyta się dobrze. Powieść na pewno warta przeczytania, chociaż na kolana nie powali.
Książka o losach ekipy filmowej, która przymierza się do stworzenia kolejnej ekranizacji "Dumy i uprzedzenia".
Mam trochę mieszane odczucia wobec tej książki. Z jednej strony chwilami trąciła banałem, dużo tam było paplaniny, z drugiej strony mam świadomość, że mogło to wynikać z konwencji. Autorka postarała się pomieszać tu wiele gatunków. Z jednej strony mamy oczywiście...
2016-09-06
"Król Bezmiarów" wypada o gorzej od pierwszej części. Historia dosyć długo się rozkręca i - pomimo że od początku dużo się dzieje - długo nie wiadomo, do czego to wszystko zmierza. Czasami taki zabieg jest dla książki korzystny, ale w tym przypadku miałam poczucie chaosu i braku koncepcji. Na szczęście po połowie jest o wiele lepiej, widać już, że ta historia jednak ma jakiś cel i dzięki temu o znacznie przyjemniej się czyta.
Książka przedstawia wiele okrutnych zdarzeń i o ile przy "Północnej granicy" ktoś delikatny mógł się czuć niekomfortowo, o tyle "Króla Bezmiarów" delikatnym po prostu nie polecam. Niektórzy bohaterowie są brutalni i robią naprawdę okropne rzeczy. Autor konsekwentnie wykreował bezwzględny świat, w którym nikt nie może być pewien swego ani nikomu ufać.
"Król Bezmiarów" wypada o gorzej od pierwszej części. Historia dosyć długo się rozkręca i - pomimo że od początku dużo się dzieje - długo nie wiadomo, do czego to wszystko zmierza. Czasami taki zabieg jest dla książki korzystny, ale w tym przypadku miałam poczucie chaosu i braku koncepcji. Na szczęście po połowie jest o wiele lepiej, widać już, że ta historia jednak ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-13
Autobiografia Tony'ego Kiedisa, wokalisty Red Hot Chili Peppers, napisana przy pomocy Larry'ego Slomana. Sięgnęłam po nią ze względu na klub książki, sama z siebie na pewno bym jej nie przeczytała - chociaż słucham czasami RHCP, to nigdy nie byłam zainteresowana szczegółami o zespole, a już tym bardziej prywatnym życiem Kiedisa. Może to być jedna z przyczyn, dla których książka nie przypadła mi do gustu (być może gdyby nie "przymus" klubu to nie doczytałabym jej nawet do końca).
Najpierw jednak plusy. Przede wszystkim opisy emocji, jakie stoją za tekstami piosenek. To pozwoliło mi zrozumieć teksty, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałam. Wspaniałe, jak wiele osób Kiedis tak naprawdę uhonorował w swoim dorobku. I to piękne, jak szczery jest w tworzeniu muzyki. Świetne, że międzynarodowa sława nie zmieniła jego zaangażowania - tego, że stara się w swoją pracę włożyć całe serce (albo sam tak to widzi, trudno orzec, ile w tym autokreacji, ale przyjmijmy optymistycznie, że rzeczywiście jest tak, jak to opisuje). Kolejny spory plus to sposób narracji - bardzo płynnie prowadzona, styl gawędziarski, sprawnie wplecione anegdotki. Czytałoby się super i pewnie nie mogłabym się oderwać, gdyby nie rozbuchane ego Tony'ego, z którym nie byłam w stanie obcować zbyt długo naraz. I w ten sposób przechodzimy do minusów.
Przede wszystkim jest to autobiografia do bólu szczera, ze wszystkimi szczegółami, w tym łóżkowymi, z życia muzyka. Naprawdę jestem ciekawa, jak czuły się po przeczytaniu niektóre osoby, zwłaszcza byłe dziewczyny Tony'ego. Nie oszczędził nikogo, wszystko na wierzchu. Również jeśli chodzi o narkotyki. W pewnym sensie jest to studium ćpania Kiedisa, opis jego wzlotów i upadków. Oczywiście szanuję go za to, że potrafił opowiedzieć o popełnionych błędach, przyznać się do poważnego problemu z nałogami. Niemniej dziwi, a nawet trochę bulwersuje mnie to, że mimo całego tego zła, pozostał w stosunku do siebie niemal bezkrytyczny. Potrafi napisać (to nie cytat, tylko podsumowanie, jak ja to odbieram): "Popełniłem wiele błędów, ale i tak jestem najlepszy". Nie oczekuję od lidera rockowego zespołu skromności, ale jednak mamy tutaj taki zalew egocentryzmu, że trudno to strawić. Np. w młodości był taki czas, kiedy Tony mocno pokłócił się z ojcem, nie chcąc akceptować wyznaczonych mu zasad, a potem przy okazji jakiegoś koncertu pisze, że ojciec tam był, bo "już się ze mną pogodził". Ojciec z nim, nie żeby Tony przeprosił czy żałował. Kilkakrotnie pisze, że po latach dowiedział się, jak dana osoba w jakimś okresie się czuła - trudno, żeby dowiedział się na bieżąco, skoro skupia się tylko na sobie (osoby w swoim otoczeniu zresztą traktuje zwykle przedmiotowo). A już szczytem wszystkiego jest opis spotkania z Dalajlamą, ale o tym to nawet szkoda gadać. Równie denerwująco było z popełnianymi w okresie nastoletnim kradzieżami i innymi wykroczeniami - Kiedis opisuje je z dumą i podkreśla, jak bardzo on z przyjaciółmi byli sprytni i że kradli tak pomysłowo, że długo nikt się nie zorientował, jak to robią. Jest dla mnie nie do zaakceptowania fakt, że można się cieszyć z popełnionych kiedyś przestępstw. Już bardziej zrozumiałe jest dla mnie to, że w kontekście narkotyków pisze, że niczego nie żałuje, chociaż zrujnowały mu zdrowie i zmarnowały mnóstwo czasu i pieniędzy, niszczyły też relacje. Ale ok, podejrzewam, że żeby uwolnić się od uzależnienia, musi sobie wybaczyć przeszłość i zaakceptować to życiowe doświadczenie. Niemniej co innego zaakceptować, a co innego do dzisiaj być z tego dumnym.
Krótko mówiąc - miał chłopak farta, że przez młodzieńcze wybryki się nie zabił, że narkotyki go nie wykończyły i że przy okazji został gwiazdą światowej sławy. Wiadomo, wielu wielkich artystów to ekscentrycy, a za ogromnym talentem często stoją ogromne problemy (klub 27 i inne przypadki). Nie zmienia to faktu, że nie chciałam wiedzieć tego wszystkiego, co teraz wiem o Kiedisie. Bez tego lepiej mi się słuchało Red Hot Chili Peppers.
Autobiografia Tony'ego Kiedisa, wokalisty Red Hot Chili Peppers, napisana przy pomocy Larry'ego Slomana. Sięgnęłam po nią ze względu na klub książki, sama z siebie na pewno bym jej nie przeczytała - chociaż słucham czasami RHCP, to nigdy nie byłam zainteresowana szczegółami o zespole, a już tym bardziej prywatnym życiem Kiedisa. Może to być jedna z przyczyn, dla których...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-11
Powieść fantasy, której akcja rozgrywa się w państwie przywodzącym na myśl kulturę arabską. Na planie mikro mamy historię Kashima Al'Shannagga, na planie makro zaś politykę miasta Tel'Halik, w którym właśnie zmienia się władza i nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem (a w każdym razie lepiej uważać, gdzie się bywa i co się mówi). Tło fabularne jest ciekawe, wiele tu zagadek, na których rozwiązanie przyjdzie nam jeszcze poczekać. Podoba mi się też pomysł na uniwersum cyklu, przynajmniej to dotychczas przedstawione - początkowo wydaje się jednolite, potem okazuje się, że nie jest to takie proste.
Czytałam wersję papierową chyba z sześć lat temu i wydaje mi się, że nowe wydanie jest nie tylko poprawione, ale ma też nieco zmienioną treść. Wydaje mi się, że pierwotnie fabuła była mniej skomplikowana, ale być może coś sobie dopowiadam. Historia zresztą nie jest nie wiadomo jak rozbudowana, opiera się w znacznym stopniu na znanych w fantastyce schematach, ale mimo to bardzo chętnie sięgnę po kolejne części, bo zarysowanych zostało kilka wątków, które zdają się mieć spory potencjał.
Język jest dosyć prosty i to niekoniecznie w pozytywnym sensie. Czyta się wprawdzie bardzo dobrze, ale narracja mogłaby być poprowadzona nieco lepiej. Zdarzyło się też kilka ewidentnych wpadek, jak np. "Krew zalała posadzkę krwią" albo o człowieku, któremu w czasie tortur wypalono oczy jest potem napisane, że zamknął oczy - jak, skoro były wypalone? Jednak wobec faktu, że książka jest ciekawa i wciągająca, a ogólnie dobrze napisana, te niedociągnięcia wydają mi się raczej drobiazgami. Nie jest to książka wielka ani genialna, ale stanowi intrygujące otwarcie cyklu i czasu jej poświęconego z całą pewnością nie uznaję za zmarnowany.
Powieść fantasy, której akcja rozgrywa się w państwie przywodzącym na myśl kulturę arabską. Na planie mikro mamy historię Kashima Al'Shannagga, na planie makro zaś politykę miasta Tel'Halik, w którym właśnie zmienia się władza i nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem (a w każdym razie lepiej uważać, gdzie się bywa i co się mówi). Tło fabularne jest ciekawe, wiele...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-03
Marek Wałkuski jest korespondentem Polskiego Radia, który mieszka w Stanach Zjednoczonych od 2002 roku. Od początku bardzo mi się spodobała jego książka, ponieważ już we wstępie autor podkreśla, że Stany Zjednoczone są ogromnym krajem i trudno jest na ich temat generalizować. Polacy rzadko mają takie podejście, często słyszy się np. wyrażane u nas opinie "W Stanach Zjednoczonych jest takie prawo..." itp., a ja zawsze mam ochotę zapytać: "A w którym stanie konkretnie?". Ulegamy bardzo wielu stereotypom dotyczącym Amerykanów. Dlatego warto przeczytać rzetelną i ciekawą relację Wałkuskiego na temat tego kraju. Autor opisuje społeczeństwo, politykę, kulturę, religijność i inne aspekty funkcjonowania USA. Każde zjawisko jest omówione w miarę możliwości dokładnie, ale bez przynudzania, autor sprawnie podpiera swoje poglądy odpowiednimi statystykami, podaje również bardzo obrazowe przykłady, więc całość stanowi naprawdę przyjemną lekturę. Ta książka rzeczywiście pomaga zrozumieć Amerykanów i wyznawane przez nich wartości. Jedyne, co mi się w niej nie podobało, to ostatni rozdział "Jeszcze nie zginęła" (również dlatego, że nieuzasadniony jest tytuł nawiązujący do naszego hymnu), w którym Wałkuski odnosi się do prognoz, że Stany Zjednoczone przestaną być mocarstwem i upadną. Autor obala te teorie, posługując się racjonalnymi argumentami, ale mam wrażenie, że mimo wszystko wkradło się tam za dużo emocjonalności i powstał pean na cześć Ameryki. Nie podważam przytaczanych faktów, uważam jednak, że tak rzetelna książka nie powinna kończyć się analizą mającą na celu wykazanie, dlaczego USA pod niemal każdym względem są "naj". Wszystkie wcześniejsze rozdziały były o wiele bardziej wyważone i mi to odpowiadało. Niemniej mimo lekkiego rozczarowania końcówką, całość zdecydowanie godna polecenia, zwłaszcza dla osób, które czują, że ich wiedza o Stanach jest zbyt powierzchowna.
Marek Wałkuski jest korespondentem Polskiego Radia, który mieszka w Stanach Zjednoczonych od 2002 roku. Od początku bardzo mi się spodobała jego książka, ponieważ już we wstępie autor podkreśla, że Stany Zjednoczone są ogromnym krajem i trudno jest na ich temat generalizować. Polacy rzadko mają takie podejście, często słyszy się np. wyrażane u nas opinie "W Stanach...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-12
Strumień myśli przebywającego w szpitalu Emila. Powieść-gawęda, niekończąca się narracja snuta z punktu widzenia współczesnego mężczyzny. Trochę rozmyślań o teraźniejszości, dużo rozliczania przeszłości, niepewna przyszłość. Formuła ostatnio spotykana, nie powiem, żeby było to samo w sobie coś wybitnie oryginalnego. A jednak się wyróżnia. Przede wszystkim mocno wpisuje się w kontekst polityczny, odważnie komentuje sytuację w Polsce posmoleńskiej (która absolutnie sama w sobie nie jest tematem powieści, ale bywa komentowana). Poza tym w fantastyczny sposób przeplata jawę i sen, opowieść realną ze zmyśloną - tak, że w końcu już nie wiadomo, jak było naprawdę (chociaż można się domyślać, jak nie było) i ile z tego w ogóle było. Pojawia się dużo trafnych sformułowań i spostrzeżeń dotyczących zarówno codziennego życia (np. związków), jak i Polaków i Polski. Fantastyczny popis erudycji. Do powolnego i spokojnego smakowania, polecam.
Strumień myśli przebywającego w szpitalu Emila. Powieść-gawęda, niekończąca się narracja snuta z punktu widzenia współczesnego mężczyzny. Trochę rozmyślań o teraźniejszości, dużo rozliczania przeszłości, niepewna przyszłość. Formuła ostatnio spotykana, nie powiem, żeby było to samo w sobie coś wybitnie oryginalnego. A jednak się wyróżnia. Przede wszystkim mocno wpisuje się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-22
Celowo nie daję oceny w gwiazdkach i już spieszę z wyjaśnieniem dlaczego. To jest książka pisana w XIX wieku, powieść gotycka starsza niż "Drakula" Stokera. Styl jest fantastyczny, bardzo nastrojowa narracja, która szybko wciąga czytelnika. Niestety dla współczesnego odbiorcy jest to książka do bólu przewidywalna, niemal od pierwszych stron możemy się mniej więcej domyślać jej przebiegu, gdyż obecnie znane są już tego typu opowieści. Dlatego gdybym nie patrzyła na kontekst historycznoliteracki, to pewnie dałabym ze 4-6 gwiazdek, a ta książka, oglądana w perspektywie jej czasów jest o wiele ciekawsza i bardziej wartościowa.
Celowo nie daję oceny w gwiazdkach i już spieszę z wyjaśnieniem dlaczego. To jest książka pisana w XIX wieku, powieść gotycka starsza niż "Drakula" Stokera. Styl jest fantastyczny, bardzo nastrojowa narracja, która szybko wciąga czytelnika. Niestety dla współczesnego odbiorcy jest to książka do bólu przewidywalna, niemal od pierwszych stron możemy się mniej więcej domyślać...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-28
Kawał bardzo dobrego, polskiego fantasy o żołnierzach, wojnie, kontaktach między całkiem od siebie różnymi i nierozumiejącymi się nawzajem istotami i indywidualnych ludzkich decyzjach, które mogą wpływać na losy tysięcy. Warto znać, wielu pisarzy młodszego pokolenia odwołuje się do Kresa, chociaż mało komu udaje się odtworzyć niesamowitą, mroczną atmosferę tej opowieści.
Kawał bardzo dobrego, polskiego fantasy o żołnierzach, wojnie, kontaktach między całkiem od siebie różnymi i nierozumiejącymi się nawzajem istotami i indywidualnych ludzkich decyzjach, które mogą wpływać na losy tysięcy. Warto znać, wielu pisarzy młodszego pokolenia odwołuje się do Kresa, chociaż mało komu udaje się odtworzyć niesamowitą, mroczną atmosferę tej opowieści.
Pokaż mimo to2015-09-29
Dość słaba książeczka, nawet trochę żałuję czasu, który poświęciłam na jej przeczytanie, mimo że sięgnęłam po nią w poszukiwaniu lekkiej lektury i nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań. Po Katarzynie Nowak spodziewałam się jednak o wiele więcej. Książka ta to pamiętnik samotnej kobiety, która poszukuje w internecie kandydata na męża. I tyle. Nic więcej w tym nie ma, tylko jej opisy kolejnych spotkań z mężczyznami i nieudana próba umiejscowienia tego w bieżących wydarzeniach w Polsce (to znaczy odwołania się pojawiają, ale nic nie wnoszą). Zastanawiam się, jaki właściwie był cel tej książki, bo brakuje w niej dobrej puenty, a bez tego cała zdaje się bez sensu. Bo jeszcze w trakcie czytania wydawała mi się interesująca, ale wówczas sądziłam, że do czegoś zmierza. Tymczasem bodaj jedynym przesłaniem jest stwierdzenie, że wybredne kobiety nie znajdą sobie mężczyzny marzeń (lub - jak wolicie - że nie ma ludzi idealnych), ale taki wniosek pojawia się wielokrotnie podczas czytania, zakończenie zaś w żaden sposób go nie akcentuje. Absolutnie nie przeszkadzała mi chaotyczna narracja, bo to dobre narzędzie stylizacji na autentyczny dziennik. Jednak i tutaj pojawiły się nadmierne zgrzyty, bo np. czemu narratorka pisała o walentynkach dopiero pod koniec marca, skoro w lutym nie zarzuciła swojego pamiętnika? (wydało mi się to trochę bez sensu, bo w naturalny sposób, skoro pisała coś w okolicach 14 lutego, to przemyślenia o walentynkach powinny pojawić się raczej wtedy). W ogóle oprócz zamierzonej (jak mniemam) nieskładności wypowiedzi, wydała mi się ona mimo wszystko nienajlepiej skomponowana. Niemniej, gdyby był widoczny jakiś cel tej powieści albo chociaż gdyby dodać do niej jakąś puentę czy chociaż ciekawe zakończenie, na pewno wiele by zyskała w moich oczach. W obecnym kształcie nie zasługuje na zbyt wiele uwagi.
Dość słaba książeczka, nawet trochę żałuję czasu, który poświęciłam na jej przeczytanie, mimo że sięgnęłam po nią w poszukiwaniu lekkiej lektury i nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań. Po Katarzynie Nowak spodziewałam się jednak o wiele więcej. Książka ta to pamiętnik samotnej kobiety, która poszukuje w internecie kandydata na męża. I tyle. Nic więcej w tym nie ma, tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-05
Przy okazji tej książki zwykle najwięcej pisze się o głównym bohaterze, Konstantym Willemanie. A mnie najbardziej zafascynowała narracja. Ma ona w większości postać nieco chaotycznego strumienia myśli, kiedy nie wiadomo, co się dzieje naprawdę a co bohater tylko sobie wyobraża. Narracja rzeczywiście wygląda jak relacja ze snów morfinisty. Jest to też ciekawe jako splot jego myśli z myślami głosu wewnętrznego, który zdaje się mieć zupełnie inne życie. To fascynująca metafora człowieczeństwa - tego, co ma na nas wpływ (przede wszystkim inni ludzie) i jakim instynktom ulegamy. Stawia też wielkie pytanie o to, co definiuje każdego z nas, co określa naszą tożsamość?
Fabuła tej książki (tak ogólnie, pomijając wyżej wspomniane, najwyraźniej zarysowane, rozważania) jest bardzo ciekawa, ale w obliczu tej niesamowitej narracji ma jakby znaczenie drugorzędne. I w tym widać też rozwój autora - Szczepan Twardoch zawsze kreował ciekawe fabuły (mniej lub bardziej wciągające, ale nigdy nudne), natomiast jego wczesne powieści nie charakteryzują się aż takim dopracowaniem formy. Bardzo to podziwiam i z niecierpliwością wyglądam kolejnych książek tego twórcy.
Przy okazji tej książki zwykle najwięcej pisze się o głównym bohaterze, Konstantym Willemanie. A mnie najbardziej zafascynowała narracja. Ma ona w większości postać nieco chaotycznego strumienia myśli, kiedy nie wiadomo, co się dzieje naprawdę a co bohater tylko sobie wyobraża. Narracja rzeczywiście wygląda jak relacja ze snów morfinisty. Jest to też ciekawe jako splot jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-12
Anna Herbich zebrała wspomnienia uczestniczek Powstania Warszawskiego - sanitariuszek, łączniczek, ale też osób cywilnych, które zmagały się z codziennym życiem w walczącej stolicy. Bohaterki opowiadają o swoim życiu, rodzinie, przekonaniach, losach w czasie wojny i po niej, niekoniecznie tylko o samym udziale w powstaniu. Wszystkie te historie są ciekawe, ważne, szczególnie cenne dla tych, którzy (tak ja ja) urodzili się długo po wojnie - to żywe świadectwo, o wiele lepsze niż podręczniki. Zwłaszcza, że bohaterki w większości opowiadają o wszystkim tak, jak było, np. nie wszyscy Niemcy byli bezwzględnie źli, a nie wszyscy Polacy święci. Większość wprawdzie wpisuje się w pewien schemat opowiadania o historii - Ojczyzna, walka za Polskę, wolność jako najwyższa wartość itp., ale pojawia się też głos, że lepiej by było, gdyby nie wywołano powstania. Te jedenaście historii pokazuje powstanie z różnych perspektyw i w spojrzeniu bardzo różnych osób, dzięki czemu książka jest przekrojowa, dostarcza dużo wiedzy. Sądzę, że powracanie wspomnieniami do tamtego czasu nie było dla bohaterek łatwe, przypominanie sobie wszystkich okropnych szczegółów musiało być bolesne - podziwiam, że podjęły się tego trudu, że dzięki nim możemy wiedzieć jak było.
Anna Herbich zebrała wspomnienia uczestniczek Powstania Warszawskiego - sanitariuszek, łączniczek, ale też osób cywilnych, które zmagały się z codziennym życiem w walczącej stolicy. Bohaterki opowiadają o swoim życiu, rodzinie, przekonaniach, losach w czasie wojny i po niej, niekoniecznie tylko o samym udziale w powstaniu. Wszystkie te historie są ciekawe, ważne,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-08
Czytałam tę książkę całe wieki. Po pierwsze dlatego, że trochę robiła mi za przerywnik między innymi lekturami, a po drugie - bo taka jest jej natura. To jest gawęda, opowiadana wieczorem przy lampce wina, tego nie można czytać w pośpiechu gdzieś w autobusie. Warto sobie dawkować tę książkę, zanurzać się w nią i wyobrażać sobie wszystkie te miejsca, o których opowiada narrator. To powieść-esej, wyrażony w tej postaci strumień myśli, wątki plączą się ze sobą i nagle z Rumunii jesteśmy na Węgrzech i dzieje się już coś innego. Przyznaję, że trzeba mieć odpowiedni nastrój do tego typu książek, nie zawsze da się je czytać, czasami stają się zbyt nużące, a czasem czytane za szybko fragmenty nie pozostawiają nic poza przerzuceniem kilku kolejnych stron. Niemniej z odpowiednim nastawieniem i wczuciem, to fascynująca opowieść o Europie Środkowej i Wschodniej, jej diagnoza, wnikliwa analiza wpływu historii i funkcjonowania współczesnego społeczeństwa.
Czytałam tę książkę całe wieki. Po pierwsze dlatego, że trochę robiła mi za przerywnik między innymi lekturami, a po drugie - bo taka jest jej natura. To jest gawęda, opowiadana wieczorem przy lampce wina, tego nie można czytać w pośpiechu gdzieś w autobusie. Warto sobie dawkować tę książkę, zanurzać się w nią i wyobrażać sobie wszystkie te miejsca, o których opowiada...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-13
Fantastyczny reportaż z terenów byłej Jugosławii. Wojciech Tochman relacjonuje przeżycia różnych osób z czasów konfliktu z 1992 roku. Wśród jego rozmówców są głównie muzułmanki, których mężowie i synowie zostali wtedy pomordowani przez Serbów. Kobiety właściwie wiedzą, że ich bliscy nie żyją, czasem nawet spotykają naocznych świadków tych morderstw, ale wciąż poszukują ich ciał, żeby móc ich normalnie pochować i odbyć prawdziwą żałobę. Tymczasem znalezienie ciał nie jest takie proste, cały czas trwają ekshumacje masowych grobów i próby identyfikacji.
Tochman w podręczniku "Biblia dziennikarstwa" napisał razem z Mariuszem Szczygłem artykuł poświęcony reportażowi. Pisali w nim, że w dzisiejszych czasach ludzie są znieczuleni, oglądają w telewizji masakry i jedzą przy tym kolację, dlatego reportaż ma im odebrać apetyt, ma ich poruszyć i sprawić, żeby chociaż przez chwilę spróbowali wczuć się w tragiczną sytuację bohaterów. I właśnie taki jest reportaż "Jakbyś kamień jadła" - podaje fakty w sposób bezpośredni, nie łagodzi, nie przygotowuje odbiorcy na to, co można tam zastać. Wyciąga nas z bezpiecznej skorupy i każe patrzeć na cudze cierpienie. Myslę, że jest to bardzo ważne i potrzebne doświadczenie. Trzeba wiedzieć, że nie wszędzie na świecie żyje się dobrze i spokojnie. Warto się nad tym zastanowić.
Fantastyczny reportaż z terenów byłej Jugosławii. Wojciech Tochman relacjonuje przeżycia różnych osób z czasów konfliktu z 1992 roku. Wśród jego rozmówców są głównie muzułmanki, których mężowie i synowie zostali wtedy pomordowani przez Serbów. Kobiety właściwie wiedzą, że ich bliscy nie żyją, czasem nawet spotykają naocznych świadków tych morderstw, ale wciąż poszukują ich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ciekawa sprawa z tą książką - po ponad roku od przeczytania pamiętam dość dobrze jej założenia, tło, bohaterki i nawet sporo poszczególnych scen, ale nie bardzo mogę sobie przypomnieć ogólne przesłanie czy też po prostu puentę. Akcja dzieje się w miejscu specyficznym podwójnie - bo to nie nasz świat ogólnie (tylko jego futurystyczna wersja z klęską żywiołową w tle), a szczegółowo - zakład karny, w którym uwięzione kobiety podlegają osobliwym regułom, z których naczelna brzmi, że w celach resocjalizacyjnych wymazuje się ich pamięć. Główna bohaterka funkcjonuje w tych warunkach najlepiej, jak potrafi, układając się ze współwięźniarkami i próbując dobrze żyć z personelem. Nie dają jej jednak spokoju pytania o własną przeszłość, o to za jaką dokładnie zbrodnię osadzono ją w tym miejscu, a w szerszej perspektywie - kim jest, kim była? Dobra książka, niekoniecznie "must read", ale daje do myślenia.
Ciekawa sprawa z tą książką - po ponad roku od przeczytania pamiętam dość dobrze jej założenia, tło, bohaterki i nawet sporo poszczególnych scen, ale nie bardzo mogę sobie przypomnieć ogólne przesłanie czy też po prostu puentę. Akcja dzieje się w miejscu specyficznym podwójnie - bo to nie nasz świat ogólnie (tylko jego futurystyczna wersja z klęską żywiołową w tle), a...
więcej Pokaż mimo to