-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant60
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński29
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Biblioteczka
2024-05-12
2024-05-07
"Szóstka wron" to dla mnie taka historia do przełknięcia i zapomnienia. Relacja Inej i Kaza to najlepszy (i chyba jedyny taki dobry) element. Cała reszta wydała mi się nijaka, a wątek z Niną i Matthiasem szczególnie irytujący. Serial oglądałam już jakiś czas temu, podobał mi się, trochę zatęskniłam, dlatego sięgnęłam po książkę. Przypomniało mi się kilka fajnych scen, to na plus. Nie planuję czytać drugiego tomu, chyba że nie będzie już żadnych innych książek na świecie.
"Szóstka wron" to dla mnie taka historia do przełknięcia i zapomnienia. Relacja Inej i Kaza to najlepszy (i chyba jedyny taki dobry) element. Cała reszta wydała mi się nijaka, a wątek z Niną i Matthiasem szczególnie irytujący. Serial oglądałam już jakiś czas temu, podobał mi się, trochę zatęskniłam, dlatego sięgnęłam po książkę. Przypomniało mi się kilka fajnych scen, to na...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-30
Witam i przybijam piąteczkę wszystkim, którzy dalej tkwią w ciemnej trąbce. Drugi tom dziwnej, szalonej, wiercącej w mózgu trylogii przyniósł minimalne wyjaśnienia, kolejną porcję pytań i nowe wątki. Nie ma odpoczynku dla dociekliwych, nie ma nudy dla romantycznych.
Podczas lektury żonglowałam różnymi możliwymi rozwiązaniami w głowie, aż w końcu się poddałam, złapałam wszystkie i ugotowałam w jednej zupie. Czy Mara jest naprawdę chora psychicznie, czy ma supermoce, czy jest wynikiem eksperymentu, czy jest nawiedzona, czy porusza się pomiędzy różnymi rzeczywistościami, czy w ogóle jest wiarygodnym narratorem... można tak bez końca.
"Przemianę", tak samo jak poprzednią część, czyta się błyskawicznie i myśli o niej w każdej wolnej chwili. Fabuła jest zakręcona jak sto pięćdziesiąt, każdy z krótkich rozdziałów przynosi coś nowego - jak autorce uda się w finale te wszystkie okruszki pozbierać i zrobić z nich chleb, to będę bić brawo. Dla co wrażliwszych czytelników autorka oferuje wyznania dozgonnej miłości (tak!) i turlanie się po powierzchniach wszelakich w uściskach (tak!!). Tylko spokojnie, wciąż pozostajemy na poziomie bezpiecznym dla młodych odbiorców.
Wam polecam, a sama oczekuję na ostatni tom i dobre zakończenie. Najlepiej takie, które wyrzuca z kapci z okrzykiem "AHA!".
Witam i przybijam piąteczkę wszystkim, którzy dalej tkwią w ciemnej trąbce. Drugi tom dziwnej, szalonej, wiercącej w mózgu trylogii przyniósł minimalne wyjaśnienia, kolejną porcję pytań i nowe wątki. Nie ma odpoczynku dla dociekliwych, nie ma nudy dla romantycznych.
Podczas lektury żonglowałam różnymi możliwymi rozwiązaniami w głowie, aż w końcu się poddałam, złapałam...
2024-04-28
O co tu chodziło? Co to miało być?! Jeszcze raz, jak to było? Tylko mówcie do mnie powoli i po kolei, bo mam dużo pytań i bardzo mało odpowiedzi.
Autorce udało się stworzyć chaotyczną i trochę oniryczną atmosferę. Czytelnik gubi się w przedstawionym świecie i, tak samo jak główna bohaterka, nie jest w stanie orzec, co zdarzyło się naprawdę, a co było halucynacją. Czy halucynacje w ogóle są wyłącznie tym, czy...? Nie oszukujmy się, to dopiero początek trylogii, więc to oczywiste, że na razie będziemy niczym dzieci we mgle.
A jaka jest powieść, poza tym, że zostawia nas z otwartą buzią i wielką niewiadomą w głowie? Wciągająca i bardzo młodzieżowa. Jeżeli lubisz podchody na szkolnym korytarzu, pierwsze miłości i ogólnie nastoletnią huśtawkę uczuć, to "Mara Dyer" będzie idealnym wyborem.
Zabieram się od razu za tom drugi, żeby dłużej nie siedzieć w niewiedzy.
O co tu chodziło? Co to miało być?! Jeszcze raz, jak to było? Tylko mówcie do mnie powoli i po kolei, bo mam dużo pytań i bardzo mało odpowiedzi.
Autorce udało się stworzyć chaotyczną i trochę oniryczną atmosferę. Czytelnik gubi się w przedstawionym świecie i, tak samo jak główna bohaterka, nie jest w stanie orzec, co zdarzyło się naprawdę, a co było halucynacją. Czy...
2024-04-19
Wow. To powinna być znana wszystkim klasyczna opowieść o księżniczce uwięzionej w wieży, ale coś się mocno pokiełbasiło. Wszystko tu jest odwrotnie, a przez to oryginalnie i niesamowicie. Nie wiem, jakich słów użyć, aby opisać wam tę magię wypływającą z każdej strony. Szkoda też trwonić czas nad recenzjami, skoro można "Cierń" błyskawicznie przeczytać, w wersji elektronicznej zajmuje ledwie 100 stron. Warto poświęcić książce każdą minutę, bo to fantastyczna i zaskakująca historia, zarówno jej warstwa dosłowna jak i metaforyczna. Myślę, że zapamiętam ją na długo, bo jestem pod ogromnym wrażeniem i czuję też w tej chwili dużą motywację, by zapoznać się z innymi dziełami Kingfisher. Takiego powiewu świeżości, wzruszenia i błotno-wodnej magii potrzebowałam do szczęścia.
Wow. To powinna być znana wszystkim klasyczna opowieść o księżniczce uwięzionej w wieży, ale coś się mocno pokiełbasiło. Wszystko tu jest odwrotnie, a przez to oryginalnie i niesamowicie. Nie wiem, jakich słów użyć, aby opisać wam tę magię wypływającą z każdej strony. Szkoda też trwonić czas nad recenzjami, skoro można "Cierń" błyskawicznie przeczytać, w wersji...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
Robiłam dwa podejścia i dwa razy się odbiłam. Nudziłam się, miałam wrażenie, że jednocześnie jest za dużo akcji i zbyt monotonnie. Czegoś mi brakowało. Kiedy zauważyłam, że coraz częściej pomijam akapity, żeby tylko brnąć dalej, to odpuściłam, aby się dłużej nie męczyć.
Robiłam dwa podejścia i dwa razy się odbiłam. Nudziłam się, miałam wrażenie, że jednocześnie jest za dużo akcji i zbyt monotonnie. Czegoś mi brakowało. Kiedy zauważyłam, że coraz częściej pomijam akapity, żeby tylko brnąć dalej, to odpuściłam, aby się dłużej nie męczyć.
Pokaż mimo to2024-04-10
"Czarownica i jej przyjaciółka" - dosyć krótkie, ale przybliża fascynującą postać, która znana była do tej pory tylko z jednego powodu. Trzeba przyznać, że autorka potrafi w budowanie osobowości.
"Nie tylko krew" - dobrze było poprzebywać więcej z Lanem, chociaż to opowiadanie chyba najbardziej rozmywa mi się w pamięci.
"Lepsze niż jadeit" - moje ulubione! Opisuje początek związku Wen z Hilem. Jest wzruszająco i rozczulająco. Wen to kawał cwaniary, dużo zyskała w moich oczach. Już się tak nie boję, że może jej się coś stać w drugim tomie (jakby co to proszę mnie nie uświadamiać!).
"Wnuczka kormoran" - epizod z życia Shae, pozwala lepiej zrozumieć jej postawę. Od początku jej nie lubiłam, teraz nie lubię jej troszkę mniej.
"Szlifierz z Janloonu" - porywające, fascynujące, wciągające.
Jak pisała sama autorka, ona może skończyła z Kaulami, ale oni z nią nie. To uniwersum potrafi oczarować czytelnika nawet w tak krótkich formach. Wspaniała okazja dla pragnących dowiedzieć się więcej. Wystarczy znać "Miasto jadeitu", żeby móc przeczytać i dobrze zrozumieć opisywane tu historie. Polecam, dla fanów Lee must read.
"Czarownica i jej przyjaciółka" - dosyć krótkie, ale przybliża fascynującą postać, która znana była do tej pory tylko z jednego powodu. Trzeba przyznać, że autorka potrafi w budowanie osobowości.
"Nie tylko krew" - dobrze było poprzebywać więcej z Lanem, chociaż to opowiadanie chyba najbardziej rozmywa mi się w pamięci.
"Lepsze niż jadeit" - moje ulubione! Opisuje początek...
2024-04-10
Nie, nie, po trzykroć nie. Samo guilty, zero pleasure. Gdyby były zawody w byciu najbardziej irytującą heroiną, główna bohaterka by je wygrała. Gwałt na mózgu. Porzucam, póki jestem jeszcze w stanie samodzielnie myśleć.
Nie, nie, po trzykroć nie. Samo guilty, zero pleasure. Gdyby były zawody w byciu najbardziej irytującą heroiną, główna bohaterka by je wygrała. Gwałt na mózgu. Porzucam, póki jestem jeszcze w stanie samodzielnie myśleć.
Pokaż mimo to2024-04-07
Ta antologia to dla mnie duże pozytywne zaskoczenie! Chyba jeszcze nie spotkałam się z tyloma dobrymi tekstami w jednym miejscu. Pomimo wspólnego akademickiego motywu każde opowiadanie ma swój unikalny charakter. Warto.
"Pytia" Olivie Blake - Nadejdzie koniec świata! Dzisiaj, jutro i pojutrze. Przepowiednie Pytii jak nigdy budzą niepokój z uwagi na to, jak nieprawdziwie zaczęły brzmieć. Czyżby superkomputer do przepowiadania przyszłości się zepsuł? "Pytia" to połączenie motywów ze starożytnej Grecji, współczesnych problemów ze sztuczną inteligencją i wywiadu-śledztwa, z którego będziemy musieli zdecydować, w co uwierzyć, a w co nie. Wow, co za pomysł! Bywały fragmenty trudne, ale ogólnie jestem pod wrażeniem.
"Fobos" Tori Bolivano - Jeszcze tylko jedno zadanie, ostatnia próba, dzieli bohaterkę od wstąpienia do tajnej akademickiej organizacji. Zdanie na kartce brzmi jak żart, ale nikomu nie jest do śmiechu. Kto wyjdzie z tej chorej rozgrywki zwycięsko i czy zwycięstwo na pewno będzie tego warte? To opowiadanie przeczytałam jako pierwsze, udało mi się trafić na mocny początek. Atmosfera jest gęsta, intensywna, od początku do końca trzyma czytelnika w napięciu. Dobrze skonstruowane mrok i brutalność w szkolnych murach sprawiły, że chętnie przeczytałabym rozbudowaną wersję takiej historii.
"Pies i królik" Kelly Andrew - To mój kolejny zachwyt! Jest motyw pogoni za białym królikiem, ale to nie następna wariacja na temat "Alicji w krainie czarów", tylko sięgnięcie po coś dużo starszego. Główny bohater nie uwierzył w przepowiednię swojej śmierci, ale czy jego wiara cokolwiek zmienia w tym zakresie? Nie oszukasz przeznaczenia, tym bardziej gdy twój przeciwnik sięga po mroczne i mityczne środki. Pod koniec wszyscy balansują tutaj na granicy szaleństwa.
„Tysiąc okrętów” Kate Weinberg - Atrakcyjny i wymagający profesor literatury angielskiej oraz zdolna i ambitna studentka, to brzmi jak początek gorącego romansu i nie ma co ukrywać, że tak nie jest. Opowiadanie jest wypełnione drapieżnym erotycznym napięciem i niejednoznacznymi bohaterami. „Tysiąc…” ma ciekawy pomysł, który wedle zapowiedzi autorki jest wstępem do jej nowej powieści. Czytałabym dalej.
Ta antologia to dla mnie duże pozytywne zaskoczenie! Chyba jeszcze nie spotkałam się z tyloma dobrymi tekstami w jednym miejscu. Pomimo wspólnego akademickiego motywu każde opowiadanie ma swój unikalny charakter. Warto.
"Pytia" Olivie Blake - Nadejdzie koniec świata! Dzisiaj, jutro i pojutrze. Przepowiednie Pytii jak nigdy budzą niepokój z uwagi na to, jak nieprawdziwie...
2024-03-28
Ta książka wpędziła mnie w zastój czytelniczy. Nie zdołałam jej dokończyć nawet w audiobooku. W teorii pomysł wydawał się ciekawy, ale w praktyce wolałabym nawet napisać jeszcze raz maturę, niż brnąć w tę powieść dalej. Była nużąca, męcząca, a bohater był totalnie odpychający. Może po prostu trafiłam na nią w nieodpowiednim czasie. Nie straciłam wiary w Kinga, ale do "Ręki..." już raczej nie wrócę.
Ta książka wpędziła mnie w zastój czytelniczy. Nie zdołałam jej dokończyć nawet w audiobooku. W teorii pomysł wydawał się ciekawy, ale w praktyce wolałabym nawet napisać jeszcze raz maturę, niż brnąć w tę powieść dalej. Była nużąca, męcząca, a bohater był totalnie odpychający. Może po prostu trafiłam na nią w nieodpowiednim czasie. Nie straciłam wiary w Kinga, ale do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-25
"Paryż: Lewy Brzeg" to książka brutalna, surowa, nieprzyjemna tak samo jak życie w paryskim metrze. Po latach przebywania pod ziemią ludzie zapomnieli już, jak wyglądał kiedyś świat zewnętrzny. Część z nich ewoluowała w nietypowy sposób - widzą w ciemnościach, mają wyostrzony słuch - natura zrobiła wszystko by tylko lepiej dostosować ich organizmy do warunków panujących w tunelach.
Osobiście trochę męczyłam się przy tej książce. Ciężko mi było znaleźć chociaż jednego bohatera, któremu mogłabym kibicować. Ostatecznie skupiłam się na Madonnie, bo spodobała mi się jej nieustraszoność w dążeniu do celu. Nie do końca pasowało mi, że ludzie tak szybko i tak mocno ewoluowali, odbierało mi to trochę realizmu całej historii.
Powieść ma w sobie wszystko, co fani Metra lubią najbardziej, czyli m.in. skomplikowane relacje pomiędzy różnymi stacjami-nacjami oraz oddech mutantów na karku. Myślę, że warto dać jej szansę, szczególnie jeśli lubi się to uniwersum.
"Paryż: Lewy Brzeg" to książka brutalna, surowa, nieprzyjemna tak samo jak życie w paryskim metrze. Po latach przebywania pod ziemią ludzie zapomnieli już, jak wyglądał kiedyś świat zewnętrzny. Część z nich ewoluowała w nietypowy sposób - widzą w ciemnościach, mają wyostrzony słuch - natura zrobiła wszystko by tylko lepiej dostosować ich organizmy do warunków panujących w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-23
"Modlitwa za nieśmiały korony drzew" może nie robi takiego dużego wrażenia jak "Psalm dla zbudowanych w dziczy", bo już mniej więcej wiemy, czego się spodziewać, ale jest równie kojącą i dającą przyjemność lekturą. Dalej uderza mnie, jak cudownie wygląda świat, w którym ludzie są dla siebie dobrzy i pełni empatii. W tej części już nie skupiamy się wyłącznie na relacji Dexa i Mszaczka, tym razem wychodzimy "do ludzi" - nasi bohaterowie wyruszają w podróż po innych osadach.
Bez obaw, znajdą się fragmenty poruszające, dające do myślenia, zabawne oraz sporo takich, które aż chciałoby się podkreślić i zapamiętać. Poznamy bliżej świat przyszłości, w którym przyszło żyć naszym bohaterom. Utrwalimy w głowie prawdę, że obce nie znaczy gorsze. Osobiście marzy mi się kolejna część, w której odkrylibyśmy tereny opanowane przez roboty.
To książka pełna pozytywnego myślenia, otulająca, a jednocześnie doskonale wykorzystująca dobroci fantastycznego gatunku. Polecam, mam nadzieję, że wam również się spodoba.
"Modlitwa za nieśmiały korony drzew" może nie robi takiego dużego wrażenia jak "Psalm dla zbudowanych w dziczy", bo już mniej więcej wiemy, czego się spodziewać, ale jest równie kojącą i dającą przyjemność lekturą. Dalej uderza mnie, jak cudownie wygląda świat, w którym ludzie są dla siebie dobrzy i pełni empatii. W tej części już nie skupiamy się wyłącznie na relacji Dexa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta książka jest wyjątkowa, bo z tematu, który zwykle rozwija się w mroczną i sensacyjną cyberpunkową apokalipsę, rozkwitła spokojna i piękna róża o zapachu gorącego ziołowego naparu. Roboty zyskały świadomość! A ludzie, o dziwo, zamiast się z nimi bić, doszli do porozumienia i pozwolili im w pokoju odejść. Oto historia pierwszego spotkania po latach, pierwszych długich rozmów i przede wszystkim serdecznego zadziwienia.
Wszystko w tej opowieści wydaje się obce, zarówno dla czytelnika (odległa przyszłość, inkluzywny język) jak i dla samych bohaterów (zetknięcie się dwóch różnych gatunków). "Psalm dla zbudowanych w dziczy" jest przykładem tego, co może się stać, gdy na obcość otworzymy się z uśmiechem, ciekawością i okazując zaufanie.
Widziałam już zachwyty innych czytelników nad tą powieścią, ale sama do końca byłam sceptyczna. Nie planowałam płakać pod koniec książki, a jednak wzruszenie roztopiło mi serce. Uwielbiam morał, który z niej płynie, a długość (mniej niż 200 stron) uważam za idealną. Polecam nie tylko osobom czytającym science fiction, bo prawdy zawarte na stronach są uniwersalne. Wystarczy otworzyć się na pozytywne emocje i może też zaparzyć sobie jakąś ciepłą herbatkę.
Ta książka jest wyjątkowa, bo z tematu, który zwykle rozwija się w mroczną i sensacyjną cyberpunkową apokalipsę, rozkwitła spokojna i piękna róża o zapachu gorącego ziołowego naparu. Roboty zyskały świadomość! A ludzie, o dziwo, zamiast się z nimi bić, doszli do porozumienia i pozwolili im w pokoju odejść. Oto historia pierwszego spotkania po latach, pierwszych długich...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-12
Wessała mnie ta książka całkowicie i jeszcze zrobiła dźwięczne PLUP na końcu. Czytałam bez ustanku, aż czytnik się zarumienił i ogłosił nowy rekord. Było aż tak dobrze? Cóż. Porównania do "Zmierzchu" są uzasadnione? Ba. Od nadmiaru romantyzmu aż w zębach zgrzytało i oczy się przewracały? Żeby to raz. "Całe szczęście już koniec" i "ale co się będzie działo dalej" jednocześnie, tego typu to historia.
Można by wymieniać, co sprawia, że ta książka jest "niedoskonała", ale nic nie zmieni faktu, że po prostu fantastycznie się przy niej bawiłam. Zaciekawiła mnie, zirytowała, wzruszała i żenowała, rozśmieszała i szokowała - wywoływanie silnych emocji w czytelniku to według mnie najlepsze, co może zaoferować beletrystyka.
Bardzo podobało mi się przedstawienie wampirów, trochę inne niż zazwyczaj. Bliżej im było do wilkołaków np. pod względem polowania czy hierarchii w rodzinie. Nie spodziewałam się też, że w jednym zdaniu zobaczę słowa "czarownica" i "DNA". Zaczarowany nawiedzony dom, który ma swoje humory skradł moje serce najbardziej.
Polecam do czytania i przeżywania. Powieść o wykształconej kobiecie, która ma w sobie magię i w ogromnej uniwersyteckiej bibliotece poznaje zabójczo przystojnego wampira? Dziękuję, poproszę.
Wessała mnie ta książka całkowicie i jeszcze zrobiła dźwięczne PLUP na końcu. Czytałam bez ustanku, aż czytnik się zarumienił i ogłosił nowy rekord. Było aż tak dobrze? Cóż. Porównania do "Zmierzchu" są uzasadnione? Ba. Od nadmiaru romantyzmu aż w zębach zgrzytało i oczy się przewracały? Żeby to raz. "Całe szczęście już koniec" i "ale co się będzie działo dalej"...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
Książkę poleciłabym tylko i wyłącznie fanom twórczości Clare i to takim, którzy aktualnie są w stanie zachwytu wykreowanym przez nią światem. Jeśli łakniesz jakiejkolwiek nowej historii z tego uniwersum i nie przeszkadza ci, że niektóre teksty będą gorzej napisane od innych, to prawdopodobnie spodobają ci się "Cienie...". Jeśli jeszcze nie wiesz kompletnie nic o świecie Łowców, podejrzewam, że niewiele zrozumiesz z tej książki i być może tylko cię niepotrzebnie zniechęci.
Ja do autorki wróciłam po latach, o niektórych bohaterach i wydarzeniach zdążyłam już zapomnieć. Miałam nadzieję, że powrót będzie miły, ale przeczytane opowiadania wyłącznie mnie znużyły. Jakościowo kojarzyły mi się z fanfikami, które poza "ukojeniem fanowskiego głodu" nie dostarczają niczego więcej. Odkładam niedokończony zbiór na półkę jako część kolekcji, może jeszcze kiedyś nabiorę ochoty, by do niego wrócić.
Książkę poleciłabym tylko i wyłącznie fanom twórczości Clare i to takim, którzy aktualnie są w stanie zachwytu wykreowanym przez nią światem. Jeśli łakniesz jakiejkolwiek nowej historii z tego uniwersum i nie przeszkadza ci, że niektóre teksty będą gorzej napisane od innych, to prawdopodobnie spodobają ci się "Cienie...". Jeśli jeszcze nie wiesz kompletnie nic o świecie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-26
Ta książka była dla mnie bardzo trudna i chociaż nie wszystko byłam w stanie zrozumieć, to przeczytałam ją od początku do końca. Ostatecznie nie żałuję podjętego wysiłku. Jak tylko przychodził dla mnie moment zwątpienia, już chciałam się poddać, to działo się coś tak intrygującego, że jednak czytałam dalej.
Choć "Ślepowidzenie" reprezentuje gatunek, który jest całkowicie nie dla mnie, w pełni rozumiem wszystkie zachwyty i przyznane wyróżnienia. Ta powieść wydaje mi się w 100% dopieszczona przez autora, nie ma tutaj zbędnych słów ani niepotrzebnych wątków. Niektóre sceny sprawiają, że czytelnikowi mózg wybucha, po czym rozkwita nieznanymi dotąd kwiatami wyobraźni.
Można się nią cieszyć jako całością i można też wycinać i studiować same fragmenty. Doskonale mieszają się tutaj prawda z fikcją, współczesna nauka z wizjami przyszłości. Lektura jest wymagająca, pochłaniająca, niepokojąca. Chciałabym umieć docenić ją bardziej.
Ta książka była dla mnie bardzo trudna i chociaż nie wszystko byłam w stanie zrozumieć, to przeczytałam ją od początku do końca. Ostatecznie nie żałuję podjętego wysiłku. Jak tylko przychodził dla mnie moment zwątpienia, już chciałam się poddać, to działo się coś tak intrygującego, że jednak czytałam dalej.
Choć "Ślepowidzenie" reprezentuje gatunek, który jest całkowicie...
2024-02-20
Nie dałam rady przez to przebrnąć. Zasypiałam, a co dwie strony pochrapywałam. Nie o to chodzi w czytaniu, szkoda tracić czas. Może gdybym znała wcześniej poprzednie książki autora, to byłoby mi łatwiej się wkręcić, nie wiem. Mocno nużące i zniechęcające doświadczenie.
Nie dałam rady przez to przebrnąć. Zasypiałam, a co dwie strony pochrapywałam. Nie o to chodzi w czytaniu, szkoda tracić czas. Może gdybym znała wcześniej poprzednie książki autora, to byłoby mi łatwiej się wkręcić, nie wiem. Mocno nużące i zniechęcające doświadczenie.
Pokaż mimo to2024-02-19
Nowy świat, nowe prawa, nowi ludzie... Na samym początku było mi ciężko się wdrożyć, nie rozróżniałam kto jest kim, ale szybko się udało. Autorka ma lekkie pióro, "Miasto jadeitu" dobrze się czyta, przez historię z łatwością się płynie i cały czas chce się wiedzieć więcej. Ciekawość nie opuszcza czytelnika nawet w pozornie spokojnych momentach. Pozornie, bo napięcie można wyczuć cały czas - Janloon jest niebezpiecznym miastem, w którym zielone kości zawsze muszą spodziewać się śmierci.
Łatwo zapomnieć, że Kaulowie są tylko tworem wyobraźni, Kekon tak naprawdę nie istnieje i próżno szukać magii w znanym nam jadeicie. Autorka stworzyła fascynujący świat i pełnokrwistych bohaterów. Obserwujemy, jak postacie tworzą między sobą relacje, dialogi są tylko czubkiem góry lodowej, bo jeszcze ważniejsze jest to, co można wyczytać pomiędzy wersami. Honor, zasady, pozycja społeczna, bogactwo, rodzina, miłość - to wszystko miesza się w zabójczym dalekowschodnim kotle.
Wydawało mi się, że opowieść pokroju "Ojca chrzestnego" albo "Sukcesji" nie będzie dla mnie, a skończyło się na tym, że aktualnie czytam inną książkę, a oko i tak mi ucieka w stronę tomu drugiego "Miasta...". Polecam zaplątać się w tę sieć, jest duża szansa, że się nie zawiedziecie.
Nowy świat, nowe prawa, nowi ludzie... Na samym początku było mi ciężko się wdrożyć, nie rozróżniałam kto jest kim, ale szybko się udało. Autorka ma lekkie pióro, "Miasto jadeitu" dobrze się czyta, przez historię z łatwością się płynie i cały czas chce się wiedzieć więcej. Ciekawość nie opuszcza czytelnika nawet w pozornie spokojnych momentach. Pozornie, bo napięcie można...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-10
Odpuszczam, bo czytanie tej książki to dla mnie mordęga. Zupełnie do mnie nie trafia, nudzi i męczy, niby to tylko 130 stron, a dłuży mi się niemiłosiernie. Pomysł wydaje się ciekawy, ale został przedstawiony w nieciekawy sposób. Brawa dla tłumacza, musiał mieć niełatwe zadanie.
Odpuszczam, bo czytanie tej książki to dla mnie mordęga. Zupełnie do mnie nie trafia, nudzi i męczy, niby to tylko 130 stron, a dłuży mi się niemiłosiernie. Pomysł wydaje się ciekawy, ale został przedstawiony w nieciekawy sposób. Brawa dla tłumacza, musiał mieć niełatwe zadanie.
Pokaż mimo to
Zaczynałam tę książkę z wahaniem, czy to na pewno będzie lektura dla mnie, kończyłam z rozbitym sercem i mokrymi oczami.
Powieść rozwija się niespiesznie, długie dialogi wyciszają czytelnika. Kiedy już zapomnimy, z jakim gatunkiem mamy do czynienia, nagle drobny szczegół nas zaskakuje krzycząc "science fiction". Ciężko się oderwać od lektury, szczególnie od połowy książki, gdy już poznajemy sekret głównej bohaterki. Chciałoby się eksplorować ten świat przyszłości jednocześnie znany i zupełnie nowy.
Ta historia musiała rozegrać się w Japonii. Gdzie indziej uwierzylibyśmy w jednoczesne hołdowanie tradycjom sintoistycznym i rozważania niczym z Blade Runnera? Gdzie indziej zakończenie tak dobrze by wybrzmiało, jeśli nie w dotkniętej tragiczną historią Hiroszimie? "Piękni..." są przerażająco prawdopodobni i, nomen omen, piękni.
Nie bójcie się sięgnąć po tę książkę, nie jest trudna w zrozumieniu, a na pewno poruszająca i na długo pozostanie w pamięci. Wszystkie elementy, które z początku mogły się wydawać dziwne, ostatecznie splatają się w spójną całość. Polecam gorąco, ja jestem zachwycona.
Zaczynałam tę książkę z wahaniem, czy to na pewno będzie lektura dla mnie, kończyłam z rozbitym sercem i mokrymi oczami.
więcej Pokaż mimo toPowieść rozwija się niespiesznie, długie dialogi wyciszają czytelnika. Kiedy już zapomnimy, z jakim gatunkiem mamy do czynienia, nagle drobny szczegół nas zaskakuje krzycząc "science fiction". Ciężko się oderwać od lektury, szczególnie od połowy...