-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-04-30
2024-04-28
O co tu chodziło? Co to miało być?! Jeszcze raz, jak to było? Tylko mówcie do mnie powoli i po kolei, bo mam dużo pytań i bardzo mało odpowiedzi.
Autorce udało się stworzyć chaotyczną i trochę oniryczną atmosferę. Czytelnik gubi się w przedstawionym świecie i, tak samo jak główna bohaterka, nie jest w stanie orzec, co zdarzyło się naprawdę, a co było halucynacją. Czy halucynacje w ogóle są wyłącznie tym, czy...? Nie oszukujmy się, to dopiero początek trylogii, więc to oczywiste, że na razie będziemy niczym dzieci we mgle.
A jaka jest powieść, poza tym, że zostawia nas z otwartą buzią i wielką niewiadomą w głowie? Wciągająca i bardzo młodzieżowa. Jeżeli lubisz podchody na szkolnym korytarzu, pierwsze miłości i ogólnie nastoletnią huśtawkę uczuć, to "Mara Dyer" będzie idealnym wyborem.
Zabieram się od razu za tom drugi, żeby dłużej nie siedzieć w niewiedzy.
O co tu chodziło? Co to miało być?! Jeszcze raz, jak to było? Tylko mówcie do mnie powoli i po kolei, bo mam dużo pytań i bardzo mało odpowiedzi.
Autorce udało się stworzyć chaotyczną i trochę oniryczną atmosferę. Czytelnik gubi się w przedstawionym świecie i, tak samo jak główna bohaterka, nie jest w stanie orzec, co zdarzyło się naprawdę, a co było halucynacją. Czy...
2024-04-25
Nie jest to może najszybsza i najłatwiejsza lektura jaką można znaleźć, ale zdecydowanie warta poświęcenia jej czasu. Ilość faktów, liczb i zaskakujących wniosków upakowane na tych 400 stronach potrafi zawrócić w głowie. Dla znawców tematu to kolejny ważny głos w dyskusji, a dla laików skarbnica wiedzy na temat funkcjonowania dzisiejszego świata. Poruszane tematy to m.in. paliwa i elektryczność, wytwarzanie żywności, środowisko, globalizacja i rozważania, co przyniesie przyszłość.
Autor posiada wiedzę i doświadczenie, da się to odczuć na każdej stronie. Ode mnie tylko jedna drobna uwaga - pomimo zapewnień o obiektywności i "realistycznym spojrzeniu", wydawało mi się, że nie zawsze tego się trzymał, np. za szybko kończył jakiś temat, ale też wiem, że nie sposób całej książki poświęcić jednemu zjawisku, nie taki był jej koncept. Wszystkie wiadomości na pewno dają do myślenia, inspirują do dalszych poszukiwań wiedzy i przede wszystkim są aktualne - poruszają problemy naszego współczesnego świata.
Jeśli ktoś lubi literaturę popularnonaukową i chciałby żyć bardziej świadomie, jak najbardziej polecam.
Nie jest to może najszybsza i najłatwiejsza lektura jaką można znaleźć, ale zdecydowanie warta poświęcenia jej czasu. Ilość faktów, liczb i zaskakujących wniosków upakowane na tych 400 stronach potrafi zawrócić w głowie. Dla znawców tematu to kolejny ważny głos w dyskusji, a dla laików skarbnica wiedzy na temat funkcjonowania dzisiejszego świata. Poruszane tematy to m.in....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-07
Ta antologia to dla mnie duże pozytywne zaskoczenie! Chyba jeszcze nie spotkałam się z tyloma dobrymi tekstami w jednym miejscu. Pomimo wspólnego akademickiego motywu każde opowiadanie ma swój unikalny charakter. Warto.
"Pytia" Olivie Blake - Nadejdzie koniec świata! Dzisiaj, jutro i pojutrze. Przepowiednie Pytii jak nigdy budzą niepokój z uwagi na to, jak nieprawdziwie zaczęły brzmieć. Czyżby superkomputer do przepowiadania przyszłości się zepsuł? "Pytia" to połączenie motywów ze starożytnej Grecji, współczesnych problemów ze sztuczną inteligencją i wywiadu-śledztwa, z którego będziemy musieli zdecydować, w co uwierzyć, a w co nie. Wow, co za pomysł! Bywały fragmenty trudne, ale ogólnie jestem pod wrażeniem.
"Fobos" Tori Bolivano - Jeszcze tylko jedno zadanie, ostatnia próba, dzieli bohaterkę od wstąpienia do tajnej akademickiej organizacji. Zdanie na kartce brzmi jak żart, ale nikomu nie jest do śmiechu. Kto wyjdzie z tej chorej rozgrywki zwycięsko i czy zwycięstwo na pewno będzie tego warte? To opowiadanie przeczytałam jako pierwsze, udało mi się trafić na mocny początek. Atmosfera jest gęsta, intensywna, od początku do końca trzyma czytelnika w napięciu. Dobrze skonstruowane mrok i brutalność w szkolnych murach sprawiły, że chętnie przeczytałabym rozbudowaną wersję takiej historii.
"Pies i królik" Kelly Andrew - To mój kolejny zachwyt! Jest motyw pogoni za białym królikiem, ale to nie następna wariacja na temat "Alicji w krainie czarów", tylko sięgnięcie po coś dużo starszego. Główny bohater nie uwierzył w przepowiednię swojej śmierci, ale czy jego wiara cokolwiek zmienia w tym zakresie? Nie oszukasz przeznaczenia, tym bardziej gdy twój przeciwnik sięga po mroczne i mityczne środki. Pod koniec wszyscy balansują tutaj na granicy szaleństwa.
„Tysiąc okrętów” Kate Weinberg - Atrakcyjny i wymagający profesor literatury angielskiej oraz zdolna i ambitna studentka, to brzmi jak początek gorącego romansu i nie ma co ukrywać, że tak nie jest. Opowiadanie jest wypełnione drapieżnym erotycznym napięciem i niejednoznacznymi bohaterami. „Tysiąc…” ma ciekawy pomysł, który wedle zapowiedzi autorki jest wstępem do jej nowej powieści. Czytałabym dalej.
Ta antologia to dla mnie duże pozytywne zaskoczenie! Chyba jeszcze nie spotkałam się z tyloma dobrymi tekstami w jednym miejscu. Pomimo wspólnego akademickiego motywu każde opowiadanie ma swój unikalny charakter. Warto.
"Pytia" Olivie Blake - Nadejdzie koniec świata! Dzisiaj, jutro i pojutrze. Przepowiednie Pytii jak nigdy budzą niepokój z uwagi na to, jak nieprawdziwie...
2024-04-06
Pierwszy tom Stowarzyszenia rozbudził mój apetyt, poznałam już dobrze główne bohaterki i niebezpieczną zagadkę, którą starały się rozwikłać. Od razu po odłożeniu jednej powieści, sięgnęłam po jej kontynuację, bo faktycznie autorki mocno mnie zaciekawiły, chciałam jak najszybciej dopaść mordercę i poznać prawdę o tytułowych srokach. Drugi tom był... zaskakujący to mało powiedziane.
Moja ocena jest trochę niższa od tej wystawionej poprzedniej książce, bo mam wrażenie, że w natłoku wydarzeń zapomniano o ważnej cesze, która wyróżniała tę historię. Dalej prowadzona jest narracja z dwóch punktów widzenia, rozdziały głównych bohaterek przeplatają się ze sobą, ale tak jak kiedyś widziałam wyraźną różnicę pomiędzy Ivy a Audrey, tak tutaj kilka razy musiałam się upewniać, kogo w tej chwili śledzę. Nie wiem, czy to autorki przestały dbać o rozróżnianie dziewczyn, czy może mnie samej ciężko było dostosować się do nowego tłumaczenia (różne osoby tłumaczyły poszczególne tomy). Im dalej zakończenia, tym więcej też drobnych potknięć, na które musiałam przymykać oko.
Nic z tego nie odebrało mi jednak przyjemności z lektury. Czytałam w każdej wolnej chwili, nie czułam upływu czasu, zrelaksowałam się, do końca nie byłam pewna zakończenia. Jestem ciekawa, co o nim myślą inni czytelnicy. Autorki wielokrotnie podkładały mylne tropy, ale czy dotyczące TEJ OSOBY były na tyle wiarygodne, żeby w ogóle brać jej udział pod uwagę?
Ta dylogia udowodniła mi, że nawet bez fantastyki i przy pozycji typowo dla młodzieży mogę się dobrze bawić. Polecam szczególnie fanom dark academia.
Pierwszy tom Stowarzyszenia rozbudził mój apetyt, poznałam już dobrze główne bohaterki i niebezpieczną zagadkę, którą starały się rozwikłać. Od razu po odłożeniu jednej powieści, sięgnęłam po jej kontynuację, bo faktycznie autorki mocno mnie zaciekawiły, chciałam jak najszybciej dopaść mordercę i poznać prawdę o tytułowych srokach. Drugi tom był... zaskakujący to mało...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-02
"One for sorrow" to całkiem przyjemna, lekka młodzieżówka bez fantastyki, ale za to z trupem w tle. Wyobraźcie sobie elitarną szkołę z internatem, stare mroczne gmaszysko z bogatą historią, pełne tajemnic i ukrytych przejść, a w nim dwie zupełnie różne od siebie uczennice, które chcąc nie chcąc zostają wplątane w niebezpieczną grę.
Akcja rozgrywała się dosyć powoli, ale intryga wciągnęła mnie na tyle, że chętnie wracałam do książki i poznawałam kolejne tropy w amatorskim śledztwie. Książka jest mocno nakierowana na młodego odbiorcę, jednak nawet mnie jako dorosłej aż tak to nie przeszkadzało. Mogłam się szczerze wyluzować przy lekturze i poczuć jak jedna z opisywanych nastolatek.
Polecam wszystkim czytelnikom, którzy lubią zabawić się w detektywa. Jestem ciekawa ciągu dalszego i bez zbędnej zwłoki zabieram się za tom drugi.
"One for sorrow" to całkiem przyjemna, lekka młodzieżówka bez fantastyki, ale za to z trupem w tle. Wyobraźcie sobie elitarną szkołę z internatem, stare mroczne gmaszysko z bogatą historią, pełne tajemnic i ukrytych przejść, a w nim dwie zupełnie różne od siebie uczennice, które chcąc nie chcąc zostają wplątane w niebezpieczną grę.
Akcja rozgrywała się dosyć powoli, ale...
2024-03-25
"Paryż: Lewy Brzeg" to książka brutalna, surowa, nieprzyjemna tak samo jak życie w paryskim metrze. Po latach przebywania pod ziemią ludzie zapomnieli już, jak wyglądał kiedyś świat zewnętrzny. Część z nich ewoluowała w nietypowy sposób - widzą w ciemnościach, mają wyostrzony słuch - natura zrobiła wszystko by tylko lepiej dostosować ich organizmy do warunków panujących w tunelach.
Osobiście trochę męczyłam się przy tej książce. Ciężko mi było znaleźć chociaż jednego bohatera, któremu mogłabym kibicować. Ostatecznie skupiłam się na Madonnie, bo spodobała mi się jej nieustraszoność w dążeniu do celu. Nie do końca pasowało mi, że ludzie tak szybko i tak mocno ewoluowali, odbierało mi to trochę realizmu całej historii.
Powieść ma w sobie wszystko, co fani Metra lubią najbardziej, czyli m.in. skomplikowane relacje pomiędzy różnymi stacjami-nacjami oraz oddech mutantów na karku. Myślę, że warto dać jej szansę, szczególnie jeśli lubi się to uniwersum.
"Paryż: Lewy Brzeg" to książka brutalna, surowa, nieprzyjemna tak samo jak życie w paryskim metrze. Po latach przebywania pod ziemią ludzie zapomnieli już, jak wyglądał kiedyś świat zewnętrzny. Część z nich ewoluowała w nietypowy sposób - widzą w ciemnościach, mają wyostrzony słuch - natura zrobiła wszystko by tylko lepiej dostosować ich organizmy do warunków panujących w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-23
"Modlitwa za nieśmiały korony drzew" może nie robi takiego dużego wrażenia jak "Psalm dla zbudowanych w dziczy", bo już mniej więcej wiemy, czego się spodziewać, ale jest równie kojącą i dającą przyjemność lekturą. Dalej uderza mnie, jak cudownie wygląda świat, w którym ludzie są dla siebie dobrzy i pełni empatii. W tej części już nie skupiamy się wyłącznie na relacji Dexa i Mszaczka, tym razem wychodzimy "do ludzi" - nasi bohaterowie wyruszają w podróż po innych osadach.
Bez obaw, znajdą się fragmenty poruszające, dające do myślenia, zabawne oraz sporo takich, które aż chciałoby się podkreślić i zapamiętać. Poznamy bliżej świat przyszłości, w którym przyszło żyć naszym bohaterom. Utrwalimy w głowie prawdę, że obce nie znaczy gorsze. Osobiście marzy mi się kolejna część, w której odkrylibyśmy tereny opanowane przez roboty.
To książka pełna pozytywnego myślenia, otulająca, a jednocześnie doskonale wykorzystująca dobroci fantastycznego gatunku. Polecam, mam nadzieję, że wam również się spodoba.
"Modlitwa za nieśmiały korony drzew" może nie robi takiego dużego wrażenia jak "Psalm dla zbudowanych w dziczy", bo już mniej więcej wiemy, czego się spodziewać, ale jest równie kojącą i dającą przyjemność lekturą. Dalej uderza mnie, jak cudownie wygląda świat, w którym ludzie są dla siebie dobrzy i pełni empatii. W tej części już nie skupiamy się wyłącznie na relacji Dexa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta książka jest wyjątkowa, bo z tematu, który zwykle rozwija się w mroczną i sensacyjną cyberpunkową apokalipsę, rozkwitła spokojna i piękna róża o zapachu gorącego ziołowego naparu. Roboty zyskały świadomość! A ludzie, o dziwo, zamiast się z nimi bić, doszli do porozumienia i pozwolili im w pokoju odejść. Oto historia pierwszego spotkania po latach, pierwszych długich rozmów i przede wszystkim serdecznego zadziwienia.
Wszystko w tej opowieści wydaje się obce, zarówno dla czytelnika (odległa przyszłość, inkluzywny język) jak i dla samych bohaterów (zetknięcie się dwóch różnych gatunków). "Psalm dla zbudowanych w dziczy" jest przykładem tego, co może się stać, gdy na obcość otworzymy się z uśmiechem, ciekawością i okazując zaufanie.
Widziałam już zachwyty innych czytelników nad tą powieścią, ale sama do końca byłam sceptyczna. Nie planowałam płakać pod koniec książki, a jednak wzruszenie roztopiło mi serce. Uwielbiam morał, który z niej płynie, a długość (mniej niż 200 stron) uważam za idealną. Polecam nie tylko osobom czytającym science fiction, bo prawdy zawarte na stronach są uniwersalne. Wystarczy otworzyć się na pozytywne emocje i może też zaparzyć sobie jakąś ciepłą herbatkę.
Ta książka jest wyjątkowa, bo z tematu, który zwykle rozwija się w mroczną i sensacyjną cyberpunkową apokalipsę, rozkwitła spokojna i piękna róża o zapachu gorącego ziołowego naparu. Roboty zyskały świadomość! A ludzie, o dziwo, zamiast się z nimi bić, doszli do porozumienia i pozwolili im w pokoju odejść. Oto historia pierwszego spotkania po latach, pierwszych długich...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-15
Ospa, cholera, franca, dżuma, trąd, tyfus, grypa i jeszcze kilka innych - oto najświetniejszy arsenał jednego z jeźdźców apokalipsy. Choroby, których nie rozumiano, z którymi walczono z różnym skutkiem, metodami prób i błędów, które wykorzystywano do różnorakich celów, które były karami za grzechy albo efektem rzuconych klątw. Oto ich urocza, wypełniona łuszczącą się, ropiejącą skórą, odchodami, wymiotami i gniciem, historia. Czytajcie na zdrowie!
Autorce udało się stworzyć szalenie ciekawą lekturę. Mimo, że w tytule jest słowo "krótka", to jednocześnie treść jest jak najbardziej wystarczająca. Duża ilość ciekawostek i nakreślenie szerokiego obrazu pozwalają z łatwością wyobrazić sobie, jak ciężkie musiało być życie w czasach epidemii. Kiedy już wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie zdziwić albo obrzydzić, dowiadywałam się, że np. na ospę oczną polecano przemywać oczy krwią gołębia, a na ból brzucha łykać pokruszoną porcelaną. Widzę wasz grymas na twarzy, mam dokładnie taki sam, kiedy tylko o tym myślę!
Wydawałoby się, że informacje będą się powtarzać, w końcu dawniej choroby mylono ze sobą albo opisywano je innymi nazwami niż dzisiaj. Jednak każdy rozdział to trochę inna historia i warto poznać je wszystkie. Sama nie wiem, co wywoływało u mnie większe dreszcze - opisywane objawy, ludowe sposoby "leczenia" czy reakcje społeczności na epidemie. Podróżowanie z paszportami, kwarantanny, szybki pochówek bez świadków, nieufność wobec lekarzy, ignorowanie nałożonych obostrzeń, powszechna dezynfekcja i położenie nacisku na utrzymywanie odpowiedniej higieny - o takich sprawach się dowiadywałam, kiedy jeszcze wcale nie dotarłam do rozdziału o koronawirusie!
Która z zakaźnych chorób wywołuje potworne wymioty i biegunki, które nawet w kilka godzin mogą doprowadzić do śmierci z odwodnienia? Niby znamy ich nazwy, ale nierzadko nie wiemy dokładnie, co ze sobą niosły. Życie, wierzenia, sztuka, historia, to wszystko przesiąknięte było chorobami, o których mowa w tej książce. Nadchodzącej epidemii wypatrywano w zmianach pogody albo ilości rodzonych dzieci. Polecam czytelnikom ciekawym świata.
Ospa, cholera, franca, dżuma, trąd, tyfus, grypa i jeszcze kilka innych - oto najświetniejszy arsenał jednego z jeźdźców apokalipsy. Choroby, których nie rozumiano, z którymi walczono z różnym skutkiem, metodami prób i błędów, które wykorzystywano do różnorakich celów, które były karami za grzechy albo efektem rzuconych klątw. Oto ich urocza, wypełniona łuszczącą się,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z serii "Krótka historia" wydawnictwa RM poznałam już jakiś czas temu "Krótką historię informatyki", która bardzo mi się podobała. Książka zawierała w sobie dużo ciekawych informacji, wiele z nich przywoływało moje własne wspomnienia i doświadczenia z komputerami, treść pomysłowo uzupełniały obrazy w formie kodów QR. To była taka godna polecenia pigułka wiedzy połączona z dobrą rozrywką. Mając tę lekturę w pamięci, bez większego zastanowienia, zdecydowałam się na "Krótką historię nauki", a tutaj niestety sprawa ma się nieco inaczej.
Przede wszystkim tytuł powinien już trochę ochłodzić mój entuzjazm, bo jak na tak niewielu stronach opisać tak szerokie pojęcie? Sam spis treści daje nam do zrozumienia, że zetkniemy się tutaj praktycznie ze wszystkim, co tylko autorowi przyszło na myśl - "Błyskawice", "Nowa chemia", "Skąd pochodzimy?", "Kaszel, kichanie i choroby", "Świat dinozaurów" itd. W doborze tematów nie ma reguły, tak jakby pisarz wyszedł z jeszcze nieświadomym świata dzieckiem na spacer i ten maluch pokazywał różne rzeczy i pytał "co to jest? a co było wcześniej? a tamto to co?"...
...sama treść również takie odpowiedzi kierowane do dziecka mi przypomina. Jeżeli otwieram książkę i już w pierwszym rozdziale narrator tłumaczy mi, że w Egipcie jest taka potężna rzeka, dzięki której rozwijała się starożytna cywilizacja, to moją pierwszą myślą jest, czy na pewno jestem w odpowiedniej sali na odpowiednim wykładzie. Ba, czy jestem w odpowiedniej szkole! Książka prezentuje się jak lekka popularnonaukowa pozycja dla dorosłych (przynajmniej ja ją tak odczytałam), ale prędzej podarowałabym ją w prezencie nastolatkom albo starszym dzieciom. Wątpię, żeby ktokolwiek po skończeniu wszystkich obowiązkowych szkół, znalazł tutaj jakieś nowe wiadomości, no chyba że totalnie nie uważał na lekcjach.
"Krótka historia nauki" nie jest złą książką, wydaje mi się po prostu skierowana do konkretnej grupy wiekowej, do czytelników dopiero poznających świat, takich, którym nie będzie przeszkadzał infantylny ton narratora i duże uogólnienia. Polecam odbiorcom, którzy są naprawdę na samym początku poznawania się z literaturą popularnonaukową.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Z serii "Krótka historia" wydawnictwa RM poznałam już jakiś czas temu "Krótką historię informatyki", która bardzo mi się podobała. Książka zawierała w sobie dużo ciekawych informacji, wiele z nich przywoływało moje własne wspomnienia i doświadczenia z komputerami, treść pomysłowo uzupełniały obrazy w formie kodów QR. To była taka godna polecenia pigułka wiedzy połączona z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-23
"Gdybym miała twoją twarz" to przeplatające się historie kilku Koreanek, które żyją współcześnie w świecie, w którym jeśli nie jesteś piękny, to jesteś nikim. Marnie udają szczęście trwając w szponach kompleksów. Odkładają każdy grosz na kolejną operację plastyczną albo ekskluzywną odzież, byle tylko wybić się ze swojego obecnego statusu. Czy w takich okolicznościach możliwe jest jeszcze odczuwanie prawdziwych pozytywnych emocji albo nawiązywanie szczerych przyjaźni? Musicie przeczytać, żeby się przekonać.
Ta powieść była dla mnie przygnębiająca i przerażająca. Każdą z kobiet wyobrażałam sobie jak piękną porcelanową laleczkę, która gnije od środka. Idealne rysy twarzy i drobna szczęka w kształcie litery V już zawsze będą mi się kojarzyć z wyrzeczeniami, pokruszonymi kośćmi i wielomiesięczną rehabilitacją. Nie jestem w stanie ocenić, na ile realistycznie autorka podeszła do tematu operacji, ale obawiam się, że ten koszmar może być prawdziwy. Deformacja czy upiększanie, aż ciężko się zdecydować, jak lepiej to opisać...
Bohaterek było kilka, ale ich imiona i historie różniły się od siebie na tyle, że nie myliły mi się. Miałam ochotę każdą z nich złapać za ramiona, potrząsnąć i wbić do głowy, że jest piękna bez względu na wszystko. Gdyby to było takie proste... Tkwią w spirali nienawiści do samych siebie. Chcą wyglądać lepiej, żeby więcej osiągnąć, po operacji cierpią tak bardzo, że mają ochotę się zabić, a potem i tak dostrzegają rysę w swoim wyglądzie i proces się powtarza. Miłością obdarzają tylko to, co dla nich jest nieosiągalne.
Niektóre fragmenty aż jeżyły mi włosy na ciele. O niektórych zachowaniach nawet mi się nie śniło, postacie postępują się jak bezduszne wyrachowane roboty pozbawione uczuć. Miałam wrażenie, że każda z nich jest skrzywdzona na inny sposób i po prostu potrzebowała dobrego psychologa.
Z daleka nasi idole prowadzą radosne bezproblemowe życie. Dopiero z bliska widać przekrwione oczy, pryszcze na brodzie i pogniecioną bluzkę. Takie bliskie spojrzenie na Koreę zapewnia nam Frances Cha. Polecam, choć ostrzegam, że to nie będzie łatwa historia.
"Gdybym miała twoją twarz" to przeplatające się historie kilku Koreanek, które żyją współcześnie w świecie, w którym jeśli nie jesteś piękny, to jesteś nikim. Marnie udają szczęście trwając w szponach kompleksów. Odkładają każdy grosz na kolejną operację plastyczną albo ekskluzywną odzież, byle tylko wybić się ze swojego obecnego statusu. Czy w takich okolicznościach...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-03
Seria gier paragrafowych Choose Cthulhu jest dopieszczona w każdym miejscu. Od okładki stylizowanej na stary i zniszczony wolumin pokryty pajęczynami, poprzez lovecraftowską miłość do okultyzmu w treści, aż do ilustracji, które wyglądają, jakby ktoś każdą stronę kreślił ręcznie - ta książka robi, co może, abyś czytelniku mógł wpaść w rozpacz, uwierzył w swoje szaleństwo albo zginął tragicznie na środku oceanu. Jednym słowem skończysz tak, jak wszystkie mroczne tygryski lubią najbardziej.
W "Cieniu spoza czasu" wcielimy się w Nathaniela Wingate'a Peasley'a, profesora, która stracił 5 lat z życia. Któregoś dnia zasłabł, ale obudził się zupełnie odmieniony, stracił zainteresowanie rodziną, dziwnie się zachowywał, czegoś poszukiwał. Akcja gry rozpoczyna się w momencie odzyskania świadomości już po tym tajemniczym stanie, w którym bohater funkcjonował. Zrozumiałym jest chęć poznania, co nim wtedy kierowało (albo kto?), tylko pytanie, czy to na pewno bezpieczne, bo w końcu wszyscy wiedzą, że nadmierna ciekawość prowadzi do piekła.
Nie łudźmy się, to jest H.P. Lovecraft, oczywiście, że wszystko skończy się źle. W mojej rozgrywce dowiedziałam się troszkę więcej o potworach spoza czasu, ale niestety dotarłam do momentu, z którego nie było już ucieczki i tak mój Nathaniel skończył żywot na współrzędnych 47°9’S i 126°43'W. Mąż miał mniej szczęścia, dosyć szybko zawinęli go w kaftan bezpieczeństwa i umieścili w szpitalu psychiatrycznym w Arkham. Nauka na przyszłość - trzeba lepiej ukrywać fakt, że traci się zmysły.
Co mi się szczególnie podobało i co wyróżnia tę część, to możliwość wpadnięcia w wizję. Bohater przez swój dziwny stan psychiczny potrafi zobaczyć przeszłość tudzież przyszłość, odzyskać świadomość w swoim ciele albo takim o większej ilości macek... Taka szczypta szaleństwa dodaje grze dodatkowego dreszczyku emocji, bo nie wiemy, jaka sceneria nam się wylosuje i czego więcej się z tego nauczymy.
Polecam fanom grozy. To 12. tom, ale nie ma widzę żadnych przeszkód, żeby zacząć właśnie od niego.
(współpraca barterowa z serwisem nakanapie i wydawnictwem)
Seria gier paragrafowych Choose Cthulhu jest dopieszczona w każdym miejscu. Od okładki stylizowanej na stary i zniszczony wolumin pokryty pajęczynami, poprzez lovecraftowską miłość do okultyzmu w treści, aż do ilustracji, które wyglądają, jakby ktoś każdą stronę kreślił ręcznie - ta książka robi, co może, abyś czytelniku mógł wpaść w rozpacz, uwierzył w swoje szaleństwo...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-23
Drużyno! Będzie krótko, bo nie mamy dużo czasu, plan jest opracowany co do minuty. Jutro (24.01) premiera książki, a od tej daty pozostaje tylko kilka dni na czytanie, bo już za tydzień (02.02) będzie premiera filmu. Książkę czyta się jak film, a, wnioskując po trailerze, film będzie tak jakby kolejną książką... Bo okazuje się, że bohaterowie są prawdziwi, żyją w tym samym świecie, co pisarka, starają się do niej dostać (czyt. uprowadzić), żeby tylko dowiedzieć się, co dalej z nimi będzie. Wow, to dopiero eksperyment!
"Argylle" jest sensacyjny, zagadkowy, polityczno-historyczny, międzynarodowy, szpiegowski, rozrywkowy. Zapomnijcie o Robercie Langdonie i Jamesie Bondzie, teraz waszym agentem numer 1 będzie Aubrey Argylle o wdzięcznej twarzy Henry'ego Cavilla. Masz ochotę na pościgi, strzelanki, piękne widoki i walkę ze złym rosyjskim antagonistą, wszystko totalnie w amerykańskim sprawdzonym stylu? Proszę bardzo, znalazłeś/aś odpowiednią lekturę.
Najbardziej podobało mi się, że tak naprawdę nie chodzi wyłącznie o tytułowego bohatera. Argylle działa w zespole, możemy obserwować jego współpracę z kolegami i koleżankami. Nie zawsze wszystko idzie jak po maśle, czasami wpada się do krypty pełnej starych kości greckich mnichów, z której próżno szukać wyjścia, no ale z reguły dają radę! Fabuła potrafi być i zabawna, i wzruszająca.
Polecam, bo bardzo dobrze bawiłam się podczas lektury. Nie mogę się doczekać filmu, który obiecuje przebicie czwartej ściany. Czy będą pokazane jakieś retrospekcje, które będą scenami z książki? Jak się zaprezentują poszczególni bohaterowie? Nie pogniewałabym się, gdyby takich literacko-filmowych eksperymentów było więcej!
Drużyno! Będzie krótko, bo nie mamy dużo czasu, plan jest opracowany co do minuty. Jutro (24.01) premiera książki, a od tej daty pozostaje tylko kilka dni na czytanie, bo już za tydzień (02.02) będzie premiera filmu. Książkę czyta się jak film, a, wnioskując po trailerze, film będzie tak jakby kolejną książką... Bo okazuje się, że bohaterowie są prawdziwi, żyją w tym samym...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-27
"Widziała, że Słowianie mają zmęczone twarze, spracowane dłonie, czuła niekoniecznie przyjemny zapach patroszonych ryb, garbowanych skór. To sprawiło, że uczucie bajkowości tego świata ulotniło się. To nie była Narnia, Baśniobór czy Hogwart. To był prawdziwy świat sprzed kilku, czy raczej kilkunastu stuleci. Świat, w którym ludzie żyli, pracowali, jedli, pocili się i bez wątpienia umierali.
A jednak w tym świecie istniała magia".
Jeszcze kilka miesięcy i będę miała trzydziestkę na karku, nie dziwota, że do książki kierowanej do młodych czytelników podchodziłam z obawami. Nie wiem, jak Łukasz Radecki to zrobił, ale pomimo wieku bawiłam się wybornie. Podobała mi się dzisiaj i spodobałaby się pewnie w czasach gimnazjum czy liceum.
Weronika, Zbyszek i Kacper są rodzeństwem, które przeniosło się do świata Słowian, ale takiego, w którym wszystkie mitologiczno-fantastyczne istoty żyją naprawdę. Bohaterowie zostają od razu rozdzieleni, każde z nich znajduje się w innym miejscu, każde na swój własny sposób stara się odnaleźć w sytuacji. Komórki przestają działać, drobniaki wysypujące się z kieszeni w niczym tu nie pomogą, a tutejsza ludność też jest jakaś dziwna, nie wiedzą nawet, że trzeba myć zęby...
Dużo rzeczy podobało mi się w tej powieści i jeśli ktoś spytałby mnie na ulicy o dobrą młodzieżówkę, to podsunęłabym "Plemiona" bez zastanowienia. Dzieciaki mają świetnie rozbudowane charaktery, wiarygodnie przeżywają to, co się z nimi dzieje. Jeden z chłopców jest adoptowany i to cudowne, że taka postać pojawiła się na kartach książki. Świat przedstawiony jest również odarty z cukierkowatości, można tu przeżyć chwile grozy. Wielokrotnie czułam, że ja postąpiłabym tak samo, jak któryś z bohaterów.
"Poradziłabym sobie lepiej, gdyby to była mitologia grecka", "chyba dostaję wysypki od tej szorstkiej koszuli", "w grach demony trzeba pokonać, żeby je odesłać do piekła" - mniej więcej takie zdania sprawiały, że moje serce podczas lektury rosło. Myślę, że wielu z czytelników ma szansę odnaleźć w tej książce trochę siebie. Polecam miłośnikom fantastyki.
"Widziała, że Słowianie mają zmęczone twarze, spracowane dłonie, czuła niekoniecznie przyjemny zapach patroszonych ryb, garbowanych skór. To sprawiło, że uczucie bajkowości tego świata ulotniło się. To nie była Narnia, Baśniobór czy Hogwart. To był prawdziwy świat sprzed kilku, czy raczej kilkunastu stuleci. Świat, w którym ludzie żyli, pracowali, jedli, pocili się i bez...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-25
Czy ktoś się spodziewał, że właśnie w takim kierunku podąży ta opowieść? Kochani, zapnijcie pasy, już nie jesteśmy w Kansas. Skończyły się żarty, zaczęło być poważnie, niebezpiecznie i mrocznie. Uważajcie na siebie, bo tutaj ludzie mogą łatwo zginąć!
Pojawiają się nowi bohaterowie, nowe wątki, wszystko śledziłam z niesłabnącym zainteresowaniem. Jestem pod wrażeniem rozbudowania świata przedstawionego, czuć powiew świeżości, czuć magię. W takim świecie chciałoby się żyć, nawet pomimo panującego w nim zagrożenia. Jeśli momentami jest spokojnie i możemy odnieść mylne wrażenie znużenia, to lepiej bądźcie czujni, bo to tylko cisza przed burzą. Dorada już nie jest tą samą naiwną dziewczyną, którą poznaliśmy w pierwszej części, a Elgan... gdzie jest Elgan?!
Na pochwałę zasługuje piękne wydanie. Okładka prezentuje się cudownie, tekst wewnątrz również jest estetycznie upiększony słowiańskimi motywami. Ile bym dała, żeby wszystkie książki zostały tak dobrze potraktowane przez wydające je wydawnictwa...
Lektura była przyjemna, dostarczyła rozrywki. Nie było żadnych głupotek ani łapania się za głowę. Na niczym się nie zawiodłam, a wymagania po pierwszym tomie miałam wysokie. Nie ma co się zastanawiać, lepiej samemu zabrać się do czytania!
Zdecydowanie warto dać szansę tej serii. Jeżeli ktoś podczas lektury "Drogi do Wyraju" miał jeszcze świadomość z tyłu głowy, że to debiut pisarski, to przy drugim tomie zyskujemy pewność, że autorka została stworzona do pisania (z naciskiem na słowiańską fantastykę!). Polecam gorąco, a sama czekam na ciąg dalszy!
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.
Czy ktoś się spodziewał, że właśnie w takim kierunku podąży ta opowieść? Kochani, zapnijcie pasy, już nie jesteśmy w Kansas. Skończyły się żarty, zaczęło być poważnie, niebezpiecznie i mrocznie. Uważajcie na siebie, bo tutaj ludzie mogą łatwo zginąć!
Pojawiają się nowi bohaterowie, nowe wątki, wszystko śledziłam z niesłabnącym zainteresowaniem. Jestem pod wrażeniem...
2022-10-15
"Demon" skończony! Seria "Zapomniana księga" skończona! Wolność! Czytałam te pięć książek jedna po drugiej, więc z jednej strony czuję ulgę, że w końcu będę mogła oderwać się od tego świata i skoczyć w inny, a z drugiej, pomimo paru wad, które mnie drażniły, czuję, że będę tę serię wspominać pozytywnie.
Finał "Zapomnianej księgi", w porównaniu do poprzednich tomów, wydał mi się przede wszystkim szybszy. Szybciej bohaterowie podróżują z miejsca na miejsce, relacja ludzi z potworami szybciej ewoluuje, dochodzimy wreszcie do wyczekiwanego rozwiązania kilku wątków. Czy to znaczy, że po przewróceniu ostatniej strony będziemy już znać odpowiedzi na wszystkie pytania? Nie. Od początku historii jesteśmy towarzyszami Huberta, obserwujemy świat z jego perspektywy i to w pewien sposób nasze postrzeganie ogranicza, np. inni bohaterowie nie mają aż tak rozwiniętych charakterów, bo Hubert przecież nie słyszy ich myśli. Bohater musi sam czegoś doświadczyć, nauczyć się lub usłyszeć o tym od kogoś innego, żebyśmy my też o tym wiedzieli. Jest zwykłym człowiekiem, nie jest wszechwiedzący. Akurat w tym przypadku zaliczam ten zabieg na plus, bo wszelkie niewiadome są dobrym początkiem do dyskusji pomiędzy czytelnikami.
Podobały mi się bardzo demony w tej części i to, w którą stronę pokierowano Zuzą. Scena, w której wypowiada dziecięcą wyliczankę, przyprawiła mnie o ciarki! Również jestem bardzo zadowolona z "morału", który wychodzi na ostatnich stronach, z decyzji ludzi, jak mają dalej żyć. Według mnie to była najrozsądniejsza opcja. Nie podobała mi się konfrontacja z największym antagonistą (a w zasadzie dwoma), bo w ogóle nie czułam powagi sytuacji, a na następny dzień bohaterowie przeszli nad tym do porządku dziennego. Takie sytuacje już niestety występowały w poprzednich tomach, więc w sumie nie czułam się tym zaskoczona.
Moim zdaniem serię spokojnie można było skondensować do trzech tomów. Podsumowując całość, może nie było idealnie, ale pomysł był i tak świetny, oryginalny, dający do myślenia. Jeśli ktoś lubi fantastykę - warto sięgnąć i chociaż spróbować.
"Demon" skończony! Seria "Zapomniana księga" skończona! Wolność! Czytałam te pięć książek jedna po drugiej, więc z jednej strony czuję ulgę, że w końcu będę mogła oderwać się od tego świata i skoczyć w inny, a z drugiej, pomimo paru wad, które mnie drażniły, czuję, że będę tę serię wspominać pozytywnie.
Finał "Zapomnianej księgi", w porównaniu do poprzednich tomów, wydał...
2022-11-13
Kiedy patrzę na "To nie jest kraj dla słabych magów" jak na osobną książkę, to jest to całkiem przyzwoite fantasy z dużą dawką magii i mroku. Bohaterowie ciągle są w ruchu, pojawiają się nowe przeciwności losu, nie znamy dobrze całej sytuacji, więc musimy czytać dalej, aby wszystko zrozumieć. Wyszła z tego powieść wciągająca, którą czyta się szybko i z przyjemnością. Niestety jako kontynuacja "Tajne przez magiczne", czuję się trochę zawiedziona.
Sytuacja Agaty, głównej bohaterki, jest, krótko mówiąc, fatalna. W ciągu paru dni jej życie wywróciło się do góry nogami, odnalazła rodzinę, straciła rodzinę, a co gorsza, nie ma pojęcia, co robić dalej i komu zaufać. Atmosfera stała się gęsta, mroczna, bardzo poważna, a momentami okropnie brutalna. W moim odczuciu całkowicie zniknęła lekkość i humor, które towarzyszyły czytelnikom w pierwszym tomie. Umiejscowienie akcji w przedszkolu, uczynienie dzieci magicznymi oraz spora dawka żartów, to elementy, które mocno wyróżniły "Tajne..." wśród innych fantastycznych tytułów. W drugiej części nic z tego się nie ostało, a jedyne dziecko, które obserwujemy, na zmianę milczy, złości się albo zagraża ludzkości. "To nie jest..." samo w sobie nie jest złe, ale przez tę niespójność mam wrażenie, że z "Tajnym..." ma niewiele wspólnego.
Podobała mi się postać Agaty, która była bardzo ludzka, miała swoje słabości, chwile zwątpienia, zdarzało jej się podejmować złe decyzje. Cieszę się, że jej relacja z Dawidem jest taka niejednoznaczna, dzięki temu nie wiadomo, czego się po tej dwójce spodziewać. W tej części pojawiła się nowa postać znana z wierzeń słowiańskich, chociaż brakowało mi trochę kontekstu. Ogólnie wciąż niewiele wiemy o całym świecie nadprzyrodzonym, nadzieja pozostaje w kolejnym tomie, skoro losy bohaterki skończyły się akurat w ten sposób.
Serię polecam fanom fantastyki. Po pierwszym tomie trochę się zrelaksujecie, ale przy drugim bądźcie gotowi na walkę na śmierć i życie.
Kiedy patrzę na "To nie jest kraj dla słabych magów" jak na osobną książkę, to jest to całkiem przyzwoite fantasy z dużą dawką magii i mroku. Bohaterowie ciągle są w ruchu, pojawiają się nowe przeciwności losu, nie znamy dobrze całej sytuacji, więc musimy czytać dalej, aby wszystko zrozumieć. Wyszła z tego powieść wciągająca, którą czyta się szybko i z przyjemnością....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-05
Wyobraźcie sobie, że mieszkam obok przedszkola, a powieść przeczytałam w listopadzie. Tzn. przy miejscu, gdzie rozgrywa się akcja i w czasie, w którym się rozgrywa. Czemu nikt mnie nie powstrzymał?! Dodatkowe emocje? Gwarantowane!
Agata zmieniła miejsce pracy z wydawnictwa na przedszkole i naiwnie myślała, że wreszcie sobie trochę odpocznie. Trafiła niestety na dzieci z piekła rodem i to prawie dosłownie. Boicie się horrorów z nawiedzonymi malcami? Cóż, tutaj dodatkowo władają magią.
„Tajne przez magiczne” to lekka komediowa fantastyka z roztrzepaną główną bohaterką i słowiańskimi potworami wyskakującymi zza rogu. Z założenia świat jest tutaj trochę przerysowany, aby ukazać więcej zabawnych scenek, trochę jak w kabaretach. Jednocześnie było kilka takich momentów na końcu, kiedy akcja bardziej się rozkręcała, gdzie działy się rzeczy naprawdę krwawe. Rozumiecie, w jednym miejscu heheszki z nieporadnych rodziców, a za kilka stron trup na ziemi z rozdartym gardłem! Trochę mi to ze sobą nie grało i wybijało z rytmu.
Z dobrych rzeczy, podobało mi się, jak mitologiczne stwory czy też Iskry, czyli w książce osoby ze zdolnościami, wpasowały się do naszej rzeczywistości. Polubiłam główną bohaterkę, znajdzie się sporo scen, które wywołały mój uśmiech. Jestem ciekawa ciągu dalszego, szczególnie że zakończenie było dosyć szokujące.
Polecam fanom fantastyki, którzy chcieliby na chwilę odpocząć od śmiertelnie poważnego i epickiego ratowania świata. „Tajne…” to według mnie idealna powieść, aby się odprężyć.
Wyobraźcie sobie, że mieszkam obok przedszkola, a powieść przeczytałam w listopadzie. Tzn. przy miejscu, gdzie rozgrywa się akcja i w czasie, w którym się rozgrywa. Czemu nikt mnie nie powstrzymał?! Dodatkowe emocje? Gwarantowane!
Agata zmieniła miejsce pracy z wydawnictwa na przedszkole i naiwnie myślała, że wreszcie sobie trochę odpocznie. Trafiła niestety na dzieci z...
2023-04-12
"Matka" jest wspaniałą kontynuacją, kolejną częścią układanki wyjątkowego "Gołoborza". Jak autorce udało się oddać atmosferę średniowiecza z całym jego mrokiem i chłodem kamiennych murów, religijnymi pieśniami i modlitwami, z dawnym językiem, niby tak obco brzmiącym, a jednocześnie w pełni zrozumiałym? Nie mam pojęcia, to musi być jakaś magia.
Podczas czytania "Matki" aż mnie szarpało w środku, żeby otworzyć znowu "Pannę", czyli tom pierwszy serii. Przypomnieć sobie dokładnie, co działo się 300 lat wcześniej, porównać żywoty nowych bohaterów z już znanymi. Coś fascynującego jest w książkach Aleksandry Seligi, zarówno w stylu jak i w treści. Byłam bardzo ciekawa wydarzeń, ale jednocześnie chciałam sobie tę przyjemność dawkować.
Nie ukrywam, że "Matka" spodobała mi się jeszcze bardziej od "Panny". Byłam zachwycona środowiskiem, w którym wylądowaliśmy wraz z bohaterami. Mury klasztorne i czarni bracia mamroczący łacińskie modlitwy przerażali mnie bardziej niż mamuny czające się w mroku. Powieść świetnie łączy ze sobą warstwę historyczną z fantastyką.
Polecam bardzo. Książka jest warta każdej minuty jej poświęconej. Rozbudza ciekawość i chęć odwiedzenia wszystkich wymienionych historycznych miejsc, a także wprowadza czytelnika w ekscytujący magiczny świat słowiańskich wierzeń.
"Matka" jest wspaniałą kontynuacją, kolejną częścią układanki wyjątkowego "Gołoborza". Jak autorce udało się oddać atmosferę średniowiecza z całym jego mrokiem i chłodem kamiennych murów, religijnymi pieśniami i modlitwami, z dawnym językiem, niby tak obco brzmiącym, a jednocześnie w pełni zrozumiałym? Nie mam pojęcia, to musi być jakaś magia.
Podczas czytania "Matki" aż...
Witam i przybijam piąteczkę wszystkim, którzy dalej tkwią w ciemnej trąbce. Drugi tom dziwnej, szalonej, wiercącej w mózgu trylogii przyniósł minimalne wyjaśnienia, kolejną porcję pytań i nowe wątki. Nie ma odpoczynku dla dociekliwych, nie ma nudy dla romantycznych.
Podczas lektury żonglowałam różnymi możliwymi rozwiązaniami w głowie, aż w końcu się poddałam, złapałam wszystkie i ugotowałam w jednej zupie. Czy Mara jest naprawdę chora psychicznie, czy ma supermoce, czy jest wynikiem eksperymentu, czy jest nawiedzona, czy porusza się pomiędzy różnymi rzeczywistościami, czy w ogóle jest wiarygodnym narratorem... można tak bez końca.
"Przemianę", tak samo jak poprzednią część, czyta się błyskawicznie i myśli o niej w każdej wolnej chwili. Fabuła jest zakręcona jak sto pięćdziesiąt, każdy z krótkich rozdziałów przynosi coś nowego - jak autorce uda się w finale te wszystkie okruszki pozbierać i zrobić z nich chleb, to będę bić brawo. Dla co wrażliwszych czytelników autorka oferuje wyznania dozgonnej miłości (tak!) i turlanie się po powierzchniach wszelakich w uściskach (tak!!). Tylko spokojnie, wciąż pozostajemy na poziomie bezpiecznym dla młodych odbiorców.
Wam polecam, a sama oczekuję na ostatni tom i dobre zakończenie. Najlepiej takie, które wyrzuca z kapci z okrzykiem "AHA!".
Witam i przybijam piąteczkę wszystkim, którzy dalej tkwią w ciemnej trąbce. Drugi tom dziwnej, szalonej, wiercącej w mózgu trylogii przyniósł minimalne wyjaśnienia, kolejną porcję pytań i nowe wątki. Nie ma odpoczynku dla dociekliwych, nie ma nudy dla romantycznych.
więcej Pokaż mimo toPodczas lektury żonglowałam różnymi możliwymi rozwiązaniami w głowie, aż w końcu się poddałam, złapałam...