-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-16
2024-04-19
Wow. To powinna być znana wszystkim klasyczna opowieść o księżniczce uwięzionej w wieży, ale coś się mocno pokiełbasiło. Wszystko tu jest odwrotnie, a przez to oryginalnie i niesamowicie. Nie wiem, jakich słów użyć, aby opisać wam tę magię wypływającą z każdej strony. Szkoda też trwonić czas nad recenzjami, skoro można "Cierń" błyskawicznie przeczytać, w wersji elektronicznej zajmuje ledwie 100 stron. Warto poświęcić książce każdą minutę, bo to fantastyczna i zaskakująca historia, zarówno jej warstwa dosłowna jak i metaforyczna. Myślę, że zapamiętam ją na długo, bo jestem pod ogromnym wrażeniem i czuję też w tej chwili dużą motywację, by zapoznać się z innymi dziełami Kingfisher. Takiego powiewu świeżości, wzruszenia i błotno-wodnej magii potrzebowałam do szczęścia.
Wow. To powinna być znana wszystkim klasyczna opowieść o księżniczce uwięzionej w wieży, ale coś się mocno pokiełbasiło. Wszystko tu jest odwrotnie, a przez to oryginalnie i niesamowicie. Nie wiem, jakich słów użyć, aby opisać wam tę magię wypływającą z każdej strony. Szkoda też trwonić czas nad recenzjami, skoro można "Cierń" błyskawicznie przeczytać, w wersji...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-08
"Na Wojtusia z popielnika
Iskiereczka mruga –
Chodź opowiem ci bajeczkę,"
Dalej się boję.
"Bajka będzie długa".
Otwarcie tej książki jest pierwszym krokiem w stronę Lasu. Teraz, kiedy wiem, co się w nim znajduje, nie wiem, czy zrobiłabym to ponownie, czy wykonałabym ten ruch. Już rozumiem, że określenie "głupia dziewczyna" wypowiadane co jakiś czas przez leśne stwory było skierowane też do mnie. Bo weszłam do Lasu nieprzygotowana, lekceważąca i zarozumiała. To tylko kilka drzew i zwierzątka. W końcu co mi może zrobić książka? I co mi zrobi Las?
"Była sobie Baba Jaga,"
Przyzwyczailiśmy się do bezpieczeństwa, ufności i naiwności. Chcemy wszystko rozumieć, bo przecież wszystko można rozebrać na drobne i zbadać pod mikroskopem. Tylko takie myślenie w Lesie fiknie koziołka, tutaj się wierzy i czuje. Kiedy ktoś z przestrachem cię popycha mówiąc "nie stój w progu, to przynosi pecha" nie powinno się pytać "dlaczego?".
"Miała chatkę z masła,"
"Czerwona baśń" jest pięknie napisaną mroczną historią, w której idealnie splatają się znane każdemu wątki z opowieści o Jasiu i Małgosi, Czerwonym Kapturku oraz wierzeń ludowych. Im dalej się w nią zapuszczamy, tym ciemniej się robi, groźniej i brutalniej. Opowieść wciąga czytelnika i odmienia, uczy szacunku. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że autorka ścisnęła moje serce w dłoni i już nie wypuści. Ciarki przechodziły mi po całym ciele, było mi zimno, choć czytałam latem, i tyle razy chciało mi się płakać z bezsilności. Jak dobrze, że towarzyszyła mi Gretel, bo sama nie wiem, czy dałabym radę.
"A w tej chatce same dziwy…"
Pomyśleliście pewnie sobie, że zamknięcie książki wyprowadzi was z Lasu. Dalej uważacie, że nic się wam nie stanie i wszystko skończy się dobrze, prawda? W końcu co wam zrobi kilka literek na papierze, przecież nie odgryzie palców... Proszę bardzo, udowodnijcie mi, że macie rację i znajdźcie tę niepozorną z wyglądu książeczkę. Ot, tylko 150 stron. Popatrzę na was z gałęzi z wysoka i razem z Leszym krzykniemy "Hahahaha!".
"Cyt! iskierka zgasła…"
"Na Wojtusia z popielnika
Iskiereczka mruga –
Chodź opowiem ci bajeczkę,"
Dalej się boję.
"Bajka będzie długa".
Otwarcie tej książki jest pierwszym krokiem w stronę Lasu. Teraz, kiedy wiem, co się w nim znajduje, nie wiem, czy zrobiłabym to ponownie, czy wykonałabym ten ruch. Już rozumiem, że określenie "głupia dziewczyna" wypowiadane co jakiś czas przez leśne stwory...
2023-12-11
Planer Książkary - coś wspaniałego dla osób, które nie tylko czytają książki, ale też je przeżywają.
Można wykazać się kreatywnością i tworzyć, upiększać, planować, śledzić swoje postępy, notować złote myśli, własne przemyślenia, pisać recenzje... Dziennik składa się z wielu różnych rozdziałów, każdy znajdzie coś odpowiedniego pod siebie. Dla mnie strzał w dziesiątkę.
Zaglądam do planera regularnie odkąd go kupiłam, pomaga mi trzymać się swoich postanowień, a w najbliższej przyszłości zamierzam zająć się którymś z podanych bingo (uwielbiam) i może trochę poszperać za wymienionymi klasykami.
To ratunek dla każdego, kto musi znaleźć prezent dla książkary, a nie ma pojęcia, co już przeczytała, a czego jeszcze nie. Polecam wszystkim czytelnikom i czytelniczkom, którzy lubią prowadzić papierowe dzienniki. Gadżetów związanych z pasją nigdy za wiele!
Planer Książkary - coś wspaniałego dla osób, które nie tylko czytają książki, ale też je przeżywają.
Można wykazać się kreatywnością i tworzyć, upiększać, planować, śledzić swoje postępy, notować złote myśli, własne przemyślenia, pisać recenzje... Dziennik składa się z wielu różnych rozdziałów, każdy znajdzie coś odpowiedniego pod siebie. Dla mnie strzał w dziesiątkę....
2023-09-15
Zaiste smutne wiodłam życie do czasu poznania książki Stephena Fry'a. Każde otwarcie "Mythosa", każdy rozpoczęty nowy rozdział, to jakby słońce znowu wychyliło się zza chmur. Po prostu całym ciałem już da się wyczuć, że znowu czeka nas świetna zabawa.
Polecam wszystkim odświeżenie greckiej mitologii w tej wersji. Autor jest porywający, zabawny, elokwentny, widać, że temat go pasjonuje i posiada ogromną wiedzę. Potrafi sobie żartować z wielkich bogów, jednocześnie nie tracąc do nich szacunku. Niektóre sceny opisuje jakby były żywcem wyjęte z kreskówki albo kabaretu, żeby na kolejnej stronie przedstawić jakąś powszechnie znaną prawdę w zupełnie nowym świetle. Czytelnikowi mózg wybucha, a buzia się śmieje i wcale nie chce kończyć tego wykładu, tylko chce siedzieć i słuchać dalej.
Bogowie przekomarzają się ze sobą, prowadzą dialogi, narracja jest tak prosta, że już już zaczynam wątpić, czy to czasem nie pozycja kierowana do dzieci... aż tu nagle przelatują nam nad głowami genitalia Uranosa (tryskając na boki nie tylko krwią), odbijają się po morzu jak kamienie wykonujące "kaczkę" i z takiej to pięknej morskiej piany rodzi się bogini miłości, jakżeby inaczej. Nie, mitologia zdecydowanie nie jest dla dzieci.
"Mythos" to również mnóstwo nawiązań do światowej historii i kultury, która dzisiaj nie wyglądałaby tak samo, gdyby nie greckie mity. Od głównej treści odchodzi wiele przypisów, które warto czytać równolegle.
"Zabawna i pouczająca", "Doskonałe dla czytelnika XXI wieku", "Opowiadane ze swadą i dowcipem" - podpisuję się pod wszystkimi hasłami reklamowymi na okładce i jeszcze raz polecam.
Zaiste smutne wiodłam życie do czasu poznania książki Stephena Fry'a. Każde otwarcie "Mythosa", każdy rozpoczęty nowy rozdział, to jakby słońce znowu wychyliło się zza chmur. Po prostu całym ciałem już da się wyczuć, że znowu czeka nas świetna zabawa.
Polecam wszystkim odświeżenie greckiej mitologii w tej wersji. Autor jest porywający, zabawny, elokwentny, widać, że temat...
Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam oglądać ekranizację "Wehikułu czasu" z 1960 roku. Chociaż obecnie podróże w czasie są w fantastyce motywem powszechnie znanym, to i tak trudno nie docenić wspaniałego dzieła Herberta George'a Wellsa. Osobiście czuję do tej historii ogromny sentyment.
Przy "Wehikule..." można się dobrze bawić, traktując go jako fantazję autora, klasykę gatunku. Można powieść również potraktować z refleksją, szukać metafor, zobaczyć w niej ponurą wizję przyszłości. Inaczej odbierałam ją dawniej, inaczej ją rozumiem będąc dorosła.
Polecam nie tylko fanom fantastyki. Według mnie to tytuł, który w pełni zasługuje na umieszczanie go we wszystkich zestawieniach typu "100 książek, które musisz przeczytać przed śmiercią".
Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam oglądać ekranizację "Wehikułu czasu" z 1960 roku. Chociaż obecnie podróże w czasie są w fantastyce motywem powszechnie znanym, to i tak trudno nie docenić wspaniałego dzieła Herberta George'a Wellsa. Osobiście czuję do tej historii ogromny sentyment.
Przy "Wehikule..." można się dobrze bawić, traktując go jako fantazję autora, klasykę...
2023-07-15
Aż ciężko mi znaleźć słowa, które opisałyby moją miłość do tej historii. Naprawdę chciałabym wszystkich wahających się przekonać do sięgnięcia po sagę od Kennedy, bo, kurczę!, warto.
Niedawno czytałam książki o podobnej tematyce, tylko innej pisarki, od Armentrout. To również był fantastyczny świat, z silną i wyjątkową główną bohaterką, którą miotają uczucia do idealnego JEGO. Zauważyłam taką różnicę, że w miejscach, gdzie Armentrout, według mnie, zaczyna przesadzać (wydłużać rozmowy, rozwijać romantyzm do granic, powielać wątki), Raven Kennedy balansuje wyśmienicie. Przede wszystkim grubą kreską podkreśla, że wartość kobiety nie jest zależna od mężczyzny.
"Glint" to ciąg dalszy rozwoju Auren, głównej bohaterki, tytułowej Złotej Niewolnicy. Dowiadujemy się więcej o jej przeszłości, obserwujemy jak odkrywa samą siebie i swoje możliwości. Bardzo mnie cieszy, że rozwinięto wątek wstęg, które wyrastają z jej kręgosłupa. W pierwszym tomie był to raczej wstydliwy element jej wyglądu, dla czytelnika ewidentnie coś dziwnego, w drugim tomie zaczynamy uświadamiać sobie, że saga korzysta w pełni z dobrodziejstw fantastycznego gatunku.
W książce trochę więcej jest rozmów, budowania postaci i odkrywania ich potencjału, niż typowej akcji, ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Pisarka postawiła na psychologię, pokazanie, w jaki sposób działa manipulacja czy przemoc psychiczna. Kennedy bawi się metaforą złota, sama klatka, w której Auren przebywała w pierwszej części, tutaj jest przywoływana jako mentalne ograniczenie, które bohaterka sama na siebie nakłada.
Wciągnęłam się i miałam ochotę czytać bez przerwy, kibicowałam mocno Auren i rozumiałam ją, gdy po dwóch krokach do przodu, robiła jeden krok w tył. Zwykle podczas lektury spoglądam na liczbę stron do końca, bo tak mi się nudzi. W przypadku "Glint" patrzyłam z lękiem, bo nie chciałam kończyć. Oczywiście, że powieść kończy się cliffhangerem! Ja chcę już ciąg dalszy! Polecam bardzo, a sama czekam niecierpliwie na to, co będzie dalej.
(współpraca barterowa)
Aż ciężko mi znaleźć słowa, które opisałyby moją miłość do tej historii. Naprawdę chciałabym wszystkich wahających się przekonać do sięgnięcia po sagę od Kennedy, bo, kurczę!, warto.
Niedawno czytałam książki o podobnej tematyce, tylko innej pisarki, od Armentrout. To również był fantastyczny świat, z silną i wyjątkową główną bohaterką, którą miotają uczucia do idealnego...
2015-03-21
Największą fanką świata TMI/TID jest... sama Clare. Ku uciesze fanów i swojej stworzyła zbiór opowiadań przybliżających życie najlepiej ubranego czarownika wszechczasów, Magnusa Bane'a. "Kroniki Bane'a" najlepiej przeczytać po zapoznaniu się z poprzednimi dwiema seriami, gwarantuje to nieoczekiwane napady śmiechu.
Największą fanką świata TMI/TID jest... sama Clare. Ku uciesze fanów i swojej stworzyła zbiór opowiadań przybliżających życie najlepiej ubranego czarownika wszechczasów, Magnusa Bane'a. "Kroniki Bane'a" najlepiej przeczytać po zapoznaniu się z poprzednimi dwiema seriami, gwarantuje to nieoczekiwane napady śmiechu.
Pokaż mimo to2023-03-06
Coś niesamowitego, rock'n'roll pojawił się w Ankh-Morpork! To szaleństwo, to niebezpieczeństwo, taka muzyka nie może sobie tak bezkarnie istnieć! A przynajmniej nie za darmo, Gardło Sobie Podrzynam Dibbler już o to zadba.
Pierwszy koncert z zaczarowaną gitarą to najlepsza scena z całego Świata Dysku, czuć ogień, czuć tę moc. Członkowie zespołu to nowe bardzo sympatyczne postacie. Susan, wnuczka Śmierci? Chciałabym zostać Susan jak dorosnę. Nawet magowie stali się zabawni, kiedy tylko odmieniła ich muzyka. Najlepsza część z cyklu o Śmierci.
Coś niesamowitego, rock'n'roll pojawił się w Ankh-Morpork! To szaleństwo, to niebezpieczeństwo, taka muzyka nie może sobie tak bezkarnie istnieć! A przynajmniej nie za darmo, Gardło Sobie Podrzynam Dibbler już o to zadba.
Pierwszy koncert z zaczarowaną gitarą to najlepsza scena z całego Świata Dysku, czuć ogień, czuć tę moc. Członkowie zespołu to nowe bardzo sympatyczne...
2023-02-05
Uwaga, to ważne - jest cykl lepszy od Straży Miejskiej, a jego bohaterem jest największy oszust Świata Dysku, który z jakiegoś niesamowitego powodu chcąc źle, zaczął robić dobrze.
Ta powieść była cudowna, taka odsłona Dysku podoba mi się najbardziej, a Moista wręcz uwielbiam. Wciąż jest zabawnie i na swój sposób magicznie, ale dużo łatwiej tę historię odnieść do absurdów, które znamy z rzeczywistości. Nie mogę się doczekać kolejnych części, chociaż mam przeczucie, że "Piekło pocztowe" i tak nie spadnie z pierwszego miejsca moich ulubieńców, bo cóż, podobne piekiełko mam na co dzień, jak idę do pracy.
Polecam każdemu miłośnikowi fantastyki. Przygotujcie się na wartką akcję, przeżycie własnej śmierci, liczne halucynacje i koszmary z listami w roli głównej, a nawet płomienny romans i pocałunki smakujące popielniczką.
Uwaga, to ważne - jest cykl lepszy od Straży Miejskiej, a jego bohaterem jest największy oszust Świata Dysku, który z jakiegoś niesamowitego powodu chcąc źle, zaczął robić dobrze.
Ta powieść była cudowna, taka odsłona Dysku podoba mi się najbardziej, a Moista wręcz uwielbiam. Wciąż jest zabawnie i na swój sposób magicznie, ale dużo łatwiej tę historię odnieść do absurdów,...
2022-12-13
Twórcy amerykańskiego serialu "The Office" stworzyli coś niesamowitego. Sprawili, że widzowie przeszli długą i niezapomnianą drogę od nienawiści do nadętego i bucowatego szefa aż do łez wzruszenia w momencie jego odejścia z pracy. "Biuro" to dziesiątki godzin pełnych zażenowania, śmiechu, strachu, rozczulenia, pacania się w głowę, kibicowania. Kiedy polecam go komuś, to zawsze ostrzegam, że "jest specyficzny". Sama nie umiałam go znieść w dużych ilościach naraz, ale regularnie wracałam do oglądania, jak do pracy, którą trochę się kocha, a trochę nie cierpi.
Książka Andy'ego Greene'a jest jak obejrzenie serialu na papierze tylko wraz z wszystkimi osobami zaangażowanymi w jego stworzenie. Rozdziały zbudowane są z samych wypowiedzi, moim zdaniem satysfakcjonująco wyczerpują każdy temat. Z "Opowieści..." dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy na temat produkcji, samych aktorów, tworzenia scenariusza. Dla przykładu, nie zauważyłam wcześniej, że wywiady z Jimem są przeprowadzane w innym ustawieniu niż z pozostałymi postaciami, w książce znajdziemy m.in. wytłumaczenie takiej decyzji. Przypomniałam sobie chyba wszystkie najlepsze sceny, a po odłożeniu mam niezdrową ochotę włączyć telewizor i powtórzyć przygodę.
Zaczęłam czytać z ciekawości, miałam tylko zabić czymś czas, a wciągnęłam się i szukałam wolnej chwili, by kontynuować. Jeśli znacie jakiegoś fana "Biura", to macie już gotowy pomysł na prezent, moim zdaniem to must have. Polecam. That's what she said.
Twórcy amerykańskiego serialu "The Office" stworzyli coś niesamowitego. Sprawili, że widzowie przeszli długą i niezapomnianą drogę od nienawiści do nadętego i bucowatego szefa aż do łez wzruszenia w momencie jego odejścia z pracy. "Biuro" to dziesiątki godzin pełnych zażenowania, śmiechu, strachu, rozczulenia, pacania się w głowę, kibicowania. Kiedy polecam go komuś, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-04
Wow. Piękna. Piękna, romantyczna opowieść o miłości, umieraniu i o tym, co jest w życiu najważniejsze. Ale od początku…
Główna bohaterka, Jill, jest pielęgniarką na dziecięcym oddziale onkologicznym. Poświęciła temu zajęciu dużą część swojego życia, przez co nie założyła rodziny ani nie ma praktycznie żadnych znajomych poza szpitalem. Powieść rozpoczynamy w dniu, w którym sama dowiaduje się od lekarza, że jest śmiertelnie chora i zostało jej niewiele czasu. Na szczęście Logan, jeden z jej młodych podopiecznych, chwyta ją za rękę i prowadzi do pewnego magicznego miejsca.
Podczas lektury towarzyszyło mi mnóstwo uczuć. Najpierw zaskoczenie, jak lekko i przyjemnie się to czyta, potem wzruszenie wydarzeniami, które tutaj następowały. Autorka świetnie zrównoważyła tę powieść. Fantastyczny motyw powtarzającego się dnia, jak w filmowym „Dniu świstaka”, dodaje tej historii humoru i lekkości, elementów tak potrzebnych wobec tragicznej powagi sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. To powieść, która daje czytelnikowi do myślenia, stawia pytania i pokazuje możliwe piękne odpowiedzi.
Co byś zrobił/a, gdyby zostało ci tylko kilka dni? Co musisz zrobić, żeby odejść w pokoju? Jill powtarza swój jeden dzień, więc z czasem zaczyna „wypadać z biegu”. Dla niej życie się zatrzymało, dlatego ma tę chwilę, by przemyśleć wszystko, co się wokół niej dzieje. Niesamowite, do jakich wniosków dochodzi. Niesamowite, ile my sami bylibyśmy w stanie dostrzec, gdybyśmy mogli wcisnąć pauzę! A potem znowu obudzić się, tylko tym razem wypróbować inny scenariusz bez żadnych konsekwencji.
„Jeszcze jeden dzień” to naprawdę piękna książka. Ma około 200 stron, ja przeczytałam ją w jeden dzień i uważam, że warto poświęcić jej czas. Nie ma dłużyzn, każdy wprowadzony wątek został rozwikłany. Wciągnęła mnie, zaciekawiła, koniecznie chciałam się dowiedzieć, jak to się zakończy. Zobaczymy tu miłość romantyczną, ale też tę rodzicielską. Polecam miłośnikom obyczajówek i romansów.
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.
Wow. Piękna. Piękna, romantyczna opowieść o miłości, umieraniu i o tym, co jest w życiu najważniejsze. Ale od początku…
Główna bohaterka, Jill, jest pielęgniarką na dziecięcym oddziale onkologicznym. Poświęciła temu zajęciu dużą część swojego życia, przez co nie założyła rodziny ani nie ma praktycznie żadnych znajomych poza szpitalem. Powieść rozpoczynamy w dniu, w którym...
2022-01-03
Masz ochotę na historyczny romans, ale boisz się rozczarowania? Nudzą cię współczesne erotyki, chciał*byś doświadczyć czegoś niecodziennego? Nie zastanawiaj się, tej książki się nie czyta, ją się pochłania w całości i pragnie więcej!
Można powiedzieć, że fabuła "Jak rozkochałam w sobie księcia" jest namiętną wariacją na temat bajki o Kopciuszku. Oto biedna, ale mądra i zaradna dziewczyna, na kilka dni przybiera nową tożsamość i staje się damą, jedną z kilku, które mają szansę wżenić się do dobrego rodu. Lord James jednak, szerzej znany jako Jego Bydlęca Mość, najchętniej wygoniłby wszystkie kandydatki z domu, oczywiście razem z ich matkami, spakował manatki i wypłynął jak najszybciej na drugi koniec świata. Miasto go dusi, konwenanse przyprawiają o mdłości, jest tak samo grubiański i nieokiełznany jak pan Rochester z "Dziwnych losów Jane Eyre". Jakim sposobem Charlene sobie z nim poradzi i czy zdąży to zrobić zanim "czar pryśnie"?
Powieść jest niesamowicie wciągająca, pozwala nam poczuć klimat XIX-wiecznej Anglii. Jak oczarowana śledziłam losy wszystkich bohaterek "konkursu na żonę" i kolejne rozrywki, w których musiały brać udział. Wydarzenia rozgrywały się zgodnie z charakterem epoki, a jednocześnie trochę sobie z niej żartowano, bo James co rusz robił coś niekonwencjonalnego umyślnie szokując swoich gości.
Ponadto ten tytuł aż kipi od namiętności. Bohaterowie patrzą na siebie po raz pierwszy i już czuć między nimi chemię. Autorce udało się po mistrzowsku utrzymywać napięcie, przez co można czytać bez przerwy z wypiekami na twarzy. Nie da się tej parze nie kibicować, szczególnie, że widzimy jak bardzo pasują do siebie również światopoglądowo. Da się napisać dobry erotyk, w którym pojawiają się ważne społecznie tematy? Jak widać da się.
Bardzo mi się podobała ta lektura, trafia na moją półkę najlepszych w tym gatunku. Dostałam więcej niż oczekiwałam, a teraz pozostało mi czekać na kolejne części. Polecam, nawet jeśliby miała być czytana po kryjomu jako guilty pleasure.
Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.
Masz ochotę na historyczny romans, ale boisz się rozczarowania? Nudzą cię współczesne erotyki, chciał*byś doświadczyć czegoś niecodziennego? Nie zastanawiaj się, tej książki się nie czyta, ją się pochłania w całości i pragnie więcej!
Można powiedzieć, że fabuła "Jak rozkochałam w sobie księcia" jest namiętną wariacją na temat bajki o Kopciuszku. Oto biedna, ale mądra i...
2021-11-11
"Hurt/Comfort" jest najlepszą młodzieżówką na świecie - zmień moje zdanie.
"Artur nie umiał wyjaśnić. Nie umiał nawet zrozumieć. Czasami po prostu czuł rzeczy, które nie miały żadnego uzasadnienia i nadal miewał problemy z komunikowaniem ich światu. Bywały nawet momenty, gdy po prostu sam dopowiadał sobie powód, by czuć się nieco normalnie i niekiedy ostatecznie sam gubił się w tym, co jest prawdą, a co nie".
Tytuł zapisałam sobie, bo wielokrotnie polecała go @nie.kulturalna. Ściągnęłam audiobooka z @empikgo i tak czekał kilka miesięcy. Powieść o szkole średniej i to w dodatku bez fantastyki? Co w niej może być takiego... W końcu z braku lepszego pomysłu, a przed wizją 40-minutowej podróży autobusem, wcisnęłam PLAY. Najwyżej wyłączę. I co? Chyba jeszcze nigdy się nie cieszyłam, że mogę codziennie jeździć tak długo do pracy.
"W tym roku wylosował Sylwię, którą pamiętał wyłącznie dlatego, że kiedyś przypadkiem usłyszał, jak w rozmowie z innym uczniem nazwała homoseksualizm "śmiertelnym grzechem i występkiem przeciw Bogu" i wyraziła przekonanie, że z pewnością "wszyscy bluźniercy spłoną w ogniu piekielnym". Kupił jej pudełko zapałek i rozpałkę do grilla".
Nie znam książki, w której ktoś potrafiłby lepiej opisać codzienność nastolatków z ich dramatami, żartami, burzą emocji i relacjami z dorosłymi. Wszystkie postacie są jak żywe, są bardzo charakterystyczne i czytelnik po prostu dobrze się bawi w ich towarzystwie. Nie musi się nawet rozgrywać jakaś duża akcja, żeby chcieć przebywać w świecie stworzonym przez Weronikę Łodygę. To świetna historia, taka do której można wracać i znowu śmiać się albo płakać.
Polecam gorąco przesłuchać audiobooka, bo Marcin Franc w roli lektora jest niesamowity. Ma ciepły głos, który brzmi młodo i jest idealny do takiej tematyki. Nie ma najmniejszego problemu np. z rozróżnieniem osób w dialogach, naprawdę genialna robota.
Miłość, niezależnie od płci, zaczyna się od ukradkowych spojrzeń, pierwszych muśnięć dłoni i niezgrabnych pocałunków. "Hurt/Comfort" to powieść dla nastolatków i dla dorosłych, którzy chcą się przenieść do swojej młodości. Było super.
"Hurt/Comfort" jest najlepszą młodzieżówką na świecie - zmień moje zdanie.
"Artur nie umiał wyjaśnić. Nie umiał nawet zrozumieć. Czasami po prostu czuł rzeczy, które nie miały żadnego uzasadnienia i nadal miewał problemy z komunikowaniem ich światu. Bywały nawet momenty, gdy po prostu sam dopowiadał sobie powód, by czuć się nieco normalnie i niekiedy ostatecznie sam gubił...
2021-11-09
Święta w tym roku będą niesamowite, bo rozpoczęłam ten szalony okres z najlepszą powieścią, jaką tylko można sobie wymarzyć. Poważnie, rzućcie wszystko i czytajcie, bo "Cuda Cichej Nocy" są 10/10!
W tamtym roku po raz pierwszy sięgnęłam po kilka świątecznych powieści i, nie licząc jednej perełki, mocno się nimi rozczarowałam. Za dużo w nich było dramatyzmu, chaosu, wymuszania emocji, a gdyby nie stojąca za plecami bohaterów choinka, to w ogóle nie pomyślałabym, że akcja działa się w grudniu. Brakowało tamtym książkom tego, co znajdziemy na praktycznie każdej ze stron "Cudów Cichej Nocy" - magii świąt.
Nie wierzyłam, że to specyficzne poczucie nadziei i miłości, rodzinnej atmosfery i kuchennej krzątaniny da się przelać na papier, a jednak Agnieszka Stec-Kotasińska tego dokonała. Niby z bohaterami spędzamy tylko kilka dni, a czułam się jakbym znała ich od zawsze i też była częścią tej rodziny. Każdy z nich ma swoje życie i swoje problemy, które na chwilę odsuwa na drugi plan. Czego tu nie było! Wzruszałam się przy poważnych tematach i uśmiechałam przy zabawnych scenkach, a to wszystko zostało przedstawione w idealnej równowadze.
Na główny plan wybija się romantyczna historia Mikołaja i Jagody. Gdyby to był inny okres w roku, to można by powiedzieć, że trafili na siebie przypadkiem, ale to jest początek grudnia, bożonarodzeniowy jarmark na rynku, a potem zatłoczony sklep z zabawkami - to było przeznaczenie! Od początku czuć między nimi chemię, pięknie się ten wątek rozwijał i często wzdychałam "aww" pod nosem, bo byli razem tacy uroczy.
W powieści są użyte też dosyć typowe schematy, które znamy choćby z wielu komedii romantycznych, ale są one tak dobrze poprowadzone, że bawiłam się przy tym świetnie. Nie ma przesady, nie ma sztuczności, nie ma głupiego i naiwnego zachowania, które twórcy wstawiają chyba tylko po to, aby popchnąć fabułę dalej z braku lepszego pomysłu. Wszystko się ze sobą łączy, a każdy wątek ma swoje rozwiązanie.
Nie wiem, jak jeszcze mogłabym was przekonać. Był pies Rudolf! Choćby dla niego to przeczytajcie!
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.
Święta w tym roku będą niesamowite, bo rozpoczęłam ten szalony okres z najlepszą powieścią, jaką tylko można sobie wymarzyć. Poważnie, rzućcie wszystko i czytajcie, bo "Cuda Cichej Nocy" są 10/10!
W tamtym roku po raz pierwszy sięgnęłam po kilka świątecznych powieści i, nie licząc jednej perełki, mocno się nimi rozczarowałam. Za dużo w nich było dramatyzmu, chaosu,...
2021-10-27
Najczęściej mówi się o fantastycznych złych potworach, a jakie znacie przeklęte przedmioty?
"Przeklęte przedmioty. Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata" J.W. Ockera to kopalnia wiedzy i ciekawostek do opowiadania przy zgaszonym świetle na temat najpopularniejszych artefaktów, które przynoszą śmierć, chorobę i ogólną zagładę. Rozdziały mają według mnie idealną długość, nic nie jest rozwleczone ani też w drugą stronę - potraktowane po macoszemu. Autor jest naprawdę zabawny i wydaje się bardzo sympatyczny. Do całego tematu podchodzi racjonalnie i raczej sceptycznie, wie, że większość z tych legend wyrosła na plotkach (świadomie rozdmuchiwanych tudzież nie) albo splocie nieszczęśliwych przypadków, ale często zaznacza, że nie wyklucza udziału jakiś sił, których człowiek jeszcze nie zna i nie rozumie. Podoba mi się takie podejście.
Wizualnie ta pozycja jest po prostu piękna, nie spodziewałam się, że tak mi się spodoba. W środku nie ma żadnych zdjęć, ale jest kolorowo i jest sporo grafik utrzymanych w żartobliwym stylu, trafiły w mój gust. Taka forma dobrze rozładowuje napięcie, bo niektóre historyjki są przerażające i robią niemałe wrażenie. Najbardziej zapadły mi w pamięć te o Ötzim, czyli człowieku lodu, i o złotym pierścieniu, który prawdopodobnie był inspiracją do wymyślenia TEGO złotego pierścienia. Świetnie pomyślany jest też podział przeklętych przedmiotów na te związane z cmentarzem, takie, które możesz znaleźć na strychu itp.
Książka jest idealna do przeczytania jesienią, w październiku, w trakcie trwania spooky season. Dla mnie to wyjątkowy strzał w dziesiątkę, szczególnie, że w tym roku postawiłam nie na klasyczne fabularne horrory a historie traktujące o czymś dookoła tego. Oczywiście polecam również we wszystkie inne pory dnia i roku. Można się i trochę przestraszyć i pośmiać, a przede wszystkim dowiedzieć wielu nowych rzeczy - w tej książce jest wszystko, co tygryski lubią najbardziej.
Mój egzemplarz otrzymałam od wydawnictwa.
Najczęściej mówi się o fantastycznych złych potworach, a jakie znacie przeklęte przedmioty?
"Przeklęte przedmioty. Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata" J.W. Ockera to kopalnia wiedzy i ciekawostek do opowiadania przy zgaszonym świetle na temat najpopularniejszych artefaktów, które przynoszą śmierć, chorobę i ogólną zagładę. Rozdziały...
2021-08-25
Tessa Gray wyrusza z Ameryki do wiktoriańskiego Londynu, bo wierzy, że zobaczy swojego ukochanego brata. Niestety wyprawa okazuje się podstępem, a na miejscu napadają na nią Mroczne Siostry. Niedługo dziewczyna dowie się, że to, co wiedziała o świecie, jest tylko częścią prawdy. Ba, nawet to, kim jest, stoi teraz pod znakiem zapytania...
Jest fantastycznie, steampunkowo i z domieszką klasycznych angielskich powieści. Uśmiech wywoływały u mnie odniesienia do innych znanych książek, nie zauważałam tego podczas pierwszej lektury "Mechanicznego anioła" kilka lat temu, teraz jestem trochę bardziej zorientowana. Cieszę się, że zdecydowałam się na ponowne spotkanie z Diabelskimi Maszynami, mam wrażenie, że teraz podobało mi się jeszcze bardziej.
To świetna trylogia dla kogoś, kto chciałby wejść w świat wykreowany przez Cassandrę Clare. Autorka zbudowała złożony fantastyczny świat, ale płynnie nas w niego wprowadza, łatwo jest się uczyć nowych rzeczy. Również czytelnicy, którzy najpierw zapoznali się z Darami Anioła będą usatysfakcjonowani. Gros postaci, tudzież ich potomkowie/przodkowie, przewija się przez różne powieści autorki, zawsze to miłe uczucie nieoczekiwanie natknąć się na znajome imię lub nazwisko.
Ciągła przygoda utrzymuje uwagę czytelnika, nie ma miejsca na nudę, można czytać i czytać. Jeśli tylko na horyzoncie pojawia się Will, to już wiadomo, że będzie zabawa. To uroczy i błyskotliwy flirciarz, zresztą jak każdy Herondale. Jem, dla równowagi, jest bardziej wrażliwy i melancholijny. Z tą dwójką głównie będzie przebywać Tessa, ale w zasadzie wszyscy bohaterowie, również drugo- i trzecioplanowi, są tak dobrze i charakterystycznie rozpisani, że pozostaną nam w głowach na długo.
W powieściach Clare jest lekkość i świeżość, która przyciąga. To świat wampirów, wilkołaków i wróżek, w którym jednak idziemy o krok dalej, zostawiamy to, co już każdy zna, a poznajemy potomków aniołów i eidolony. Jednocześnie to zabawne dialogi, naturalnie rozwijające się uczucia i dużo, dużo przygód. Polecam bardzo.
Tessa Gray wyrusza z Ameryki do wiktoriańskiego Londynu, bo wierzy, że zobaczy swojego ukochanego brata. Niestety wyprawa okazuje się podstępem, a na miejscu napadają na nią Mroczne Siostry. Niedługo dziewczyna dowie się, że to, co wiedziała o świecie, jest tylko częścią prawdy. Ba, nawet to, kim jest, stoi teraz pod znakiem zapytania...
Jest fantastycznie, steampunkowo i...
2021-05-21
Nie da się, no nie da się tego spokojnie czytać! W "South Parku" mieli takie jagódki pamięci, które szeptały do ciebie "a pamiętasz, pamiętasz" i przywoływały coś z przeszłości, nieszczęśnik potem był otępiały jak po jakiś zakazanych środkach. Ta książka to jedna wielka kolorowa jagódka!
Człowiek czyta i się szczerzy, bo ja też miałam takie rzeczy/ja też tam byłam/mój sąsiad tak robił. Nie da się tego uniknąć, kiedy jest się dzisiaj dorosłym dzieckiem lat '90. Reportaż Wojciecha Przylipiaka przenosi nas do tamtych czasów, ale nie poprzestaje na samych wspomnieniach. Kasetę VHS przed oddaniem trzeba było przewinąć do początku - dlaczego? Jak w ogóle potoczyła się historia wypożyczalni, jak powstawały pierwsze niezależne programy telewizyjne? Wszystkie informacje są podane z szerszej perspektywy, poszerzone o kontekst, o którym nie każdy wtedy wiedział. Jednocześnie te wiadomości nie są podane w suchy i nudny sposób, książkę można z łatwością pochłonąć od deski do deski bez chwili nudy.
Oj, czego tutaj nie ma. Od teleturniejów (wybierz bramkę!), po kreatywne reklamy (przezorny zawsze ubezpieczony), pierwsze fast foody (wycieczka szkolna bez odwiedzin w McDonaldzie to marna wycieczka) do muzyki popularnej (I'm a Barbie Girl in a Barbie world) i gier planszowych oraz komputerowych (nigdy nie ogarnęłam Sapera). "Bravo" uczyło nastolatków życia, a w MTV jeszcze puszczano muzykę! Rozdziały są podzielone tematycznie, bez niepotrzebnego zagłębiania się w politykę. Wszystko ilustrują zdjęcia, tutaj jest masa zdjęć i to po nich najlepiej widać, jakie lata '90 były kolorowe.
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz do recenzji, czytanie tej książki było ogromną przyjemnością. Polecam każdemu, kto na własnej skórze doświadczył tych przełomowych lat, a także czytelnikom młodszym, jako historyczną podróż i skarbnicę ciekawostek. Większości z tych rzeczy już przecież dzisiaj nie doświadczymy... (choć podobno telegazeta dalej działa, to prawda?!). Dla takich osób książka może się okazać świetnym pretekstem do rozmowy np. z rodzicami.
Nie da się, no nie da się tego spokojnie czytać! W "South Parku" mieli takie jagódki pamięci, które szeptały do ciebie "a pamiętasz, pamiętasz" i przywoływały coś z przeszłości, nieszczęśnik potem był otępiały jak po jakiś zakazanych środkach. Ta książka to jedna wielka kolorowa jagódka!
Człowiek czyta i się szczerzy, bo ja też miałam takie rzeczy/ja też tam byłam/mój...
2020-12-27
Przepiękna historia narysowana w przepiękny sposób. Jeszcze nigdy nie zachwycałam się tak nad rysunkami w mandze. Ależ się cieszę, że trafiłam na ten tomik! Nie ma opcji, żebym nie przeczytała tej serii do końca.
„Opowieść Panny Młodej” to uczta dla oczu i duszy. W kwestii mang, jestem przyzwyczajona do shōnenów, przygodówek, w których ciągle się coś dzieje, a bohaterowie często posiadają supermoce i ratują świat. A tutaj? To zupełnie inna historia... wzruszająca, tkliwa, ale jednocześnie pełna pasji i z silnymi kobiecymi postaciami 🏜
Amira, główna bohaterka, niedawno wprowadziła się do rodziny swojego męża. Poznaje nowych ludzi, nowe obyczaje, nawet ubiór dwóch plemion różni się od siebie. Pomiędzy nią a Karlukiem jest spora różnica wieku, on ma 12 lat, a ona 20. Mimo to, relacja pary młodej jest bardzo udana, dopiero się poznają i zaprzyjaźniają ze sobą. Widać, że Amirze bardzo zależy na zrobieniu dobrego wrażenia, dla każdego stara się być miła i uczynna 🐑
Każdy rozdział jest drobnym epizodem w ich nowym wspólnym życiu. To ciepłe opowieści, sytuacje, w czasie których młodzi poznają się coraz lepiej. Jest już też wprowadzony wątek, który na pewno rozrośnie się w kolejnych tomach i będzie determinował dalszą akcję - rodzina Amiry zmieniła plany co do jej przyszłości 🗡
Akcja umieszczona jest w XIX w., w Azji Środkowej, w okolicach Morza Kaspijskiego, wszystko tutaj jest dla czytelnika egzotyczne i tak pięknie przedstawione. Autorka sama na końcu przyznaje, że urzekają ją te zdobienia, biżuteria, wzory na dywanach, to wszystko postarała się wiernie odtworzyć na kartach komiksu. To nie są na szybko nakreślone ujęcia, które potem wypełnia się gotowym tłem. Kiedy bohaterowie się poruszają, to te wszystkie bogato zdobione tkaniny wirują razem z nimi, nie ma uproszczeń. Tutaj każdy kadr można oprawić w ramkę i powiesić na ścianie, naprawdę jestem pod wrażeniem 🥻
Polecam gorąco wszystkim czytelnikom, którzy choćby w najmniejszym stopniu doceniają tę wyjątkową formę, jaką jest komiks - będziecie zachwyceni 💝
Przepiękna historia narysowana w przepiękny sposób. Jeszcze nigdy nie zachwycałam się tak nad rysunkami w mandze. Ależ się cieszę, że trafiłam na ten tomik! Nie ma opcji, żebym nie przeczytała tej serii do końca.
„Opowieść Panny Młodej” to uczta dla oczu i duszy. W kwestii mang, jestem przyzwyczajona do shōnenów, przygodówek, w których ciągle się coś dzieje, a bohaterowie...
Miałam nic nie pisać, tylko zostawić ocenę 10/10 bez żadnego "ale", rzucić piórem i wyjść. Zmieniłam zdanie, aby niezdecydowanym chociaż odrobinkę przybliżyć, z czym mogą się tutaj zmierzyć.
Nie jest lekko i przyjemnie, jest ciężko i bardzo źle. Bohaterowie żyją za długo i zbyt nieszczęśliwie. Śmierć jest względna w świecie wampirów i trzeba się spodziewać niespodziewanego. Markiz de Sade płakał z radości jak to czytał, a obok George R.R. Martin klaskał. Chociaż to tylko literki na papierze, to niektóre są ostre jak (srebrny) sztylet w (martwym) sercu. Paleta barw, głównie czerwonych, tańczy tutaj z kwiecistym, głównie ulicznym, językiem.
Zastanawiacie się, jak komuś wytłumaczyć, czym jest "emotional damage"? Zacznijcie od pierwszej strony i skończcie na ostatniej. NIE PŁAKAŁAM pod koniec, jestem z siebie dumna, ale było blisko. W myślach wyzywałam autora wielokrotnie, ale podobno wszyscy jego fani to robią, a on bardzo się z tego cieszy. Chciałam to szybko skończyć, ale jak już zamknęłam książkę, to potem nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Może jednak popłakać w kącie?
Trzeci tom to jest coś, na co będę czekać najbardziej na świecie. Trzeci tom to jest coś, czego się boję najbardziej na świecie.
Miałam nic nie pisać, tylko zostawić ocenę 10/10 bez żadnego "ale", rzucić piórem i wyjść. Zmieniłam zdanie, aby niezdecydowanym chociaż odrobinkę przybliżyć, z czym mogą się tutaj zmierzyć.
więcej Pokaż mimo toNie jest lekko i przyjemnie, jest ciężko i bardzo źle. Bohaterowie żyją za długo i zbyt nieszczęśliwie. Śmierć jest względna w świecie wampirów i trzeba się spodziewać...