Letni deszcz. Sztylet

Okładka książki Letni deszcz. Sztylet Anna Brzezińska
Okładka książki Letni deszcz. Sztylet
Anna Brzezińska Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA Cykl: Saga o zbóju Twardokęsku (tom 4) fantasy, science fiction
608 str. 10 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Saga o zbóju Twardokęsku (tom 4)
Wydawnictwo:
Agencja Wydawnicza RUNA
Data wydania:
2009-10-21
Data 1. wyd. pol.:
2009-10-21
Liczba stron:
608
Czas czytania
10 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788389595577
Tagi:
Twardokęsek Nagroda Zajdla - nominacja
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
233 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
622
239

Na półkach: , , ,

Po przeczytaniu całej sagi jestem nią wciąż bezbrzeżnie oczarowany. Jest to cudowna historia, świetnie przemyślana i poprowadzona. Urzeka bogactwo świata, galeria rewelacyjnych postaci, zarówno tych dobrych jak i tych złych, ale również tych pobocznych, które są atutem tego cyklu i stanowią o sile tej historii . O wybitnym języku pisałem już wcześniej i to się nie zmienia. Wielki szacunek dla pani Anny za trud jaki włożyła w wykreowanie takiej narracji. Czapki z głów.
Dla mnie to chyba numer jeden w kategorii "fantasy". Bardzo polecam!

Po przeczytaniu całej sagi jestem nią wciąż bezbrzeżnie oczarowany. Jest to cudowna historia, świetnie przemyślana i poprowadzona. Urzeka bogactwo świata, galeria rewelacyjnych postaci, zarówno tych dobrych jak i tych złych, ale również tych pobocznych, które są atutem tego cyklu i stanowią o sile tej historii . O wybitnym języku pisałem już wcześniej i to się nie zmienia....

więcej Pokaż mimo to

avatar
711
686

Na półkach: ,

No, nareszcie. Nie powiem, zmęczył mnie ten tom. W 3/4 musiałam sobie zrobić przerwę na kilka lżejszych książek, bo już nie wyrabiałam.
Nie wiem, co tu się wydarzyło. Wątki epicko-mitologiczne - moim zdaniem najciekawsze - zostają mocno ograniczone, szczególnie w pierwszej części powieści, na rzecz rąbanin, podjazdów, drobnych intryżek i popijaw jak z jakiejś "Gry o tron". Stężenie sarmatyzmu staje się nieznośne i szkodzi wręcz konstrukcji świata przedstawionego, kiedy Brzezińska wsadza w ten fantastyczny świat takie zjawiska jak chrzciny albo woda święcona. Jakby tak naprawdę chciała pisać powieść historyczną, ale była uwiązana do serii fantasy.
Twardokęsek miota się w tym wszystkim w sposób przeważnie mało ciekawy - rzadkie są przebłyski, w których widać, że jednak trochę się zmienił od pierwszego tomu.
Skądinąd chwalebna maniera Brzezińskiej, by tworzyć postaci poboczne, które mają własną biografię i osobowość, rozdyma się tutaj do dzikich rozmiarów. Co i rusz wyskakują kolejni bohaterowie i nigdy nie wiadomo, czy będą jeszcze ważni później, czy to tylko taki jednorazowy występ. Niby pozwala to poszerzyć i pogłębić przedstawiony świat, ale większość z tych NPC-ów mnie nie porwała, tylko zaciemniała obraz, szczególnie że zmieniając punkt widzenia narracji, Brzezińska czasami przez parę akapitów nie wymienia imienia postaci, o której teraz opowiada.
Konfrontacja z Zird Zekrunem rozczarowuje - krótsze to i bledsze niż konfrontacja z pomniejszym złolem podkomorzym (a propos podkomorzego - nie mogę pojąć, dlaczego przez trzy tomy nie doczekał się własnego imienia, i to w książce, w której byle ciura obozowy dostaje nazwisko i historię rodziny na trzy pokolenia wstecz i w przód).
Za to wszystko, co dzieje się po pobycie Szarki na Hałuńskiej Górze, wreszcie dało mi poczucie, że jednak nie czytałam na darmo. Oczywiście dalej się nie dowiedziałam, po co było to wszystko, kim w końcu była Szarka, co właściwie robią żmijowie itp. itd., ale przynajmniej znowu było żywo, barwnie, mitycznie i baśniowo. Krótko mówiąc - przeczołgała mnie ta książka, ale na koniec przynajmniej się sympatycznie uśmiechnęła.

No, nareszcie. Nie powiem, zmęczył mnie ten tom. W 3/4 musiałam sobie zrobić przerwę na kilka lżejszych książek, bo już nie wyrabiałam.
Nie wiem, co tu się wydarzyło. Wątki epicko-mitologiczne - moim zdaniem najciekawsze - zostają mocno ograniczone, szczególnie w pierwszej części powieści, na rzecz rąbanin, podjazdów, drobnych intryżek i popijaw jak z jakiejś "Gry o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
996
103

Na półkach:

To już koniec sagi o przygodach czarnobrodego zbója z Przełęczy Zdechłej Krowy. Ostatni tom moim zdaniem tak troszkę na siłę był ciągnięty. Samo zakończenie też w mojej opinii zostawia potężny niedosyt. Za wiele niedopowiedzeń i wyjaśnień dalszych losów bohaterów. Brak takiej klamry spinającej wszystko w logiczną i spójną całość. Wszystko brzmi tak jakby autorka zostawiała sobie furtkę do kontynuacji powieści.

To już koniec sagi o przygodach czarnobrodego zbója z Przełęczy Zdechłej Krowy. Ostatni tom moim zdaniem tak troszkę na siłę był ciągnięty. Samo zakończenie też w mojej opinii zostawia potężny niedosyt. Za wiele niedopowiedzeń i wyjaśnień dalszych losów bohaterów. Brak takiej klamry spinającej wszystko w logiczną i spójną całość. Wszystko brzmi tak jakby autorka zostawiała...

więcej Pokaż mimo to

avatar
139
128

Na półkach:

Trzy poprzednie czesci czytalem zastanawiajac sie "po co ja to w ogole czytam?". i chyba wlasnie po to czytalem. Brzezinska w koncu odpalila. Jedyny tom, ktory nie jest przegadany, przeciagniety i zanudzony jakimis przedziwnymi belkotliwymi przepowiedniami. Od poczatku tom ma taki dziwny, nostalgiczny charakter pozegnania. Od poczatku jest jakis taki smutny i melancholijny. I mimo ze tak naprawde nic sie nie wyjasnia, a przynajmniej ja nie zalapalem o co chodzilo w calej awanturze (ten motyw wyjecia kilku lat z calej tysiacletniej historii bez zadych wyjasnien jest bez sensu) to jest to kawal solidnej ksiazki. Przez pewien czas podejrzealem, ze to moze jakis ghostwriter napisal to dla Brzezinskiej ostatni tom, bo to az niemozliwe. Caly czas jednak bez odpowiedzi zostaly pytania: czego chcial Zird Zekrun i dlaczego reszta bogow tego nie chciala? kim byla Iskra? dlaczego grala z Dejalati w kosci i kim ta wlasciwie byla? Dlaczego niby Zmijowie musieli powrocic i co to tak naprawde zmienia? Historia jako calosc jest slabo umocowana i mam wrazenie, ze nawet autorka nie zna odpowiedzi na te pytania, ot tak po prostu jeden tom rozwinal sie w 4. To dziwne slownictwo roztruchany, altembasy i tak dalej tez jakos specjalnie nie zachwyca i brzmi jakos plastikowo. Jako calosc 6/10.
Duzym minusem calej sagi jest brak mapy (moze w papierowej jest, ja czytalem ebooka).

Trzy poprzednie czesci czytalem zastanawiajac sie "po co ja to w ogole czytam?". i chyba wlasnie po to czytalem. Brzezinska w koncu odpalila. Jedyny tom, ktory nie jest przegadany, przeciagniety i zanudzony jakimis przedziwnymi belkotliwymi przepowiedniami. Od poczatku tom ma taki dziwny, nostalgiczny charakter pozegnania. Od poczatku jest jakis taki smutny i melancholijny....

więcej Pokaż mimo to

avatar
136
35

Na półkach:

Połowy sagi nie zrozumiałem, zapomniałem. Postacie złe, dotknięte złym losem. Ostatnią część przeczytałem najszybciej.

Połowy sagi nie zrozumiałem, zapomniałem. Postacie złe, dotknięte złym losem. Ostatnią część przeczytałem najszybciej.

Pokaż mimo to

avatar
890
191

Na półkach: , , , ,

Po 16 latach odświeżyłam sobie sagę o zbóju Twardokęsku i przeczytałam wreszcie jej ostatni tom, wydany w 2009 roku.

Wtedy i teraz czytałam ten cykl głównie dla Wężymorda i Zarzyczki. To dwójka najlepiej skonstruowanych i najciekawszych bohaterów. Wężymord zafascynował mnie subtelnością i złożonością charakteru oraz, nie ukrywajmy, powierzchownością (niesamowite błękitne oczy). Miłość tych dwojga była piękna i bardzo wysublimowana, a także tragiczna z uwagi na ich uwikłanie w rozgrywki między bóstwami. Dlatego niezbyt satysfakcjonujące zakończenie losów Zarzyczki i Wężymorda oraz uszczuplenie scen z ich udziałem na korzyść postaci pobocznych mnie mocno zabolało. Rozwlekłe opisy historii niewiele znaczących bohaterów zajmowały od kilkunastu po kilkadziesiąt stron w ostatnim tomie sagi, podczas gdy scen z Selveiin i Wężymordem było tyle, co kot napłakał i w dodatku autorka zaprezentowała je w bardzo okrojonej formie.

Dlaczego Brzezińska poświęciła tyle stron Złociszce i księciu Evorinthowi, a losy Zarzyczki i Wężymorda ledwie liznęła na kilku stronach? Biorąc pod uwagę post-Rogobodźcową sytuację Krain Wewnętrznego Morza, opis relacji pomiędzy Książęcymi Wiergami i Spichrzą nie był najistotniejszy, a wręcz zgoła niepotrzebny… Czy ktoś mi jest w stanie wytłumaczyć, po co w ogóle wprowadzono postać Złociszki? Jedyny plus związany z tym szalenie irytującym, rozpieszczonym i buńczucznym dziewczyniskiem to nawiązanie do Katarzyny Sforzy i oblężenia Forli.

Za to Twardokęsek był przyjemnym materiałem czytelniczym, a szczególnie jego zbójeckie rozterki, humorystyczne wstawki oraz relacja z wiedźmą.

Nie lubiłam wybitnie Szarki i Koźlarza. Ona zbyt podpadała pod kategorię „Mary Sue” (mimo iż końcówka cyklu pozostawia wątpliwości co do jej marysuizmu),a on przypominał sztywną kukłę trochę bez wyrazu, a wszelkie moce nadprzyrodzone mu nie pomagały w kwestii ocieplenia wizerunku.

Dla odmiany ujął mnie Hardysz – barwny zwajecki ptak wśród piratów ze Skwarny. Oraz Krobak, surowy i potężny sinoborski kniaź o szarych oczach, przywodzący na myśl władców starej Rusi. Szkoda, że Wark powielił schemat ojca, zapowiadał się na postać, która miała szansę przełamać lodową surowość sinoborskich kniaziów.

Trudno porównywać cykl o Twardokęsku Brzezińskiej z sagą o Wiedźminie Sapkowskiego czy „Pieśnią Lodu i Ognia” Martina, gdyż, mimo pewnych podobieństw wynikłych z gatunku literackiego oraz konwencji, każdy cykl jest inny.
Nie sposób uniknąć jednak porównania bitwy pod Rogobodźcem do słynnej bitwy pod Brenną. Za bitwę pod Brenną cześć i chwała Sapkowskiemu! Między innym z jej powodu tom 5 sagi jest moim ulubionym (pomijając spartaczone zakończenie). Bitwa pod Brenną została przez Sapkowskiego mistrzowsko ukazana z dużą dozą wisielczego humoru i z perspektywy różnych bohaterów o odmiennym statusie społecznym. Brzezińska próbowała zrobić podobnie, jednak wyszła jej miałka papka – za dużo nudnych opisów i historii epizodycznych postaci, które mnie zupełnie nie interesowały. Męczyłam się przy tych fragmentach.

Ponadto – nie pasował mi nadmiar szlacheckiego warcholstwa w ostatnich tomach cyklu. Na krótką metę czytało mi się przyjemnie wątek ekscesów żalnickich szlachetków, gdyż przywoływał mi na myśl znakomity „Crimen” Hena czy „Prawem i lewem” Łozińskiego, nie zapominając o Sienkiewiczu. Jednak po pewnym czasie zaczynało mnie to tałatajstwo z podgolonymi łbami i w barwnych kontuszach irytować. Chciałam wszak przeczytać powieść fantasy, a nie łotrzykowską opowieść o dawnej Rzeczypospolitej.

Dalej – panteon bogów – fajny pomysł z aliteracją imion, ale szkoda, że ci bogowie mało co robili. Wielkie nic. Najlepiej wypadł zdecydowanie Org Ondrelssen wraz z całym bagażem skandynawskiej mitologii oraz Mel Mianet od Fali. Autorka wpadła na świetny koncept z Nur Nemrutem i jego zwierciadłami – szkoda tylko, że to bóstwo dostało rolę jedynie pasywną w sadze, nie otrzymało żadnej okazji do działania.

Ogółem cykl o Twardokęsku to zacna i wciągająca opowieść, jednak za mankamenty wymienione powyżej daję 9/10.

Po 16 latach odświeżyłam sobie sagę o zbóju Twardokęsku i przeczytałam wreszcie jej ostatni tom, wydany w 2009 roku.

Wtedy i teraz czytałam ten cykl głównie dla Wężymorda i Zarzyczki. To dwójka najlepiej skonstruowanych i najciekawszych bohaterów. Wężymord zafascynował mnie subtelnością i złożonością charakteru oraz, nie ukrywajmy, powierzchownością (niesamowite błękitne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
318
316

Na półkach: ,

Ale się umęczyłem tą Sagą o Twardokęsku. Anna Brzezińska pisała cykl ponad 10 lat i ja też czytałem go ponad dekadę - z dużymi przerwami oczywiście. Nie wiem, może gdyby czytać to jednym tchem, to człowiek by się mniej pogubił wśród tych Szczeżupin, Skalmierzy, Spichrzy, Sinoborzy czy Skwarny; pośród Mroczków, Chercheli, Lusztyków, Pleskot, pośród Zarzyczek, Złociszek, Kalinek i innych. Ale sam natłok nazw to nic strasznego, to samo robi Martin, Sapkowski i inni, problemem w twórczości Brzezińskiej jest dla mnie sposób narracji, snucia fabuły i traktowania postaci. Generalnie większość bohaterów powieści albo mnie irytuje, albo jest mi kompletnie obojętna (no może poza Szarką). Wydarzenia, które ich spotykają często są niezrozumiałe, nielogiczne. Ja wiem, że to ten klimat eposu, sagi, baśni - ale nie kupuję tego.
Nawet kiedy autorka robi ukłon w stronę czytelników szukających akcji i logicznego następstwa wydarzeń i np. w opisie bitwy pod Rogoboźćem kopiuje patent Sapkowskiego z bitwy pod Brenną i ukazuje ją z perspektywy różnych postaci, to osiąga znacznie słabszy efekt a potem i tak wraca do mityczno-onirycznych rozwiązań.
Przeczytałem z obowiązku, ale nie polecam.
A co na plus? Podoba mi się pomysł na panteon bóstw. Widzę w nim duży potencjał, który został trochę niewykorzystany,a trochę zmarnowany. No i najbardziej brakuje dodatku, w którym byliby wypisani bogowie i czym się zajmują. Nie będę czytał jeszcze raz, by to sobie wynotować ;)

Ale się umęczyłem tą Sagą o Twardokęsku. Anna Brzezińska pisała cykl ponad 10 lat i ja też czytałem go ponad dekadę - z dużymi przerwami oczywiście. Nie wiem, może gdyby czytać to jednym tchem, to człowiek by się mniej pogubił wśród tych Szczeżupin, Skalmierzy, Spichrzy, Sinoborzy czy Skwarny; pośród Mroczków, Chercheli, Lusztyków, Pleskot, pośród Zarzyczek, Złociszek,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1245
96

Na półkach: , , ,

Nie mogłam się przedrzeć przez pierwsze rozdziały. Do bitwy pod Rogobodźcem robiłam kilka podejść. Nawet na urlop zabrałam i bezskutecznie. Przegadane było i mało zwarte. Potem na szczęście było już znacznie lepiej. Za mało o Żmijach jednakowoż. Przykro było żegnać ulubionych bohaterów, szczególnie Wężymorda. Miło powitać Babunię Jagódkę. Zwłaszcza, że wyłącznie ona zna zakończenie tej opowieści.
Może dlatego tak długo mi zeszło z Sagą, że najbardziej interesował mnie motyw wędrówki rudej pokutnicy przez rzeczywistość, która była odwrotnością tej, którą już przeżyła. Gdy wszystko w tej kwestii już zostało wyjaśnione, lekko wyhamowała moja ciekawość co do pozostałych wątków.
Nie znosiłam serdecznie Złociszki, ale za nawiązanie do Katarzyny Sforzy duży uśmiech dla Autorki. :)

Z jednej strony żal, że filmu z tego nie będzie. Takiego dzieła z rozmachem nakręconego, które byłoby z założenia dużo lepsze niż "Gra o tron" (która do mnie nie przemawia, za dużo sadystów i psychopatów). Zachód Sagi raczej nie nakręci, choćby z powodu nieprzetłumaczalnych nazw własnych. Takich rzeczy się nie tłumaczy, w żadnym kierunku. Próbowano kiedyś z "Władcą Pierścieni", wyszło beznadziejnie, Frodo był panem Podgórskim, czy jakoś tak. Jak brzmiałby po anglosasku Twardokęsek? Przemęka? Albo Bogoria? A liczyć na rodzimą produkcję i dostać coś w rodzaju "Wiedźmina", w bonusie z celebrytami zamiast aktorów - to już lepiej niech filmowaniem nikt krzywdy Sadze nie czyni.

Nie mogłam się przedrzeć przez pierwsze rozdziały. Do bitwy pod Rogobodźcem robiłam kilka podejść. Nawet na urlop zabrałam i bezskutecznie. Przegadane było i mało zwarte. Potem na szczęście było już znacznie lepiej. Za mało o Żmijach jednakowoż. Przykro było żegnać ulubionych bohaterów, szczególnie Wężymorda. Miło powitać Babunię Jagódkę. Zwłaszcza, że wyłącznie ona zna...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
92
18

Na półkach: ,

Książka przeczytana i czuć niedosyt. Autorka przyzwyczaiła do ciekawej fabuły, wiele wątków jest opisywanych jednocześnie co nie pozwoli poczuć monotonii. Lekki niedosyt, gdyż szuka się na półce kolejnego tomu a to już koniec. Załuję tylko, że Twardokęsek nie doczekał się potomstwa z Złociszką :) Książkęjak i sagę polecam.

Książka przeczytana i czuć niedosyt. Autorka przyzwyczaiła do ciekawej fabuły, wiele wątków jest opisywanych jednocześnie co nie pozwoli poczuć monotonii. Lekki niedosyt, gdyż szuka się na półce kolejnego tomu a to już koniec. Załuję tylko, że Twardokęsek nie doczekał się potomstwa z Złociszką :) Książkęjak i sagę polecam.

Pokaż mimo to

avatar
769
183

Na półkach: , , , ,

Długo uważałam, że polscy miłośnicy fantastyki mają kompleks oblężonej twierdzy, ale ostatnio doszłam do wniosku, że owszem, rzeczywiście: powieści "gatunkowe", fantastyczne są przez niektórych czytelników z założenia lekceważone jako niepoważne. A pojąć tego nie mogę.

Uwielbiam powieści historyczne, ale w tej miłości zawsze mam lekkie uczucie jakby nadużycia: bierzemy sobie czyjeś realne życie, czyjeś dramaty, jego imię i kilka faktów. A potem autor lepi sobie z tego zupełnie własną wizję: inną psychologicznie, ideologicznie (nie mówiąc już o faktach, fakty są dla inżynierów). Wielbię Łokietka Cherezińskiej, ale wolałabym nie widzieć miny realnego króla po lekturze - a to i tak mało drastyczny przykład.

I przy tym - zastanawiam się, na ile w przypadku Anny Brzezińskiej wybór konwencji fantasy wynikał po prostu z upodobania do fantasy, a na ile właśnie z pełnej świadomości, że można wtedy mówić o MECHANIZMACH, nie popełniając przeniewierstwa i nadużycia wobec osób imiennie i faktów - dawno przekształconych przez legendę, propagandę i doraźne potrzeby interpretacyjne kolejnych epok.

W ten sposób "Saga o Twardokęsku" jest świetna na wielu poziomach, jak na dobrą literaturę przystało: pozostaje sprawnie skonstruowaną rozrywką, ze świetną konstrukcją psychologiczną postaci, jest zabawą tropami literackich, historycznych i mitologicznych odniesień, ale też sięga głębiej. Nie mówi wprost o Polsce, cepem przez łeb jak niektóre powieści przygodowo-historyczne. Mówi natomiast o czymś, co zapewne historyk-naukowiec zbyłby wzruszenie ramion (chyba?),o czymś, co się w naukowych historycznych opracowaniach nie zmieści - o duchu narodowym?

To, co w tomie trzecim zaczyna się dość zabawną konstatacją, że powstanie w Żalnikach nie jest zbyt serio, skoro obie strony konfliktu są ze sobą na wiele sposobów skoligacone - więc ten aspekt półkomediowy przechodzi w poważne spojrzenie na kraj targany okupacją, wojną domową i cierpieniem własnej "ułomności", nieprzepłakanej żałoby. W świecie powieści jest to żałoba po bogini, która umarła. I znów: nie jest to prosta alegoria, którą można by tu podsumować. To symbol, który można nazwać, a można poczuć.

Jeżeli dodać do tego przepiękną stylizację językową, pozostaje pytanie: jak można pomijać "Sagę o Twardokęsku" (która jest w zasadzie jedną czterotomową powieścią, a nie czterema powieściami w cyklu) w kategorii po prostu "literatura polska" i upychać ją w gatunkowej szufladce "bajki, czary i inne takie niepoważności". Powiedziałabym, że takie podejście świadczyłoby nie tyle o niechęci do rozrywki, ile o nieumiejętności dostrzeżenia mechanizmów i wzorców "wydestylowanych" z prostych rozważań o tym, czy "Polacy byli ci dobrzy, a wszyscy inni ci źli", względnie czy "wszyscy byli równie krwawi i cyniczni". A właśnie spojrzenie głębiej, ponad schemat, jest cechą "prawdziwej" literatury - niezależnie, czy jej kostium jest współczesny, historyczny, mitologiczny, czy "czarodziejski".

Nie pamiętam też, kiedy czytałam, jak ktoś pisze o tak pięknie... o Polsce. Zastanawiałam się, czy ja sobie tej Polski w tym nie uroiłam, nie dopowiedziałam, jako "swojskości" i "naszości" - możliwe. Bo w sumie gdzie mi się uroiła - w jasnych włosach tych najbardziej kluczowych dzieci? W miodnym brzęczeniu pszczół u schyłku lata? W złocisto-krwawej konwencji baroku?

Doszłam do wniosku, że w czułości, z jaką autorka domyka wątki trzecioplanowe. Drwina i czułość, jak u Mickiewicza. W sumie piękne, że autorka pisała to tutaj, w kraju. Że dziś można patrzeć z taką drwiną i miłością nie z dystansu - lub może z dystansu czasu, nie przestrzeni.

Długo uważałam, że polscy miłośnicy fantastyki mają kompleks oblężonej twierdzy, ale ostatnio doszłam do wniosku, że owszem, rzeczywiście: powieści "gatunkowe", fantastyczne są przez niektórych czytelników z założenia lekceważone jako niepoważne. A pojąć tego nie mogę.

Uwielbiam powieści historyczne, ale w tej miłości zawsze mam lekkie uczucie jakby nadużycia: bierzemy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    307
  • Chcę przeczytać
    249
  • Posiadam
    108
  • Fantastyka
    20
  • Ulubione
    13
  • Fantasy
    7
  • E-book
    6
  • Audiobook
    4
  • Ebooki
    4
  • Ebook
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Letni deszcz. Sztylet


Podobne książki

Przeczytaj także