Technicznie jest coraz lepiej, poziom opowiadań też znacznie bardziej wyrównany, więc przynajmniej pod tymi względami wydaje się, że doświadczenie nabywane przy kolejnych antologiach nie idzie w las. Ciekawym urozmaiceniem są też rozrzucone po tomie wiersze Wojciecha Mytnika czerpiące z rustykalno-słowiańskiego imaginarium, w manierze młodopolskiej, zupełnie niezłe, m.in. pastiszujące Leśmiana „Licho”, apokaliptyczne „Bezdech” i „Groza” czy groteskowa „Dziwożona”.
Wyjątkowo prominentna jest w tym zbiorze postać Welesa jako chyba najczęstszego źródła grozy. Z drugiej strony sporo jest tekstów, w którym słowiańskość jest potraktowana naskórkowo/ pretekstowo, doczepiona do fabuły, która mogłaby się bez niej znakomicie odejść. Tak jest choćby w najbardziej klasycznie horrorowym „Efekcie ćmy” Daniela H. Jaśki, ale też w paru mniej sprawnych tekstach. Bardzo częsty jest też motyw bóstw pogańskich jako bytów potężnych i w swojej potędze całkowicie obojętnych na ludzki los – wizja surowa i posępna.
Wstęp napisał Kamil Gołdowski, w sposób bardzo bezpretensjonalny, bez religijno-etnicznych resentymentów, skoncentrowany na samym pisaniu, a nie jego społecznym kontekście. Ciekawe, że na koniec postuluje, by sięgnąć po elementy demonologii słowiańskiej, które jeszcze się nie zglobalizowały, i oczyścić je z ludowej groteski i komizmu, aby wydobyć autentyczną czystą grozę. Ciekawe, bo we własnym opowiadaniu w tym zbiorze idzie zgoła inną drogą, o czym za chwilę.
A więc opowiadania po kolei, na wszelki wypadek w miarę możliwości bez spoilerów oprócz jednego z motywów ze „Złotej tarczy” Szymczaka (nr 4):
1. Radosław Jarosiński, „Głowa” – XIX-wieczny szlachcic interesuje się słowiańskimi starożytnościami na własną zgubę. Sprawnie napisane, dobra konstrukcja i udatna stylizacja językowa, nieprzesadzona, wprowadzająca odpowiednie zróżnicowanie pochodzenia społecznego postaci. Nieco wątpliwości logicznych budzą właściwości odkrytego posągu – skoro tak działa, to czemu go w ogóle zrobiono? Pierwsze opowiadanie z Welesem. 6+/10
2. Dagmara Adwentowska, „Na służbę Bogu” – Wyjaśnienie, jak powstało magiczne lustro mistrza Twardowskiego. Dobre osadzenie w realiach historycznych, wszystko bez zarzutu, różne wątki połączone bardzo zgrabnie. Drugie opowiadanie z Welesem. 7/10
3. Anna Musiałowicz, „Płacz” – Żal i zemsta zdradzonej dziewczyny na dawnej polskiej wsi. Bardzo dobre, stylizacja językowa sprawna, brutalność odpowiednio wyważona, by nie zmienić się w ohydę i exploitation fiction, tylko budzić sprzeciw i smutek, umiejętne połączenie grozy i erotyzmu. 8/10
4. Maciej Szymczak, „Złota tarcza” – Męka i upadek mnicha porażonego potęgą Jarowita. Fabuła oparta na zdarzeniu opartym w kronikach (kradzież złotej tarczy ze świątyni) + niestety, BĘDZIE SPOILER, starożytni kosmici, czyli motyw, którego nie potrafię potraktować poważnie, choć przynajmniej dodaje nieco oryginalności. Jak to Szymczaka więcej jest gore niż grozy, sporo sadyzmu w pop-nietzscheańskim stylu. Pojawia się próba podjęcia jakiejś refleksji religijnej, zwątpienia i kryzysu wiary, ale bardzo powierzchowna i nieprzekonująca. Po raz kolejny mnie zdumiewa (co pokazuje chyba po prostu, jak bardzo mój światopogląd jest niezgodny ze światopoglądem Szymczaka), że swojego głosu przeciwko chrześcijaństwu i za pogaństwem Szymczak nie próbuje podbudować żadnymi argumentami natury moralnej. Torturowani mnisi w jego opowiadaniach nie popełniają żadnych strasznych zbrodni, które mogłyby stanowić choć cień uzasadnienia dla spotykających ich męczarni. Uzasadnienie musi zatem pochodzić z zewnątrz, z nastawienia antychrześcijańskiego, które już przed lekturą tkwi w czytelniku i zapewne w autorze, chociaż taka intensywność masakry jako usprawiedliwienia wymagałaby chyba naprawdę głębokiej traumy związanej z Kościołem. Ale może uzasadnienia moralnego nie ma, bo Szymczakowi wcale na nim nie zależy. Może właśnie chce opisywać świat amoralny, w którym prawem jest moc silniejszego i tyle. Moim zdaniem smutne to i nieludzkie, ale cóż.
Można by jeszcze argumentować, że to przecież tylko rozrywkowe opowiadanie i te wszystkie eksplozje flaków należy odczytywać w konwencji wesołej rozpierduchy, ale z opowiadań i paratekstów autorstwa Szymczaka wynika jednak, że przynajmniej on sam traktuje to wszystko bardzo poważnie.
Stylistycznie też z grubsza jak zwykle, czyli „jutro los wasz warzyć się będzie”, „na szyi nosił galerię amuletów”, „jadło i poidło” oraz użyta ni stąd ni zowąd w monologu wewnętrznym średniowiecznego mnicha „polisa”. 4/10
5. Piotr Barej, „Rola przeznaczenia” – Na przykładzie kobiety, która sprzeniewierzyła się swojej Doli, żerca objawia młodemu adeptowi, że czczenie słowiańskich bóstw to nie bułeczka z masełkiem i wesołe popijawy. Dosyć ciekawa koncepcja, jakby krytyka rodzimowierstwa od wewnątrz, malująca dosyć ponury i beznadziejny obraz stosunków między ludźmi a bogami. Styl trochę przegadany, można by wycisnąć z tekstu trochę wody. Trzecie opowiadanie z Welesem. 5+/10
6. Karolina Mangusta Kaczkowska, „Pod drzewem Welesa” – Ambitna dziewczyna zawiera pakt z diabłem, znaczy się, z Welesem (czwarte opowiadanie). Co prawda przewidywalne i nie wiem, czy rzeczywiście były potrzebne aż tak długie opisy obrzydliwej seksualności, ale struktura i tempo bardzo dobre, a poza tym udatnie oddana surowa atmosfera ponurej baśni, czyli coś, do czego akurat mam słabość. Subiektywne 7/10
7. Krzysztof Haczyński, „Zwierciadło” – Misjonarz wiedzie dysputę religijno-etyczną z seksowną pogańską Galadrielą, po czym następuje dosyć niestety głupie zakończenie. Jest jakaś próba w miarę poważnego podejścia do dylematów moralno-religijnych, ale rozwiązanie jest łopatologiczne. Mały tekst, który próbuje odgryźć bardzo duży kęs, upychając całą historię chrześcijaństwa w kilku widzeniach. Archaizacja chwilami niezgrabna, niektóre słowa użyte w niewłaściwym kontekście. Naiwność zakończenia jest mimo wszystko dziwnie rozczulająca, więc nie potrafię się na nie porządnie zirytować. 4/10
8. Piotr Ferens, „Cmentarnica” – śledztwo dziennikarza w sprawie ginących dzieci w Bieszczadach. Zaczyna się obiecująco, jak opowiadanie detektywistyczne (przypomnieli mi się też, może nawet za dobrze, bardzo dobrzy „Ludzie których zabrakło” Borowca z „Krwi zapomnianych bogów”), ale zbyt grubą kreską nakreślone zakończenie zepsuło mi przyjemność. Motywy religijne osunęły się w stereotyp i schemat. Zabrakło czegoś, żeby lepiej powiązać i uzasadnić wymieszane wątki Roda, cmentarnicy, zdradzonego pogaństwa i latawców. 4+/10
9. Krzysztof Maciejewski, „Epifania” – Opowieść proroka pięknej pani, bogini nowych/starych czasów. W pierwszej chwili mi się nie spodobało jako nazbyt artystowskie, ale rozczarowanie rozbrzmiewające w zakończeniu, pewna ucieczka od religii w estetyzację, sprawia, że całość jest znacznie bardziej interesująca. Tonacja trochę podobna do Stonawskiego „Reguły niczego”. W sumie im więcej myślałam o tym opowiadaniu, tym wydawało się lepsze, więc chyba coś w nim jest. 7/10
10. Mariusz Orzeł Wojteczek, „Stacja” – Głęboka zima, demony na stacji benzynowej na odludziu. Nastrojowe, nie za długie, czyta się bardzo przyjemnie. 7/10
11. Kamil Gołdowski, „Nielicha polisa” – Czyli autor wstępu idzie pełną parę w groteskę i komizm, pokazując, jak mieszkańcy pewnej polskiej wsi próbują radzić sobie z serią nieszczęść wywołanych przez Licho. Pomijając mocno lekceważący stosunek do ludności wiejskiej, która zostaje przedstawiona w większości jako ociężali umysłowo wtórni analfabeci mówiący dziwną gwarą, zderzenie rzeczywistości demonicznej i współczesnej przaśności jest rzeczywiście zabawne. 6/10
12. Flora Woźnica, „Naturalny porządek” – Typowy dla autorki slasher na motywie „zemsta demonów natury na ludziach nieszanujących przyrody. Stylistycznie i fabularnie jest jakby lepiej niż w jej innych tekstach, ale wciąż jest to niestety drewniana historia z naiwnym morałem. I znów, jak u Szymczaka, ktoś „wywarza” drzwi szopy. 3/10
13. Daniel H. Jaśko, „Efekt ćmy” – Klasyczny horror gotycko-lovecraftowski, w którym groza wypływa z psychiki bohatera. Chwilami (ale nieczęsto, na szczęście) lovecraftowska maniera językowa staje się zbyt mocna i niektóre metafory są odrobinę przeszarżowane, ale atmosfera i psychologia postaci są znakomite, rytm odpowiedni. Motywy słowiańskie znikome, nie zdziwiłabym się, gdyby autor doczepił je do już gotowego tekstu, żeby pasował do antologii. 8/10
14. Agnieszka Biskup, „Maria” – Tragedia korposzczurka w zetknięciu z pradawną siłą, skrzyżowana z motywem lolity. Odrobinę wtórne i przewidywalne, ale w sumie bez zarzutu, niesamowita atmosfera przedstawiona bardzo sprawnie. 6+/10
15. Piotr Kulpa, „Siódma córka” – równoległa opowieść matki i córki rozdzielonych przed laty. Zaburzona chronologia i fragmentaryczność opowieści trzyma w napięciu, są autentyczne emocje, dobre opisy i fajne przekształcenie motywu folklorystycznego w sposób, który pozwala zasugerować pewne zjawiska w relacjach międzyludzkich, a nie tylko postraszyć. 8/10
16. Kazimierz Kyrcz Jr i Michał J. Walczak, „Główszczyzna” – coach-gej odrzuca zaloty niewłaściwej kobiety i trafia w krainę koszmaru. Trochę lepsze, niż sugeruje streszczenie. Bardzo dziwne opowiadanie, zapadające w pamięć głównie przez tę dziwność. Nie podobała mi się wydumana fabuła i nieciekawy główny bohater, ale jednak jakiś pomysł i napracowanie w tym są. Wraca Weles. 5+/10
17. Norbert Góra, „Stosy znowu płoną” – Były policjant w niełasce, teraz na tropie pogańskich upiorów. Nieszkodliwa sztampa detektywistyczna, pretekstowe starcie z demonami, klasyczne rekwizyty, trochę nudne. 4/10
18. Marek Ścieszek, „Umierające miasteczko” – W świecie postapo bohater trafia na uwięzioną rusałkę. Klimaty raczej nie moje, ale w sumie trudno tu coś większego zarzucić. Opowiadanie traci zapewne na moim hurtowym czytaniu. Brakuje trochę jakiegoś zakotwiczenia, dookreślenia więzienia i nadprzyrodzonych istot. Mam wrażenie, że był w tym potencjał na znacznie lepsze opowiadanie. Zakończenie za to dosyć mi się podobało. 5+/10
19. Zeter Zelke, „Roponośny” – Młody etnograf na tropie nieznanej słowiańskiej kultury. Trochę za dużo grzybów w barszczu, a poczciwy styl przygasza horrorowy potencjał, przez co autor nie wyzyskuje w zasadzie grozy wioski zagubionej w czasie i trochę się ratuje groteską i jumpscare’ami. W ogóle całość jest bardzo poczciwa. 5/10
Technicznie jest coraz lepiej, poziom opowiadań też znacznie bardziej wyrównany, więc przynajmniej pod tymi względami wydaje się, że doświadczenie nabywane przy kolejnych antologiach nie idzie w las. Ciekawym urozmaiceniem są też rozrzucone po tomie wiersze Wojciecha Mytnika czerpiące z ru...
Rozwiń
Zwiń