-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać106
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
2024-04-23
2024-04-15
Ostatnio sporo jest o tym autorze na bookstagramach i zewsząd spływają zachwyty nad wielkością tej prozy. Chodziła ona za mną i chodziła, aż wychodziła.
Już po cytatach wiedziałam, że będzie się podobało, więc nie było tu niespodzianki. Z resztą gdyby chcieć z niej wypisać wszystkie najlepsze cytaty, trzeba by czytać z ołówkiem w zębach. Mnie najbardziej urzekł ten - „Bowiem życia nie można znosić w inny sposób niż ze świadomością, że godzimy się z tym wszystkim, co znaczymy dla siebie i świata”
Pierwsze co przychodzi mi na myśl, gdy piszę o tej książce to scena teatralna i duodrama. Tylko ich dwóch. Gra emocjami, a może właśnie już ich brakiem, już z takim spokojem, zgodą. To już tylko rozliczenie z przeszłością. Już tylko słowa i pytania, pozostawione bez odpowiedzi.
Dużo tu jest o przyjaźni, takiej, której dziś ze świecą szukać. Z resztą i czasy sprzyjały takiemu braterstwu krwi. No, oczywiście póki nie pojawiła się kobieta.
Czyta się to wspaniale. Płynie się przez słowa i ciężko się zatrzymać. A jednak zmuszałam się trochę do przerw, by móc celebrować tą niewątpliwą przyjemność dłużej.
Ostatnio sporo jest o tym autorze na bookstagramach i zewsząd spływają zachwyty nad wielkością tej prozy. Chodziła ona za mną i chodziła, aż wychodziła.
Już po cytatach wiedziałam, że będzie się podobało, więc nie było tu niespodzianki. Z resztą gdyby chcieć z niej wypisać wszystkie najlepsze cytaty, trzeba by czytać z ołówkiem w zębach. Mnie najbardziej urzekł ten -...
2024-04-14
Największy geniusz Steinbecka polegał na tym, że jego książki mogły być napisane zarówno 80 lat temu, jak i wczoraj. Lepiej jednak, że stało się to wtedy. Teraz zniknęłyby w gąszczu bestsellerów.
Każde spotkanie ze Steinbeckiem mnie zachwyca. Dodatkowo wielbię te piękne, białe wydania od Wydawnictwa Prószyński. Każde spotkanie jest jednak inne i pokazuje wspaniałą różnorodność Mistrza. Tym razem ukłon należy się niezwykłej kolorystyce bohaterów i scen.
Bunkier bez okien ale z udrapowanymi firankami, pomalowany od środka na niebiesko to miód na moją wyobraźnię. Kochany Mac i cała jego zgraja ze wszystkimi ich cudownymi pomysłami, o których z góry wiadomo, że przyniosą więcej zniszczeń niż pożytku, chwyta za serce. Nieporadny doktor, z głową pełną marzeń i planów, hodujący grzechotniki i piszący wiecznie tą samą pracę, który „nosił samotność niczym wieniec na skroniach” Burdel mama, która jest trochę dobrą wróżką, a trochę wiedźmą, ale jednak z sercem na dłoni. No i Suzy, współczesna księżniczka z niewyparzoną gębą. Chiński sprzedawca, który wielbicielom Steinbecka jakby kogoś przypomina. Plejada gwiazd. Nie przestaje dziwić, że nie powstał na tej podstawie serial.
Kończę lekturę z zachwytem i żalem. Już tylko mogę sobie wyobrażać dalsze przygody mieszkańców ulicy Nabrzeżnej. I robię to.
Największy geniusz Steinbecka polegał na tym, że jego książki mogły być napisane zarówno 80 lat temu, jak i wczoraj. Lepiej jednak, że stało się to wtedy. Teraz zniknęłyby w gąszczu bestsellerów.
Każde spotkanie ze Steinbeckiem mnie zachwyca. Dodatkowo wielbię te piękne, białe wydania od Wydawnictwa Prószyński. Każde spotkanie jest jednak inne i pokazuje wspaniałą...
2024-04-13
„Afryka- zbyt duża, zbyt żywotna, zbyt niepokorna”
Miłość w Afryce jest jak tanzanit, rodzi się w bólu, i czasem w tym bólu trzeba się bardzo postarać, by ją dostrzec.
Wraz z autorem podróżujemy w jej poszukiwaniu. Do Etopii, Kenii, Ugandy czy Tanzanii, i zewsząd dotykamy tragedii. Głodu, handlu ludźmi, zacofanych tradycji i prześladowań. Tu miłość jest jakby kaprysem. Przeważa strach, poniżenie, ucieczka i walka o kolejny dzień.
Slumsy, skwar, bród. Świat, w którym kobieta jest nikim. Świat, w którym „jak bije, to kocha” jest normą. Życie w potrzasku, z poczuciem, że nie ma dokąd uciec a przed samobójstwem chroni tylko jedna myśl - by choć jeszcze ten jeden raz zobaczyć rodzinę. Zapytaj kobietę, która bardziej od węży, boi się mężczyzn, czym jest dla niej miłość. Zapytaj homoseksualistę, któremu za miłość grozi więzienie, szykany, a nawet śmierć czy warto kochać.
A jednak i tu zdarza się miłość. Nie taka jak w powieściach Jane Austen. Nie taka jak w Twoim domu, moim domu. Taka, jakby wydarta złu. Tu mówią - „To porozumienie między dwoma osobami, jakby miały taką samą krew”.
Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Otwarte i sekcji reporterskiej - Szczeliny.
„Afryka- zbyt duża, zbyt żywotna, zbyt niepokorna”
Miłość w Afryce jest jak tanzanit, rodzi się w bólu, i czasem w tym bólu trzeba się bardzo postarać, by ją dostrzec.
Wraz z autorem podróżujemy w jej poszukiwaniu. Do Etopii, Kenii, Ugandy czy Tanzanii, i zewsząd dotykamy tragedii. Głodu, handlu ludźmi, zacofanych tradycji i prześladowań. Tu miłość jest jakby kaprysem....
2024-04-06
Kiedy myślę o tym jak genialny jest Knausgard, dochodzę do wniosku, że właśnie o tych geniuszach słowa, pisać jest najtrudniej. Nie ma jednak chyba autora, którego ponad 800 stron jestem w stanie przeczytać w 2 dni.
Nie wiem w czym tkwi jego fenomen - w tej prostocie, szczerości? Jedno mnie zdumiewa za każdym razem - że każdy z tych Wielkich był kiedyś słabym pisarzem, którego nikt nie chciał wydać. Jest w tym pewna nadzieja. O tym jest właśnie ten tom - o drodze do debiutu, bardzo trudnej, mozolnej drodze, a jednak też wytrwałej i pewnej siebie. Mimo całej tej krytyki i zwątpień. Zdumiewa też poziom oczytania już 20-letniego Knausgarda. Jakby on odgórnie wiedział co jest dobre, co warto czytać, a czego nie. Ja latami czytałam złe i bardzo złe książki by w końcu znaleźć się na drodze, na której jestem teraz.
Ten tom jest też o miłości i pożądaniu. I to chyba wzruszyło mnie najbardziej i najbardziej nie umiem wytłumaczyć dlaczego było tak znakomite bez popadnięcia w banały. Powiem tylko, że to jak Knausgard opisuje chwilę zakochania jest jak opis tego, czego opisać się nie da. Ta nieuchwytność. On potrafi uchwycić nieuchwytność.
Kiedy myślę o tym jak genialny jest Knausgard, dochodzę do wniosku, że właśnie o tych geniuszach słowa, pisać jest najtrudniej. Nie ma jednak chyba autora, którego ponad 800 stron jestem w stanie przeczytać w 2 dni.
Nie wiem w czym tkwi jego fenomen - w tej prostocie, szczerości? Jedno mnie zdumiewa za każdym razem - że każdy z tych Wielkich był kiedyś słabym pisarzem,...
2024-03-31
Pierwszy Bukowski w tym roku. Im mnie mi zostało, tym wolniej czytam, rzadziej, by zostało na dłużej.
Szmira. Początkowo śmiałam się z tego pastiszu, parodii złych i bardzo złych książek. Ale potem wciągnęłam się w ten nonsens. No tak, tylko Bukowski nawet ze szmiry potrafił zrobić sztukę.
Ostatnia powieść Mistrza. Tak jakby chciał powiedzieć - strzeżcie się bełkotu. I smutno mi się zrobiło.
Nawet Celine’a zabrał ze sobą.
Pierwszy Bukowski w tym roku. Im mnie mi zostało, tym wolniej czytam, rzadziej, by zostało na dłużej.
Szmira. Początkowo śmiałam się z tego pastiszu, parodii złych i bardzo złych książek. Ale potem wciągnęłam się w ten nonsens. No tak, tylko Bukowski nawet ze szmiry potrafił zrobić sztukę.
Ostatnia powieść Mistrza. Tak jakby chciał powiedzieć - strzeżcie się bełkotu. I...
2024-03-31
Jest grono autorów, których przeczytałabym wszystko, nawet gdyby była to instrukcja pralki. Sigrid Nunez do nich należy, ale to nie tylko to.
Jest jak zagubiona dusza. Czytam paragraf, nasuwa mi się skojarzenie. I odnajduję je paragraf dalej. Czytam o zniszczonym przez psa tomie Knausgarda ( o nie, o nie!) ale oczywiście, chwilę później okazuje się, że pies chce, by mu czytać. Mojego ukochanego Knausgarda! No przecież, no przecież!
Jest też jak taka wizja, lustro pokazujące przyszłość - tak mogłoby wyglądać twoje życie, gdybyś się odważyła. I jakby ku potwierdzeniu, ona cytuje Simone Weil - „Kiedy musisz podjąć w życiu decyzję o tym, co powinieneś zrobić, zrób to, co będzie kosztowało cię najwięcej”.
Tak więc dla mnie czytanie Sigrid Nunez jest jak czary. Nie inaczej było teraz. To jak czytanie pamiętnika twojego autorytetu. A na koniec się okazuje, że tak w ogóle to była powieść.
Jest grono autorów, których przeczytałabym wszystko, nawet gdyby była to instrukcja pralki. Sigrid Nunez do nich należy, ale to nie tylko to.
Jest jak zagubiona dusza. Czytam paragraf, nasuwa mi się skojarzenie. I odnajduję je paragraf dalej. Czytam o zniszczonym przez psa tomie Knausgarda ( o nie, o nie!) ale oczywiście, chwilę później okazuje się, że pies chce, by mu...
2024-03-30
„ Czy to teatr, czy judaizm”?
Nie jest dziś łatwo pisać o Żydach. Żeby nie było banalnie, żeby nie było wzniośle. Żeby nie być posądzony o antysemityzm, o ignorancję, o nietolerancję, o niepamięć. Ale czy wolno nam już żartować, czy nie za wcześnie?
Joshua Cohen uznał, że wolno. Mamy więc tragikomedię, w której zderzają się dwa światy. Jest więc zasymilowany Żyd, który a i owszem, lubi się pośmiać, a i jeszcze ironicznie przygadać, a co najwyżej przemilczeć. Politycznie poprawna Ameryka przecież tylko na to się zgodzi. Tu antysemityzm jest szczelnie przykryty płaszczykiem serdecznej zgryźliwości, tak po przyjacielsku. I nagle w ten wygładzony świat wkrada się on, syn Syjonu, pieniacki, zacietrzewiony i dumny. Wszędzie wietrzy spisek i nienawiść. Niczym nieokrzesany prymityw wdziera się w ten ugrzeczniony ład. I nie godzi się na nic, co tam zastaje.
Wszystko to toczy się w środowisku akademickim, gdzie wszelkie konflikty załatwia się intelektualną polemiką, gdzie w szranki stają historia z teologią. To jedno pozostaje niezmienne. Nie w tym jednak leży tragedia. Nie w tym, kiedy tradycja przestanie wojować z wolnym, szczęśliwym życiem. Ale w tym kiedy Żyd będzie po prostu człowiekiem.
Dobra, elokwentna proza. Inteligentny humor. Świeża narracja.
„ Czy to teatr, czy judaizm”?
Nie jest dziś łatwo pisać o Żydach. Żeby nie było banalnie, żeby nie było wzniośle. Żeby nie być posądzony o antysemityzm, o ignorancję, o nietolerancję, o niepamięć. Ale czy wolno nam już żartować, czy nie za wcześnie?
Joshua Cohen uznał, że wolno. Mamy więc tragikomedię, w której zderzają się dwa światy. Jest więc zasymilowany Żyd, który a...
2024-03-30
„Miłość sama w sobie jest ekstrawagancją”.
Niebanalna to historia. I całe szczęście. Po cóż nam więcej takich, gdzie on i ona, tak samo, w tym samym czasie, a jak nie to później, i żyli długo i szczęśliwie.
Nie tak się kocha po 40-tce, a jeszcze inaczej po 70-tce. Kobieta, w tym wieku, jest już wyzbyta tej naiwności, egzaltacji, ona potrzebuje wiedzieć, co on od niej chce i dlaczego. Z kolei mężczyzna, u schyłku życia, o to co innego, on już nie potrzebuje nic wiedzieć, bo wszystko już wie. On po prostu kocha, bez lęku, bez obawy o wszystko inne, nie zadaje już pytań, on już tylko wielbi, i cieszy się, że zostało mu to dane.
A w tym wszystkim jeszcze, ona jest Hiszpanką, on Polakiem. Słowa gubią się w niuansach tłumaczeń. Co więc zostaje? Muzyka i miłość.
Kolejny wspaniały twórca, którego teraz, oczywiście będę musiała przeczytać wszystko.
„Miłość sama w sobie jest ekstrawagancją”.
Niebanalna to historia. I całe szczęście. Po cóż nam więcej takich, gdzie on i ona, tak samo, w tym samym czasie, a jak nie to później, i żyli długo i szczęśliwie.
Nie tak się kocha po 40-tce, a jeszcze inaczej po 70-tce. Kobieta, w tym wieku, jest już wyzbyta tej naiwności, egzaltacji, ona potrzebuje wiedzieć, co on od niej...
2024-03-29
Są książki, których absolutnie nie powinno się czytać, wtedy kiedy czytać nam je kazano. A przynajmniej nie tylko wtedy. „Lalka” Bolesława Prusa jest jedną z nich.
Byłam ciekawa czy dziś, po latach mój odbiór będzie podobny jak niemal 30 lat temu, zwłaszcza, że pamiętałam tylko główny zarys. Nadal uwielbiam Wokulskiego i nie cierpię Łęckiej, więc to jedno się nie zmieniło.
Ale zyskałam o wiele, wiele więcej niż to. Jak ma nastoletni człowiek zrozumieć dramat nieszczęśliwej miłości, która niszczy człowieka od środka i zabiera wszystko, łącznie z szacunkiem do samego siebie? Dzisiaj młodzi ludzie podobno widzą w Wokulskim obleśnego stalkera. Czasy były inne, ale ja nie do końca wtedy rozumiałam, dlaczego on po prostu nie znajdzie sobie innej.
Dziś, cóż, rozumiem.
Powieść wybitna. Nieśmiertelna egzystencjalnie i emocjonalnie.
Genialnie pokazana rozbieżność pomiędzy upadła arystokracją, a całą resztą. Za Olgą Tokarczuk zachwycałam się narracją. Dziś już nie ma takich powieści, dlatego dobrze, że można wracać do takich książek jak „ Lalka”. Wszystkim Wam to niniejszym polecam.
Są książki, których absolutnie nie powinno się czytać, wtedy kiedy czytać nam je kazano. A przynajmniej nie tylko wtedy. „Lalka” Bolesława Prusa jest jedną z nich.
Byłam ciekawa czy dziś, po latach mój odbiór będzie podobny jak niemal 30 lat temu, zwłaszcza, że pamiętałam tylko główny zarys. Nadal uwielbiam Wokulskiego i nie cierpię Łęckiej, więc to jedno się nie...
2024-03-18
Po lekturze „ Stramera” trochę ze zniecierpliwieniem trochę z trwogą czekałam aż usiądę do lektury kontynuacji w „Stramerach”.
Miałam zupełnie inną wizję tego, co się wydarzy z tą rodziną w czasie wojny. Szczerze mówiąc o wiele mroczniejszą, nakrapianą masą literatury o Holokauście. Autor zaskoczył mnie, pokazując zupełnie inną stronę, tą mniej spotykaną. Zwyczajną.
Bo nie jest tak, że w czasie wojny jest tylko wojna i poza wojną nic nie ma. Jest w tym wszystkim normalne życie. Jak to się mówi, każdy orze, jak może. Podobała mi się ta codzienność.
Jedno jednak pozostaje niezmienne. Jak ogrom rodzin żydowskich, tak i ta, utraciła swoją tożsamość. Po latach ukrywania się, pod zmienionymi nazwiskami, po wojnie budują nowe życie. Co zostało z żydowskiego Tarnowa? Fotografia w pamięci.
Po lekturze „ Stramera” trochę ze zniecierpliwieniem trochę z trwogą czekałam aż usiądę do lektury kontynuacji w „Stramerach”.
Miałam zupełnie inną wizję tego, co się wydarzy z tą rodziną w czasie wojny. Szczerze mówiąc o wiele mroczniejszą, nakrapianą masą literatury o Holokauście. Autor zaskoczył mnie, pokazując zupełnie inną stronę, tą mniej spotykaną. Zwyczajną.
Bo...
2024-03-17
Było to moje trzecie spotkanie z Olgą Tokarczuk i rozbudziło apetyt na więcej.
Jest to zbiór wykładów i esejów, dzięki którym można poznać pierwsze lektury i fascynacje noblistki. Byłam pod ogromnym wrażeniem jej wiedzy z zakresu literaturoznawstwa i psychologii.
Najcenniejsze dla mnie były eseje o pracy twórczej, analiza pojęcia narracji i opowieść o tworzeniu postaci literackich. Z zainteresowaniem przeczytałam też o procesie twórczym pisarki. Jak pracuje nad książką, skąd czerpie inspiracje?
Podobała mi się analiza dzisiejszego autora i procesu wydawniczego w porównaniu do czasów, w którym autorka zaczynała publikować swoje pierwsze utwory. Faktycznie, dziś, jak wszystko, książka jest przede wszystkim towarem, który trzeba wypromować i sprzedać.
Przypomniała moc literatury, która wymaga pewnej wrażliwości, otwartości, skupienia, koncentracji. W świecie, w którym wszystko mamy podane jak na tacy i wymaga minimum myślenia, wydaje się to być reliktem przeszłości i rozrywką dla wybranych.
Było to moje trzecie spotkanie z Olgą Tokarczuk i rozbudziło apetyt na więcej.
Jest to zbiór wykładów i esejów, dzięki którym można poznać pierwsze lektury i fascynacje noblistki. Byłam pod ogromnym wrażeniem jej wiedzy z zakresu literaturoznawstwa i psychologii.
Najcenniejsze dla mnie były eseje o pracy twórczej, analiza pojęcia narracji i opowieść o tworzeniu postaci...
2024-03-17
Dzisiejszy świat zbudowany jest na ziarnkach piasku i soli.
Żyjemy w eterycznym świecie, w którym nie zastanawiamy się jak działa smartphone czy żelazko, ani jakie zachodzą w nich procesy, by spełniały swoją rolę. A przecież gdyby nie krzemowe chipy nie byłoby dzisiejszej elektroniki. Wszystko to zaczyna swoją podróż od niepozornego piasku.
W dalszym procesie dawnych innowacji otrzymujemy szkło. Poza oczywistym zastosowaniem, posłużyło ono również powstaniu światłowodu, bez którego nie byłoby Internetu.
Trudno też wyobrazić sobie świat bez betonu i żelaza, a co za nim idzie również stali - swoistego fundamentu współczesnego świata. Bez miedzi z jej zdolnością do przewodzenia ciepla i elektryczności pogrążylibyśmy się w ciemnościach.
Jednak wraz z coraz dalej idącą determinacją człowieka ku kolejnym innowacjom zaczęliśmy niszczyć coraz większe połacie Ziemi. Kolejne rewolucje, jak choćby odkrycie ropy naftowej, prowadziły nie tylko do tego, że człowiekowi żyło się lepiej i wygodniej, ale i miały ogromny wpływ na wojny i nadal prowadzą do konfliktów. Odkrycie polietylenu, czyli najbardziej znanego plastiku doprowadziło do tragedii ekologicznej. Dziś, wyciągamy wnioski i staramy się dbać o planetę, szukamy bezpiecznych zamienników, ale miną dekady, by człowiek odbudował, to co niszczył przez stulecia.
Tylko dzięki świadomości i poznaniu surowców, na których bazuje nasz świat, możemy korzystać z zasobów naszej planety, nie doprowadzając jej do ruiny.
Znakomity reportaż. Miałam obawy przed tą tematyką, ale wyjście ze strefy komfortu okazało się niezwykle pouczające. Za to doświadczenie dziękuję Wydawnictwu Otwarte i sekcji Szczeliny.
Dzisiejszy świat zbudowany jest na ziarnkach piasku i soli.
Żyjemy w eterycznym świecie, w którym nie zastanawiamy się jak działa smartphone czy żelazko, ani jakie zachodzą w nich procesy, by spełniały swoją rolę. A przecież gdyby nie krzemowe chipy nie byłoby dzisiejszej elektroniki. Wszystko to zaczyna swoją podróż od niepozornego piasku.
W dalszym procesie dawnych...
2024-03-03
To, co przykuło moją uwagę od pierwszych stron to niezwykła dynamika.
Pierwsza część, opisująca zdarzenia prowadzące do zbiorowego gwałtu i zabójstwa Beduinki, to krótkie, ale szczegółowe zdania. Przywodzą na myśl strzały z karabinu albo spowiedź przesłuchiwanego zbrodniarza. To też zdania suche, bez emocji. To słowa kata.
W drugiej części dynamika znacznie się zmienia. Jest pełna lęku i strachu, które towarzyszą każdemu krokowi młodej kobiety, która wiedziona impulsem, wyrusza w niebezpieczną podróż, by poznać historię Beduinki. Każdy checkpoint, każdy żołnierz, każdy mężczyzna budzi lęk. To słowa ofiary.
Obu historiom towarzyszą te same symbole. Wielbłądy, ujadający pies, wszechobecny pył i gorąc. Niemi świadkowie wciąż trwającego dramatu, mimo, że obie historie dzieli blisko 80 lat. To przeraża, zatrzymuje, przytłacza. A kobieta nadal jest sprowadzona do rzeczy, którą można wykorzystać i zakopać w piachu.
Proza wybitna.
To, co przykuło moją uwagę od pierwszych stron to niezwykła dynamika.
Pierwsza część, opisująca zdarzenia prowadzące do zbiorowego gwałtu i zabójstwa Beduinki, to krótkie, ale szczegółowe zdania. Przywodzą na myśl strzały z karabinu albo spowiedź przesłuchiwanego zbrodniarza. To też zdania suche, bez emocji. To słowa kata.
W drugiej części dynamika znacznie się zmienia....
2024-03-03
Początkowo czytałam bez przekonania. Jakoś nie mogłam się wciągnąć w tą historię, miałam problem z wyobrażeniem sobie bohaterów. Zauroczył mnie jednak sam klimat na zawsze utraconego świata i ta nostalgia pozwoliła mi pozostać przy lekturze, a wręcz ciężko było mi ją odłożyć na bok. Bohaterowie nabrali też odrobinę wyrazistości.
Wszyscy wiemy, w którą stronę podążyła historia i to sprawiło, że przez całą lekturę miałam poczucie zbliżającego się mroku. Trochę jak na zjeżdżalni. Jest fajnie, ale wiesz, że za chwilę rąbniesz tyłkiem o ziemię.
Ale to dobrze, że wciąż powstają książki o prześladowaniu Żydów i późniejszym holokauście. Jest to jedna z najczarniejszych kart historii i nie wolno nam o niej zapomnieć. Szkoda tylko, że historia tak niewiele nas nauczyła. Nie sposób było w uciekających Stramerach nie dopatrzyć się podobieństw z wydarzeniami na zielonej granicy.
Książka zostaje w głowie. Na pewno sięgnę po drugą część.
Początkowo czytałam bez przekonania. Jakoś nie mogłam się wciągnąć w tą historię, miałam problem z wyobrażeniem sobie bohaterów. Zauroczył mnie jednak sam klimat na zawsze utraconego świata i ta nostalgia pozwoliła mi pozostać przy lekturze, a wręcz ciężko było mi ją odłożyć na bok. Bohaterowie nabrali też odrobinę wyrazistości.
Wszyscy wiemy, w którą stronę podążyła...
2024-02-29
Polska prowincja w oczach Andrzeja Stasiuka. Nikt tu nie goni, nie śpieszy się. Wszystko toczy się swoim własnym torem. Nie musi być pięknie i nie jest. Ma działać. Tu się zasmaruje. Nikt się nie pozna. Krajobraz prowizorki. A jednak prawdziwie, nie na pokaz. Jest jak jest. Wszyscy są jakby pogodzeni z losem. Jakby mówili, że zmiany i nowy świat nie są dla nich. Tu się żyje z dnia na dzień. Kolory są przygaszone, trochę jak przyprószone popiołem.
Polska prowincja w oczach Andrzeja Stasiuka. Nikt tu nie goni, nie śpieszy się. Wszystko toczy się swoim własnym torem. Nie musi być pięknie i nie jest. Ma działać. Tu się zasmaruje. Nikt się nie pozna. Krajobraz prowizorki. A jednak prawdziwie, nie na pokaz. Jest jak jest. Wszyscy są jakby pogodzeni z losem. Jakby mówili, że zmiany i nowy świat nie są dla nich. Tu się żyje...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-26
Głównym zarzutem, no może nie zarzutem, ale pewnym zastrzeżeniem, z jakim się spotkałam czytając recenzje tej książki, że to powieść o zwykłym człowieku. Tak, jakby trzeba przestrzegać czytelnika - to nie Konrad Wallenrod, żebyś sobie nie wyobrażał Bóg wie czego.
A jednak ta historia zwykłego człowieka, który gór nie zdobywał i szablą nie wywijał, pochłonęła mnie na całą niedzielę. Jeśli się czegoś obawiałam, a może wręcz oczekiwałam to, że będzie bardziej egzystencjalnie. Nie było.
Stoner nie był wcale nudziarzem. I czego by o nim nie mówić, jednak spełniał każde swoje marzenie. Żył, jak chciał. Znalazł swoją pasję i jeszcze mu z niej na życie starczało ( no moi drodzy czyż to już nie życiowy sukces?), był mężem, ojcem, kochankiem i jeszcze udało mu się zachować tego samego przyjaciela przez 40 lat. To po co komu więcej?
Przyznam, że mam pewien sentyment do społeczności uniwersyteckiej. Zaraz widzę stare mury Oxfordu i trochę zbzikowanych profesorów w marynarkach w kratkę. No i te wszystkie ściany książek. Abstrahując od tego, jest to wyśmienita powieść, spokojnie wciągnie na długie godziny. Przez wiele lat pozostawała kompletnie pomijana, a szkoda.
Głównym zarzutem, no może nie zarzutem, ale pewnym zastrzeżeniem, z jakim się spotkałam czytając recenzje tej książki, że to powieść o zwykłym człowieku. Tak, jakby trzeba przestrzegać czytelnika - to nie Konrad Wallenrod, żebyś sobie nie wyobrażał Bóg wie czego.
A jednak ta historia zwykłego człowieka, który gór nie zdobywał i szablą nie wywijał, pochłonęła mnie na całą...
2024-02-26
Nie, to nie jest o tym, o, że patrz, inni mieli gorzej, choć przyznam, miałam taką obawę.
O holocauście napisano już tyle, że inaczej już chyba nie można. Co oczywiście nie przeszkadza wydawcom stosowania haczyków typu - tatuażysta z Auschwitz, księgowa z Auschwitz, fryzjerka z Auschwitz… tak, jakby to słowo otwierało wrota do krainy bestsellerów. A jednak tu jest inaczej.
Pierwsze skrzypce gra psychologia. Jak psychika człowieka reaguje na skrajne cierpienie, głód, deprecjację i ciągły strach o życie, co niewątpliwie było chlebem powszednim w obozach koncentracyjnym? Głównym obiektem badań jest sam autor, psychiatra i neurolog.
Ogólny zarys jest przewidywalny i nie ma tu specjalnie zaskoczeń. Interesująca jest jednak koncepcja sensu w tak specyficznych warunkach. Autorowi przyświecały przez ten czas słowa Nietzschego - „Ten, kto wie, dlaczego żyje, nie troszczy się o to, jak żyje”. Wydawałoby się to proste. No bo co jest celem? Przeżycie. A jednak okazuje się, że tak ogólne pojęcie było niewystarczające. Cierpieć, by żyć? Musi być ktoś czy coś jeszcze.
Interesującym uzupełnieniem książki jest część teoretyczna o logoterapii ( nie mylić z logopedią 😊). To swoisty krok dalej od psychoanalizy Freuda i dążenia do celu Adlera. Frankl skupia się na inwersji, czyli przekierowywaniu myśli i problemów egzystencjalnych pacjenta. Być może warto czasem zapytać nie co życie ma dla ciebie, ale co ty masz dla życia. Lub też po ludzku - kim jesteś dla swoich bliskich. Zapytaj czy widzą sens w tym, kim dla nich jesteś.
Nie, to nie jest o tym, o, że patrz, inni mieli gorzej, choć przyznam, miałam taką obawę.
O holocauście napisano już tyle, że inaczej już chyba nie można. Co oczywiście nie przeszkadza wydawcom stosowania haczyków typu - tatuażysta z Auschwitz, księgowa z Auschwitz, fryzjerka z Auschwitz… tak, jakby to słowo otwierało wrota do krainy bestsellerów. A jednak tu jest...
2024-02-24
Czy nie macie tak czasem, oglądając, bo ja wiem, łyżwiarstwo figurowe, że myślicie - ależ to lekko wygląda, jakby bez wysiłku, tylko włożyć łyżwy i jechać…
Taka jest właśnie proza Sigrid Nunez, mojej nowej mistrzyni lekkości. Pamiętam, jak niedawno, u kogoś przeczytałam o tej książce, i już wiedziałam - to jest to, co kocham w literaturze najbardziej. Książka została kupiona z marszu i bez pardonu wepchnęła się w czytelniczą kolejkę.
I tu zaczyna się ta przygoda, ta euforia, tu stajesz się piórkiem, które unosi się nad kartkami razem z autorką. Siedzisz sobie na chmurce i machasz nóżkami. Jest tak błogo. Gdyby autorka wykładała literaturoznawstwo, tu w Polsce, chyba zamieszkałabym w jej sali wykładowej. Tyle mamy wspólnego, tyle wspólnych autorytetów i najwyraźniej ulubionych książek.
W ogóle nie chce Wam pisać o czym jest ta książka, bo nie chce jej spłycać pisaniem o fabule. Kim są ci słabsi? Tobą, mną. Chcą czegoś więcej? Mniej? Inaczej? Wałęsają się po parkach w pandemii i zachwycają się przestrzenią. Przyjaźnią się z papugą i chłopakiem z… nieoczywistymi zaletami. Piszą, tworzą, zachwycają.
To jakby Bridget Jones zamiast pisać o tym ile waży, pisała o tym, co czyta. Znacie kogoś takiego ? 😉
Czy nie macie tak czasem, oglądając, bo ja wiem, łyżwiarstwo figurowe, że myślicie - ależ to lekko wygląda, jakby bez wysiłku, tylko włożyć łyżwy i jechać…
Taka jest właśnie proza Sigrid Nunez, mojej nowej mistrzyni lekkości. Pamiętam, jak niedawno, u kogoś przeczytałam o tej książce, i już wiedziałam - to jest to, co kocham w literaturze najbardziej. Książka została...
2024-02-18
Cieszę się, że wydawnictwo Znak podjęło decyzję o wydaniu dramatów Myśliwskiego. Są pięknym uzupełnieniem jego powieści
„Wszystko jest folklorem”. W tym zdaniu jest wszystko. To zaduma nad światem, który przemija. Jak to u Myśliwskiego, jest tu tęsknota za chłopskim światem. Jednak warto spojrzeć głębiej. Każde pokolenie w pewnym okresie chciałoby się zatrzymać. Nie pędzić za tym całym rozwojem. Zatrzymać się, a może i nawet odrobinę cofnąć, choć to takie fe, zakazane słowo - cofać się. A jednak daje ukojenie i bezpieczeństwo.
Podobało mi się zestawienie Biznesmena z Emerytem w „Requiem dla gospodyni”. Tu giełda, mercedesy, kochanki, cała ta sztuczność, pęd za posiadaniem, byle więcej i szybciej. A z drugiej strony Emeryt jeżdżący z miejsca na miejsce, gdziebądź, według własnoręcznie narysowanej mapy. Z walizką pełną wielokrotnie czytanych książek - Święty Augustyn i Kierkegaard. W sieni toczy się rozmowa o tym dlaczego nie ma już powstań. Bo nie ma już idei.
Jest też epickie „Drzewo”. Dziadek siedzi na drzewie, co uniemożliwia ścięcie go, by wybudować drogę. Mamy tu całą rzeszę postaci namawiających go by zszedł, postaci z tego świata, i z tych poprzednich. Znów historia miesza się z folklorem. Szlachtę i rewolucję chłopską, dyrektorów, inżynierów, milicjanta, szpicla. Ba, jest też i Kościuszko. Światy mieszają się ze sobą. A dziadek siedzi. Gdzie by teraz trzeba się wspiąć i siedzieć by powstrzymać ten pęd?
Jest więc egzystencjalnie, w zadumie nad sensem życia, za przemijaniem, za czasem.
Cieszę się, że wydawnictwo Znak podjęło decyzję o wydaniu dramatów Myśliwskiego. Są pięknym uzupełnieniem jego powieści
„Wszystko jest folklorem”. W tym zdaniu jest wszystko. To zaduma nad światem, który przemija. Jak to u Myśliwskiego, jest tu tęsknota za chłopskim światem. Jednak warto spojrzeć głębiej. Każde pokolenie w pewnym okresie chciałoby się zatrzymać. Nie pędzić...
„Kto wie, może właśnie tego szuka się przez całe życie, tylko tego, tego żalu, najgłębszego z możliwych, aby wreszcie stać się samym sobą, zanim nadejdzie śmierć”
U Bukowskiego często przewijało się uwielbienie Celinem. Do tego stopnia, że aż zapragnęłam sprawdzić dlaczego. I faktycznie jej wpływ na twórczość Bukowskiego jest niezaprzeczalny.
Rozumiem, że powieść Celine’a w latach 30 poprzedniego wieku mogła szokować. Porzucił wszelkie konwenanse i bez skrupułów rozprawił się z ówczesną hipokryzją, złudzeniami i zakłamaniem. Podobnie jak Bukowski wiele lat później. Zastanawia mnie czy skala szokowania czytelnika była porównywalna i czy taki był zamiar.
Jakby na to nie patrzeć, Celine zapoczątkował pewien zwrot w języku i literaturze. Otworzył drzwi do szczerości i otwartości. Odważył się na bezpośredniość, bez pięknych ozdobników.
Jego bohater w swoich podróżach jakby wciąż czegoś szuka. Krytycznie ocenia ludzi i miejsca, siebie już mniej. Nigdzie nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. Być może szuka sam siebie.
„Kto wie, może właśnie tego szuka się przez całe życie, tylko tego, tego żalu, najgłębszego z możliwych, aby wreszcie stać się samym sobą, zanim nadejdzie śmierć”
więcej Pokaż mimo toU Bukowskiego często przewijało się uwielbienie Celinem. Do tego stopnia, że aż zapragnęłam sprawdzić dlaczego. I faktycznie jej wpływ na twórczość Bukowskiego jest niezaprzeczalny.
Rozumiem, że powieść...