-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant4
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-04-29
2022-07-30
DOBRO ZAWSZE POWRACA...
Książkę Jasona F. Wrighta "Szczęście do wzięcia" otrzymałam kilka lat temu jako nagrodę w jednym z konkursów blogowych. A, że dziś właśnie potrzebowałam krótkiej historii, którą będę mogła przeczytać za tzw. "jednym posiedzeniem", to zdecydowałam się właśnie na tę niespełna 170 stronicową opowieść.
"Szczęście do wzięcia" to tak naprawdę nieco bardziej rozbudowane opowiadanie, które swoim klimatem luźno nawiązuje do świąt Bożego Narodzenia. A że ten wyjątkowy okres w roku ma zawsze swój niepowtarzalny urok i magię, to opisana w książce historia Hope Jensen idealnie wpisuje się właśnie w ten czas.
Maleńka dziewczynka pozostawiona w przydrożnym barze ze wzruszającym listem od biologicznej matki zdobyłaby serce każdej osoby. Przygarnięta i zaadaptowana przez samotną kobietę o nazwisku Louise Jensen zyskuje dom, miłość i dobre życie. Kiedy Hope jest już dorosłą kobietą, ambitną dziennikarką, jej matka umiera na raka i dziewczyna zostaje na świecie zupełnie sama. Niespodziewany, anonimowy prezent otrzymany w okolicach Bożego Narodzenia skłania bohaterkę do przeprowadzenia własnego śledztwa. Hope pragnie poznać tajemnicę słoika wypełnionego drobnymi pieniędzmi, który otrzymała bezpośrednio po tym, jak ktoś włamał się do jej mieszkania i je splądrował. W rozwikłaniu i opisaniu tej historii Hope upatruje szansę także dla samej siebie. Być może w ten sposób zasłuży wreszcie na kolejny zawodowy awans?...
Ta świąteczna opowieść wydała mi się z jednej strony bardzo amerykańska, tak charakterystyczna dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy lubują się we wszelkich imprezach i akcjach charytatywnych i chętnie w nich uczestniczą. Z drugiej strony historia ma za zadanie poruszać duszę czytelników, otwierać ich serca na dobroć i bezinteresowną pomoc drugiemu człowiekowi. I moim zdaniem całkowicie spełnia swoje zadanie. Bo przecież zgodnie z popularnym powiedzeniem "Szczęście się mnoży, gdy się nim dzieli".
Historia opisana przez autora jest ckliwa i cukierkowa aż do bólu. Bohaterowie zostali wyidealizowani do tego stopnia, że zatracili swój realizm, może poza Hope, która chyba jako jedyna zmaga się z życiowymi rozterkami, popełnia błędy i miewa wyrzuty sumienia. Z drugiej strony należy pamiętać, że historia Jamesa F. Wrighta miała być taką właśnie świąteczną baśnią, która poruszy serca i przypomni o tym, co w życiu ważne.
"Szczęście do wzięcia" może stanowić idealny scenariusz na film familijny, a morał z niego płynący byłby bardzo dobrym podsumowaniem świątecznego zabiegania.
Historia, choć krótka, ma spory potencjał. Czyta się szybciutko i łatwo. Szkoda, że niektóre wątki zostały jedynie zasygnalizowane. Liczyłam też na więcej emocji i wzruszeń, które do mnie jakoś zbytnio nie docierały. Książeczka pięknie wydana, przyciąga wzrok i niemal sama wpada w ręce. Szkoda tylko, że jej lektura pozostawia spory niedosyt.
DOBRO ZAWSZE POWRACA...
Książkę Jasona F. Wrighta "Szczęście do wzięcia" otrzymałam kilka lat temu jako nagrodę w jednym z konkursów blogowych. A, że dziś właśnie potrzebowałam krótkiej historii, którą będę mogła przeczytać za tzw. "jednym posiedzeniem", to zdecydowałam się właśnie na tę niespełna 170 stronicową opowieść.
"Szczęście do wzięcia" to tak naprawdę nieco...
2022-03-16
NA CAŁE ŻYCIE
Mając na uwadze niedawną premierę sięgnęłam wreszcie po powieść Lesley Lokko - poczytnej pisarki o afrykańsko - szkockich korzeniach, której marzeniem było pisanie książek. Przyznam szczerze, że już od dłuższego czasu przymierzałam się do pierwszego spotkania z autorką i byłam bardzo ciekawa jej opowieści. Uwielbiam afrykańskie klimaty i chętnie czytuję książki, które zabierają czytelnika w podróż do tego egzotycznego zakątka kuli ziemskiej. Jak dotąd moją faworytką w tej tematyce była Katherine Scholes, a jak będzie z powieściami Lesley Lokko?...
"Pokrewne dusze", jak przyznaje sama autorka, to historia, której pisanie trwało dłużej niż zwykle i zajęło aż pięć lat. Co ciekawe, mnie lektura tej książki pochłonęła także zdecydowanie więcej czasu niż zazwyczaj, choć powieść nie jest przesadnie gruba i liczy sobie 430 stron. Co więcej... "Pokrewne dusze" działały na mnie lepiej, niż pewnie niejedna tabletka nasenna i cywilami aż byłam zła, że już po kilkunastu stronicach oczy mi się kleiły i nie bardzo docierał do mnie sens przeczytanych słów.
"Pokrewne dusze" to opowieść o dwóch przyjaciółkach, a może raczej przybranych siostrach, których losy splotły się w dzieciństwie za sprawą politycznych zdarzeń i rodzinnych sekretów. Catriona Jennifer McFadden i Kemisa Mashabane - Szkotka i Afrykanka z Zimbabwe dorastały razem w Edynburgu, uczyły się w szkole w Londynie i pomimo różnicy charakterów, koloru skóry i podejścia do życia stały się sobie bliskie niczym siostry bliźniaczki. Jen i Kemi były dla siebie prawdziwymi pokrewnymi duszami, które mogły polegać na sobie w każdej sytuacji. Kemisa została chirurgiem i odbywała swoją praktykę w londyńskim szpitalu, a Jennifer obdarzona artystyczną duszą marzyła o tym, aby malować, stąd też pragnęła odnaleźć się w szeroko pojętej sztuce. Kiedy Kemi otrzymała propozycję pracy w szpitalu w Johannesburgu, Jen decyduje się towarzyszyć jej w podróży, spędzić w Afryce najbliższe trzy miesiące i poszukać nowych wrażeń. Zamierza poznać rodzinę Mashabane i zakosztować afrykańskich krajobrazów, a kiedy pojawia się propozycja pracy w galerii sztuki w Johannesburgu Jen wprost nie może uwierzyć w swoje szczęście. Z RPA pochodzi też Solam Rhoiy, którego rodzice od zawsze przyjaźnili się z rodziną Kemisy. Dziś jest przystojnym i bogatym mężczyzną, który mierzy wysoko, a jego polityczna kariera rozwija się równie dobrze, jak stan konta bankowego. Teraz jednak pojawia się nowa możliwość, szansa na założenie rodziny i to Kemisa wydaje się być idealną kandydatką na żonę. Los splata ze sobą ścieżki trzech rodzin, a że najczęściej jednak bywa przewrotny, to szykuje dla bohaterów zupełnie nieprawdopodobny scenariusz...
Lesley Lokko bardzo umiejętnie i z najmniejszymi detalami oddała afrykański klimat tej powieści. Tło historyczne i echa wydarzeń politycznych wplecione w fabułę dają nam obraz całkiem realistycznej rzeczywistości, w której pieniądze i władza grają pierwsze skrzypce, a korupcja i manipulacja są oczywistym sposobem na osiągnięcie zamierzonego celu. Wizja wyłaniająca się z powieści z jednej strony jest przerażająca, z drugiej niestety... bardzo wiarygodna. Mamy tu echa konfliktu pokoleń, problemy związane z ideologią Apartheidu, wyraźnie nakreślone różnice rasowe i klasowe oraz... pokrewieństwo dusz, które wybija się wysoko ponad wszelkimi podziałami.
Autorka przenosi nas niejednokrotnie w miejscu i czasie. Podróżujemy do Rodezji, czyli dzisiejszego Zimbabwe, Szkocji, Anglii i RPA, gdzieś tam na drugim planie przewija się wątek nowojorski, ale wszystko jest bardzo klarowne. Trochę inaczej ma się sprawa różnych płaszczyzn czasowych, gdzie możemy zauważyć liczne przeskoki. Ja jednak zdecydowanie bardziej wolę płynne poruszanie się w czasie i nie do końca podobały mi się te nagłe zmiany. Zdaję sobie sprawę, że opowieść jest złożona i w tej wielości wątków na pewno nie jest łatwo zachować przejrzystość i klarowność zdarzeń, ale jednak trochę mi to przeszkadzało. Ciekawie odmalowane sylwetki bohaterów, szczególnie tych z kręgu Kemi i Jen dają nam wyobrażenie o dużej różnorodności w społeczeństwie zamieszkującym Republikę Południowej Afryki. Jednakże w samym przekazie zabrakło mi emocji i może też dlatego, szczególnie w pierwszej połowie, lektura tej powieści wywoływała u mnie senność i znużenie. Mimo to z uwagi na podjętą tematykę "Pokrewne dusze" na pewno warto doczytać do końca.
Nie jestem pewna, czy dobrze wybrałam powieść na pierwsze spotkanie z Lesley Lokko i nadal moją faworytką w tej tematyce pozostaje pani Scholes. Tym niemniej na półce mojej biblioteczki od dłuższego czasu czekają jeszcze dwie inne książki Lesley Lokko i na pewno niebawem dam autorce kolejną szansę sięgając po powieść "Jedna bogata, druga biedna" lub "Pamiętne lato". Zastanawiam się, czy w większym stopniu spełnią moje oczekiwania.
NA CAŁE ŻYCIE
Mając na uwadze niedawną premierę sięgnęłam wreszcie po powieść Lesley Lokko - poczytnej pisarki o afrykańsko - szkockich korzeniach, której marzeniem było pisanie książek. Przyznam szczerze, że już od dłuższego czasu przymierzałam się do pierwszego spotkania z autorką i byłam bardzo ciekawa jej opowieści. Uwielbiam afrykańskie klimaty i chętnie czytuję...
2022-02-10
SUKNIA CHANEL PRZEPUSTKĄ DO WOLNOŚCI...
Kristy Cambron znana z powieści historycznych takich jak „Motyl i skrzypce”, czy „Wróbel w getcie” podarowała nam swoją kolejną powieść zatytułowaną „Dziewczyna z Paryża”. Przedstawiła w niej poruszającą historię okupowanej stolicy – miasta mody, miasta sztuki i miasta miłości ukazując wszelkie możliwe kontrasty. Posługując się sfabularyzowaną opowieścią o kobietach, Francuzkach, Paryżankach, które albo kolaborowały z wrogiem, albo ryzykując życie działały w podziemiu, starając się psuć szyki nazistom, autorka pokazała opartą na faktach prawdę historyczną dotyczącą działalności Sztabu Operacyjnego Rosenberga. Ta specjalna nazistowska jednostka odpowiadała w czasie wojny za konfiskatę majątków głównie francuskich i belgijskich rodzin, przede wszystkim tych żydowskiego pochodzenia. Za katalogowanie zrabowanych dzieł sztuki odpowiedzialne były francuskie kobiety, które z narażeniem życia przekazywały zdobyte dane francuskiemu ruchowi oporu. Dzięki swojej ryzykownej misji, sprytowi, odwadze i poświęceniu ocaliły one ponad 260 kolekcji, które można było odnaleźć, zidentyfikować i zweryfikować już po II wojnie światowej.
Historyk sztuki Sandrine Paquet z racji swojego wykształcenia idealnie nadaje się do weryfikowania i spisywania skradzionych przez nazistów precjozów. Mając pod opieką kilkuletniego synka oraz teściową stara się zapewnić swojej rodzinie bezpieczne przetrwanie w coraz bardziej brutalnej wojennej rzeczywistości… Lila de Laurent – krawcowa pracująca w domu mody Chanel po wkroczeniu nazistów do Paryża traci swoje prestiżowe zajęcie i odtąd towarzyszy jej codzienna walka o przetrwanie. Wykorzystuje swoje dotychczasowe zdolności i umiejętności aby zbierać informacje istotne dla francuskiego rządu. Okazuje się, że nawet elegancka suknia od Chanel może odegrać tu znaczącą rolę… Historie obu kobiet przeplatają się że sobą, zazębiają i wreszcie łączą wyłaniając zaskakujący i niezwykle interesujący obraz tamtych tragicznych czasów.
Kristy Cambron stworzyła niezwykle wiarygodną i chwytającą za serce opowieść, która pozwala nam przyjrzeć się bliżej procederowi kradzieży dzieł sztuki przez nazistów. Pokazała wszelkie możliwe kontrasty pomiędzy modnym, wyrafinowanym, barwnym i błyszczącym, beztroskim światem mody i miłości oraz brutalną i tragiczną rzeczywistością II wojny światowej, w której liczy się tylko spryt i walka o przetrwanie. A wszystko to na przykładzie kobiet, mieszkanek Paryża, których wyraziste portrety idealnie oddają atmosferę i codzienność tamtych okropnych czasów. Przemiany charakterologiczne i ewolucja osobowości bohaterek dają nam możliwość analizy i wyciągania wniosków. Wyznaczając kolejnym wydarzeniom autentyczne miejsca i wprowadzając prawdziwe postaci, sławne kobiety – śpiewaczki, aktorki, tancerki z historykiem sztuki – Rose Valland na czele, autorka uwiarygodniła swoją opowieść i sprawiła, że opisywane zdarzenia mają dla czytelnika nie tylko wartość fabularną, ale również historyczną.
Sugestywne sceny, realistyczne opisy oraz wstrząsająca wojenna rzeczywistość pokazują nam zupełnie nowe oblicze wojny. Odwaga i siła, miłość i piękno, nadzieja i zwycięstwo towarzyszą bohaterom w ich codziennej wędrówce po ulicach Paryża. A my mamy jedyną okazję delektować tym niezwykłym, wyrazistym obrazem, który obok elementów naturalistycznych ma też w sobie sporo romantyzmu i tęsknoty.
Warto zaznaczyć, że „Dziewczyna z Paryża” to złożona opowieść, której lektura wymaga skupienia i zaangażowania z uwagi na przenikające się płaszczyzny czasowe i przeplatające się relacje obu bohaterek. Muszę przyznać, że historia bardzo mi się spodobała, choć niestety nie wciągnęła mnie od samego początku, tak jak tego oczekiwałam. Początkowo zupełnie nie mogłam wniknąć w wydarzenia, ani zatracić w wojennej rzeczywistości Paryża, mimo, że uwielbiam taką tematykę. Na szczęście w miarę rozwoju zdarzeń było już tylko lepiej i ostatecznie jestem naprawdę zafascynowana tą historią.
Jeśli tylko lubicie eleganckie i misternie tkane słowem opowieści oraz nie przeraża Was groza wojny i okupacji, to koniecznie sięgnijcie po „Dziewczynę z Paryża”. Lektura dostarczy wielu wrażeń i całej gamy emocji. Będziecie mieli także niepowtarzalną okazję spojrzeć pod nieco innym kątem na II wojnę światową widzianą oczami francuskich kobiet. Powieść Kristy Cambron to ciekawa propozycja dla koneserów literatury.
SUKNIA CHANEL PRZEPUSTKĄ DO WOLNOŚCI...
Kristy Cambron znana z powieści historycznych takich jak „Motyl i skrzypce”, czy „Wróbel w getcie” podarowała nam swoją kolejną powieść zatytułowaną „Dziewczyna z Paryża”. Przedstawiła w niej poruszającą historię okupowanej stolicy – miasta mody, miasta sztuki i miasta miłości ukazując wszelkie możliwe kontrasty. Posługując się...
2019-04-28
Po przeczytaniu sagi "Po sąsiedzku" chętnie i bez większego zastanawiania sięgnęłam po kolejną powieść Kasi Bulicz - Kasprzak. Tym razem swoją barwną okładką oraz intrygującym opisem wydawcy skusił mnie "Spadek". Co prawda oblicze młodej dziewczyny otoczone kwiatami nijak nie współgra mi z tytułem książki, ani tym bardziej z opisanymi wydarzeniami, ale na pewno zachęca do zainteresowania się tą właśnie powieścią.
Dorota mieszka w Warszawie, zawodowo zajmuje się tłumaczeniami z języka japońskiego, a prywatnie leczy rany po kolejnym nieudanym związku. W jej rutynową codzienność zupełnie niespodziewanie wkraczają mały piesek o wdzięcznym imieniu Dusia oraz leciwy starszy pan, jej biologiczny... dziadek. Dorota nie poznała swojego ojca, który opuścił matkę na krótko przed porodem i nigdy nie utrzymywała z nim kontaktu. A tymczasem jeden telefon z zamojskiego szpitala sprawił, że dziewczyna otrzymała szansę odnalezienia nieznanej jej dotąd rodziny, której prawdę mówiąc nigdy nie szukała. Dobre serce i poczucie obowiązku sprawiły, że bohaterka udała się do szpitala, aby zatroszczyć się o człowieka, z którym łączyły ją jedynie geny.
Wnioski nasuwają się same... Od tej pory życie Doroty już nigdy nie będzie takie jak wcześniej, a rutyna i prozaiczna powszedniość zamieni się w burzliwą i pełną niespodzianek codzienność, która nie raz ją zaskoczy.
Powieści obyczajowe stanowią znaczącą część moich lektur. Zawsze staram się doszukiwać w nich czegoś nowego, osobliwego, co mnie zainteresuje i jednocześnie wyróżni czytaną historię od innych jej podobnych. W "Spadku"" autorka zaskoczyła mnieintrygujacymi, wiarygodnymibi dobrze nakreślonymi relacjami pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Korelacje na płaszczyźnie dziadek - wnuczka są wręcz warte naśladowania. Obcy, chory starszy człowiek często zostawiany jest sam sobie. Dorota natomiast staje na wysokości zadania, nie odmawia pomocy staruszkowi w potrzebie walcząc nawet z własną niechęcią i żalem. Co więcej zajmuje się nim tak, jak wnuczka powinna zająć się dziadkiem. Ciekawie opisane relacje z ciocią Celiną, tak naprawdę ciocią - babcią, która pomimo różnicy pokoleń jest prawdziwą przyjaciółką Doroty sprawiają, że z przyjemnością sami zaprzyjaźnilibyśmy się z tak ciepłą i życzliwą osobą. Miłość do zwierząt potwierdza, że bohaterka ma wielkie, dobre serce. Brak możliwości nawiązania relacji Doroty z ojcem nie pozwala przyjrzeć się stosunkom na płaszczyźnie rodzic - dziecko, ale możemy się domyślać, jak by one mogły wyglądać. Jedynie związki damsko - męskie jakoś zupełnie mi do Doroty nie pasowały. Nie podobał mi się jej brak zdecydowania oraz ciągła niepewność. Kobieta, która sama nie wie czego chce od życia i od swoich potencjalnych partnerów to moim zdaniem zachowania zupełnie obce Dorocie. Oczekiwałam też trochę więcej emocji, bo według mnie wydarzenia aż się o nie prosiły, kiedy mamy do czynienia ze skutkiem, śmiercią, czy chorobą.
Pomimo wspomnianych niedoskonałości pozostaję pod dużym wrażeniem tej opowieści. Napisana pięknym bogatym językiem z dużą dbałością o szczegóły i jednocześnie sporą dawką humoru pozwala zupełnie wniknąć w świat wydarzeń. Powieść łączy w sobie pewne sprzeczności - radość przeplata się ze skutkiem, lekkość i zwyczajność ustępuje miejsca refleksyjności abyśmy sami mogli wyciągnąć wnioski z pewnych zachowań i sytuacji. Zakończenie totalnie mnie zaskoczyło i kompletnie nie spodziewałam się takiego rozwoju wypadków. Kończąc lekturę zastanawiałam się nawet, czy autorka nie zamierza napisać kontynuacji tej historii. Tak sobie myślę, że chętnie odwiedziłabym jeszcze raz Zamojszczyznę i tych wszystkich sympatycznych bohaterów, z którymi wcale nie chciałam się rozstawać.
Drodzy czytelnicy, jeśli macie ochotę na inteligentną historię obyczajową, niezbyt wymagającą, ale skłaniającą do refleksji to sięgnijcie po "Spadek" Kasi Bulicz - Kasprzak. Warto miło spędzić czas w tak ciekawym towarzystwie. Polecam.
Po przeczytaniu sagi "Po sąsiedzku" chętnie i bez większego zastanawiania sięgnęłam po kolejną powieść Kasi Bulicz - Kasprzak. Tym razem swoją barwną okładką oraz intrygującym opisem wydawcy skusił mnie "Spadek". Co prawda oblicze młodej dziewczyny otoczone kwiatami nijak nie współgra mi z tytułem książki, ani tym bardziej z opisanymi wydarzeniami, ale na pewno zachęca do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
ROMANS W STAROŻYTNYM RZYMIE
Powieść Magdaleny Wali "Rzymskie odcienie miłości" zdobyłam już jakiś czas temu przy okazji jednego z konkursów książkowych i od tego czasu cierpliwie czekała na przeczytanie. Pamiętam, że poza opisem wydawcy zauroczyła mnie cudna okładka, w której odnalazłam coś baśniowego. A tymczasem fabuła oparta jest na stosunkach rodzinnych i społecznych panujących w starożytnym Rzymie.
Mamy rok 70 p.n.e. kiedy to jasnowłosa Felicja o słowiańskiej urodzie po niespodziewanej śmierci swojego przybranego ojca trafia na dwór wuja. Dziewczyna ma poślubić jego syna Serwiusza, jednak za wszelką cenę chce uniknąć małżeństwa. Ma tylko tydzień na to, aby przeróżnymi sposobami zniechęcić do siebie przyszłego męża. Felicja z jednej strony jest naiwną i zupełnie nieprzygotowaną do dorosłego życia młodą osóbką, z drugiej zaś upartą ignorantką, która potrafi postawić na swoim.
Jak potoczy się jej życie u boku Serwiusza? Czy będzie umiała odnaleźć się w roli jego małżonki?
Powieść ma swój niezaprzeczalny urok. Z uwagi na fabułę umiejscowioną w starożytnym Rzymie przywodziła mi na myśl film "Spartakus" i "Quovadis" Sienkiewicza, jednak jest to opowieść dużo lżejsza i zabawniejsza w odbiorze. Autorka starała się jak najlepiej osadzić tę opowieść w ówczesnych realiach i stworzyć klimat charakterystyczny dla epoki. Mamy tu niewolników, bogatych patrycjuszy, gladiatorów i westalki, czyli cały przekrój społeczeństwa. Obserwujemy uczty, turnieje, spektakle sztuki antycznej, jesteśmy świadkami porwań, intryg i zdrad. Bez trudu możemy sobie wyobrazić jak wyglądało życie bogatych mieszczan w starożytnym Rzymie, gdzie kobieta była podporządkowana mężczyźnie, a dominacja i chęć łatwego wzbogacenia się były priorytetem. Przyglądamy się panującym tam stosunkom społecznym, poznajemy zwyczaje i tradycję, reguły panujące w małżeństwie oraz kary, które mogą szokować nas - ludzi XXI wieku. Magdalena Wala zaproponowała czytelnikom ciekawą intrygę, liczne zwroty akcji, interesujące wątki romansowe i sporo... erotyki.
Wykreowani bohaterowie idealnie współgrają z fabułą i epoką, w której przyszło im żyć. Polubiłam ich bardzo, zarówno nieco zbyt wyidealizowanego Serwiusza, jak i naiwną, ale niezwykle pomysłową Felicję, której zachowania mocno mnie ubawiły. Jej przemiana w zdeterminowaną kobietę z pazurem bardzo mi się spodobała.
Magdalena Wala zaproponowała czytelnikom interesującą podróż w czasie. Nie wiem tylko, czy powieść "Rzymskie odcienie miłości" to trafny wybór na pierwsze spotkanie z piórem autorki. Lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze opowiastka, inna od zdecydowanej większości historii obyczajowych na naszym rynku wydawniczym ma duży potencjał, ale czegoś mi w niej zabrakło. Tak jakby możliwości tej opowieści nie zostały w pełni wykorzystane - może powtarzalność niektórych wątków, może wątek miłosny nie do końca przemyślany... Nie mam pojęcia, ale pozostał mi pewien niedosyt.
ROMANS W STAROŻYTNYM RZYMIE
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowieść Magdaleny Wali "Rzymskie odcienie miłości" zdobyłam już jakiś czas temu przy okazji jednego z konkursów książkowych i od tego czasu cierpliwie czekała na przeczytanie. Pamiętam, że poza opisem wydawcy zauroczyła mnie cudna okładka, w której odnalazłam coś baśniowego. A tymczasem fabuła oparta jest na stosunkach rodzinnych i społecznych...