-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać382
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant11
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2017-01-16
2017-03-01
„Strach mędrca” wciągnął mnie od pierwszej kartki, tak jak zrobiły to poprzedniczki. Tym razem poznalemy świat z innej strony, spotykamy nowych bohaterów, którzy podbili moje serca i nowe kultury, które tak mocno różnią się od tych mi znanych. Mimo to, fabuła nie ruszyła zbytnio do przodu, ale to tylko podsyca mój apetyt na ostatnią część.
W tym fragmencie opowieści Kvothe’a poznajemy jeszcze głębiej głównego bohatera, który powoli staje się mężczyzną. Jednak autor coraz częściej pokazuje nam, że idealny bohater ma swoje słabości i nie zawsze wszystko idzie po jego myśli.
Nie zabrakło również poczucia humoru, lecz było go raczej mniej niż w poprzedniczkach. Choć, opowieść o chłopcu ze złotą śrubką na długo zostanie mi w pamięci.
Znów dużo się nie działo, jednak dalej talent pisarski autora pchał mnie do przodu i odczuwałam przyjemność z czytania każdego, pojedynczego słowa. Opisy wszystkich zdarzeń były albo subtelne albo szczere do bólu, i to wszystko w odpowiednich momentach.
Rothfuss po raz kolejny mnie nie zawiódł. Może poza ogromnym cliffhangerem, przez który nie będę umiała normalnie funkcjonować aż do momentu wydania i wzięcia w swoje ręce następnej części. Gorąco polecam, jednak zachęcam do zaczekania na trzeci dzień opowieści Kote’a, bo inaczej podzielicie mój nieszczęsny los.
„Strach mędrca” wciągnął mnie od pierwszej kartki, tak jak zrobiły to poprzedniczki. Tym razem poznalemy świat z innej strony, spotykamy nowych bohaterów, którzy podbili moje serca i nowe kultury, które tak mocno różnią się od tych mi znanych. Mimo to, fabuła nie ruszyła zbytnio do przodu, ale to tylko podsyca mój apetyt na ostatnią część.
W tym fragmencie opowieści...
2015-11-25
"Droga Cienia" to książka, dzięki której po bardzo długiej przerwie od czytania, znów przekonałam się do tego rodzaju rozrywki.
Kochałam fabułę, świat i postaci, a Kylar to mój ulubiony anty-bohater.
Książka ma pełno wad, nie była bardzo oryginalna, ale przymykałam na to oko, gdyż jednak całość trafiła do mojego serca i na pewno się z niego nie wydostanie.
Oczywiście rozumiem czemu wielu osobom może się ona nie spodobać, ale dla mnie była cudowna.
Polecam każdemu fanowi fantasy, może też da się ponieść tej pięknej i brutalnej powieści.
"Droga Cienia" to książka, dzięki której po bardzo długiej przerwie od czytania, znów przekonałam się do tego rodzaju rozrywki.
Kochałam fabułę, świat i postaci, a Kylar to mój ulubiony anty-bohater.
Książka ma pełno wad, nie była bardzo oryginalna, ale przymykałam na to oko, gdyż jednak całość trafiła do mojego serca i na pewno się z niego nie wydostanie.
Oczywiście...
2016-06-02
Gdy tylko dostałam tę książkę do rąk zaczęłam znów przeżywać przygody razem z Aelin. Trwało to nieprzespaną noc i na następny dzień już było po wszystkim. Praktycznie sama się czyta. Jest tak niesamowicie lekka i przyjemna, że ciężko jej nie kochać. Nie jest to lektura idealna, bo kilka rzeczy mnie denerwowało (przemiana Rowana, wątek Aelin i Chaola), ale wciągnęła mnie od pierwszej kartki. Postaci nie są płaskie, wręcz żywe ze swoimi niedoskonałościami. I nawet jeśli momentami miałam ochotę je zdzielić po twarzy, z drugiej strony kochałam je za bycie tak ludzkimi w swoich decyzjach i odczuciach.
W porównaniu do trzeciej części, w "Królowej cieni" była wartka akcja, ciągle coś się działo i ani trochę się nie nudziłam. Trochę zawiodłam się wyborem Aelin co do swojego nowego partnera, ale przynajmniej w końcu na kogoś się zdecydowała (oby już tego nie zmieniała).
Czwarty tom jest zdecydowanie inny, ale i lepszy. Przekracza poziomem trzecią część. Zdecydowanie polecam.
Gdy tylko dostałam tę książkę do rąk zaczęłam znów przeżywać przygody razem z Aelin. Trwało to nieprzespaną noc i na następny dzień już było po wszystkim. Praktycznie sama się czyta. Jest tak niesamowicie lekka i przyjemna, że ciężko jej nie kochać. Nie jest to lektura idealna, bo kilka rzeczy mnie denerwowało (przemiana Rowana, wątek Aelin i Chaola), ale wciągnęła mnie od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-25
Zaczynając trzecią część przygód Aelin byłam przygotowana na porywającą akcję i świeżość. Nie dostałam ani tego, ani tego.
Książka bardzo mi się dłużyła. Praktycznie nic z niej nie zapamiętałam, bo nie umiałam się skupić. Myślałam, że skoro autorka już wrzuciła tu magię, to będzie ona ciekawa. Jednakże tym również się zawiodłam.
Nowe postaci też nie były szczególnie interesujące... Wybaczcie mi,
miłośniczki Rowana, ale go po prostu nie potrafię znieść.
Przywrócenie magii to była najgorsza rzecz, jaką autorka mogła zrobić tej serii. Miała ogromny potencjał, a teraz zmienia się w każdą inną powieść fantasy niższych lotów.
Chyba miałam za wysokie oczekiwania.
Po prostu mnie zanudziła.
Zaczynając trzecią część przygód Aelin byłam przygotowana na porywającą akcję i świeżość. Nie dostałam ani tego, ani tego.
Książka bardzo mi się dłużyła. Praktycznie nic z niej nie zapamiętałam, bo nie umiałam się skupić. Myślałam, że skoro autorka już wrzuciła tu magię, to będzie ona ciekawa. Jednakże tym również się zawiodłam.
Nowe postaci też nie były szczególnie...
2016-12-04
Bardzo dużo słyszałam o tej książce, dlatego postanowiłam spróbować. Bardzo długo ją czytałam, jednak naprawdę było warto.
Jest napisana pięknym, podchodzącym pod poezję językiem, co pozwala przebrnąć przez kilka nudnawych momentów. Czary i magiczne stworzenia są tu zepchnięte na dalszy plan i moim zdaniem wyszło to fenomenalnie. Nie ma przesady, jest więcej realizmu. Uczucia grają tu główną rolę, a postaci to na pewno atut tej książki. Pełno fantastycznego humoru i równie przejmującego smutku, ale i tak moje serce wygrała miłość głównego bohatera do muzyki.
Polecam każdemu, nawet jeśli nie gustuje w fantastyce.
Bardzo dużo słyszałam o tej książce, dlatego postanowiłam spróbować. Bardzo długo ją czytałam, jednak naprawdę było warto.
Jest napisana pięknym, podchodzącym pod poezję językiem, co pozwala przebrnąć przez kilka nudnawych momentów. Czary i magiczne stworzenia są tu zepchnięte na dalszy plan i moim zdaniem wyszło to fenomenalnie. Nie ma przesady, jest więcej realizmu....
2016-09-22
Nie da się zacząć tej książki i być na nią obojętnym, po prostu się nie da. Tam nie ma pustych słów, wszystko co tam jest zawarte to czysta, nieograniczona wyobraźnia. Czapki z głów dla Sandersona za to, że pokazał nam, że nie wszystkie pomysły zostały już wykorzystane i można wymyślić coś oryginalnego. I tak epickiego.
Książka od pierwszych zdań wciąga w siebie jak bagno i nie pozwala nam się uwolnić. Spędziłam cały tydzień tylko czytając to dzieło. Po prostu nic innego nie potrafiłam robić. W każdej chwili myślałam o tych przygodach, a w nocy śnili mi się ich bohaterowie. Żyłam w tym świecie i, jej, ale to było cudowne. Ciągle coś się działo, nie było chwili wytchnienia. Żadne zdanie nie nużyło. Nawet jeśli na chwilę się wyłączyłam, od razu wracałam wzrokiem do poprzednich zdań. Nie mogłam niczego pominąć, bo bym sobie tego nie wybaczyła. To byłby ciężki grzech.
Poznajemy tu jeszcze bliżej bohaterów. Każdy z nich jest tak szczegółowo opisany, że spokojnie można by było wydać osobne części specjalnie o każdym z nich. W tym tomie najwięcej uwagi poświęcono Shallan i muszę przyznać, że dużo bardziej ją polubiłam. W końcu też dowiadujemy się więcej o Adolinie, którego w „Drodze Królów” było zdecydowanie za mało. I oczywiście Kaladin... uwielbiam go! Mogłabym o każdej postaci coś powiedzieć, ale jest ich za dużo i są aż za dobrze wykreowane.
Byłam niemal pewna, że w świecie Rosharu nic mnie już nie zaskoczy, bo w „Drodze Królów” został wyczerpująco przedstawiony. Ale nie, Sanderson nie mógł pozwolić na coś takiego. Musiał jeszcze dodać od siebie nowe rzeczy, pokazać nową kulturę i uzupełnić braki w naszej wiedzy. I wyszło mu to po prostu obłędnie.
I humor! Było go o wiele więcej niż w pierwszej księdze. I tak cudownie rozładowywał napięcie. Z niektórych tekstów lałam przez chyba pół godziny. Kolejny plus dla autora.
Niestety, jest jedna jedyna rzecz, której mogłabym się uczepić. Żeby za bardzo nie zaspoilować, napiszę, że autor wrzucał Kaladina gdzie popadnie, nie dając szans innym bohaterom na wykazanie się. Oczywiście, jest świetny, ale momentami aż za bardzo. Niemniej jednak nie odbierało to frajdy z czytania. Bynajmniej.
Wow, po prostu wow. Sanderson powalił mnie, podeptał i jeszcze splunął – a mnie się to podobało. Napisał 950 stron tak epickiego dzieła, a ja nawet w kilku zdaniach nie potrafię opisać jego wspaniałości. To jest ponad wszystko co do tej pory widziałam i czytałam. Teraz tylko boję się, że nie będę w stanie czytać innych książek, bo po prostu nie dorównają temu arcydziełu. Dałabym 11/10, bo zwykła skala wydaje mi się nieodpowiednia dla „Słów Światłości”. Polecam każdemu – to po prostu trzeba przeczytać!
Nie da się zacząć tej książki i być na nią obojętnym, po prostu się nie da. Tam nie ma pustych słów, wszystko co tam jest zawarte to czysta, nieograniczona wyobraźnia. Czapki z głów dla Sandersona za to, że pokazał nam, że nie wszystkie pomysły zostały już wykorzystane i można wymyślić coś oryginalnego. I tak epickiego.
Książka od pierwszych zdań wciąga w siebie jak...
2016-08-09
O "Drodze królów" dowiedziałam się przypadkiem przeglądając pewnego wieczora internet. Na następny dzień udałam się do księgarni i zobaczyłam go - ogromny,wzdłuż i wszerz, stojący na wystawie tom tego arcydzieła. Zajrzałam do środka spodziewając się dużej czcionki, bo w końcu jak można napisać jedną książkę (księgę!) zawierając w niej tyle informacji co w kilku częściach. A tu moje zdziwienie - jednak można.
Z początku bałam się zacząć tę książkę. Nie czułam się pewnie, żeby zostać wciągniętą w tak pojemną opowieść i przeżyć to wszystko bez poczucia znudzenia. A jednak, Sandersonowi udało się mnie na tyle zaciekawić, że nie umiałam się oderwać. Po przyzwyczajeniu się do czcionki (co w wielu książkach mnie zrażało na tyle, że nie mogłam ich dokończyć), dałam się wciągnąć w ten pięknie wykreowany i oryginalny świat - wszystkie miejsca, materia ożywiona i nieożywiona miały swój urok i piękno. Opisy nie nudziły, wręcz zaciekawiały czytelnika, bo wszystko było takie... świeże. Wyobraźnia autora naprawdę nie zna granic.
Postaci zostały przedstawione fenomenalnie, każda z nich miała swoją historię, która sprawiała, że się z nimi zżyłam i przeżywałam razem z nimi ich przygody. Mimowolnie uśmiechałam się i smuciłam razem z nimi. Pokochałam głównych bohaterów i tylko czekałam na więcej. Najbardziej zaintrygowała mnie postać Szetha, aczkolwiek było go zdecydowanie za mało! Jego następcą jest Kaladin i wątki jego przeszłości co jakiś czas wrzucane między teraźniejszymi wydarzeniami, co sprawiło, że co chwilę działo się coś innego i zdecydowanie przyjemniej się czytało.
Fabuła zaciekawiła mnie swoją dojrzałością i, mimo że działo się dużo, dało się we wszystkim połapać bez najmniejszego problemu. Legendy, mity i wszystkie historie świetnie dopełniały ten i tak już świetnie dopracowany świat i nadawały mu charakteru. Uwiodły mnie nawet te malutkie rzeczy - przykładem jest używanie przez autora porównań do rzeczy przez niego wymyślonych, które zostają opisane i wyjaśnione kilka rozdziałów później. To nadawało autentyczności opisom. Nie były na siłę wciskane wytłumaczenia jak coś wygląda lub działa.
Skończyłam dziś tę książkę (co za cudowne uczucie czytać ostatnie sto stron, gdy za oknem szaleje burza) i na pewno zostanie ze mną do końca życia. Świat pochłonął mnie do tego stopnia, że nad niczym innym nie mogłam się skupić. Mogę z "bezpieczną" dłonią na sercu napisać, że nie czytałam lepszej książki. Dzieło - arcydzieło - godne polecenia.
O "Drodze królów" dowiedziałam się przypadkiem przeglądając pewnego wieczora internet. Na następny dzień udałam się do księgarni i zobaczyłam go - ogromny,wzdłuż i wszerz, stojący na wystawie tom tego arcydzieła. Zajrzałam do środka spodziewając się dużej czcionki, bo w końcu jak można napisać jedną książkę (księgę!) zawierając w niej tyle informacji co w kilku częściach. A...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-04
2016-05-28
2016-02-15
2016-01-31
2016-01-30
2016-01-02
2016-01-28
"Z mgły zrodzony" to książka, którą niezmiernie ciężko ocenić. Z jednej strony sama się czytała, miała dobrą fabułę, system magii oryginalny i ciekawy, postaci... No właśnie. Zapamiętałam tylko głównych bohaterów. Do reszty nie potrafiłam się przywiązać, praktycznie ich nie rozróżniałam.
Niestety, nie dorównuje Archiwum Burzowego Światła, a po Sandersonie spodziewałam się trochę więcej. Niemniej, czytało się ją bardzo przyjemnie. Mam nadzieję, że kolejne części mnie do siebie przekonają.
"Z mgły zrodzony" to książka, którą niezmiernie ciężko ocenić. Z jednej strony sama się czytała, miała dobrą fabułę, system magii oryginalny i ciekawy, postaci... No właśnie. Zapamiętałam tylko głównych bohaterów. Do reszty nie potrafiłam się przywiązać, praktycznie ich nie rozróżniałam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiestety, nie dorównuje Archiwum Burzowego Światła, a po Sandersonie spodziewałam się...